Więzienna planeta - odc.14
Ania
Przyjęcie
było kameralne i ograniczało się do najbliższej rodziny i kilkorga znajomych
pary. Hanka miała na sobie piękną złotą sukienkę wprost z paryskiego salonu
mody, gdy Ania zadowoliła się szmatką z sieciówki.
Póki
co, nikt nie zauważył i istniała szansa, że tak pozostanie. Wszyscy byli
skupieni na nowej parze, składaniu im gratulacji i snuciu planów na przyszłość.
Nawet
rodzice mieli uśmiechy na twarzach. Transakcja opłaciła się, będzie
powiększenie majątku. Ania patrzyła na to wszystko z obrzydzeniem.
A
zupełnie zrobiło jej się niedobrze na myśl o tym, że ona ma być następną ofiarą
rodzinnych machinacji.
Jak
w średniowieczu. Aż dziw brał, że ojciec jeszcze jej nie zeswatał z jakimś
swoim kolegą.
-
Wyjdź z cienia, rozmawiaj z ludźmi – strofowała ją matka – szukaj męża. Tylko
nie przyznawaj się, że jesteś tylko dyrektorką sektora, wszyscy koledzy Błażeja
stoją o wiele wyżej.
-
Tak mamo – odpowiadała mechanicznie i udała, że idzie spełnić polecenie.
Zamiast tego poszła po kolejny kieliszek wina.
-
Pamiętaj siostra – syknęła jej nagle Hanka do ucha – trzymaj fason. Żebyś mi
się tylko nie upiła. Od tego spotkania wiele zależy.
-
Kochacie się? – zapytała Ania siostrę.
Ta
spojrzała na nią zdziwiona.
-
A co to ma do rzeczy?
-
To, że jeśli się kochacie, to nawet jeślibym się upiła, zaczęła tańczyć kankana
na stole, a na koniec puściła pawia na twój perski dywan, Błażej i tak by cię
nie opuścił. Nie miałoby to dla niego znaczenia.
Hanka
zrobiła się czerwona ze złości.
-
Ani mi się waż.
-
Spokojnie, rodzice mnie wyszkolili, nie będzie żadnej wpadki.
Siostra
parsknęła coś wściekle i odeszła.
Ania
spojrzała na zegarek, jeszcze pół godziny i będzie mogła wyjść. 21 00, to taka
pora w sam raz na opuszczenie przyjęcia. Tylko jeszcze musiała unikać rodziców,
a wszystko będzie dobrze.
Agata
Zakopała
się w swoim mieszkaniu i czytała polecone przez Olgę lektury.
I
z czasem zaczęła zastanawiać się, czy rzeczywiście chce jechać w to
barbarzyńskie miejsce.
-
Pani Olga miała rację. To nie jest miłe miejsce.
Ale
z drugiej strony, co by powiedzieli koledzy, jakby tak nagle zrezygnowała.
-
Uważaj na swoje marzenia, bo mogą się spełnić – mruknęła pod nosem starą
mądrość.
-
Z drugiej strony, ludzie tam wyjeżdżali na urlopy. Fakt byli to bardzo bogaci
ludzie, ale ich jakoś te zasady ani fauna i flora nie przerażały. Czy ja jestem
gorsza? Czy jestem tchórzem?
Na
razie nie znała na to odpowiedzi.
WIĘZIENNA PLANETA
Robert
Stary
kapitan wezwał go do siebie. Okazało się, że ma przewodzić transportowi dwóch
więźniów do Koloni Karnej.
-
Którzy to?
-
Żadni z trzeciego etapu resocjalizacji.
-
Z domku na odludziu?
-
Nie. Z więzienia. Niestety, nie nadają się do życia wśród ludzi.
-
Jakie wyroki.
-
Nieduże, ale to recydywiści, którzy nie przejawiają nawet cienia szansy na
zmianę
-
Kiedy mam ich eskortować?
-
Lecicie z samego rana. Dodatkowo zawieziesz tamtejszemu komendantowi dokumenty
– wręczył mu zieloną teczkę.
-
Czy to wszystko?
-
Nie. Przywieziesz stamtąd kilka osób. Wybierają się na urlop.
-
Dobrze.
-
Teraz, to wszystko.
Karol
Leżał
na pryczy i wpatrywał się w sufit. Był w dobrym humorze i nawet lekko się do
siebie uśmiechał.
O
dziwo, chwilowa zmiana celi podziałała na niego uspokajająco. Surowe wnętrze
nie drażniło jego zmysłów, nikt mu nie przeszkadzał, nikt do niego nic nie
mówił. Poczuł się niemal, jak na urlopie.
Po
raz pierwszy od kilku tygodni nie musiał brać udziału w żadnej sesji, w żadnych
treningach i praniach mózgu.
