Opowiadanie - Świadek koronny - odc.5
Po
południu, jak tylko czerwony pick up wjechał na podwórko, Alice od razu
przedstawiła swoją prośbę Jackowi. Jakież było jej zdziwienie, kiedy usłyszała.
-
Nie ma mowy. Twój mąż się na to nie zgadza.
Spojrzała
na Paula ze zgrozą, a ten przytaknął.
-
Swoim wyznaniem tylko mnie zachęciłaś do tego, żebym tym bardziej był twoim
mężem.
-
Ale dlaczego? Przecież ja ci się nawet nie podobam – wykrzyknęła załamana.
-
Już mi się podobasz, bo przytyłaś z pięć kilo i zaczęłaś wyglądać, jak kobieta
– mówił Paul ze spokojem.
Alice
zwróciła się do policjanta.
-
Jack, dlaczego? Przecież powiedzieliście, że jak coś pójdzie nie tak, to nas
rozdzielicie.
Mężczyzna
odpowiedział.
-
Po pierwsze, nic się na razie nie dzieje, oprócz tego, że się kłócicie, a po
drugie, nawet jeśli miałaby być jakaś zmiana, to dopiero, kiedy ja stąd wyjadę
i zdam raport. Także, macie jeszcze kilka miesięcy na dotarcie się. I kończąc
definitywnie ten temat. Po raz ostatni się w to zaangażowałem. Może w końcu
zaczniecie sobie jakoś radzić? Ja mam was dość, tak jak mówiłem wczoraj, jesteście
siebie warci. Wsiadł do samochodu i odjechał.
Rozdział IV
Zostali
sami na podwórku i Alice uświadomiła sobie, że Paul jest na nią wściekły.
Instynkt samozachowawczy kazał jej pozostać w miejscu i nic nie mówić. Chociaż
była pewna, że jeśli on zrobi w jej stronę jakiś gest, to ona zacznie krzyczeć
i uciekać. A potem…, wolała nie myśleć, co będzie potem.
-
Nie jestem pierwszym lepszym kolesiem, którego możesz spławić – powiedział
cicho – nawet jeśli nie wierzysz w prawdziwość naszego małżeństwa, to pamiętaj,
że oboje świadomie zgodziliśmy się na taką rolę. I ja nie chcę tego kończyć,
nie przegram tej batalii. Nie z tobą. Pogódź się z tym.
Przeszedł
obok niej, wsiadł do samochodu i odjechał.
Po
kilometrze zatrzymał się i wysiadł na zewnątrz. Zrobił kilka kroków w jedną i w
drugą stronę. Nie wiedział, co robić. Do Jacka nie mógł pojechać, bo ten jasno
dał im do zrozumienia, gdzie ma ich sprawy. Do miasta też nie za bardzo,
ponieważ był tak wściekły, że jakby zaczął pić, to mogłoby się to źle dla niego
i dla Alice skończyć. Wrócić do domu na razie nie mógł, ponieważ nie był
pewien, czy nie zrobi czegoś głupiego. Stanęło na tym, że podjechał do
spożywczego, kupił dwie butelki piwa i wrócił w pobliże domu. Stanął na
poboczu, usiadł na masce i otworzył piwo.
-
Za nas – uniósł butelkę w stronę domu i pociągnął spory łyk.
Zaczął
zastanawiać się nad tym, co mu powiedział policjant, że dla Alice jest po
prostu bandziorem i że ona nie widzi w nim człowieka, mężczyzny.
-
Tego nie powiedział – przyznał sam przed sobą Paul – ale tak pewnie jest.
Obawiał
się, że w tym wypadku, dawanie kwiatków i zabranie na kolację do restauracji
nie wystarczy. To nie zmieni jej zdania o nim i o tym kim jest?
„To
perfekcjonistka. W jej oczach będzie musiał być nieskazitelny i czysty, jak
łza. Tak jak jej perfekcyjne dania, porządek w domu, a nawet zachowanie.
Nieskazitelne i bez wad…i bez życia” – dodał gorzko.
Kiedy
wrócił do domu, ona była już u siebie. Nawet nie podszedł do drzwi, nie miał
siły na kolejną batalię.
Następnego
dnia w pracy, Alice zauważyła, że koleżanki dziwnie się na nią patrzą.
Siedziały
przy stoliku w pokoju dla personelu i cicho o niej rozprawiały.
Poszła
do łazienki i nie zauważyła niczego, co mogłoby spowodować to nagłe
zainteresowanie jej osobą. Dlatego po prostu podeszła do nich i zapytała:
-
O co wam chodzi?
Te
lekko się spłoszyły.
-
Gapicie się na mnie i coś tam szepczecie pod nosem.
Jedna
z kobiet, młoda blondynka zapytała.
-
Czy u ciebie wszystko w porządku?
-
Tak? A czemu pytacie?
-
No bo… - przerwała jedna, za to podchwyciła druga, babka około
pięćdziesięcioletnia, z rudą grzywą i zbyt mocno umalowanymi ustami.
-
Mój Bob ma sklep spożywczy i wczoraj wpadł tam twój mąż. Był wściekły.
Alice
wiedziała, że był wściekły, ale nie miała zamiaru wyjawiać tym babkom,
dlaczego.
-
Coś zrobił? Rozbił coś? Uderzył kogoś? – dopytywała.
-
Nie. Kupił dwa piwa i wyszedł. Nie wiedziałaś?
-
Nie – przyznała.
-
Czy ty nas aby nie oszukujesz?
-
O co wam chodzi?
-
Nie jesteś dziś w najlepszej formie, masz podpuchnięte oczy… - powiedziała
blondynka.
Alice
przewróciła oczami.
-
Jeżeli chodzi o przemoc, to darujcie sobie, Paul nie jest wobec mnie agresywny.
