Hulajnogowe szaleństwa

Pędziłam sobie dzisiaj na hulajnodze, ponieważ chciałam, jak najszybciej dotrzeć do domu. Pracuję ile sił w nogach. Raz prawa, raz lewa i szybciej i szybciej. Nagle słyszę za sobą znajomy szum. Ktoś mnie dogania! I to na hulajnodze! W moich marzeniach od razu pojawił się przystojny czterdziestolatek pragnący mnie poznać i zaprosić na randkę.
Inaczej, po co by mnie gonił?
Niestety, jak to w moim przypadku zwykle bywa, okazało się, że wyprzedził mnie nastolatek na hulajnodze z dwa razy mniejszymi kółkami od moich. W pierwszym odruchu, sportowiec we mnie krzyknął: Gazu!!! Nie dasz się chyba wyprzedzić dzieciakowi, którego hulajnoga ma takie malutkie kółeczka.
No i przyspieszyłam.
Ale w porę oprzytomniałam:
- Opanuj się niewiasto - powiedziałam do siebie - masz czterdzieści lat i mniej siły niż nastolatek, wyższy od ciebie o dwie głowy.
Przestałam się ścigać.
 Za to młodzian zaczął się popisywać podskokami i innymi kaskaderskimi trikami. Też bym tak chciała umieć.
Ale być może młodzian niedowidział i pomyślał, że ma do czynienia z równolatką? Jeśli tak, był pewnie równie rozczarowany, jak ja.
A może popisywał się dla samego popisywania się?
Muszę przyznać, że dobrze mu to wychodziło.
Mnie pozostało cieszyć się, że nadążałam za nim i w ogóle się nie zmęczyłam.
Z tym, że z trudem dusiłam w sobie żyłkę rywalizacji.
Bo co by było, jakbym go jednak wyprzedziła? Mógłby popaść w kompleksy z powodu jednej, starej baby. A tego bym nie chciała.
Za to jestem z siebie dumna, bo na niskie krawężniki wjeżdżam bez hamowania, co zapewne niedługo skończy się skręceniem przeze mnie nogi.
Ale nic to. Pędzę dalej;)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Studniówka