Wielka gra - odc.12


Michał, Adam, Ruda Mysz
O szóstej rano spod zamku Adama odjechało pięć opancerzonych samochodów.
W jednym z nich siedzieli bracia Czerwonoziem i w innym Ruda Mysz, która została wciśnięta miedzy żołnierzy, uzbrojonych po zęby i z niemiłym wyrazem twarzy. Nikt jej nie powiedział co się dzieje, więc cała była struchlała i usiłowała stać się jeszcze mniejszą niż była w rzeczywistości. I chyba się udało, bo mężczyźni prowadzili między sobą rozmowy nie zwracając uwagi na jej obecność. Ale tematy, które poruszali zupełnie jej nie pasowały i co chwilę czerwieniła się z oburzenia i zawstydzenia.
W pierwszym samochodzie Adam z Michałem prowadzili ożywioną dyskusję.
- Po co ją wziąłeś? – zapytał Michał.
- Może się przydać – odparł Adam.
- Do czego?
- Może trzeba będzie się gdzieś wkraść, wtedy ją wyślę.
- Ale ja wziąłem swoich najlepszych ludzi, nie możesz podważać ich umiejętności. Zgoda, ta znajda dwa razy miała szczęście, ale nie masz gwarancji, że i tym razem jej się uda.
- Zachowujesz się jak zazdrośnik – parsknął Adam – twoi ludzie będą robić swoje, a ona swoje.
- Nie lubię jej – orzekł Michał.
Adam parsknął.
- Kto by pomyślał, że jesteś taki pamiętliwy i małostkowy.
- Nic na to nie poradzę, jakąś wadę muszę mieć – tym razem parsknął Michał.
Brat roześmiał się krótko.
- Głupek z ciebie, skoro z powodu antypatii potrafisz odrzucić taką perełkę.
- Za to ty masz do niej słabość, mimo że wygląda, jak strach na wróble, a na czole ma napis – kopcie mnie.
- Szefie dojeżdżamy do Ziem Niczyich – przerwał im rozmowę zaufany Michała.
- Włączyć tryb maskujący i rozdzielić się.
- Tak jest – rozkaz został przekazany do pozostałych wozów.

Celina
Nie wiedziała, co ją podkusiło żeby zerknąć do głupiej, plotkarskiej gazety. Bo przecież mogła się spodziewać, że po tygodniu plotki i spekulacje na jej i Filipa temat już ucichły. Mało, że tak się nie stało, to jeszcze doszła nowa sensacja.
Na pierwszej stronie znajdowało się zdjęcie uśmiechniętej Elki z Filipem, a na palcu dziewczyny pysznił się wielki brylant. „Jesteśmy tacy szczęśliwi.” – głosił tytuł.
Celina reszty nie przeczytała, wściekłość zalała jej wnętrze. Podarła gazetę wrzeszcząc przy tym jak wariatka. To sprowadziło do jej pokoju matkę. Od razu zgadła o co chodzi i wzięła córkę w ramiona. Ta rozpłakała się na całe gardło.
- Nie ma sensu się złościć – mówiła spokojnie – jak widać nie był ciebie wart. Nie ma co płakać za takim palantem.
- A może to ze mną jest coś nie tak – buczała Celina.
- Z tobą jest wszystko w porządku, byłaś wierna, lojalna i cierpliwa. To on okazał się dupkiem. Nie martw się już, wyjechał z tą wyrodną dziewuchą do Śniegołazów.
- Wyślę im w prezencie ślubnym bombę – powiedziała dziewczyna wojowniczo.
- I bardzo dobrze, tak trzymaj – matka uśmiechnęła się do niej czule.
Celinie zrobiło się lepiej na sercu.
- Już nigdy więcej się nie zakocham – obiecała sobie.
Matka nie komentowała, tylko pogłaskała córkę po głowie.
- Nie ma co się denerwować. Zadzwoń do Anki i Kaśki albo jedź do Malwiny. Odpocznij.
Celina po raz ostatni chlipnęła i powiedziała.
- Pojadę do Malwiny, ona teraz nie walczy, więc pewnie trochę się nudzi.

