Wielka gra - odc.21


Czarna Mamba i Dario
Dario otrzymał wiadomość, że Czarna Mamba przybyła na front i że najprawdopodobniej będzie się ze swoimi ludźmi próbowała przedrzeć na drugą stronę ulicy.
Nie zwlekając udał się na granicę.
- Jak już wpadnie w pułapkę, sam się nią zajmę – powiedział swoim ludziom.
Malwina stwierdziła, że nie ma co czekać do nocy, trzeba ruszyć do przodu.
- Tylko nie dać się złapać czyścicielom – ostrzegła.
Rozdzieliła ludzi na 10 grup po 5 osób i ustawiła długim szpalerem wzdłuż ulicy.
Tak, jak Dario przewidywał, Malwina prowadziła środkową grupę.
- Walczcie, ale dajcie im przejść na naszą stronę – mówił do swoich ludzi.
Malwina wydała rozkaz wymarszu. W połowie szosy już myślała, że to pułapka, ale na szczęście z budynków po drugiej stronie ulicy wysypały się oddziały Daria. Zaczęła się walka wręcz, na noże, na baty, na pięści.
Niejeden reżyser chciałby nagrać tak barwne i widowiskowe spotkanie wrogich armii, ale tutaj krew lała się naprawdę.
Ludzie Daria zaczęli się cofać. Czarnej Mambie nawet przeszło przez głowę, że coś za łatwo im idzie, ale z drugiej strony przeciwnik, którego powaliła przed chwilą walczył bez uchylania się od ciosów.
Weszła między budynki i przystanęła. Przed nią ciągnął się szeroki chodnik, a po bokach znajdowały się trawniki i kilka drzewek. Wyglądały normalnie. Ruszyła jako pierwsza i ziemia się pod nią zapadła. Upadła boleśnie się tłukąc, dodatkowo fałszywe płyty chodnikowe uderzyły ją w bark i w nogę. Sama wylądowała na dnie jakiejś piwnicy. Usłyszała nad sobą wściekły krzyk. Ludzie Daria wysypywali się z każdego zaułka, z każdej klatki. Walka trwała.
- To jednak była pułapka – powiedziała do siebie Czarna Mamba i usiadła. Stęknęła, bo bark bardzo ją bolał, a i noga mocno pulsowała.
- Co za spostrzegawczość – usłyszała głos Daria.
- O nie – jęknęła i usiłowała się podnieść. Krzywiąc się z bólu udało jej się wyprostować. Dario już przy niej był i trzymał ręce na jej szczupłych ramionach.
- Zostaw mnie – warknęła i próbowała wyrwać się z jego uścisku.
- Jak na pokonaną zachowujesz się bardzo lekkomyślnie – warknął i mocniej ją przytrzymał.
- Nie boję się ciebie. Bo co mi zrobisz? Nie zabijesz mnie przecież?
- Masz rację, nie zabiję cię, ale mogę zawieźć do domu jako trofeum. Ojciec będzie cię musiał wykupić.
- To niegodne żołnierza – powiedziała – lepiej się bijmy, a potem przegrany…
- Nie możesz negocjować. Jesteś w moich rękach – zaśmiał się nieprzyjemnie.
- Gra się jeszcze nie skończyła – powiedziała i zanim zdążył zareagować ukucnęła szybko, co spowodowało, że puścił jej ramiona. Wtedy wyskoczyła w górę i uderzyła go otwartymi dłońmi w oba uszy. Dario zachwiał się, a ona wskoczyła mu nogami na ramiona, a potem złapała się fragmentu muru i już była na zewnątrz. Wszystko to trwało kilka sekund. Nachyliła się nad dziurą i warknęła.
- Następnym razem mniej gadaj – i pobiegła do swoich ludzi. Dała rozkaz wycofania się i już po chwili wracała na swoją stronę ulicy.

Patryk i Małgosia
Przyjechał do niej natychmiast po tym, jak zalewała się łzami rozmawiając z nim przez telefon.
