Kira - odc.5
Wdziała strach w oczach przeciwniczki cofającej się pod gradem
zadawanych przez nią ciosów. Cięła oboma mieczami naraz, kobieta nie była w
stanie odeprzeć wszystkich, na jej ciele pojawiało się coraz więcej ran. W
końcu wydukała.
- Nie znęcaj się nade mną, zabij mnie.
Kobieta cięła czysto, głowa przegranej poderwała się na
kilkadziesiąt centymetrów w górę, po czym potoczyła się po piasku i
znieruchomiała.
Wrzask zadowolonego tłumu dudnił jej w uszach, chciała żeby
umilkł.
Przebudziła się.
Znowu te koszmarne sny, czy nigdy nie uwolni się od przeszłości?
Znała odpowiedź, dopóki generał Aram nie wyjedzie, nie zazna
spokoju.
Opatuliła się szczelniej kołdrą i pomyślała – „Jeszcze na dobre
nie rozpoczęła się jesień, a do wiosny tak strasznie daleko.”
- Mamo – spytał Pietrek przy śniadaniu – kiedy pojedziemy do
miasta?
- W przyszłym tygodniu, a czemu tak ci pilno?
- Bo generał obiecał mi, że kupi mi sztylety – zamilkł widząc jej
minę – mamo? Powiedz coś?
- Skąd generał weźmie pieniądze?
- Mam złoto – odezwał się Aram, nawet nie wiedziała, że jest w
domu, jak chciał potrafił się ukryć. Teraz wstał w fotela i podszedł do stołu.
- Nie – powiedziała Pani.
- Co nie?
- Nawet dwa razy nie – rzekła.
- Możesz mówić jaśniej?
- Nie możesz pojechać do miasta i szastać złotem, złoto w Maliźnie
to rzadkość, nie zgadzam się.
Uśmiechnął się pobłażliwie.
- A kto mi zabroni, ty?
- Jeżeli pojedziesz do miasta i wydasz złoto, nie masz po co tu
wracać, nie narażę siebie, ani Pietrka na ataki jakiś oprychów.
- Przecież umiesz walczyć? – powiedział ironicznie.
- Nie walczę – odparła.
- Nawet jeśli musiałabyś się bronić?
Nie zdążyła odpowiedzieć, bo ją zaatakował z mieczem w ręku.
Pietrek krzyknął przerażony, a ona zwinnie przeskoczyła stół. Stanęła w pozycji
gotowej do obrony i warknęła.
- Co ty robisz?
- Jestem ciekaw, jak z tego wybrniesz – powiedział i już był przy
niej. Wywinęła się i wybiegła z domu, na ganku stał oparty o balustradę miecz
Pietrka, chwyciła go i stanęła do walki. Aram zaatakował, parowała jego ciosy
odruchowo. Musiała, on miał swój miecz dobrze naostrzony. Zrobił nieszablonowy
wypad, odchyliła się do tyłu i zakręciła młynek, to go zmusiło do szybkiego
wycofania się. Nie zabiła by go, co najwyżej trafiła w ramię, ale wiedział, że
może go zranić, nawet tak tępą bronią jaką miała w ręku.
- Kim jesteś? – pytał, ale nie uzyskał odpowiedzi. Kobieta
przeszła do ataku. Nie było łatwo wywinąć się z pod jej miecza. Na szczęście
dla niego, miał więcej lat praktyki, zrobił unik, dziewczyna się potknęła, to
pozwoliło mu uderzyć ją płazem miecza w plecy. Upadła, ale nie wypuściła broni
z ręki, szybko odwróciła się w jego stronę, ale on trzymał już ostrze przy jej
szyi.
- Kim jesteś? – cedził przez zęby.
- Dość! – usłyszeli. Pietrek stał i trząsł się ze złości – Jak pan
może! Moja matka udzieliła panu gościny, a pan ją atakuje! Jak panu nie wstyd!
Aram jakby się ocknął i nawet jego twarz przybrała wyraz skruchy.
