Inne życie - odc.1
Prolog
Beata
siedziała sama przy barze i piła drinka. Popielniczka obok niej pełna była
niedopałków, ale ona jakby tego nie zauważała i odpalała kolejnego papierosa.
Kiedy
sięgnęła po szklankę, ręka jej lekko drżała, ale dała radę i upiła łyk.
W
tej chwili nie myślała o niczym, a dokładniej, chciała zapomnieć o wszystkim.
Po
raz kolejny znalazła się na zakręcie życia.
Miała
26 lat, pełną figurę, wzrost ponad 170 cm , nogi za którymi mężczyźni się oglądali i
piękną twarz. Blada cera, niebieskie oczy i kruczoczarne włosy były jej największym
atutem. Ale w tej chwili uważała swoją
urodę za największe przekleństwo, bo przyciągała nie tych typów co trzeba.
Właśnie rozstała się z kolejnym. Powiedział, że chciał się tylko zabawić, bo z
taką pięknością każdy by chciał. Ale nie wiązał z nią żadnych poważnych planów,
poza tym miał żonę.
To
ostatnie ścięło ją z nóg. Może i za szybko się zakochiwała, może nie za bardzo
wnikała w życie tych facetów, ale przecież nigdy nie chciała rozbijać nikomu
życia małżeńskiego.
Westchnęła
i doszła do wniosku, że musi coś ze swoim życiem zrobić. Musi coś zmienić i nie
może po raz kolejny wpaść w związku w związek bez przyszłości. W ciągu kilku
lat miała czterech facetów, a to o trzech za dużo.
Łza
zakręciła jej się w oku. Chciałaby cofnąć czas i zobaczyć, co robiła nie tak.
Nie
była głupia, miała swój rozum, a jednak kiedy podchodził do niej jakiś
przystojniak, to zamieniała się w kretynkę i przez cały czas utwierdzała ich w
tym, że ma siano w głowie. Tak jakby się bała, że jeżeli pokaże, że ma trochę
wiedzy, to oni uciekną. A i tak uciekali, a ona znowu robiła to samo.
Przyjaciółki
mówiły jej, że nie jest wymagająca. I to też była prawda. Wręcz przeciwnie, to
ona spełniała wszystkie zachcianki swoich facetów.
Potrząsnęła
głową i dopiła drinka. Postanowiła coś zmienić w swoim życiu, postanowiła
skończyć z facetami i być samą, przynajmniej do momentu aż nie odkryje, co robi
nie tak.
Wstała
i chwiejnym krokiem poszła do drzwi baru. Wyszła na chodnik i zastanowiła się,
co ona właściwie tu robi i wkroczyła na ulicę, wprost pod koła samochodu.
Inne życie, inny świat
W
ciągu dwóch miesięcy lekarze poskładali ja od nowa, ale powiedzieli, że przez
jakiś czas będzie musiała pogodzić się z tym, że nie będzie wyglądała
najlepiej. A, że zdrowie było najważniejsze, to nad urodą będą mogli popracować
dopiero jak będzie w pełni sprawna. Koniecznie chciała wiedzieć, jak wygląda,
ale była cala w bandażach i gipsie, więc w lusterku widziała tylko kawałek nosa
i oko.
Rodzice
odwiedzali ja prawie codziennie, tak jak i starszy brat. Dziwiła się temu, a
dopiero po jakimś czasie dowiedziała się, że otarła się o śmierć.
Z
pracy ją wyrzucili uznając, że jest alkoholiczką, a takich jak ona nie
potrzebowali. Taką wieść przyniosły jej przyjaciółki, które przyszły raz czy
dwa do szpitala i to na samym początku, a potem chyba o niej zapomniały.
Ojciec
zapewnił ją, że zawsze może pracować w jego firmie i żeby na razie się niczym
nie przejmowała, tylko kurowała.