Czarna Mamba i Dario
Oboje bardzo się zdziwili, jak wpadli na siebie w knajpie na Ziemiach Niczyich. Ona była ze swoją obstawą, a on ze swoją. Ci od razu chcieli się bić, ale szefowie ich przystopowali.
- Mamy rozejm – przypomniał swoim ludziom Dario, po czym podszedł do dziewczyny i usiadł przy jej stoliku.
- Nie zapraszałam cię – powiedziała spokojnie Czarna Mamba studiując menu.
- Podoba mi się położenie tego stolika względem ulicy.
- Myślę, że ten obok jest podobny – wskazała ręką w lewą stronę, ale nawet na minutę nie oderwała wzroku od karty dań.
- Dziękuję, zostanę przy tym wyborze.
Zerknęła na niego. Rozparł się bezczelnie na krześle i patrzył na nią z lekkim rozbawieniem. Miała dwa wyjścia, odejść i znaleźć miejsce z dala od niego i mieć dzięki temu spokój, ale mały minus na reputacji albo zostać i pomęczyć się trochę w jego towarzystwie. Wybrała drugą opcję.
Podszedł kelner i już chciała zamówić coś dla siebie, gdy Dario się odezwał.
- Dla mnie flaki i kopytka z bitkami oraz piwo, a dla Czarnej Mamby barszcz z uszkami i stek z frytkami i surówką. Stek dobrze wysmażony. A do picia… - popatrzył na nią i jej minę – myślę, że dwie setki wódki i popitka.
Kelner patrzył na nią wyczekująco.
- Czego tu jeszcze sterczysz, przecież złożyliśmy zamówienie – warknęła.
Dario zaśmiał się cicho, a ona wzruszyła ramionami.
Ich ludzie usiedli w dyskretnej odległości i również złożyli swoje zamówienia. Ale w powietrzu czuć było napięcie, które narastało i tylko od Czarnej Mamby i Daria zależało, jak to się wszystko skończy. W ciągu pół godziny z restauracji znikli zwykli klienci, a szefostwo miało nadzieję, że szkody po jatce nie będą zbyt duże.
Kobieta i mężczyzna dostali swoje jedzenie i w milczeniu konsumowali, co i raz spoglądając na siebie spod oka. Czarna Mamba wychyliła swoje dwie setki wódki i już chciała zamówić nową kolejkę, ale Dario poprosił dla niej herbatę. Nie skomentowała, ale widziała, że ma rację, jeżeli się upije, to nie zapanuje nad ludźmi lub sama sprowokuje go do walki. A w czasie rozejmu, nie byłoby to mile widziane. Kiedy już się najedli, Dario domówił dla niej deser lody z szarlotką, a  sam zadowolił się kolejnym piwem. Kiedy i to zamówienie pojawiło się na stole, mężczyzna odezwał się po raz pierwszy od godziny.
- Powinnaś zapuścić włosy – spojrzała na niego bystro.
- To moja sprawa.
- Widziałem twoją młodszą siostrę, wygląda uroczo, ty też kiedyś miałaś długie włosy, czemu je ścięłaś?
