Energylandia


 Pierwszy raz byłam w Energylandii siedem lat temu i od razu połknęłam bakcyla rollercasterowych szaleństw. Dlatego w tym roku też nie mogło zabraknąć tej atrakcji na mojej mapie wycieczek po Polsce. Tym razem pojechałam z ekipką na dwa dni. To był bardzo dobry pomysł, gdyż w sobotę mogliśmy się wyszaleć od rana do zamknięcia, a w niedziele wyjść trochę wcześniej już bez żalu, że coś nas ominęło. Niestety mały żal mam. Zadra była zamknięta, a kiedy ją otworzyli, my już wychodziliśmy, żeby pojechać do domu. Ale na szczęście Zadra nie zając, nie ucieknie. 

Wokół Energylandii jest mnóstwo miejsc, w których można zanocować i nie znokautować się ceną. Ja wybrałam Eko Dworek i to był bardzo dobry wybór. Do Energylandii mieliśmy 15- 20 minut spacerkiem. Właścicielka bardzo miła i chętna do rozmowy z gośćmi. Gdybyście szukali tam kiedyś noclegu, to polecam Eko Dworek. Są tam duże pokoje, aneksy kuchenne, kawa z ekspresu i herbata dla gości. Naczynia też. Można posiedzieć też na dworze na patio. Bardzo nam się tam podobało. I co dla mnie było ważne, to że nawet po wymeldowaniu mogłam zostawić tam samochód i wrócić po niego po południu. 

A teraz wracam do najważniejszego tematu. Energylandia. 

Były dzikie tłumy, ale warto było stać w kolejkach, żeby podnieść sobie adrenalinę na maksa. Hyperion nadal w czołówce najgorszych (czyli najlepszych) rollercasterów. Dwa razy się na niego wpakowałam i dwa razy zastanawiałam się, po co? Było super! 

Co ciekawe, podczas tego wyjazdu wcale nie potworne rollercastery były największą atrakcją. Była nią Anakonda, kolejka wodna, w której wagonik "spływa" w dół i rozchlapuje wodę na wszystkie strony, ale i pasażerom też się dostaje. Można iść na żywioł, ale można też kupić w automacie plastikową pelerynę, która jako tako chroni przed kompletnym zalaniem. Ale weźcie sandały, bo nogi wam tak czy tak zmoczy. Woda chlupie w wagonikach na stałe😁.

W tym roku miałam też możliwość skorzystania ze spokojniejszych atrakcji, gdyż nie gonił mnie czas i nie musiałam skupiać się tylko na kolejkach górskich. Byłam na karuzelach dla dzieci i na kolejce widokowej, dzięki której mam więcej zdjęć z Energylandii niż zazwyczaj. 

W niedzielę odwiedziliśmy strefę wodną z basenami i to było idealne zakończenie naszej wycieczki. Półtorej godziny chlapania w wodzie. Było super. 

Tylko ta Zadra i jej awaria popsuła mi trochę humor, bo to moja ulubiona atrakcja. 

Jeżeli chodzi o jedzenie, to jeśli nie chcecie stać w długich kolejkach i szukać z trudem wolnych stolików, to na przeciwko Abyssusa jest restauracja, w której można nie tylko spokojnie zjeść, ale też chwilę odpocząć od hałasu. Ale jeśli chodzi o menu, to szału dla smakoszy brak. Pizza, fryty i trochę azjatyckich specjałów. Tylko pamiętajcie, nie najadajcie się na sztywno, bo paw po karuzeli murowany.

I na koniec. Dlaczego Energylandia tak mi się podoba? Ponieważ są tam rollercastery- to jedno. A drugie. Ten park jest dopracowany w każdym szczególe. Nie ma tam żadnej fuszerki i niedoróbek. Czy to kolejka czy karuzela czy budynki czy ludziki w krzakach, wszystko do siebie pasuje. 

Polecam, polecam, polecam😁😁😁❤️❤️❤️

Fotorelacja:








I na koniec, bo nie może być normalnie:)









Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pakerzy mają coś do przekazania

Korty – odc.1 - wstęp

Jeszcze słów kilka i książce "Chłopki- opowieść o naszych babkach"