Spojrzał na miecz, jakby nie wiedział co robi w jego ręku i szybko go odrzucił.
Wyciągnął rękę w stronę kobiety, ale ona jej nie przyjęła. Wstała
i otrzepała sukienkę.
- Przepraszam, nie wiem co we mnie wstąpiło.
- A ja wiem – spojrzała na niego ze złością – zwykły, prostacki
samiec z Imperium, który myśli, że wszystko mu wolno, zwłaszcza jeżeli chodzi o
kobiety.
Uderzyła go w twarz. Złapał jej rękę i przytrzymał.
- Uważaj – syknął, ale tak, że tylko ona słyszała.
- Bo co? Zabijesz mnie? – zaśmiała się – nie boję się, nie ty
pierwszy.
- Kim jesteś? I skąd tyle wiesz o Imperium?
- Każdy ma prawo mieć swoje tajemnice – wyrwała się i odeszła na
kilka kroków.
- Generale Aram – powiedział Pietrek – bardzo mi się nie podoba
pana zachowanie, nie wiem czy nie poproszę mamy żeby powiedziała, żeby nas pan
opuścił.
- Nie Pietrek, generał zostanie – powiedziała spokojnie kobieta –
musi cię pilnować, w końcu jesteś…
- Mamo! – przerwał jej - on chciał cię zabić.
- Nie chciał synku, generał po prostu nie może znieść myśli, że
nic o mnie nie wie i na wszelkie sposoby usiłuje to ze mnie wyciągnąć. Nie
udało się po dobroci, więc próbuje mnie zastraszyć.
- Nie podoba mi się to – zwrócił się Pietrek do Arama – masz mi
przysiąc generale, że to się więcej nie powtórzy.
- Obiecuje – powiedział mężczyzna i zwrócił się jeszcze raz do
kobiety – proszę o wybaczenie, rzeczywiście zachowałem się jak barbarzyńca,
Pani.
- Mam w dupie twoje przeprosiny generale, po prostu więcej tego
nie rób.
Pietrek wpadł jej w ramiona i zapłakał. Przytuliła go mocno i
popatrzyła z wyrzutem na Arama, który syknął jakieś przekleństwo przez zęby, a
głośno powiedział.
- Idę nałapać ryb.
Przez ten incydent atmosfera w domku Pani skwasiła się zupełnie,
kobieta coraz dłużej przebywała poza domem, pozostawiając Pietrka pod opieką
mężczyzny. Tłumaczyła sobie, że tak będzie lepiej, chłopak się od niej trochę
odzwyczai, łatwiej będzie się rozstać. Ale na samą myśl o tym bolało ją serce,
przyzwyczaiła się do niego i na swój sposób pokochała.
- Mamo, gdzie ty znikasz na całe dnie, przecież już listopad, nie
masz czego szukać w lesie – mówił do niej Pietrek z wyrzutem.
- Byłam we wsi, kilka osób się rozchorowało…
- Przecież nie aż tylu, że od tygodnia prawie cię nie widuję.
- Zostawanie sam na sam z generałem, dobrze ci zrobi, w końcu to
mężczyzna.
- Ale nie znaczy to, że ciebie ma nie być w domu.
Chłopak był za mądry.
- Synku, w końcu na wiosnę i tak odejdziesz.
Chłopak zrobił się czerwony na twarzy.
- Nie ma mowy, nigdzie bez ciebie nie pojadę.
Wiedziała, że odpowiedź powinna być dobrze wywarzona.
- Pietrek, przecież wyruszysz z generałem…
- A ty ze mną, już postanowiłem – spojrzała na zbuntowaną i
zaciętą minę nastolatka.
- Nie możesz mi rozkazywać synku – powiedziała najspokojniej, jak
umiała.
- Mogę! W końcu mam być cesarzem!
- Ale nie moim.
- Twoim też, mogę ci kazać wrócić do Imperium i…
Aram który do tej pory spokojnie przysłuchiwał się ich rozmowie
nadstawił ucha.
- Pietrek! – warknęła wściekle, a chłopak się opamiętał.
