Kira - odc.4
Generał stanął na nogi i z ulgą wyszedł na powietrze, nie to, że w
środku było mu źle, ale ile mógł patrzeć w sufit. Na podwórku kobieta ćwiczyła
fechtunek z cesarzem. Jej styl wydawał się generałowi dziwny, ale co on mógł
wiedzieć o tutejszej walce. Usiadł na ganku na ławce i przyglądał się im, w
końcu ocenił styl na bardzo dobry, chociaż nietypowy. Kobieta była naprawdę
szybka, drewniany miecz niekiedy rozmywał się w jej ruchach. Pietrek nie
nadążał i dostawał tęgie lanie, ale nie wyglądał na złego czy oburzonego,
raczej skupionego i starającego się oberwać jak najmniej razy. W końcu kobieta
się zatrzymała i powiedziała.
- Nieźle Pietrek, tylko 15 razy cię zabiłam.
- Jeszcze tydzień temu było 18 – chłopak uśmiechał się od ucha do
ucha.
- Jesteś coraz lepszy, to dobrze, mam nadzieję, że zanim stąd
wyruszysz pokonasz mnie.
- Nie chcę stąd jechać – burknął chłopak.
- Synek, na razie się nie obrażaj tylko leć mi napal w piecu, po
dobrych ćwiczeniach mam ochotę na lepienie.
- Dobrze, dobrze – Pietrek powłócząc nogami ruszył w stronę szopy.
- Dlaczego Pietrek? – spytał Aram.
- To pospolite imię w tych stronach, bezpieczne.
- I chłopskie.
- A czy to ważne? Przecież na tronie i tak zasiądzie jako Dariusz.
- On nie chce jechać.
- Dziwisz mu się? – usiadła koło mężczyzny – ma tu wszystko.
Przestrzeń, swobodę? A co będzie miał w pałacu? Będzie otoczony przez doradców,
będzie musiał dbać o każdy krok, pewnie żonę też mu wybierzecie.
- Jest cesarskim synem, taka jego rola.
- Rola, którą mu narzucacie wmawiając, że najważniejsza jest
ciągłość dynastii i inne bzdury.
- Jak na kobietę mieszkającą w środku lasu, dużo wiesz.
- Nie zawsze mieszkałam w lesie.
- A gdzie?
- W zamku mojego ojca, przynajmniej dopóki mnie nie wyrzucił, ale
to już historia, jestem tu szczęśliwa i nie chcę tego zmieniać.
- A jak masz na imię?
- Pani lub Leśna Pani.
- Pytam o twe prawdziwe imię.
- Nie mam innych – wstała i weszła do chałupki.
Dwa dni później generał odjechał.
- Mam nadzieję, że nie wróci – mruknął Pietrek.
- Synek – syknęła Pani.
- Sama taki mówiłaś, mamo.
- Co nie znaczy, że masz powtarzać.
- Mamo!
- Nie kłóć się ze mną, przez twojego generała straciłam kilka
ziół, idę ich nazbierać, a ty posprzątaj w szopie.
- Dobrze mamo.
Rozdział III
Wbrew nadziejom Pietrka generał Aram wrócił na jesieni.
Mężczyzna był zmęczony i widać było, że nie miał dobrych wieści.
Chłopak, jak tylko go zobaczył uciekł w las i odmówił przyjścia do
domu.
Dopiero gdy znalazła go matka i powiedziała, że nigdzie na razie
nie wyjeżdża zgodził się wrócić.
- Nigdy nie wyjadę? – spytał z nadzieją.
- Wyjedziesz, ale na wiosnę – powiedziała matka – ale o tym ci
opowie twój generał.
Mężczyzna czekał na nich w domu.
- Zrobiłaś z niego tchórza – powiedział, ale ona zignorowała
zaczepkę.
- Powiedz chłopcu czemu zabierasz go dopiero na wiosnę.
Aram skłonił głowę Pietrkowi i zaczął mówić.
- Nasze siły walczące zostały rozbite pod Polis i musieliśmy się
rozproszyć. Teraz wszyscy gromadzą się w górach, tam wojska księcia Salema nie
dojdą. Ale już za późno żebyśmy do nich dołączyli, ponieważ zbliża się zima i
przełęcze są nieprzejezdne, dlatego dopiero wiosną.
- A do wiosny daleko – ucieszył się Pietrek – wszystko się może
zdarzyć.
Po czym zwrócił się do kobiety.
- Czy generał zamieszka z nami?
