Więzienna planeta - odc.7
ZIEMIA
Agata
Agata
zdawała relacje na żywo. Stała na skraju Puszczy Kampinoskiej, z mikrofonem w
ręku i mówiła.
-
To tutaj znaleziono w ostatnim czasie dwóch mężczyzn. Panowie byli nadzy i
ubrudzeni farbami w sprayu. Wygląda to na zorganizowaną akcję skierowaną przeciwko
mężczyznom. Na ich ciałach zostały umieszczone napisy obrażające ich płeć. Były
to między innymi hasła, cytuję: Śmierć i tylko śmierć samców może nas uratować
przed ich dominacją, albo Podłe samce do grobu.
To
już czwarty przypadek w tym miesiącu, kiedy w lesie zostają znalezieni nadzy
mężczyźni cali wymazani farbą. Kto za tym stoi? Stowarzyszenie Prawdziwych
Kobiet zaprzecza, jakoby miałaby to być ich sprawka. Ale czy na pewno?
Nina
Anabel
wyłączyła dźwięk i spojrzała tymi swoimi paciorkowatymi oczami na Ninę.
-
Dlaczego to robisz? – zadała jej pytanie.
-
To nie ja – twardo skłamała Nina.
-
To kto?
-
A ja wiem? – Nina wzruszyła ramionami.
-
Co robiłaś wczoraj wieczorem?
-
Piłam piwo z Mariolką i kilkoma innymi kumpelami.
-
Do której godziny siedziałyście?
Nina
znowu wzruszyła ramionami.
-
A ja wiem? Nie patrzyłam na zegarek – za to doskonale pamiętała, że nic nie
piła. W butelkach od piwa miała wodę, tak samo, jak i Mariola. Za to koleżankom
dolały spirytusu, więc te szybko się popiły i posnęły. W tym właśnie czasie ona
i Mariola wymknęły się, żeby zabawić się z nowymi ofiarami. Potem wróciły,
ocuciły koleżanki i tym razem naprawdę przyłączyły się do picia. Nina była
pewna swojego alibi.
-
A gdzie jest teraz Mariola?
-
A ja wiem? Nie pilnuję jej.
-
Przysięgnij mi, że to nie ty jesteś sprawczynią tych napaści.
-
Przysięgam – powiedziała Nina, patrząc Anabel prosto w oczy.
-
Dobrze, możesz iść, ale pamiętaj o sobotniej manifestacji. Chcę cię widzieć
koło siebie.
Zanim
Nina wyszła, Anabel odezwała się jeszcze raz.
-
Wiesz co? W sumie ta osoba nam się trochę przysłużyła. Media wierzą, że to
wszystko nasza robota. Dzięki temu mamy kolejny powód do manifestacji. Tym
razem będziemy występować pod hasłem – Prawda i sprawiedliwość zatriumfuje.
-
Jestem za – Ninie błysnęły oczy.
-
Ale nie życzę sobie żadnych jajek i zgniłych pomidorów, jasne?
-
Tak, Anabel – Nina wyszła ze skruszoną miną, ale gdy tylko znikła szefowej i
jej sekretarce z oczu, zatarła z satysfakcją ręce.
-
Czasami trzeba sprawom dopomóc, żeby potoczyły się szybciej – powiedziała do
siebie.
Ania
Z
ulgą wróciła do domu i pierwsze co zrobiła, po włożeniu brudnych rzeczy do
pralki, ustawienia kosmetyków na półce, wypastowaniu butów oraz schowaniu
walizki, to wzięła długi gorący prysznic. To nic, że był środek lata, a na
dworze było ponad trzydzieści stopni. Ona potrzebowała zmyć z siebie brud
hotelowego pokoju, alkoholu, śliniących się mężczyzn i rozmów o pracy.
Szorowała
się gąbką, aż do bólu. Ale właśnie ten ból spowodował, że w końcu się odprężyła.
