Więzienna Planeta - odc.26


Nina
Dostała list od rodziców. Położyła go na kuchennym stole i usiadła. Patrzyła na niego i zastanawiała się, czy go otworzyć, czy nie. Z jednej strony chciała to zrobić, bo czuła coś na kształt tęsknoty, oczywiście za mamą, ojciec i brat mogliby dla niej nie istnieć. Nie byli warci wspomnienia, w końcu to mężczyźni. Ale mama? Porozmawiałaby z mamą.
Nina westchnęła.
- Otworzyć czy nie?
Co mógł zawierać ten list? Pretensje, oskarżenia, a może informacje o tym, że nie jest już ich córką, że się jej wstydzą? Kobieta nie dopuszczała do głowy myśli, że mogło tam być coś miłego. Zwłaszcza, że dwa razy odmówiła rozmowy na żywo.
Wyciągnęła rękę i wzięła kopertę. Przez chwilę obracała ją w dłoniach, a potem wzięła zapalniczkę i spaliła nad zlewem.
- Mam ich w nosie – powiedziała ze złością, ale nie wiedziała, czy jest zła na nich czy na siebie, ponieważ nie odważyła się otworzyć koperty.
 
Robert
Długo bronił się przed tą myślą, ale w końcu musiał sam przed sobą przyznać, że Lulu mu się podoba. Wiedział, że to nic dziwnego, większość mężczyzn w Karnym Mieście chciałoby się z nią umówić. Była, piękna, delikatna i bezbronna. Coś w sam raz dla prawdziwego mężczyzny, który chce stać się dla niej obrońcą i bohaterem. Z tym, że on nie czuł się bohaterem. Raczej zbyt wcześnie postarzałym starym kawalerem. Jego charakter też nie należał do najlepszych. Do tego był surowy, wymagający, rzadko się uśmiechał. Co mogłoby się w nim spodobać młodej Lulu? Pewnie nic. Za to jemu wszystko się w niej podobało. Tylko czy to miało sens?
 
Agata i Ania
- Witajcie kochani – mówiła do mikrofonu Agata – dzisiaj podamy Wam pięć pomysłów na nazwę chóru szkolnego. Wybraliśmy je spośród stu dwóch pomysłów.
- Nie było łatwo- podjęła Ania – ponieważ wszystkie wasze propozycje były wspaniałe.
- Jednak udało nam się utworzyć listę propozycji i teraz od Was będzie zależało, która nazwa wygra – piszczała Agata.
-Zapraszamy do głosowania, które odbędzie się jutro w dwóch turach. Pierwsza o 7:30 rano do 8:00 a druga od 16:00 do 18:00.
- Oczywiście wszystko zostało ustalone z władzami naszego kochanego Karnego Miasta.
- Poczekaj Agato, nie powiedziałam gdzie będzie można oddać głos – zastopowała koleżankę Ania.
- Masz rację, kontynuuj – odparła Agata.
- Biorąc pod uwagę pogodę, głosowanie odbędzie się w karczmie, ponieważ tylko do niej prowadzą wszystkie tunele wydrążone w śniegu – śmiała się Ania.
- Zapraszamy!
- Zapomniałaś podać propozycji nazw dla zespołu – powiedziała Ania.
- Już podaję – Agata znacząco odchrząknęła i zaczęła czytać – Propozycja numer 1: Wesołe nutki, numer 2: Trzy bity, numer 3: Młodzi, gniewni, rozśpiewani, numer 4: Droga do wolności, numer 5: Liście
- I to wszystko na tę chwilę – powiedziała Ania – my się już żegnamy, ale puścimy wam jeszcze znaną ziemską piosenkę o zimie, w wykonaniu naszej kochanej młodzieży.
- Świeży utwór, wczoraj nagrywany – wtrąciła Agata – mamy nadzieję, że wam się spodoba.
 