- Przepraszam mamo, ale ja nie chcę jechać bez ciebie – mruknął
smutny.
- Na razie nigdzie nie jedziesz, więc co się martwisz o wiosnę,
jak nadejdzie, to wtedy będziemy się martwić – pogłaskała go po głowie.
- Twoja matka ma rację – powiedział Aram wtrącając się w końcu do
rozmowy – do wiosny jeszcze daleko. Ale i chłopak ma rację, nie powinnaś
uciekać z własnego domu, to ja powinienem z niego częściej wychodzić.
- Przestańcie obaj. Natychmiast! – powiedziała gniewnie – To gdzie
chodzę i na jak długo jest moją sprawą, nie będzie mnie dwóch facetów, jeden
młody z mlekiem pod nosem, a drugi stary i cwany, brało pod włos. Sama będę o
sobie decydować, zrozumiano?
Po czym pełna gniewu wspięła się na poddasze.
Czuła, że żywy ogień pali jej ciało, chciała krzyczeć, ale nie
mogła. Wokół siebie widziała kilka obojętnych twarzy, chciała błagać żeby
skrócili jej cierpienia, ale nie potrafiła wydać z siebie żadnego dźwięku,
zapadła w ciemność.
Obudziła się zlana potem, pamiętała to wydarzenie, jakby miało
miejsce wczoraj. Omal nie przegrała starcia z Tytanem, wielkim gladiatorem.
Organizatorzy stwierdzili, że z kobietami za łatwo jej idzie, dlatego zaczęli
wystawiać ją naprzeciw mężczyzn i szło jej całkiem nieźle.
Podciągnęła koszulę nocną i przejechała po bliźnie długiej na cały
brzuch, połatanej byle jak. W końcu go zabiła, była szybsza, ale zanim padł na
ziemię przejechał jej mieczem po brzuchu. Wygrała, ale nie dawali jej dużych
szans na przeżycie. Zaszyli dziurę i czekali. Potem mówili na nią Suka, ale nie
dlatego, że miała zły charakter, tylko uważali, że wszystko się na niej goi,
jak na psie.
Szkoda, że wtedy nie umarła, bo tyle jeszcze śmierci było przed
nią.
Wzdrygnęła się. Teraz była tutaj w lesie. I dopóki nie pojawił się
generał Aram czuła się bezpiecznie. Nie chciała umierać, chociaż wiedziała, że
zasługuje na to bardziej niż ci, których zabiła, ale…
„Odpokutowałam to do cholery, czyż nie? Przecież po to stałam się
Leśną Panią.”
Zeszła rano do głównej izby i zaniemówiła. Na stole leżały talerze,
był chleb i ser, z kubka parowało ciepłe mleko. Aram i Pietrek stali, czekając
na jej pierwsze słowa.
- A co to za święto? – spytała z uśmiechem.
- Razem z generałem stwierdziliśmy, że ostatnio nie byliśmy dla
ciebie zbyt mili.
Chciała mu przerwać, ale podniósł rękę.
- Ja też zapomniałem, że jestem u ciebie tylko gościem i to, że
mogę nazywać cię matką – głos mu się załamał, ale odetchnął kilka razy i
kontynuował – jest dla mnie ogromnym zaszczytem.
- Masz rację – kontynuował Aram – to twój dom i twoje zasady, źle
postąpiłem nie szanując twoich zwyczajów. Dlatego razem postanowiliśmy się
poprawić.
Uśmiechnęła się szeroko i mężczyzna stwierdził, że był bardzo
piękny. Od razu jej twarz jaśniała.
- Dziękuję – usiadła za stołem i sięgnęła po chleb, zawahała się –
a wy?
Przysiedli się i zaczęli swoją pierwszą, może lekko nieudolną, ale
swobodną rozmowę.
