Język polski nie jest łatwy …
…dla obcokrajowców i nie tylko.
My, Polacy też mamy z nim problem.
Już kiedyś dawno temu pisałam o Steffenie
Möllerze, aktorze i satyryku, który pokochał
nasz kraj i nasz język. Pisał, jak na zajęciach z polskiego lektor
powiedział:
- Myślicie, że już umiecie polski?
Potraficie powiedzieć dzień dobry i do widzenia?
Pewnie wszyscy wtedy kiwali głowami, a on
na to:
- To teraz powiedzcie słowo gwóźdź.
A jak przez to przebrnęli, dodał:
- A teraz dżdżownica.
Tak, nasz język jest piękny.
Już za sam fakt istnienia takiego słowa, jak
dżdżownica,
Pewnie dlatego, że wychodzi z ziemi kiedy
dżdży:)
Dżdżownica podczas dżdżu wychodzi z ziemi
i natyka się na gwóźdź, który dżdżystym rankiem zgubiła przez przypadek gżegżółka
mieszkająca w Dzierżążni.
Kiedyś miałam taki pomysł, a raczej myśl, że
fajnie by było zrobić obcokrajowcom wycieczkę po miejscowościach posiadających
trudne do wymówienia nazwy.
- Witajcie w Trzcianie, a oto Dzierżenin, a co powiecie na Żyrardów.
Ale nie tylko obcokrajowcy mają problem z
naszym językiem, my sami często nie umiemy sobie z nim poradzić.
Pominę takie słowa jak, włanczać i przyszłem ,
ale na przykład niektórzy mówią japko lub kołudra albo bogosławiona. Za to ja
mam wieczny problem z wyrazami takimi, jak: zwrotka, wciąż mówię wzrotka i
wzrok, wypada mi często zwrok.
A takie słowa, jak – lojalność? Ile
razy zdarza się nam powiedzieć jolajność?
Natomiast dwa lata temu, jedna moja znajoma
zwróciła uwagę na to, że wielu ludzi nie mówi: wiesz co? Tylko wies co? I
wiecie co? Tak właśnie mówimy, ja pierwsza.
Ale mamy nie tylko problem z wymową, ale i z poprawnym słyszeniem naszej ojczystego i najpiękniejszego języka świata.
I przyznam się Wam szczerze, że jak
oglądam polski film albo słyszę polski dubbing, często dodatkowo włączam
napisy. No bo nie rozumiem, co aktorzy do mnie mówią. Ale to już chyba jest
problem dykcji, dźwięku i nie wiem czego jeszcze.
Ale najlepsze kwiatki wychodzą przy
piosenkach i pieśniach, kiedy słyszymy i śpiewamy co innego, niż jest
rzeczywiście w tekście.
Moja własna porażka, to wers z piosenki
„Kocham cię jak Irlandię.”
W oryginale jest: wlokę ten ból przez
Włocławek, a ja słyszałam, coś na kształt – lokę ten pur przez
Włocławek - i przez wiele lat (nie było wtedy Internetu)
zastanawiałam się, co to jest ten lokę ten pur?
Ale największym hitem, o którym wczoraj
dowiedziałam się od kolegi i który to kwiatek językowy umila mi cały dzisiejszy
dzień i z którego nie umiem się nie śmiać, jest fragment z pieśni kościelnej
„Zwycięzca śmierci.”
Zwrotka kończy się słowami - Na
cud Jonasza. Alleluja.
Kolega sprzedał mi wersję najlepszą, po
wsze czasy:
Nastrucjo nasza… - kocham tę pomyłkę i na niej kończę ten, jakże
wdzięczny i szeroki, jak rzeka temat.
Hahahah, Włocławek, jak Włocławek, ale o co chodziło Beacie z Bajmu w "Białej armii" to bez Internetów nigdy bym nie wykmniniła. "Jesteś zerem", czy "jesteś sterem"? Mogło być jeszcze "jesteś serem", ale średnio mi leżało w kontekście :D
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że przy tej piosence często plącze mi się ten "ser", chociaż wiem, że jest ster.
OdpowiedzUsuńAle tak, to kolejna piosenka, w którym potrzeba tłumacza:)