Karol
Obudził się w środku nocy, ale zanim otworzył oczy zaczął nasłuchiwać. Wiedział, że coś lub ktoś przerwał mu sen. Pamiętał puknięcie, jakby ktoś odstawiał krzesło na miejsce. Leżał tak przez kilka minut i już miał przyznać, że to był raczej wytwór jego wyobraźni, gdy ponownie usłyszał puknięcie. Dźwięk dochodził z kuchni. Mężczyzna otworzył oczy i zlustrował pokój. Nie wyczuwał niczyjej obecność. Wstał cicho i podszedł do drzwi. Dotarły do jego uszu kolejne dźwięki takie, jak skrzyp szafek w kuchni, czy szuranie nogami.
Postanowił nie czekać. Szarpnął drzwiami i otworzył je na oścież. W ciemnej kuchni zobaczył jakąś postać, która usiłowała przemknąć do wyjścia. Był szybszy i zagrodził włamywaczowi drogę. Zdecydowanie miał do czynienia z mężczyzną i to wyższym od niego, ale to nie stanowiło dla niego żadnego problemu. Wyskoczył w górę i kopnął go obiema nogami w klatkę piersiową. Włamywać przewrócił się na plecy i nie zdążył się podnieść, gdy Karol mocno docisnął go do ziemi i wolną ręką ściągnął mu z głowy kominiarkę.
Karol zaklął szpetnie i puścił napastnika.
- Dwulicy – warknął – jak się tu dostałeś?
Razem podnieśli się z podłogi.
- A jak myślisz? – parsknął tamten – zostałem waszym nowym psychologiem. Mam najlepsze referencje w kraju.
Kiedy Karol nic nie powiedział, dodał.
- Każdy system jakoś udaje mi się obejść. Ubaw po pachy.
- Tak myślałem, że to ciebie wyślą – nie komentował Karol – tylko czemu przylazłeś w nocy i grzebiesz mi po szafkach?
- Taki tam rekonesans – Dwulicy nie wyglądał na skuszonego.
- A po co? Przecież masz na mnie zlecenie. Mogłeś wejść, strzelić mi w łeb i się ulotnić.
- Jeszcze nie mam – przyznał zabójca – na razie ty czekasz na zlecenie.
- To po co grzebiesz mi po szafkach?
- A takie tam stare przyzwyczajenia – facet machnął ręką, jakby, to co robił, było tylko nieszkodliwym hobby – wiesz, jak jest poznaj wroga i te sprawy.
- Nie mydl mi oczu Dwulicy. Wiedziałeś, że się obudzę. Po to stukałeś krzesłem.
- No i muszę ci przyznać, że strasznie się guzdrałeś.
Karol usiadł przy stole w kuchni i wskazał nieproszonemu gościowi krzesło. Ten skorzystał z zaproszenia i już po chwili siedzieli naprzeciw siebie w ciszy.
W końcu Dwulicy przerwał milczenie i powiedział.
- Mam dla ciebie wiadomość. Albo sam zabijesz panią Olgę albo zrobię to ja. Ma to wyglądać na wypadek, tak żeby nie padł na ciebie cień podejrzeń. A potem i ciebie i mnie wyciągną bardzo ważni ludzie, dla których będziemy przez dłuższy czas pracować.
Karolowi cała krew odpłynęła z twarzy, ale nie stracił panowania, wiedział, że musi się jak najwięcej dowiedzieć.
- A dlaczego mam zabić panią Olgę?
- Przeszkadza nam tym planem doskonałej resocjalizacji i tym, że wpływa na twoje decyzje. Jest dla nas przeszkodą.
- Dla nas, czyli dla kogo?
- Dla ciebie, dla mnie i dla naszych pracodawców.
- Lepiej mnie zabij. Nie tknę pani Olgi palcem.
- Ciebie nie ruszę, jesteś potrzebny, ale twoją pańcię, jak najbardziej.
Karol trzymał nerwy na wodzy i usiłował skupić myśli.
- Dlaczego tego jeszcze nie zrobiłeś? Po co do mnie przychodziłeś?
- Jeśli chodzi o mnie, to mógłbym zabić was oboje i nawet się nad tym nie zastanawiać, ale szefostwo mnie hamuje. To ty masz ją zabić. Jeśli tego nie zrobisz, wiedz, że jeśli ja się za to zabiorę, będzie odchodzić bardzo długo.
Karol nie dał się sprowokować.
- Ok. Zrozumiałem, ale widzę jedną lukę w waszym rozumowaniu. Skąd pomysł, że po zabiciu pani Olgi będę chciał mieć z wami do czynienia?
Dwulicy spojrzał na niego z politowaniem.
- A gdzie niby miałbyś pójść? Przecież jesteś zabójcą, przed swoją naturą nie uciekniesz.
- No tak. Dzięki zabójstwu udowodnię swoją lojalność, a jeśli tego nie zrobię, to?
- To dostaniesz kulkę w łeb – powiedział spokojnie Dwulicy.
Karol patrzył na mężczyznę, który był mniej więcej w jego wieku i zastanawiał się, czy kiedyś dostał zlecenie na zabicie swojej dziewczyny. Uznał, że tak. Że ma przed sobą człowieka, który ma w nosie życie innych, który dla kasy zrobi wszystko. I któremu do głowy nie przyszło, że były zabójca może myśleć inaczej. I który myśli, że Karol vel Skorpion tylko się przyczaił i odpoczywa. W duchu cieszył się, że zawrócił z tej drogi.
Uśmiechnął się bez wesołości do Dwulicego i zapytał.
- Ile dni tu jesteś?
- Tydzień.
- Przeczytałeś regulamin?
- Dlaczego pytasz?
- Przeczytałeś?
- Pobieżnie.
- Jesteś pewien, że przychodząc tu jesteś zupełnie kryty? Przewidziałeś wszystko?
Dwulicy zaśmiał się.
- Chodzi ci o kamery – wskazał na jedną wiszącą w roku ściany – zneutralizowałem je. Nikt nas nie podgląda.
- Masz rację nikt nas nie podgląda, ale kamery w tym miejscu, to nie wszystko.
- Co chcesz przez to powiedzieć? – zaniepokoił się Dwulicy.
- A to, że od dłuższego czasu wiemy, że wśród nowych pracowników jest kret - Karol wstał – wysypałeś się. Zauważyłem cię dwa dni temu, kiedy wychodziłeś z karczmy.
- Ale jak mnie poznałeś? Przecież jestem Dwulicym, potrafię zmieniać twarz.
- Możliwe, ale nie potrafisz zmienić zachowania. A ja bardziej niż na facjatę, patrzę ludziom na ręce.
- No i co w związku z tym?
- A to, że jeślibym mógł to bym właśnie rozsmarowywał twój mózg na ścianie, ale że nie mogę, to jedyne, co zrobię, to oddam cię w ręce strażników.
- Zdrajca – warknął zabójca.
- O nie, nie jestem zdrajcą. Jestem więźniem podczas resocjalizacji, który naprawdę chcę inaczej żyć. Byłym zdrajcą jeślibym przyjął zlecenie i zabił panią Olgę. Ale ty tego nie zrozumiesz.
Dwulicy rzucił się na Karola, ale ten szybko się uchylił i otworzył drzwi do mieszkania. W progu stało dwóch strażników.
- Panie Dwulicy, proszę się poddać – rzekł jeden z nich.
- Chyba upadliście na głowę – facet otworzył okno i wyskoczył wprost w ręce kolejnych strażników, którzy tylko na to czekali.
Po chwili został skuty kajdankami i odprowadzony do aresztu.
Karol popatrzył za nim smutno i rzekł.
- Biedny dureń.
Został sam i dopiero wtedy pozwolił sobie na odrobinę emocji. Ale tylko odrobinę, bo wiedział, że kamery znowu na niego patrzą.
 
