Kira - odc.2


Jakiś czas później…
- Jestem głodny! – krzyczał na nią – dlaczego nie dajesz mi jedzenia!
- Daję – odparła krótko – a teraz do stajni, marsz!
- Nie chcę! Nie będziesz mi rozkazywać, chcę jeść!
- Ty mały rozpuszczony grubasie! – krzyknęła i sięgnęła po pasek, chłopak od razu poderwał się z miejsca i uciekł z domu. Kobieta odwiesiła pas na gwóźdź przy drzwiach i mruknęła do siebie.
- Siedzi tu już trzy miesiące, jeszcze 9, chyba dam radę wytrzymać.


- Nie mów do mnie Pietrek! Mam na imię Dariusz, rozumiesz Dariusz!
- Oczywiście Pietrek, ale nie tutaj – odparła – i nie krzycz, bo to na mnie nie działa. Nie odczuwam strachu przed rozpuszczonymi dziesięciolatkami.
- Zobaczysz, wszystko powiem generałowi, a on ci pokaże.
- Nie mogę się doczekać, a teraz za karę, że nie zwracasz się do mnie, jak należy, wysprzątasz całą stajnię.
- Nie!
- Nie?
Chłopak wybiegł z domu.

Pół roku później…
Pietrek uspokoił się i przystosował do życia w lesie, przestał wykrzykiwać, że jest przyszłym cesarzem, nie żądał, a prosił i zrobił się posłuszny. Mogła go więc bez problemu zabrać do miasta. Chłopak się ucieszył, bo jeszcze nigdy tam nie był, kiedy ona jechała, zostawał w domu. Na początku robił jej na złość i coś niszczył, ale po kilku dobitnych klapsach i wystawieniu za bramę w nocy, przestał. Na targu poczuł się, jak ryba w wodzie i ganiał przez cały dzień z dzieciakami, ucząc się niekoniecznie pochwalanych przez Panią sztuczek. Za co oczywiście oberwał w ucho.
- Skąd mogłem wiedzieć, że nie można brać sobie po jednym jabłku – tłumaczył się płaczliwie podczas drogi powrotnej.
- Za każdy owoc trzeba płacić.
- Ale inne dzieciaki mówiły…
- To małe cwaniaki, dałeś się nabrać.
- Zemszczę się! – wykrzyknął.
- Nie, nie zrobisz tego i powiedz mi dlaczego?
Pietrek zastanowił się i odparł.
- Bo oni mnie sprawdzali, jak następnym razem pojedziemy do miasta i będę się gniewał, to oni nie będą chcieli się ze mną bawić, tak?
- Tak.
- Czyli nie jestem taki zły, prawda? – spojrzała mu w oczy, naprawdę zależało mu na pochwale, w końcu burę miał już za sobą.
- Nie jesteś.
Chłopiec przytulił się do niej mocno, zaskoczyło ją to, bo wcale nie była dla niego dobra i nie uważała, że zasłużyła sobie na uściski. Nie odepchnęła go jednak, tylko objęła ramieniem.
- Może będą jeszcze z ciebie ludzie Pietrek.

Minął rok. W umówionym dniu i godzinie stał z Panią przy drodze i czekał na generała. Z jednej strony nie mógł się doczekać, ale z drugiej, jakoś nie chciało mu się opuszczać Pani. Przez ten rok zrobił i zobaczył więcej niż przez wszystkie lata spędzone w pałacu. Tam tylko go karmili, nie pozwalali myśleć, decydowali za niego we wszystkim i uczyli jak być wrednym, małym draniem. Jego rodzice cesarz Cyrus i jego matka cesarzowa Adelajda rzadko go widywali, zbyt zajęci sprawami państwa. A Pani poświęcała mu całe godziny, do tego mógł biegać po lesie, spotykać się z dzieciakami ze wsi, robić psikusy, za które co prawda była kara, ale było warto. Uczył się różnych rzeczy, stał się szybki i zwinny. A teraz miał wrócić do Imperium, gdzie inni ludzie będą walczyć za niego, o jego tron.
Ale generał nie przyjechał, ani następnego dnia, ani jeszcze za tydzień. W końcu Pani powiedziała wieśniakom, że jeżeli ktoś będzie jej szukał, to zanim wskażą mu drogę, niech ją najpierw zawołają.
Patrzyła na Pietrka, ale on nie wydawał się smutny z powodu braku generała, spytał się tylko jej, co dalej.
- No cóż – powiedziała Pani – może coś go opóźniło, może zapomniał, nie wiem.
- Ale co ze mną? – chłopak miał łzy w oczach.
- Nie płacz, przecież cię nie wyrzucę – powiedziała do niego.
Rzucił jej się na szyję i całował po policzkach.
- Dziękuję, dziękuję – Pani śmiała się i przytuliła go mocno.
Chłopak się rozpłakał, nic nie powiedziała, tylko tuliła go w ramionach póki się nie uspokoił i nie zasnął. Był tak samo samotny i pozbawiony rodziny, jak ona, rozumiała go, chociaż ona nie miała nikogo, kto by ją utulił.

