Ciemne wieki - odc.28
Stanęliśmy
na przystani i czekaliśmy, aż nowi goście przypłyną. Mogliśmy spytać się
Lukasa, kim są, ale nikomu nie chciało się do niego iść. Z małej łodzi
podwodnej wysiadła para z malutkim dzieckiem. Kobieta ubrana w luźne spodnie i
koszulkę na ramiączka, trzymała dziecko na biodrze i patrzyła na nas pogodnym
wzrokiem. Byłaby pięknością, gdyby nie szpeciła jej blizna przechodząca przez
prawy policzek. Włosy miała krótkie, kasztanowe i sterczące na wszystkie
strony. Mężczyzna był średniego wzrostu, średniej budowy ciała i przeciętnej
twarzy, takiej, którą szybko się zapomina. Oboje byli Łowcami.
- Alina - ucieszyłam się widząc znajomą ze szlaku- a gdzież ty się podziewałaś?
Kobieta uśmiechnęła się szeroko i odparła.
- Jak widzisz, utonęłam w pieluszkach - pokazała wszystkim małego berbecia.
Ten zagruchał na przywitanie.
- To mój mąż Herman - przedstawiła swojego towarzysza.
Tymon spojrzał na mnie wymownie, a ja poczułam się dziwnie. Nie byłam w stanie określić, jak dokładnie. Nie miałam zbytnio czasu roztrząsać rozterek mojego wnętrza, bo przybyli czekali na to, żebym przedstawiła swoich towarzyszy. Kiedy dotarłam do Tymona, ten wtrącił.
- Narzeczony.
Zgromiłam go wzrokiem, ale w ogóle się tym nie przejął tylko zaczął rozmowę z Hermanem.
- Pozwolicie, że najpierw się rozlokujemy, a potem będziemy plotkować - powiedziała Alina i ruszyła w stronę zamku Lukasa.
Kiedy znikli mi z oczu od razu naskoczyłam na Tymona.
- Nie jestem twoją narzeczoną.
- Kwestia czasu - machnął ręką.
- Raczej pierścionka - podpowiedziała Maria.
- Masz rację - powiedział Tymon - ale zaraz zaradzę. Pójdę do Lukasa i poproszę o to, żeby mi jakiś zrobił.
Chciałam zaprotestować, ale Maria pokręciła głową, a Tymon po prostu pobiegł w stronę warsztatów.
- Alina - ucieszyłam się widząc znajomą ze szlaku- a gdzież ty się podziewałaś?
Kobieta uśmiechnęła się szeroko i odparła.
- Jak widzisz, utonęłam w pieluszkach - pokazała wszystkim małego berbecia.
Ten zagruchał na przywitanie.
- To mój mąż Herman - przedstawiła swojego towarzysza.
Tymon spojrzał na mnie wymownie, a ja poczułam się dziwnie. Nie byłam w stanie określić, jak dokładnie. Nie miałam zbytnio czasu roztrząsać rozterek mojego wnętrza, bo przybyli czekali na to, żebym przedstawiła swoich towarzyszy. Kiedy dotarłam do Tymona, ten wtrącił.
- Narzeczony.
Zgromiłam go wzrokiem, ale w ogóle się tym nie przejął tylko zaczął rozmowę z Hermanem.
- Pozwolicie, że najpierw się rozlokujemy, a potem będziemy plotkować - powiedziała Alina i ruszyła w stronę zamku Lukasa.
Kiedy znikli mi z oczu od razu naskoczyłam na Tymona.
- Nie jestem twoją narzeczoną.
- Kwestia czasu - machnął ręką.
- Raczej pierścionka - podpowiedziała Maria.
- Masz rację - powiedział Tymon - ale zaraz zaradzę. Pójdę do Lukasa i poproszę o to, żeby mi jakiś zrobił.
Chciałam zaprotestować, ale Maria pokręciła głową, a Tymon po prostu pobiegł w stronę warsztatów.