- A chcesz?
- Może i nie chcę być cesarzem, ale pan Aram się mną dobrze
opiekował.
- Zatem zostanie, ale będzie pracował razem z nami, nie będę
karmiła obiboka – mężczyzna chciał coś powiedzieć, ale Pani wyszła na podwórze.
- Nie lubi cię panie – powiedział Pietrek – nie wiem czemu.
„A ja wiem ” - pomyślał
generał – „Ona się boi, tylko nie wiem czego?”
Jeszcze tego samego dnia Aram dostał zadanie rąbania drewna na
opał.
Od samego początku było źle, dwa tak silne charaktery nie powinny
mieszkać pod jednym dachem, było pewne, że kłótnia była kwestią czasu. Aram
jako mężczyzna chciał przewodzić, a że był jeszcze z Imperium Słońca, tym
bardziej nie mógł się zgodzić na rządy kobiety. Znowuż Pani przyzwyczajona do
decydowania o sobie samej, nie chciała się podporządkować żadnemu mężczyźnie i
wszelkie próby przejęcia kierowania domem przez Arama bojkotowała. Pietrek był
zdezorientowany i nie wiedział co robić, być lojalnym wobec matki, czy poprzeć
niekiedy całkiem dobre pomysły generała.
- Ja tu mieszkam i ja wyznaczam zasady – syknęła.
- Nie chcę zmieniać twoich zasad – mówił Aram – tylko uważam, że
pompa na podwórku jest świetnym pomysłem.
- Nie chcę żadnej pompy, jezioro jest niedaleko.
- Mamo – wtrącił się Pietrek – ale sama mówiłaś, że poprosisz pana
Waldka żeby ci pomógł taką postawić.
Pani aż się zachłysnęła.
- Jesteście w zmowie, tak? – spojrzała na nich groźnie.
- Nie, tylko czasami pan Aram ma rację.
- Wynoście się! – krzyknęła – obydwaj!
Na znak, że nie żartuje chwyciła za miotłę.
Pietrek mruknął do generała.
- Lepiej wyjdźmy.
Kiedy tylko znikli za drzwiami, ona oklapła i się popłakała. Z
jednej strony, nie chciała puszczać Piotrka w podróż w nieznane, z drugiej,
chciała żeby wyjechał z tym strasznym generałem i żeby nie musiała go już
oglądać. Kiedy zgodziła się, żeby zamieszkał z nimi od razu pochowała wszystkie
rzeczy, które mogłyby go naprowadzić na trop, kim ona była, a właściwie, kim
jest. Wiedziała, że kiedy cokolwiek znajdzie, nie zawaha się nawet sekundy,
zatłucze ją, bo tak każe prawo. Dlaczego zgodziła się wziąć Pietrka pod swój
dach?!
- Mamo? – chłopak zajrzał do środka – możemy wrócić?
Nie odpowiedziała, wszedł zatem do środka, a zanim Aram.
- Mamo, dlaczego płaczesz? – pytał chłopak.
- Bo jestem kobietą – bąknęła i wysmarkała nos – i zróbcie sobie
tę pompę, wszystko mi jedno. Wdrapała się pod drabinie na poddasze i już się
nie pojawiła.
- Czemu mama płacze? – pytał generała, kiedy leżeli już w łóżkach
rozłożonych na noc w głównej izbie.
- Przecież sama ci powiedziała, jest kobietą.
- Ale ja nigdy nie widziałem ją płaczącej, wzruszoną owszem, ale
nie zalaną łzami.
- Naprawdę? – zdziwił się Aram.
- Naprawdę – po czym spojrzał na generała – to chyba przez pana.
Mężczyzna nic nie odpowiedział.
Stała za kratą i patrzyła na wrzeszczący tłum. Nigdy nie widziała
tylu ludzi naraz. Amfiteatr w stolicy Imperium pękał w szwach, ponoć sam cesarz
miał oglądać widowisko. Która to już walka? Dwudziesta? Trzydziesta? Nie
pamiętała, wiedziała tylko ilu ludzi zabiła, 48. Dzisiaj zabije kolejnych.
Ale najpierw czeka ją walka z dzikimi zwierzętami, wiedziała, że
chcą ją osłabić, w końcu ktoś powinien ją zabić. Krata uniosła się, a ona wraz
z czterema innymi niewolniczymi wojowniczkami wyszła na środek areny.
