Opowiadanie - Świadek koronny - odc.4
Alice wstała o 6 00 i zrobiła Paulowi śniadanie
i ponownie wróciła do łóżka. Za to jej "mąż" wstał i klnąc pod nosem,
szykował się do pracy. Zjadł przygotowane dla niego jedzenie i przeczytał
liścik.
"Dobrego dnia." Zmiął papier w kulkę i ze złością wrzucił do kosza na śmieci.
Zaklął pod nosem i burknął, coś o tym, jak on sobie wyobraża dobry dzień i że na pewno nie jest to praca w tartaku.
Ona natomiast wstała około 10 00 i pierwsze co zrobiła, to napisała do Jacka sms z prośbą o pianino.
Potem nieśpiesznie zjadła śniadanie, przeczytała kawałek miejscowej gazety i potem wybrała się do pracy.
Dzień wcześniej uporządkowała salę, więc dzisiaj mogła zająć się planowaniem zajęć, strojeniem gitar oraz ćwiczeniom gry na pianinie. W trakcie tego zajęcia odkryła, że dom kultury praktycznie nie posiada kartek z nutami, więc musiała je sobie wydrukować. I tak jej zleciał czas do 15 00, wtedy przyszedł pierwszy uczeń.
- Raz kozie śmierć - powiedziała pod nosem i uśmiechnęła do chłopca.
- Nienawidzę tej pracy – burknął Paul do Jacka, kiedy usiedli na przerwie śniadaniowej – nie mieliście innego pomysłu?
"Dobrego dnia." Zmiął papier w kulkę i ze złością wrzucił do kosza na śmieci.
Zaklął pod nosem i burknął, coś o tym, jak on sobie wyobraża dobry dzień i że na pewno nie jest to praca w tartaku.
Ona natomiast wstała około 10 00 i pierwsze co zrobiła, to napisała do Jacka sms z prośbą o pianino.
Potem nieśpiesznie zjadła śniadanie, przeczytała kawałek miejscowej gazety i potem wybrała się do pracy.
Dzień wcześniej uporządkowała salę, więc dzisiaj mogła zająć się planowaniem zajęć, strojeniem gitar oraz ćwiczeniom gry na pianinie. W trakcie tego zajęcia odkryła, że dom kultury praktycznie nie posiada kartek z nutami, więc musiała je sobie wydrukować. I tak jej zleciał czas do 15 00, wtedy przyszedł pierwszy uczeń.
- Raz kozie śmierć - powiedziała pod nosem i uśmiechnęła do chłopca.
- Nienawidzę tej pracy – burknął Paul do Jacka, kiedy usiedli na przerwie śniadaniowej – nie mieliście innego pomysłu?
- Mieliśmy. Mogłeś zostać urzędnikiem w małej
firmie ubezpieczeniowej – powiedział policjant i zaśmiał się widząc minę
swojego podopiecznego – sam widzisz, że dobrze wybraliśmy. Poza tym, tutaj
można nieźle zarobić. A ty jesteś przyzwyczajony do posiadania pieniędzy.
- Nie oczekuj, że będę ci dziękować – burknął
Paul – taka kasa, to dla mnie żadna kasa.
- Ale tutaj, to spora kasa. Poza tym, na co
chcesz tu wydawać pieniądze? Kilka barów, stacja benzynowa, jedno kino i dwie
trzy kawiarnie. Nie poszalejesz.
- Przestudiowałem mapę – przyznał się –
kilkadziesiąt kilometrów stąd jest spore miasto. Myślę, że się wybiorę.
Jack pokręcił głową i wstał.
- Mam dla ciebie złą wiadomość. Możesz to
zrobić tylko ze mną albo wcale.
Paul zacisnął pięści i znowu zaklął pod nosem.
- Nie ciskaj się tak – upomniał go Jack –
jesteś przestępcą, nie myśl sobie, że ci ufam.
