Kira - odc.10


Wieczorem Kira i Aram wzięli Pietrka na rozmowę.
- Posłuchaj Pietrek – powiedziała Kira – nie siedzisz jeszcze na tronie, a już grasz ostro, to może spowodować kłopoty.
- Sama mi mamo mówiłaś, że mam być władczy.
- I jesteś i dobrze, ale pamiętaj, że to oni chcą ci przywrócić władzę, nie możesz negować wszystkiego co mówią.
- Kira ma rację – powiedział Aram – cieszę się, że mi ufasz, ale oni też mówią mądre rzeczy.
- Nie znam ich – Pietrek pociągnął nosem.
- Oni chcą ci pomóc i sobie też, nie możesz negować wszystkich ich porad, bo większość była słuszna.
- I nie wołaj mnie więcej – powiedziała Kira – władca nie może się opierać na zdaniu kobiety.
- Ale…
- Kochanie nie jesteśmy u Lechitów, tu jest Imperium, kobieta nie wtrąca się do polityki.
- Ale ja chcę żebyś przy mnie była.
- I jestem, ale nie pytaj mnie publicznie o zdanie i nie broń mnie tak, bo bardzo dzisiaj upokorzyłeś Kserksesa, myślę, że powinieneś pójść do niego i go przeprosić i odpuścić mu karę.
- Ale wtedy okażę się miękki – Pietrek rzucił się twarzą w poduszkę.
- Masz 13 lat, masz prawo być miękki, a Kserkses był wiernym sługą twojego ojca – dodał Aram.
- Dobrze już idę – chłopiec podniósł się z posłania i wyszedł na zewnątrz. Po chwili zebrał wszystkich w namiocie sztabowym. Kira nie poszła, ale później jej wszystko opowiedzieli. Pietrek publicznie przeprosił księcia Kserksesa, poprosił o wybaczenie ze względu na swój młody wiek i opowiedział im o swoich obawach, po czym poprosił o wsparcie i obiecał, że im zaufa. Aram powiedział Kirze, że Pietrek ujął wszystkich za serca, a satrapa Narzes był nawet wzruszony.
Od tego wieczoru wszystko zaczęło się układać. Kira była członkiem orszaku młodego władcy, ale się nie odzywała, czasami po cichu hamowała go, gdy znowu się zapędził z władczością. Cieszyło ją też, że chłopak trenował na równi z żołnierzami, zmusił do tego nawet grubego Narzesa, który przez to pocił się dwa razy bardziej obficie. Mniej jej się podobało to, że jej też kazał ćwiczyć. Ostrzegła go jednak, żeby nie kazał pokazywać jej rozpaczliwego stylu, bo to mogłoby ją zgubić.

Problem brakujących 5000 tysięcy żołnierzy wydawał się nieważny, ponieważ armia po kilku miesiącach treningów stała się bardzo dobrze wyszkolonymi siłami zbrojnymi. Dlatego Pietrek zaskoczył wszystkich włącznie z Kirą gdy powiedział.
- Wyzwólmy niewolniczych wojowników i wojowniczki i dołączmy do naszej armii.
Zaległa cisza.
- Panie – odezwał się Marut – to niedorzeczne.
- Dlaczego?
- Ponieważ to niewolnicy, jeżeli ich wyzwolimy obrócą się przeciw nam.
- Sprawimy, że tak się nie stanie – powiedział Pietrek.
- Jak?
- Wolność i pieniądze – wtrącił się Aram – już od jakiegoś czasu o tym myśleliśmy i uważamy, że to dobry pomysł.
- My czyli? – dopytywał Kserkses i zerkał złowrogo na Kirę.
- Ja i Imperator – skłamał Aram.
- A skąd pomysł o niewolnikach? Przecież od wieków wiemy, że niewolnicy, którzy odzyskali wolność obracają się przeciw swojemu panu.
- Zależy jaki był pan – powiedział Pietrek.
Kira chciała uciec, dyskusja zboczyła na złe tory.