Jedyne co zrozumiał, że Czarna Mamba była u niej i że nie była zbyt miła. Ale kiedy już siedział u Małgosi i ta opowiedziała mu wszystko na spokojnie poczuł się bardzo źle. Poczuł zimną kulę w żołądku i wielkie wewnętrzne rozdarcie.
- Co powiedziała?
- Że ona zostawia nas w spokoju i że nie będzie się więcej z tobą spotykać – bąknęła Małgosia – myślisz, że może nam czymś zagrozić?
Patryk żachnął się i powiedział siląc się na neutralny ton.
- Nic nam nie zrobi. Po prostu wie, że się kochamy i nie chce być przyczyną naszych konfliktów.
- To czemu się nie cieszysz? – zdziwiła się Małgosia – chyba o to nam chodziło? Żebyśmy byli razem, żeby nikt nam nie groził?
- Ona nie jest dla nas groźna – Patryk czuł, że jest wkurzony – ona nam życzy jak najlepiej. Z tym, że nie wiem, co teraz z nią będzie. Jak sobie poradzi z emocjami i w ogóle.
- Dlaczego jej bronisz? – wybuchła Małgosia – ona jest okropna!
- To moja przyjaciółka – chłopak miał smutny głos.
- Jak możesz tak mówić. To rodowa panna, do tego wojowniczka.
- Nic nie rozumiesz – warknął Patryk, co spowodowało, że Małgosia zamilkła i wpatrzyła się w niego nie rozumiejąc czemu on się tak wścieka.
- To moja przyjaciółka. Lubię ją i nigdy nie miałem zamiaru zrywać z nią kontaktu. A to, co zrobiłaś było podłe. Ona mnie potrzebuje. A teraz, ja nie wiem, co będzie. Wpadnie w desperacje i będzie walczyć, Dario ją pokona i…
- No to niech ją pokona, co ci do tego – warknęła Małgosia. Wkurzyła się na niego, za to, że upiera się przy znajomości z Czarną Mambą i na tę kobietę też, bo miała rację sugerując, że Patryk nie będzie zadowolony.
- Kogo wybierasz? Mnie czy tę rodową potworną babę – wykrzyknęła ze złości.
Patryk spojrzał na nią wyjątkowo zimnym wzrokiem.
- Co ty w ogóle mówisz? Ciebie kocham i ciebie wybieram.
- Jeżeli mnie kochasz, to zerwiesz z nią kontakty – Gośka miała twardy głos – a ona niech sobie sama radzi. Ma rodzinę, ma znajomków w swojej lidze. Nie jesteś jej do niczego potrzebny.
Patryk spojrzał na nią smutnym wzrokiem.
- Jeżeli ty byś mnie kochała, zrozumiałabyś, że Malwina jest dla mnie ważna, bo dzięki niej mam to co mam. Że jest dla mnie ważna, bo przez wiele lat dzieliliśmy nasze smutki i radości. Bo jest dla mnie jak siostra. Nieznośna, wkurzająca, ale jak siostra. Odkąd się zaprzyjaźniliśmy jest mi wierna i nigdy nie zrobiła nic, co by mi zaszkodziło. A ty? Masz taką przyjaciółkę?
Patryk wyszedł z mieszkania trzaskając drzwiami.

Mario i Ola
- Tak radosnego, to ja cię jeszcze nie widziałam – powiedziała do niego żona czule.
Mario ubierał się w garnitur i nucił pod nosem.
- Bo nigdy nie byłem tak szczęśliwy.
- No wiesz co? – lekko się nadąsała. Zauważył to i mocno ją przytulił.
- Miałem na myśli, że nigdy nie byłem tak szczęśliwy w swoim życiu zawodowym. A co do ciebie, jestem nieprzerwanie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Bo ma ciebie, bo mam jedną córkę i drugą w drodze. Świat jest piękny.
- Kto by pomyślał, że będziesz taki romantyczno, poetycki – zaśmiała się Ola i założyła płaszcz.
- Kochanie, dla ciebie wszystko – Mario był gotowy do wyjścia, spojrzał na żonę i powiedział – mam nadzieję, że będzie ci się podobało nasze nowe towarzystwo.
