Co u mnie słychać
Wiem, jestem monotematyczna i nie mam nic ciekawszego do pisania, tylko o swoim nudnym życiu. To znaczy, ja się nie nudzę, ale nie o wszystkim mogę lub chcę pisać.
Ale do rzeczy.
Dzisiaj nie dodam nowego odcinka "Ciemnych wieków", ponieważ nadal nie mam komputera i w domu posługuję się jedynie tabletem i nie mam jak skopiować tekstu. Natomiast nowe odcinki opowiadania piszę w telefonie jadąc do pracy. Potem kopiuje je na skrzynkę pocztową i w pracy przerzucam na blog. Dzisiaj nie miałam czasu tego zrobić i dopiero jadąc autobusem do domu, o tym sobie przypomniałam. Jutro uzupełnię.
Przepraszam również za marną jakość językową, ale nie mam za bardzo czasu sprawdzać tego, co napisałam. Jak już będę znowu miała komputer, to usiądę i postaram się wszystko wygładzić.
A co poza tym?
Miałam wczoraj fajną wycieczkę na Starówkę. Wybrałam się tam z młodzieżą, która miała za zadanie zrobienie teatru ulicznego.
Wyszło super. Tematem przewodnim były legendy polskie, które przedstawiali na placu niedaleko kościoła świętej Anny. Wystawiali Bazyliszka, Złotą kaczkę, Warsa i Sawę, Białą damę i Lecha Czecha i Rusa. Mieli przebrania oraz rekwizyty, w tym dużą ramę, która największą furorę zrobiła w metrze. Zwłaszcza przy bramkach. Turyści zatrzymywali się i patrzyli z ciekawością na wyczyny młodzieży. Zwłaszcza jedna Azjatka, która była ciekawa, co lub kto ukrywa się pod kocem. A to była Złota Kaczka, którą grała jedna z z uczennic.
Wszyscy dobrze się bawiliśmy, a młodzież wręcz żąda powtórki. Najprawdopodobniej następnym razem zabiorę ich do Łazienek i tam będą musieli zmierzyć się z trudniejszym repertuarem.
Pogoda dopisywała, więc jestem posiadaczką świeżej, letniej opalenizny. Chociaż wczoraj zapowiadało się na spaleniznę 😀.
A tak poza tym, alergia opanowana i bardzo mi nie dokucza, chociaż najgorzej jest rano w środkach lokomocji, gdzie miesza się mnóstwo zapachów, co powoduje, że unilam wszystkim czas podróży, smarkając w chusteczkę.
Do tego ucieszyłam się dzisiaj w autobusie, bo nie jestem jedyną osobą zamawiającą w drodze Różaniec. Dzisiaj siedziałam na przeciwko mężczyzny, który zamawiał dziesiątkę:).
Ostatnio miałam kryzys książkowy, to znaczy nic nie czytałam, ale wczoraj zmusiłam się i poszłam do biblioteki i wypożyczyłam dwie pozycje. Pierwsza jest wciągająca i może jak ją skończę, to napiszę recenzje. Druga oczywiście czeka na swoją kolej.
Za to, w ogóle nie mam kryzysu, jeżeli chodzi o filmy i seriale. W zasadzie, niemal cały swój wolny czas poświęcam na gapienie się w ekran.
I na przykład odgrzewam takie seriale, jak "Na wariackich papierach". Można go obejrzeć na Pulsie. Warto go obejrzeć, chociażby dlatego, żeby zobaczyć młodego Bruca Willisa.
A zupełnie was dobiję, jak przyznam się, że oglądam również serial "Lombard. Życie pod zastaw."
Tak, macie rację zaliczam dno i 10 metrów mułu.
Oczywiście, nie mam czasu na regularne śledzenie fabuły, ale co jakiś czas zdarza mi się obejrzeć odcinek.
Jest to doskonały odmóżdżacz.