----------------------------------------------------------------------------------------
Dagmara wjechała na podwórko do babci i zauważyła stojący przy drzwiach
mały komitet powitalny. Babcia, wuj i jego żona. Widać było, że już nie mogą
się doczekać, aż zobaczą, co przywiozła.
Sama też była ciekawa, bo zgodnie z obietnicą nie zajrzała do skrzynki i nie sprawdziła, co jest zawinięte w matę.
- Witajcie - powiedziała wesoło - widzę, że nie mogliście się mnie doczekać.
- Nie gadaj tyle, tylko pokazuj to cudo- wykrzyknął wuj i podszedł do bagażnika. Wyjął drewniane pudło i zaniósł do domu babci. Wszyscy zjechali do podziemnej części i dopiero tam otworzyli skrzynkę.
Wyciągnęli matę i powoli rozwinęli.
- Ooo!- wszyscy zgodnie westchnęli.
Rzecz, której szukali było kulą zrobioną z wielu małych kryształów w kolorze łososiowym. Mimo, że była ukryta pod ziemią od kilku setek lat wyglądała, jak nowa. Bez żadnych pęknięć i rys. W świetle lamp mieniła się wieloma kolorami.
- No dobrze, wszystko piękne - odezwała się Dagmara - ale co to jest?
Babcia spojrzała na nią i powiedziała.
- To jest broń.
- A wiecie jaka i jak jest potężna?
- Nie mamy pojęcia - przyznała babcia - ale w naszym rodzie od pokoleń przekazuje się o niej informacje. O tym, że jest niezwykle groźna i że zaginęła oraz polecenie, że jeżeli się znajdzie, należy ją ponownie ukryć.
- A nie zniszczyć?
- Podobno jest niezniszczalna.
Dagmara spojrzała na przedmiot wielkości grejpfruta i powiedziała.
- Coś w tym jest, wygląda, na nietkniętą czasem. Ale nie wierzę, że nie można jej zdeaktywować
Na to odezwał się wuj.
- Też tak uważam, ale nasza wiedza jest za mała, żeby się do niej dotknąć. Szczerze mówiąc, pokładamy ogromne nadzieje w tych wykopaliskach, że traficie na jakieś wskazówki, a wręcz na instrukcje obsługi.
- Skąd wiedzieliście, że znajdziemy tę broń?
- Nie wiedzieliśmy - wtrąciła się babcia - mieliśmy jedynie nadzieję, a i to tu - wskazała kulę - może okazać się czymś zupełnie innym, na przykład zabawką.
- Mama, jak zwykle jest ostrożna - zaśmiał się wuj - ja natomiast uważam, że to ta rzecz. Mam nawet do tego teorię.
- Jaką?
- Ukryli ją w piwnicy wśród rupieci, a potem wszystko zasypali ziemią. Potem wszystko zarosło, a po kilkuset latach, ktoś w końcu wbił tam łopatę.
Dagmara i babcia patrzyły na niego, jak na chorego.
- Brawo wujku. To tylko jedna z przynajmniej ze stu teorii, a każda wiarygodna.
- Czy to ma znaczenie, jak ją ukryli?- odezwała się po raz pierwszy żona wujka- ważne, że im się to udało. A skoro archeolodzy wykopali to z ziemi oznacza, że mamy problem i to ogromny.
- Masz rację kochanie - przyznał wuj - my musimy to ukryć, a jeszcze lepiej odkryć, jak ją zniszczyć.
Zamilkli wpatrzeni w przedmiot. Od wielu lat ma świecie nie było żadnej wielkiej wojny, ale zawsze znajdzie się ktoś, kto po raz kolejny spróbuje rządzić światem.
- Pamiętajcie, że nie wolno nam nikomu o tym mówić. Nikomu! - spojrzała na Dagmarę - nawet Thomasowi.
Dziewczyna zdziwiła się.
- A to dlaczego? Przecież jest mutantem, jest jednym z nas.