Mężczyzna nic nie odpowiedział, bo policjant
miał rację. Nie mógł mu ufać, zwłaszcza, że gdzieś z tyłu głowy chodziła mu
ucieczka z tego miejsca.
Jack zerknął do telefonu.
- O Alice, chce mieć pianino,
jak widzisz ona już się zaaklimatyzowała, a ty?
- Mam to w dupie.
- Współczuje jej – mruknął
Jack.
- Co powiedziałeś?
- Powiedziałem, że jej
współczuję. Gdybym mógł, to bym jej doradził porzucenie ciebie raz na zawsze.
Paul wstał i zacisnął pięści.
- Gdybym mógł, to bym w życiu
nawet na nią nie spojrzał. Nie jest w moim typie.
- A ty tylko o jednym –
westchnął Jack i odszedł.
- O co ci chodzi? Co? – Paul
szedł za nim – ty przynajmniej wrócisz do żony. A ja? Co ja mam powiedzieć?
- Przecież nikt ci nie
zakazuje zdobycia własnej „żony”. Z tym, że ty byś chciał mieć wszystko
natychmiast i bez wysiłku. Współczuję jej. Zasługuje na porządnego mężczyznę, a
tymczasem dostała, ciebie.
Paul miał ochotę strzelić go
w szczękę. Jeszcze nikt go tak nie obrażał, jak ten policjant. Zamiast tego
warknął.
- Zapamiętam to sobie.
- I dobrze – zaśmiał się Jack
– i wykorzystaj to po to, żeby się zmienić i zasłużyć na jej i mój szacunek.
- Chętnie dałbym ci w gębę –
warknął Paul.
- W tym jesteś dobry, gorzej
z myśleniem – Jack pożałował tych słów. Nie powinien zniżać się do poziomu tego
faceta, ale ten tak go drażnił, że nie mógł się powstrzymać. Tylko on biedny,
tylko on poszkodowany. Zamiast być wdzięcznym za wolność, to jeszcze narzekał,
jakby się znalazł w dwugwiazdkowym hotelu, a oczekiwał obsługi na pięć
gwiazdek. A przecież powinien za swoje czyny siedzieć i gnić w więzieniu.
Paul nie musiał słyszeć jego
myśli, Jack miał je wypisane na twarzy.
- Ochłoń panie policjancie,
bo zaraz wyjdzie na to, że jednak nie jesteś tak nieskazitelny, za jakiego
chcesz uchodzić – zadrwił, odwrócił się na pięcie i odszedł do swoich
obowiązków.
Jak się później okazało,
odkrycie przez mężczyzn wszystkich kart oczyściło atmosferę i więcej już do
tego nie wracali. Nadal nie pałali do siebie sympatią, ale nauczyli się nie
drażnić i nie prowadzić słownych przepychanek, chyba że dotyczyły Alice. Tutaj
Jack dbał, jak mógł, żeby Paul nie narobił głupot.
Rozdział III
Jack
usiadł na ganku obok Alice i zapytał.
-
Minęło kilka tygodni odkąd was opuściłem, czy wszystko w porządku?
-
Nie jest źle – odparła Alice i popatrzyła w stronę Paula, który walczył
kosiarką z rachitycznym trawnikiem.
-
A co jest źle?
-
Wszystko – zaśmiała się nerwowo.
-
Naprzykrza ci się?
-
Nie, dał sobie spokój. Milczy i łypie na mnie złym okiem, ale zjada wszystko,
co mu przygotuję.
-
W ogóle nie rozmawiacie?
-
Czasami wymienimy kilka zdań, ale… - przerwała – to moja wina…
-
Co jest twoją winą?
-
To, że tak jest.
-
Alice, jestem facetem, mów konkretniej, bo ja nie umiem się domyśleć tego, co
masz na myśli.
Kobieta
zaśmiała się.
