Zima, zima, zima, pada, pada śnieg...

Czy to nie cudowne? Czy to nie wspaniałe, że po kilku latach listopadowej aury wróciła do nas prawdziwa zima? I śnieg i mróz. I znowu drogowcy są zaskoczeni. I znowu mamy nasze narodowe narzekanie na zimno i że ciężko iść po tej brei z piaskiem i solą.

Prawda, że to wspaniałe?

Czyż to nie cudowne, że media podają nam codziennie informacje o ataku zimy i mrozu? A nasze telefony odbierają alerty ostrzegające przed niekorzystną pogodą? Ach, ta zima, zima…, dzięki niej życie stało się ciekawsze.

A ja niezmiennie pytam się osób z mediów, jakim cudem w Polsce może atakować zima? W Hiszpanii, w Egipcie to rozumiem, może ich to zaatakować. Z zaskoczenia, jako anomalia pogodowa. Ale w Polsce?

Coś, co jest normą nie może nas zaskakiwać ani atakować. Może przyjść, bo nadszedł już czas i to w naszej gestii jest dobrze się do tego przygotować. Jeśli ktoś w Polsce tego nie zrobił, ten jest gapa albo dopiero wrócił z dalekiej i długiej podróży w tropiki.

Oczywiście, że przez duże opady śniegu i niskie temperatury, mamy trochę utrudnione życie, ja też jeżdżę ostrożnie i wolniej niż normalnie, ale taki urok tej pory roku.

Ale mimo tych trudności, ja i tak kocham zimę. Kocham śnieg i to, że za oknem jest biało i zimno wcale mnie nie powstrzymuje od wychodzenia z domu. Bo nie ma nic lepszego, niż spacer na rześkim powietrzu. Oczywiście ubieram się ciepło i dzięki temu nie marznę. A poza tym, kiedy idzie się szybkim krokiem, to po kilku minutach robi się gorąco. Polecam każdemu. Zwłaszcza tym, którzy mieszkają w bloku i przez zdalną pracę zapuścili już korzenie w krzesłach.

Lubię też zimową aurę, ponieważ dzięki niej jest na dworze więcej światła, a więcej światła, to lepszy humor, lepszy humor, to lepsze krążenie, lepsze krążenie, to większa ochota na robienie czegoś lepszego poza siedzeniem. Nie wiem, jak jest u Was, ale mnie nosi. Dzisiaj z rana łaziłam po dworze i zrobiłam sobie kilka fotek. Tak naprawdę, to wyszłam dlatego, że robię zdjęcia do pro ekologicznego projektu z moją klasą. Mnie przypadło w udziale karmienie ptaków. I oczywiście rzuciłam gawronom orzechy, ale skubane przyszły je zeżreć kiedy mnie nie było i nie uwieczniłam ich na zdjęciach. To znaczy uwieczniałam je wcześniej, ale jak chciałam żeby było ładnie do projektu, to te mnie wykołowały. No nic, może jutro uda mi się je jeszcze sfotografować.

Przyznam się też Wam, że ja mimo takiej pogody nie wsiadam w samochód, żeby pojechać do sklepu na małe zakupy. Idę pieszo, dla zdrowotności i dla radości brodzenia w śniegu. Co prawda ślizgam się trochę i muszę pamiętać, żeby wyjąć ręce z kieszeni, co by w razie czego nie rypnąć na twarz, ale co tam takie niedogodności. Jest pięknie.

Z resztą sami zobaczcie, jestem cała w uśmiechach.:)

 

 











 









ps. Filmik radości nagrany kolejnego dnia:)






Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Studniówka