Zawołała go na podwórko, wyszedł czym prędzej i stanął jak wryty. Na środku placu stały trzy kukły, jedna zrobiona z siana, druga z drewna, a trzecia była workiem wypełnionym zbożem i zawieszonym na gałęzi drzewa.
A oczy zupełnie urosły mu jak spodki, jak zobaczył Panią w obcisłych spodniach, dopasowanym skórzanym kaftanie i z dwoma mieczami w rękach.
- Pani? – zadrżał myśląc, że stanie się coś strasznego.
- Nie bój się Pietrek – powiedziała do niego – miecze są z drewna i nie mam zamiaru cię nimi bić.
- Ale ty Pani jesteś…, jesteś?
- Tak?
- Ubrana jak niewolnicza wojowniczka.
- Naprawdę? – zaśmiała się – nie wydaje mi się, bo w tym państwie nie ma niewolników.
- Ale…?
- Chcesz coś powiedzieć? – spojrzała na niego ostro.
- Nie, Pani – spuścił głowę i do niej podszedł.
Ona uspokoiła się i powiedziała do niego.
- Nawet jeżeli generał nie przyjechał, nadal jesteś przyszłym cesarzem, więc chyba najwyższy czas nauczyć się władać bronią.
- Cesarze nie używają broni, mają od tego ludzi – bąknął, za co oberwał w ucho.
- Pietrek, żebym już więcej takich głupot nie słyszała, bierz miecz w rękę i zaczynamy ćwiczenia.
- Tak, Pani.
Pierwsze próby były trudne dla nich obojga, skończyło się tym, że chłopak uciekł w las zalany łzami. Ona wcale nie uważała, że jest za ostra, ale on chciał być od razu mistrzem walki wręcz. Wrócił wieczorem pełen skruchy i czekał na karę. Ale ta nie nastąpiła. Pani stała przy kuchni i smażyła racuchy.
- O, jesteś wreszcie – powiedziała – ile chcesz placków.
- Pani, ja przepraszam – bąknął.
- Za co?
- Uciekłem, jak tchórz.
- A może to ja za dużo od ciebie wymagałam? – popatrzyła na niego i się uśmiechnęła – siadaj i jedz, na pewno jesteś głodny, jak wilk.
Siedzieli i jedli w milczeniu.
- Czy mogę ci zadać pytanie, Pani?
- Pytaj?
- Kim ty jesteś?
Patrzyła na niego długo i intensywnie.
- Nikim szczególnym, leczę ludzi, sprzedaję glinianą ceramikę, jestem kobietą z lasu, Leśną Panią, nikim więcej.
- Oszukujesz mnie – powiedział lekko obrażony.
- Nie oszukałam cię – powiedziała – przecież powiedziałam, co robię, widzisz to codziennie.
- Ale umiesz walczyć, masz strój wojowniczki ze stolicy, byłem kilka razy na walkach w amfiteatrze, widziałem podobne, chociaż było tego ubrania mniej.
- Im mniej wiesz, tym lepiej dla mnie i dla ciebie – powiedziała po dłuższej chwili ciszy.
- Ale Pani…
- Dosyć pytań – zirytowała się i wspięła się na poddasze.
Pietrek pierwszy raz widział ją taką wzburzoną.
- Przepraszam – krzyknął do niej.
- Ja się nie gniewam – odkrzyknęła – posprzątaj po kolacji i kładź się spać.

Następne dni były już łatwiejsze, chłopak coraz lepiej radził sobie z bronią i każdego dnia stawał się lepszy. Wiedział, że jest jeszcze dzieckiem i każdy dorosły by go pokonał, ale miecz trzymał pewnie.
- Cesarz, który umie walczyć będzie miał poparcie u żołnierzy – mówiła mu.
- A możnowładcy?
- Oni chcą żeby władca siedział na tronie i się pasł, aby oni mogli w jego imieniu rządzić.
- To dlatego mój ojciec stracił władzę?
- Nie wiem, możliwe – odparła.
- A po co mi poparcie żołnierzy?
- Ich jest więcej niż możnowładców.
- Aha…
- Wracaj do ćwiczeń, dosyć już tej przerwy.

