Bajońska suma

 


Żeby zrozumieć ten post należy przeczytać jego pierwszą część.

https://zprzymruzeniemoczu.blogspot.com/2025/05/pieniadze-kasa-mamona.html

Ta nie będzie już opowiadać o tym przedstawieniu teatralnym, ale o tym, co by było gdyby...

159 milionów euro, tyle wygrali rodzice ze spektaklu. W przeliczeniu na polskie złotówki to - 674 652 900. A teraz pytanie, co byśmy zrobili, gdybyśmy wygrali taką sumę pieniędzy? Rzucili wszystko i ruszyli w świat. Rzucili wszystko i zaczeli wydawać tę bajońską sumę na lewo i prawo? Czy może zaczęlibyśmy ją inwestować? Albo żylibyśmy dalej, jak żyliśmy ukrywając przed światem wygraną? Czy podzielibyśmy się z kimś tą wygraną? Dalibyśmy jakąś część dla potrzebujących? Racjonaliści pewnie by mi odpowiedzieli, że najpierw musieliby wygrać, żeby wiedzieć, co zrobią. Ale fantaści tacy, jak ja, mogą puścić wodze fantazji i trochę poszaleć. W końcu jest prawie 680 milionów do wydania. 

Jeśli chodzi o mnie, to ja po pierwsze nie ogarniam mózgiem takiej kwoty. Dla mnie są to cyfry, których nie przerabiam w głowie na złotówki. Milion, dwa miliony, to bym ogarnęła i nawet bym wiedziała na co je wydam.  I wiem też, że nic by mi nie zostało. Remont domu i podwórka pochłonąłby sporą część takiej wygranej. Ale prawie 680 milionów złotych? To już trudniejszy orzech do zgryzienia. Ale spróbuję się wczuć w zwycięzcę Totolotka i coś zrobić z tą kasą. 

AAAAAAAAAAAA!TO NIRMOŻLIWE!!! AAAAAAAAAA!. - zemdlałam.😄

To reakcja na wygraną.

Co bym z nią zrobiła?

Postawiłam sobie to pytanie rano i nadal nie znam odpowiedzi. Po prostu nie wiem. Z milionem owszem, wiem, ale tamta suma jest dla mnie za duża, dlatego nie chciałabym jej wygrać. No i musiałabym najpierw zagrać. A tego przecież nie robię. 

Co by było gdyby?

Rozdałabym ją? A weź spróbuj coś takiego rozdać. No dobra, częścią mogłabym się podzielić. Ale ile i komu bym dała, to i tak mogłoby być dla nich za mało. Jak nic stracę rodzinę i przyjaciół. Jak w przedstawieniu, im więcej dostajesz, tym więcej chcesz.

Chyba trzeba byłoby ją zainwestować. Ale w co? Ja nie mam smykałki do biznesu. Mogę mieć od tego ludzi, ale czy nie będę potem podejrzliwa, że wszyscy chcą mnie oszukać?

Lepiej zacznę je wydawać.

