Polki i Polacy
Rodaczki i rodacy, mieszkanki i mieszkańcy, domownicy i domowniczki. Kolejny kwiatek, który pojawił się w naszej codziennej mowie.
Już
kiedyś pisałam, że mi skóra cierpnie słysząc takie słowa, jak: psycholożka,
kierowczyni czy w świętokrzyskiem.
A
teraz podwójne określenia słuchaczy i słuchaczek, czytelników i czytelniczek
zaczęło u mnie wywoływać podobne reakcje. Czy naprawdę komuś to robi różnicę?
Są
słowa, które odmienia się w wersji żeńskiej, męskiej i nijakiej i są używane w
zależności od potrzeby. A męski rodzaj często jest używany przy ogółach. Na
przykład mówię: moi uczniowie i nie muszę się już rozdrabniać na uczennice.
A
może trzeba jeszcze dodać rodzaj nijaki? Ale jakby brzmiał? To uczennio?
Czy
zauważyliście, że od jakiegoś czasu przy publicznych wystąpieniach zaczęto
mówić podwójnie z męska i z żeńska?
Ja
na to zwróciłam uwagę, kiedy miałam wycieczkę on-line po Woli (dzielnica
Warszawy). Przewodniczka wciąż mówiła: mieszkańcy i mieszkanki i odmieniała to
na różne sposoby. Pomyślałam sobie potem?
-
Czy tylko ja to słyszę? Po co się tak męczyć podwójnym nazewnictwem? Jaki to ma
sens?
Mam
doświadczenie w prowadzeniu wykładów i występach na żywo, ale w życiu by mi do
głowy nie przyszło, żeby tak mówić? Dla mnie, to strata czasu.
Nawet
kiedy się witam ze słuchaczami mówię: Witam państwa serdecznie. Nie mówię, że
nigdy nie zdarza mi się zwracać do kogoś podwójnie, bo zdarza mi się, ale nie
celowo, nie nagminnie, naturalnie i od czasu do czasu. Mówię: dzień dobry
dziewczynki i chłopcy, ale kiedy mówię do nich, jako do klasy, to wtedy: Drodzy
uczniowie.
Wiem,
czepiam się. Ale, jak sami wiecie, jestem obserwatorem i wyłapuję różne
smaczki.
I
myślałam, że tylko ja zauważyłam te podwójne zwroty, ale jeden z blogerów,
którego okazjonalnie czytam, też się nad tym zatrzymał. Czyli nic mi się nie
przesłyszało.
Żeby było jasne, nie mam nic przeciwko ludziom, którzy używają nowomowy, moje bliskie koleżanki wciąż mnie terroryzują, psycholożkami, kardiolożkami i innymi
…lożkami i jakoś nie wykreślam ich z tego powodu z listy znajomych, ale zastanawiam się: Czemu one to robią?
Nie
mam też nic do żeńskich wersji zawodów, ale wszelakie … psycholożki, inżynierki
czy ministry, po prostu mi nie leżą na języku, są dla mnie nienaturalne i
dziwne. Ale nie ma nic przeciwko, pielęgniarce, nauczycielce, pisarce, czy
wyżej wymienionej przeze mnie przewodniczce. Te słowa są gładkie i pasują, jak
ulał do języka.
I
kończąc ten temat z przymrużeniem oka. Dzisiaj doszłam do takiego wniosku, że
skoro zmieniamy odmiany męskie na żeńskie, to czemu by nie zmienić żeńskich na
męskie. A wiadomo jest ta koszula, to czemu miałby nie być ten koszul.
Powiem Ci, że kiedyś też raziły mnie żeńskie formy różnych zawodów, jednak przekonał mnie argument, że język jest żywym tworem i ewoluuje. Jeżeli tych form się używa i one się przyjmą, zostaną już na zawsze. Zastanawiające jest też to, dlaczego niektóre kobiety myślą, że żeńska forma zawodu jest jakby mniej ważna od męskiej. Bo "psycholog" brzmi dumnie, ale już "psycholożka" to tylko jakaś paniusia, która sobie końcówki wymyśla? Wiem, można powiedzieć "pani psycholog", jednak kiedy można w końcówce zawrzeć informację o płci osoby, to chyba jest jak najbardziej wskazane. Bardziej rażą mnie bezmyślne kalki z innych języków, np. destynacja, coś co jest dedykowane itp. Przepraszam, ale nazywanie feminatywów "nowomową" i ten żart z koszulą to tak nie bardzo... Jeżeli już, to wracamy do "staromowy" ;) https://wielkahistoria.pl/zenskie-koncowki-feminatywy-w-ii-rp-uzywano-ich-w-polsce-juz-100-lat-temu-i-nie-wzbudzaly-kontrowersji/
OdpowiedzUsuńNie musisz przepraszać, ponieważ nie musi Ci się podobać wszystko, co piszę. Mimo wszystko zostanę przy moim zdaniu, że niektóre odmiany językowe mi nie pasują. Nie wiem, czy akurat czytałam o feminatywach na tej stronie, którą mi podsuwasz, ale tak, czytałam o tym, że wcześniej też używano takich zwrotów. Mój błąd, bo użyłam słowa "nowomowa" bez zastanowienia. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń