W komunikacji miejskiej
Po
kilku miesiącach jeżdżenia różnymi trasami do pracy, mogę już co nieco
powiedzieć, co o tym wszystkim sądzę.
Odkryłam,
że metro linia 1 w ogóle mnie nie interesuje, jeżeli już to M2 z Dworca
Wileńskiego. Co nie zmienia faktu, że nie lubię nim jeździć. Metro jest nudne,
nie ma widoków za oknem i wieje na człowieka niezidentyfikowane powietrze,
które po drodze zabiera wszystkie chuchy współpasażerów, oczywiście nie
wyłączając mojego i rzuca je innym prosto w nos.
Poza
tym, w godzinach szczytu jestem sardynką, kiszącą się w słodko – kwaśnym sosie.
Kiedy panuje wielki tłok, to nie ma się czego złapać, więc trzymam się
powietrza i faluje wraz z innymi. Ciekawe, co by było, gdyby pociąg musiał się
nagle zatrzymać???
Poza
tym nie należę do najwyższych osób, więc głównie oglądam ludzkie plecy i nie za
bardzo mam czym oddychać. Z drugiej strony, wyższe osoby chuchają mi w kark, co
absolutnie nie jest przyjemne. Może, jakby się chuchająca osoba przedstawiła,
to by coś zmieniło.
Jednak
w metrze najbardziej dobija mnie cisza. Jakby wszyscy jechali w jakieś niemiłe
miejsce i przez to nie mieli ochoty rozmawiać. Większość ludzi gapi się w
szklane ekrany, odgradza od reszty słuchawkami i nie ma ich dla świata.
Osoby,
które ze sobą rozmawiają należą do rzadkości, a i one odruchowo przyciszają
głos, tak jakby nie chciały innym przeszkadzać. A przecież godzina 16 00 to
środek dnia. Powinien panować gwar, rwetes i dyskusje pod tytułem - „niech pan
się na mnie nie pcha.”
W
autobusach i tramwajach jest trochę inaczej. Więcej osób ma „kontakt” ze
światem. Wygląda przez okno, rozgląda się po pojeździe, rozmawia ze
współtowarzyszami podróży. Nie ma tej brzęczącej ciszy, która dołuje, mimo, że
wielu ludzi siedzi z głowami w ekranach. Jest też więcej osób rozmawiających przez
telefon, co irytuje, ale lepsze to niż
milczenie.
Mam
też wrażenie, że w autobusie czy
tramwaju więcej osób do siebie zagaduje. Wielokrotnie zamieniłam dwa trzy
zdania ze współpasażerami, których zupełnie nie znam i z którymi już pewnie się
nie spotkam. Nawet dzisiaj, kiedy usiłowałam przeskoczyć z autobusu do
autobusu. Nie udało się, więc całą
operację skomentowałam wraz z jednym ze współpasażerów.
W
godzinach szczytu panuje tłok, ale przynajmniej widać, co się na świecie
dzieje, no i mam wrażenie, że i tak jest tam więcej luzu niż w metrze linii 1.
Takie
są moje obserwacje i przemyślenia.
No to jest udreka w takiej podróży. Trzymaj się tego powietrza i tak musisz dojechać do celu pozdrawiam serdecznie barbara z Łodzi nie mamy metra ale zato mamy korki i ciągle rozkoszne ulice i objazdy.
OdpowiedzUsuńO korkach wolę nie wspominać. Ale masz rację, będę się trzymać powietrza, jak się da. Zwłaszcza, że niezależnie jaką trasę wybieram i tak jadę bitą godzinę i tak. Pozdrawiam Cię serdecznie:)
OdpowiedzUsuń