Wielka gra - odc.10
Adam i Marta
Zobaczył przemykającą Rudą Mysz i zdziwił się, że tak
wcześnie wróciła. Marta mówiła mu, że będą późną nocą. Dziewczyna była
zapłakana.
Znowu. Gdyby nie to, że była mu potrzebna, to by ją
wyrzucił. Nie znosił płaczek. Zadzwonił do Marty. Ta zdała mu relacje z całego
dnia, ale wybłagała na nim, żeby nie mówił dziewczynie, że zna jej historię.
Marta uważała, że zdobyła zaufanie małej i za nic nie chciała go stracić. Adam
był rozsądnym mężczyzną i dał słowo, że nie piśnie ani słowa.
Ale postanowił przeprowadzić prywatne śledztwo w sprawie
rodziny jej ojca. Skoro on był złodziejem, nie dziwne, że te umiejętności po
nim odziedziczyła. A może ktoś jeszcze tam był, kto by był tak utalentowany?
Miałby wtedy więcej fachowców. Musiał powiedzieć Rudej Myszy żeby podała mu
swoje nazwisko.
Ale to później, na razie nie będzie jej denerwować, bo
znowu zaleje się łzami.
Czarna Mamba i Dario
Jej wojna szarpana dała rezultaty, Dario wycofał się na
swoje dawne pozycje i chwilowo mieli remis. Oboje mieli dosyć. Czarna Mamba
przeliczyła swoje siły, a Dario za szybko ruszył z jednego frontu na drugi.
Oboje zgodzili się, że czas na chwilową przerwę i umówili się na pertraktacje,
które odbyły się na spalonej walkami ziemi. Z powodu braku budynków, które obie
strony skutecznie wyburzyły, ludzie obu stron rozbili wielki namiot.
Na spotkanie przybili równocześnie w asyście swoich
najlepszych ludzi. Każdy też przyprowadził uprowadzonych podczas walk ludzi i
kiedy oni rozmawiali nad warunkami rozejmu, na zewnątrz trwały licytacje.
- Uważam, że ta spalona ziemia powinna być na razie
zdemilitaryzowana i niczyja – powiedział Dario.
- Jest moja, a ty mi
ją zniszczyłeś. Ja raczej uważam, że powinieneś zapłacić mi za utratę budynków
i straty materialne mieszkańców.
- Nie ma mowy, przez kilka tygodni trzymałaś w ręku stadion
i uważam, że jesteśmy kwita.
- Nie wysadziłam go w powietrze – wysyczała – ale mogę to
zaraz nadrobić.
Dario nie dał się zastraszyć, ale zmienił temat.
- Może najpierw ustalmy, to co da się ustalić bez kłótni.
- Dwa miesiące rozejmu – zaproponowała.
- Dobrze – zgodził się i dodał – wprowadźmy zakaz
stosowania maskujących wozów, uważam, że z nim gra staje się nieczysta.
Czarna Mamba zastanowiła się przez chwilę i w końcu
przyznała mu rację.
- Masz rację, ten eksperyment nie był najlepszy, ale wojna
szarpana pozostaje.
- Dobrze.
Skończyły się im pokojowe tematy i musieli wrócić do rozmów
o ziemi.
Kłótnie trwały do wieczora, ale w końcu stanęło na tym, że
ziemie należą do Czarnej Mamby, ale Dario nie płaci odszkodowania.
Dziewczyna nie była z tego zadowolona, ale ktoś musiał
ulec. Tym razem była to ona.
Celina
Zaczął się październik, więc wraz z siostrami ciotecznymi
wróciła na uczelnię. Filip oczywiście zrozumiał, jak powiedziała mu, że będą
mieć dla siebie mniej czasu, a nawet stwierdził, że dzięki temu chociaż za sobą
zatęsknią.
Celina nie powiedziała tego głośno, ale też uważała, że
czas trochę od siebie odpocząć. Zbliżali się do 30 randki, więc może trzeba
było zastanowić się nad ty, co dalej. Bo według kodeksu Śniegołazów, Filip
powinien przejść do poważniejszych poczynań, a kto wie, może nawet się
oświadczy.
Anka i Kaśka ucieszyły się, że w końcu spędzą z nią trochę
więcej czasu, bo odkąd zaczęła się spotykać z Filipem, zależało jej tylko na
zaliczeniu, jak najszybciej tych wszystkich przepisowych randek. A po ich
odbębnieniu, po cichu liczyła na to, że Filip przestanie być takim
sztywniakiem. Oczywiście siostry nie zostawiły na tym spostrzeżeniu suchej
nitki. Nie wierzyły, że chłopak z dnia na dzień się zmieni.
Dzięki dłuższej rozmowie z siostrami, dowiedziała się, że i
one poznały całkiem fajnych chłopaków, ale nie rodowych, więc wiadomo, że nie
planowały z nimi niczego poważnego.
Tego, że oni mogli chcieć się zaangażować na poważnie,
oczywiście nie brały pod uwagę. W końcu, były młode i nie musiały składać
żadnych deklaracji.
O tym wszystkim rozmawiały idąc po wykładach do kawiarni
położonej w jednym z centów handlowych Czerwińska. Roześmiane weszły w alejkę,
która cała była upstrzona roślinami i zacisznymi wnękami. Anka z Kaśką
opowiadały zawzięcie o chłopakach, kiedy Celinie mignęła przed oczami znajoma
sylwetka.
Stanęła i potrząsnęła głową.
„To nie możliwe.”
Siostry patrzyły na nią zdumione, jak ta cofnęła się o
kilka kroków i zajrzała do przytulnej wnęki.
Celina zamarła i nie wierzyła własnym oczom.
Na ławce siedział Filip i całował się z tą przybłędą z
ostatniej linii rodu.
Mario
Uniwersytet w Ósemce był jedynym miejscem, gdzie studiowali
ludzie z wszystkich polis. Główne kierunki, jakie wybierano, to prawo,
ekonomia, medycyna i stosunki dyplomatyczne. Uczelnia znajdowała się niemalże
na granicy miasta i zajmowała spory teren. Było tam sześć budynków
uczelnianych, duży park oraz boiska do różnych dyscyplin sportowych.
Wokół uniwersytetu znajdowały się domy klubowe
poszczególnych rodów, oddalone od siebie na tyle, żeby nie dochodziło do bójek,
zwłaszcza kiedy poszczególne rody były w stanie wojny. Uczelnia była wspólnym
dobrem wszystkich polis i władze zmieniały się wraz ze zmianą rządów w Ósemce.
Nie była to jednak szkoła darmowa, każdy kto do niej uczęszczał, musiał płacić
wysokie czesne. Studiować w tym miejscu mógł każdy, ale niektóre wydziały były
zarezerwowane tylko dla elity rodów. Na taki kierunek prawa dostał się właśnie
Mario.
Pojechał na pierwsze zajęcia i tak jak się spodziewał,
większość mężczyzn z jego grupy była w podobnym wieku. Zaskoczyło go raczej to,
że znał wszystkich. Byli to jego kuzyni od drugiego, do czwartego pokolenia.
- Bez jaj, czy w tym roku w Ósemce tylko my będziemy się
uczyć? Z innych polis nikt się nie dostał?
- Ja tam się nie martwię – powiedział Łukasz, najbliższy
jego brat cioteczny – przynajmniej nie będziemy się między sobą kłócić.
- A ja uważam, że to nie jest dobre – odezwał się dalszy
kuzyn Mirek – bo rywalizacja z osobą z innego polis jest czymś normalnym, a my
będziemy walczyć między sobą.
- Na szczęcie tylko o wiedzę – odezwał się Mario.
- Każdy z nas będzie chciał cię pokonać – zaśmiał się
Łukasz – jesteś tutaj szychą.
Mario zamiast się zdenerwować wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Mam inny pomysł.
- Jaki?
- A może spróbujmy skończyć te studia wszyscy razem?
Popatrzyli na niego zdziwieni, więc kontynuował.
- Przecież nigdzie nie jest powiedziane, że tak nie może
się stać. Przejrzałem poprzednie roczniki, kilkanaście lat temu trzy lata pod
rząd kończyli wszyscy. Będziemy się wspierać i robić wszystko żeby nie wypaść.
W końcu trzeba sobie pomagać.
- Mówisz, jak prawdziwy przywódca – odezwał się Mirek ze
śmiechem.
- Z czego się śmiejesz, przecież on kiedyś będzie szefem
wszystkich szefów – przypomniał mu Łukasz – więc wiesz, nie studiujesz byle
kim.
- Idę stąd, bo mnie zaczynacie drażnić – powiedział Mario i
wszedł do sali wykładowej.
Adam i Michał
Kiedy Michał wkroczył do sali audiencyjnej Adama, ten od
razu zauważył, że coś się stało. Michał był wzburzony, brudny i śmierdzący, a
to było do niego niepodobne. Nie musiał nic mówić, Adam od razu poprowadził go
do prywatnej części zamku.
- Co się dzieje? – zapytał, jak tylko stanęli pośrodku
wielkiego salonu wypoczynkowego.
- Igor z Ziem Niczyich wynosi się z Ziem Niczyich – Michał
oddychał szybko zdyszany od emocji.
- Czyli?
- Około trzystu kilometrów na południe, w samym środku
jakiegoś lasu wybudował wioskę. Jest praktycznie wykończona. Mają tam jezioro,
bardzo duże, porównywalne z naszym. Ale to nie koniec. Nie mieliśmy czasu się
rozglądać, ale niedaleko osady złożył sprzęt do wydobycia ropy. Jeżeli puści ją
w nielegalny obieg, my, Dwójka i Trójka stracimy monopol.
Odetchnął zmęczony, już chciał usiąść na kanapie, ale Adam
zaooponował.
- Gdzie brudasie siadasz mi na białym. Idź się wykąp i wróć
do mnie. Zadzwonię do ojca i poproszę o zorganizowanie spotkania dla wszystkich
zainteresowanych.
- No chyba nie z naszymi…
- Nie mniej mnie za głupka, mówię o naszej rodzinie i o
nikim więcej.
Patryk i Czarna Mamba
Jak zwykle siedzieli w swojej ulubionej knajpce i sączyli
piwo, ale o dziwo rozmowa jakoś im się nie kleiła. I to nie od strony Czarnej
Mamby, to opowiedziała mu o starciach z Dariem w szczegółach, których on
wolałby nie słyszeć.
- Niestety twoje samochody musiałam wycofać – zakończyła
prawie ze smutkiem w głosie. Popatrzyła na niego uważnie – ty mnie nie
słuchasz.
- Słucham – odparł nieprzytomni i nawet nie podniósł na nią
wzroku.
- Tak, to o czym mówiłam – usłyszał w jej głosie wysokie
stężenie pretensji.
Podniósł na nią wzroki i się uśmiechnął.
- Jak to o czym? O twojej walce z Dariem, to jest nasz
główny temat rozmów od jakiś kilku lat.
- Ale teraz było naprawdę niebezpiecznie i prawie podszedł
pod mój dom – ściszyła głos – i mnie podglądał. Rozumiesz? Mnie! – trudno jej
było szeptać i krzyczeć jednocześnie.
- Może ty weź za niego wyjdź, bo ja widzę, że wy nie
możecie bez siebie żyć.
Czarna Mamba wzdrygnęła się z obrzydzeniem.
- Nigdy!
- Im głośniej krzyczysz, tym bardziej wydaje mi się to
słuszne – nagle koleżanka złapała go mocno za rękę i ścisnęła. Nie spodziewał
się, że ma tyle siły. Syknął, a ona wycedziła słowo po słowie.
- Nigdy więcej tak nie mów. Dario to potwór, nienawidzę go!
Patryk patrzył jej w oczy i wierzył w to co mówiła, ale
zauważył coś jeszcze. Był zaskoczony, bo w życiu tego by z nią nie kojarzył.
- Dobrze – powiedział spokojnie i wyswobodził rękę. Czarna
Mamba nadal wpatrywała się w niego chmurnym wzrokiem.
- Przez ciebie pójdę na zwolnienie – potarł nadgarstek.
Dziewczynę odetkało, powiedziała siląc się na beztroski
ton.
- Pewnie było by ci to nie na rękę. Kolejne wolne od pracy,
jak ty byś to przeżył.
- Właśnie – nie, dzisiaj rozmowa jakoś się nie kleiła.
Czarna Mamba ponownie złapała go za rękę, ale tym razem
delikatnie i powiedziała.
- Nie gniewam się.
Patryk uśmiechnął się szeroko. To była cała ona. Nigdy nie
przepraszała, zawsze mówiła, nie gniewam się. Ale wiedział, że to jej forma
przeprosin.
Wyjątkowo rozstali się, jak na nich bardzo wcześnie, bo
przed północą.
Patryk czuł się wyjątkowo trzeźwy, a Czarna Mamba czuła, że
to ona potrzebowała urlopu. I zamiast na obrzeża, pojechała do rodzinnego domu.
Celina
- Kochanie, to nie tak – Filip usiłował ją odciągnąć od
Elki, która chusteczka próbowała zatamować cieknącą krew z nosa. Celina
wyrywała się, gryzła i kopała na oślep. W oczach miała mord. Chciała te znajdę
zatłuc. A potem… spojrzała na zdrajcę i wyrżnęła go pięścią w głowę. Puścił ją,
co pozwoliło jej celniej go kopać.
- To nie tak kochanie, to nie tak jak myślisz kochanie –
kopała go po piszczelach. Mężczyzna nie wiedział, za co ma się łapać i jak ma
się bronić.
Anka i Kaśka, które były razem z nią w centrum handlowym
stały zafascynowane atakiem złości siostry. Wokół zrobił się spory tłumek
gapiów.
- Mam zasady, nie mogę nic zrobić, wybacz kochanie, ale 30
randek – Celina zaczynała krzyczeć – po co to było?!
- Tamta nic nie znaczy – jęczał – z tobą się wiążę. W ogóle
nie powinnaś się nią przejmować.
Celina przypomniała sobie, że ma ze sobą sporą i ciężką
torebkę, nawet się nie zastanawiając, co robi, zaczęła go nią okładać.
- Przestań – krzyknął.
- Wynoś się w góry padalcu – wrzasnęła i z całej siły
kopnęła go w krocze.
Filip cichym jękiem
osunął się na ziemię.
Kaśka z Anką widząc, że siostra zbiera się do kopania
leżącego zaczęły ją odciągać.
- Daj spokój, już dostał za swoje. Wracajmy do domu.
Na szczęście emocje zaczęły już z niej opadać i dała się
odciągnąć od leżącego.
Ale jej wzrok ponownie spoczął na Elce. Podeszła do niej,
ta krzyknęła.
- Mam immunitet.
- Ja ci dam immunitet złodziejko mężczyzn – i wyrżnęła
kobietę torebką w głowę.
A potem odeszła z Kaśką i Anką.
Kiedy jednak doszły do samochodu Kaśki i Anki, nogi ugięły
się pod nią. Opadła na ziemię i zaniosła się płaczem.
- Nie rób scen zanim nie wsiądziesz do samochodu – syczała
Anka – wstawaj. Poderwała ją na nogi.
- I tak dzisiaj stałaś się sensacją roku. Na bank zostałaś
nagrana i filmik pójdzie do sieci.
- Mam to gdzieś – buczała, ale dała się wsadzić do auta.
Dario
Od kilku dni czuł się jakoś dziwnie. Wstawał rano, jadł
śniadanie, potem trochę ćwiczył. Później wydawał rozkazy i przyjmował ludzi na
audiencji, a potem się nudził. Upragniony błogi spokój ewidentnie mu nie
służył. Dawno nie zdarzyło się tak, żeby z nikim nie walczył.
Wziął do ręki pierwszą lepszą gazetę i bezmyślnie
przekartkował.
W końcu jego wzrok padł na reklamowane wyścigi wielkich
maszyn na Ziemiach Niczyich.
- Może by tak tam pojechać?
- A może byśmy razem pojechali? – podniósł głowę i zobaczył
jedną z kuzynek.
Westchnął i pokręcił głową. Ta młoda piękność przyjechała
wczoraj, ale póki co nie próbowała go podrywać. Była miła i wesoła, ale
wiedział, że z bardzo dalekiej linii. Nie łudził się, co do celu jej wizyty.
- Lubisz wyścigi samochodów? – zapytał z powątpiewaniem.
- Bardzo – mruknęła cicho – uwielbiam wielkie, maszyny.
Wszystkie. Są takie, takie nieokiełznane, emanują siłą.
Dario nie wiedział czy ma się śmiać, czy ją przepędzić. Z
drugiej strony, miał trochę dość towarzystwa swoich ludzi. Młoda kuzyneczka
mogła być dobrą odskocznią od codzienności.
- Zatem możemy razem pojechać. Bądź gotowa na 18 00. Nie
spóźnij się, bo nie nawykłem czekać.
- Dobrze – uśmiechnęła się i wyszła.