-
Ja tego nie wytrzymam – powiedziała do siebie, a zdradziecka łza poleciała jej
po policzku.
WIĘZIENNA PLANETA
Karol i Olga
Otworzył
oczy i od razu zorientował się, że nie jest w domu, w którym mieszkał przez
ostatnie kilka miesięcy. Usiadł na łóżku i rozejrzał się po pomieszczeniu.
Był
to pokój bez okien i z mocnymi drzwiami. Pod sufitem paliły się małe lampki,
które dawały dosyć światła, żeby sobie wszystko dobrze obejrzeć. Wydawałoby
się, że to cela, ale łóżko było duże i wygodne. A umeblowanie przypominało
połączenie salonu z sypialnią. Miał nawet biblioteczkę z kilkoma książkami.
Ściany
nie straszyły szarością, były pomalowane na pastelowy, zielony kolor.
Mężczyzna
wstał i rozejrzał się dokładnie, dzięki czemu odkrył za biblioteczką kolejne
drzwi, które prowadziły go do łazienki, która po łaźni w domku wydawała się być
królewską, ale w rzeczywistości posiadała prysznic, toaletę i umywalkę. Była
wyposażona w ręczniki, mydło, szampon i wszystkie inne akcesoria potrzebne
mężczyźnie do higieny.
Wrócił
do pokoju i od razu podszedł do drzwi. Był bardzo zdziwiony, kiedy okazało się,
że nie są zaryglowane. Wszedł do małej kuchni, która również nie posiadała
okna, ale za to miała kolejne drzwi, które tym razem okazały się zamknięte.
Usłyszał
cichy trzask, spojrzał skąd dochodził dźwięk i zauważył mały głośnik.
-
Dzień dobry – odezwał się miły damski głos – długo pan spał, już się
martwiliśmy, że przesadziliśmy ze środkiem usypiającym.
-
Bardzo śmieszne, ha ha ha – burknął.
-
Informuję pana, że wszystko słyszę i wszystko widzę.
-
Długo będzie pani zagajać, czy w końcu przejdzie do rzeczy?
-
Tak, jak myślałam, lubi pan konkrety. Dobrze, już tłumaczę.
Przez
kilka miesięcy sprawdzaliśmy pańskie umiejętności przetrwania na łonie naszej
natury. Muszę powiedzieć, że zadał pan ten test zadowalająco, ale teraz
przyszedł czas na kolejny etap. Bardzo ważny, bo od niego będzie zależało, czy
zamieszka pan w tej celi na 25 lat, czy też będzie mógł swobodnie się poruszać
po Karnym Mieście i mieć mieszkanie z oknami.
-
Ciekawe. A co muszę zrobić, żeby na to zasłużyć?
-
Cierpliwości. Wszystko po kolei. Spędzi pan w tym miejscu od sześciu miesięcy
do maksymalnie półtora roku.
-
W tym pomieszczeniu? – Karol z trudem tłumił złość.
-
Oczywiście, że nie. Tu będzie pan spał, jadł i odpoczywał, a także wykonywał
pewne zadania. Ale musi się pan na razie uzbroić w cierpliwość, wkrótce po pana
przyjdę i zaczniemy treningi.
Usłyszał
kolejny trzask.
-
To wszystko? Mam czekać? Ile?
Nikt
mu nie odpowiedział.
Tymczasem
Olga siedziała w sali monitoringu i wydawała dyspozycje, co do Karola.
-
Przetrzymamy go kilka dni w zamknięciu, zobaczymy, jak sobie radzi.
-
Dlaczego pani to robi? – pytanie zadała jej ulubiona praktykantka, która lada
dzień miała stąd wyjechać z podpisanymi dokumentami i obietnicą zatrudnienia po
skończeniu szkoły.
-
Jak już wiesz, jest to niebezpieczne miejsce. Sprawdzam, ile jest w stanie
wytrzymać odizolowany od świata zewnętrznego, do tego w małym pomieszczeniu.