Ale
jej było wszystko jedno, może przez leki przeciwbólowe, a może dlatego, że od
rozstania z tamtym patafianem jeszcze się nie pozbierała. Pewnie gdyby nie
doszło do wypadku, to już by dawno o nim zapomniała i spotykała się z kolejnym,
podobnym do niego egzemplarzem.
Był
więc jakiś plus w tej nie za wesołej sytuacji.
W
końcu pozdejmowali z niej większość opatrunków i gipsu. Mogła wstać i przesiąść
się na wózek inwalidzki. Nie mogła jeszcze chodzić, musiała przejść przez
rehabilitację.
Poprosiła
o lusterko.
Z
jego wnętrza patrzyła na nią jej twarz, ale tak jakby nie jej.
Cera,
kolor oczu, włosów pozostał, ale miała nieładną bliznę na policzku i opadała
jej powieka w jednym oku. Lekarze powiedzieli, że to minie, ale przez jakiś
czas będzie musiała się tak pokazywać innym ludziom. Miała też bliznę przy uchu
i na szyi. Ale ogólnie myślała, że będzie gorzej. A gorzej było z resztą.
Powiedzieli jej, że będzie lekko kulała i będzie musiała nosić specjalne
wkładki, bo inaczej się przekrzywi. Na to nie mogli już nic poradzić.
Dzwoniła
po znajomych mówiąc, że już jest z nią dobrze i że jak chcą, to mogą wpaść i ją
odwiedzić, ale oni nie chcieli. Okazało się, że nigdy nie miała prawdziwych
przyjaciół, a kompanów od imprez, zabaw i alkoholu.
Popłakała
dzień, czy dwa, a potem przestała.
Rodzice
dziwili się, jak szybko ich córka zaakceptowała sytuację i że wcale nie
rozpacza nad tym, że jest oszpecona. Wróciła ze szpitala i nie kryła twarzy za
kapeluszami i chustami, ani nie wstydziła się kiedy po zbyt dużym wysiłku
zaczynała mimo wkładek, kuleć. Ale to
nie była prawda, czuła się fatalnie, zwłaszcza, że jak wróciła do ludzi, to
mężczyźni przestali się nią interesować. A dla osoby, która kiedyś żyła wśród
licznych adoratorów, było to bardzo trudne do przełknięcia. Zrozumiała wtedy,
że oni widzieli w niej tylko ciało.
Miała
to co chciała, brak facetów, brak z nimi problemów i nowe życie.
Przez
pierwszy rok próbowała wrócić do starego życia, ale kiedy zobaczyła, że nie ma
tam czego szukać, zrezygnowała. I mimo, że na zewnątrz była uśmiechnięta i
pogodna, to wewnątrz czuła pustkę. W końcu zaprzestała prób powrotu do
towarzystwa, wzięła się w garść i pchnęła swoje życie na inne tory. Pracowała u
ojca w firmie w dziale handlowym i nieźle dogadywała się z pracownikami. Oko
wróciło do normy, blizny się wygładziły i prawie ich nie było widać. Po pobycie w szpitalu przypominała wieszak,
ale po półtorej roku znowu miała pełne kształty, a w niektórych miejscach nawet
bardziej niż pełne. Ale nie podkreślała ich seksownymi ciuchami, ubierała się
skromnie. Po dwóch latach znowu zaczęła się naprawdę uśmiechać.
Informacja
Ojciec
wezwał ją do swojego gabinetu, co bardzo ją zdziwiło, bo rzadko to robił, a jak
coś od niej chciał to dzwonił.
Magda,
jej współpracownica patrzyła na nią zaniepokojona.
-
Czy coś się stało?
-
Nieeeeee wiem – powiedziała Beata przeciągle – ojciec rozmawiał ze mną, jakby
miał mi do przekazania jakąś tajemnicę.
-
Wezwał cię?
