Kira - odc.13
Rozdział XII
Tydzień później życie zaczęło biec wolniejszym torem. Dariusz
został koronowany, zaczęły funkcjonować stare urzędy, wszystko się uspokajało.
Kira miała nadzieję, że to sprowadzi jej męża z powrotem do niej.
Aram od przybycia do pałacu ani razu nie był w ich apartamentach. Kiedy się
pytała gdzie spał odpowiadał, że wcale, bo ma za dużo na głowie.
Zupełnie go nie rozumiała.
Sama nie miała zbyt dużo do roboty. Cesarz poprosił ją żeby
opiekowała się jego siostrami i to tyle. Obie były dorosłe, żadna nie
potrzebowała niańki, więc większość dnia snuła się po pałacu i czuła się
bezużyteczna.
Jedyną jej radością były wspólne posiłki z synem, na których
jednak ani razu nie zastała Arama, za to na miejscu była cała śmietanka
polityczna. Oni jakoś nie mieli oporów objadać młodego władcy.
- Mamo – odpowiadał na jej komentarze Dariusz – generał jest w
koszarach, zaprowadza nowe porządki.
- Nie tłumacz go. Gdyby chciał, to by wrócił.
I w końcu wrócił. Wszedł do jej sypialni. Ona jeszcze nie spała.
Siedziała w fotelu przy oknie i patrzyła w gwiazdy. Spojrzała na niego
zaskoczona, po czym przybrała obojętny wyraz twarzy i z powrotem zapatrzyła się
w noc.
Aram podszedł do niej.
- Cesarz powiedział, że mnie potrzebujesz – odezwał się i usiadł
naprzeciwko niej.
- Ja? Potrzebuje cię tak samo, jak ty mnie – wyszeptała i zakryła
dłońmi twarz.
- Czemu sugerujesz, że jesteś mi obojętna?
Miała ochotę rzucić w niego czymś ciężkim.
- Bo cię nie ma. Nie widziałam cię od ponad tygodnia, nie wiem
gdzie chodzisz, gdzie śpisz. Nie wiem czy się na mnie gniewasz, a może masz
mnie dosyć. Nic nie wiem.
- Nie gniewam się na ciebie, nie rozumiem o co ci chodzi? Mam tyle
obowiązków.
- Nie wierzę – krzyknęła nagle i poderwała się z fotela – kim ty
jesteś? W co grasz? O co ci chodzi?
- Kira, to ja nie wiem o co tobie chodzi.
- Odkąd wygraliśmy stałeś się obcy. Nie rozmawiasz ze mną, unikasz
mnie. Gdzie jest Aram, który mimo, że mnie wkurzał, to nigdy nie zawiódł. Gdzie
ten mężczyzna, który obiecał mi, że będzie mnie chronił, że będę bezpieczna!
Aram! Ja – głos jej się załamał – ja jestem nieszczęśliwa.
I się popłakała. Mężczyzna stał przez chwilę i się wahał. W końcu
podszedł do niej i objął ramionami.
- Kira, nie mów tak. Mamy wszystko, dom, pozycje, pieniądze. Nikt
nas nie ściga. Nie mów, że jesteś nieszczęśliwa.
- Ale jestem. Bardziej niż kiedykolwiek, bo osoby, które kazały mi
tu przyjechać, które wymogły na mnie przysięgę wierności, teraz są ode mnie
daleko.
- Dariusz ma obowiązki cesarza – tłumaczył chłopaka Aram.
- Ale jego przynajmniej widuje. A ty? Czy tak będzie wyglądać
nasze życie? Będziesz przychodził i odchodził kiedy sobie chcesz?
Nie odpowiedział od razu. Musiał się chwilę zastanowić, ale kiedy
się odezwał mówił bardzo cicho.
- Trudno mi się odnaleźć w tych warunkach. Kiedy byliśmy w lesie,
w drodze czy w obozie, wszystko było proste, ale w końcu Dariusz stał się
cesarzem i nie potrafię zachowywać się inaczej niż poddany. Wciąż mnie
strofuje, że powinienem mówić do niego po imieniu. A ja już nie potrafię.
Dlatego uciekam do koszar. Tam pracuję i śpię.
- To Dariusz! A co ze mną?
