Nie chciałabym być księżniczką

 

Zacznę od tego, że to co przekazują nam bajki nijak się ma do rzeczywistości.

Tak samo, jak poszukiwania księcia na białym koniu. Jako mała dziewczynka owszem, byłam księżniczką pełną gębą. Hmmm. A raczej kobietą kot i dowódczynką oddziałów podwórkowego komando. Ale i trochę księżniczką, a może raczej czarodziejką? O kurcze, ja nie pamiętam, czy byłam księżniczką?!!! Pewnie byłam, w załodze G. Jedyna damska rola do obsadzenia, a że wychowałam się z braćmi, no to wiadomo, że byłam jedyną kandydatką do tej roli.

Ale ja nie o tym…

Nie chciałabym być księżniczką.

Jako historyk, dawno już doszłam do tego wniosku, ale dopiero dzisiaj, chcę się tym z Wami podzielić. Nawet uczennicom mówię, że ta fucha jest przereklamowana. O wiele lepiej było być kobietą z niższych warstw społecznych.

Dlaczego?

Więcej wolności, swobody. Człowieka nie krępuje etykieta, nie jest na językach całego świata. Myślicie, że piszę o XXI wieku? A w życiu. Dziejopisarze, to był taki pudelek średnich wieków. Opowiadali różne historie i te prawdziwe i te wyssane z palca. A kiedy kogoś nie lubili, to obsmarowali go równo. Do tego stopnia, że dzisiejsi historycy muszą się mocno napracować, żeby mieć pewność, czy dana wersja opisu osoby jest prawdziwa, czy też nie. A nie zawsze da się to sprawdzić i do dzisiaj możemy się opierać na czymś, co nie było prawdą, ale z braku dodatkowych źródeł, za taką się uznaje.

Ale ja nie o tym…

Księżniczki cały czas były na świeczniku i musiały zachowywać się, jak na białogłowę przystało. Do tego nie miały prawa do wyboru męża. W ogóle w tamtych czasach dzieci nie wybierały sobie współmałżonków Ale o ile w niższych warstwach społecznych rodzina dziewczyny widziała, że na przykład,  dziewczyna chce tylko Piotrka od sąsiadów, to ten Piotrek stawał się jej mężem. U księżniczek niestety, tak nie było. Najważniejsza była racja stanu. I albo rodzice (krewni) wybierali jej męża albo możnowładcy. Weźmy naszą kochaną Jadzię. Ona przecież była zaręczona od dziecka z Wilhelmem Habsburgiem, ale ostatecznie wolą racji stanu było wydanie jej za Władysława Jagiełłę. Nie mówię, że wszystkie aranżowane małżeństwa kończyły się klapą. Wiele było takich, gdzie miłość się pojawiała i można by powiedzieć, że żyli długo i szczęśliwie. Ale…

Nie chciałbym być księżniczką.

Nie móc podrapać się po tyłku, bo wszyscy patrzą, o nie, to nie dla mnie.

I być wciąż na językach. Wciąż pod obserwacją.

Aktualnie czytam o kobietach, które miały realną władzę na różnych tronach Europy i  oprócz tego, że były genialne i potrafiły trząść całymi państwami (Elżbieta Wielka czy Katarzyna II), to ileż one musiały się nagimnastykować, żeby męska większość u władzy ich nie pożarła. Ale czy na pewno?  Przecież one borykały się z tymi samymi problemami, co mężczyźni. One były politykami, zanim reszta z nas dostała do tego prawo.

Już dawno o tym mówiłam i pisałam. Że praw politycznych nie miały niższe warstwy społeczne, ale jeśli ktoś był na dworze królewskim, to nie mógłby tam przetrwać gdyby nie był politykiem (zobaczcie chociaż historię Katarzyny II. Nie lubię jej, bo rozebrała mi kraj, ale polityk z niej był genialny).

I to niezależnie od płci.