- A jak ja nie chcę być już cesarzem? – powiedział któregoś dnia, gdy jechali na jarmark do miasta.
- Kto wie, może nie będziesz musiał – odparła.
- A jak jednak generał po mnie przyjedzie?
- To cię zabierze.
- Nie chcę, chce zostać u ciebie, Pani.
- Nie martw się na zapas, póki co, nikt po ciebie nie przyjechał.
Na targu rozstawili towar i chłopak znikł między straganami żeby się spotkać z innymi dzieciakami i szukać kłopotów. Kobieta zajęła się klientami i cieszyła się, gdyż towar w miarę szybko znikał. W pewnym momencie, podszedł do niej duży jegomość, który trzymał za kołnierz wyrywającego się Pietrka.
- To pani syn?
- Tak, a co się stało? – spojrzała ostro na chłopaka.
- Ja nic nie zrobiłem, tylko przebiegłem! – krzyknął Pietrek.
- Przebiegł tak, że spłoszył mi konia, który stanął dęba i wywrócił wóz z jabłkami.
- I co było potem?
- Wrócił żeby ukraść ich jak najwięcej.
- Nieprawda, chciałem pomóc je zbierać, nie zrobiłem tego celowo. Mamo, uwierz mi!
Kobieta spojrzała na mężczyznę.
- Ile za szkody?
- Powinna pani go wychłostać, niesforny bachor…
- Jeżeli jeszcze raz nazwie go pan bachorem, dostanie pan w zęby. To ile za szkody?
Mężczyzna zamrugał nie wiedząc czy się przesłyszał, czy nie.
- 250.
- Czyli 200, proszę sobie nie doliczać –powiedziała zimno Pani.
- 250 albo wołam straż – nie ustępował mężczyzna.
- 200 i proszę bardzo, pan woła – i patrząc mu w oczy dodała – i wtedy wszyscy się dowiedzą, na co pan choruje, panie Wąsal.
Potężny mężczyzna zrobił się czerwony jak burak i tylko wysapał.
- Jaka matka, taki syn – przyjął 200 dukatów i odszedł.
Pietrek stał ze spuszczoną głową i czekał na reprymendę i karę.
- Naprawdę nie chciałeś? – spytała się go spokojnie.
- Naprawdę mamo – najpierw kobieta myślała, że się przesłyszała, ale on po raz drugi nazwał ją matką, czemu?
- Nie ukradłeś ani jednego jabłka?
- Ani jednego.
- Siadaj i już się nigdzie nie ruszaj – powiedziała. 
Do końca dnia chłopak był bardzo pomocny, ale nie wypowiedział do niej ani jednego słowa. W drodze powrotnej spytał się.
- Dlaczego mnie nie ukarałaś, ma…Pani?
- A dlaczego nazwałeś mnie mamą?
- Nie wiem – powiedział chłopak wzruszając ramionami – bo tak wyszło, gniewasz się na mnie za to, Pani?
- Nie, to było miłe.
- To nie będę miał żadnej kary?
- Nie, bo powiedziałeś, że to było niechcący.
Dała mu jeszcze czas do namysłu.
- No nie do końca niechcący – przyznał.
- Opowiedz.
- Mieliśmy taką zabawę, kto szybciej przebiegnie przed koniem – zamilkł pod naporem wzroku kobiety.
- A pomyślałeś o konsekwencjach?
- No nie – przyznał.
- Skoro jesteś taki pomysłowy, to wymyśl sobie karę – powiedziała.
- Sam?
- Oczywiście, jesteś za duży żebym cię biła, a nie mam aktualnie żadnego pomysłu na to żebyś dostał nauczkę.
Kiedy dojechali do domu Pietrek się odezwał.
- Przez tydzień nie będę ćwiczył się w walce – powiedział.
To była rzeczywiście dobra kara, ponieważ on to bardzo lubił.
- Bardzo dobrze, niech tak będzie, a teraz pomóż mi z tym wozem.
- Czy mogę cię nazywać mamą, Pani? – zaskoczony zatkał sobie usta ręką. Ona patrzyła na niego długo i się zastanawiała, w końcu powiedziała cicho.
- Możesz – chłopak cały się rozpromienił.

kolejny odcinek 06 czerwca

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Studniówka