Spojrzał
na zeszyt, w którym miał zapisywać swoje przemyślenia. Jak na razie nawet go
nie otworzył, a był sam od dziesięciu godzin.
Wstał
z posłania i usiadł przy stole. Wziął długopis do ręki.
-
Mam być szczery – zaśmiał się – ciekawy jestem, co z tym zrobią.
„Jest
mi dobrze – zapisał – siedzę w ciszy i nic mnie nie drażni. Nie muszę
odpowiadać na męczące pytania, nie spinam się zastanawiając nad odpowiedziami.
Jedyne, czego mi brak to pani Olgi, ale to z osobistych przyczyn. Nie mówię, że
chciałbym siedzieć w tej celi dwadzieścia pięć lat, ale raz na jakiś czas,
kilka dni odpoczynku od was bardzo mi się przyda.
Czy
dyrektor więzienia może związać się z więźniem? I to tak ciężkiego kalibru, jak
mój? Ciekawy jestem reakcji pani Olgi na to, że wszyscy się dowiedzą, że bardzo
mi się podoba. Pewnie przestanie się ze mną kontaktować. Ale to mnie tylko
zmotywuje, żeby jak najszybciej zakończyć ten etap resocjalizacji.
Czy
dobrze mi idzie? Czy już widzicie we mnie człowieka?”
Skończył
i rzucił długopis na stół. Wrócił na pryczę i niemal natychmiast zasnął.
Bartek
Przewał
ćwiczenia, żeby porozmawiać z trenerem.
-
Jak się dzisiaj czujesz?
-
Dobrze – odparł Bartek.
-
Tylko tyle?
-
Spokojny.
-
Brakowało ci ćwiczeń?
-
Bardzo.
-
Czy uważasz, że dzięki nim możesz zapanować nad swoim wybuchowym temperamentem?
-
Nie sądzę.
-
Czemu?
-
Ćwiczenia dają mi wycisk, ale kiedy się wkurzam, to się wkurzam.
-
A jednak od tygodnia nie zbiłeś żadnego talerza, ani nie zniszczyłeś żadnej
swojej rzeźby.
Bartek
zarechotał.
-
Mądrala.
-
Dlaczego nie chcesz przyjąć do wiadomości tego, że ćwiczenia cię uspokajają.
-
Może dlatego, że na Ziemi nie miało to znaczenia. Rano byłem w siłowni, a
wieczorem waliłem w mordę kogo popadnie.
-
Czyli siłownia według ciebie ma tylko chwilowe zastosowanie?
-
Tak. Robienie rzeźb mnie uspokaja – przyznał się Bartek.
-
Ale mimo to, potrafisz je zniszczyć.
-
Wkurzam się na własną głupotę.
-
Wyjaśnisz?
-
A co tu wyjaśniać. Jestem przyzwyczajony do używania mięśni, a nie mózgu. A wy
oczekujecie ode mnie szybkich odpowiedzi. Daje takie, jakie przyjdą mi do
głowy, a potem okazuje się, że były głupie.
-
Czyli powinniśmy dawać ci więcej czasu na odpowiedź?
-
Przy ważnych sprawach, tak.
-
Ja które są ważne?
-
Na przykład te o sprzedaży moich figurek.
-
Żałujesz, że przyznałeś się do tego, że byłbyś nieuczciwy?
-
I tak i nie.
-
Wyjaśnisz?
-
Nie żałuję, bo powiedziałem prawdę, żałuję, bo chciałbym to zmienić.
Trener
nie odpowiedział tylko pokiwał głową.
-
Masz jeszcze pół godziny ćwiczeń, potem strażnicy zaprowadzą cię na nowe
zajęcia.
-
Jakie?
-
Plastyka. Umiesz rzeźbić, może i będziesz umiał malować.
Nina
Obudziła
się leżąc na trawie. Miała na sobie szare dresy i ciepłą bluzę. Niebo było
bardziej niebieskie niż na ziemi. Usiadła i rozejrzała się po okolicy.
Znajdowała się na otwartym, pagórkowatym terenie przypominającym step, chociaż
tu i tam widziała niskie, poskręcane przez wiatr drzewa. Trawa była jeszcze
zielona, ale gdzieniegdzie widać już było żółte i brązowe plamy spowodowane
coraz chłodniejszymi dniami. Było mało kwiatów, a liście na pobliskich drzewach
przybrały już wielokolorową barwę. Na Więziennej Planecie rozpoczął się
październik. Wstała i uważniej się rozejrzała. Jakieś pięćdziesiąt metrów od
niej zauważyła wysoki płot, a ponad nim koniuszek dachu jakiegoś budynku i dym
unoszący się z komina. Obeszła palisadę i zirytowała się nigdzie nie widząc
bramy ani furtki. Uderzyła pięścią w deski i krzyknęła.
-
Jest tam kto?! Widzę dym?!