W domu rodu Czerwonoziem
Olaf i jego żona Marzena przebywali w głównym salonie na
piętrze rezydencji i rozmawiali o codziennych sprawach. Mężczyzna usłyszał
warkot silnika, więc podszedł do okna i wyjrzał na podjazd.
- Kochanie? – odezwał się – czy dzisiaj jest jakieś
rodzinne święto?
- Nic mi o tym nie wiadomo – odparła Marzena.
- Bo właśnie na podjeździe pojawiła się cała trójka naszych
dzieci.
Kobieta podeszła do okna i również wyjrzała.
- Może coś się stało? W końcu jest dosyć późny wieczór. A
może słyszeli o Celinie…
Olaf parsknął.
- O Celinie? Raczej aż tak się nią nie interesują. Z resztą
zaraz tutaj będą, to się wszystkiego dowiemy.
I jak na zawołanie, rodzeństwo weszło do pokoju.
Po formalnościach przyszedł czas na tłumaczenie się z
powodu przybycia.
Czarna Mamba powiedziała, że po prostu musiała przyjechać,
bo coś ją ciągnęło, a jedynie Adam z Michałem mieli poważny powód osobistego
zjawienia się w Czerwińsku. Ale zanim go wyłuszczyli, do salonu weszła zwabiona
hałasem Celina. Oczy miała zapłakane, nos czerwony, a włosy w nieładzie.
- Co się stało? – zapytał Michał i od razu podszedł do
młodszej siostry i objął ramieniem.
- Filip to podły zdrajca – odezwała się płaczliwym tonem i
nie czekając na to, czy ktokolwiek chce tego słuchać, wszystko im opowiedziała.
Rodzice słyszeli tę opowieść już kilkakrotnie, ale ojciec
za każdym razem, jak słyszał, co zrobił podły Śniegołaz, od razu zaciskał
pięści.
- Gdyby nie to, że obowiązuje mnie kodeks dyplomatyczny,
obiłbym gnojowi mordę - wycedził.
- Ja mu mogę obić – zaoferował się Adam – mnie tam na razie
nic nie obowiązuje.
- Ja też mu ją obiję – odezwała się zimno Czarna Mamba – co
za szuja. A najgorsze jest to, że udawał niedostępnego. Po co z tobą chodził? –
zwróciła się do siostry.
- A ja wiem – bąknęła tamta.
- Nie martw się, podłożę mu bombę pod siedzenie samochodu –
obiecał siostrze Michał.
- Ani mi się waż – zaoponował Olaf – to syn ambasadora to
raz, a dwa, mamy wieloletni rozejm ze Śniegołazami. Z tak błahego powodu go nie
zerwiemy.
- To nie jest błahy powód – krzyknęła Celina – on mnie
zdradził, z lafiryndą z dziewiątego pokolenia. Z tą, tą…., jak jej tam –
usiłowała sobie przypomnieć – Elką!
- Elką?! – zdziwił się Adam, a potem gorzko się zaśmiał –
odrzuciłem jej zaloty, to poszukała pierwszego lepszego, który się nawinął pod
rękę. Nie martw się siostra, ona nie ma
już wstępu do żadnego z naszych domów.
- A jak się z nią ożeni? – zapytała trzeźwo Czarna Mamba.
- Taaaa, na pewno – parsknął Adam – każdy z nas marzy żeby
kobieta leciała na naszą forsę. Ale mniejsza z tym, chłopak był nierozważny i
ja tego tak nie zostawię.
- On ma immunitet dyplomatyczny – ostrzegł Olaf.
- A kto powiedział, że potraktuję go siłowo – Adam
uśmiechnął się do Michała. Porozumieli się wzrokiem – najpóźniej za dwa dni ten
twój Filipek przypełźnie na brzuchu i będzie błagał żebyś mu wybaczyła i żeby
jego męki się skończyły. – A tą całą Elką zajmę się ja – Czarna Mamba
uśmiechnęła się szeroko.
- Zapomnieliście, że jesteście w domu i nie wy decydujecie
o tym co należy rozbić – przypomniał ojciec.
Czarna Mamba podeszła do niego i objęła za ramię.
- Ale tato, kto powiedział, że my coś zrobimy? Tak tylko
rozmawiamy.