- Jeżeli nie będzie tam tych nadętych prawników, to na pewno mi się spodoba.
- Uważaj co mówisz kochanie -  śmiał się – mieszkasz z przyszłym prawnikiem.
- Nie martw się nie dam ci się zepsuć – zapewniła go i poprawiła szalik – idziemy?

Adam, Ruda Mysz i Marta
Leon Wilkow zgodził się na walkę jeden na jednego i wkrótce stanął półnagi na wyznaczonym miejscu. Adam już tam był. Wysoki, żylasty i umięśniony, bez grama tłuszczu, za to z tatuażami i wieloma bliznami. Ruda Mysz nie chciała na niego patrzeć, ani nie chciała patrzeć na walkę. Niestety Pan zakazał jej gdziekolwiek chodzić i tylko Martę wysłał na ponowne przeszpiegi. Marta domyślała się, że mężczyzna chce zaimponować dziewczynie swoją siłą i sprawnością. Gdyby była jego siostrą na pewno by mu to wybiła z głowy. Przemoc mogła tylko Rudą Mysz jeszcze bardziej przerazić. Ale nie była siostrą Adama, więc powiedziała cicho do Rudej Myszy.
- On robi ten pokaz dla ciebie.
- Nie chcę go – pisnęła Ruda Mysz – chcę do domu.
Kobieta nic już nie powiedziała tylko poszła na kolejne przeszpiegi. W duchu jednak myślała, że Adam zbyt jest przyzwyczajony do kobiet lubiących siłę i trudno mu zrozumieć, że do tej dziewczyny należy podejść z czułością i bardzo, bardzo delikatnie.
Tymczasem Adam z Leonem rozpoczęli walkę. Obaj znali różne sztuki walki, byli szybcy i zwinni. Leon raz po raz wymykał się długim ramionom Adama, a ten skutecznie blokował kopniaki drugiego. Nie mniej jednak raz po raz padały ciosy. Po ich ciałach spływał pot z krwią. Wilkow miał już rozciętą wargę, a Adam wielkiego siniaka na żebrach. A wokół ich ludzie kibicowali krzycząc, gwiżdżąc i zagrzewając swoich szefów do jeszcze większego wysiłku. A wszystko wyglądało jak taniec, z tym że z tryskającą krwią, stękaniem i głuchymi uderzeniami. Przeciwnicy byli silni fizycznie i żaden nie mógł zmóc drugiego. Ciosy stały się coraz bardziej chaotyczne i zaczęli popełniać błędy. Ale to Leon nie uchylił się przed ciosem prosto w nos. Upadł na plecy i już nie wstał.
Adam zwyciężył pojedynek.
- Wieś jest moja – powiedział ciężko dysząc. Ludzie wiwatowali, a on uniósł ręce w geście zwycięstwa. Potem nachylił się nad Leonem i wyciągnął rękę. Ten podał mu swoją i podniósł się na nogi. Z nosa ściekała mu krew.
Adam uśmiechnął się szeroko do przeciwnika.
- To była dobra walka – i skłonił się przed nim.
- Masz rację, bardzo dobra walka – i Leon odkłonił się mu.
- Szkoda, że jesteśmy wrogami – ciągnął dalej Adam – bo po takiej bitce obaj moglibyśmy się napić.
- Nie widzę przeszkód, w końcu mamy rozejm.
Adam zdziwił się słowom Leona, ten spojrzał na niego i wzruszył ramionami.
- No co? Przecież nigdzie nie napisali, że nie możemy usiąść razem do stołu.
- A twój ojciec?
- W dupie mam ojca. I tak mnie zdejmie z obrzeży. Walka z tobą to kolejna przegrana. Chciałem zdobyć tę wieś żeby móc udowodnić ojcu, że umiem sobie radzić – machnął ręką – w dupie z tym wszystkim.
Adam powiedział do niego.
- Trzeba było mi wcześniej powiedzieć, jakoś byśmy się dogadali.
Leon zaśmiał się gorzko.
- Wątpię. Dopiero teraz nabraliśmy do siebie szacunku.
- Sprzedam ci tę wieś.
- A co to da?
