Więzienna planeta - odc.3
ZIEMIA
Agata
Agata przedstawiła swój pomysł dyrektorowi i
zanim zdążyła poprosić o pomoc, szef powiedział.
- Nie ma szans. Nie dostaniesz wizy.
- Dlaczego?
- Żaden dziennikarz nie ma prawa wstępu na
Więzienną Planetę. Nawet gdyby chciał się tam wybrać, jako osoba prywatna.
- Ale przecież jest kilka opisów tego miejsca w
Internecie i w książkach podróżniczych.
- Dobrze powiedziane. Kilka.
- Dlaczego?
- Jak sama nazwa wskazuje, to więzienie.
Myślisz, że chcą być gdziekolwiek obsmarowani?
Poza tym, są tak obwarowani prawnie, że człowiek, który napisze
cokolwiek innego niż opis przyrody i budynków albo wrzuci jakiekolwiek zdjęcie
do sieci czy gazety, płaci karę. Wiesz ile?
- Nie.
- Milion złotych. Uwierz mi, kilku ludzi złamało
to prawo i mają teraz problemy.
- Da mi pan na nich namiary?
- Po co ci one?
- Porozmawiam z nimi, może coś mi
podpowiedzą.
- Chcesz, żeby mieli jeszcze większe kłopoty? -
oburzył się szef.
- Przecież nie będą nic publikować. Poza tym
opowiadać mogą. Inaczej nikt by tam nie jeździł na wakacje.
- Przyjdź do mnie jutro - Agata podskoczyła z
radości. Dyrektor pokręcił głową i rzekł.
- Napytasz sobie biedy.
- Może nie - posłała mężczyźnie szeroki uśmiech
i wyszła z gabinetu.
Nina
Nowym
Światem przechodził pochód rozwścieczonych kobiet. Wyrażały swój sprzeciw wobec
mężczyzn pracujących na kierowniczych stanowiskach. Uważały, że ci
wykorzystywali swoją pozycję wobec kobiet, prowadzili selekcję według urody, a
nie kompetencji. Nawoływały inne kobiety, żeby te celowo się szpeciły i tym
wyrównały szanse kariery zawodowej.
- Precz z wami mężczyznami! Precz z wami
mężczyznami! - skandowanie przybierało na sile. Nina i Mariola krzyczały na
całe gardło. W grupie zawsze było łatwiej wyrażać swoje przekonania. Do tego,
jak dochodziło do draki, to trudniej było policji wykryć sprawczynie. A dzisiaj
Nina z Mariolą miały zamiar obrzucać jajkami i malować sprayem wszystkie męskie
pomniki, które będą mijać w czasie manifestacji. Pierwszą ofiarą padł Mikołaj
Kopernik.
Inne
uczestniczki odpalały race i rzucały w mężczyzn, którzy mieli pecha przystanąć
i zagapić się na tłum niezadowolonych bab. A te stawały się coraz bardziej
agresywne i co poniektóre podchodziły do mężczyzn i wygrażały im pięściami.
Wiadomo było, że zaraz dojdzie do walki.
W końcu policja wkroczyła do akcji i zaczęła
wyłapywać, co bardziej krewkie manifestantki. W tym zamieszaniu Nina i Mariola
znalazły się na linii ich przemarszu. Obie zostały skute i wsadzone do
radiowozu. Kilka dni później dostały karę grzywny, za zniszczenie
pomnika.
- Jak ja to zapłacę? - martwiła się Mariola -
nie mam tylu pieniędzy, a rodzice jak się dowiedzą, to mnie wydziedziczą.
- Nie jęcz - parsknęła Nina - stowarzyszenie nam
pomoże. Myślisz, że po co płacimy składki? Właśnie po to, żeby w razie wpadki
można było się wykupić.
- To dużo pieniędzy.
- Daj spokój. My kobiety sobie pomagamy.
- Jesteś bardzo pewna siebie.
- Oczywiście. Nie wiem czemu miałoby być
inaczej. Zahukana, zakompleksiona i płaszcząca się przed mężczyznami, to nie
dla mnie - Nina znowu wpadła w pompatyczny ton - zapamiętaj sobie Mariolka.
Kobiety są twarde i silne. To ci zwyrodnialcy zrobili z nas kaleki życiowe. Ale
my mówimy temu dość. Mężczyźni muszą odejść!