-
Uhumm – Beata wstała i przeciągnęła się. Kiedyś nigdy by czegoś takiego w pracy
nie zrobiła, ale koleżanka wiedziała, że po wypadku, Beacie stawy szybko
sztywniały i musiała co i raz się przeciągać i wyciągać. Wyszła zza biurka i
musiała zrobić kilkanaście kroków zanim przestała utykać.
-
Idę – powiedziała poprawiwszy spódnicę i wyszła.
Żeby
dostać się do ojca biura musiała przejść nie tylko przez magazyny, ale i plac i
wejść do głównego budynku, a później wjechać windą na drugie piętro. Jej dział,
jako że obsługiwał magazyny i tam spotykał się z klientami, znajdował się w
małym parterowym domku, składającym się z trzech biur i sali konferencyjnej. W sumie
pracowało tam siedem osób, z Beatą na czele. Główny budynek był prostokątnym,
dwupiętrowym blokiem i pracowało w nim około pięćdziesięcioro ludzi. Jej ojciec
był dobrym biznesmenem i mimo, że miał ponad pięćdziesiąt lat wciąż się
rozkręcał. Chociaż znaczna cześć obowiązków przeszła już na jej starszego
brata, Karola wicedyrektora i współwłaściciela firmy.
Weszła
do sekretariatu, gdzie pani Ania poinformowała ją, że ojciec już czeka. Pani
Ania była starą sekretarką, która w najbliższym czasie miała przejść na
emeryturę i ostatnio dostała za zadanie znaleźć szefowi godną zastępczynie.
-
I jak idzie rekrutacja? – zagadnęła ją Beata.
-
Do dupy – powiedziała bezpośrednio sekretarka – same młode bździągwy. Tuż po
szkole dla sekretarek. Do niczego się nie nadają, a żebyś wiedziała, jakie
krótkie kiecki zakładają? – machnęła ręką – ale idź do ojca, bo już się pewnie
niecierpliwi.
Gabinet
był nowoczesny, urządzony w szarym metalu i białym drewnie.
-
Chciałeś mnie widzieć.
Ojciec
Beaty był średniego wzrostu i wagi. Nie wyróżniał się niczym
charakterystycznym, ot przeciętny facet po pięćdziesiątce, tylko w lepszym
garniturze. Był łysy na czubku głowy, ale wciąż walczył o resztę włosów.
Ogólnie prezentował się dobrze, tak przynajmniej uważała Beata.
-
Siadaj kochanie – powiedział wskazując jej krzesło – bo to chwilę potrwa.
-
Coś się stało? Coś w domu? Z mamą? – zaniepokoiła się Beata, która od wypadku
przewidywała tylko to, co najgorsze i lekko panikowała.
-
Nic w domu, nie gorączkuj się – powiedział zirytowany – czasami przesadzasz.
-
Wiem – powiedziała – ale nic na to nie poradzę.
Ojciec
nie pociągnął tematu, tylko przeszedł do rzeczy.
-
Za kilka dni w magazynie pojawi się nowy pracownik. Zarejestrujesz go na te
dane – podał jej teczkę akt osobowych – nie są prawdziwe, ale to będziesz
wiedzieć tylko ty, ja i Karol.
-
Po co mi to mówisz? – zdenerwowała się.
-
Bo musisz to wiedzieć.
-
Kim on jest i czemu fałszujesz dane?
-
To syn wysoko postawionej szychy, który lekko narozrabiał w stolicy i musi na
jakiś czas się zadekować u nas w Gdyni.
-
A ta szycha, to kto jest dla ciebie, że to robisz?
-
Kolega ze studiów – powiedział ojciec – i od lat robię z nim różne interesy.
Wspieramy się i pomagamy sobie nawzajem. Gdybym go poprosił o to samo, nie
odmówiłby.
-
I co on ma robić?
-
To, co każdy w magazynie, pracować. Dodatkowo jest dobrym mechanikiem, więc
możesz go posyłać do awarii.
-
Na pewno będzie umiał coś zreperować?
-
Nie ma obaw, da sobie radę.
