Naval – Przetrwać Belize
Mój tata dostał kiedyś na urodziny książę, o tytule, który macie w tytule.
Wiadomo,
mój tata kocha wojsko i wszystko, co jest z nim związane, więc na pewno lektura
przypadła mu do gustu.
Facet,
który ją napisał, służył w GROM-ie i opowiada o tym, jak był na
kilkutygodniowym szkoleniu w Belize. Gdyby, ktoś chciał sobie poczytać o tym
miejscu, to proszę, daję link do wikipedii: https://pl.wikipedia.org/wiki/Belize
A
czy mnie lektura przypadła do gustu?
Myślę,
że tak.
Powiem
Wam szczerze, że sama bym się chętnie wybrała na taki survival, ale nie dziś.
Może, gdybym miała 20 lat mniej, zdrowsze kolana, mało alergii i nie miałabym
wstrętu do spania pod namiotem, to pewnie bym się wybrała.
Z
drugiej strony, wybrałabym się i dziś. Zaraz, teraz. Bo rzeczywiście autor
potrafi wprowadzić człowieka w świat przygody. Męczyłam się z nim, taplałam w
błocie, opędzałam od robaków i mokłam w deszczu. Po plecach przechodził mi
dreszcz emocji i myślałam: kurcze, też tak chcę. Bo ja lubię się porządnie i
fizycznie zmęczyć. Ale tylko kiedy chcę, a nie kiedy muszę. Ot, taki przywilej
wieku. :)
Powiem
Wam znowu szczerze, że był kiedyś taki moment w moim życiu, że chciałam iść do
wojska i to do desantu. Ale na szczęście ochłonęłam i poszłam w inną stronę.
Właściwą, spełnioną, ale równie zaskakującą, jak kariera w wojsku. Dlaczego
piszę na szczęście? Nie dlatego, że mam coś do żołnierzy, ale dlatego, że ja
mam lęk wysokości. Wyobrażacie sobie, żebym skakała na spadochronie? O w życiu. Byłabym jedynym naziemnym desantowcem w
Polsce.
Sama
książka jest napisana stylem mającym przestraszyć czytelnika trudami przeżycia
w dżungli podzwrotnikowej. W samym opisie na okładce, czy w księgarniach są
takie zwroty, typu: W tym miejscu, wszystko chce cię zabić. Pot, łzy i dzika
dżungla, która nie zna litości.
Mnie
osobiście taki ton nie odpowiada, ale to jest chyba lektura bardziej dla
chłopaków, a oni lubią takie wyzwania.
Nie
twierdzę, że w tej dżungli było lekko. Bo razem z autorem zmęczyłam się
okrutnie, ślizgając się po błocie, czatując w krzakach na wroga czy szukając
wody. Takie szkolenie, to nie kaszka z mleczkiem. Ale ton zachęcający nas do
przeczytania tej książki mnie osobiście nie pasuje.
Czy
warto przeczytać tę książkę? Jeśli ktoś lubi takie klimaty, to tak, a jeśli
nie, to myślę, że nie przypadnie mu ona do gustu.
Komentarze
Prześlij komentarz