Moje preferencje samochodowe

 

„Z dużego, małego poradnika życia:”

„Nigdy nie kupuj samochodu w kolorze beżowym.”

Coś w tym jest, też bym sobie takiego nie kupiła.

Ale do rzeczy.

Samochód. Dla mnie rzecz, bez której mogę się obejść, ale wolałabym nie.

A skoro go mam, no to wiadomo, że chcę żeby był taki, jak trzeba.

Oczywiście Mercedes, nawet beżowy by mi nie przeszkadzał, ale jakby to powiedzieć, póki co jest poza moimi możliwościami finansowymi.

Skoro więc  nie mogę jeździć beżowym mercedesem, to wybieram taki samochód, w którym kolor ma znaczenie.

I ja na ten przykład nie kupiłabym sobie żółtego samochodu. Kiedy człowiek, który załatwiał mi samochód pytał mnie o preferencje wobec Espasa, to pierwsze co powiedziałam, to żeby nie był żółty. Nie wyobrażam sobie takim jeździć. Cały czas miałabym wrażenie, że siedzę w żółtym samochodzie.

Co do marek też jestem wybredna. Na przykład nie mogę znieść skody. Nie wiem, co mam do tego auta, ale mówię mu stanowcze, nie. Nawet jeśli ktoś by dał mi ją w prezencie, opchnęłabym to w pięć minut i kupiła, coś innego. Kiedy jadę skodą, cały czas wiem, że jestem w skodzie. Kiedyś takie samo uczucie niechęci miałam do poloneza. Wolałabym jeździć maluchem.

Podobny stosunek mam jeszcze do seatów i fordów, dla mnie są nijakie.

Nie przepadam też za azjatyckimi markami. I mimo, że wiem, że Toyota, to jeden z najwytrzymalszych samochodów, to i tak nie jestem do niej przekona. Poza tym japońskie samochody mają dziwny zapach tapicerki. A jak się zamyka drzwi, to wydają taki „pusty” dźwięk.  

Żeby nie było, że tylko narzekam, to powiem, że kocham niemieckie samochody. Mercedes na pierwszym miejscu, BMW na drugim, a potem Audi i  Volkswagen.  Nie gardzę też Francuzami. I co ciekawe, wiele osób mówi, że są beznadziejne i awaryjne. Ja nie mam takiego zdania, zwłaszcza jeśli chodzi o Renaulta. Jeździłam kilkoma z nich, mam jeden na własność i żaden nie był awaryjny czy jakiś dziwny. Wszystkie działały i działają dobrze. Za to kiedyś miałam Audi, które psuło mi się w najmniej odpowiednich momentach i to raczej do tej marki powinnam czuć awersję.:)

Jednak gdybym miała dużą gotówkę i to nie jednorazowo, tylko tak w ogóle, jak bym była majętną osobą, to zdecydowanie kupiłabym sobie Mercedesa lub BMW. Żadne Porsche, żadne Ferrari, żaden Bugatti ani Lamborghini. Mesio i już, na zmianę z BMW. Byle nie było tylko wyboru w kolorach beżowym albo żółtym. Dla ciekawskich, czerwonego też bym nie kupiła, czarny lub szary, tak to są zdecydowanie moje kolory na dziś.

„Kup sobie samochód z oknem w dachu.”

I na zakończenie, nie kupujcie samochodu z oknem w dachu. Zwłaszcza kobiety. Jeździłam kiedyś starym mercedesem z szyberdachem. No i stanęłam sobie na światłach. Patrzę z lewej strony pusto, z prawej koła Tira, no to sobie poprawiłam biust w staniku. Nagle coś mnie tknęło. Spojrzałam w górę i zobaczyłam szeroko uśmiechniętego kierowcę ciężarówki. Także, tego, no. Bez szyberdachu lepiej.

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Studniówka