Spojrzała mu w oczy i aż zadrżała.
- Odrzucasz mnie, prawda? – wyrwała się z jego objęć – nie masz
zamiaru wrócić! Przyszedłeś się pożegnać! Tak!
Złapał ją i mimo, że się wyrywała przyciągnął do siebie.
- Nie – śmiał się – oszalałaś?
- To o co chodzi?! – oparła głowę na jego piersi i zabuczała.
Pogłaskał ją po głowie.
- Trudno mi być przy tobie w Imperium. Trudno mi wybierać ciebie
zamiast obowiązków i towarzystwa mężczyzn. Oni też nie spędzają zbyt dużo czasu
z żonami.
Odsunęła się od niego i podeszła do łóżka, padła na nie jak długa.
- My nie jesteśmy wszyscy – mruknęła cicho – ale skoro nie masz
siły żeby żyć po swojemu, to trudno. Każdy ma swój las, do którego ucieka.
Czuł się rozdarty, ale położył się obok niej i objął ją. Mocno
wtuliła się w jego ramiona.
-Wynocha! Wynocha! – głos ojca wwiercał jej się w głowę –
ladacznico! Nie jesteś moją córką, nie znam cię.
Stała naprzeciw drzwi i nie wierzyła, że ten koszmar trwa
naprawdę. Bolało ją serce, bolała ją dusza, miała wrażenie, że rozpacz zaraz ją
rozerwie. Szlochała, ale nikt nie otarł jej łez. Waliła pięściami w drzwi, ale
nikt jej nie otworzył. Nagle została sama…
Obudziła się, rozejrzała dookoła, ale Arama już nie było. Kiedy
poszedł? I czy musiał? Zaszlochała, czuła się trochę tak, jakby mężczyzna
wyrzucił ją ze swojego serca, czuła się tak, jak wtedy gdy ojciec zamknął przed
nią swój dom.
Poprosiła Dariusza o rozmowę. Chłopiec widząc poważną minę matki
od razu kazał wszystkim wyjść z sali audiencyjnej.
- Czy coś się stało? – spytał zaniepokojony.
- Zanim zaprotestujesz, wysłuchaj mnie.
- Wracasz do lasu.
- Tak – zanim coś powiedział dodała – ale nie od razu. Jak uspokoi
się sprawa z twoją starszą siostrą.
- Czyli za kilka tygodni.
- Tak. Stwierdziłam, że dam mu ostatnią szansę. Może zacznie się
zachowywać jak człowiek.
- Nadal śpi w koszarach?
- Już nie, ale prawie wcale nie rozmawiamy. W zasadzie tylko śpimy
razem, a jak się budzę, to go nie ma – łza zakręciła jej się w oku – mam
wrażenie, że wracając do życia w luksusach, w pałacu, ochłonął i teraz żałuje,
że się ze mną związał. Tylko poczucie obowiązku i przysięga każe mu mnie nie
opuszczać.
- Mam cię zwolnić z przysięgi?
- Tak będzie lepiej.
- A co ze mną?
- Masz siostry, masz swoją prawdziwą rodzinę. Nie zatrzymuj mnie.
Chłopak posmutniał.
- W duchu zawsze wiedziałem, że tak to się skończy. Aram znowu
stanie się twardy jak skała, a ty znikniesz, jak gdyby nigdy cię nie było.
- Będę pisać.
- To nie to samo – żachnął się chłopak.
- Nie zatrzymasz mnie Pietrek, każdy ma swoje życie do przejścia.
To, że nasza trójka przez jakiś czas wędrowała razem było piękne. Ale wszyscy
pochodzimy z innych światów. Ty siedzisz na tronie, Aram jest generałem,
zarządza twoim wojskiem, jest poddanym, a ja? Ja jestem Panią z lasu, nikim
więcej. To nie miało szans na przetrwanie.
- Dobrze, masz rację – powiedział dzielnie – zwalniam cię z
przysięgi wobec niego i wobec mnie. Ale dopiero za te kilka tygodni, na razie
wszystko obwiązuje.
Uśmiechnęła się do niego i pogłaskała po policzku.
- Niech tak będzie.
