Ja, poliglotka
Prawda jest taka, że ze mnie żadna poliglotka, ale jestem sobą mile zaskoczona.
Przez lata bałam się panicznie, że ktoś do mnie podejdzie i zada pytanie w dowolnym języku obcym. Kiedy do tego dochodziło dopadał mnie paraliż, a fale strachu pełzły mi po plecach. Szybko odpowiadałam, że "nie panimaju pa angielski" i brałam nogi za pas.
Żeby nie było, zdanie, że "nic nie rozumiem", to ja mam opanowane w czterech językach:angielski, niemiecki, francuski, rosyjski i skutecznie do tej pory z tego korzystałam.
Ale ostatnimi czasy coś się we mnie zmieniło. A to wszystko dzięki maturze z języka rosyjskiego, na której siedziałam w komisji. Odkryłam wtedy, że go całkiem dobrze pamiętam. To mnie odblokowało.
Od tamtej pory żadni obcokrajowcy nie są mi już straszni, choćby Japończycy, którym kilka tygodni temu wskazywałam, gdzie jest mur getta na Złotej.
A w ten weekend gościłam dwie babeczki z Ukrainy. Zanim je poznałam, jak zwykle sparaliżowało mnie, że na pewno nic nie zrozumiem. Co prawda, mam wśród znajomych Ukraińców, ale oni mówią po polsku, w tym jedna lepiej ode mnie.
- Two beer please! I love you, I don't speak English....
Wracając do koleżanek z Ukrainy i spotkania na szczycie. Ostatecznie rozmowy toczyły się w trzech językach, polskim, angielskim i ukraińskim. Bardzo ciekawe doświadczenie, zwłaszcza, że w tym chaosie była metoda i dogadaliśmy się bez trudu.
Potem wzięłam je do mnie do domu na nocowanie i tu tym bardziej ani one ani ja nie miałyśmy problemu. One mówiły po swojemu i ja także. Jak czegoś nie rozumiałyśmy, to się dopytywałyśmy.
Jestem z siebie bardzo zadowolona, bo moja blokada językowa znikła. Puchnę z dumy

Komentarze
Prześlij komentarz