- Nie wiem, ale może ci pomoże.
Leon wyciągnął rękę do Adama, ten podał mu swoją.
- Jutro w Ósemce w Neutralu, napijemy się i pogadamy – powiedział Leon.
- Dobrze.
I zeszli z pola walki. Wilkow szybko pozbierał ludzi i odjechał.
Adam podszedł do oficerów i powiedział.
- Niezły z niego chłop, gdyby nie walki między rodami. Kto wie? Może byśmy się zaprzyjaźnili?
Nikt się nie zaśmiał. Widzieli, że to walka równego z równym i że przeciwnik był godny szacunku.
Tymczasem Marta wręczyła Rudej Myszy mokry ręcznik i wypchnęła ją w pobliże Adama. Ta trzęsąc się jak osika podeszła do niego. Od razu ją zauważył.
- Dziękuję – wziął od niej ręcznik i zaczął się wycierać z kurzu i krwi.
Ruda Mysz patrzyła na niego i drżała tylko. Nienawidziła przemocy i wcale jej się to wszystko nie podobało. I nie rozumiała, czemu pani Marta kazała jej to zrobić.
A Marta myślała – „Co ja robię? Pomagam panu Adamowi się z nią zeswatać – po czym poprawiła się – pomagam im obojgu. Ale jak ta mała nie przestanie panikować, to nic z tego nie wyjdzie.”
A potem mogły wrócić do domu. Adam co prawda chętnie by zatrzymał Rudą Mysz dłużej przy sobie, ale wiedział, że dziewczyna ma pracę, no i miał przecież nie absorbować jej ponad miarę. Poza tym jego ludzie domagali się świętowania i musiał wziąć w tym udział.
Zanim kobiety odjechały, zapłacił im za pracę. Na koniec powiedział cicho do Marty.
- Dopilnuj, żeby Ruda Mysz poszła na jakieś zakupy. Nie mogę już patrzeć na te przetarte bluzki i stare spodnie.
- Dobrze.
Kiedy wracały Ruda Mysz znowu płakała, a Marta jej nie broniła. Dziewczyna musiała jakoś odreagować. Kiedy zatrzymała się na parkingu przy jej bloku, dziewczyna była już spokojna.
- A może byśmy jutro poszły na zakupy? – zaproponowała Marta – mogę wpaść po ciebie do pracy. Co ty na to?
- Dobrze – zgodziła się potulnie Ruda Mysz – chętnie kupię sobie coś nowego. No i Pan też mi o tym mówił.
- No to do jutra.
Ruda Mysz wysiadła i Marta odjechała.


Dario
Postanowił przy następnej konfrontacji po prostu ją związać i wywieźć. W uszach mu dzwoniło, bolało go i piekło do w środku i na głowie też. Ta mała cholera znowu była sprytniejsza. A może on był zbyt łagodny. Postanowił z tym skończyć. Następnym razem nie będzie tracił czasu na rozmowy. Jego przeciwniczka miała rację, za dużo gadał.

Patryk i Czarna Mamba
Czarna Mamba zdziwiła się słysząc od służącego, że w sali audiencyjnej czeka na nią Patryk. Ale zamiast do niego iść, od razu zaprosiła go do swoich apartamentów. Ona sama leżała na wygodnej kanapie, przykryta kocem z kompresami w różnych miejscach ciała. Przyszedł z ośmiopakiem piwa, a minę miał jak zbity pies.
- O widzę, że też masz się nie najlepiej – powiedziała z wisielczą wesołością.
- Gośka mnie wkurzyła. Chyba między nami koniec.
- A mnie poturbował Dario, nie mam siły chodzić. Mam stłuczony bark, lewą łydkę i obite żebra.
- Znowu zastawił na ciebie pułapkę? – podał jej puszkę piwa.
- Tak, ale udało mi się uciec. Może zamówimy pizzę?
- Możemy – odparł Patryk i dodał – czy ty wiesz, że ona zażądała ode mnie zakończenia znajomości z tobą?
- Wiem, bo tego samo chciała ode mnie.
- Negocjowałaś.
- Tak.
