Kira - odc.9
Rozdział VII
Następnego dnia zeszli do doliny i od razu natknęli się na straż.
- Stój! Hasło!
- Ciekawe jak brzmi – zastanawiał się Pietrek.
- Nie wiem – powiedział Aram.
- No to pięknie – mruknęła Kira.
Podeszli do strażników. Ci wystawili w ich stronę włócznie i jeden
z nich huknął.
- Hasło!
- Nazywam się generał Aram – przedstawił się mężczyzna – nie znam
hasła, ponieważ przez całą zimę pozostawałem poza Imperium, ale…
- Nie zagaduj nas. Hasło! Albo wracajcie skąd przyszliście.
Grot włóczni niebezpiecznie zafalował przed oczami generała.
- Dobrze – zgodził się szybko Aram i odsunął się na kilka kroków –
odejdziemy, ale pozostaniemy w zasięgu waszego wzroku, a w tym czasie jeden z
was pójdzie do dowództwa…
- Zamknij się! – ponownie mu przerwali.
Pietrek wyrwał do przodu.
- Jestem! – tylko tyle zdążył krzyknąć, gdyż Aram zasłonił mu usta
ręką.
- Zapamiętajcie, generał Aram wrócił.
Młody strażnik, już chciał krzyknąć, żeby się nie odzywał, ale
mężczyzna był szybszy. Puścił Pietrka, wyrwał strażnikowi włócznię i
przyciągnął go za kaftan do siebie.
- Mam dosyć twoich krzyków i jeżeli ponownie nie dasz mi dokończyć
zdania, najpierw wsadzę ci włócznię w tyłek, a potem odejdę z całą rodziną, a
twoi panowie satrapa Narzes i możnowładcy Marut i Kserkses nie będą z tego
zadowoleni. Dlatego odejdę na 500 kroków, a ty pójdziesz do nich i powiesz, że
przybyłem.
Puścił chłopaka i rozejrzał się, pięciu strażników stało w bojowej
gotowości.
Aram zignorował ich, odwrócił się i podszedł do rodziny.
- Idziemy – powiedział krótko.
- No i co teraz będzie? – dopytywał się Pietrek.
- Czekamy – powiedział Aram.
- I co?
- Albo nas przyjmą albo zabiją.
Chłopak zbladł.
- Nie strasz go – fuknęła Kira.
- Nie straszę, mówię prawdę – mężczyzna wzruszył ramionami.
Pietrek pobiegł do wozu, poszperał wśród bagaży i wyjął dwa miecze. Podszedł do kobiety.
- Mamo, weź je, teraz mogą się nam przydać.
Kira wzięła broń w ręce i delikatnie pieściła rękojeść każdej z
nich. Miecze były piękne i doskonale wyważone, pasowały do jej dłoni jakby
zostały zrobione specjalnie dla niej. Machnęła nimi kilka razy na próbę i z
powrotem podała Pietrkowi.
- Dziękuję synu, ale na razie ich nie wezmę, schowaj je z powrotem
na wozie.
- Mamo, ale może będziemy musieli się bronić.
- Możliwe, ale nie będę ryzykować, że ich właściciel je rozpozna.
- No to jak jest? – pytał Pietrek – ukradłaś je, czy wygrałaś?
- Wygrałam – powiedziała Kira – ale nie chcę być rozpoznana jako
osoba, rozumiesz?
- Tak mamo – chłopak spuścił głowę ze smutkiem, po czym bąknął –
to czym będziesz walczyć?
- Niczym – przyznała – powiedziałam sobie, że nigdy na nikogo
więcej nie podniosę żadnej broni. Nie będę walczyć.
- Idą – Aram przerwał ich dyskusję.
Chłopak i kobieta spojrzeli w stronę sporego i kolorowego orszaku.
Na czele szło kilku oficerów, za nimi ważni panowie w
powłóczystych szatach, procesję zamykało kilku zbrojnych ze straży przybocznej.
