Jak mijają mi wakacje
Jako nauczyciel nie zaczęłam wakacji 23 czerwca, ale 17 lipca. Do 16 pracowałam w komisji rekrutacyjnej, więc niemal codziennie byłam w Warszawie. Kiedy przyszedł upragniony 17 lipca miałam nadzieję nie oglądać stolicy przez dłuższy czas. Niestety. Mam wrażenie, że jeździłam do Centrum, co drugi dzień. I nie wiem czemu, ale w tym roku miasto jest tak samo zakorkowane, jak w każdy dowolny dzień w roku. Także czy samochodem czy ZTM, podróż była, jak zwykle długa. Miałam też siedzieć w domu i pisać, ale jakoś mi to nie wyszło. Nie oznacza to, że zupełnie nic nie naskrobałam. Owszem coś tam mam, ale szalu nie ma. Chciałam się lenić, ale jakoś nie usiedziałam w domu. Ale konkretnie. 1. Wykład dla staruszków. W piątek miałam ostatni wykład z cyklu "100-lecie odzyskania niepodległości." Tym razem mówiłam o Legionach Polskich i pieśni legionowej (Jak w końcu usiądę, to i Wam coś o tym napiszę). Po raz pierwszy krzesła były ustawione, jak w audytorium, a nie jak zwykle przy stoła...