Kiedy nadejdą zimowe goryle, być może będziemy się wszyscy kisić na małym
metrażu, a wtedy na pewno nie chciałabym mieć koło siebie żadnego wybuchowego
człowieka.
-
A pan Bartek?
-
Pan Bartek też musi wytrzymać, ale jestem pewna, że ten osobnik, nie wytrzyma
dłużej niż dwa dni.
-
Szkoda, że już tego nie zobaczę.
Olga
uśmiechnęła się do niej ciepło.
-
Jego nie. Ale kiedy zaczniesz tutaj pracować, będziesz obserwować swoich
podopiecznych.
Bartek
Pierwszą
rzeczą, jaką chciał zrobić, to ze złości zdemolować całe pomieszczenie, ale
potem przyszła mu do głowy druga myśl. Spędził z Karolem wiele dni i zauważył,
że facet potrafi być bardzo cierpliwy i że nawet skrajne sytuacje nie są w
stanie wyprowadzić go z równowagi. Druga myśl brzmiała – Postaram się być
cierpliwy, jak Karol.
Usiadł
zatem na łóżku i zaczął spokojnie oddychać. Przeanalizował sytuację.
Miał
gdzie spać, miał gdzie się umyć, lodówka była pełna, uznał więc, że nikt nie
chciał go tutaj zabić.
Przeprowadził
podobną rozmowę z Olgą, co Karol, ale nie pomogło mu się to uspokoić. Nie lubił
niewiadomych, nie lubił czekać, nie lubił kiedy grano z nim w kulki. Dyszał ze
złości i miał ochotę w coś przyłożyć.
Ale
zrezygnował. Uznał, że jeżeli coś zniszczy być może siedzenie tutaj będzie
dłuższe, niż początkowo ci tam, co go tak załatwili, zakładali.
Tomek i Robert
-
Nie rozumiem, czemu nie dajecie mi porozmawiać z żadną kobietą – pieklił się,
kiedy Robert nie pozwolił mu podejść do jednej z osadzonych dziewczyn.
-
Taki mam rozkaz – powiedział krótko Robert.
-
Przecież chcę tylko porozmawiać?
-
Podobno, zbyt szybko zawracasz im w głowie, a my nie chcemy tu bezprawia.
Tomasz
był zdziwiony.
-
Podrywanie, to bezprawie?
-
Mnie nie pytaj, od tego są trenerzy.
-
Rozumiem, że będąc tutaj, nigdy nie będę mógł podejść do żadnej kobiety?
-
Tego nie wiem – Robert mówił znużonym głosem, kogoś, kto kilka razy dziennie
musi wysłuchiwać podobnych tekstów.
-
To niesprawiedliwie – burknął, widząc, że inni mężczyźni swobodnie konwersują z
dziewczynami.
-
Moja rada – rzekł Robert – nie łam tego zakazu, bo pani Olga całkiem cię
odizoluje od płci przeciwnej.
-
Nie jestem zboczeńcem – Tomek nie dał się uspokoić.
Robert
nie odpowiedział, tylko wezwał przez krótkofalówkę jego trenera.
-
Myślę, że on ci wszystko dokładnie wytłumaczy.
Po
chwili podszedł do nich młody mężczyzna. Panowie szybko streścili mu problem.
Trener odpowiedział.
-
Twoja kartoteka jasno nam mówi, że lubisz oszukiwać kobiety. Nie jesteś jeszcze
gotowy, żeby tego nie robić.
-
Przecież nikogo nie oszukuję.
-
Pani Olga ma inne zdanie.
Tomek
chciał już coś powiedzieć, ale trener mu przerwał.
-
Ona wie, co mówi. Ty nie oglądasz siebie z boku, my tak. Nie robisz tego
specjalnie, ale odruchowo. Tak przyzwyczaiłeś się do kłamstw, do lawirowania,
udawania, kłamania i wkręcania kobiet, że już nie odróżniasz prawdy od fikcji.