Mariola nie do końca się z nią zgadzała, ale
wiedziała, że lepiej się nie odzywać. Z Niną nie można było dyskutować. Poza
tym Mariola zaczęła poważnie wątpić w słuszność sprawy, bo może w jej życiu
pojawił się zdrajca, ale co z tatą i bratem? Nie czuła do nich nienawiści. Mało
tego. Kochała ich. Ale tego nawet nie śmiała powiedzieć. Nina zmieszałaby ją z
błotem.
Ania
- Ten
projekt jest do dupy - powiedział do niej szef - nie trzyma się kupy. Poprawić.
Ania nie dyskutowała. Dyrektor działu był
wyrocznią, od której nie było odwołania. A ona szefowa sektora 6b, była winna tej
porażki. Nie umiała zarządzać ludźmi i pozwalała im się mylić
- Nie dostajesz pensji za obijanie się tylko za
efekty - grzmiał - masz szczęście, że pokazałaś mi to, zanim minął termin.
Wiesz co by było? Firma straciłaby miliony, a ty pracę - po czym zakończył
pogodnym tonem - no to do roboty. I tym razem spraw się.
Wyszła z biura dyrektora i musiała użyć całej
siły woli, żeby nie trzasnąć drzwiami
"Co za dupek - pomyślała - koleś jest w
moim wieku, a zachowuje się tak, jakby był dyrektorem od dwudziestu lat."
Wróciła do swojego sektora i zebrała ludzi.
Rzuciła krótko.
- Poprawić - jej pracownicy bez słowa sprzeciwu
rzucili się do pracy.
Ania wiedziała, że niewiele różni się od swojego
szefa, ale w tej korporacji już tak było. Chcesz zarabiać duże pieniądze, bądź
największą świnią ze wszystkich.
Agata
Na razie porzuciła myśli o Więziennej
Planety, ponieważ dostała spore zlecenie na opisanie Stowarzyszenia Prawdziwych
Kobiet. A było o czym pisać. Już sama manifestacja spowodowała, że jej artykuł
był głównym tematem na portalu. A komentarze pod tekstem nie miały końca.
Udostępniano go kilka tysięcy razy. Co oznaczało, że warto było dalej się tym
zajmować. Dlatego dopisała felieton oceniający negatywnie postawę tych
kobiet.
- Trzeba powiedzieć, z czym mamy do czynienia -
pisała - ponieważ osoby biorące udział w manifestacji trudno nazwać kobietami.
Z wyglądu, ubioru i sposobu bycia, przypominają raczej grupę młodocianych
wyrostków, którzy nudząc się pod sklepem, szukają zaczepki.
Na
odzew nie trzeba było długo czekać. Członkinie SPK potwierdziły jej opis,
wylewając na nią w komentarzach wiadro pomyj. Ale Agata zbyt długo już
pracowała w zawodzie, żeby się tym przejmować. Czytając je, zaniepokoiła ją
tylko jedna osoba. Podpisywała się Nina i wysuwała wobec niej groźby. Agata
próbowała jej to uświadomić, ale kobieta (o ile nią była) tym bardziej
zwiększyła atak.
W końcu dziennikarka napisała do szefowej
stowarzyszenia, aby ta zareagowała. Ta też wylała na nią wiadro pomyj, ale
komentarze z groźbami zniknęły. Jako
rekompensatę za uszczerbek na zdrowiu, otrzymała od szefa premię, która
ją bardzo ucieszyła i przypomniała o planach wyjazdu na Więzienną Planetę oraz
o tym, że miała porozmawiać z ludźmi, którzy tam byli i dostali karę za
złamanie zakazu opisywania tego miejsca.
WIĘZIENNA PLANETA
Karol
Z przyzwyczajenia czyścił broń. To, że była
to włócznia, a w ręku trzymał kościany nóż, nie miało znaczenia. Ta czynność go
uspokajała i pozwalała na przemyślenie kilku spraw.
Zrobili pułapkę na polanie, ale dopiero po
trzech dniach coś się w nią złapało. Niestety wokół dołu zebrało się
kilkanaście dzikich kotów i to różnych gatunków, więc nie mogli podejść bliżej.
Zwierzęta biły się między sobą o padlinę, ale żadne nie było w stanie jej
wyciągnąć. Oni też nie. Także pomysł pułapki upadł. Oczywiście Bartek wściekł
się i nie zapanował nad sobą.
Na
szczęście wyżył się nie na nim, a na drzewach.
Nie mniej jednak, Karol do wieczora trzymał się
od niego z daleka.
