Jak mijają mi wakacje
Jako nauczyciel nie zaczęłam wakacji 23 czerwca, ale 17 lipca. Do 16 pracowałam w komisji rekrutacyjnej, więc niemal codziennie byłam w Warszawie. Kiedy przyszedł upragniony 17 lipca miałam nadzieję nie oglądać stolicy przez dłuższy czas. Niestety. Mam wrażenie, że jeździłam do Centrum, co drugi dzień. I nie wiem czemu, ale w tym roku miasto jest tak samo zakorkowane, jak w każdy dowolny dzień w roku. Także czy samochodem czy ZTM, podróż była, jak zwykle długa.
Miałam też siedzieć w domu i pisać, ale jakoś mi to nie wyszło. Nie oznacza to, że zupełnie nic nie naskrobałam. Owszem coś tam mam, ale szalu nie ma.
Chciałam się lenić, ale jakoś nie usiedziałam w domu.
Ale konkretnie.
1. Wykład dla staruszków.
W piątek miałam ostatni wykład z cyklu "100-lecie odzyskania niepodległości." Tym razem mówiłam o Legionach Polskich i pieśni legionowej (Jak w końcu usiądę, to i Wam coś o tym napiszę). Po raz pierwszy krzesła były ustawione, jak w audytorium, a nie jak zwykle przy stołach. Stwierdzam, że to rodzi dystans i czułam się, jak poważny wykładowca. Tego dnia sprzęt elektroniczny odmawiał posłuszeństwa i organizatorka trochę się zdenerwowała, ponieważ miałam prezentację. Uspokoiłam ją mówiąc, że bez prezentacji też wszysto powiem. Tylko szkoda było tekstów pieśni, bo w planach były również wspólne śpiewy. Na szczęście wszystko zadziałało, ale na pieśni - My pierwsza brygada- znowu się popsuło. Powód? Tego nie wie nikt, bo po chwili ponownie wszystko się włączyło. Może to przez upał?
I takie moje przemyślenie.
Jak to się dzieje, że normalnie mam problem z solowymi występami, nie lubię śpiewać na widoku i zawsze mam ogromną tremę, a kiedy jestem "wodzirejem", prowadzę wspólne śpiewy, to wszystko przychodzi mi z łatwością?
2. Jak zabłądziłam na autostradzie.
Po wykładzie pojechałam po fotele do samochodu. Było dyszno, goraco, a ja jeżdżę bez klimatyzacji. Także czułam się cudownie lepka, spocona i poirytowana.
Najpierw musiałam przebić się przez Centrum do Ursusa. I jak pisałam wyżej, Warszawa o 12 30 była zakorkowana, a w najlepszym razie bardzo mocno obłożona samochodami. A potem szukałam zjazdu na Skorosze. No i wylądowałam pod Żyrardowem. W sumie trzy razy. Dwa razy, jak chciałam trafić na miejsce, raz przy powrocie. I żeby było jasne. Ja znam się na mapie i nie mam problemu z dotarciem na miejsce bez użycia nawigacji. Tylko zabrakło na tym węźle jednego zjazdu. Był niepełny!!! Kto to konstuował!!!? Skoro z jednej strony jest, to logicznie powinien istnieć i z drugiej strony. Z resztą nie tylko jest tak na autostradzie, na moście Północnym też jest zjazd na Tarchomin tylko z jednej strony!
I prawda jest też taka, że ucierpiała moja duma, jako piewcy korzystania z map, a nie z nawigacji.
3. Żeby być piękną, trzeba cierpieć.
A w życiu!
Po całym dniu upałów wybrałam się do kościoła. Oczywiście wystroiłam się, jak należy i zostały jeszcze buty. Miałam wybór. Sandały lub kryte buty na obcasie - piękne, malinowego koloru. Oczywiście, że wcisnęlam na spuchnięte nogi te drugie, wychodząc z założenia, że nawet jeśli będą mnie piły, to przecież wytrzymam.
NIGDY WIĘCEJ! Starłam pięty, mały palec lewej stopy łupał mnie, jakby był miażdżony w imadle, a spuchnięte od gorąca stopy płonęły...
Chociaż normalnie są to bardzo wygodne pantofle, ale to nie był ich dzień.
4. Co zrobią bratankowie, żeby nocować u cioci.
Trójka moich bratanków przebywała u dziadka, ale zapragnęli u mnie zanocować.
H. urabiała mnie przez jakiś czas informując, że będzie spać u mnie.
Oczywiście, dla mnie nie był to żaden problem, ale jak tu się nie podroczyć z dziećmi. Powiedziałam jej, że będę sprzątać i robić pranie, na co H. zaoferowała natychmiastową pomoc, a F. powiedział, że może mi nawet sprzątnąć w szafie. Nic ich nie mogło powstrzymać. L. nic nie mówiła, ma trzy lata i pójdzie wszędzie, gdzie starsze rodzeństwo. Zgodziłam się, pod warunkiem, że się szybko spakują. W życiu nie byli tak błyskawiczni.;)
5. Najlepszy wypoczynek pod orzechem u taty. Są tam stoły piknikowe, domek nie na drzewie, a obok, huśtawka, piaskownica i basen. Miejsce w sam raz dla dorosłych i dzieci. Najlepszy odpoczynek w Jabłonnie;).