A że był wściekły? No cóż, w waszych małżeństwach nie dochodzi do różnicy zdań?
Kobiety
pokiwały głowami ze zrozumieniem, ale ruda jeszcze dodała.
-
Tylko, że żadna z nas nie ma za męża prawie dwumetrowego siłacza.
Alice
nagle się zdenerwowała.
-
A co to ma do rzeczy? Że jak facet jest duży i silny, to musi od razu znaczyć,
że tłucze swoją żonę? Nie tknąłby mnie nawet palcem.
-
A co mamy sobie innego myśleć – powiedziała blondynka – nie bywasz z nim w
mieście, nigdzie nie chodzicie razem. To wygląda tak, jakby trzymał cię na
krótkiej smyczy.
-
A nie przyszło wam do głowy, że może ja nie chcę wychodzić do baru?
-
To nie o to chodzi. Chłopaki z tartaku mówią, że on bardzo szybko wpada w
złość, że gdyby nie Jack, to nie wiedzą, czy by im nie przywalił.
- Na
nich się złości?
-
Tego nie wiemy, ale często po rozmowie z Jackiem ten twój Paul jest tak nabuzowany,
że bez kija nie podchodź.
-
Paul jest wybuchowy i rzeczywiście szybko wpada w złość, ale nikogo z tego
powodu nie bije. Znam go i wiem, że nie wpada w ślepą furię, on doskonale wie,
co robi. Nawet wczoraj, wyszedł ochłonąć.
Kobiety
nagle zamarły i wpatrywały się w coś za plecami Alice. Ta jednak była zbyt
wściekła, żeby na to zwrócić uwagę.
-
W czym problem?- usłyszała głos Paula.
Odwróciła
się szybko w jego stronę i zapytała:
-
Co ty tu robisz?
-
Przyjechaliśmy na chwilę do miasta po sprzęt – powiedział i wszedł do środka.
Kobiety jeszcze bardziej zesztywniały – pomyślałem, że cię odwiedzę i nie
spodziewałem się, że po tym, co było wczoraj, będziesz mnie bronić, jak lwica.
Zaśmiał
się.
-
Nie lubię, kiedy ktoś szuka sensacji, gdzie jej nie ma – odparła.
Paul
podszedł do niej, a ona tylko siłą woli powstrzymała się od tego, żeby nie
odskoczyć. Jak nic, te plotkary by to zauważyły i uznały, że jednak ma z nim
problem. A przecież byli przykładnym i udanym małżeństwem. Mężczyzna zdawał
sobie sprawę, że nie może przegiąć, więc pocałował Alice w czoło i powiedział.
-
Dziękuję.
To
było dla niej zaskoczeniem, nie była w stanie nic mu odpowiedzieć, jedynie
skinęła głową, na znak, że przyjęła podziękowania. Paul objął ją za ramię i
zwrócił się do kobiet.
-
Drogie panie, kocham Alice i każdego dnia nie mogę się nadziwić, że wybrała
sobie mnie za męża. Ponieważ rzeczywiście, jestem wybuchowy, uparty i w sporze
nie umiem ustępować. Ale ona wie, jak zmiękczyć moje serce, dlatego trzymam się
jej i nie puszczę.
Rudą
odetkało.
-
Ale mógłbyś ją chociaż za wczoraj przeprosić.
Alice
spojrzała na nią zdumiona, a potem wydukała.
-
A z jakiej racji?
-
Płakałaś, nie wyglądasz najlepiej… - dodała blondynka.
Alice
parsknęła niewesołym śmiechem.
-
Ale to była moja wina. To ja powinnam go przeprosić.
Kobiety
po raz kolejny zamarły ze zdumienia, ale i Paul zastygł w oczekiwaniu, na to co
dalej. Alice wspięła się na palce i pocałowała go w policzek.
-
Przepraszam, już więcej nie będę podejmować ważnych decyzji bez ciebie. Mam
nauczkę i wiem, że najpierw powinniśmy wszystko przedyskutować, a potem –
wzruszyła ramionami – sam wiesz, co…
Paul
przytaknął i mocniej ją ścisnął ramieniem.
- Przeprosiny
przyjęte – po czym dodał – masz dwadzieścia dolców? Nie wziąłem portfela.
Alice
wyciągnęła z torebki banknoty.
-
Proszę.
-
To lecę – pocałował ją w policzek – do widzenia paniom.
I
wyszedł.
Alice
powiedziała do kobiet.
-
Czy teraz już dacie mi spokój?
-
Przepraszamy za wścibstwo – odrzekła ruda – ale to z troski.
-
Wiem, dlatego się na was nie pogniewam – odparła Alice i wyszła.
Musiała
zrobić to jak najszybciej, bo inaczej bała się, że zacznie wrzeszczeć. Schroniła
się w swojej sali, gdzie usiadła przy pianinie i już miała zamiar wyżyć się na
klawiszach, ale zrezygnowała.
-
Jestem kłamczuchą – powiedziała do siebie – i nie jest mi z tym dobrze.
Do
tej pory z nikim nie rozmawiała o mężu i ich życiu. Załatwiali to we trójkę i
wystarczyło. Ale w końcu musiał nadejść ten dzień, kiedy nowi znajomi po prostu
zaczną się nimi interesować, badać, a może i chcieć się zaprzyjaźnić.
Musiała
z Paulem porozmawiać, a to nie będzie łatwe. Nie umiała z nim rozmawiać i miała
wrażenie, że on wszystko, co ona powie traktuje jako atak. Z resztą ona nie
była lepsza, wciąż się przed nim broniła.
-
Wstyd przyznać, ale ta kłamliwa wymiana zdań była naszą pierwszą spokojną
rozmową.
kolejny odcinek 21 września
Komentarze
Prześlij komentarz