-
Niemożliwe! – wykrzyknął.
-
Pani Olga, za każdym razem, jak z tobą rozmawia ma ochotę wypuścić cię na
wolność, bo jesteś takim czarującym młodym człowiekiem, który muchy by nie
skrzywdził.
Tomek
mimowolnie się uśmiechnął, a w oku coś błysnęło.
-
Widzisz? – zaśmiał się trener – nawet teraz, w twoim mózgu powstaje myśl, jak
tę wiadomość wykorzystać.
Tomek
spoważniał i przez chwilę się zastanawiał.
-
Ma pan rację – przyznał – bezwiednie kombinuję, jak to obrócić na moją korzyść.
-
Dlatego, na razie musi ci wystarczyć towarzystwo mężczyzn i sporadyczne
kontakty z panią Olgą.
-
Rozumiem – powiedział kwaśno Tomek i powlókł się do swojej kwatery.
Robert
z trenerem odprowadzili go wzrokiem.
ZIEMIA
Agata
Żeby
być dobrze przygotowaną do konfrontacji z Olgą, zaczęła gromadzić na jej temat
materiały. Nie było tego wiele, a już tych z Karnego Miasta, tyle co kot
napłakał. Jednak miała nadzieję, że coś jej się uda z tego sklecić.
-
Perfekcjonistka – zapisała w notesie – żadnych poprawek na studiach, udział w
projektach międzyuczelnianych, wyróżniające wyniki w nauce. Doktoryzowała się
mając 28 lat, a profesurę uzyskała dwa lata temu.
-
W głowie się nie mieści – mruknęła do siebie Agata – to jakiś chodzący
mózgowiec. Normalny profesor powinien mieć najmniej 45 lat.
Czytała
dalej.
-
Projekt resocjalizacyjny – zdziwiła się, że nie był utajniony. Przeczytała
wszystko od deski do deski i dziwiła się, że nikt na Ziemi z tego nie korzysta.
-
Fajny pomysł, ale chyba u nas trzeba by było wszystko przeorganizować, a to
oznacza koszty, no i walkę ze zwolennikami starego sytemu resocjalizującego.
Nie
było niczego o życiu prywatnym.
-
Nie dam rady jej podejść. Babka jest służbistką, nie ma w niej za grosz
elastyczności.
Westchnęła.
-
Mam ochotę się poddać.
Ania
Matka
zadzwoniła do niej i przypomniała o obowiązkowym rodzinnym obiedzie. Taka była
tradycja. Raz w miesiącu zapraszała obie córki do rezydencji, żeby jak to
mówiła, ciszyć się ich obecnością i miło spędzić czas.
Tylko
jakoś Ania nigdy tego tak nie odczuwała.
Dom
rodziców znajdował się poza Warszawą, wybudowany był w pięknym otoczeniu łąk i
lasów, z dala od ludzi i hałasu. Był ogromny i miał nawet wybudowaną salę
balową, bankietową, podziemny basen i zestaw saun. Na parterze umieszczono
jadalnię, dwa salony, kuchnię i trzy łazienki oraz dwa gabinety i bibliotekę.
Na piętrze znajdowało się pięć sypialń, każda z osobną łazienką i dwa mniejsze
saloniki, z których nikt nie korzystał.
Podjechała
swoim mercedesem na podjazd i zaparkowała obok najnowszego bentleya siostry.
Poczuła się, jak żebraczka. Przełknęła to niemiłe wrażenie i postarała się
wejść do domu raźnym i pewnym krokiem.
Na
ganku stała matka i niecierpliwie tupała nogą. Była to wysoka kobieta po
pięćdziesiątce. Ubrana w nieskazitelnie białą sukienkę i takież buty. Swoje
kasztanowe włosy spięła w misterny kok, a oczy podkreśliła delikatnym
makijażem. Ania była bardzo do niej podobna, tylko miała pełniejsze kształty.