- Oczywiście – ojciec wyplątał się z rąk córki – ty mnie tu
nie czaruj. A to co powiem, tyczy się wszystkich. Póki tu jesteście nie wolno
go wam tknąć nawet palcem.
- Dobrze tato – zgodzili się niechętnie.
Celina miała żałosną miną. A taką miała nadzieję, że
rodzinka da popalić temu łotrowi i tej, tej…
- Marzeno, weź córki i idźcie sobie gdzieś – powiedział
Olaf.
- Ale ja chcę zostać – powiedziała Czarna Mamba.
- Wszystko ci powiemy – obiecał Michał – ale na razie pomóż
siostrze.
- Ale, ja wolę…
- To rozkaz! – huknął ojciec.
Czarna Mamba mrucząc pod nosem coś o niesprawiedliwości
społecznej, wyszła za matką i siostrą.
Michał, Adam i Olaf
Mężczyźni w końcu usiedli, bo cała rozmowa o Celinie odbyła
się na stojąco. Służący przyniósł im drinki i małe przekąski. Kiedy wreszcie
zostali sami, synowie opowiedzieli o watażce Igorze i jego tajnej wiosce.
- Wiecie ile on tam ma osób? – zapytał ojciec, kiedy
skończyli.
- Szacuję, że około 50 – powiedział Michał – w tym ze
dwudziestu uzbrojonych.
- Macie już pomysł, jak przemycić tam większą ilość ludzi,
ale w taki sposób żeby się nikt nie zorientował?
- Tak, tylko potrzebujemy więcej samochodów Patryka.
- Trzeba by tam wysłać ze 100 ludzi.
- To około 30 samochodów – powiedział Michał – a z tego co
wiem, na razie z taśmy zeszło 15.
- Rozumiem, że czasu jest niewiele.
- Mamy kilka dni, może tydzień. Widać było, że dopiero się
organizują.
- Dobra. Jutro zrobimy zebranie innych członków rodu. Ty
Michał jedź do fabryki i poproś o wszystkie samochody. Przerzucimy się na raty.
- A Malwina, też ma wziąć udział w akcji? – zapytał Adam.
- Nie, lepiej niech pilnuje swoich ziem. Nie pozwolę jej
narażać.
- Wciąż się naraża w walce z Dariem.
Olaf parsknął.
- Gdyby ten chłopak chciał, to by ją pokonał w dwa dni, ale
on najwidoczniej świetnie się bawi wodząc ją za nos. A mnie to pasuje. Bo się o
nią przynajmniej nie martwię.
- Nie byłbym tego taki pewien – odezwał się Adam – on
potrafi ją nieźle poturbować. Kilka lat temu pod jej samochodem wybuchła bomba.
- Ale żyje, więc to znak, że on jej nie chce zabić – orzekł
Olaf – z resztą, nie ma co o niej dyskutować. Trzeba powstrzymać samowolne
wydobycie ropy.
Ruda Mysz
Po treningu z Martą weszła do swojej klitki i od razu
zauważyła kopertę z zadaniem od Pana. Miała udać się do Piątki, włamać się do
tajnego laboratorium, zabrać plany, a na ich miejsce podłożyć inne.
Usiadła i nawet nie płakała. Nie miała już siły płakać. To
zadanie tak ją przerastało, że nie widziała żadnego światełka w tunelu.
Dodatkowo wiedziała, że nikomu nie może o tym powiedzieć. Nawet pani Marcie.
Pan do kartki z zadaniem dołączył listę z rzeczami, które
musi ze sobą wziąć oraz mapę Piątki oraz schemat budynku z tajnym laboratorium.
Dodatkowo na stole leżały fałszywe projekty, które miała podrzucić wrogowi.
Zadanie miała wykonać w ciągu trzech dni.
Potrząsnęła głową. Nie mogła się mazać, musiał wykonać
rozkaz. Inaczej…, nie wiedziała, co ją czeka. Instynkt przetrwania mówił jej,
że nie było by to nic przyjemnego. Z drugiej strony, gdyby wpadła w ręce ludzi
z Piątki, tutaj też nie czekało jej nic dobrego.
Przetrwać, - to była jej jedyna myśl - musiała przetrwać do
momentu aż jej Pan zdejmie bransoletkę. A potem ucieknie i nikt jej nie znajdzie.
Nigdy.
Z tą myślą zaczęła dokładnie studiować mapę.
