Panowie podobają mi się z daleka

 


Taka prawda.

Lubię mężczyzn, lubię z nimi przebywać, rozmawiać, śmiać się. Jako była chłopczyca większość młodości spędziłam jako kumpel z moimi kumplami. Ganiałam się z nimi po podwórku, grałam w kosza, spędzałam długie godziny na rozmowach i wymianie myśli oraz wizji światopoglądowych. Potem, jak dorosłam, było różnie, raz podobał mi się łysy a raz długowłosy, raz wysportowany raz… jeszcze bardziej wysportowany.  A najczęściej podobało mi się dwóch chłopaków na raz. Ciekawe, prawda?  Po jakimś czasie po prostu mi się podobali, ale nie wchodziłam z nimi w dłuższe relacje i tak to trwa do dzisiaj. Czy żałuję? Sentymentalnie i pragnieniowo pewnie tak, ale życiowo? Nie, bo jak wiadomo, mnie się w życiu nie nudzi i nie mam czasu na wzdychanie do księżyca. No dobrze, kilka razy próbowałam, ale jakoś nic z tego nie wychodziło.

A dzisiaj?

Lubię mężczyzn, bardzo ich lubię, ale na odległość.

Z zaciekawieniem na nich patrzę, studiuję ich zachowanie, sposób bycia, reakcje na jakieś wydarzenie, a potem to sobie w spokoju analizuję. Niezmiennie zadziwia mnie, jak są inni od kobiet, jak mają inne spojrzenie na te same rzeczy. A wręcz czasami mam wrażenie, że mówimy innymi językami. Podziwiam ich waleczność. Wiadomo dzisiaj nie ogniem i mieczem, ale weźmy przeciętnego kierowcę, przecież to rycerz pełną gębą. A że trochę wiem o rycerzach, to zapewniam Was, że ci na koniach byli podobni. Tylko darli się do przeciwników na polu bitwy:  Mój drogi podjedź bliżej, a utnę ci nogi.

A przed telewizorami? Ho ho, podbijają świat jednym ruchem ręki i mają receptę na wszystko, za to oponentów miażdżą doskonałymi argumentami. Oczywiście jeśli ci nie słyszą. Ale, żeby nie było, że jestem tylko sarkastyczna, to naprawdę panowie są waleczni. Mam szczęście widzieć wspaniałych mężów i ojców, którzy dbają o rodziny, o ich byt, o wychowanie dzieci. Którzy potrafią wziąć sprawy w swoje ręce i którzy załatwiają trudne sprawy. Nie, żeby kobieta tego nie potrafiła. Potrafi, przecież sama codziennie muszę  brać sprawy w swoje ręce, więc wiem o czym mówię.  Ale ja tu piszę pochwałę mężczyznom.

Z tym, że osobiście wolę ich podziwiać na odległość.

Przez to, że jestem niezależna trudno by mi było wytrzymać z kimś, kto by chciał sterować łódką mojego życia. Z drugiej strony, ja nie chciałbym sterować jego łódką, taka fucha też mi nie pasuje, więc musielibyśmy mieć dwie. A to byłoby bez sensu.

A kiedy pada propozycja spotkania na kawę, dla mnie brzmi ona jak wyrok na moją wolność i swobodę.  Ciekawe czemu tak nie mam, kiedy ktoś z rodziny czy przyjaciół proponuje mi wypad w miasto albo narzuca mi plany działania. No  dobra, będę szczera, nie łatwo mi jest coś narzucić. Ale jak zapewniła mnie koleżanka, to że jednak po analizie jestem w stanie zmienić zdanie.

Być może tak kawa nie jest dla mnie na tyle interesująca, żebym chciała skorzystać?

Wolę patrzeć z daleka, jak prężą muskuły, pokazują swoje zainteresowania, robią różne dziwne rzeczy, żeby się kobiecie przypodobać, niż poznać ich bliżej.

Napinam się cała i czuję wewnętrzny opór i czuję, że zabierana jest mi przestrzeń. Pewnie to też kwestia wieku i przyzwyczajenia do chodzenia własnymi drogami, ale żeby kawa była ponad moje siły? Może dlatego, że nie piję kawy?

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Studniówka