- Nic ci do tego.
- Słuchaj, mamy rozejm, chyba możemy porozmawiać.
- Nie, nie możemy – odparła – nie mam ci nic do powiedzenia.  Chyba, że chcesz  renegocjacji warunków rozejmu.
- O nie, mnie one pasują. Ale skoro nie jesteśmy w stanie wojny…
- Przestań być tak fałszywie miły – syknęła – myślisz że zapomniałam, jak na mnie polujesz? Jak zniszczyłeś mi ziemię? Myślisz, że możemy, ot tak odłożyć na jakiś czas spory i udawać przyjaciół?
- Ja nie udaję twojego przyjaciela – uśmiechnął się szeroko – ja po prostu uwielbiam cię dręczyć i patrzeć, jak to ty musisz się męczyć, żeby nie stracić twarzy i nie wybuchnąć. Tymczasem ja  – nachylił się do niej i pogłaskał po policzku. Zesztywniała – ja bardzo dobrze się bawię i jestem ciekawy, co zrobisz.
Złapała go za rękę i odepchnęła. Ich ludzie zamarli w oczekiwaniu na rozkaz.
- Ręce przy sobie.
Dario zaśmiał się nieprzyjemnie.
- Nie podniecaj się tak, bo będziesz płacić za złamanie zasad.
- Chciałbyś, co?
- Oczywiście, bo już mi się nudzi.
Nie odpowiedziała, nie było sensu ciągnąć tej jałowej dyskusji.
Dario patrzył na drobną i piękną twarzyczkę. Była zła jak osa. Nie wątpił, że jakby mogła, to by wbiła mu nóż w serce. Podziwiał jej opanowanie i zimną krew. Widział jednak, że doprowadził ją na skraj wytrzymałości i nie powinien brnąć w to dalej. Chociaż go korciło,  żeby zobaczyć to, jak Czarna Mamba traci panowanie nas sobą. Bardzo by chciał ją wtedy okiełznać, oj bardzo by chciał.
Dziewczyna nie wiedziała o czym on może myśleć, ale widząc jego minę domyślała się, że to było o niej i że nie było to nic miłego.
Jednak uparła się wytrzymać do końca, nawet jeżeli mieliby tu siedzieć dwa dni i czekać, kto pierwszy spasuje i sobie pójdzie.
Na szczęście Dario okazał się mądrzejszy. Zawołał kelnera i poprosił o rachunek. Nawet nie oponowała, jak zapłacił za nich oboje.
Potem wstał i szybko pocałował ją w policzek.
- Do zobaczenia – i wyszedł.
Nie wiedziała skąd wzięła siłę na to, żeby jeszcze pójść obejrzeć zawody samochodowe i wygrać zakład. Skąd czerpała siłę na siedzenie do późna z własnymi ludźmi w knajpie i opijanie zwycięstwa. Ona co prawda już nie piła, bo nie wiedziała, że nie jest w stanie przewidzieć tego co zrobi.
Ale kiedy około trzeciej nad ranem dotarła do swojego sypialni i rzuciła się na łóżko, pozwoliła łzom popłynąć po policzkach. I po raz pierwszy pojawiła się w jej głowie myśl. „A może powinnam to wszystko rzucić i wyjść za mąż?”