-
Chodzi o to, że on mnie przerasta. Ja jestem spokojną dziewczyną. Miałam
normalny dom, rodzinę, przyjaciół. Wszyscy przeciętni, jak zupa pomidorowa.
Największe emocje, jakich doświadczałam, to stres przed egzaminami lub przed
pierwszą pracą. Ale to normalne.
-
Mogę ci przerwać i zadać pytanie?
-
Oczywiście.
-
Czy ty miałaś wcześniej chłopaka?
Spojrzała
na niego zdziwiona.
-
A dlaczego miałabym go nie mieć?
-
Bo zachowujesz się tak, jakbyś po raz pierwszy miała do czynienia z mężczyzną.
Kobieta
przewróciła oczami.
-
Miałam chłopaka, nawet dwóch. Jednego w średniej szkole, ale tylko przez pół
roku, potem jakoś się to rozeszło. Potem podkochiwałam się w kilku i nawet
bywałam na randkach. Na studiach związałam się na kilka lat z kolegą z roku,
ale on poznał inną i rozstaliśmy się z wielkim hukiem. Dokładnie mówiąc,
huknęłam go torebką w głowę. I rzeczywiście od dwóch lat z nikim się nie
umawiałam, ale w tym przypadku, to nie o to chodzi.
-
A o co?
-
O to, że on jest z innego świata niż ja. Jest przestępcą, na własne oczy
widziałam, jak strzelał do ludzi, nie mam pewności, czy nie zrobi mi krzywdy.
Jack
zrozumiał.
-
Masz rację, nie masz tej pewności, ale pamiętam też, jak zeznawałaś, że on cię
uchronił od postrzału.
-
No tak.
-
Czyli nie ma na celu krzywdzenia kobiet.
-
Tego nie wiem. Wiem natomiast, że chodzi co raz bardziej sfrustrowany, bo nigdy
nie miał w swoim otoczeniu kobiet, które by mu powiedziały nie, na tak wiele
rzeczy.
Jack
popatrzył na nią i zastanowił się, co ma jej odpowiedzieć. Zamiast odpowiedzi,
zapytał.
-
A czy ty nie możesz pójść mu trochę na rękę. W świetle prawa jesteście… – nie
dokończył myśli, bo Alice zrobiła oburzoną minę- cofam to. Jestem facetem, ja
inaczej podchodzę do tych spraw, chociaż nadal nie rozumiem, czemu nie dasz mu się
zdobyć. Przecież nie jest taki zły, chyba…
Alice
pokręciła z niedowierzaniem głową i wstała.
-
Faceci – syknęła – ten mnie zdobędzie, kto się ze mną ożeni. Po ślubie i nic
przed ślubem, czy to jasne?
Weszła
do środka i zatrzasnęła drzwi.
Jack
zobaczył, że Paul stoi oparty o kosiarkę i śmieje się do łez.
-
Co cię tak bawi?
-
Teraz widzisz z kim ja mieszkam. Mam pod dachem dziewicę marzącą o księciu na
białym koniu, który zdobędzie dla niej niezdobyte, a potem się z nią ożeni i
dopiero wtedy dostanie to, na co zasłużył…, albo i nie.
-
No to wskakuj na konia i bierz się do roboty – wytknął mu Jack – ja oficjalnie
wycofuję się z roli mediatora waszego mediatora. Oboje jesteście siebie warci. Uparci,
jak osły.
-
Ani mi się śni – odparł Paul – postanowiłem poszukać sobie kogoś łatwiejszego w
obsłudze.
-
Uważaj, to mała miejscowość. Plotki rozchodzą się lotem błyskawicy – ostrzegł
go Jack.
-
Spokojnie, znam się na dyskrecji.
Alice,
która stała zaraz za drzwiami poczuła się koszmarnie. Chociaż wiedziała, że
będzie zdradzana, ponieważ sama nie może dać temu człowiekowi to, czego by
chciał, ale jednak łudziła się jakąś nadzieją, że to się jakoś ułoży.
