Czemu tak się dzieje?
Wiecie, jak to jest, kiedy śpieszycie się do pracy, a autobus, jak na złość zalicza wszystkie światła albo powstaje korek z niczego i to w miejscu, gdzie go nigdy nie było.
Wiecie? Wiecie.
Ja mam dwie podobne sytuacje, z których udało mi się wykaraskać, można powiedzieć w ostatniej minucie.
Co środa chodzę na odczulanie. Zazwyczaj mi się nie śpieszy, bo pracę zaczynam dosyć późno. Ale w zeszłym tygodniu musiałam być w niej najpóźniej o 8 30. Przychodnia jest niedaleko, więc uznałam, że dam radę. Tylko musiałam być pierwsza w kolejce do lekarza. Udało się. Przemiła pani zajęła mi kolejkę. Siedziałam więc spokojnie, wiedząc, że zdążę. A tu jakiś pan pyta się mnie czy może wejść tylko się spytać. Ok. nie ma sprawy. Potem byłam ja, po odprawie u alergologa nadszedł czas na panią pielęgniarkę. No i utknęłam. Nerwowo przebierałam nogami bo było już po ósmej, a tu pani zamiast tych do odczulania, wzywała osoby na testy. Ufff
Wyszłam 8 10, w pracy byłam 8 25.
Po co to piszę? Bo wczoraj o 8:03 bylam już po wizycie, mimo, że byłam trzecia w kolejności. Co prawda, przez zaziębienie nie miałam szczepienia, ale i tam bym wyszła, tak jak w środę. Z tym, że się nie śpieszyłam.
Za to dzisiaj miałam takie marzenie, żeby być jak najszybciej w domu i wejść pod koc. Czułam się osłabiona i marzyłam o łóżku.
Plan był dobry. Metro podjechało, jak na zawołanie. I niestety na tym moje szczęście się skończyło. 20-tka na Dworcu Wileńskim nie przyjechała, więc wsiadłam w 6-tkę, według maksymy - byle do przodu. Wysiadłam na Rondzie Starzyńskiego i błagałam:
- Byle 18- stka nie odjechała mi sprzed nosa. Byle 18-stka nie odjechała mi sprzed nosa.
Nie odjechała, za to spóźniła się i do kolejnej przesiadki, czyli autobusu na Żeraniu biegłam. Zdążyłam w ostatniej chwili. Pan kierowca już zamknął drzwi, ale się nade mną zlitował.
Mam nadzieję, że przez ten bieg nie dostanę zapalenia płuc.
I wciąż tak mam.
W zasadzie, odkąd jeżdżę komunikacją miejską, wciąż biegam, bo na poszczególne przystanki wjeżdzam na styk.
Normalnie nie narzekam, ale dzisiaj nie czuję się najlepiej i naprawdę wszystko miałam ładnie wycyrklowane, tak żeby bez pośpiechu zdążyć.
A przez 20- tkę wyszło, jak zwykle.
No nic. Leżę i kaszlę. Zrobiłam sobie syrop z cebuli, zaraz wypiję gorące kakao i idę spać.:))
Wiecie? Wiecie.
Ja mam dwie podobne sytuacje, z których udało mi się wykaraskać, można powiedzieć w ostatniej minucie.
Co środa chodzę na odczulanie. Zazwyczaj mi się nie śpieszy, bo pracę zaczynam dosyć późno. Ale w zeszłym tygodniu musiałam być w niej najpóźniej o 8 30. Przychodnia jest niedaleko, więc uznałam, że dam radę. Tylko musiałam być pierwsza w kolejce do lekarza. Udało się. Przemiła pani zajęła mi kolejkę. Siedziałam więc spokojnie, wiedząc, że zdążę. A tu jakiś pan pyta się mnie czy może wejść tylko się spytać. Ok. nie ma sprawy. Potem byłam ja, po odprawie u alergologa nadszedł czas na panią pielęgniarkę. No i utknęłam. Nerwowo przebierałam nogami bo było już po ósmej, a tu pani zamiast tych do odczulania, wzywała osoby na testy. Ufff
Wyszłam 8 10, w pracy byłam 8 25.
Po co to piszę? Bo wczoraj o 8:03 bylam już po wizycie, mimo, że byłam trzecia w kolejności. Co prawda, przez zaziębienie nie miałam szczepienia, ale i tam bym wyszła, tak jak w środę. Z tym, że się nie śpieszyłam.
Za to dzisiaj miałam takie marzenie, żeby być jak najszybciej w domu i wejść pod koc. Czułam się osłabiona i marzyłam o łóżku.
Plan był dobry. Metro podjechało, jak na zawołanie. I niestety na tym moje szczęście się skończyło. 20-tka na Dworcu Wileńskim nie przyjechała, więc wsiadłam w 6-tkę, według maksymy - byle do przodu. Wysiadłam na Rondzie Starzyńskiego i błagałam:
- Byle 18- stka nie odjechała mi sprzed nosa. Byle 18-stka nie odjechała mi sprzed nosa.
Nie odjechała, za to spóźniła się i do kolejnej przesiadki, czyli autobusu na Żeraniu biegłam. Zdążyłam w ostatniej chwili. Pan kierowca już zamknął drzwi, ale się nade mną zlitował.
Mam nadzieję, że przez ten bieg nie dostanę zapalenia płuc.
I wciąż tak mam.
W zasadzie, odkąd jeżdżę komunikacją miejską, wciąż biegam, bo na poszczególne przystanki wjeżdzam na styk.
Normalnie nie narzekam, ale dzisiaj nie czuję się najlepiej i naprawdę wszystko miałam ładnie wycyrklowane, tak żeby bez pośpiechu zdążyć.
A przez 20- tkę wyszło, jak zwykle.
No nic. Leżę i kaszlę. Zrobiłam sobie syrop z cebuli, zaraz wypiję gorące kakao i idę spać.:))
Komentarze
Prześlij komentarz