Bartek
Po odbyciu zwyczajowej sesji z terapeutycznej trener poprosił go, żeby jeszcze przez chwilę został. Bartek zdziwił się, ponieważ uważał, że wszystko, co miał tego dnia do powiedzenia, już powiedział.
- Mam dla ciebie dobrą wiadomość – powiedział terapeuta.
- Tak? Niby jaką? – zaciekawił się Bartek
- W zasadzie, to obietnica.
- Może pan szybciej przejść do rzeczy? – niecierpliwił się wielkolud.
- Mogę, ale jak wiesz wciąż testuję twoją wytrzymałość.
- Ha, ha, bardzo śmieszne – odparł Bartek, ale nie było żalu w jego głosie.
- Zespół, czyli ja, pani Olga i inni zebraliśmy do kupy twoje dokonania i zgodnie stwierdziliśmy, że zrobiłeś ogromny postęp w swoim zachowaniu i sposobie bycia.
- Miło mi to słyszeć – odparł ucieszony Bartek.
- To nie wszystko. Oprócz głupich wpadek, które mogą się każdemu zdarzyć, nie miałeś żadnego poważnego złamania regulaminu. Wręcz przeciwnie, można by cię stawiać innym za wzór do naśladowania.
- Robi się już za słodko.
- Poczekaj, bo to nie koniec. Dodaliśmy jeszcze twoją dbałość o Lulu, koleżeństwo, kulturalne zachowanie wobec pani Agaty i wyszło nam, że jak tak dalej pójdzie, to po nowym roku będziesz mógł ubiegać się o wcześniejsze zwolnienie.
Bartek zbaraniał. Wszystkiego się spodziewał, ale nie tego.
- Z tym, że nadal musisz trzymać fason – przypomniał terapeuta.
- I o ile mogą mi skrócić wyrok?
- Myślę, że o jakieś 2 może 3 lata.
- O kurcze, czyli mógłbym wyjść nie po 10, a po 7 latach?
- Tak, o ile…
- Wiem, wiem, o ile będę trzymał fason.
- Właśnie.
- To najlepsza wiadomość, jaką tu usłyszałem. Będę się starał, obiecuję.
- Spokojnie, spokojnie. Na razie, to jest obietnica, a do końca roku daleko. Ma to być dla ciebie zachęta, zwłaszcza, że zima sprzyja łamaniu regulaminu.
- Postaram się tego nie robić – Bartek był pełen zapału i optymizmu. Nie złamał go domek na odludziu, zamknięcie w celi i ciągły nadzór. Nie da się i zimie.
Już nie mógł się doczekać, aż wszystko opowie Agacie. Miał nadzieję, że ona też się ucieszy.
- To jeszcze nie koniec – przerwał mu jego przemyślenia trener.
- Tak?
- Mamy też dla ciebie nagrodę. Ja wiesz, u nas można też wykupywać dni a nawet godziny do wolności. Wszystko niezależnie od wyroku sądu.
- Tak, wiem.
- Ty jednak nie zacząłeś jeszcze na to łożyć?
- Nie. Ponieważ jeszcze za mało zarabiam. Jeden dzień, to w moim wypadku tysiąc złotych. A na razie nie mam z czego odkładać, zwłaszcza, że zima, to będzie martwy sezon. Jestem na dorobku – zaśmiał się Bartek.
- Dlatego dajemy ci wybór. W nagrodę za twoje dobre sprawowanie możemy uciąć ci tydzień z wyroku albo możesz dostać tydzień wolnego od budowy muru na wiosnę.
- Muszę dzisiaj odpowiadać?
- Nie.
- Mam pytanie.
- Tak?
- Czy zabierzecie mi to jeśli w przyszłości złamię regulamin?
- Nie. To nagroda za teraz, nie będziemy jej cofać.
- Ok. Na następnym spotkaniu dam panu odpowiedź.
- Znakomicie. Jeszcze raz gratuluję postępów.
Panowie uścisnęli sobie ręce i rozeszli do swoich spraw.
 