Patryk
Po spotkaniu z Czarną Mambą czuł się tak, jakby miał kaca.
A to wszystko dlatego, że miał jej coś powiedzieć, ale stchórzył. Bał się jej
reakcji. A chciał ją poinformować o tym, że podoba mu się Gosia i że ma zamiar
się z nią umówić.
Ale zanim to zrobi, musiał wiedzieć, co na ten temat sądzi
jego przyjaciółka.
Już kiedyś zrobił ten błąd i nic jej nie powiedział. Musiał
z tamtą dziewczyną zerwać, bo Czarna Mamba nie dała mu żyć.
Oczywiście nie miał zielonego pojęcia, czy Gosia się zgodzi
na spotkanie, ale zanim ją gdziekolwiek zaprosi, musiał mieć pewność, że jego
przyjaciółka nie będzie jej dręczyć.
I tak pogrążony w myślach ponownie na nią wpadł.
- Przepraszam – powiedział i spojrzał w chmurne oblicze
dziewczyny. Uśmiechnął się nieśmiało – czy pani nadal się na mnie złości?
Zmieszała się lekko, bo on nawet nie wiedział o co jej
chodzi.
- Nie, już nie – odparła niepewnie.
- A mogę wiedzieć, czym panią uraziłem?
- Nie uraził mnie pan – bąknęła i wbiła wzrok w ziemię.
Czekał, aż się namyśli i się doczekał – tylko chodzi o to, że jest pan taki
miły, a zadaje się z takimi osobami jak Czarna Mamba i jej rodzeństwo.
Patryk zaśmiał się bez cienia wesołości.
- Nie mam wyjścia – przyznał się – jeżeli Czarna Mamba
uparła się ze mną przyjaźnić, ja musiałem to zaakceptować.
- Musi się pan z nią kolegować?! To przecież niewolnictwo!
– kobieta zmieniała nastrój, jak
kalejdoskop. Najpierw była na niego zła, a teraz była gotowa iść za niego
walczyć.
- Nie, to nie tak – Patryk uśmiechnął się do niej – lubię
ją, a ona mnie. Tylko to trudna znajomość. Kiedyś pani o niej opowiem.
- Może dzisiaj? Co pan robi po pracy? – no tego, to się nie
spodziewał. To on miał ją zaprosić na spotkanie, a nie ona jego.
Małgosia zobaczyła jego minę i od razu pojęła, że strzeliła
gafę.
- Przepraszam – bąknęła – może pan nie chce. Ja rozumiem.
Nie jestem ani atrakcyjna, ani bogata. Taki nikt szczególny.
Patryk złapał ją za ramiona i powiedział, jak na naukowca
wyjątkowo twardym głosem.
- Proszę natychmiast przestać tak mówić. Jest pani piękna i
atrakcyjna i bardzo wartościowa. I chętnie zabiorę panią na randkę.
Tym razem oboje się zmieszali, ale Patryk szybciej się
opanował.
Powiedział siląc się na spokojny ton.
- Oczywiście jeżeli pani zechce.
- Zechce – uśmiechnęła się do niego lekko, a oczy jej
świeciły radosnym blaskiem.
- Zatem widzimy się dzisiaj o osiemnastej przed tymi
drzwiami.
- Dobrze – zgodziła się Małgosia i nie mogąc wydobyć głosu
ze wzruszenia, po prostu odeszła. Kiedy znikła za zakrętem korytarza
podskoczyła radośnie w górę i klasnęła w dłonie. „Udało się, dało się. Idę z
nim na randkę.”
Za to Patryk nie był tak radosny. Miał tylko kilka godzin
żeby złapać Czarną Mambę i ją przekonać, że Gosia to ktoś ważny. Wiedział, że
pojechała do domu rodziców. Porzucił bez wahania pracę i popędził do samochodu.
Oby była w dobrym humorze.
Mario
Ola leżała na kanapie i dawała się sobą opiekować. Druga
ciąża okazała się nie tak pomyślna, jak pierwsza i na razie lekarz kazał jej
leżeć i się nie ruszać.
Mario skakał więc wokół niej, jak koło dziecka i dogadzał
jej, jak mógł. Do tego zajmował się córką, za co Ola była mu najbardziej
wdzięczna, bo mała chciała się tulić i być noszona, na co ona nie mogła sobie
pozwolić.