Patryk
Jego obawy o to, że Gosia nie będzie już chciała się z nim spotkać okazały się bezpodstawne, bo już na drugi dzień, bardzo się ucieszyła, jak tym razem zaprosił ją do kina.
- Tak! – klasnęła w dłonie – ale ja wybieram film.
Ucieszył się z takiego obrotu sprawy, bo mógłby znowu popełnić gafę, a tego nie chciał.
- Oczywiście, zdam się całkowicie na ciebie, ponieważ nie pamiętam kiedy ostatni raz byłem w kinie i na czym.
- Powinieneś częściej wychodzić z pracy – zaśmiała się.
- Przecież wychodzę i to z tobą. Mało tego, bardzo się cieszę na te spotkania.
Gośka pokraśniała na twarzy z radości i wzruszenia. Cmoknęła go w policzek i uciekła do pracy.
Patryk zaśmiał się do siebie.
- Kto by pomyślał, że tak mi się miło zacznie układać życie.

Adam i Ruda Mysz
Dojechali na granicę lasu i dalej część ludzi miała przedzierać się przez gąszcz pieszo, a część za nimi w samochodach. Na razie wszyscy wyszli na zewnątrz i debatowali nad szczegółami. Michał jako znający drogę postanowił prowadzić zwiadowców. Adam jako zwierzchnik mógł pozwolić sobie na jazdę w wozie i taką też opcję wybrał.
Ruda Mysz stała potulnie przy jednym z samochodów i nie wiedziała, co robić. Co jakiś czas, któryś z żołnierzy szturchał ją, przeganiając z miejsca na miejsce. Bała się, bo uświadomiła sobie, że jest jedyną kobietą i że ma wokół samych agresywnych i uzbrojonych po zęby mężczyzn. Nie wiedziała czemu na wyprawę nie wzięto kobiet, były przecież w drużynie Pana. Gdyby była choć jedna dziewczyna, czułaby się bezpieczniej.
Adam zauważył ją i zdał sobie sprawę z bezsensowności swojej decyzji. Michał miał rację, niepotrzebnie ją wziął. Bo niby do czego mu była potrzebna? Tylko się trzęsła i wszystkim zawadzała. No, ale nie mógł jej teraz odwołać, więc musiał się nią jakoś zająć.
Podszedł do niej i powiedział.
- Pojedziesz ze mną.
- Dobrze Panie.
Posłusznie poszła za nim i w odruchu poszukiwania poczucia bezpieczeństwa, złapała go za rękę i przytuliła się do jego ramienia. Adam zrobił kilka kroków, a potem stanął osłupiały. Spojrzał z góry na przyklejoną do niego istotę i zupełnie zgłupiał. Ruda Mysz nagle zbladła i odskoczyła od niego, jak oparzona.
- Przepraszam – wybąkała i jak zwykle łzy stanęły jej w oczach – ja, ja się zapomniałam, ja…., to się więcej nie powtórzy.
- No ja myślę – złapał ją za ramię i popchnął do przodu, tak że szła przed nim.
„Co ja z nią mam? W życiu nie spotkałem takiej osoby. Czy ona nie zdaje sobie sprawy z tego, co robi? Sama kręci sobie bicz na głowę.” Wciąż wystawiała go na próbę i wszyscy widzieli, że ma do niej słabość. Nie było to niczym złym, mógł sobie z niej zrobić nawet faworytę, ale ona zupełnie się do tego nie nadawała. Był dla niej dobry, bo miała coś takiego w sobie, że się nad nią litował. Oczywiście w jej oczach na pewno uchodził za potwora, bo ją popychał, dawał kary i wciąż strofował, ale nie wiedziała, że on potrafił za mniejsze przewinienia karać bardzo surowo. Robił co mógł, żeby nie pokazywać swojej sympatii do dziewczyny, bo wiedział, że ludzie jej zazdroszczą. A póki jej pozycja w jego szeregach nie była pewna, wciąż groziło jej niemiłe traktowanie przez innych.
Wsiadła do samochodu, a on za nią. Wcisnęła się w kąt, ale ją stamtąd wyciągnął i powiedział.
- Nie czas na jakieś strachy – syknął – rozglądaj się i zapamiętuj szczegóły. Gdyby coś poszło nie tak, będziesz musiała sobie sama radzić i jakoś wrócić do domu.
- Ja nie mam domu – bąknęła, ale posłusznie zaczęła obserwować otoczenie.
Adam  musiał przyznać rację, była bezdomna. Popychana z kąta w kąt, zagubiona, przestraszona, ale mimo wszystko bardzo dzielna. Odruchowo pogłaskał ją po włosach. Zamarła, ale on już odwrócił głowę i patrzył na coś przez okno.