- Rozumiem twoje oburzenie, ale zauważ, że dopiero dzisiaj dopuściliśmy cię do tajemnicy. W sumie wiedzą o tym cztery osoby, nie chcę powiększać tego kręgu. I nie chodzi tylko Thomasa, ale o wszystkich mutantów. Niby są z nas, ale niektórzy niebezpieczni i niemoralni. Wyobrażasz sobie, co by było gdyby to wpadło w ich ręce.
Dagmara rozumiała, ale dla zasady jeszcze przez chwilę się dąsała.
Babcia zapakowała matę do skrzynki i wręczyła dziewczynie.
- Szukaj dalej. Planów, wskazówek, a może nadal tej broni.
- Wyganiasz mnie? - zdziwiła się wnuczka.
- Nie gniewaj się, ale nie ufam zakochanym. Schowamy tę broń bez ciebie.
Dagmara chciała zaprotestować, ale w końcu powiedziała.
- Macie rację. Idę.
Babcia wyjechała z nią na powierzchnię.
- Nie gniewaj się na mnie.
- Jest mi przykro, ale nie gniewam się. Robisz to, co uważasz za słuszne, a mnie wcale nie musi to pasować.
Babcia pocałowała ją w czoło.
- Jesteś bardzo mądra moja wnuczko.
Kiedy dziewczyna odjechała, rodzina stanęła nad tajemniczym przedmiotem.
- To co? Podbijamy świat? - zażartował wuj.
- Oczywiście, ale kiedy indziej - odparła żona - na razie musimy to gdzieś schować.
Syn zwrócił się do matki.
Sama też była ciekawa, bo zgodnie z obietnicą nie zajrzała do skrzynki i nie sprawdziła, co jest zawinięte w matę.
- Witajcie - powiedziała wesoło - widzę, że nie mogliście się mnie doczekać.
- Nie gadaj tyle, tylko pokazuj to cudo- wykrzyknął wuj i podszedł do bagażnika. Wyjął drewniane pudło i zaniósł do domu babci. Wszyscy zjechali do podziemnej części i dopiero tam otworzyli skrzynkę.
Wyciągnęli matę i powoli rozwinęli.
- Ooo!- wszyscy zgodnie westchnęli.
Rzecz, której szukali było kulą zrobioną z wielu małych kryształów w kolorze łososiowym. Mimo, że była ukryta pod ziemią od kilku setek lat wyglądała, jak nowa. Bez żadnych pęknięć i rys. W świetle lamp mieniła się wieloma kolorami.
- No dobrze, wszystko piękne - odezwała się Dagmara - ale co to jest?
Babcia spojrzała na nią i powiedziała.
- To jest broń.
- A wiecie jaka i jak jest potężna?
- Nie mamy pojęcia - przyznała babcia - ale w naszym rodzie od pokoleń przekazuje się o niej informacje. O tym, że jest niezwykle groźna i że zaginęła oraz polecenie, że jeżeli się znajdzie, należy ją ponownie ukryć.
- A nie zniszczyć?
- Podobno jest niezniszczalna.
Dagmara spojrzała na przedmiot wielkości grejpfruta i powiedziała.
- Coś w tym jest, wygląda, na nietkniętą czasem. Ale nie wierzę, że nie można jej zdeaktywować
Na to odezwał się wuj.
- Też tak uważam, ale nasza wiedza jest za mała, żeby się do niej dotknąć. Szczerze mówiąc, pokładamy ogromne nadzieje w tych wykopaliskach, że traficie na jakieś wskazówki, a wręcz na instrukcje obsługi.
- Skąd wiedzieliście, że znajdziemy tę broń?
- Nie wiedzieliśmy - wtrąciła się babcia - mieliśmy jedynie nadzieję, a i to tu - wskazała kulę - może okazać się czymś zupełnie innym, na przykład zabawką.
- Mama, jak zwykle jest ostrożna - zaśmiał się wuj - ja natomiast uważam, że to ta rzecz. Mam nawet do tego teorię.
- Jaką?