6. Teraz jadę do Jastarni. Siedzę w pociągu i właśnie jestem w Trójmieście;).
Miałam też siedzieć w domu i pisać, ale jakoś mi to nie wyszło. Nie oznacza to, że zupełnie nic nie naskrobałam. Owszem coś tam mam, ale szalu nie ma.
Chciałam się lenić, ale jakoś nie usiedziałam w domu.
Ale konkretnie.
1. Wykład dla staruszków.
W piątek miałam ostatni wykład z cyklu "100-lecie odzyskania niepodległości." Tym razem mówiłam o Legionach Polskich i pieśni legionowej (Jak w końcu usiądę, to i Wam coś o tym napiszę). Po raz pierwszy krzesła były ustawione, jak w audytorium, a nie jak zwykle przy stołach. Stwierdzam, że to rodzi dystans i czułam się, jak poważny wykładowca. Tego dnia sprzęt elektroniczny odmawiał posłuszeństwa i organizatorka trochę się zdenerwowała, ponieważ miałam prezentację. Uspokoiłam ją mówiąc, że bez prezentacji też wszysto powiem. Tylko szkoda było tekstów pieśni, bo w planach były również wspólne śpiewy. Na szczęście wszystko zadziałało, ale na pieśni - My pierwsza brygada- znowu się popsuło. Powód? Tego nie wie nikt, bo po chwili ponownie wszystko się włączyło. Może to przez upał?
I takie moje przemyślenie.
Jak to się dzieje, że normalnie mam problem z solowymi występami, nie lubię śpiewać na widoku i zawsze mam ogromną tremę, a kiedy jestem "wodzirejem", prowadzę wspólne śpiewy, to wszystko przychodzi mi z łatwością?
2. Jak zabłądziłam na autostradzie.
Po wykładzie pojechałam po fotele do samochodu. Było dyszno, goraco, a ja jeżdżę bez klimatyzacji. Także czułam się cudownie lepka, spocona i poirytowana.
Najpierw musiałam przebić się przez Centrum do Ursusa. I jak pisałam wyżej, Warszawa o 12 30 była zakorkowana, a w najlepszym razie bardzo mocno obłożona samochodami. A potem szukałam zjazdu na Skorosze. No i wylądowałam pod Żyrardowem. W sumie trzy razy. Dwa razy, jak chciałam trafić na miejsce, raz przy powrocie. I żeby było jasne. Ja znam się na mapie i nie mam problemu z dotarciem na miejsce bez użycia nawigacji. Tylko zabrakło na tym węźle jednego zjazdu. Był niepełny!!! Kto to konstuował!!!? Skoro z jednej strony jest, to logicznie powinien istnieć i z drugiej strony. Z resztą nie tylko jest tak na autostradzie, na moście Północnym też jest zjazd na Tarchomin tylko z jednej strony!
I prawda jest też taka, że ucierpiała moja duma, jako piewcy korzystania z map, a nie z nawigacji.
3. Żeby być piękną, trzeba cierpieć.
A w życiu!
Po całym dniu upałów wybrałam się do kościoła. Oczywiście wystroiłam się, jak należy i zostały jeszcze buty. Miałam wybór. Sandały lub kryte buty na obcasie - piękne, malinowego koloru. Oczywiście, że wcisnęlam na spuchnięte nogi te drugie, wychodząc z założenia, że nawet jeśli będą mnie piły, to przecież wytrzymam.
NIGDY WIĘCEJ! Starłam pięty, mały palec lewej stopy łupał mnie, jakby był miażdżony w imadle, a spuchnięte od gorąca stopy płonęły...
Chociaż normalnie są to bardzo wygodne pantofle, ale to nie był ich dzień.
4. Co zrobią bratankowie, żeby nocować u cioci.
Trójka moich bratanków przebywała u dziadka, ale zapragnęli u mnie zanocować.
H. urabiała mnie przez jakiś czas informując, że będzie spać u mnie.
Oczywiście, dla mnie nie był to żaden problem, ale jak tu się nie podroczyć z dziećmi. Powiedziałam jej, że będę sprzątać i robić pranie, na co H. zaoferowała natychmiastową pomoc, a F. powiedział, że może mi nawet sprzątnąć w szafie. Nic ich nie mogło powstrzymać. L. nic nie mówiła, ma trzy lata i pójdzie wszędzie, gdzie starsze rodzeństwo. Zgodziłam się, pod warunkiem, że się szybko spakują. W życiu nie byli tak błyskawiczni.;)
5. Najlepszy wypoczynek pod orzechem u taty. Są tam stoły piknikowe, domek nie na drzewie, a obok, huśtawka, piaskownica i basen. Miejsce w sam raz dla dorosłych i dzieci. Najlepszy odpoczynek w Jabłonnie;).
6. Teraz jadę do Jastarni. Siedzę w pociągu i właśnie jestem w Trójmieście;).
Tak blisko byłaś i nie wpadłaś na chwile??:-/
OdpowiedzUsuńNie chciałabyś mnie widzieć tak wściekłej.;)
OdpowiedzUsuń