- Dlaczego nie zmusiłaś jej do uległości? – zapytał poważnie.
- Bo ją kochasz – wzruszyła ramionami.
Zamówili pizzę i wrócili do rozmowy.
- Kocham ją, ale nie uważam, że ma prawo do decydowania o tym, z kim się spotykam, a z kim nie.
- Ona mnie nie lubi. Co mnie nie dziwi, mało kto mnie lubi.
- Ale to nie powód…
- Patryk – przerwała mu – nie porzucaj jej przeze mnie.
- A kto się tobą zajmie?
- Aż tak się o mnie troszczysz? – siliła się na sarkastyczny ton – przecież, ja tego nie potrzebuję? Sama sobie radzę i w ogóle.
- Daj spokój – machnął ręką – przyjaźnimy się, nie można, ot tak porzucać przyjaciół.
- Ona jest zazdrosna. Dlatego tak się zachowuje.
- Może i jest, ale to jeszcze… - Patryk przerwał i popatrzył na dziewczynę poważnie – dlaczego jej bronisz? Przecież nie zapałałaś do niej sympatią?
- Bo ona cię kocha, ty ją kochasz, a ja byłabym złą przyjaciółką gdybym upierała się przy swoim. Dlatego ty bądź z nią szczęśliwy, a ja usunę się z twojego życia.
- Przestań!
- Ona ma rację, ja jestem rodowa, a ty nie. Duża przepaść między nami.
- Malwina – zaśmiał się nerwowo Patryk – chyba nieźle oberwałaś podczas walk, bo wybacz, ale bredzisz. A ja nie mam zamiaru zrywać z tobą znajomości. Tak po prostu się nie robi. Lubię cię.
Czarna Mamba uśmiechnęła się do niego ciepło. To był rzadki widok.
- Ja ciebie też lubię, ale chcę żebyś był szczęśliwy.
- Odkąd jesteś taka dla mnie łaskawa.
- Odkąd wiem, że ją kochasz i że ona jest dla ciebie najważniejsza.
- Przestań już tak mówić! Mam ją w nosie dopóki nie zrozumie, że nie może szargać moich przyjaźni, ja jej nie zabraniam się spotykać ze znajomymi!
Otworzył kolejną puszkę piwa i wypił niemal duszkiem.
- Zanocujesz mnie?
- Dobrze – zgodziła się.
- Jakaś jesteś uległa dzisiaj.
- Nooo.
- Co z Dariem.
Czarna Mamba wzruszyła ramionami.
- Chcę go zniszczyć, ale jakoś mi nie za bardzo wychodzi. Wpadłam w pułapkę, jak dziecko.
- Facet wciąż chce cię zdobyć.
- Nie mnie – żachnęła się – tylko moje ziemie. Ale na razie, to ja jestem górą.
- Oczywiście – mruknął rozbawiony chłopak.
- Co to za sarkazm?
- Żaden sarkazm. Tylko prawda. On na ciebie leci.
- Wypluj te słowa – krzyknęła zezłoszczona – to potwór. Nienawidzę go!

Marta i Adam
Jak tylko Adam odebrał telefon usłyszał zdenerwowany głos Marty.
- Panie Adamie, szef zniknął.
- Dlaczego pani tak sądzi?
- Jak to dlaczego? Nie zostawił żadnej informacji, a w jego telefonie odzywa się tylko sekretarka.
- To jeszcze nie powód do paniki – powiedział zimno Adam – proszę się uspokoić. Przecież sama pani wie, że mój brat często przepada bez wieści.
- Nieprawda, ja zawsze wiem, gdzie jest. Tymczasem w biurze nie zostawił dla mnie żadnej wiadomości. Do tego przychodzą jego ludzie i też się pytają. Nikt nie ma z nim kontaktu.
Teraz i Adam się zaniepokoił. Bo może Michał nie zwierzał mu się z kierunku swoich działań, ale ktoś z jego ludzi powinien wiedzieć, co się dzieje.
- A kto pojechał z nim nad jezioro?
- No właśnie nikt – powiedziała Marta i Adam miał wrażenie, że pociągnęła nosem. Kolejnej płaczącej nie chciał mieć na karku.