- Ukryli ją w piwnicy wśród rupieci, a potem wszystko zasypali ziemią. Potem wszystko zarosło, a po kilkuset latach, ktoś w końcu wbił tam łopatę.
Dagmara i babcia patrzyły na niego, jak na chorego.
- Brawo wujku. To tylko jedna z przynajmniej ze stu teorii, a każda wiarygodna.
- Czy to ma znaczenie, jak ją ukryli?- odezwała się po raz pierwszy żona wujka- ważne, że im się to udało. A skoro archeolodzy wykopali to z ziemi oznacza, że mamy problem i to ogromny.
- Masz rację kochanie - przyznał wuj - my musimy to ukryć, a jeszcze lepiej odkryć, jak ją zniszczyć.
Zamilkli wpatrzeni w przedmiot. Od wielu lat ma świecie nie było żadnej wielkiej wojny, ale zawsze znajdzie się ktoś, kto po raz kolejny spróbuje rządzić światem.
- Pamiętajcie, że nie wolno nam nikomu o tym mówić. Nikomu! - spojrzała na Dagmarę - nawet Thomasowi.
Dziewczyna zdziwiła się.
- A to dlaczego? Przecież jest mutantem, jest jednym z nas.
- Rozumiem twoje oburzenie, ale zauważ, że dopiero dzisiaj dopuściliśmy cię do tajemnicy. W sumie wiedzą o tym cztery osoby, nie chcę powiększać tego kręgu. I nie chodzi tylko Thomasa, ale o wszystkich mutantów. Niby są z nas, ale niektórzy niebezpieczni i niemoralni. Wyobrażasz sobie, co by było gdyby to wpadło w ich ręce.
Dagmara rozumiała, ale dla zasady jeszcze przez chwilę się dąsała.
Babcia zapakowała matę do skrzynki i wręczyła dziewczynie.
- Szukaj dalej. Planów, wskazówek, a może nadal tej broni.
- Wyganiasz mnie? - zdziwiła się wnuczka.
- Nie gniewaj się, ale nie ufam zakochanym. Schowamy tę broń bez ciebie.
Dagmara chciała zaprotestować, ale w końcu powiedziała.
- Macie rację. Idę.
Babcia wyjechała z nią na powierzchnię.
- Nie gniewaj się na mnie.
- Jest mi przykro, ale nie gniewam się. Robisz to, co uważasz za słuszne, a mnie wcale nie musi to pasować.
Babcia pocałowała ją w czoło.
- Jesteś bardzo mądra moja wnuczko.
Kiedy dziewczyna odjechała, rodzina stanęła nad tajemniczym przedmiotem.
- To co? Podbijamy świat? - zażartował wuj.
- Oczywiście, ale kiedy indziej - odparła żona - na razie musimy to gdzieś schować.
Syn zwrócił się do matki.
- Dlaczego uznałaś Thomasa za wroga?
Starsza kobieta spojrzała na niego zdziwiona.
- Nie uznałam go za wroga, ja go po prostu nie znam. Poza tym, czy to nie dziwne, że przez dziesięć lat żaden mężczyzna nie wziął się za Dagmarę na poważnie, aż tu nagle, kiedy dołączyła do archeologów, objawił się jeden i niemalże od razu oświadczył. Wolę chuchać na zimne.
Starsza kobieta spojrzała na niego zdziwiona.
- Nie uznałam go za wroga, ja go po prostu nie znam. Poza tym, czy to nie dziwne, że przez dziesięć lat żaden mężczyzna nie wziął się za Dagmarę na poważnie, aż tu nagle, kiedy dołączyła do archeologów, objawił się jeden i niemalże od razu oświadczył. Wolę chuchać na zimne.
------------------------------------------------------------------------------------------
Mimo, że chciałam wrócić do tematu domniemanego narzeczeństwa i pierścionka, Tymon do tego nie dopuścił, zmieniając temat lub mówiąc.
- Później. Teraz chciałbym bliżej poznać Hermana.
I tak doszliśmy do wieczornej kolacji i pogaduch.