Rozdział IV
Nadeszła zima, śnieg zaczął sypać i po kilku dniach żeby wydostać
się z lasu trzeba było założyć na buty raki. Cała trójka jednak nigdzie się nie
wybierała, na razie mieli wszystko co potrzeba, jedzenie dla zwierząt, dla
siebie i drewno na opał. Aram zajął się edukacją Pietrka, a Pani całe dnie
spędzała lepiąc garnki w swoim małym warsztacie. Od czasu do czasu do czasu
zamieniała go w łaźnię, gdzie urządzała sobie kąpiel. Generał i Pietrek robili
to w domu, ale jak to mężczyźni, myli się szybko i byle jak, ona potrzebowała
ciszy, spokoju i wylegiwania się w gorącej wodzie.
I tego dnia nie powiedziała im, że ma zamiar wziąć kąpiel, więc
kiedy długo nie wracała Pietrek zaczął się robić niespokojny.
- Nie ma się czego denerwować – uspokajał mężczyzna – może robi
jakiś zawiły wzór?
- Jest już bardzo późno, powinna wrócić.
- Jest w warsztacie, nic się nie dzieje.
- A może – nie dawał za wygraną Pietrek.
- Dobrze, pójdę sprawdzić – Aram podniósł się zza stołu, założył
kożuch i wyszedł na mróz.
Przez szpary w drzwiach warsztatu sączyło się światło. Pchnął
drzwi, wszedł do środka i zamarł. Kobieta stała nago, odwrócona tyłem do niego
i wycierała głowę ręcznikiem, nie słyszała jak wszedł. Wpatrywał się w nią i
nie wiedział czy bardziej jest wściekły, czy zaskoczony tym co zobaczył. Na jej
plecach znajdowały się trzy niewolnicze blizny, znaki własności i kary za
ucieczki. Kobieta odwróciła się i spojrzała na niego, w jej oczach widać było
przerażenie. Powoli zakryła się ręcznikiem i podeszła do swoich ubrań.
- Nie ruszaj się – warknął.
Patrzyli na siebie wyczekująco, nie mieli broni, ale w warsztacie
walało się wystarczająco dużo ostrych narzędzi żeby się nimi posłużyć w walce.
- Niewolnicza wojowniczka – wycedził – uciekinierka z wyrokiem
śmierci, trzy tatuaże, trzy razy uciekłaś,
teraz czwarty, musiałaś być dobra skoro cię nie zatłukli.
Nie odpowiedziała, tylko szybko zerknęła na żerdź, pochwycił jej
spojrzenie. Nic tam nie było, dał się podejść jak uczniak. Kobieta skoczyła w
kąt i sięgnęła po długi metalowy pręt. Ale Aram miał już w ręku podobny.
- Wiedziałem, że gdzieś widziałem ten sposób walki – mówił, a ona
milczała – zrobisz wszystko żeby przeżyć, prawda?
Widział, że jest przerażona, ale nie ruszał do ataku, zwierze
zagonione w kąt bez wyjścia umiało zaatakować ze zdwojoną siłą.
- Imię! I właściciel! – padł rozkaz.
- Nic ci do tego – powiedziała spokojnie.
- Ode mnie zależy, czy będziesz żyć, więc nie bądź taka harda.
- Nie jestem harda, a tobie nic nie jestem winna – po czym dodała
drżącym głosem – nie będę walczyć.
Odrzuciła pręt.
Szybko był przy niej, zdążyła się cofnąć, ale wpadła na ścianę.
Stanął nad nią, oddychała szybko, przyciskając ręce do klatki piersiowej, ostry
koniec metalowego pręta wylądował pod jej brodą, czuła jego nacisk.
- Imię! – powtórzył.
- Kira – wydukała.
- Niezniszczalna Kira? To ty?
- Tak – był zaskoczony.
- Wiesz jaka jest cena w Imperium za twoją głowę?
- Nie i nie chcę wiedzieć.
Zauważył, że przybrał zły ton, bo warknął.
- Ubieraj się – odsunął się
i podszedł do drzwi odcinając jej drogę do wyjścia. Chciała zasłonić mu widok
na swoje ciało, ale powiedział.