Nina i Paweł
Strażniczka podeszła do niej, kiedy machała łopatą przy drążeniu śnieżnego tunelu i poinformowała, że wzywa ją burmistrz do Bazy Przerzutowej.
Nina wzruszyła ramionami i nie komentując poszła za kobietą.
W budynku została skierowana do sali dla gości. Tam oczekiwał na nią Paweł. Siedział na jednym z foteli i gestem wskazał jej drugi. Ona jednak usiadła na krześle stojącym najdalej od mężczyzny i blisko drzwi. Chciała poprosić strażniczkę, żeby z nią została, ale ostatecznie się na to nie zdobyła. Wolała się nie poniżać.
- Dzień dobry Nino – powiedział burmistrz i posłał jej gwiazdorski uśmiech. Kobieta odburknęła coś pod nosem i wbiła wzrok w okno udając, że kontempluje widoki.
- Przed chwilą rozmawiałem z twoją mamą – powiedział, a ona o mały włos nie spadła z krzesła. Utrzymała równowagę, po czym zerwała się na równe nogi i krzyknęła.
- Kto panu na to pozwolił?! Czego pan od niej chciał?! Ona nic panu o mnie nie powie! Wyparła się mnie…
Do pomieszczenia wbiegło dwoje strażników i od razu chciało skuć wściekłą Ninę. Burmistrz jednak odwołał ich i kiedy zamknęły się za nimi drzwi odezwał się spokojnym tonem.
- Masz szczęście, że nie jestem kapitanem straży, bo już byś witała się z drapieżnikami za płotem.
Nina zbladła, kiedy uświadomiła sobie, co zrobiła. Wydarła się na szefa miasta bez powodu.
- Przepraszam – bąknęła i zrezygnowana klapnęła na stołek – jaką będzie miał pan dla mnie karę?
- Nie będę cię karał za ten wybuch – Nina spojrzała na niego zdziwiona – jednak ostrzegam, że jeśli jeszcze raz nawrzeszczysz na mnie, to odeślę cię na doszkolenie do kapitana.
Nina nic nie powiedziała tylko spuściła głowę.
- Nie jesteś ciekawa mojej rozmowy z twoją matką?
Nina wzruszyła ramionami, a potem powiedziała.
- Nie.
- Mówiła mi, że wysłała do ciebie z ojcem mnóstwo listów i że nie dostała od ciebie żadnej odpowiedzi.
- Mówiłam, że nie interesuje mnie o czym pan z nią rozmawiał.
- I tak ci powiem.
- To po co pan pytał, czy jestem ciekawa?
- Pytanie retoryczne – odparł i czekał, co odpowie. Nic.
- W zasadzie twoja matka prosiła, żebyś do niej coś napisała albo porozmawiała.
Nina pokręciła głową.
- Jakby co, to ona czeka na ciebie przed ekranem w sali rozmów.
Nina znowu pokręciła głową.
- Ona tęskni za tobą - powiedział miękko Paweł.
Nina już miała znowu wybuchnąć, ale pohamowała się, ograniczyła się do burknięcia.
- Nic mnie to nie obchodzi. Mogę już iść?
Burmistrz wstał i podszedł do drzwi.
- Możesz, ale zastanów się jeszcze, czy nie skorzystać z okazji i porozmawiać z matką. Nie wierzę, że nie masz w sercu do niej żadnych uczuć. I w końcu ona nic ci nie zrobiła, jest kobietą. Czemu i ją każesz swoją postawą?
Wyszedł nie czekając na odpowiedź.
Kobieta siedziała jeszcze kilka minut w zamyśleniu, po czym i ona wyszła, ale nie do sali rozmów, a do machania łopatą przy drążeniu tuneli w śniegu.
 