Po południu poszła do ogrodów, tam zastała Celinę w towarzystwie
dwórek. Księżniczka widząc ją odprawiła je i zaczekała aż Kira usiądzie obok
niej.
- Gdzie córeczka? – spytała Celiny.
- Orest ją wziął – odparła dziewczyna – uczy ją chodzić.
- Dlaczego im nie towarzyszysz?
- Bo nie chcę.
- Od miesiąca dajesz tę samą odpowiedź.
- Nie potrafię się do niego przekonać – przyznała.
- Ale się stara?
- Stara się – przyznała niechętnie – nie krzyczy. I kiedy opiekuje
się małą Zuzanną, to łagodnieje i uśmiecha się do niej łagodnie.
- Do ciebie też – zauważyła Kira.
- Nie wydaje mi się – zaprzeczyła Celina – on patrzy na mnie
lubieżnie.
- Śmiem wątpić, ale nie będę na ciebie naciskać.
Po długiej chwili ciszy Celina powiedziała cicho.
- Nie jest taki zły, rozmawia ze mną. Tylko… - urwała nagle, ale
mężnie dokończyła – tylko ja nie chcę być żoną najemnika. Jestem księżniczką.
Kira parsknęła.
- A ja byłam arystokratką, a potem nikim, a teraz jestem żoną
generała, a chciałabym wrócić do niczego. Bo tam byłam wolna. Twój
najemnik może się okazać milion razy
lepszy od wszystkich królów świata. Przynajmniej nie obowiązuje go chora
etykieta.
- Ciebie też nie obowiązuje – zauważyła Celina.
- Mnie nie, ale mojego męża tak i dlatego go nie widuje. Ty masz
swojego pod ręką. Chętnie bym się z tobą zamieniła.
- Nie wierzę, że generał cię zaniedbuje. On jest taki prawy.
- Ha! – zaśmiała się ponuro Kira i nagle zbladła.
- Co ci jest? – zaniepokoiła się dziewczyna.
- Nic, trochę mi niedobrze.
- Zatrułaś się?
- Jestem w ciąży – zaśmiała się Kira i dodała jakby do siebie – O
ironio! I to właśnie teraz, kiedy miało już być tak pięknie.
- Smucisz się? – zdziwiła się Celina – przecież generał Aram
będzie doskonałym ojcem.
- O tak! On jest w każdym calu doskonały. Postawmy mu pomnik!
- Złościsz się na mnie? – dziewczynie zadrżała dolna warga.
Kira uśmiechnęła się do niej łagodnie.
- Nie, nie na ciebie. Na nikogo, tak tylko sobie gadam.
- Jak to wyjeżdża? – Aram niedowierzał temu co powiedział mu
Dariusz.
- Zwolniłem ją z przysiąg i pozwoliłem odejść.
- Ty?
Chłopak wzruszył ramionami.
- A co ona ma tutaj do roboty. Ja władam, ty siedzisz w koszarach.
Ile razy prosiła cię żebyś poświęcił jej trochę czasu?
- Robisz mi wyrzuty?
- Oczywiście. To moja matka, będę jej bronił. Imperium ma nowe
zasady, nowe prawa. Chyba jesteś jedynym, który tego nie zauważył.
- Co ma Imperium do mnie i Kiry?
- Zachowujesz się jak palant, generale Aram – powiedział Dariusz z
uśmieszkiem na ustach.
Mężczyzna aż się zachłysnął ze złości.
- Odszczekaj to – warknął.
- Zapomniałeś? Jestem cesarzem, sam mi pomogłeś nim zostać, mogę
mówić co chcę – Dariusz ewidentnie dobrze się bawił.
- Ale byłem ci ojcem…
- Właśnie byłeś, tak samo jak mężem. Potrzebowaliśmy cię, ale ty
wolałeś być niedostępny. Aż się dziwię, że od kilku minut nie tytułujesz mnie
cesarzem.
Aram zreflektował się.
- Panie…
Chłopiec spojrzał na niego z wyrzutem.
- Widzisz? Właśnie dlatego odchodzi. Też bym chciał od ciebie
odejść, bo nie jesteś tym samym człowiekiem, który mnie wychowywał. Nie wiem
kim jesteś.