-
A co ja mam z nim robić?
-
Pilnować żeby nie narozrabiał.
-
Ja? Niby jak?
-
Żartuję – powiedział ojciec – nic nie musisz robić, ma pracować, jak inni, a
jak będzie się obijał, to masz mu zwrócić uwagę i tyle.
-
Przez jaki czas będzie u nas pracował?
-
Nie wiem, do odwołania.
-
Jakieś specjalne względy?
-
Żadnych.
-
Rozumiem. To wszystko?
-
Tak kochanie, możesz wracać do pracy.
Nowy pracownik
Punktualnie
o 9 00 rano do jej biura wszedł mężczyzna w jej wieku.
Magda
zbaraniała i nic nie powiedziała. Za to Beata spojrzała na niego i powiedziała.
-
Tak?
-
Przyszedłem do pracy - odezwał się
cichym i niskim głosem.
-
A, to pan – powiedziała Beata i sięgnęła po jego teczkę, po czym nie patrząc na
niego powiedziała – niech pan siada, to chwilę potrwa.
Mężczyzna
usiadł na krześle naprzeciw niej i czekał na polecenia.
Magda
nie mogła uwierzyć, że jej szefowa i koleżanka, nawet nie mrugnęła powieką
widząc taki okaz męskości.
A
było na co popatrzeć. O nie, to nie był model z okładki, ten mężczyzna
wyglądał, jakby dopiero co wrócił z polowania na mamuty i był z tego bardzo
zadowolony. Wysoki, umięśniony, o twarzy brzydko - przystojnego zbira. Miał na
sobie koszulkę z krótkim rękawem i kobieta podziwiała tatuaże i grę mięśni pod
nimi. To nie był grzeczny chłopiec. Ne rozumiała, czemu Beata, tak jak ona
nieomal nie padła trupem. Takiego mężczyzny należało się obawiać za sam wygląd.
Zastanawiała się, czemu ten gość ma być magazynierem, kiedy powinien być w
grupie gangsterów oblegających kluby nocne.
A
może tylko jej się tak zdawało? Może on był normalny? Magda doszła do wniosku,
że już dawno nie była na randce i możliwe, że dlatego tak zareagowała. Ale
Beata też dawno nie była na randce, a traktuje go jak powietrze.
Mężczyzna
spojrzał na nią i się uśmiechnął. Nie wierzyła w to co zobaczyła, miał lekko
wstające kły. Jak drapieżnik.
-
Nazywa się pan Oskar Trzciński, tak?
-
Tak.
-
Woli pan żebym się zwracała do pana po imieniu czy nazwisku.
-
Obojętne.
-
Ok. – powiedziała, nadal na niego nie patrząc – zatem panie Oskarze, tu ma pan
zakres obowiązków, a tutaj rospiskę pracy. Jak pan stąd wyjdzie, to zgłosi się
do brygadzisty, on powie wszystko co i jak.
-
Dobrze.
-
Badania ma pan w porządku, jest pan silny, ale proszę nie szaleć z paletami,
tutaj nigdzie się nie spieszymy i nie szpanujemy siłą. Jasne? – mówiła tonem
starej kadrowej.
-
Tak jest.
-
I proszę pobrać z portierni uniform i kask. Czasami coś może zlecieć na głowę,
więc lepiej uważać.
-
Tak zrobię.
-
To wszystko, może pan iść.
Mężczyzna
wstał, a Beata spojrzała mu prosto w oczy i uśmiechnęła się lekko.
-
Acha, bym zapomniała. Witamy w naszym zespole. Miłego dnia.
-
Dziękuję – wyszedł.
Magda
odzyskała oddech.
-
Widziałaś go? Widziałaś? Jak udało ci się zachować taką kamienną twarz?
-
No co? Facet, jak facet. Młody, silny byczek – wzruszyła ramionami.
-
O nie, takiego u nas jeszcze nie było.