- Proszę się opanować. Już do pani jadę.
- Dobrze, proszę pana. I dziękuję.
Ruda Mysz
Z ulgą wróciła do pracy i dała sobą pomiatać przez panią Klaudię. W zasadzie nawet nie bardzo to zauważała, zbyt ucieszona dużą ilością pracy w barze i na zapleczu. Znowu robiła coś normalnego i tylko to się liczyło. A pani Klaudia była zła na to, że tyle dni jej nie było. I mało ją interesowała umowa z panem Adamem. Skoro Rudej Myszy zachciało się wagarować, to teraz będzie odrabiać podwójnie. Ale dziewczyna robiła wszystko bez sprzeciwu, że szefowa zrezygnowała z męczenia jej, bo posłuszeństwo Rudej Myszy nie dawało jej satysfakcji.
Tymczasem Ruda Mysz dostała sms od pani Marty informujący ją, że nie może z nią pójść na zakupy, ale ona sama nie powinna zrezygnować.
I tak też zrobiła. Po pracy wróciła do domu, zjadła szybki obiad, a potem wzięła plik banknotów od Pana i pojechała do domów handlowych tuż przy granicy z ziemiami wewnętrznymi.
Ruda Mysz znalazła się nagle w innym świecie, pełnym szkła, światła i kolorów. Nigdy nie była w tak dużym domu handlowym, ale jak ją wcześniej zapewniała Marta, tutaj mogła ubrać się jak należy. Ruda Mysz dyskretnie przeliczyła pieniądze i ze zdziwieniem odkryła, że stać ją niemal na wszystko co jej się podobało. I po raz pierwszy w życiu rzuciła się w wir zakupów. A panie i panowie ekspedienci skakali wokół niej, czując że ma pieniądze. Odwiedziła mnóstwo sklepów i kupiła bardzo dużo nowych rzeczy. I sportowych i eleganckich, ale najwięcej butów. Skorzystała również ze sklepów z kosmetykami, gdzie zapoznała się z tajnikami poprawiania urody. Ona sama uważała, że żaden makijaż nie jest jej potrzebny, lubiła swoje piegi, mimo, że w jednym ze sklepów powiedziano jej, że są passe. Na szczęście nie miała zamiaru słuchać tych ludzi. Na szczęście. Bo gdyby Adam zobaczyłby ją wytapetowaną, na pewno zrobiłby awanturę. Jej naturalność go do niej ciągnęła. W końcu Ruda Mysz tonęła w zakupowych torbach i musiała zamówić taksówkę żeby wszystko przewieźć do domu.
A w mieszkaniu jeszcze raz wszystko przymierzała, przebierała i dopasowywała do siebie nowo zakupione rzeczy. Czuła się szczęśliwa i często się uśmiechała. Już nie mogła się doczekać kiedy to wszystko pokaże pani Marcie.

Czarna Mamba i Adam
Kiedy tylko dowiedziała się, że Michał zaginął od razu pojechała do Adama. Kiedy ten ją zobaczył parsknął śmiechem.
- Widzę, że masz się dobrze. Dario dba o to żebyś nie skostniała.
- Odwal się – burknęła i pokuśtykała do najbliższego krzesła – lepiej powiedz, co się dzieje.
- No właśnie nie wiem. Marta, jego prawa ręka twierdzi, że Michał zaginął, a ja uważam, że możemy jeszcze chwilę poczekać.
- Tata wie?
- Wie, że go nie ma, ale nic więcej – Adam wzruszył ramionami – poza tym, co mam mu powiedzieć? Sam nic nie wiem.
- To jak, jedziemy na miejsce?
- Tak. Tylko czekamy na Martę.
- Jaka jest?
- Masz ją polubić – ostrzegł brat.
- Twoja miłość – zaśmiała się Czarna Mamba.
- Nie, ale ja ją szanuję. To mądra kobieta. Ma ze 35 lat i jest doświadczonym szpiegiem, tropicielem.
- Dobrze, dobrze. Będę bić pokłony – zgodziła się.