- Syn mój – odezwała się po raz pierwszy na naradzie sztabu wojennego. Spotkało się to z pomrukiem dezaprobaty – nie chcę wtrącać się do waszej taktyki – zapewniła, więc pozwolono jej kontynuować – chciałam tylko powiedzieć, że Imperator wiele lat spędził w księstwie Lechickim i jego stosunek do niewolnictwa zmienił się. U Lechitów nie ma niewolników. Dlatego wierzy, że wyzwolenie może przynieść korzyści nie straty.
- Generale Aram, naprawdę sądzi pan, że to się uda? – spytał Narzes.
- Tak, bo widziałem to.
- Co?
- Jak wolność działa na człowieka, jak go zmienia i to na lepsze.
- Zastanowimy się nad tym w najbliższym czasie, a tymczasem, Panie – zwrócił się Narzes do Pietrka – czas wyruszać w drogę.
- Zatem, w drogę – powiedział hardo Pietrek.
Ale wieczorem płakał jak dziecko i drżał ze strachu przed niewiadomą.
- Wszystko będzie dobrze – mówiła Kira głaszcząc go po głowie.
- Skąd wiesz?
- Bo jesteśmy tu wszyscy razem i nadal będziemy.
- Kocham was – mruknął Pietrek.
- Cieszę się, ale jako Dariusz będziesz musiał powstrzymać te publiczne wybuchy uczuć.
- Czy od jutra będę już Dariuszem?
- Tak Pietrek, jutro kończy się twoje dzieciństwo.


Rozdział VIII
Wymarsz wojsk był imponujący. Cała trójka stała na wzgórzu i patrzyła, jak ludzka fala spływa do doliny i wędruje dalej, ku stolicy Imperium.
Wieść o maszerującym cesarzu Dariuszu dotarła  do uszu księcia Salema, który postanowił nie czekać aż młody dziedzic zjawi się u drzwi pałacu. Uzurpator zebrał wojsko w sile 30 tysięcy ludzi i wyruszył do walki z prawowitym następcą tronu.

Kira jechała na wozie razem z Gulnar. Jej syn i mąż przebywali gdzieś z przodu z wojskiem. Miała wrażenie, że są w drodze od wieków, gdy minęło zaledwie trzy dni. Nie chodziła już na narady raz, nie chciała dwa, możnowładcy nie chcieli. Przetłumaczyła to chłopcu i on w końcu musiał się z nią zgodzić.
Była z niego dumna. W kilka miesięcy nabrał tężyzny, świetnie władał mieczem, no i nabrał postawy prawdziwego władcy. Ale w zaciszu namiotu znowu stawał się zwykłym Pietrkiem, chociaż nikt już na niego tak nie mówił.
Jeżeli chodzi o nią, coraz bardziej polegała na Aramie, ufała mu i cieszyła się, że jest obok niej. Zwłaszcza, że książę Kserkses w ostatnich dniach zbytnio się jej przyglądał. Wiedziała, że się zmieniła, przybyło jej lat i kilogramów, ale rysy twarzy się nie zmieniły. Dlatego przebywanie z dala od wielkich tego świata było najlepszym rozwiązaniem.
Spojrzała na niewolnicę. Gulnar trochę się uspokoiła i przestała patrzyć na nią ze strachem, niestety nie dotyczyło to mężczyzn. Przed Pietrkiem padała plackiem, a przed Aramem uciekała i chowała się po kątach. Jednak gdy były same, czasami udawało jej się z nią porozmawiać. Niestety niewolnica nadal nie chciała jej powiedzieć, kto ją torturował.
Pewnego dnia armia zatrzymała się w okolicach sporego miasta z amfiteatrem.
Kira poznała to miejsce i odmówiła odwiedzenia go.
Aram powiedział jej, że młody cesarz osobiście pojechał żeby porozmawiać z niewolnikami o wstąpieniu do wojska. Niestety uwolnieni natychmiast czmychnęli poza miasto.
- Dawno to było? –spytała Arama.
- Dwie godziny temu.
- Mieli konie?
- Jak uciekali, to nie.
Aram westchnął.
- Niestety twoje przewidywania się nie sprawdziły.