Żadnej
reakcji.
-
Hej! Jest tam kto?! – wydarła się.
Usłyszała
skrzypnięcie drzwi i szybkie kroki.
-
Ciszej kretynko – usłyszała wściekły syk.
-
Jak się do ciebie dostać?! – krzyczała niezrażona Nina.
-
Obejdź palisadę z drugiej strony i zamknij się!
Nina
wzruszyła ramionami i poszła we wskazane miejsce.
Okazało
się, że istnieje furtka, a za nią ukazała się kobieta, w tlenionych,
rozczochranych włosach i twarzą, która zdradzała wieloletnie nadużywanie
alkoholu.
-
Właź – syknęła.
Kiedy
Nina przekroczyła próg, kobieta szybko zamknęła furtkę i odetchnęła.
-
Nie jesteśmy na Ziemi, tu wszystko chce cię zabić – powiedziała z mądrą miną i
poszła w stronę drewnianego domu. Kiedy zauważyła, że Nina nie ruszyła się z
miejsca, machnęła w jej stronę ręką i rzekła.
-
Chodź już. W środku czeka na nas Danka.
-
Kobieta?
-
Tak. Z tobą jest nasz trzy i tak przez jakiś czas ma pozostać.
-
Co? – nie rozumiała Nina.
- Wejdź do środka, a wszystkiego się dowiesz.
ZIEMIA
Olga i Agata
Olga
przywitała Agatę w tym samym pokoju, co poprzednio. Tym razem nie zaproponowała
jej niczego do picia, ale od razu się wytłumaczyła.
-
Za pół godziny wracam do Karnego Miasta, a jeszcze muszę kilka rzeczy załatwić,
dlatego szybko pytam. Jak lektury?
-
Pouczające – odparła Agata.
-
Jak odczucia?
-
Straszny świat.
-
Nadal chce nas pani odwiedzić?
-
Tak.
-
Po co?
-
Chcę zwiedzić to miejsce i na własne oczy przekonać się, czy to, co czytałam
jest prawdą.
-
Uparciuch z pani – zaśmiała się Olga.
Agata
wzruszyła ramionami.
-
Mam dla pani propozycję – powiedziała Olga, a Agacie z ekscytacji wypłynęły
rumieńce na twarz.
-
Jaką? – wydukała.
-
Proszę pamiętać, że nie musi pani od razu odpowiadać. Otóż. Pozwolę pani do nas
przyjechać, ale nie na urlop. Tydzień, czy dwa tygodnie u nas, to mało.
Zapraszam panią na cały rok.
Agata
otworzyła buzię ze zdziwienia.
-
Ale jak to? Jak to?
-
Stwierdziłam – ciągnęła Olga – że musi pani porządnie nas poznać. Każdą porę
roku, wszystkie miejsca należące do polskiej strefy, a kto wie, może uda się
pani dostać do innych.
-
Zaskoczyła mnie pani. Na rok?
-
Wiem, że ma pani pracę, ale u nas też coś się znajdzie.
-
Rok. Nie wiem czy szef da mi…, a może da, ale będzie chciał jakiegoś artykułu…
-
O tym, co pani będzie mogła napisać, a czego nie, porozmawiamy później, na
razie proszę się zastanowić. Nie ma pośpiechu, ma pani moją zgodę.
-
I nie będę mogła tu w ciągu roku wrócić?
-
Nie.
-
Będę bez kontaktu z rodziną?
-
Listy można wysyłać, można porozmawiać przez komunikator, ale od razu zastrzegam,
że będzie to cenzurowane.
-
Jak dam pani odpowiedź?
-
Przez kapitana Jacka Olechowskiego.
-
A czy będzie mnie to drożej kosztowało? To znaczy bilet?
-
Nie. 30 tysięcy za bilet w dwie strony.
-
Ale mnie pani zaskoczyła – Agata wachlowała się dłonią.
Olga
uśmiechnęła się ciepło.
-
Proszę moją propozycję dobrze przemyśleć, ponieważ kiedy znajdzie się pani na
Więziennej Planecie, będzie się pani musiała nam bezwarunkowo podporządkować.
Nie będzie taryfy ulgowej. To niebezpieczne miejsce.
-
Rozumiem – odparła Agata.
-
Oczywiście damy pani opiekuna, który pomoże się pani wdrożyć w nasze życie.
-
Dziękuję. Zastanowię się, dam znać o mojej decyzji – dukała nie wierząc w swoje
szczęście Agata.
-
Niestety, ja już muszę iść. Do widzenia – Olga wyszła.
Agata
siedziała jeszcze bez ruchu kilka minut. Miała mętlik w głowie i bała się, że
jak wstanie, to nogi również będą jej się plątać.
kolejny odcinek 23 maja
Komentarze
Prześlij komentarz