- Co was tu sprowadza? - zapytałam Aliny.
Ta odpowiedziała pogodnym głosem.
- Dwie rzeczy. Chcemy kupić od Lukasa kilka nowych gadżetów, a dwa chcemy trochę tu zostać i odchować małego. Przez ostatnie pół roku, nie było nam łatwo pracować. Dlatego zostaniemy tu do następnego roku.
Zdziwiłam się, że tak długo. Ona widząc moją minę odrzekła.
- Jak urodzisz dziecko, to zobaczysz, jak ważne jest bezpieczeństwo i spokój.
Poza tym chcemy z Hermanem się sobą nacieszyć. Wiesz, jak to z naszą pracą. Nie zawsze możemy się widywać. Ostatnio nie udało się nam przez miesiąc. A w życiu tak małego dziecka, nie widzieć taty, to bardzo długo. Dlatego podjęliśmy taką a nie inną decyzję.
Mimo, że Tymon był zajęty rozmową z Hermanem i Markiem, wiedziałam, że nas podsłuchuję. I wiedziałam już o co będzie kolejna awantura. Patrzył na mnie z takim wyrzutem, że aż mnie paliło w środku.
Moje ponure przemyślenia przerwała Alina mówiąc.
- Dorota. Wiesz, że chodzą plotki, że nie żyjesz? Jakiś Ebek chciał dostać nagrodę od Ryszarda Krwawe Oko, ale ten chciał dowodu. Zrobiła się awantura, bo Ebek nic nie miał, ale powoływał się na swój urząd. Krwawe Oko powiedział o kilka słów za dużo, no i pół Ebecji zwaliło mu się na głowę. I to dosłownie. Stracił ją tydzień temu na szafocie. Ale to on miał rację, bo ty żyjesz. Ale jazda!
- No nieźle - powiedział Tymon - kto by pomyślał, że facet z Ebecji ci się przysłuży. I tak go zabiję, bo podniósł na ciebie rękę, ale najpierw mu podziękuję.
- Tymon! - wykrzyknęłam - ani mi się waż.
Nie słyszałeś, co się stało z Ryszardem Krwawe Oko? Miał rację, ale zginął, bo z nim zadarł.
- Zaraz może jeszcze powiesz, że ci szkoda twojego wroga.
- Absolutnie nie. Dzięki jego śmierci mogę wrócić na szlak, ale mnie chodzi o ciebie.
Nie chcę żebyś ginął.
Tymon już chciał mi coś złośliwie odpowiedzieć, ale chyba dotarło do niego, że mówię poważnie. Wstał ze swego miejsca i podszedł do mnie. Publicznoe mnie objął i pocałował w policzek.
Niestety poszły za tym nie te słowa, co potrzeba.
- Nie bój się, zrobię tak, że będzie to wyglądało na wypadek.
- Tymon! - wykrzyknęłam, ale nie odpowiedział. Puścił mnie i zapytał Aliny.
- Jesteś pewna, że Ryszard naprawdę zginął.
- Tak. Wszyscy to widzieliśmy - potwierdziła Alina.
- Ustawili szafot przed rezydencją burmistrza, na Placu Defilad - zebrali setki ludzi, żeby zobaczyli, że z Ebecją się nie zadziera- powiedział Herman.
- Najwidoczniej Ryszard nie był tak silny, na jakiego pozował - odezwał się Marek - zwykły miejski watażka.
- Niby tak, ale dawno nie było takiej pokazówki- rzekł Herman - przyzwyczailiśmy się do tego, że Ebecy są wśród nas, że kogoś tam złapali, że coś spalili, ale zapomnieliśmy, jaka to potężna instytucja. Ryszard Krwawe Oko może i był miejskim watażką, ale są pewne zasady.
Pokiwaliśmy zgodnie głowami.
- Jakie zasady? - chciała wiedzieć Maria.