- Jak
to nie, a Dawid? A Krzysiek? Też mają tatuaże i siłę tura.
-
O nie kochana, o nie – sapała Magda – ten tu, to zupełnie co innego.
-
Nie szalej – zaśmiała się Beata.
-
Czy ty jesteś ślepa? Przecież to chodząca piguła testosteronu.
Beata
była ubawiona reakcją koleżanki, ale powiedziała do niej całkiem poważnie.
-
Ujmę to w ten sposób. Po wypadku łuski spadły mi z oczu i nie podniecam się
byle czym.
Mężczyzna
wszedł do biura jeszcze raz.
-
Przepraszam, zapomniałem kurtki – sięgnął po skórę i wyszedł.
-
Myślisz, że ciebie słyszał? – Magda zbladła.
-
Przestań się tak zachowywać. To człowiek, pracownik, a nie żadne bożyszcze
tłumów.
Nowe miejsce
Tymon,
a raczej od kilku dni Oskar, nie był zadowolony i z trudem tłumił wściekłość.
Ojciec potraktował go za ostro, naprawdę nie musiał mu kazać się ukrywać. I to
w takim miejscu.
Nie
mógł nie zgodzić się z ojcem, że tym razem naprawdę przeszedł sam siebie, ale
czy to był powód żeby lądować w jakiejś firmie na Pomorzu? Przecież i tak
sprawę się wyciszy i tak. Nikt nie odważy postawić mu zarzutów, a za szkody już
zapłacił. Ale nie, ojciec uparł się i powiedział, że ma się nie pokazywać w
mieście przez przynajmniej pół roku. Żeby chociaż jeszcze była wiosna, a tu cholerny październik. Co można było
robić ciekawego nad morzem w październiku?
Jeździł
po magazynie wózkiem widłowym i przewoził palety z miejsca na miejsce, co
uważał za najbardziej beznadziejne zadanie, jakiego się w życiu podjął.
Przecież wiedzieli, że jest dobry w mechanice i elektronice. Zreperuje, podrasuje
i przerobi wszystko, co tylko by mu dali. Ale nie. Jeździł jak palant i
przewoził palety z jakimś… - zahamował ostro i zobaczył przed sobą pobladłą
szefową.
-
Przepraszam – krzyknął i odjechał w drugi kąt magazynu.
Beata
z trudem opanowała drżące ciało i poszła dalej, mówiąc do siebie pod nosem.
-
To wariat.
Oskar
wziął kolejny towar na widły i ruszył w drogę powrotną, nadal się złoszcząc na
ojca, bo ten powiedział mu, że praca wśród zwykłych ludzi na pewno dobrze mu
zrobi. Jakby ojciec wiedział. Nigdy nie pracował wśród szaraków. I on też. A
byli straszni. Tacy byle jacy, bez polotu z ograniczonymi możliwościami.
Najważniejsze dla nich były dwie rzeczy, piwo i co stara zrobiła im na drugie
śniadanie. Poza tym byli specami od polityki, piłki nożnej, gospodarki i
ekonomii. A pracę fizyczną pewnie zaliczali, jako dodatkowy fakultet do
profesury. Irytowało go to z dwóch powodów. Pierwszy, gówno go to wszystko
obchodziło, drugi, byli przy tym bardzo poważni i nie można było mieć przy nich
innego zdania. Zżarli by go. Obiecał sobie, że jak wróci na łono stolicy, to
zatrudni w swoim interesie kilku takich bulterierów, urząd skarbowy nie
podejdzie nawet do furtki, jak ich nimi poszczuje. Kobiety były nie lepsze. Jedna
prawie mdlała na jego widok i usiłowała zwrócić na siebie uwagę, co w ogóle jej
nie wychodziło. Poza tym była zaniedbana i taka nijaka. Dwie kolejne
służbistki, które miały chyba tylko pracownicze uniformy w szafie. No i
szefowa. To był dopiero okaz. Niby była ładna, ale coś w niej zgrzytało. Miała coś
nie tak z twarzą, jak mówiła, to jej lewa część jakby była pozbawiona jakiś
unerwienia. Była sztywniejsza i miała bliznę. Mało widoczną, ale jednak. I
chodziła trochę dziwnie, sztywno. Nie miała w sobie kobiecej płynności, co
kłóciło się trochę z jej bujnym ciałem. I była taka bezpłciowa i obojętna na
niego, że aż go to mierziło. Nie był przyzwyczajony do obojętności u kobiet.