Czarna Mamba i Celina
Siostry spojrzały na siebie i równocześnie powiedziały.
- Nie wyglądasz najlepiej, czy coś się stało?
Uśmiechnęły się do siebie i uścisnęły.
- Dobrze, że przyjechałaś – powiedziała Czarna Mamba – w Czerwińsku pewnie wciąż huczy od plotek.
- Oni się zaręczyli – powiedziała głucho siostra.
- Tym bardziej dobrze, że tutaj jesteś. Postaram się zapewnić ci jak najwięcej rozrywek.
- Wszystko, byle nie mordobicie.
- Bez obaw, mam czas pokoju, wszyscy się nudzą i grają w piłkę albo chodzą na tenisa. Nic się nie dzieje. Pewnie skończymy w barze rzucając lotkami do celu.
Celina roześmiała się i powiedziała.
- Jeżeli kiedykolwiek by doszło do czegoś takiego, to będzie znak, że zwariowałaś.
- Oczywiście – Malwina uśmiechnęła się szybko i znowu przybrała poważny wyraz twarzy. Były w oficjalnej części domu, nie mgła sobie pozwolić na swobodę – zapraszam do moich apartamentów, tam sobie pogadamy przy winku i jakiś zakąskach.
- Już myślałam, że nie zaproponujesz.
Kiedy ulokowały się w niewielkim saloniku, urządzonym jak zwykle u Czarnej Mamby w kolorach bieli, czerwieni i czerni, Celina odważyła się spytać.
- Czemu jesteś smutna?
- Ja? – zdziwiła się Czarna Mamba – ja nie jestem smutna, ja jestem wściekła. Czy ty wiesz, co mi Dario ostatnio zrobił?
I opowiedziała całe zdarzenie z restauracji.
- Nic mogłam nie zrobić. Jeżeli bym wstała i wyszła, to on by wygrał to starcie, a jak bym mu przywaliła w nos, to by była sensacja na całego i jak nic uznałby to za zerwanie zawieszenia broni. Dlatego siedziałam, jak ten kołek, a on rzeczywiście dobrze się bawił. Nienawidzę go!
- I po co ci to wszystko? Nie lepiej wrócić do Czerwińska i po prostu się beztrosko bawić?
- Za późno – powiedziała Malwina.
Celina myślała, że się przesłyszała.
- Co powiedziałaś?
- Za późno, nie mogę się wycofać.
Młodsza siostra spojrzała na nią z troską.
- Naprawdę musiał ci zaleźć za skórę, skoro zaczęłaś poddawać w wątpliwość słuszność swojej drogi życiowej.
Czarna Mamba wzruszyła ramionami.
- Przejdzie mi. Jak tylko zaczniemy walki, to wszystko wróci do normy.
I tobie też przejdzie i znajdziesz sobie kogoś bardziej wartościowego.
- Pewnie tak – przyznała Celina – ale najpierw pomóż mi  się zemścić, tak żeby się w tych górach posrali.
- Takie zachowanie to ja rozumiem – zaśmiała się Czarna Mamba – jesteś taka sama jak ja siostrzyczko, tylko udajesz niewinną i bezbronną.
- Tylko w wyjątkowych sytuacjach – powiedziała Celina i uśmiechnęła się zimno.

Mario i Dario
Do młodszego brata doszły pogłoski jakoby Mario organizował sobie wojsko złożone z mózgowców. Był zdziwiony tą informacją i jak tylko miał wolną chwilę od razu pojechał do niego do domu. Brat przyjął go z otwartymi ramionami i poczęstował drinkiem.
- Co ty odwalasz – zaczął Dario bez zbędnych wstępów.
Mario popatrzył na niego bystro.
- Słyszę, że znasz już moje plany. Kto doniósł.
- Nikt nie musiał donosić, taka rzecz jeszcze się nie zdarzyła, wszyscy o tym plotkują.
- Nie wierzę, że o moim tajnym planie wiedzą wszyscy.
- No dobrze – przyznał Dario – jeden z twoich najlepszych oficerów zadzwonił do mnie i się wypucował. Powiedział, że nie rozumie twoich poczynań i że nie ma na ciebie wpływu oraz, że martwi się o przyszłość obrzeży.
- To moja tajna broń. Sztab złożony z intelektualistów, wybitnych ścisłowców i wizjonerów. Będą mi pomagać kampaniach wojennych.
Dario popatrzył na niego osłupiały.
- Czyś ty zgłupiał?! Uderzyłeś się w głowę?! Od kiedy to do walki potrzebni są mózgowcy, którzy nigdy nie walczyli.
- Ależ nie, to nie tak – oponował Mario – wyślę ich na gruntowne szkolenie.
Młodszy brat patrzył na niego z powątpiewaniem.
- Zaufaj mi – powiedział – zobaczysz, że mój eksperyment się powiedzie i dzięki tym ludziom będę wiedział, jakie decyzje podjąć.
Dario kręcił głową i był ewidentnie wzburzony.
- Masz świetnych oficerów, mają posłuch u ludzi, świetnie dowodzą, po co ci sztab złożony z niedoświadczonych ludzi?
- Czy ty mnie słuchasz? Mówiłem przecież, że ich wyślę na treningi.
- Treningi to nie wszystko – upomniał brata – każdy dobry sztabowiec mam za sobą lata doświadczeń.
- Wiem, rozumiem, ale i tak postawię na swoim – oznajmił Mario – chcę wam wszystkim udowodnić, że siła musi się pokłonić przed rozumem.
- Tylko nie przysyłaj później swojego rozumu do mojej siły, utrzymaj ziemię sam, bez mojej pomocy.
- A żebyś wiedział, że tak zrobię. Mój plan wypali, zobaczysz.
- Od tej nauki pokręciło ci się w głowie – orzekł Dario, dopił drinka i się pożegnał.