- Generale Aram – odezwał się niski i gruby mężczyzna. Wyglądał
jak pączek, miał łysą czaszkę i pocił się obficie.
- Satrapo Narzes – Aram skinął głową. Kira dygnęła. Pietrek też
chciał, ale kobieta powstrzymała go.
- Ty nie musisz się nikomu kłaniać – szepnęła.
Brak ukłonu ze strony chłopaka został natychmiast zauważony.
- Nie nauczono cię szacunku dla ważniejszych od ciebie.
Rzeczywiście Pietrek wyglądał, jak zwykły chłopak ze wsi, w
krótkich portkach i obszarpanej koszuli nie prezentował się zbyt
majestatycznie. Kira uśmiechnęła się pod nosem, ale nic nie odpowiedziała, jako
kobieta musiała w obecności obcych mężczyzn milczeć, chyba, że zostanie
udzielony jej głos.
Aram ponownie skłonił głowę i chciał coś powiedzieć, ale Pietrek
go ubiegł.
Wyprostował się i spojrzał na arystokratów z góry. Mimo, że był
niższy, udało mu się to. Po czym odezwał się swoim skrzypiącym od mutacji
głosem.
- Jestem Dariusz, wasz cesarz, nie muszę się kłaniać.
Nawet Aram był zdziwiony. Tak był przyzwyczajony do beztroskiego
głosu chłopaka, że ten ton przypominający jego ojca, był dla niego zupełnym
zaskoczeniem.
- Skąd mamy wiedzieć, że ty jesteś Dariuszem?
- Może stąd, że przybyłem tu z generałem?
- Młody Dariusz był tłustym dzieckiem…
- Nie mam już 9 lat – przerwał mu chłopak – byłem poza granicami
Imperium, a teraz się pytam, czy jesteście tu dla mnie? Będziecie walczyć dla
mnie? Czy mam wracać tam skąd przybyłem?
Mężczyźni patrzyli na siebie i gorączkowo szeptali. Aram
skorzystał z okazji i się odezwał.
- Panowie – skłonił głowę – zawsze wiernie służyłem Imperium,
strzegłem go, a w obliczu klęski, to mnie powierzono pieczę nad chłopcem. I z
całą pewnością to on. Przyjrzyjcie mu się, jest podobny do ojca.
Pietrek stał i hardo patrzył w oczy ludzi, którzy w każdej chwili
mogli wydać rozkaz zabicia go.
- A ona – Narzes wskazał Kirę – kim jest?
- To moja przyszywana matka, opiekunka i przewodniczka – odezwał
się chłopak – i żona generała Arama.
- Skąd pochodzi?
- Nie będę odpowiadał na wasze pytania, za to chcę usłyszeć waszą
decyzję.
Mam odejść? Czy uznajecie we mnie cesarza, Imperatora Dariusza II,
syna Cyrusa i Adelajdy, wnuka Arediusza Mocnego?
- Czy możemy dla pewności posłać po twą niańkę, żeby potwierdziła,
że rzeczywiście jesteś naszym panem?
- Niania Gulnar? – ucieszył się chłopak – to ona żyje? Wyszła cało
z ataku na pałac? Oczywiście, poślijcie po nią.
- Myślę panowie – odezwał się Aram – że żywiołowa reakcja chłopca
dowodzi, że jest tym za kogo się podaje.
- Wychodzisz z roli – syknęła cicho Kira do Pietrka – jesteś
cesarzem, nie ciesz się tak bardzo.
Chłopak nie śmiał spojrzeć na matkę, bo wiedział, że się rozklei.
Nie czuł się dobrze w roli kogoś, kogo się słucha. Mimo, że robił to odruchowo,
jakby uciekł z pałacu zaledwie dzień temu, ale w środku drżał jak liść.
Po kilkunastu minutach kompletnej ciszy, przed jego oblicze
przyprowadzono kobietę w średnim wieku, ale postarzałą przez przeżycia i co
było widoczne, przez tortury. Niewolnica niegdyś była prosta jak struna, z
pięknymi dłońmi, włosami i twarzą, kupiona specjalnie dla niego, żeby spełniała
jego zachcianki. Teraz przygarbiona, z powykręcanymi palcami, przetłuszczonymi
włosami i ze strachem w oczach.