Starsza kobieta była bardzo szczupła.
-
Jesteś wreszcie – przywitała ją matka, patrząc znacząco na zegarek.
-
Nie spóźniłam się – powiedziała Ania.
-
Niby tak, ale twoja siostra od dziesięciu minut jest już z nami.
„No
pewnie, ta jest zawsze pierwsza…” – pomyślała Ania.
Weszła
do południowego salonu, urządzonego w klimacie szarości i bieli. Wszystko było
nowoczesne i wykonane z bardzo drogich materiałów, poczynając od makatki na
ścianie, na kanapach i fotelach kończąc.
W
jednym z nich siedziała jej siostra, Hania.
Cztery
lata starsza, ładniejsza, wyższa, bardziej zgrabna, mądrzejsza i w ogóle duma i
chluba rodziców.
Miała
na sobie idealnie wyprasowany kostium, włosy ułożone tak perfekcyjnie, że nie
było widać ani jednego odstającego włoska. Makijaż delikatny, podkreślający jej
wielkie oczy.
-
Dzień dobry – powiedziała Ania, a siostra łaskawie skinęła jej głową.
Dziewczyna
ponownie poczuła się, jak żebraczka na audiencji u królowej.
-
Słyszałam, że dostałaś nowy projekt – odezwała się Hania.
-
Tak.
-
Nie nudzi cię to?
-
Nie.
-
Nie masz ochoty iść dalej? Awansować?
-
Mam taki zamiar, ale nie miałam takiego szczęścia, jak ty. Mój szef, jak na
złość jest młody i zdrowy, jak koń.
-
Anno! – usłyszała karcący ton matki – jak możesz być taka nieprzyjemna dla
starszej siostry. Ona by ci nieba uchyliła.
Mina
Hanki sugerowała zgoła coś innego.
-
Mamo, nic się nie stało. Po prostu Ania nie umie się wybić, a te braki ukrywa
pod drobnymi uszczypliwościami.
-
Tak – odezwała się Ania – tak właśnie robię.
Do
salonu wszedł ojciec. Bardzo wysoki i dobrze zbudowany mężczyzna, w doskonale
skrojonym garniturze i nienagannej fryzurze.
-
Czy nasze córki znowu się kłócą? – zapytał.
-
Nie tato, tylko wymieniamy poglądy – powiedziała Hania.
-
Nie chcę żadnych kwasów przy obiedzie – przykazał surowo.
-
Dobrze tato – odpowiedziały potulnie obie siostry.
Kiedy
usiedli do obiadu, słychać było jedynie stukot sztućców o talerze. Rodzina nie
miała o czym ze sobą rozmawiać. Co prawda, mogli dyskutować o pracy, ale matka
wymogła na nich kilka lat temu, że o tym można mówić po deserze. Cisza Ani nie
przeszkadzała. Dzięki niej nie musiała wysilać się na grzeczność, ani potulnie
przyjmować strofowania rodziców.
W
jej rodzinie było miejsce jedynie dla tych, którzy odnosili sukcesy. Ona
znajdowała się na granicy między akceptacją, a odrzuceniem. Była szefową
sektora, ale według jej rodziców, było to za mało. Powinna być już dyrektorem
działu.
Po
deserze przeszli z powrotem do szarego salonu i zaczęła się rozmowa, przez
którą Ani życie wkrótce się zmieni.
Hania
uśmiechnęła się do rodziców i powiedziała:
-
Mam dla was dwie ważne informacje.
Zrobiła
znaczącą pauzę.
-
Dobre? – zapytał ojciec.
-
Znakomite – powiedziała Hania, a na jej policzki lekko się zaróżowiły.
Ania
czuła, że powinna się napić, ale w jej rodzinnym domu nie było alkoholu.
-
Pierwsza wiadomość jest taka, że zaczęłam spotykać się z jednym z prawników
pośredniego zarządu – zaświergotała – i już śmiało mogę powiedzieć, że będzie z
tego, coś poważniejszego.