Patryk i Małgorzata
W sobotę, zabrał ją do przytulnej knajpki położonej w największym parku Czerwińska. Było tutaj mnóstwo drzew i krzewów, a mniejsze i większe oswojone zwierzątka krzątały się wokół ludzi. Mimo, że był październik w Czerewonoziemiu nadal panowały wysokie temperatury, tak że para mogła usiąść na tarasie i rozkoszować się nie tylko pogodą, ale i pięknym krajobrazem.
Właściwie to nie za bardzo zwracali uwagę na to co się dzieje wokół, bo non stop patrzyli sobie  w oczy i uśmiechali się do siebie z sobie tylko wiadomego powodu.
„Jakaż ona jest piękna” – myślał Patryk patrząc na uroczą twarz dziewczyny- „zakochałem się.”
„Jaki on uroczy i szarmancki” – Myślała Małgosia – „i taki pewny siebie. Chyba się zauroczyłam.”
Oboje dziwili się, że mogli się sobie spodobać. Bo i Patryk i Malwina mieli wiele ukrytych kompleksów, więc trudno im było uwierzyć w swoje szczęście.
Patryk westchnął, a Małgosia spytała.
- Tak? – uśmiechnęli się do siebie, a Patryk zbliżył swoją twarz do Gosi.
Pocałunek był delikatny, jak dotyk motyla, ale dziewczyna miała wrażenie, że wewnątrz jej serce zrobiło salto i przestało bić. Odetchnęła speszona.
- Gosiu, jeżeli…. – zaczął Patryk przepraszającym tonem, myśląc że się za bardzo pośpieszył, ale ona położyła mu dłoń na ustach i zaśmiała się zawstydzona, a potem sama go pocałowała.
Świat zaczął śpiewać nad ich głowami hymny o miłości i spełnieniu.

Michał i Adam
Wychylili się zza wzgórza i obserwowali wioskę nad jeziorem. Adam gwizdnął cicho.
- Nie sądziłem, że to jest takie duże.
- Bo nie było – mruknął Michał – widać Igor nie traci czasu.
- Kiedy twoi ludzie wrócą z rekonesansu?
- Za jakieś dziesięć minut.
Adam skinął głową i bracia wycofali się do obozu rozbitego o kilometr od celu.
Zjawili się niemalże równocześnie ze zwiadowcami.
- Jest ich około pięćdziesięciu ludzi, w tym około dwudziestu kobiet, a nawet kilkoro dzieci – oznajmił dowódca oddziału.
- Nie zabijać kobiet i dzieci – powiedział Adam  - zebrać i uwięzić, a potem oddać na licytacje. Może jeszcze na nich zarobimy, a jak nie, to będę mieć nowych niewolników.
- A co z resztą?
- Zabić – powiedział zimno Adam – jeżeli jest tam Igor, macie go wziąć żywcem. Zrobimy publiczną egzekucje. Ziemie Niczyje muszą wiedzieć, że istnieją tylko dlatego, że my na to pozwalamy.
- A jak jego tam nie będzie.
- Już wysłałem ludzi pod jego dom – oznajmił Adam – wyciągną go z niego w odpowiednim czasie.
Ludzie ruszyli do ataku. Ani Michał ani Adam nie brali w tym udziału, to nie była walka na obrzeżach, tutaj dochodziło do brutalnej pacyfikacji, a oni tylko ją nadzorowali.