Na pewno kobiety miały trudniej pod tym względem, bo jednak oficjalnie u władzy mieli być faceci, ale jak już one brały sprawy w swoje ręce, to…, ho ho ho.

Te wybitne księżniczki czy królowe potrafiły dzielić i rządzić na równi z mężczyznami. I trudno byłoby je nazwać, mimozami czy zwiewnymi kwiatkami. Dobrawa, Emnilda, św. Jadwiga(żony Piastów), to nie były kobiety siedzące przy kołowrotku i śpiewające – oj biedna, ja biedna ja oj oj, co za los, żem białogłową jest, ojoj. Zajrzyjcie do ich życiorysów. Bardzo mocne kobiety.

A królowe matki? Weź takiej podskocz. Syn mógł być sobie królem, ale matka, to matka.

Ale ja znowu nie o tym…

Nie chciałbym być księżniczką, z powodu braku swobody i właśnie tego, że los państwa, dynastii spoczywał w jej rękach. Urodzenie dziedzica, priorytet. Anna Boleyn straciła głowę, bo nie dała męskiego potomka Henrykowi VIII, a wcześniej z tego samego powodu rozwiódł się z Katarzyną Aragońską (urodziła Marię Tudor). Walka o władzę dla synów, o regencje, o pozostanie na tronie mimo śmierci małżonka. To nie było zadanie dla słabej kobietki.

A czy dzisiaj jest lepiej? Na pewno jest więcej swobody jeśli chodzi o dobór męża czy żony, ale nadal priorytetem jest męski dziedzic. Na przykład w Japonii, cesarz ma tylko córkę Aiko i to sprawiło wielki problem, ponieważ kobieta tam tronu nie dziedziczy. Władzę po cesarzu Naruhito odziedziczy jego bratanek. W europejskich monarchiach nie jest może tak restrykcyjnie, ale za to są praktycznie pozbawieni prywatności. Prasa, Internet. Wszyscy patrzą im na ręce. Co jedzą, jak chodzą, z kim żyją. A przede wszystkim, co im się nie udało.

I tak sobie myślę, że za 500 lat historycy, którzy będą przekopywać się przez miliony tekstów o władcach XXI wieku, będą mieli nie lada zagadkę. Bo źródeł będzie w bród, ale znaczna część z nich to będą fake news, hejty oraz opisy osób z zewnątrz, a nie z wewnątrz dynastii. A przecież, to są tacy sami ludzie, jak przeciętni Kowalscy. Mają swoje charaktery, myśli, radości i smutki.

Z tym, że ja jako nie księżniczka mogę sobie to uzewnętrzniać ile mi się chce, a księżniczka przede wszystkim musi myśleć o dobrym imieniu dynastii i o swoim. Mimo XXI wieku, nadal to nie jest najlepsza fucha w świecie.

Już lepiej być córką milionera ekscentryka.

 

PS. Na szczęście nie jestem księżniczką, zostało to nawet przeze mnie przez przypadek udowodnione. Jak? Jak wiadomo księżniczka wyczuje ziarnko grochu mimo siedmiu materacy w łóżku. Ja zasnęłam bezpośrednio na ładowarce do telefonu i nawet jej nie poczułam.

 

PS. Skąd mi się wzięło na takie przemyślenia? Zdziwicie się. Z powodu śmierci i pogrzebu księcia Filipa. Co ciekawe wcale tego nie obserwowałam, tylko rzuciłam okiem kiedy przechodziłam przed telewizorem, w którym akurat była relacja z pogrzebu. I tak sobie pomyślałam, że nikt z nas, tak naprawdę nie wie, jakim on był człowiekiem. Tak na co dzień. Jest o nim mnóstwo informacji, ale czy tak naprawdę wiemy, co myślał, jak się czuł, co go wzburzało, czemu był taki, jaki był? Nie wiemy. Był księciem, to trudna fucha.

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Studniówka