Na co? Po pierwsze kupiłabym sobie dużą, mega dużą działkę z dala od ludzi  i pośrodku postawiłabym  dom z pokojami gościnnymi. Wynajęłabym osoby do sprzątania, bo ja nie lubię sprzątać.  Wokół działki postawiłabym wysoki płot, żeby nikt mi nie zaglądał, co ja tam robię i wiecie, żebym mogła chodzić w gaciach i drapać się po tyłku. Posadziłabym na pewno drzewa owocowe, przede wszystkim wiśnie, ale i orzech włoski. Posadziłabym krzewy porzeczek i agrestu. Wynajęłabym też ogrodnika, żeby się tym zajmował, bo ja jako alergik z kosiarką nie mogę latać. No i miałabym ze dwa psy. Duże kundle: Burka i Pimpka. Ale łagodne, bo zapraszałabym dużo gości, więc nie mogły by być agresywne. Gośćmi oczywiście byłaby rodzina i przyjaciele, z nich za nic nie chciałabym zrezygnować. Mogliby się u mnie gościć ile chcą. Kupiłabym sobie dwa samochody, oba wysokie. Jedną terenówkę z napędem na cztery koła i drugi SUV dla dam, ale nie Porsche, Mercedesa. Lubię Mercedesy. Pewnie rzuciłabym szkołę, ale nie siedziałabym bezczynnie, bo bym skapcaniała. Zajęłabym się pisaniem książek i okazjonalnie dawałabym wykłady dla zainteresowanych, coby nie zdziczeć na tym odludziu. Może bym zrobiła doktorat ze średniowiecza? Jakimś cudem nauczyła się łaciny, greki i angielskiego i studiowała stare teksty w oryginale. O! Wiem, komu bym dała jakąś kasę: archeologom i paleontologom w Polsce. Bo to bardzo niedofinasowane grupy naukowe. I zainwestowałabym w wielkie muzeum ewolucji. Chociaż zainwestowała, to pewnie przesada, wątpię, czy by mi się to zwróciło. Kiedyś pewnie kupiłabym jeszcze działkę nad morzem, ale dzisiaj już nie. Bo działka, to przywiązanie człowieka do ziemi. A przecież z taką kasą, to stać mnie będzie przecież na hotele i to pięciogwiazdkowe. Czy wydałabym kasę na podróże? Po części tak, bo chciałabym zwiedzić USA i Kanadę pod względem przyrodniczym. Pojechałabym do Norwegii i Szwecji, na Litwę i do Estonii i Łotwy. A i Szkocji. Na pewno nie marzę o wakacjach w tropikach. Chciałabym przejechać całą trasę koleją transsyberyjską ze zwiedzaniem, zwłaszcza miejsc, w których żyli lub żyją Polacy. Kupiłabym wypasionego kampera i przez długi czas zwiedzałabym Polskę. Tylko z kim? No i po co mi ta kasa, skoro nikt nie będzie rzucał pracy i życia po to, żeby przez rok czy dwa być w trasie. Jak nic stracę przyjaciół. Będę miała nowych? A po co mi nowi, jak nie będę mieć starych.

 No tak, ale wiecie, ledwo skubnęłam tę kasę, a zostało jeszcze tyle do wydania, a mnie się już wyobraźnia kończy. Może wzięłabym mój zespół kościelny i zafundowałabym nam profesjonalne nagrania? Ale to żaden wydatek. 

Zdecydowanie kasa mi nie służy. Lepiej niech zostanie, jak jest. Jednodniowe wypady z przyjaciółkami są równie ekscytujące, co podróż dookoła świata. Bo nie kasa jest ważna, a to kto jest koło mnie i z kim idę przez to życie.

Ps. Ten wpis tworzyłam przez pięć dni. Widzicie, jak to ciężko mieć bajońską sumę?

A Wy, co byście zrobili z 680 milionami złotych?




Komentarze

  1. Większość takiej kasy bym rozdała organizacjom charytatywnym, a za to, co by zostało zrobiłabym remont domu, otworzyła kawiarnię i księgarnię plus podróże
    czytelniczka85

    OdpowiedzUsuń
  2. No to plan zrobiony, teraz czas na realizację:)

    OdpowiedzUsuń
  3. A tak przy okazji, też kiedyś myślałam, żeby otworzyć księgarnię z kawiarnią:)

    OdpowiedzUsuń
  4. gdybym miała grube miliony, chętnie organizowałabym jeszcze jakieś koncerty z gwiazdami dla różnych miast i fundowała wycieczki dla uczniów z mojej podstawówki, bajońska suma szybko by się rozeszła
    czytelniczka85

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Pakerzy mają coś do przekazania

Korty – odc.1 - wstęp

Jeszcze słów kilka i książce "Chłopki- opowieść o naszych babkach"