- Takie, że za szefa powinno brać się na końcu. Najpierw mogli dla przykładu zabić mu kilku ludzi, wydoić z kasy lub wprowadzić konkurenta na teren. A ten Ebek od razu posłał go na szafot.
Zadrżałam. Czyli kapitan był potężniejszy niż myślałam. Przełknęłam nerwowo ślinę, a ja tak swobodnie sobie z nim poczynałam. Mógł mnie kilkakrotnie posłać na śmierć, ale jednak tego nie zrobił. Dlaczego?
To pytanie musiało poczekać na odpowiedź. Chociaż szczerze mówiąc nie chciałam jej poznać. Z powrotem włączyłam się do rozmowy, akurat kiedy Marek pytał.
- I co się teraz dzieje w Warszawie?
- Cisza. Nikt nie śmie przejąć schedy po Krwawym Oku.
- Z czasem to się zmieni - powiedział Tymon, a potem zwrócił się do mnie - ale na twoim miejscu Doroto, ja bym jeszcze nie wracał na szlak.
Uśmiechnęłam się do niego.
- Na razie nigdzie się nie wybieram. Niech wszystko przyschnie. No i muszę zmienić image i wygląd siebie i Łazika. Kapitan nie zniknie, będzie się plątał i w końcu na niego wpadnę.
- A o co chodzi z tym
Ebekiem? - dopytywała Alina.
Opowiedziałam jej, pomijając niektóre szczegóły, na przykład te o mojej mutacji. Im mniej osób wiedziało, tym lepiej dla mnie. Na koniec opowieści Alina powiedziała.
- Rzeczywiście, sytuacja wygląda nieciekawie, ale przynajmniej będziesz miała na wyspie moje towarzystwo.
- I moje - wtrąciła Maria.
Alina spojrzała na nią uważnie i zrozumiała, że dziewczyna jest zazdrosna.
- I twoje też - powiedziała ugodowo.
Leżałam wieczorem na łóżku i rozmyślałam o wszystkim, o czym mówił Herman z Aliną. O Kapitanie Ebecji o Ryszardzie Krwawym Oku i o tym, o czym nie chciałam myśleć, czyli o małżeństwie i dziecku. Tymon kilkakrotnie chciał mnie o to zaczepić, ale póki co, skutecznie się wywijałam.
Usłyszałam pukanie do drzwi.
Wiedziałam, że to on. Nie chciałam z nim gadać, ale pukał z tak dużą siłą, że wiedziałam, że nie odpuści.
- Wejdź- wykrzyknęłam i usiadłam na łóżku.
Wparował do środka, jak lokomotywa. Trzasnął drzwiami i krzyknął.
- Powiedz mi, komu bardziej zależy na założeniu rodziny. Kobiecie czy mężczyźnie?
- Kobiecie - przyznałam.
- To co z tobą jest nie tak. Alina nie ma z tym problemu, czemu ty masz.
- Nie jestem Aliną, a ty Hermanem.
- Są tak, jak my Łowcami. Też nie zawsze są razem.
Spojrzałam na niego poważnie.
- Nie uważasz, że dopiero co się dogadaliśmy w naszych teraźniejszych relacjach i trochę za wcześnie mówić o rodzinie? Chyba, że tak cię ciśnie brak seksu, że próbujesz na mnie wymusić ślub.
Już będąc w połowie zdania wiedziałam, że przesadziłam, ale nie mogłam już tego cofnąć.
- A niech cię...- warknął i wyszedł ponownie trzaskając drzwiami.
------------------------------------------------------------------------------------------
Dagmara odłożyła skrzynkę na miejsce i jakby nigdy wróciła do pracy.
- No i co powiedział twój pracodawca? - zapytała Krystyna.
- Bardzo się ucieszył ze znaleziska, powiedział żebyśmy nadal nad nim pracowali, ale bez rozgłosu. To bardzo cenna i unikatowa rzecz. Ktoś mógłby nam ją buchnąć.
- Dlatego będziemy nad nią siedzieć w nocy - powiedziała Krystyna pogodnie.