 
 
 
Olga i Karol
Dwa dni po ujęciu Dwulicego Olga miała dość tego, że Karol odmawiał spotkania z nią. Nie chciał jej widzieć ani prywatnie ani służbowo. Mało tego, sam o to porosił i o to, żeby ona to uszanowała. Jako dyrektor więzienia mogła mieć to w nosie, ale jako kobieta już nie. Wiedziała, że Karol jest niesłychanie wzburzony po spotkaniu z Dwulicym, nawet jeśli ten usiłował tego po sobie nie pokazywać. Nie powinna pchać się do męskiej kamienicy, więc postanowiła złapać go, kiedy będzie schodził z warty. Wiedziała, że po kilku godzinach stania na mrozie, nie będzie miał siły na unikanie jej czy wykręty.
Od razu ją zauważył. Stała na mrozie i trzęsła się z zimna. Nie mógł jej tak po prostu zignorować. Podszedł do niej i powiedział.
- Chce się pani zaziębić?
- Chcę – odparła – jeśli to ma spowodować, że będziesz ze mną rozmawiał, to tak, chcę.
Uśmiechnął się do niej lekko.
- Może chodźmy do stróżówki, tam jest cieplej.
Kiedy weszli do małego pomieszczenia zastali tam dwóch strażników grzejących się przy kominku. Ale kiedy zauważyli panią Olgę i Karola postanowili zostawić ich na chwilę samych.
Żadne z nich się nie odezwało słowem. W końcu Olga nie wytrzymała.
- Znowu zamknąłeś się w sobie. Dlaczego nie chcesz ze mną rozmawiać? Przecież cała akcja skończyła się dobrze.
- Tak – powiedział.
- To czemu chodzisz nabuzowany i to tak, że boję się, że się na kogoś rzucisz.
Karol zaśmiał się krótko.
- Nie rzucę – podszedł do niej, ale nic poza tym, a ona miała nadzieję, że ją przytuli.
- To o co chodzi? – nie wytrzymała.
- Mogłem go zabić. W sekundę – powiedział cicho.
- Ale tego nie zrobiłeś.
- Ale chciałem.
- O czym rozmawialiście?
- O zleceniu.
- Kto miał zginąć?
Karol nie od razu odpowiedział.
- Obawiam się, że to nie koniec.
- Kto miał zginąć?
- Mogę nie mówić?
Olga miała dosyć tej rozmowy. Podeszła do niego i wczepiła się rękoma w jego kurtkę. Spojrzała mu w oczy i zapytała jeszcze raz.
- Kto miał zginąć?
- Pani – objął ją. Olga zbladła. Tego się nie spodziewała.
- Ja? Ale dlaczego?
- Za karę. Dla mnie, bo się wyłamałem z tego światka i dlatego, że jest pani skuteczna w tym, co robi.
Olga cieszyła się, że Karol ją trzyma, bo jak nic upadłaby na podłogę. Oparła głowę o jego pierś i zastygła w bezruchu. W głowie miała mętlik. On nic nie mówił, dawał jej czas na oswojenie się z tą myślą. W końcu powiedziała.
- I dlatego postanowiłeś mnie unikać? Żeby mnie nie narażać?
- Nie – odparł – oni chyba nie wiedzą, że łączy nas uczucie. Raczej wkurzyła ich  pani tym, że skłoniła mnie do innego życia i że przez to nie chcę wracać na Ziemię.
Olga mimo strachu i rozbicia zdała sobie sprawę, że powiedział „nas”. Czyli nie miał wątpliwości, co do niej.
- To czemu mnie unikasz?
- Bo jestem tak przerażony myślą o tym, że panią stracę, że gdybym panią spotkał, złamałbym wszystkie zasady nie tylko Karnego Miasta, ale i dobrego wychowania.
Zrozumiała co miał na myśli, ale zamiast się odsunąć i uciekać gdzie pieprz rośnie przytuliła się do niego mocno.
- Jesteś niezwykle rycerski, ale nie rób tego więcej.
- Czego? – nie rozumiał.
- Nie odrzucaj mnie.
Karola zmroziło. Odsunął ją od siebie na wyciągnięcie ramion i spojrzał jej w oczy.
- Nie odrzuciłem cię – po raz pierwszy powiedział do niej na ty – po prostu musiałem się uspokoić. Ponieważ ostatnią rzeczą, jakiej pragnę w tej porypanej sytuacji jest to, że cię przestraszę moim zachowaniem. A nie chcę, żebyś się mnie bała.
- Nie boję się ciebie – zapewniła go.
To go ucieszyło i znowu przyciągnął ją do siebie. Tym razem nie tylko ją przytulił, ale i pocałował. I świat się nie zawalił. A raczej zajaśniał na nowo. Ponieważ pani Olga zamiast się wyrywać i gromić go wzrokiem uśmiechnęła się do niego promiennie i powiedziała.
- Widzisz,  nadal jestem.
Olga rozładowała napięcie, jakie między nimi narosło. Karol uśmiechnął się do niej i powiedział.
- Cieszę się – a potem spoważniał – a co do zlecenia na panią…
- Olga – powiedziała – ludzie, którzy się całowali nie powinni sobie paniować.
Znowu się zaśmiał.
- Co do zlecenia na ciebie. To o nic się nie martw, będę mieć rękę na pulsie.
- Ale nikogo nie zabijesz?
- Postaram się.
Mogła ciągnąć te temat, ale chwilowo nie była panią dyrektor tylko kobietą, która postanowiła cieszyć się chwilą.
 
