W autobusie

Tekst wkleiłam dzisiaj, bo wczoraj zapomniałam

Ledwo wtorek, a już wiele się wydarzyło. Na przykład w poniedziałek spóźniłam się do pracy i nie było to 5 minut. Wystarczył pierwszy od tygodni deszcz, żeby sparaliżować Warszawę. A nie był to jakiś szczególnie duży deszcz. Pierwszy korek nie odbiegał od normy, więc nie podejrzewałam nawet, że dalej będzie tylko gorzej.
Mój Anioł Stróż co prawda dźgał mnie myślą, że powinnam wysiąść na Białołęce i pojechać 511 do Metra Młociny, ale moje lenistwo wygrało. Niełatwo oddaję miejsce siedzące.
No i zrobiłam błąd. Jak stanęliśmy na Kanałku Żerańskim, tak tkwiliśmy na nim z 10 minut. Oczywiście drogę blokowali kierowcy chcący wjechać na most Grota Roweckiego. 
Kiedy wyjechaliśmy z zatoru, w moim sercu zatliła się iskierka nadziei. Dogoniliśmy mój kolejny autobus. Radośnie pomyślałam, że na przystanku szybko się przesiądę... i w tym momencie  przed nas wepchał się prywaciak. No i nie zdążyłam. 
Kiedy w końcu wsiadłam do 509, wiedziałam już, że nie dojadę do pracy na czas, ale myślałam jeszcze, że będzie to kwestia kilku minut.
Niestety. Pod koniec Jagiellońskiej zrobili bus pas, więc korek zrobił się dwa razy dłuższy. Po 15 minutach na rondzie Starzyńskiego przesiadłam się w tramwaj, a potem następny i 30 minut spóźniona dotarłam do pracy. 
Dzisiaj zdążyłam, ale wracając do domu czekałam przy Dworcu Wileńskim na 509, tak jak 50 innych osób. Jakoś się wcisnęliśmy. Nie narzekałam, ponieważ przez 2,5 godziny siedziałam w lodowatej sali na szkoleniu, w tłoku było mi przynajmniej cieplej. Tylko świeżego powietrza trochę było brak.
Za to dzisiaj dotarłam dużo przed czasem, ale nie mam serca do linii M1. Jest bardziej zatłoczona, no i jadę nią dłużej, a co za tym idzie, nie ma widoków za oknem i jest nudno. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Studniówka