- Kiedy tylko pani chce. Sama jestem jej ciekawa.
Urwały temat, gdyż pokój wypełnił się pracownikami.
Po kilku minutach, wszyscy skupili się na dalszej części filmu. Tym razem Dorota pokazywała im wyspę z różnych perspektyw
Z lądu, jeziora, a także z brzegu, z którego przybyli. W tle slyszęli dyskusję Marii z Dorotą.
"- Alina jest bardzo fajna- Dorota mówiła blisko mikrofonu.
- Nie lubię jej - słychać było z oddali cienki głosik Marii.
- Nie bądź zazdrosna - śmiała się Dorota - mam kilka koleżanek, na każdą będziesz tak reagować.
- Dobrze powiedziałaś, koleżanek, a ja jestem twoją przyjaciółką.
Slychać było westchnięcie Doroty.
- Owszem, ale nie możesz być zazdrosna. - A ty byś nie była?
- Nie. Możesz mieć nawet sto koleżanek. Mało tego, możesz mieć inne przyjaciółki.
W oddali słychać było sapnięcie. Dorota skierowała kamerę na Marię. Zespół zobaczył dziewczynę o smutnych oczach. Była drobna i szczupła, blond włosy spięła w kucyk. Miała na sobie zwiewną sukienkę w kwiatki. Ręce założyła na piersi i wpatrywał się ponuro w kamerę.
"- Proszę państwa, tak wygląda zazdrośnica- usłyszeli wesoły głos Doroty.
Marii zakręciły się w oczach łzy.
- Dlaczego mnie tak traktujesz. A już było tak dobrze. Niestety odkąd pokazała się Alina, ty zrobiłaś się dla mnie niemiła."
Blondynka odwróciła się na pięcie i pobiegła w stronę zamku.
- Maria - krzyknęła za nią Dorota - nie obrażaj się. No i się obraziła - kobieta wrzasnęła sobie porządnie - nie dość, że Tymon się na mnie boczy, to jeszcze ta...."
Nagranie się skończyło.
- Wiele bym dała, żeby wiedzieć o co jej chodzi - powiedziała jedna ze studentek.
Za to Dagmara usiłowała nie pokazać po sobie, jak bardzo wstrząsnął nią ten film.
Wiedziała, że wuj mieszka w starym zamku i na wyspie, ale nie wiedziała, że to będzie ta sama wyspa i ten zamek.
Czuła, że jeszcze raz musi odwiedzić babcię i porządnie z nią porozmawiać.
Czyimi potomkami byli? Lukasa, Marii czy Doroty? Czy babcia to wiedziała?
kolejny odcinek 25 czerwca
Opowiedziałam jej, pomijając niektóre szczegóły, na przykład te o mojej mutacji. Im mniej osób wiedziało, tym lepiej dla mnie. Na koniec opowieści Alina powiedziała.
- Rzeczywiście, sytuacja wygląda nieciekawie, ale przynajmniej będziesz miała na wyspie moje towarzystwo.
- I moje - wtrąciła Maria.
Alina spojrzała na nią uważnie i zrozumiała, że dziewczyna jest zazdrosna.
- I twoje też - powiedziała ugodowo.
Leżałam wieczorem na łóżku i rozmyślałam o wszystkim, o czym mówił Herman z Aliną. O Kapitanie Ebecji o Ryszardzie Krwawym Oku i o tym, o czym nie chciałam myśleć, czyli o małżeństwie i dziecku. Tymon kilkakrotnie chciał mnie o to zaczepić, ale póki co, skutecznie się wywijałam.
Usłyszałam pukanie do drzwi.
Wiedziałam, że to on. Nie chciałam z nim gadać, ale pukał z tak dużą siłą, że wiedziałam, że nie odpuści.
- Wejdź- wykrzyknęłam i usiadłam na łóżku.
Wparował do środka, jak lokomotywa. Trzasnął drzwiami i krzyknął.
- Powiedz mi, komu bardziej zależy na założeniu rodziny. Kobiecie czy mężczyźnie?
