Ciemne wieki - odc.27
Towarzystwo rozeszło się po pokojach, a ja zostałam w kuchni i pozmywałam naczynia. Ta prosta czynność przez ostatnie kilka dni dawała mi trochę czasu sam na sam ze sobą. Mogłam wtedy pomyśleć o różnych rzeczach. Na przykład o....
- Dlaczego mnie unikasz? - o wilku mowa. Tymon wszedł do kuchni i usiadł na dlugiej ławie, przy stole. Zwróciłam uwagę, że przyniósł ze sobą wino. Postawiłam przed nim dwa kieliszki.
- Odpowiesz na moje pytanie?
Nalał nam wina. Ja wytarłam ostatnie plamy na blacie i usiadłam okrakiem naprzeciw niego. Wzięłam kieliszek do ręki i upiłam łyk.
- Nie unikam cię - odparłam - a wręcz mam wrażenie, że wciąż się widzimy.
- Niby tak. Ale nigdy sami.
To była prawda. Cały dzień byliśmy otoczeni ludźmi, także wieczorami, a potem ja robiłam wszystko, żeby Tymon nie odprowadzał mnie do pokoju.
- Czego się boisz? - czytał mi w myślach.
Nie chciałam odpowiadać.
- Dorota. Bądź dorosła. Ile ty masz lat. Nie zachowuj się, jak dziecko.
- Mam 23 lata.
Tymon nie odpowiedzial tylko patrzył na mnie zdziwiony. To zabolało. Byłam bardzo młoda, ale tyle już przeżyłam, że spokojnie mogłam uchodzić za trzydziestoletnią kobietę.
- Ależ ze mnie jest palant - wychrypiał. Po czym przyciągnął mnie do siebie i mocno objął.
Nie miałam bladego pojęcia czemu nagle stał się taki czuły. Na szczęście sam zaczął tłumaczyć.
- Myślałem, że jesteś starsza. Dlatego twoje gadki o zasadach i młodzieńczych przysięgach tak mnie denerwowały. Myślałem sobie, że to fanaberia. Tymczasem ty jesteś dorosła, ale młodziutka.
Pocałował mnie w czoło.
- Teraz już wszystko rozumiem. Do tego ja jestem dużo starszy, nie dziwię ci się, że masz jakieś obawy.
- Nie przeszkadza mi to, że jesteś starszy - powiedziałam - i nie boję się ciebie tylko siebie.
Tymon roześmiał się i powiedział.
- To takie buty - pocałowaliśmy się - a ja myślałem, że uciekasz przede mną.
Zawstydziłam się.
-Kiedyś tak, ale teraz chyba najbardziej boję się, że sama złamię moje zasady.
Tymon patrzył na mnie bardzo poważnie. Tak bardzo, że aż poczułam się nieswojo. Trwało to dłuższą chwilę, po której powiedział cicho.
- Wystawiasz mnie teraz na okropną pokusę.
- Ja? Dlaczego? - dziwiłam się.
- To co teraz powiedziałaś, jest bardzo ważne. Ode mnie zależy czy to schrzanię.
- Wyjaśnisz mi to?
- Teraz mógłbym zacząć cię namawiać na złamanie przysięgi. Mógłbym ci powiedzieć, żebyś się nie męczyła tylko rzuciła na szeroką wodę. A dokładniej w moje ramiona i nie myślała co dalej będzie.
Nie podobało mi się to, co mówił. Odruchowo chciałam się odsunąć. Przytrzymał mnie.
- Ale tego nie powiem.
- Nie?
-Nie mam 20 lat, umiem nad sobą panować i czekać.
- Ale wiesz, że ja chcę wyjść za mąż, a nie mieć przygodę.
- Wiem. Ale wyjść za mnie, póki co nie chcesz.
Zaśmiałam się nerwowo. Bardzo chciałam, ale nie widziałam dla nas przyszłości. Nie powiedziałam tego głośno. Nie chciałam psuć tej miłej chwili. Wtuliłam się w jego ramię. Nie oczekiwał odpowiedzi. Chyba wystarczyło mu, że ma mnie blisko.
- Płaczesz? - dziwiła się słysząc moje ciche chlipanie.
- To miejsce mnie rozmiękcza.
- Ale żeby od razu płakać?
- Wzruszyłam się - oderwałam się od niego i wstałam - nie mogę?
Stałam z oburzoną miną i z założonymi na piersiach rękoma. Pociągałam nosem.
- Nie możesz zrozumieć, że przez chwilę było mi po prostu dobrze?