- Aż tak miła nie musisz być – odparł Adam – a jak tam walki? Widzę, że bierzesz czynny udział.
- Raczej wpadam w pułapki, ale i ty nie wyglądasz jakbyś się uchylał przed ciosem.
- Wyobraź sobie, że bilem się solo z Leonem Wilkowem.
- Tym przystojniakiem? I co?
- Podoba ci się? Bo gdybyś się z nim chajtnęła, to było by fajnie. Bo polubiłem go, a bez twojego ślubu, to nadal będzie między nami wojna.
- Celinę z nim ożeń, mnie zostaw w spokoju, ja nie mam zamiaru jeszcze przez co najmniej dziesięć lat wychodzić za mąż.
- Tak tylko pytałem, ale z Celiną to nawet dobry pomysł.
- Wątpię, ona aktualnie nienawidzi mężczyzn i założyła stowarzyszenie Komandoski, czy jakoś tak.
Adam parsknął śmiechem.
- Żartujesz? A ojciec wie?
- Żartujesz? I nic mu nie mów, bo to jakaś głupota i na pewno niedługo jej przejdzie. Ale, ale, mów mi co z tym Wilkowem, czemu zapałałeś do niego miłością?
- Dobrze się bije i jest honorowy. No i wczoraj w Ósemce dobrze się razem bawiliśmy. Piliśmy całą noc i gadaliśmy bez przerwy. Planowaliśmy wspólnie różne rzeczy, ale niestety nasze rody od pokoleń są w stanie wojny, jedynie ślub mógłby nas uratować.
- Mało mamy sióstr ciotecznych. Kaśka i Anka są z naszego pokolenia, więc traktat pokojowy pojawiłby się natychmiast.
- A Celina?
- Daj jej na razie spokój. Lepiej umów go z Kaśką lub Anką. Wiem, że któraś ma chłopaka, ale nie wiem, która. Popytaj się.
- Ty tak serio?
- Oczywiście. Nie wiem czemu się dziwisz?
- Bo przecież ty kochasz wojnę, a pokój cię dobija. To było widać ostatnio podczas rozejmu z Dariem. Co się stało, że zmieniłaś zdanie?
- Nie zmieniłam, tylko widzę, że ty cierpisz.
- Puknij się w głowę – powiedział i nic więcej nie dodał bo przyszła Marta i mogli jechać do leśnego jeziora.

Celina
Na kolejnym spotkaniu Komandosek przybyły trzy nowe dziewczyny chętne do podjęcia zadań przeciw wiarołomnym facetom.
Ponadto ustalono, że nie będą działać samowolnie, tylko najpierw będą delikwenta sądzić, a dopiero później wymierzać karę. Jedna z uczestniczek miała nawet ich listę. Która zaczynała się laniem pasem na goły tyłek, kończąc na kastracji. Ten punkt i kilka co bardziej drastycznych wykreślono.
Celina wracała ze spotkania podbudowana i nie zwracała uwagi na to co się wokół niej dzieje. Mianowicie podjechał samochód z Emiliem w środku.
- Witam piękną panią – powiedział. Celina spojrzała na niego  i skrzywiła się.
- Kim pan jest? – zapytała.
- Poznaliśmy się wczoraj na korytarzu uczelni – przypomniał.
- A to pan jest tym wariatem, który na mnie wpadł i poturbował.
- Dokładnie – Emil uśmiechnął się, ale Celina nie odwzajemniła go, jedynie skrzywiła się jeszcze bardziej i burknęła.
- Spadaj i mnie nie zaczepiaj. Nie lubię facetów – i odeszła z dumnie podniesioną głową.
Emil pozostał w samochodzie i nadal się uśmiechał.
- Co za kobieta, a jaki temperament. W sam raz dla mnie.

Dario
Mężczyzna czuł się zawiedzony tym, że Czarna Mamba od kilku dni nie pojawiała się na polu walki. W zasadzie, to żadnych wielkich walk nie było. Jej ludzie utrzymywali pozycję, a jego ludzie jedynie niemrawo próbowali ich atakować. Jakoś wszyscy stracili chęć do walki.