- Chcę cię widzieć – nie sprzeciwiała się, później coś wymyśli, to
nie była jej taka pierwsza sytuacja. Z tym, że przyzwyczaiła się do życia w
spokoju, nie umiała się już spiąć i działać, strach za nią działał. Krople łez
zaczęły jej spływać po policzkach. Aram patrzył, jak kobieta się ubiera. Miała
całe ciało w mniejszych lub większych bliznach, na brzuchu miała jedną,
ogromną. „Jeżeli przeżyła coś takiego, to musi być dobra.”
Zupełnie nie wiedział co ma zrobić, z jednej strony powinien ją
zabić, bo tak się postępuje ze zbiegłymi niewolnikami, z drugiej strony od kilku
lat opiekowała się cesarzem. Mogła go w każdej chwili zaszlachtować, przecież
wiedziała, że jest z Imperium.
- Co teraz? – spytała stając w pełnym rynsztunku.
Już chciał odpowiedzieć, ale drzwi otworzyły się i stanął w nich
Pietrek.
Zobaczył zapłakaną matkę i generała z ostrym narzędziem w ręku.
- Mamo?
- Idź do domu – powiedziała.
- Nie odzywaj się do niego! – krzyknął Aram, chociaż zdawał sobie
sprawę, że to bez sensu – Nie odzywaj się do niego w ten sposób!
- Generale?
- Kobieta, u której mieszkamy okazała się zbiegłą niewolnicą z
Imperium, do tego bardzo niebezpieczną, muszę ją zabić albo odstawić do
właściciela.
Pietrek wszedł do środka.
- Wiem o tym – powiedział do mężczyzny, który był wyraźnie
zaskoczony.
- Wiesz?
- Tak, zabiła w walkach wielu ludzi, ale nie chciała już tego
robić, więc uciekała, a potem ją łapali, a że była za dobra w tym co robi, to
jej nie uśmiercali, tylko czekali aż polegnie w walce. Ale nie jest już
niewolnicą.
- Jest, ma ślady!
- W tym kraju nie ma niewolnictwa, więc jest wolna, nie zabijesz
jej.
- A kto mnie powstrzyma! – krzyczał Aram.
- Ja, w końcu mam być cesarzem.
- Jeszcze nim nie jesteś! – warczał generał.
Chłopak spojrzał na niego smutno, a potem powiedział:
- Nie wiem gdzie się podział ten generał Aram, którego znałem
jeszcze kilkanaście minut temu – nie zrażał się mimo, że głos mu drżał, mimo że
się bał, mówił – teraz przede mną stoi jakiś rozjuszony żołdak pozbawiony
mózgu.
Kobieta była pod wrażeniem, tak mówił przyszły cesarz, nie
wiedziała skąd on to bierze, ale była z niego dumna.
Aram odetchnął kilka razy, rzucił pręt w kąt i odszedł od wejścia.
Chciał coś powiedzieć, ale Kira skorzystała z okazji i wybiegła na zewnątrz.
Skoczył za nią, ale zatrzasnęła mu drzwi na nosie. Mężczyzna zalał
się krwią, ale się nie zatrzymał, krzycząc pobiegł za nią:
- Nie zatłukę cię za to, że jesteś niewolnicą, ale za to że mi
przywaliłaś w nos.
Ale jej nigdzie nie było.
Strach gnał ją przed siebie, nie patrzyła gdzie biegnie, chciała
być jak najdalej od tego człowieka. Co chwila marnowała oddech na szloch, ale
nawet jak to sobie uświadomiła, nie potrafiła przestać.
Kiedy już minął pierwszy szok przystanęła i zaczęła nasłuchiwać.
Nikt jej nie gonił, ale nie wiedziała też gdzie jest. Księżyc nie dawał jej
tyle światła żeby mogła się zorientować. Wspięła się na drzewo, postanowiła tam
poczekać do świtu, potem przedostanie się do którejś ze wsi, a potem…
Popłakała się, nie chciała stąd uciekać, tu był jej dom.
kolejny odcinek 14 czerwca
Komentarze
Prześlij komentarz