- Kto tak powiedział? – spojrzała mu w oczy i wstała – daj mi konia i wskaż kierunek ich ucieczki.
- Mogą być wszędzie.
- Daj mi konia – upierała się.
- Jadę z tobą i Dariusz też – powiedział twardo.
- A on, po co?
- Powiedzmy, że czuje się upokorzony i mówi, że zachował się jak dziecko. Za to możnowładcy lekko z niego drwią.
- Tym bardziej pojedziemy.
Wzięli chłopca i kilku konnych i ruszyli na poszukiwanie uwolnionych niewolników.
- Co im obiecałeś za wolność? – pytała syna po drodze.
- Wstąpienie do wojska i żołd – przyznał się.
- Za mało – odparła.
Pierwszych pięciu dogonili po kilkudziesięciu minutach. Chowali się w zagajniku. Mieli broń i krzyczeli, że są wolni.
Kira zsiadła z konia i podeszła do krzaków, krzyczeli, że ją zabiją, jak się jeszcze bardziej zbliży. Stanęła więc i powiedziała.
- Dokąd zmierzacie?
Nie odpowiedzieli.
- Nie wiecie? To ja wam powiem. Zmierzacie do nikąd. A wiecie dlaczego? Bo dostaliście wolność w zamian za służbę, ale wy uciekliście, co oznacza, że wcale tej wolności nie macie. Nadal jesteście niewolnikami, do tego zbiegłymi.
Bo dostaliście wolność w zamian za służbę wojskową. Kiedy jej dopełnicie, wtedy będziecie całkiem wolni.
- I co mamy zrobić? – odezwał się głos z krzaków – wyjść i dać się zabić?
- Nie chcemy was zabić, potrzebujemy was do walki.
- To, to samo – burknął ktoś.
- Owszem, ale za pieniądze – odparła – mało tego, Imperator obiecuje wam, że w dniu wstąpienia na służbę dostaniecie akt własności ziemi, akt wolności osobistej i 10 złotych monet.
- A żołd?
- Żołd już macie obiecany.
- Po co Imperatorowi wojownicy?
- Walczycie lepiej od żołnierzy, dzięki wam możemy pokonać księcia Salema.
Przez dłuższą chwilę słyszała tylko szepty.
- Skąd mamy mieć pewność, że nie zabijecie nas po wyjściu z zagajnika?
- Po pierwsze, jest was pięciu, a nas dziesięcioro, więc wasz zagajnik nas nie powstrzyma, ale tak naprawdę macie moje słowo, że nic się wam nie stanie.
- Słowo kobiety?
Kobieta spojrzała do tyłu, była poza zasięgiem słuchu ludzi swojego syna.
- Słyszeliście o Kirze Niezniszczalnej?
- Tak, znikła pewnego dnia i żaden tropiciel jej nie znalazł.
- Ja nią jestem, wolna i w służbie Imperatora i nie żałuje tej decyzji – po czym dodała odchodząc – dajemy wam 10 minut na zastanowienie, potem zginiecie.
Po kilku minutach z zagajnika wyszło 5 rosłych mężczyzn, skłonili się Dariuszowi i oddali w jego służbę. On przyjął ich do swoich oddziałów i spytał.
- Gdzie udali się inni?
Wieczorem do obozu wrócili wraz z całą trzydziestką wojowników, którzy dostali osobne namioty, broń i umundurowanie dostarczono im z amfiteatru. Możnowładcy nie mogli uwierzyć, że udało się ich zwerbować. Pytali Arama, jak to się stało, ale on mówił tylko, że to zasługa Imperatora.
Po kilkunastu dniach zwerbowali około 2000 wojowniczych niewolników. A kiedy po Imperium rozeszła się wieść, że syn zmarłego Cyrusa, Dariusz werbuje i uwalnia z niewoli wojowników, po miesiącu było ich ponad 7000.
To przeszło ich najśmielsze oczekiwania, zwłaszcza, że na służbę wstąpiły również kobiety. Wszyscy byli niewolnicy tworzyli osobne chorągwie po 500 żołnierzy każda. Podlegali pod dowództwo zawodowych oficerów Imperium, ale trenowali osobno.