Ale
jak niby miałoby się to ułożyć, skoro byli małżeństwem na niby. Poza tym miała
nadzieję, że niedługo to wszystko się skończy i wróci do domu.
Tupnęła
nogą.
Skoro
ona mogła wytrzymać, to czemu on nie mógł? Dlaczego on nie mógł? Dlaczego
będzie sobie szukał innej?
Znała
odpowiedzi. Dlatego, że ona go nie chciała, że się nie starała, że od samego
początku zamknęła przed nim nie tylko drzwi sypialni….
Dlatego,
że oboje pochodzili z różnych środowisk, gdzie jemu było łatwo i beztrosko, a
ona miała zasady i ramy.
Wydęła
wargi i prychnęła.
A
tak w ogóle, to czemu się tym przejmowała? Przecież nic mu nie przysięgała. Nie
była jego żoną, jedynie współlokatorką. To czemu i tak ją to bolało? Bolało, bo
wiedziała, że może z nim utkwić do końca życia i że naprawdę starała się wejść
w rolę żony. Przynajmniej w tych sferach, w których mogła nią być. Dbała o jego
dietę, sprzątała, prasowała, jeździła na zakupy, kupowała jego ulubione gazety,
nie przeszkadzała, jak odpoczywał po ciężkiej pracy, słowem miał perfekcyjną
panią domu, tylko, że żona to ktoś więcej niż gosposia…, a tej bliskości,
której oczekiwał nie mogła mu dać…
Powlokła
się do swojego pokoju i rzuciła się na łóżko, było jej ciężko na sercu.
-
Co ja mam robić? – pytała samą siebie.
Paul
stanął pod jej drzwiami i nasłuchiwał. Dziewczyna płakała. Był pewien, że
słyszała jego rozmowę z Jackiem. Nawet jemu zrobiło się głupio. A potem zezłościł
się i uderzył pięścią w drzwi. Krzyknął.
-
Gdybyś mnie chciała, nie oglądałbym się za innymi!
Alice
poskoczyła przestraszona jego nagłym wybuchem. Skuliła się na łóżku i
wymamrotała w poduszkę.
-
Gdybyś mnie nie straszył, może bym się zachowywała inaczej.
Ale
on tego nie słyszał, odszedł od jej drzwi i poszedł opłukać się z trawy.
Alice
spojrzała na zegarek i poderwała się z łóżka, była 20 00 i był to najwyższy
czas, żeby zrobić mu kolację.
Cicho
zeszła na dół i zaczęła krzątać się po kuchni. Co i raz pociągała nosem.
-
Tylko mi nie zasmarkaj jajek – burknął i wszedł do pomieszczenia.
Nie
lubiła, kiedy on tam był. Kuchnia była mała i miała wrażenie, że on zabiera jej
całą przestrzeń i powietrze. Jak zwykle zdusiła myśl o ucieczce i pozostała
przy kuchni.
-
No i czego się napinasz – warknął – nie zjem cię.
To
spowodowało, że spięła się jeszcze bardziej. Wyszedł klnąc pod nosem. Usłyszała
tylko, jak burczał.
-
A potem się dziwi, że szukam innej. Robi wszystko, żeby mi siebie obrzydzić,
wszystko!
Trzasnęły
drzwi wejściowe, a potem usłyszała, jak odjeżdża samochodem.
Usiadła
na stołku i odetchnęła.
-
I co ja mam robić?
Rano
Paul, jak zwykle zastał śniadanie na stole i kolejną karteczkę, na której było
napisane:
„Poproś
Jacka, żeby zadzwonił do Polski i nas rozdzielił. Z tego nic nie wyjdzie.”
Zmiął
kartkę i rzucił do kosza. Wziął z parapetu drugą i napisał:
„Jeśli
jest ci tak źle, to sama go o to poproś.”
Alice
przeczytała to i westchnęła.
-
Obojgu nam źle, dlaczego więc nie chce tego od razu załatwić?