Kira wiedziała, czego ona się boi. Trzymali ją przy życiu tylko po
to, żeby mogła go rozpoznać. Niewykluczone, że to oni zrobili z niej tę
staruszkę, być może posądzając ją o zdradę Imperium.
- Mów – Narzes pchnął kobietę tak silnie, że o mały włos, a
padłaby plackiem przed Pietrkiem. Kira przytrzymała ją zanim to się stało.
Jeden z oficerów chciał się odezwać, ale Aram warknął.
- To moja żona, nie waż się do niej odzywać.
Niania Gulnar przyjrzała się chłopcu i rzekła.
- Tak, to on. To mój pan Dariusz II – i padła przed nim na twarz.
- Zabrać ją – warknął Narzes.
- Nie – powiedział Pietrek spokojnie, ale w taki sposób, że
żołnierze stanęli na baczność.
I wtedy stała się rzecz niesłychana, do całej grupy notabli
dotarło kogo mają przed sobą. Zafalowali i uklękli przed chłopcem. Aram też
chciał, ale Pietrek złapał go za rękę i pociągnął do siebie.
- Ty nie musisz mi się kłaniać, nigdy – spojrzał na matkę i
powiedział – i ty też, nigdy nie będziesz się przede mną kłaniać.
Po czym włożył dłoń Arama w dłoń Kiry, a sam pomógł wstać
niewolnicy.
- Gulnar, moja matka się tobą zajmie, jest dobra w leczeniu
różnych dolegliwości – kobieta była oszołomiona, nie była w stanie nic
powiedzieć, tylko otwierała i zamykała usta.
Kira wzięła ją pod rękę i odciągnęła na bok. Tymczasem reszta
klęczała.
- Co mam robić? – spytał chłopiec generała samymi ustami.
- Bądź władcą – odparł.
- Powstańcie panowie – powiedział – i zaprowadźcie nas do obozu.
Chcę mieć duży namiot, taki w którym będzie mogła zamieszkać moja matka i
generał oraz Gulnar. Kobieta przyda się, kiedy moja matka urodzi generałowi
dzieci.
Nikt się nie sprzeciwił, wszyscy ruszyli w stronę obozu. Mijali
namioty dla piechoty, małe i obszarpane, potem przyszła kolej na lekką jazdę,
ci mieli dużo lepszy dach nad głową, a ciężkozbrojni mieszkali niemalże jak w
domach. W centrum obozowiska znajdował się pagórek, na którym stało kilkanaście
okazałych namiotów. Tu znajdowało się dowództwo.
Zostali ulokowani w największym z nich. Aram i Kira mieli nawet
osobne pomieszczenie. Kobieta przy pomocy Gulnar zaczęła rozpakowywać ich
dobytek, za to chłopak i generał Aram udali się na rozmowy z innymi
możnowładcami.
Niewolnica co chwila zerkała nerwowo za siebie albo patrzyła
lękliwie na Kirę. W końcu ta nie wytrzymała.
- To oni ci to zrobili, prawda?
Gulnar spuściła głowę i nic nie odpowiedziała. Jakże było to Kirze
znane, te upokorzenia, brak szacunku, strach przed karą.
- Nie bój się, jesteś pod opieką młodego cesarza.
- Pani – odezwała się niewolnica – nie pytaj mnie o nic, proszę.
I skuliła się, jakby oczekiwała na smagnięcie batem.
- Dobrze – odparła Kira – na razie nie będę pytać, ale wiedz, że
wrócę do tego. A teraz szybko się rozpakujemy i zajmę się tobą. Niewolnica
cesarza nie może tak wyglądać.