To tyle, więcej nie wymyślę, poza tym zaraz będę miała drugi odcinek Lombardu, którego jeszcze nie widziałam.
Miłego wieczoru:)
Ale do rzeczy.
Dzisiaj nie dodam nowego odcinka "Ciemnych wieków", ponieważ nadal nie mam komputera i w domu posługuję się jedynie tabletem i nie mam jak skopiować tekstu. Natomiast nowe odcinki opowiadania piszę w telefonie jadąc do pracy. Potem kopiuje je na skrzynkę pocztową i w pracy przerzucam na blog. Dzisiaj nie miałam czasu tego zrobić i dopiero jadąc autobusem do domu, o tym sobie przypomniałam. Jutro uzupełnię.
Przepraszam również za marną jakość językową, ale nie mam za bardzo czasu sprawdzać tego, co napisałam. Jak już będę znowu miała komputer, to usiądę i postaram się wszystko wygładzić.
A co poza tym?
Miałam wczoraj fajną wycieczkę na Starówkę. Wybrałam się tam z młodzieżą, która miała za zadanie zrobienie teatru ulicznego.
Wyszło super. Tematem przewodnim były legendy polskie, które przedstawiali na placu niedaleko kościoła świętej Anny. Wystawiali Bazyliszka, Złotą kaczkę, Warsa i Sawę, Białą damę i Lecha Czecha i Rusa. Mieli przebrania oraz rekwizyty, w tym dużą ramę, która największą furorę zrobiła w metrze. Zwłaszcza przy bramkach. Turyści zatrzymywali się i patrzyli z ciekawością na wyczyny młodzieży. Zwłaszcza jedna Azjatka, która była ciekawa, co lub kto ukrywa się pod kocem. A to była Złota Kaczka, którą grała jedna z z uczennic.
Wszyscy dobrze się bawiliśmy, a młodzież wręcz żąda powtórki. Najprawdopodobniej następnym razem zabiorę ich do Łazienek i tam będą musieli zmierzyć się z trudniejszym repertuarem.
Pogoda dopisywała, więc jestem posiadaczką świeżej, letniej opalenizny. Chociaż wczoraj zapowiadało się na spaleniznę 😀.
A tak poza tym, alergia opanowana i bardzo mi nie dokucza, chociaż najgorzej jest rano w środkach lokomocji, gdzie miesza się mnóstwo zapachów, co powoduje, że unilam wszystkim czas podróży, smarkając w chusteczkę.
Do tego ucieszyłam się dzisiaj w autobusie, bo nie jestem jedyną osobą zamawiającą w drodze Różaniec. Dzisiaj siedziałam na przeciwko mężczyzny, który zamawiał dziesiątkę:).
Ostatnio miałam kryzys książkowy, to znaczy nic nie czytałam, ale wczoraj zmusiłam się i poszłam do biblioteki i wypożyczyłam dwie pozycje. Pierwsza jest wciągająca i może jak ją skończę, to napiszę recenzje. Druga oczywiście czeka na swoją kolej.
Za to, w ogóle nie mam kryzysu, jeżeli chodzi o filmy i seriale. W zasadzie, niemal cały swój wolny czas poświęcam na gapienie się w ekran.
I na przykład odgrzewam takie seriale, jak "Na wariackich papierach". Można go obejrzeć na Pulsie. Warto go obejrzeć, chociażby dlatego, żeby zobaczyć młodego Bruca Willisa.
A zupełnie was dobiję, jak przyznam się, że oglądam również serial "Lombard. Życie pod zastaw."
Tak, macie rację zaliczam dno i 10 metrów mułu.
Oczywiście, nie mam czasu na regularne śledzenie fabuły, ale co jakiś czas zdarza mi się obejrzeć odcinek.
Jest to doskonały odmóżdżacz.
To tyle, więcej nie wymyślę, poza tym zaraz będę miała drugi odcinek Lombardu, którego jeszcze nie widziałam.
Miłego wieczoru:)
Komentarze
Prześlij komentarz