Stanął przede mną. I złapał lekko za ramiona.
- Mazgaj z ciebie i tyle - chciałam się odsunąć, a jeszcze bardziej przywalić mu w nos. Ale zdążył przyciągnąć mnie do siebie i mocno ścinąć.
- A ty brutal - burknęłam.
Pocałował mnie w nadąsane usta i powiedział.
- Ale twój brutal.
Miał rację. Innego bym nie chciała.
Następnego dnia Maria wyczekała moment, aż zostałyśmy na pomoście same. Chłopaki w ogóle się jeszcze nie pojawili, a dzieciaki wysłałam po napoje. Zrobiłam to celowo, bo nie miałam już serca patrzeć, jak się z ciekawości męczy.
- Nie słychać było kłótni - zagaiła niby niewinnie.
- Nie zawsze się kłócimy - odparłam.
- Byliście bardzo cicho.
Zaśmiałam się.
- Ubolewasz nad tym, że nie mogłaś podsłuchiwać?
- Nie, no coś ty - obruszyła się - nie jestem taka. Tylko chciałam spytać. Jak było
- Dlaczego mnie unikasz? - o wilku mowa. Tymon wszedł do kuchni i usiadł na dlugiej ławie, przy stole. Zwróciłam uwagę, że przyniósł ze sobą wino. Postawiłam przed nim dwa kieliszki.
- Odpowiesz na moje pytanie?
Nalał nam wina. Ja wytarłam ostatnie plamy na blacie i usiadłam okrakiem naprzeciw niego. Wzięłam kieliszek do ręki i upiłam łyk.
- Nie unikam cię - odparłam - a wręcz mam wrażenie, że wciąż się widzimy.
- Niby tak. Ale nigdy sami.
To była prawda. Cały dzień byliśmy otoczeni ludźmi, także wieczorami, a potem ja robiłam wszystko, żeby Tymon nie odprowadzał mnie do pokoju.
- Czego się boisz? - czytał mi w myślach.
Nie chciałam odpowiadać.
- Dorota. Bądź dorosła. Ile ty masz lat. Nie zachowuj się, jak dziecko.
- Mam 23 lata.
Tymon nie odpowiedzial tylko patrzył na mnie zdziwiony. To zabolało. Byłam bardzo młoda, ale tyle już przeżyłam, że spokojnie mogłam uchodzić za trzydziestoletnią kobietę.
- Ależ ze mnie jest palant - wychrypiał. Po czym przyciągnął mnie do siebie i mocno objął.
Nie miałam bladego pojęcia czemu nagle stał się taki czuły. Na szczęście sam zaczął tłumaczyć.
- Myślałem, że jesteś starsza. Dlatego twoje gadki o zasadach i młodzieńczych przysięgach tak mnie denerwowały. Myślałem sobie, że to fanaberia. Tymczasem ty jesteś dorosła, ale młodziutka.
Pocałował mnie w czoło.
- Teraz już wszystko rozumiem. Do tego ja jestem dużo starszy, nie dziwię ci się, że masz jakieś obawy.
- Nie przeszkadza mi to, że jesteś starszy - powiedziałam - i nie boję się ciebie tylko siebie.
Tymon roześmiał się i powiedział.
- To takie buty - pocałowaliśmy się - a ja myślałem, że uciekasz przede mną.
Zawstydziłam się.
-Kiedyś tak, ale teraz chyba najbardziej boję się, że sama złamię moje zasady.
Tymon patrzył na mnie bardzo poważnie. Tak bardzo, że aż poczułam się nieswojo. Trwało to dłuższą chwilę, po której powiedział cicho.
- Wystawiasz mnie teraz na okropną pokusę.
- Ja? Dlaczego? - dziwiłam się.
- To co teraz powiedziałaś, jest bardzo ważne. Ode mnie zależy czy to schrzanię.
- Wyjaśnisz mi to?
- Teraz mógłbym zacząć cię namawiać na złamanie przysięgi. Mógłbym ci powiedzieć, żebyś się nie męczyła tylko rzuciła na szeroką wodę. A dokładniej w moje ramiona i nie myślała co dalej będzie.
Nie podobało mi się to, co mówił. Odruchowo chciałam się odsunąć. Przytrzymał mnie.
- Ale tego nie powiem.
- Nie?
-Nie mam 20 lat, umiem nad sobą panować i czekać.
- Ale wiesz, że ja chcę wyjść za mąż, a nie mieć przygodę.