Kira pomogła się Gulnar wykąpać, a potem wzięła się za leczenie
jej ran. Na zaropiałe strupy nałożyła gorące napary z ziół, które przywiozła ze
sobą z Księstwa Lechitów. Włosy ścięła jej na krótko i natarła kolejną dawką
ziół. Jednak najgorzej było z dłońmi.
- Wyłamali ci palce – powiedziała ze smutkiem Kira – jedyną
możliwością żebyś miała je normalne, jest ponowne ich połamanie, a potem
poskładanie na nowo.
Zobaczyła przerażenie w oczach niewolnicy. Pogłaskała ją po
policzku, co zostało przyjęte ze zdziwieniem pomieszanym ze zgrozą.
- Nie będę ci nic robić, spróbuję ci choć trochę pomóc specjalnymi
ćwiczeniami, kiedyś tak udało mi się zrobić u jednego dziecka z Księstwie
Lechitów, ale on miał młodą dłoń – westchnęła – no cóż i tak spróbuję.
Po kąpieli i ubraniu w normalny strój, Gulnar okazała się o wiele
młodsza, niż na pierwszy rzut oka się wydawało. Kira uśmiechnęła się do niej.
- Na razie wszyscy żyjemy w niepewności, ja również, ale kiedy
Dariusz zasiądzie na tronie, dopilnuję, żeby cię już nigdy więcej nie spotkała
żadna krzywda. A teraz pozwól, że się położę, wyczerpał mnie trochę ten dzień.
Obudził ją Pietrek. Usiadł na skraju łóżka i westchnął. Otworzyła
oczy.
- No i jak było? – spytała.
- Powinnaś tam być – znowu westchnął i położył się obok niej –
dałabyś im popalić. Banda bufonów.
- To twoi poddani.
- Nie chcę być cesarzem, chcę wrócić do domu – poskarżył się, a z
oczu poleciały mu łzy. Przytuliła go mocno.
- Nie ma odwrotu – powiedziała.
- Boję się.
- Jak każdy – pocałowała go w policzek – ale jeżeli ma to cię choć
trochę pocieszyć, to spisałeś się doskonale. Jestem z ciebie dumna, prawdziwy
cesarz.
- Nie jestem już Pietrkiem – zasmucił się.
- Jeszcze przez chwilę jesteś.
- Do kiedy?
- Będziesz wiedział.
Poczuła, jak przechodzą mu po ciele dreszcze.
- A jak przegram?
- Nie myśl tak, bo się zadręczysz.
- Oni tam mówili o taktyce i przyznali, że brakuje im do przewagi
około 5000 ludzi. Skąd mam ich wziąć?
- Ja wiem skąd, ale to się im nie spodoba.
- Powiesz mi?
- Niewolniczy wojownicy. Walczą inaczej, są bardziej zajadli,
przeciwnik nie zna ich taktyki.
- Mówisz o swoim rozpaczliwym stylu.
- Ja tak go nie nazywam, to Aram tak mówi – zaśmiała się Kira –
ale tak, chodzi o rozpaczliwy styl.
- Możesz nauczyć go żołnierzy?
- Nie – powiedziała – oni są wyszkoleni w innej taktyce.
- A jakbym wziął tych niewolników do walki?
- To bym odeszła.
Pietrek usiadł i pojrzał na nią z rozpaczą w oczach.
- Mamo! Dlaczego?!
- Bo byliby niewolnikami, ale gdyś ich zatrudnił, jako wolnych
ludzi, to co innego.
- Marzenia – chłopak ponownie się położył – nie jestem w stanie
znieść niewolnictwa, możnowładcom by się to nie spodobało.
- Pewnie, że nie, ale 5000 osób należących do trenerów nie do
arystokratów…?
- Mamo?
- Tak?
- Czy ty właśnie dajesz mi rady?
- Może? – zaśmiała się.
- Zabiorę cię jutro do sztabu…
- Nie! – jej ostra reakcja zadziwiła go.
- Czemu?
- To Imperium, nie mam nic do powiedzenia.
- Ale jesteś moją matką.
