W komunikacji
Wczoraj chciałam być wcześniej w pracy, żeby móc jeszcze przed lekcjami pozałatwiać kilka spraw. Wyjechałam pół godziny wcześniej niż zwykle i po drodze okazało się, że na ten pomysł wpadło więcej ludzi, więc korek zaczynał się już przed fotoradarami na Modlińskiej. Czyli mniej więcej w pierwszej ćwierci mojej drogi do pracy. Autobus może i by się prześlizgnął, ale utknął za ciężarówką i nie za bardzo było, jak ją wyprzedzić. Do tego kierowca nie należał do grupy kombinatorów, ponieważ zamiast wyminąć sznur samochodów czekających na wjazd na Most Północny, on stanął w ogonku i czekał, aż mu się droga zwolni. Zaznaczam, że nie wjeżdżaliśmy na most, tylko jechaliśmy na Żerań. Na szczęście tam nie było korku na kolejny most i jakoś dotelepaliśmy się do pętli. Przesiadłam się w tramwaj, który tego dnia, jak na złość, wlókł się, jak żółw. Do pracy przyjechałam 10 minut wcześniej niż zwykle, więc wszystko musiałam załatwić w biegu. Na szczęście się udało. Ale nie myślcie sobie, że to tyle. Kiedy miałam wysiąść z tramwaju przy Dworcu Wileńskim zaobserwowałam dwóch panów, którzy z samego rana trenowali "boks", okładając się czym popadnie. Padały też inwektywy, ale ja ich nie słyszałam, bo byłam w tramwaju. Panowie wymienili kilka ciosów i rozeszli się, każdy w swoją stronę. Nikt ich nie próbował rozdzielić, sami skończyli sprawę. Jeżeli myślicie, że wyglądali, jak z pod ciemnej gwiazdy, to się mylicie. Widać, że jechali do pracy. Jeden miał koszulę, pantofle i teczkę, drugi był w zwyklej kurtce i dżinsach. Ciekawa jestem, o co im poszło?
Ale to nie koniec. Wracając z pracy, w autobusie usiadł na przeciw mnie facet z pizzą i piwami. Zapach pizzy doprowadzał mnie do szału, bo byłam głodna, jak wilk. Ale ja nie o tym...
Zastanawiałam się, z reszta nie pierwszy raz, czemu faceci pija piwo w komunikacji. Ja bym wolała wrócić do domu, usiąść w fotelu, włączyć tv lub komputer i dopiero je otworzyć. Ewentualnie pójść do knajpy.
Czy to już alkoholizm? Czy taki koleś po prostu wie, że w domu żona, by go zrugała za wypicie dwóch piw? Ale w takim razie, czy trzeba wypić dwa? Nie rozumiem tego.
W autobusie, w ścisku, ludzie się gapią i śmierdzi od człowieka piwem. Zero relaksu, zero klimatu, zero przyjemności.
Ale to nie koniec. Wracając z pracy, w autobusie usiadł na przeciw mnie facet z pizzą i piwami. Zapach pizzy doprowadzał mnie do szału, bo byłam głodna, jak wilk. Ale ja nie o tym...
Zastanawiałam się, z reszta nie pierwszy raz, czemu faceci pija piwo w komunikacji. Ja bym wolała wrócić do domu, usiąść w fotelu, włączyć tv lub komputer i dopiero je otworzyć. Ewentualnie pójść do knajpy.
Czy to już alkoholizm? Czy taki koleś po prostu wie, że w domu żona, by go zrugała za wypicie dwóch piw? Ale w takim razie, czy trzeba wypić dwa? Nie rozumiem tego.
W autobusie, w ścisku, ludzie się gapią i śmierdzi od człowieka piwem. Zero relaksu, zero klimatu, zero przyjemności.
Też nie przepadam za autobusowymi piwoszami i winoszami, ale to chyba taka mentalność: "napiję się, bo mam taką ochotę i mogę, więc co będę daleko wiózł"
OdpowiedzUsuńczytelniczka85
Pewnie tak
OdpowiedzUsuń