Ruda Mysz
Dziewczyna tak się wcisnęła w kąt samochodu, że ludzie Adama i Michała nawet nie zauważyli, że w nim jest i pojechali do walki.
To co dziewczyna zobaczyła było straszne. Żołnierze wysypujący się z pancernych pojazdów, strzelający do ludzi, którzy padali podrygując dziwnie przy serii z karabinu. Wszędzie słyszała krzyki i piski kobiet. Ludzie Pana krzyczeli głośno, szturchając kobiety i zapędzając je do jakiegoś budynku. Wszędzie świszczały strzały i wybuchały granaty. Naglę na szybie pojawiły się duże krople krwi, na ten widok Ruda Mysz zwymiotowała ze zgrozy i strachu.
Miała wrażenie, że walka trwa w nieskończoność. Wrzaski i wybuchy zlewały się z płaczem i jękami rannych. A potem wszystko ucichło.
Jeden z ludzi Pana otworzył drzwi samochodu i zauważył Rudą Mysz. Zaklął szpetnie i krzyknął.
- Co ty tu robisz?! Nie powinno cię tu być?! Mózg ci wyprało, czy jak?!
Po chwili dołączył drugi żołnierz i również zaklął.
- Szef da nam popalić.
- Nie nam, nie nam – krzyknął ten pierwszy – nawet nie wiedziałem, że tu jest.
Popatrzył na Rudą Mysz z nienawiścią.
- Mam nadzieję, że szef tak cię spierze, że zaczniesz w końcu myśleć nad tym, co robisz!
I zatrzasnął drzwiczki. Dziewczyna zamarła i w stanie totalnego odrętwienia pozostała, aż do powrotu do obozu.

Dario
Z nudów wciąż jeździł na Ziemie Niczyje i odwiedzał coraz to bardziej podejrzane miejsca. Bywał na wyścigach, zawodach zapaśniczych, grał w kasynach i na bazarach w karty. Ale nic nie było w stanie podnieść mu adrenaliny, wszystko było nudne. Złapał się na tym, że odlicza dni do końca rozejmu i że już nie może się doczekać walki z Czarną Mambą. Dziwił się, że nie ma takich pragnień w stosunku do Jedynki ani do Dwójki, z nimi mógłby nawet podpisać pokój na wieki. Łapał się również na tym, że co i raz zerka na telefon, czy Czarna Mamba czasem nie napisała do niego czegoś zgryźliwego. Nie przysyłała też liścików.
To było więcej niż irytujące.
Z tej frustracji zaczął wrzeszczeć na ludzi bez powodu. W końcu jeden z jego zaufanych oficerów powiedział mu, że skoro ma jeszcze ponad miesiąc spokoju, to powinien zmienić otoczenie i wyjechać poza wszystkie polis. Na Wyspy albo na Czarny Ląd lub na Księżycowy Archipelag.
- Ja bym polecał Czarny Ląd – kończył mówić oficer – jest tam mnóstwo atrakcji, poza tym u nas robi się coraz chłodniej, a tam wciąż trwa pełnia lata.
- Mówisz jak zawodowy akwizytor – zaśmiał się Dario.
- Staram się proszę pana– uśmiechnął się półgębkiem – i przypadkowo znalazłem kilka interesujących ofert. Na przykład w Hanunie może pan walczyć w klatce za kasę, a w Rodonie, jest ogromny tor wyścigowy F1.
- Pokaż – Dario wyciągnął rękę po laptopa – jesteś wolny, sam dam sobie radę z rezerwacją.
Oficer wyszedł z jego biura i pokazał zebranym w holu ludziom kciuk w górę, wszyscy odetchnęli.

Czarna Mamba i Celina
Obie siostry stały nad otwartym, tekturowym pudłem i uśmiechały się złośliwie.
- Myślisz, że to wystarczy? – pytała Celina.
- Myślę, że tak – Czarna Mamba zamknęła pudełko i okleiła taśmą klejącą – poza tym, jutro wyślemy kolejną partię – niespodziankę.
- A skąd nadamy paczkę?
- Jak to skąd, z domu Elki – zaśmiała się Czarna Mamba – zobaczymy, co Filip powie na to, że jej rodzina robi takie świństwa.
Celina popatrzyła ciekawie na siostrę, ta odpowiedziała pytającym spojrzeniem.
- A właściwie, skąd to wzięłaś?
- Jak to skąd? Od Adama, w końcu ona dla niego pracowała i wyjechała nie zabierając wszystkich swoich rzeczy. A pokój zostawiła, jak zostawiła. Myślę, że to co mu wyślemy, pozwoli mu się zastanowić na tym, z kim się związał.
- Jesteśmy wredne.
- I cudowne – zaśmiała się Czarna Mamba – a na razie chodźmy grać w lotki.