A mama wyjeżdża już wkrótce. Kto wie, może nawet dzisiaj. Możesz
odejść generale Aram.
Mężczyzna wybiegł i popędził do swoich apartamentów.
Dariusz uśmiechał się pod nosem.
- Jeżeli to na nich nie podziała, to cała nadzieja w ciąży matki.
Myślą, że tak łatwo dam im odejść, w życiu!
Kira leżała na kanapie i czytała. Co i raz odrywała się od książki
i rozmyślała o dziecku rosnącym w jej łonie. I aż ją ściskało, że Aram nie
pojawił się u niej od kilku dni, a tak chciała mu powiedzieć. Nagle usłyszała
trzaśnięcie drzwi podniosła się i patrzyła kto do niej przyszedł. Kiedy
zobaczyła w progu swojego męża, do tego tak wzburzonego, miała ochotę pobiec po
broń.
- Nigdzie nie pojedziesz? Słyszysz?! – podszedł do niej i stanął
nad nią – mam dosyć tego parszywego lasu. Całe życie będę z nim rywalizował?!
Ile będziesz uciekać!?
- Tym razem, to ty uciekasz – powiedziała spokojnie.
- Ja?! Czy wy z Dariuszem jesteście w zmowie?
- Mówisz coraz większymi zagadkami.
- Powiedział, że na dniach wyjeżdżasz!
- Może – położyła się z powrotem i zapatrzyła w sufit.
- Co?! – krzyknął, a potem nagle się uspokoił – czemu może?
- Nie wiem – wzruszyła ramionami – może czekam na cud?
Usiadł u jej stóp. Miał bardzo zbolałą minę.
- Kira, nie pozwolę ci odejść.
- Ciekawe jak mnie powstrzymasz? Wsadzisz mnie do lochu? Nie Aram,
tak naprawdę robię ci przysługę. Będziesz wolny…
- Kocham cię – powiedział jednym tchem – nie możesz odejść, bo cię
kocham. Rozumiesz?
Kira uśmiechnęła się do niego przez łzy.
- Rozumiem, bo też cię kocham. Z tym że wolałabym cię kochać
osobowo, a nie w głowie.
Położył się obok niej i mocno przytulił.
- Jestem głupi.
- Strasznie głupi.
- Nie pomagasz mi – ugryzł ją w ucho.
- Nawet nie zamierzam. To ty mnie tutaj zaciągnąłeś, więc teraz
się wywiązuj, a jak nie, to znikam. Jestem tu tylko dla ciebie i Dariusza, obaj
nawalacie, więc nic tu po mnie.
- Nie mów tak. Jestem przy tobie, nawet jak jestem daleko.
- Wolę żebyś był blisko, chce znowu wiedzieć, co się dzieje w
twoim życiu. Nie mam zamiaru wpływać na twoje męskie decyzje, chcę tylko żebyś
wracał na noc i żebyś był rano, kiedy się obudzę. Tylko tyle – zaszlochała –
nie chcę być znowu porzucona.
- Kira, nie płacz – całował ją – ile razy mam ci mówić, że jesteś
moja?
- Ale ty jesteś taki zimny i oficjalny. Obcy.
- Już nie będę, będę wracał. Masz rację, jestem głupcem. Nie wiem
co we mnie wstąpiło, bo przecież wcale nie tęsknie za starym życiem. Ale
zrozumiałem to dopiero dzisiaj, jak Dariusz powiedział, że zwolnił cię z
przysięgi. Zrozumiałem, że jeżeli cię nie powstrzymam, to będę musiał jechać po
ciebie do lasu.
- I pojechałbyś?
- Oczywiście – spojrzała mu w oczy. Były poważne i pełne miłości.
Uśmiechnęła się lekko.
- Wiem – pocałowała go – nie martw się, nigdzie się nie wybieram,
będziemy mieli dziecko.
Aram zamarł, a potem kilkakrotnie otworzył i zamknął usta. W końcu
położył się na plecach i westchnął.
- No nie…
- No tak – zaśmiała się.
- To, to… – uniósł się na łokciu – to cudownie.
- Pewnie że tak – wyciągnęła ręce i przyciągnęła go do siebie.
Wcale się nie opierał.
Koniec
Komentarze
Prześlij komentarz