Aram i Dariusz coraz rzadziej przebywali w towarzystwie Kiry. Zazwyczaj jechali na czele pochodu, a na postojach brali udział w nieustających treningach.
Proponowali jej żeby im towarzyszyła, ale ona wolała pozostać w cieniu.  Możni tego świata póki co nie przyglądali jej się zbytnio, zbyt zajęci omawianiem taktyki, ale ostatnio prócz Kserksesa, zaczął jej się przyglądać Marut.
Kobieta wzdrygnęła się na samą myśl, co by się stało gdyby oni odkryli jej tożsamość, a nie było by w pobliżu jej męża. Dlatego starała się przebywać, jak najdalej od wyzwoleńców i ich placów treningowych. Obawiała się, że gdyby ją zobaczyli, chociażby z daleka, na bank by ją wydali. Nie ze złej woli, raczej z bezmyślności
A Aram wciąż był nieobecny. Czasami przychodził w nocy i kładł się koło niej na chwilę, ale to nie wystarczyło żeby się uspokoiła.
Któregoś razu wrócił wcześniej co ją mile zaskoczyło.
- Gdzie cesarz? – spytała.
- Zaraz wróci, wydaje rozkazy.
- Jakie?
- Zatrzymamy się tu na kilka dni. Wojsko jest zmęczone, musi odpocząć.
- Według mnie, to powinniśmy stanąć jakieś 3 dni temu – powiedziała.
- Według mnie też, - rozłożył ręce – ale sam wiesz, to jego rozkaz.
- Jakieś wieści o ruchach Salema?
Aram usiadł koło niej na posłaniu.
- A co cię to tak zaczęło interesować, przecież jasno powiedziałaś, że nie masz zamiaru brać udziału w walkach.
- Jak nie chcesz to nie mów – położyła się plecami do niego.
Zaśmiał się i położył obok. Przytulił się do jej ramienia.
- Jest jeszcze daleko, jakieś 5 dni – mruknął – mamy więc trochę czasu.
- Rozumiem, że będziemy walczyć tutaj.
- Zgadłaś. I to on będzie zmęczony, a my wypoczęci.
Po chwili ciszy odezwała się cicho.
- Chciałabym żeby już było po wszystkim.
- Ja też.
- Ale ja bardziej.
- Czemu?
- Gdybyśmy wygrali, nie musiałabym się martwić, ale gdybyśmy przegrali – wzdrygnęła się – nie chcę znowu trafić do niewoli.
Aram niespodziewanie się roześmiał.
- Co cię tak bawi? – spytała zdziwiona.
- Przecież oboje wiemy, że jesteś dobra w ucieczkach. Na pewno uda ci się wyślizgnąć.
- Jeżeli się ze mnie nabijasz, to wybacz, ale mnie to nie śmieszy.
Do namiotu wrócił Dariusz.
- Jesteście tam? – spytał nie wchodząc za kotarę.
- Wejdź – powiedziała Kira.
Chłopak miał błagalną minę.
- Jak ci mogę pomóc? – spytała Kira.
- Chciałbym żebyś pojechała ze mną i popatrzyła na treningi wyzwoleńców.
Kobieta aż usiadła.
- Pietrek – nazwała go po staremu – wiesz dobrze, że nie mogę tego zrobić.
- Mamo nikt cię nie rozpozna, walczyłaś ze sto lat temu.
- Mylisz się chłopcze, wszyscy wiedzą kim jestem. Myślisz, że jak ich przekonałam do wstąpienia do twojej armii?
- Ale ty jesteś najlepsza w stylu rozpaczliwym.
Kira pokręciła głową.
- Czy ty w ogóle pojmujesz powagę sytuacji? Ile razy mam ci mówić, że arystokraci powieszą mnie na najbliższym drzewie, kiedy tylko padnie mój przydomek.
- Przecież jesteś wyzwolona.
- Nie synu, mam wyrok śmierci, takich osób nie obejmuje wyzwolenie.
- Nawet jeżeli to prawda, to przecież jesteś żoną Arama, a ja jestem cesarzem. To chyba coś znaczy.