Jakież było jego zdziwienie, kiedy po zmroku
wszedł do domu i zobaczył na stole leżące truchło jakiegoś zwierzęcia. Przypominającego
byka, ale mniejszego i nie tak masywnego, do tego z długą sierścią. Bartek
powiedział, że był tak wściekły, że poszedł na drugą stronę lasu, a tam
zaatakowało go to bydle. No to zabił je
gołą pięścią. Pokazał mu spuchniętą dłoń. Karol nie skomentował, ale postanowił,
że nigdy tego człowieka nie rozdrażni.
Wspólnie oprawili zdobycz i teraz mieli
zamrażarkę pełną mięsa, a w lodówce wędzonki. Nie smakowały, jak te z ziemi, ale
dzięki przyprawom i korzonkom okazały się całkiem dobre.
Niestety
ani dobre jedzenie, ani pełny brzuch nie odciągnął Karola od myśli o narwanym
kompanie. Doszedł do wniosku, że na przyszłość trzeba będzie ograniczyć jego
ataki złości, przez wcześniejsze polowanie, zanim jedzenie całkiem zniknie z
lodówki.
Bartek
Leżał w nocy na łóżku i nie mógł zasnąć.
Ręka pulsowała tępym bólem, ale nie to było powodem bezsenności. Po prostu
palił go wstyd.
Nigdy się nie zastanawiał nad swoją
wybuchowością, nigdy nie miał problemu z biciem ludzi. Ba, lubił ich strach,
pławił się w nim. Lubił, jak dziewczyny czuły przed nim respekt. Co prawda, nigdy
nie podniósł ręki na kobietę, ale nie musiał. Wystarczyło, że zobaczyły jedną
jego bójkę, a nie miały odwagi się mu sprzeciwić.
Zgrzytnął
zębami.
Tymczasem zawstydził go ten niewysoki i szczupły
facet. Zawstydził go swoim opanowaniem, chłodną analizą i tym, że w ogóle nie
przejmował się porażkami.
A to, że zszedł mu z drogi nie ze strachu, ale z
powodu zniesmaczenia jego niekontrolowanym gniewem, to go najpierw jeszcze
bardziej rozwścieczyło, ale kiedy gołymi rękoma zabił zwierze, ochłonął i się
zawstydził. I trwało to cały czas. Myślał czy by nie przeprosić Karola, ale
przecież nie miał za co. Głupie to wszystko było.
Olga
Technicy
wezwali ją do sali monitoringu więźniów z domku i pokazali fragment, gdzie
Bartek zabija gołą pięścią młodego byczka.
- Miał facet szczęście, że trafił na cielaka -
zaśmiał się jeden z techników- dorosłe osobniki są trzy razy większe.
- Tu nie ma się z czego śmiać - odezwał się
drugi - matka może go szukać, a jest na tyle silna, że może rozwalić płot. Tak
się kiedyś zdarzyło.
- Skoro przez pół dnia nie zareagowała, to nic
już nie zrobi.
- Pewnie chłop wziął truchło na plecy i zapach
cielaka skończył się tam, gdzie padł.
Olga ich nie słuchała, zbyt skupiona na filmie i
na tym, co widziała.
Bartek najpierw jednym ciosem w głowę powalił
młodego, a potem dobił go trzema kolejnymi.
Zapisała w swoich notatkach – „Nie kontroluje
gniewu. Niebezpieczny dla otoczenia.”
- A co w tym czasie robił drugi skazaniec?
- Siedział na ganku i strugał kije - odparł
technik.
- Pokażcie.
Włączyli taśmę, na której Karol siedział i
pieczołowicie obrabiał włócznię.
- Dajcie mi zbliżenie na twarz - Olga
obserwowała go przez chwilę, a potem stwierdziła z ulgą.
- Po prostu myśli.
Technicy spojrzeli na nią nie do końca
rozumiejąc, o co jej chodziło.
- Zastanawiałam się, czy nie miał zamiaru dźgnąć
tego dużego – wyjaśniła, pożegnała się i
wyszła.
ZIEMIA
Ania
Wyjazd
integracyjny był obowiązkowy i nic jej nie mogło przed tym uratować. Gdyby
chociaż mogła się rozchorować. Niestety, w tej pracy za to można było nawet
stracić posadę. Gdyby jeszcze była szeregowym pracownikiem, to by nikt na to
specjalnie nie zwrócił uwagi. Niestety, była szefową sektorową, więc była
widoczna.
Wyjęła walizkę i zaczęła pakować ubrania.