Dlatego wydał rozkaz ich zaprzestania i nakazał umacniać pozycję wzdłuż linii wroga. Napisał do Czarnej Mamby sms, z zapytaniem, czemu się zniechęciła. W odpowiedzi były dwa słowa.
„Odwal się.”
- Milutka – zaśmiał się. Musiałem jej nieźle dopiec.

Czarna Mamba, Adam i Marta
Ale Czarnej Mambie nie w głowie były walki, ponieważ nie znaleźli nad jeziorem Michała. Pojechali na trzy samochody, wypchane po brzegi ludźmi. Niby nie spodziewano się żadnych walk, ale przezorności nigdy za wiele. Na miejscu nie zastali nikogo, a uważali, że już ktoś powinien się tu kręcić. Za to znaleźli dużo krwi pod jednym z drzew. Żadnych śladów walki.
- Co tu się mogło stać? – pytał Adam, ale nie oczekiwał od nikogo odpowiedzi.
Marta przeczesywała okolice i przyglądała się tropom. Czarna Mamba poszła z kilkoma ludźmi w las, w nadziei, że tam coś znajdzie. Niestety.
- Dobrze po sobie posprzątali – powiedziała Marta do Adama, gdyż uznała, że działała tutaj dobrze zorganizowana grupa – nawet nie mam pomysłu, z kim i o co pan Michał walczył.
- Tutaj powinny trwać prace, dlaczego nikogo nie ma – mówiła do siebie Czarna Mamba, a potem głośniej – czy ktoś może podać jakieś wytłumaczenie?
Marta wzruszyła ramionami.
- Moim zdaniem albo wszystkich ktoś uprowadził albo wszyscy nie żyją.
- Raczej to drugie – Adam zacisnął szczęki.
- Zawsze jest nadzieja – powiedziała cicho Marta.
- Nie, nie ma nadziei, są fakty – warknął na nią Adam, ale ta się nawet nie cofnęła. Wiedziała, że jest zdenerwowany, więc nic nie odpowiedziała.
- Dam setkę ludzi – powiedziała Czarna Mamba – niech przeczeszą las. W końcu musi się coś znaleźć. Nawet jak coś go zżarło, to chociaż ubranie powinno zostać.
- Ja też dam setkę – powiedział Adam.
- Ja mogę tutaj zostać i też się na coś przydam – powiedziała Marta.
- Nie Marto – powiedział Adam – bardziej mi się pani przyda na miejscu, Ktoś musi dalej kierować biurem. Póki – przerwał i odetchnął – póki Michał się nie znajdzie lub jego zwłoki. A potem się zobaczy.
- Dobrze – zgodziła się bez wahania, ceniła sobie tę rodzinę. Nawet Czarna Mamba okazała się ludzka i nie straszyła, jak to w opowieściach o niej opowiadali.
- Zadzwonię do ojca – powiedział Adam i twarz mu się skurczyła.
Nagle usłyszeli hałas, wszyscy odwrócili się w jego stronę, szczęknęła broń i wszyscy zamarli w oczekiwaniu. Wyjeżdżoną przez ciężarówki i jeepy drogą nadciągał mały tłumek i kilka maszyn robotniczych.
Kiedy zobaczyli grupę uzbrojonych ludzi zatrzymali się nagle i wpatrywali się w nich z lękiem. Czarna Mamba wyszła do nich i zapytała.
- Kim jesteście?
Z szeregu wyszedł gruby facecik około pięćdziesiątki, w rękach międlił kask.
- My robotnicy panienko, wynajęcie przez ród Czerwonoziem panienko, my na robotę przyjechali, panienko.
- A czemu dopiero dzisiaj?
Mężczyzna popatrzył na nią zdziwiony,
- A to dzisiaj nie dwudziesty listopada?
- Dwudziesty – przyznała Czarna Mamba
- No to jesteśmy o czasie.
Dziewczyna westchnęła i powiedziała głośno do ludzi brata.
- Odłożyć broń, to nasi.
A potem dodała do siebie.
- Przynajmniej to mamy wyjaśnione.


kolejny odcinek 29 października

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Studniówka