Kira machnęła ręką, wałkowali to tyle razy, że nie chciało jej się już kontynuować.
- Gdybym cię nie znał, pomyślałbym, że jesteś tchórzem – powiedział cicho Dariusz i wyszedł.
Aram spojrzał na nią z wyrzutem.
- Czy to źle, że chcę żyć? – burknęła i wstała.
Jej syn stał na dworze i wpatrywał się w obóz leżący trochę poniżej jego namiotu. Był zatroskany.
„Jak on szybko dorósł” – pomyślała.
- Zrobię to – powiedziała do niego – trudno, najwyżej zginę.

Nazajutrz wraz z cesarzem, mężem i świtą arystokratów pojechała do obozu wyzwoleńców, przyglądać się treningowi. Żeby nikt jej nie rozpoznał zakryła połowę twarzy chustą. Kiedy Marut spytał się jej po co jej zasłona. Odparła, że powietrze jej nie służy, więc jej skóra nie nadaje się do pokazania innym.
Obserwując zapasy w walce przekazywała uwagi Aramowi, a on Dariuszowi. Dzięki temu, po jakimś czasie wyzwoleńcy stali się bardziej zwinni i przyspieszyli tępo.
- Skąd tyle wiesz o stylu niewolniczych wojowników, o panie? – spytał Kserkses.
- Wcale nie wiem dużo, tylko obserwuję i widzę, że niektóre chwyty są zbyt powolne i niezgrabne – zaśmiał się – mam taki dar.
Reszta uśmiechnęła się z grzecznością.
Kiedy już wracali, podmuch wiatru zwiał zasłonę z twarzy Kiry i nie minęła chwila, jak któraś z wyzwolonych krzyknęła.
- Patrzcie, to przecież Kira Niezniszczalna!
- No i po mnie – syknęła kobieta i popędziła konia. Miała nadzieję, że zaskoczenie zatrzyma chociaż na chwilę przeciwników. Niestety Marut był szybszy. Dogonił ją i zrzucił z konia. Upadła boleśnie tłukąc sobie bark i biodro.
- Wiedziałem, że skądś znam twoją twarz – syknął. Pociągnął ją do klęczek i rozdarł sukienkę na jej plecach – no proszę, widać dochrapałaś się wyroku śmierci.
Kira nic nie powiedziała, szarpała się z mężczyzną usiłując się uwolnić z jego uścisku.
- Patrzcie! – krzyknął Marut do cesarza i reszty – ta kobieta omamiła cesarza i naszego generała i dostała się w nasze szeregi. Wszyscy wiemy kim jest Kira Niezniszczalna, to przebiegła podła suka. Niewolnica pozbawiona serca. Zabijała z zimna krwią. A teraz z pewnością szpieguje dla księcia Salema.
- Dosyć! – powiedział Dariusz – puść ją.
- Panie – rzekł Marut nadal trzymając Kirę w niedźwiedzim uścisku – czy ty wiesz ilu ludzi ona zabiła?
- 163 osoby w tym 97 kobiet. Tak wiem – głos Dariusza był bardzo spokojny – puść ją.
Marut ze złości zrobił się czerwony na twarzy, spojrzał na zebranych rozbieganym wzrokiem i wrzasnął.
- Ona rzuciła urok na cesarza, trzeba ją natychmiast zabić. Takie ścierwo nie powinno… – mężczyzna wyleciał w powietrze i po chwili upadł kilka metrów dalej.
Aram był bardziej niż wściekły. Pomógł wstać Kirze i okrył jej nagie plecy swoja kurtą.
- To moja żona gnido – wysyczał w kierunku Maruta – nie waż się jej więcej tknąć.
- Generale Aram – odezwał się Narzes – czy tobie też ta czarownica zawróciła w głowie?
Mężczyzna wysyczał jakieś przekleństwo, a potem warknął.
- Nie jest niewolnicą, cesarz dawno ją ułaskawił, a do tego to moja żona.
- Generale, wszyscy wiemy, że jeżeli chodzi o wyroki śmierci, nie obowiązuje żadne prawo.
