Ciemne wieki - odc.30
Wuj oglądał z zainteresowaniem obraz, jaki odtworzył z głowy
Dagmary. Po tylu setkach lat zamek pozostał w takim, jakim był ponad pięćset
lat temu.
Tylko warsztaty były inne, ale w tym samym miejscu, co kiedyś.
- Niby piramidy nadal można podziwiać w Gizie – powiedział do
Dagmary i matki – i nikogo to jakoś nie dziwi. Ale tutaj mamy marne 500 lat, a
ja rozdziawiam buzię ze zdumienia, że mieszkam w tak starym domu.
- To nie jest najdziwniejsze – odparła Dagmara.
- Nie?
- Nie. Najdziwniejsze jest to, że wszystko wygląda tak, jak
kiedyś. Drzewa wokół zamku są co prawda starsze o kilkaset lat, ale nadal tu
są. Tak, jak przystań, unowocześniona, ale wciąż działająca. A podwodny tunel?
Po prostu od zawsze był, prawda? Ale jak sobie uświadomimy, że zrobił go Lukas,
powala na kolana.
- To prawda – potwierdziła babcia – kiedy konfrontujesz to
bezpośrednio z przeszłością, rzeczywiście robi piorunujące wrażenie.
- Może powinniśmy pokopać w okolicy, może znajdziemy coś jeszcze?
– zaproponowała rozentuzjazmowana Dagmara.
- Proszę bardzo – zaśmiała się babcia – ale bez archeologów.
Jeszcze tego mi brakowało, żeby jacyś obcy ludzie mi się tu kręcili.
- No to może kiedy indziej – odparła ze śmiechem Dagmara.
- Kiedy będziesz widziała się z Thomasem? – babcia nagle zmieniła
temat.
- W sobotę, przylatuje do Warszawy.
Babcia odetchnęła kilka razy i spojrzała poważnie na wnuczkę.
Dagmara nerwowo przełknęła ślinę.
- Czy coś się stało? – zapytała.
- Nie – uspokoiła ją babcia – tylko chciałabym żebyś jak najmniej
opowiadała mu o twojej pracy, a już na pewno nic na temat broni.
- To o broni, to wiem – powiedziała lekko nadąsana kobieta- ale
czemu nie o pracy?
- Dopóki szukaliśmy broni nie wiedzieliśmy, czy się znajdzie. Ale
jest i teraz chcemy znaleźć klucz do jej zniszczenia. Póki do tego nie dojdzie,
nikt nie jest bezpieczny i nikomu nie możemy ufać. Nie wiemy, jakiego to
rodzaju broń, ale przypuszczamy, że ciemne wieki nie rozpoczęły się od wojny
nuklearnej, a od użycia tej kuli.
- Skąd te przeświadczenie?
- Studiujemy to, co nam przynosisz i co wyciągamy z twojej głowy.
Porównujemy z tym, co mamy po przodkach i wydaje nam się, że tak właśnie było –
mówił wuj.
- Świat Doroty jest zniszczony bombami atomowymi, ale jednak ludzie
mieli kamery, telefony i te dziwne kryształy. Świat szedł naprzód, a potem nie
było już nic – dodała babcia.
- Skąd ta pewność – prychnęła Dagmara – przecież do niedawna nie
wiedziano nic o Dorocie i jej świecie. Skąd teraz tak śmiałe wnioski?
Wuj odpowiedział,
- Najstarsze pamiątki po przodkach datujemy na mniej więcej jej
czas, najmłodsze mają ok. 200, co było pomiędzy nimi? Czemu nie został nawet
kawałek materiału, zdjęcia czy książki? Czemu wszystkie przedmioty dotyczące
Doroty i jej przyjaciół znaleziono głęboko w ziemi?
Dagmara nie odpowiedziała, dlatego babcia zabrała głos.
- To, że profesor Reka trafił na to miejsce, graniczy z cudem, ale
jesteśmy mu za to wdzięczni, bo dzięki temu pomału uzupełniamy luki w naszej
historii.
- Dlaczego ja się o tym tak późno dowiedziałam?
- Bo cię to nie interesowało, pamiętasz? – orzekła babcia.
Mieli rację, wiele lat zajmowała się wszystkim tylko nie sprawami
rodziny. Dopiero wykopaliska spowodowały zmianę jej nastawienia.
Dagmara westchnęła,
- Nadal czuję, że macie przede mną więcej tajemnic, niż mi
wyjaśniliście, ale niech wam będzie. Nie pisnę ani słowa Thomasowi i będę go
trzymać z dala od wykopalisk.
------------------------------------------------------------
27 lipca 2108 roku rozpoczął się całkiem normalnie.
Po śniadaniu, ja z Marią od razu zabrałyśmy się za robienie obiadu, a nasi
mężczyźni poszli coś na stały ląd upolować. Herman z Aliną odpoczywali z
dzieckiem na pomoście, a Gosia z Tomkiem im asystowali.
Było spokojnie i miło.
Nawet Lukas wyszedł z warsztatu i przechadzał się po podwórku.
- Nie nudzi ci się tu? - Maria zadała mi pytanie.
- Nie. Czemu pytasz?
- W końcu jesteś Łowcą Przygód. Lubisz się przemieszczać, a stagnacja cię dobija.
- Jaki ładny portret mi wysmarowałaś - zaśmiałam się.
- Prawdziwy?