- Pietrek, wiesz, że to nieprawda, do tego wiesz kim jestem, to
nie jest dobry pomysł. Im mniej mnie widzą, tym lepiej.
- Szkoda, bo myślałem, że będziesz ze mną walczyć.
- Mama ma rację – Aram stanął przy łóżku – wiem, że jesteś młody i
chcesz wszystko natychmiast wprowadzać w życie, ale jeżeli mamy cokolwiek
zmienić, musimy być cierpliwi. Na razie niech się oswoją z myślą kim jesteś, a
reszta, czyli wojownicy, Kira przy generalskim stole lub w siodle na polu
bitwy, muszą poczekać. A tymczasem dobrze by było gdybyś się przespał, miałeś
ciężki dzień.
Chłopak wstał i ruszył do wyjścia.
- Teraz ja bym chciał wrócić do lasu – burczał, ale zanim wyszedł
odwrócił się jeszcze na chwilę i rzekł- czy dobrze postąpiłem z moją nianią?
- Bardzo dobrze – pochwaliła Kira – doprowadziłam ją do porządku,
teraz odpoczywa obok twojego wejścia do sypialni. Chciałam jej zrobić łóżko,
ale ona nie chciała nawet o tym słyszeć.
- Muszę się wam przyznać, że jak byłem mały, to byłem dla niej
bardzo niedobry.
- Możesz to teraz naprawić – uśmiechnęła się do niego.
Pietrek wyszedł z ich sypialni.
Aram spojrzał na Kirę i widząc wyraz jej twarzy od razu wziął ją w
objęcia.
- Nic ci nie będzie, jesteś bardzo dzielna – szeptał jej do ucha.
- Mówisz do mnie, jak ja do Pietrka – przytuliła się do niego
mocno.
- Bo oboje jesteście niepewni i zagubieni.
- A ty? – spojrzała mu w oczy.
- Ja? – popatrzył na nią zamyślony, odsunął grzywkę z jej czoła,
pogłaskał po twarzy i lekko pocałował – ja się cieszę, że was mam.
- To nie jest odpowiedź.
- Ależ jest – zaśmiał się – tylko nie taka jakiej oczekiwałaś.
- To był długi i ciężki dzień – westchnęła i wtuliła nos w jego
ramie.
- Masz rację, ale ty możesz jutro spać ile chcesz, gdy ja o świcie
wyruszam na inspekcję wojsk.
- A Pietrek?
- On też.
- Uważaj na niego.
- Mówisz tak, jakbyś mi nie ufała.
- Ufam – przyznała – inaczej by mnie tu nie było.
Po czym zasnęła. Aram wstał i przykrył ją kocem, sam wyszedł przed
namiot i dopiero teraz pozwolił sobie na grymas niepewności. Coś mu się nie
podobało, ktoś tu nie grał uczciwie. I nie wiedział, jak w tym wszystkim
zapewnić bezpieczeństwo Pietrkowi i Kirze. Nie pomagała mu myśl, że kiedy ona chce,
potrafi być bardzo waleczna i umie uciekać.
Kilka dni później Kira stała niedaleko namiotu i razem z Gulnar
trzepała poduszki. Zajmowanie się zwykłymi czynnościami pozwalało jej się nie
martwić o to, co dalej. Po raz pierwszy od wielu lat nie ona decydowała, o tym
co będzie robić, było to dziwne uczucie. Z jednej strony cieszyła się, że Aram
myśli za nią, z drugiej strony bała się utracić niezależność i stać się
przykładną żoną z Imperium, cichą i potulną. Jakie było jej zdziwienie, kiedy
przybył do niej posłaniec na koniu.
- Imperator wzywa cię, pani… - skłonił się nisko.
- Mnie? – zdenerwowała się, co on wymyślił, jestem kobietą.
- Tak pani - znikąd pojawił się drugi wierzchowiec. Dosiadła go i
podążyła za posłańcem.
Wiedziała, że dzisiejszego dnia Aram zabrał chłopca aby poznał
wojsko i ich taktykę. Po co im więc była?