- Kobiecie - przyznałam.
- To co z tobą jest nie tak. Alina nie ma z tym problemu, czemu ty masz.
- Nie jestem Aliną, a ty Hermanem.
- Są tak, jak my Łowcami. Też nie zawsze są razem.
Spojrzałam na niego poważnie.
- Nie uważasz, że dopiero co się dogadaliśmy w naszych teraźniejszych relacjach i trochę za wcześnie mówić o rodzinie? Chyba, że tak cię ciśnie brak seksu, że próbujesz na mnie wymusić ślub.
Już będąc w połowie zdania wiedziałam, że przesadziłam, ale nie mogłam już tego cofnąć.
- A niech cię...- warknął i wyszedł ponownie trzaskając drzwiami.
------------------------------------------------------------------------------------------
Dagmara odłożyła skrzynkę na miejsce i jakby nigdy wróciła do pracy.
- No i co powiedział twój pracodawca? - zapytała Krystyna.
- Bardzo się ucieszył ze znaleziska, powiedział żebyśmy nadal nad nim pracowali, ale bez rozgłosu. To bardzo cenna i unikatowa rzecz. Ktoś mógłby nam ją buchnąć.
- Dlatego będziemy nad nią siedzieć w nocy - powiedziała Krystyna pogodnie.
- Kiedy tylko pani chce. Sama jestem jej ciekawa.
Urwały temat, gdyż pokój wypełnił się pracownikami.
Po kilku minutach, wszyscy skupili się na dalszej części filmu. Tym razem Dorota pokazywała im wyspę z różnych perspektyw
Z lądu, jeziora, a także z brzegu, z którego przybyli. W tle slyszęli dyskusję Marii z Dorotą.
"- Alina jest bardzo fajna- Dorota mówiła blisko mikrofonu.
- Nie lubię jej - słychać było z oddali cienki głosik Marii.
- Nie bądź zazdrosna - śmiała się Dorota - mam kilka koleżanek, na każdą będziesz tak reagować.
- Dobrze powiedziałaś, koleżanek, a ja jestem twoją przyjaciółką.
Slychać było westchnięcie Doroty.
- Owszem, ale nie możesz być zazdrosna. - A ty byś nie była?
- Nie. Możesz mieć nawet sto koleżanek. Mało tego, możesz mieć inne przyjaciółki.
W oddali słychać było sapnięcie. Dorota skierowała kamerę na Marię. Zespół zobaczył dziewczynę o smutnych oczach. Była drobna i szczupła, blond włosy spięła w kucyk. Miała na sobie zwiewną sukienkę w kwiatki. Ręce założyła na piersi i wpatrywał się ponuro w kamerę.
"- Proszę państwa, tak wygląda zazdrośnica- usłyszeli wesoły głos Doroty.
Marii zakręciły się w oczach łzy.
- Dlaczego mnie tak traktujesz. A już było tak dobrze. Niestety odkąd pokazała się Alina, ty zrobiłaś się dla mnie niemiła."
Blondynka odwróciła się na pięcie i pobiegła w stronę zamku.
- Maria - krzyknęła za nią Dorota - nie obrażaj się. No i się obraziła - kobieta wrzasnęła sobie porządnie - nie dość, że Tymon się na mnie boczy, to jeszcze ta...."
Nagranie się skończyło.
- Wiele bym dała, żeby wiedzieć o co jej chodzi - powiedziała jedna ze studentek.
Za to Dagmara usiłowała nie pokazać po sobie, jak bardzo wstrząsnął nią ten film.
Wiedziała, że wuj mieszka w starym zamku i na wyspie, ale nie wiedziała, że to będzie ta sama wyspa i ten zamek.
Czuła, że jeszcze raz musi odwiedzić babcię i porządnie z nią porozmawiać.
Czyimi potomkami byli? Lukasa, Marii czy Doroty? Czy babcia to wiedziała?
kolejny odcinek 25 czerwca
Komentarze
Prześlij komentarz