- Wiem. Ale wyjść za mnie, póki co nie chcesz.
Zaśmiałam się nerwowo. Bardzo chciałam, ale nie widziałam dla nas przyszłości. Nie powiedziałam tego głośno. Nie chciałam psuć tej miłej chwili. Wtuliłam się w jego ramię. Nie oczekiwał odpowiedzi. Chyba wystarczyło mu, że ma mnie blisko.
- Płaczesz? - dziwiła się słysząc moje ciche chlipanie.
- To miejsce mnie rozmiękcza.
- Ale żeby od razu płakać?
- Wzruszyłam się - oderwałam się od niego i wstałam - nie mogę?
Stałam z oburzoną miną i z założonymi na piersiach rękoma. Pociągałam nosem.
- Nie możesz zrozumieć, że przez chwilę było mi po prostu dobrze?
Stanął przede mną. I złapał lekko za ramiona.
- Mazgaj z ciebie i tyle - chciałam się odsunąć, a jeszcze bardziej przywalić mu w nos. Ale zdążył przyciągnąć mnie do siebie i mocno ścinąć.
- A ty brutal - burknęłam.
Pocałował mnie w nadąsane usta i powiedział.
- Ale twój brutal.
Miał rację. Innego bym nie chciała.
Następnego dnia Maria wyczekała moment, aż zostałyśmy na pomoście same. Chłopaki w ogóle się jeszcze nie pojawili, a dzieciaki wysłałam po napoje. Zrobiłam to celowo, bo nie miałam już serca patrzeć, jak się z ciekawości męczy.
- Nie słychać było kłótni - zagaiła niby niewinnie.
- Nie zawsze się kłócimy - odparłam.
- Byliście bardzo cicho.
Zaśmiałam się.
- Ubolewasz nad tym, że nie mogłaś podsłuchiwać?
- Nie, no coś ty - obruszyła się - nie jestem taka. Tylko chciałam spytać. Jak było
Wiedziałam o co pyta.
- Nic nie było. Wyjaśniliśmy sobie kilka kwestii, przytulaliśmy się i cieszyliśmy swoją obecnością.
-Aaa - czy mi się wydawało, czy słyszałam zawód w jej głosie.
- Maria - śmiałam się do niej - chyba nie chcesz łamać naszych zasad?
- No nieee - powiedziała przeciągle- ale gdybyś ty je złamała, to byś mi opowiedziała...
- Na szczęście Tymon jest mądrzejszy od nas dwóch.
- O mnie mowa? - wyrósł, jak spod ziemi.
- Jak człowiek o takiej posturze może tak cicho chodzić? - rzuciłam w niego ręcznikiem. Rozłożył go obok mnie i się położył. Przytulił głowę do mojego ramienia.
- Ale cudowne lenistwo.
Od domu nadbiegły dzieciaki. Były czerwone od wysiłku i emocji.
- Coś się stało? - zaniepokoiłam się.
- Będą nowi goście. Para z Warszawy.
Zimna klucha ugrzęzła mi w żołądku. Kto to mógł być. Nie wiem czemu, ele przez moją głowę przemknęła myśl o Ebeku.
Stanęliśmy przy przystani i czekaliśmy, kto się wynurzy.
- Nic nie było. Wyjaśniliśmy sobie kilka kwestii, przytulaliśmy się i cieszyliśmy swoją obecnością.
-Aaa - czy mi się wydawało, czy słyszałam zawód w jej głosie.
- Maria - śmiałam się do niej - chyba nie chcesz łamać naszych zasad?
- No nieee - powiedziała przeciągle- ale gdybyś ty je złamała, to byś mi opowiedziała...
- Na szczęście Tymon jest mądrzejszy od nas dwóch.
- O mnie mowa? - wyrósł, jak spod ziemi.
- Jak człowiek o takiej posturze może tak cicho chodzić? - rzuciłam w niego ręcznikiem. Rozłożył go obok mnie i się położył. Przytulił głowę do mojego ramienia.
- Ale cudowne lenistwo.
Od domu nadbiegły dzieciaki. Były czerwone od wysiłku i emocji.
- Coś się stało? - zaniepokoiłam się.
- Będą nowi goście. Para z Warszawy.
Zimna klucha ugrzęzła mi w żołądku. Kto to mógł być. Nie wiem czemu, ele przez moją głowę przemknęła myśl o Ebeku.
Stanęliśmy przy przystani i czekaliśmy, kto się wynurzy.
kolejny odcinek 22 czerwca
Komentarze
Prześlij komentarz