-
Gdybym się nie wycofał z mediacji, zapytałbym się, czemu jesteś taki wściekły –
powiedział Jack w czasie przerwy śniadaniowej.
-
Ona chce rozwodu – oznajmił Paul, a policjant z wrażenia wylał kawę na podłogę.
-
Czego chce?
-
Rozwodu.
-
A ty?
-
A ja mam poczucie porażki. Z resztą mam tak od samego początku. Ta kobieta umie
wbić faceta w poczucie winy, doprowadzić do tego, że czuję się jak osioł, jak
krętacz. A nawet jak zdrajca, mimo, że jeszcze nic nie zrobiłem. Nawet nie mam
żadnej na oku, ale już czuję się tak, jakbym to zrobił.
-
Czyli ty nie chcesz rozwodu? – dopytywał Jack.
-
Ja? Ja nie chcę rozwodu. A wiesz dlaczego? Nie dlatego, że ją kocham, tego, to
ja nawet nie umiem, ale dlatego, że pojechała mi po ambicji. Rzuciła mi
wyzwanie w twarz. I wiesz co? Nie chcę przegrać tego pojedynku. Nie będzie mi
tu baba mówiła, nie!
-
Ale liczysz się z porażką?
-
Jeśli mam przegrać, to na moich warunkach – burczał.
Jack
widział, że mężczyzna jest nabuzowany, jakby był na sterydach, więc starał się
go jakoś ułagodzić.
-
Wiesz, że nie możesz jej tknąć.
-
Sama zaczęła, więc niech się ma na baczności – warczał – cholerna dziewica. Nie
będę się z nią obchodził, jak z jajkiem.
-
Paul. Uspokój się – poradził Jack – tym sposobem nie uda ci się jej zdobyć.
Raczej ją tak nastraszysz, że ucieknie gdzie pieprz rośnie.
Mężczyzna
odetchnął kilka razy i powiedział.
-
Muszę przyznać, że żadna z kobiet nie podniosła mi tak ciśnienia, jak ona.
-
Bo nigdy nie spotkałeś kobiety z zasadami.
-
Chrzanię jej zasady.
-
Nie możesz, bo to jej mur obronny.
-
Nie musi się przede mną bronić.
-
Według niej musi. Zapomniałeś chłopie o jednym.
-
O czym?
-
O tym, że ty zawsze miałeś świat u swoich stóp, że czerpałeś z niego garściami.
Nie bałeś się nikogo i niczego. Nawet jako świadek koronny. Jestem przekonany,
że poszedłeś na to, nie ze strachu, a z wygody. Ona nie. Dla niej jesteś
gangsterem. Do tego wielkim, jak King Kong. Niebezpiecznym człowiekiem, z
którym musi mieszkać. Dziwisz się, że się napina, że przed tobą ucieka? To
przed takimi, jak ty była zapewne przestrzegana. Jeśli chcesz ją zdobyć,
musisz jej pokazać inną twarz.
-
Mam nagle stać się czuły i romantyczny? – parsknął Paul.
-
Nie wiem. Nie jestem specem od sercowych spraw, ale wiem, że moja żona jest do
niej podobna.
-
Nie mów mi, że przeleciałeś ją dopiero po ślubie.
-
Owszem, tak było – przyznał Jack i ku zdumieniu Paula, w ogóle nie było
facetowi głupio – ja też jestem mężczyzną z zasadami. A jedna z nich brzmiała,
skoro kocham i chcę z nią być do końca życia, to poczekam.
-
Ale ja jej nie kocham! – wybuchnął Paul.
-
Wiem, ale bardzo możliwe, że spędzisz z nią resztę życia. Może warto jest
poświęcić się przez kilka miesięcy, żeby mieć spokój na lata – Jack poklepał
Paula po ramieniu i dodał – wracajmy do pracy.
kolejny odcinek 16 września
Komentarze
Prześlij komentarz