-
Z jakiej rodziny prawniczej pochodzi? – zapytał ojciec.
-
Jodłowscy.
Rodzice
uśmiechnęli się szeroko, to była stara i bogata rodzina, opłacało się z nimi związać.
-
Nie mają nic przeciw, że ich syn spotyka się z dyrektorem działu? Nie uważają,
że to za niskie progi? – zaniepokoiła się matka.
-
I to jest ta druga wiadomość. Awansowałam na członka pośredniego zarządu.
Zaczynam od poniedziałku, także i on i ja znajdujemy się na tym samym poziomie
kariery zawodowej. Jego rodzice chcą mnie poznać.
-
My również chętnie go poznamy – zapewniła matka.
-
Dwie cudowne wiadomości w niedzielne popołudnie, czy można chcieć więcej? –
powiedział ojciec i spojrzał znacząco na młodszą córkę.
Ania
nie miała nic do powiedzenia.
Matka
spojrzała na nią ostro i odezwała się bez ogródek.
-
A ty? Kiedy awansujesz? Kiedy zaczniesz się spotykać z kimś ważnym?
-
Wkrótce – odparła Ania.
-
Od trzech miesięcy tak mówisz? A my jakoś nie widzimy żadnej zmiany?
-
Poprawię się, do końca roku awansuje na dyrektora działu.
Na
to odezwała się Hania wrednym tonem
-
Mamy nadzieję, bo nie wiem, czy zauważyłaś, ale zaniżasz poziom naszej
rodzinie.
-
Nie jestem taka genialna, jak ty – odparła Ania.
-
Nie pyskuj siostrze – odezwał się ojciec – ona ma rację, nic się nie starasz.
Nie każ mi myśleć, że inwestowanie pieniędzy w twoją edukację było pomyłką.
Ania
nie odpowiedziała, spuściła głowę i czekała, aż rodzina zmieni temat, ale
rodzice i siostra pastwili się nad jej nieudolnością jeszcze przez kilkanaście
minut. A potem mogła wrócić do domu.
A
w nim, ułożyła buty, powiesiła sukienkę na wieszak, wygładziła kanty, przebrała
się w domową sukienkę, otworzyła wino, włączyła muzykę i usiadła w fotelu.
Poprawiła zagięcia na ubraniu, nalała sobie pełny kieliszek wina i jednym
haustem go wypiła.
Nina
Dziewczyna
była bardzo z siebie zadowolona, jej działania w końcu sprawiły, że Anabel
ponownie organizowała demonstracje. A na nich znalazło się więcej takich, jak
Nina, gotowych do walki i czynów. Patrzyła z satysfakcją na szefową, której
przebieg manifestacji, co raz mniej się podobał. Kilkadziesiąt kobiet oderwało
się od marszu pod sejm i zaczęło atakować przypadkowych mężczyzn. Biły ich,
niszczyły ubrania, obrzucały wyzwiskami i zgniłymi pomidorami.
Anabel
była przerażona, nie planowała czegoś takiego.
Spojrzała
na Ninę, która tak, jak obiecała, nie odstępowała jej na krok i widząc jej
zadowoloną minę, wiedziała już wszystko.
Kobieta
nie umiała na razie tego udowodnić, ale znajdzie sposób, żeby wyciągnąć od niej
prawdę.
Była
niemal pewna, że za wcześniejszymi atakami na mężczyzn stała ona i pewnie jej
ulubiona podopieczna Mariola. To ich działania sprowokowały manifestantki do
takiej agresji.
Do
akcji wkroczyła policja, która nie bawiła się w negocjacje. Manifestacja
została odwołana, a najbardziej agresywne kobiety wywiezione do aresztu.
Nina
pozostała z Anabel, ale to jakoś szefowej nie pocieszało.
Komentarze
Prześlij komentarz