Adam, Michał i Ruda Mysz
Adam, widząc, jak blada i trzęsąca się Ruda Mysz wysiada za żołnierzami z wozu i słysząc jak krzyczą na nią i opowiadają mu o jej bezmyślności, pomyślał.
„To moja wina, nie powinienem jej tutaj zabierać.”
Żołnierze domagali się kary za niesubordynację dziewczyny. Do tego Michał wesoło zacierał ręce mówiąc cicho.
- Nareszcie doczekałem się jej ukarania. Nie możesz się teraz wycofać – zwrócił się do brata.
Ruda Mysz szła w jego kierunku sztywno, jak robot. Widział, że jest w szoku, ale nie z powodu tego, że ma dostać karę, ale przez to co widziała. A czego nie powinna nigdy doświadczyć. Uświadomił sobie, że z niej nigdy nie będzie dobry żołnierz, miała wstręt do przemocy niemal wypisany na czole. Mimo, że życie jej nie oszczędzało i na pewno widziała w swoim życiu trupy, w końcu jej ojczymem był właściciel Areny, to nadal pozostała wrażliwa i delikatna. A teraz on będzie musiał dorzucić do jej kolekcji nieszczęść kolejne przykre doznania. Nie mógł jej teraz ochronić. Zastanawiał się, czemu w ogóle chciał to robić. Przecież nawet mu się nie podobała. Za chuda, ruda i mała. Bez grama seksapilu i tego czegoś, co przyciąga mężczyzn. Tłumaczył sobie, że to litość nim kieruje, bo nigdy nie spotkał tak poturbowanej życiowo osoby.
- Na co czekasz? – dopytywał Michał.
- Zastanawiam się – odparł zimno Adam.
Spojrzał na Rudą Mysz i bardzo chciał jej powiedzieć, że wcale nie chce tego robić, ale funkcja go do tego zmusza.
- Nie powinno cię tam być – powiedział do niej, ale ona tylko stała ze spuszczoną głową – dlaczego nie wysiadłaś?
- Nie odpowiadasz? – zirytował się, a dziewczyna po prostu nie była w stanie nic powiedzieć. Stać ją było tylko na wzruszenie ramion.
- Muszę cię ukarać – potaknęła, godząc się z losem.
- Dostaniesz dziesięć batów na gołe plecy, teraz.
- Tylko dziesięć? – zdziwił się Michał.
Ale Adam spojrzał na niego tak, że aż ten zamilkł.
- Sam je wymierzę – dodał zimno. Jeżeli już miał ją ukarać, to weźmie winę na siebie. Poza tym wiedział, że jeżeli zleciłby to ludziom, oni nie mieliby litości dla pupilki szefa. W końcu by mogli się odegrać za to, że ona siedziała na schodach u jego stóp, gdy reszta musiała stać wokół niego.
Ruda Mysz była przerażona. Ale nie mogła uciec, ponieważ ludzie Pana złapali ją mocno i rozdarli bluzkę na plecach. Adam sięgnął po pasek.
- A nie biczem? – usłyszał  zawiedzionego Michała, ale zignorował to, bo musiałby przywalić bratu w zęby, a to by pokazało jego prawdziwe zdanie o tym, co miał właśnie zamiar zrobić. Nie chciał karać Rudej Myszy.
Oberwała dziesięć batów na plecy, które ku zdziwieniu wszystkich zniosła nie wydając z siebie żadnego dźwięku.
- Wsadźcie ją do samochodu – powiedział na koniec Adam – i zbierajmy się. Skoro nigdzie nie było Igora, czas go wypłoszyć z nory.
Wsiadł do wozu, gdzie była Ruda Mysz i spojrzał na nią. Skuliła się w kącie i nawet już nie płakała. Była bezgranicznie nieszczęśliwa i chciała umrzeć.
Serce mu się ścisnęło, ale nie mógł jej okazać współczucia. Mimo, że czuł się podle, bo to była jego wina. To on ją wziął na wyprawę, kierując się nie wiedzieć czym. W życiu nie podjął tak durnej decyzji.


kolejny odcinek 04 października

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Studniówka