Słońce stało w zenicie, było strasznie gorąco, ale ona i tak się
cieszyła, tak rzadko pozwalali jej zobaczyć niebo. Huk narastał, spojrzała na
główną lożę, sam Cyrus da znak na rozpoczęcie widowiska. Nie widziała go
wyraźnie, amfiteatr był tak duży, że ludzie w ostatnich rzędach wydawali się
mali, jak mrówki.
Usłyszała szczęk krat, a potem ryk.
- Koty, zawsze muszą być koty? – jęknęła jedna z jej towarzyszek.
Tym razem były to lwy. Pomyślała sobie, że i one są niewolnikami w
rękach głupich ludzi, wypuszczane dla zabawy, zabijane dla zabawy, tak jak i
one, jak ona. Wielki samiec skoczył, potężna nabita zębami paszcza rozwarła się
gotowa rozszarpać jej gardło.
Obudziła się, usiadła na posłaniu głośno dysząc. Potrząsnęła
głową.
- Mamo? – usłyszała, ale nie odpowiedziała, zbyt zajęta łapaniem
oddechu.
- Mamo?! Znowu miałaś sny?
- Tak – wydukała w końcu.
- Tak głośno krzyczałaś, że myśleliśmy, że ktoś cię atakuje –
zobaczyła głowę Arama wychylającą się z otworu na poddasze. Szybko okryła się
kołdrą.
- Nic mi nie jest, to był tylko sen – powiedziała – przepraszam,
że was obudziłam.
- Na pewno nie potrzebujesz pomocy? – spytał Aram.
- Nie, idźcie spać.
Kiedy generał zniknął, a dom ponownie pogrążył się w ciemności,
Pani rozmyślała. „Znowu śnie, znowu coś się wydarzy i to nie będzie miłe.
Dlaczego nie dają mi żyć w spokoju, ile jeszcze będę się bać?”
Następnego dnia o świcie wyruszyła nazbierać późnojesiennych ziół.
Niby nie musiała, ale nie chciała widzieć się z Aramem. Bała się, że będzie
czytał z jej twarzy, jak z książki. To był cwany i przebiegły mężczyzna. Nie
mogło być inaczej, bo jakim sposobem zostałby generałem.
Potrzebowała czasu na odpoczynek. Wróciła akurat na trening
Pietrka, uczył się imperialnej taktyki.
- Ale mama mówi inaczej – usłyszała zanim ją zobaczyli. Zatrzymała
się więc pod płotem i nasłuchiwała.
- Taktyka twojej matki może jest dobra tutaj, ale u nas…
- Wolę jej styl, jest szybszy, skuteczniejszy…
- I nieczysty.
- Co?!
Zamarła.
- Twoja matka uczy cię walczyć tak, żebyś za wszelką cenę przeżył,
jej styl jest rozpaczliwy.
- Nie rozumiem, wytłumacz. Bo według mnie, mama wcale nie jest
zrozpaczona jak walczy.
- Chodzi o to, że tak się biją barbarzyńcy pozbawieni klasy, a walka sam na sam powinna mieć klasę.
Kobieta weszła na podwórze i spojrzała na nich. Aram od razu wiedział,
że wszystko słyszała.
- Nie bijesz się źle, ale w Imperium…
- Nie interesuje mnie Imperium – powiedziała gniewnie – chcę żeby
przeżył, a styl walki nie ma tutaj żadnego znaczenia.
- Widzisz generale, mama ma rację – ucieszył się chłopak.
- Nie Pietrek, to generał ma rację, musisz się nauczyć walczyć,
jak na cesarza przystało.
- Nie chcę być cesarzem – burknął chłopak.
- Spójrz na to w ten sposób – powiedziała do niego – im więcej
znasz sposobów walki, tym masz większą szansę na wygraną.
Aram spojrzał na nią z wdzięcznością, jednak ona udała, że tego
nie widzi.
Skierowała się do domu.
- Mamo – powiedział Pietrek wesoło – a może byś pokazała
generałowi, jak walczysz? Może byście zrobili sobie pojedynek?
Spojrzała na niego ostro.
- Na niby, oczywiście – bąknął widząc jej wzrok.
- Nie – powiedziała i znikła za drzwiami.
- Czy ja powiedziałem coś złego? – spytał generała.
- Nie, raczej nie. Wracajmy do pozycji wyjściowej.
Tymczasem kobieta usiadła przy stole i oparła dłonie pod brodą.
- To nie skończy się dobrze, nie dożyję wiosny.
kolejny odcinek 11 czerwca
Komentarze
Prześlij komentarz