Tomasz
Dostał upragnioną wartę i cieszył się, że chociaż przez jeden dzień nie będzie wymachiwał łopatą i będzie mógł odpocząć. Jego szczęście nie trwało długo, ponieważ już po kilkunastu minutach w oddali zobaczył jakiś ruch.  Szybko podszedł do strażnika i powiedział.
- Tam na horyzoncie zauważyłem jakieś poruszenie.
Strażnik od razu spojrzał we wskazanym kierunku, po czym sięgnął po lornetkę.
Po sekundzie wrzasnął na całe gardło.
- Alarm! Śnieżne małpy – po czym podbiegł do wieży i włączył syrenę, potem zwrócił się do Tomka.
- Do wieży i to szybko. Tylko niczego nie dotykaj, ja będę zamykał wejście.
Mężczyzna skinął głową i nawołując innych wartowników udał się do najbliższej wieży. Było ich w sumie siedmioro. Strażnik, który ostrzegł pozostałych cały czas patrzył przez lornetkę i coś mruczał pod nosem. W końcu i on do nich dołączył. Ledwo wszedł do środka uderzył w duży czerwony przycisk. Tomasz usłyszał świst opadających żelaznych rolet.
- Będą za 5 minut – mówił strażnik – co by się nie działo nie macie prawa się odezwać.
Tomaszowi nie trzeba było dwa razy powtarzać, jak dla niego mógł milczeć i całą dobę, byleby nie musieć nic robić. Potem pomyślał o Ani i miał nadzieję, że dziewczyna zdołała się gdzieś schronić.

 

Kolejny odcinek 25 czerwca


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pakerzy mają coś do przekazania

Korty – odc.1 - wstęp

Jeszcze słów kilka i książce "Chłopki- opowieść o naszych babkach"