- Pewnie, że tak, ale jest ciepło i mam dobre towarzystwo, nigdzie mi się nie spieszy. Poza tym, nie wiem czy już mogę wracać. Muszę zmienić nie tylko swój wygląd, ale i Łazika, a to według Lukasa jeszcze kilka dni potrwa.
- Boisz się Ebeka?
Popatrzyłam na nią zdziwiona.
- Nie, czemu miałabym się go bać?
- Chcesz się kamuflować.
- To nie ze strachu, to z rozsądku. Pamiętaj, że on myśli, że mnie zabił. Wiesz, co by było, gdyby się na mnie natknął?
Było spokojnie i miło.
Nawet Lukas wyszedł z warsztatu i przechadzał się po podwórku.
- Nie nudzi ci się tu? - Maria zadała mi pytanie.
- Nie. Czemu pytasz?
- W końcu jesteś Łowcą Przygód. Lubisz się przemieszczać, a stagnacja cię dobija.
- Jaki ładny portret mi wysmarowałaś - zaśmiałam się.
- Prawdziwy?
- Pewnie, że tak, ale jest ciepło i mam dobre towarzystwo, nigdzie mi się nie spieszy. Poza tym, nie wiem czy już mogę wracać. Muszę zmienić nie tylko swój wygląd, ale i Łazika, a to według Lukasa jeszcze kilka dni potrwa.
- Boisz się Ebeka?
Popatrzyłam na nią zdziwiona.
- Nie, czemu miałabym się go bać?
- Chcesz się kamuflować.
- To nie ze strachu, to z rozsądku. Pamiętaj, że on myśli, że mnie zabił. Wiesz, co by było, gdyby się na mnie natknął?
Maria pokiwała głową, na znak, że rozumie.
- A co z Tymonem? Kiedy ślub?
- Jak tylko wrócimy do cywilizacji. Tak, jak i
wy, prawda?
- Nooo – Maria coś kręciła.
- Nie mówi mi, że się rozmyśliliście?
- Nie, oczywiście, że nie – zapewniła szybko –
tylko wczoraj rozmawialiśmy na ten temat i chyba za kilka dni wyjedziemy. Nie
będziesz się gniewać? – dodała szybko.
- Nie będę – zapewniłam ją – jeżeli naprawdę
tego pragniecie, to nie oglądajcie się na nas.
Maria odetchnęła z ulgą, po czym
niespodziewanie mnie uścisnęła.
- Dziękuję.
Wyplątałam się z jej ramion i zapytałam
zdziwiona.
- Za co?
- Za to, że dajesz mi swoje błogosławieństwo.
Jeszcze jakiś czas temu grzmiałaś coś na temat mojego wieku i w ogóle…
Uśmiechnęłam się do niej łagodnie.
- Od tamtej pory wiele się zmieniło.
I w tym momencie przerwano nam konwersację. Do
kuchni wpadły dzieci i coś krzyczały, ale że robiły to, każde w swoim czasie i
rytmie, to niewiele z tego rozumiałam.
- Stop! – wykrzyknęłam. Dzieci natychmiast
zamilkły – Tomku, co się dzieje?
- Lukas mówi, że czegoś takiego jeszcze nie
było. Zwala się nam do domu z tuzin osób.
- Dwa tuziny – Gosia nie chciała być gorsza w
przekazywaniu wieści – i to sami wojownicy.
- Łowcy Przygód – sprostował starszy brat.
Wyjrzałam przez okno, na podwórzu wokół Lukasa
stali już wszyscy oprócz mnie i Marii.
- Chodźmy dowiedzieć się o co chodzi –
powiedziałam do przyjaciółki.
- Przecież już wam powiedzieliśmy – Tomek był
trochę urażony.
- Owszem, ale nie wszystko – wybiegłam z
kuchni.
Po chwili wszystko było jasne. W lesie przy
tajnym wejściu zebrało się około dwadzieścioro ludzi. Czekali na decyzję
Lukasa, czy ich wpuści czy nie.
- Mówią, że w Warszawie i Trójmieście zawrzało.
Pojawiła się jakaś dziwna armia, złożona z dzieci. Terroryzują przez kilka dni
okolicę, po czym zapadają się pod ziemię. Ebecja podwoiła na tych terenach
siły, a wojsko Akademii Przysposabiającej próbuje złapać trop. A nasi goście
przyjechali po dodatkowe uzbrojenie. Te dzieciaki atakowały również ich. Trudno
jest walczyć z dziećmi tak, żeby nie zrobić im krzywdy i mają nadzieję, że ja
coś na to zaradzę.
Coś mnie tknęło. Spojrzałam na Tymona, po
wyrazie jego twarzy wiedziałam, że on myśli o tym samym co, ja.
- Czy powinniśmy się w to wplątywać? – zapytał
się mnie.
- Nie, ale i tak, to nas wciągnie –
odpowiedziałam – lepiej będzie, jak sami się koło tego zakręcimy, zanim nie
stracimy panowania nad wydarzeniami.
- Masz Ebeka na głowie.
- Ale nie ma Krwawego Oka.
- Oni mnie znają, przewoziłem kilka
transportów.
- Będziemy improwizować.
- My? – zaśmiał się.
- Tak. Co cię tak dziwi?
- Jeszcze kilka dni temu było by, JA!
- Oj, przestań wracać do przeszłości –
parsknęłam niby oburzona, a potem dodałam pogodnie – to kiedy ruszamy?
- Kiedy tylko chcesz.
kolejne odcinki po wakacjach:)
Komentarze
Prześlij komentarz