Wszystkie idealnie wyprasowane, bez jednego zagięcia.
Zabrzęczał dzwonek telefonu. Dzwoniła matka.
- Jestem z ciebie taka dumna - powiedziała -
kolejny projekt przyniósł firmie milionowe dochody. I to dzięki tobie. Kto wie,
może jeszcze rok i zostaniesz dyrektorem?
- Nie sądzę - odparła bez entuzjazmu.
- Nawet tak nie mów - ton matki ze słodkiego
zrobił się niemiły i oschły- masz awansować, rozumiesz? Twoja starsza siostra
została dyrektorem działu w wieku 27 lat. Ty masz już 28, więc staraj się, jak
najszybciej to zmienić.
- Tak mamo - odparła smutno.
- Co tak słabo?
Przywołała uśmiech na usta i wykrzyknęła.
- Tak mamo. Zrobię wszystko, żeby zostać
dyrektorem.
- Już lepiej - matka rozłączyła się bez
pożegnania.
Ania wróciła do pakowania. Po minucie wyszła na
chwilę z pokoju i wróciła z pełnym kieliszkiem wina. Wypiła kilka łyków i
powiedziała.
- Od razu lepiej.
Nina
Nina zastanawiała się, czemu szefowa
Stowarzyszenia Prawdziwych Kobiet wezwała ją do siebie. Zarówno sprawę
komentarzy w Internecie, jak i opłatę kary za zniszczenie pomnika już obgadały.
Weszła do siedziby organizacji i od razu
sekretarka zaprowadziła ją do biura Anabel Chwik. Kobieta ważyła ponad 100
kilo. Miała nalaną twarz z różowymi policzkami, na które opadało kilka pasm
cienkich włosów. Oddychała ciężko, a na czole perlił jej się pot.
- Siadaj Nina - powiedziała ochrypłym od palenia
papierosów głosem.
Dziewczyna klapnęła na stołek, który stał pod
ścianą.
Anabel z wysiłkiem wygramoliła się zza biurka i
obeszła je, żeby stanąć przed dziewczyną. Nina zauważyła, że kobieta ma
spuchnięte kostki i że krzywi się przy każdym kroku. "Jak tak dalej będzie
tyć, to niedługo nie będzie w stanie chodzić na demonstracje."
- Nina - zaczęła Anabel - jesteś moją
najpilniejszą uczennicą. Można na tobie polegać. Nigdy nie migasz się
przed trudnymi zadaniami. Szkolisz nowe członkinie.
Nina pomyślała - "Do rzeczy. Dlaczego
zawsze musisz się tak rozgadywać."
Niestety, wykład trwał jeszcze dobre kilka minut
i dopiero na koniec Anabel powiedziała, to co było najważniejsze.
- Nasza sprawa jest słuszna i ważna, ale nie
mogę pozwolić, żeby cię aresztowano i wsadzono do więzienia. Jesteś młoda, ale
kiedyś mnie zastąpisz...
- Czy więzienie za słuszność sprawy, to nie
zaszczyt? - zapytała Nina.
- Nie. To głupota. Do paki idą tylko te
nierozważne. A tam wypada się z obiegu, a co gorsze, mogą ci zrobić pranie
mózgu i zmienić cię w potulną laleczkę. Chcesz tego?
- Nigdy! - wykrzyknęła Nina.
- Masz już dwie kary finansowe. Oczywiście, dla
nas to nie problem, ale za trzecim razem dostaniesz wyrok. Może w zawiasach,
ale i tak będziesz musiała siedzieć cicho. Dodatkowo doszły te komentarze w
sieci. To też może ci zaszkodzić.
- I co w związku z tym?
- Nie chcę cię na razie widzieć na żadnej
manifestacji. Chyba, że przy mnie.
- Ale mam dziewczyny pod opieką- broniła się
Nina.
- Kto inny je przejmie. A ty siedź cicho. Za
dużo się o tobie gada.
- Kto gada?! Kto?!
- Nie wydzieraj się! - syknęła Anabel - jesteś
znana policji i dziennikarzom, to wystarczy.
Nina wstała i powiedziała.
- Nie możesz mi zabronić.
- Ja ci nie zabraniam, ja cię na razie proszę.
- A jak nie posłucham?
- To stracę najlepszą z nas. Wsadzą cię do
więzienia i po tobie.
Nina wiedziała, że z nią nie wygra. Ponuro
skinęła głową.
- No dobra.
Komentarze
Prześlij komentarz