Znowu
by ją przejechał. Zahamował w ostatniej chwili. Beata podeszła do niego,
wspięła się na stopień i powiedziała cicho.
-
Wiem dlaczego pan tutaj jest i rozumiem pańską frustrację. Też bym wolała
siedzieć w jakimś klubie i sączyć drinki, lub rozbijać się po mieście furą. Ale
to jeszcze nie powód żeby przez swoją złość nastawać na czyjeś życie. I nie
mówię tu tylko o mnie. Jak tutaj szłam, widziałam, jak dwoje pracowników
musiało odskakiwać na boki, bo pan ich nie zauważył. To nie nasza wina, że pan
tutaj jest. Dlatego proszę złościć się w domu, a nie tutaj, bo zrobi pan komuś
krzywdę.
Oskar
popatrzył na nią i już chciał powiedzieć co o tym wszystkim sądzi i gdzie ma
jej zdanie, ale zreflektował się i powiedział.
-
Tak jest, szefowo. Tak zrobię.
-
No – zeszła ze stopnia i pomaszerowała do swojego biura.
Oskar
wzdrygnął się i mruknął.
-
Co za nieprzyjemna kobieta.
Wieczór w domu
Beata
mieszkała na szóstym piętrze luksusowego bloku. Mieszkanie dostała od rodziców
z okazji skończenia studiów i bardzo je lubiła. Miało dogodne położenie i widok
na morze. Było duże, przestronne, jak to w apartamentowcu. Lokatorów było
niewielu, gdyż większość lokali miała po nad 100 metrów powierzchni i
na piętrze miała tylko jednego sąsiada. Sypialnia miała osobny, mały balkon,
ale taki w sam raz żeby dwie osoby usiadły sobie wygodnie w wiklinowych
fotelach i mogły przez oszkloną barierę patrzeć na okolicę. Od samego początku
zażyczyła sobie ogromnego łóżka i szarej pościeli, białych szaf i puchowego
dywanu. Do sypialni miała osobną
łazienkę, z której tylko ona korzystała, a w mieszkaniu znajdowała się jeszcze
jedna, dla gości. W apartamencie miała ogromny salon ze sporym tarasem i
otwartą kuchnię z jadalnią, pokój gościnny i bibliotekę, w której lubiła sobie
posiedzieć i nie tylko poczytać, ale też podumać nad życiem. Całe mieszkanie
było urządzone w kolorach szarości i bieli, i tylko gdzie niegdzie przeplatały
się zielone wątki.
Wróciła
zmęczona po pracy i nawet nie zdejmując butów rzuciła się na kanapę w salonie i
zastygła na jakiś czas bez ruchu. Wszystko ją bolało, a to dlatego, że na
dzisiaj Magda umówiła ją przez pomyłkę na sześć spotkań, mimo że wiedziała, że
da radę wysiedzieć w pozie profesjonalistki na najwyżej czterech. Oczywiście,
że się na nią nie pogniewała, ale przez to, że jeździła po mieście od
restauracji po biura, nie miała czasu na chwilę leżenia, na swojej leżance w
pracy. Kiedy wychodziła o 16 00 już mocno utykała. Do domu jakoś dojechała, ale
nawet przyciskanie gazu i hamulca w audi
sprawiało jej nieprzyjemne kłucia w stopie.
Usiadła.
-
Na szczęście jutro sobota – powiedziała sama do siebie – pojadę do
jednodniowego SPA i niech mnie trochę podreperują.