Dostrzegła ich w towarzystwie satrapy i możnowładców. Wzdrygnęła
się, nie chciała mieć z nimi nic do czynienia. Kiedy podjechała bliżej,
widziała w ich wzroku, że sądzą to samo co ona.
- Mamo – ucieszył się Pietrek – dobrze, że jesteś.
Stanęła obok Arama, ten uśmiechnął się lekko.
- Czego ode mnie chcesz, synu?
- Spójrz na wojsko, na taktykę, czy ona ci się podoba.
Doradcy młodego cesarza zaśmiali się, a nawet Kserkses pozwolił
sobie na komentarz.
- Białogłowa ma podejmować decyzję w sprawie wojska? Wasza
wysokość, gdybyśmy słuchali kobiet, do niczego byśmy nie doszli.
Chłopak zmierzył go wzrokiem.
- Zależy, jaka to kobieta. Dla twojej wiadomości, to właśnie moja
matka nauczyła mnie władać mieczem. W Księstwie Lechickim, to częsta
umiejętność u kobiet.
- Synu, książę Kserkses ma rację, nic tu po mnie.
- Mamo, wiem co umiesz i co wiesz, żądam porady.
Pokręciła z niedowierzaniem głową.
- A co mówi generał Aram?
- Że mamy tyły w treningach. Za dużo siedzą, za mało ćwiczą.
- Jak mówiłem – wtrącił się Narzes – czekaliśmy na generała i
wieści o tobie, panie.
- To nie oznaczało, że mieliście siedzieć z założonymi rękoma –
Aram był oburzony.
Kira zdawała sobie sprawę z tego, że kłótnia trwała dłuższy czas i
Pietrek był zdezorientowany, dlatego po nią posłał.
- Ile mamy czasu do wyruszenia do walki? – spytała Kira wielmożów,
ale oni zignorowali jej pytanie.
- Matka cesarza zadała wam pytanie – powiedział Pietrek spokojnie.
- Twoja matka nie żyje – odparował Kserkses.
- Wiem – Pietrek spojrzał mężczyźnie prosto w oczy – ale ta godnie
ją zastępuje. A teraz książę Kserksesie za tą bezczelną odpowiedź skazuję cię
na dwa dni oddalenia cię od mojego oblicza. Nie posunę się do przemocy, bo
wiem, że czekałeś na mnie, aż przybędę, aż przywrócę porządek w Imperium. I
reszta też niech słucha – zwrócił się do pozostałych – jestem Imperatorem i ja
będę podejmował decyzję. Wiem, że chcecie wrócić do domów, do swoich własności,
że chcecie się zemścić na księciu Salemie i ja też chcę, ale pamiętajcie od
dzisiaj i na zawsze, że to ja jestem waszym władcą, a jedynymi osobami, które
nie są moimi poddanymi, są generał Aram i Kira, moja matka. I należy im się
szacunek godny Imperatora.
Kobieta wciągnęła powietrze, nie powinien wymieniać jej imienia.
Wiedziała, że imię to nosiło wiele dziewczyn w Imperium Słońca, ale nosiła je
też niewolnicza wojowniczka. Kserkses pokornie skłonił głowę i odszedł do
swojego namiotu. Pozostali nie skomentowali zajścia. Kira wiedziała, że chłopak
stąpa po kruchym lodzie, nie miał wprawy w świecie polityki i być może w
niektórych głowach już zakwitła myśl, żeby znaleźć innego Imperatora. Pietrek
jak najszybciej musiał zdobyć zaufanie wojska.
- Synu, przemyślałam problem i nie będę podważać zdania mojego
męża, generała Arama, skoro uważa, że żołnierzom brakuje ruchu, to znaczy, że
ma rację. Jego lekcjami się kieruj, ale ja też mam dla ciebie radę. Przemów do
wojska, bądź wśród nich, trenuj z nimi, wspieraj, a oni widząc, że jesteś i ci
na nich zależy, tym chętniej za tobą pójdą.
Komentarze
Prześlij komentarz