Dzisiaj będzie trochę zdjęć i opisów historycznych (wspominkowych), czyli, co było, gdzie i jak?
Krótkie opisy.
Biorąc pod uwagę, że w latach dziewięćdziesiątych nie robiliśmy hurtowo zdjęć, to musimy dziś polegać na tym, co jest teraz i na wspomnieniach, siedzących w naszych głowach.
Od razu proszę, że jeśli ktoś ma inne skojarzenia i wie lepiej niż ja, co gdzie było, to dawajcie znać. A! I będzie też temat toaletowy, więc nie bądźcie oburzeni. Takie było życie i taka prawda:)
A teraz przejdźmy już do zdjęć.
Są robione od końca do wyjścia, więc kolejność jest mimo wszystko, właściwa.
Miejsce to było kiedyś zarośnięte krzakami, a wśród nich znajdowała się mała, rozpadająca się chata, w której mieszkał pewien pan. Nie pamiętam jego nazwiska, ale wydaje mi się, że był to były pracownik poczty. Ale mogę się mylić.
Na zdjęciu macie widok na boisko, na którym nasza dzielna Wisła Jabłonna od dziesięcioleci trenuje i gra mecze piłki nożnej. Na prawo do płotku widzicie pustą przestrzeń, ale kiedyś były tu wysokie drzewa. Poza tym miejsce, w którym stoję i robię zdjęcie było kiedyś naszą toaletą. Nie było toi toi, więc lataliśmy w krzaki. A jak się domyślacie, poza drzewami, były tu krzaki z wysoką trawą, czyli miejsce w sam raz na toaletę. Oczywiście wszystko odbywało się wieczorami i nocą, bo przecież nikt nie chciał być widziany.
Dzisiaj plac zabaw, kiedyś krzaki
Dzisiejsze boisko do siatkówki i koszykówki jest częściowo poza terenem dawnych Kortów. Myślę, że mniej więcej w połowie boiska był tu wysoki, zielonym płot. A na samym końcu, gdzie dziś rośną pnącza, była dziura, którą można było wyjść na boisko do piłki nożnej. Druga dziura znajdowała się z przodu, żebyśmy mogli wejść na teren boiska do siatkówki.

Dzisiaj jest elegancka furtka:)
Dzisiejsze boisko do piłki nożnej, to część naszych boisk do siatkówki i część boiska do koszykówki. A potem zrobili na boisku od kosza parking, więc została nam tylko siatkówka.
A tutaj był teren otwarty i zamiast siedziby klubu była tu przychodnia weterynaryjna. A my kryliśmy się pod daszkiem, kiedy padał deszcz, lub była burza. Czasami spotykaliśmy się tu, żeby wypić to i owo.
Za tym domkiem gospodarczym chowaliśmy się na papierosa. Ale nie kiedy byliśmy na Kortach. Tam paliliśmy otwarcie. Tu ukrywaliśmy się wracając ze szkoły albo z zakupów albo spaceru z koleżankami.
A tu jest wjazd na dzisiejszy Orlik, kiedyś na Korty. Nie było drogi wyłożonej kostką, a zwykła szutrówka. Na lekcjach WF zaliczaliśmy tutaj bieg na czas, czyli sprint. Dzisiaj już ich nie ma, ale po lewej stronie rosły wysokie topole.
Krótko, zwięźle i na temat.
Gdyby ktoś nie czytał wcześniejszych wpisów, to zapraszam pod niżej podane linki:
Komentarze
Prześlij komentarz