Sięgnęła
po telefon i umówiła się na relaks. Potem stwierdziła, że równie dobrze może
zacząć już dziś i zafundowała sobie gorącą kąpiel z bąbelkami. Co prawda była
dopiero 18 00, ale Beata nie miała zamiaru dzisiaj nigdzie wychodzić, więc po
kąpieli opatuliła się w ciepły szlafrok i usiadła przed komputerem.
-
Seans filmowy – mruknęła – co by tu obejrzeć.
Usłyszała
dzwonek komórki, to była Magda. Beata odebrała i powiedziała.
-
Wybaczyłam ci cztery razy.
-
Wiem, wiem, ale czy już dobrze się czujesz?
-
Wzięłam kąpiel, jest już lepiej – powiedziała.
-
Strasznie cię przepraszam – zaczęła mówić, ale Beata jej przerwała.
-
Nie masz za co, zdarzyło się. Mnie też się zdarza pogonić cię bez sensu.
-
Jesteś dla mnie za dobra – powiedziała skruszona koleżanka – ale ja już wiem
czemu i kiedy nawaliłam.
-
A czy to ważne?
-
Tak. Bo chcę żebyś wiedziała, że to się więcej nie powtórzy.
Beata
zaciekawiła się, co też koleżanka wymyśliła.
-
To wszystko przez tego Oskara.
Beata
była szczerze zaskoczona.
-
Jak to przez niego?
-
Bo to było wtedy, jak przyszedł pierwszy raz i ja się tak nim zachwyciłam, że
potem cały dzień chodziłam nieprzytomna i pewnie dlatego wpisałam ci dwa
dodatkowe spotkania.
Kobieta
parsknęła śmiechem.
-
Zdarza się, miłego wieczoru.
Rozłączyły
się, a Beata zamiast wrócić do listy filmów na wieczór, zastanowiła się nad
nowym pracownikiem.
Przez
pierwszy tydzień chodził zły, jak osa, ale kiedy go upomniała, przestał
przynajmniej przejeżdżać ludzi i trochę się uspokoił. Pracuje dobrze i nie
trzeba mu dwa razy powtarzać polecenia. Nie jest leniwy i nie boi się pobrudzić
sobie rąk. W ciągu trzech tygodni zyskał sobie jej przychylność, chociaż on o
tym nie wiedział, bo nadal traktowała go z chłodną rezerwą. A musiała przyznać,
że jak zobaczyła go w drzwiach, to pomyślała sobie – będzie z nim kłopot.
Uznała go za rozpieszczonego luksusami bubka ze stolicy, który uważał, że
wszystko mu się od życia należy. Cieszyła się ze swojej pomyłki. Czy widziała w
nim tak, jak Magda, super męskiego macho? Niestety tak, ale w odróżnieniu do
niej, nie zachwyciła się nim, ponieważ uznała go za takiego, który tylko
sprawia pozory wychowanego i miłego dla kobiet. A w rzeczywistości z pewnością
leciał na łatwe panienki, nie angażował się w związki i nawet nie ukrywał, że
nie ma zamiaru z żadną z nich być.
Skrzywiła
się. Sama nie wiedziała co lepsze. Jej byli, którzy przez rok czy dwa mydlili
jej oczy, a potem mówili żegnaj, czy koleś, który od razu jasno stawia sprawę.
Ocknęła
się z zamyślenia.
-
Nie mam co robić, tylko po pracy myśleć o ludziach z pracy. Czas obejrzeć coś
odprężającego – i pochyliła się nad ekranem laptopa.
Dziękuję za uwagę, ale gdyby Pani mi jeszcze podsunęła, jakie są to powtórzenia było by mi łatwiej je znaleźć i skorygować. Niestety, kiedy czytam coś kilkanaście razy, to nie jestem w stanie wszystkiego wyłapać. :)))
OdpowiedzUsuń