- A czy cesarz nie jest uosobieniem prawa – wtrącił się Dariusz. Do tej pory, jak widziała Kira chłopiec był sparaliżowany i przerażony sytuacją. Teraz odzyskał panowanie nad sobą i przemówił.
- Owszem panie, ale…
- Nie ma żadnego ale, satrapo Narzesie – warknął Dariusz – to jest moja przybrana matka i bez niej bym zginął. Nie jest szpiegiem ani zdrajcą. Na początku w ogóle nie chciała się mną opiekować. To ona mnie nauczyła walczyć i przetrwać. To dzięki niej przestałem być rozpieszczonym dzieckiem. Nie pozwolę jej skrzywdzić. A jeżeli podważycie moje zdanie będzie to oznaczało, że według was jestem marionetką. A wtedy nie będziecie wiedzieć kiedy, jak ja, generał Aram i mama znikniemy i więcej już nas nie zobaczycie. Mnie osobiście nie zależy na tym żeby być cesarzem. Wolałbym teraz siedzieć w przydrożnym rowie i obserwować z kolegami kijanki, niż prowadzić ludzi do walki. Ale to właśnie mama powiedziała mi, że nie jestem zwykłym dzieckiem i mam powinności i spoczywa na mnie wielka odpowiedzialność.
No więc satrapo, kto tworzy prawo w Imperium pan, czy ja?
Satrapa skłonił się w siodle i powiedział.
- O wielki panie, wybacz mą mowę, przemawiałem tylko i wyłącznie wiedziony troską.
- Dziękuję satrapo – Dariusz spojrzał na innych – a wy? Jakie macie zdanie?
- Poddajemy się twej woli panie – powiedzieli chórem.
Aram podprowadził żonę do konia i pomógł jej wsiąść.
Marut nadal siedział na ziemi i nerwowo szukał poparcia wśród innych arystokratów. Niestety, nikt za nim nie stanął.
- Jaka ma być kara dla wielmożnego Maruta? – spytał satrapa.
Dariusz spojrzał na Arama. Ten z wściekłości zaciskał pięści i widać było, że chętnie by jeszcze przyłożył mężczyźnie.
- Generale – zwrócił się do niego cesarz – tobie zostawiam decyzję, co zrobić z wielmożnym Marutem, w końcu dotknął twojej żony. Zgodzę się na każdą waszą decyzję.
Aram wyciszył emocje i rzekł.
- Panie, uważam, że wszystko już sobie wyjaśniliśmy. Nie żywię urazy do Maruta, ponieważ rozumiem jego postępowanie. Sam postąpiłem podobnie, gdy dowiedziałem się kim jest Kira. Zatem wybaczam mu, ale zastrzegam żeby więcej się do niej nie zbliżał i z nią nie rozmawiał. Inaczej odbiorę to jako wyzwanie.
- Zatem niech tak będzie – zadecydował cesarz. Marut podniósł się z ziemi i skłonił się nisko. Nie pozostało mu nic innego, jak pogodzić się z porażką.
Tymczasem Kira popędziła konia i nie oglądając się na resztę odjechała, nie chciała żeby ktokolwiek widział jej łzy.
- Jedź za nią – powiedział Dariusz do Arama – wiesz, że w nerwach może podjąć głupią decyzję.
Kiedy Aram znikł im z oczu, cesarz przemówił jeszcze raz.
- Moja matka jest córką Mardoniusza, więc jest arystokratką, mam nadzieję, że nikt o tym nie zapomni.
Przytaknęli, ale chłopiec zobaczył błysk niepewności w oczach Kserksesa.
- Czy masz jakieś wątpliwości książę? – zwróciła się więc do niego.
- Mardoniusz doprowadził do upadku twojego ojca, walczy w szeregach księcia Salema. A to jest jego córka.
- Którą on osobiście oddał w niewolę. Wiem o tym, ale niezależnie od decyzji tego zdrajcy moja matka nadal pozostaje szlachcianką.
- Oczywiście Panie – powiedział Kserkses.


kolejny odcinek 25 czerwca

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Studniówka