- Jutro jadę na uczelnię – powiedział Mario do żony – Alę
weźmie rano moja mama. Powiedziała, że bardzo chętnie się nią zajmie, bo tak
dawno jej nie widziała.
Ola nie była zbyt ucieszona. Teściowa była trudną kobietą,
która lubiła rządzić. I tak będzie kiedy przyjedzie. Wnuczką z pewnością zajmie
się z całego serca, ale nie przeszkodzi jej to w krytykowaniu wszystkiego od
wystroju domu, po wychowywanie dziecka.
- Widzę, że nie jesteś zachwycona – Mario pocałował żonę w
czoło.
- Wsadzę sobie korki w uszy. Jak nie będę jej słyszeć, to
dam radę przeżyć.
- Ola, to moja matka – Mario lekko się obraził.
- A moja daleka ciotka – powiedziała Ola – mogę ją
krytykować.
- Ja twojej nie krytykuję.
- Bo moja ma nas w nosie – przyznała smutno Ola.
Taka była prawda, jej matka nie zgadzała się na ślub z
Mariem. Nie lubiła go uważała za
apodyktycznego tyrana, jak z resztą wszystkich męskich członków rodu Busz. Sama
za takiego wyszła i żałowała tego do dnia dzisiejszego. A kiedy córka jej nie
posłuchała i jednak wybrała Maria na
męża, to od dnia ślubu nawet ich nie odwiedziła. Czasami dzwoniła, a czasami
Ola jechała do niej z Alą.
- Obie nasze matki są trudne, ale to moja ci teraz pomaga.
- Dobrze, dobrze, jest kochana i wiem o tym.
- Zatem ucieszy cię wieść, że pojutrze też będę na uczelni
i one znowu będzie opiekować się Alą.
Ola jęknęła sobie przeciągle, a jej mąż się roześmiał.
Czarna Mamba i Celina
Malwina siedziała w kuchni i przy śniadaniu przeglądała
plotkarską gazetę. Tak zastała ją Celina.
- Dałaś czadu – odezwała się starsza siostra – ludzie
zrobili ci mnóstwo zdjęć. A nagłówki aż krzyczą od sensacji.
- Nie chcę tego oglądać – powiedziała Celina – wyrzuć to.
- Poczekaj, jeszcze czytam – i przekręciła na kolejną
stronę – ale muszę ci powiedzieć, że bardziej jadą po Filipie i tej flądrze.
- Nie chcę tego słuchać – usiadła z kawą przy stole.
- Nieźle ich poturbowałaś.
- Przestań! – wrzasnęła Celina – mnie to wcale nie bawi!
Znowu łzy stanęły jej w oczach.
- Takie upokorzenie!
Czarna Mamba wzruszyła ramionami.
- Każdemu mogło się zdarzyć.
- Właśnie, że nie. Mnie nie powinno.
- A dlaczego? – zdziwiła się siostra.
- Bo ja jestem dziedziczką z pierwszego pokolenia, jestem
na świeczniku, wszyscy wiedzą kim jestem. Wiesz co to znaczy klęska towarzyska?
- Wiem co to klęska – odparła poważnie Malwina – Są sukcesy
i klęski, tylko od ciebie zależy, jak z nich wybrniesz. To kim jesteś ma
drugorzędne znaczenie.
- Nic nie rozumiesz! Jak ja się ludziom na oczy pokażę?
- Celina, mówię ci, że pismaki obeszły się z tobą łagodnie.
- Niemożliwe, może jeszcze mi współczują.
- Tego bym nie powiedziała, ale są po twojej stronie.
- Nigdy już nie wyjdę z domu – oznajmiła radykalnie
zapłakana Celina.
Siostra parsknęła śmiechem.
- Nie wygłupiaj się. Za kilka dni wszyscy zapomną i rzucą się
na inną sensację.
- Ale ja nie zapomnę. A on będzie sobie tak żył spokojnie z
tą, tą Elką!
- O to się nie martw, już my damy popalić temu Casanovie od
siedmiu boleści.
- Tata wam zabronił – przypomniała.
- Wręcz przeciwnie. Powiedział tylko, żeby mamy działać
tak, żeby go z tym nie łączono.
- Kochana jesteś – pocałowała Malwinę w policzek, ta tylko
lekko się skrzywiła.
- Nie ma za co.
Komentarze
Prześlij komentarz