Amnezja - mini opowiadanie - 2014 rok

Leżę w dużym łóżku, a obok mnie śpi mężczyzna, podobno to mój mąż. A może na pewno, na mojej i na jego obrączce są nasze imiona i data ślubu. Spędziłam trzy lata z człowiekiem, którego w tej chwili nie znam. A nie znam, bo mam amnezję. Mam na imię Alicja, ale tego też nie pamiętam, mam tak napisane w dokumentach, więc czemu mam w to nie wierzyć. Powiedzieli mi, że spadłam ze schodów i uderzyłam głową o kant jednego z nich. Mówili, że z czasem wszystko powinno wrócić do normy.
Po miesiącu przebywania w szpitalu, w końcu jestem w domu, dużym i zadbanym. I w ogóle go nie pamiętam. Na początku byłam przerażona, potrafiłam wymienić daty historyczne i opowiedzieć „Pana Tadeusza”, a nie poznawałam najbliższej rodziny. Wszyscy skakali wokół mnie, jakbym była obłożnie chora, a przecież badania nic nie wykryły, nie miałam żadnego krwiaka ani tętniaka.
Może bali się, że umrę, podobno spędziłam dwa tygodnie w śpiączce.
A teraz byłam w domu i obok mnie chrapał mój mąż.
I wciąż coś mnie niepokoiło, coś mi umykało. Miałam wrażenie, że coś przede mną ukrywa.
- Dlaczego nigdzie nie ma zdjęć z naszego ślubu? – spytałam przy śniadaniu.
- Gdzieś są, w jakimś pudle na pewno – powiedział Bartek.
- Ale w ramkach.
- Bo nie robimy z naszego domu skansenu, sama tak powiedziałaś. Wszędzie ma być nowocześnie i niemal sterylnie.
- Nie przekonuje mnie to.
- Jak trzy czwarte rzeczy, jakie ci mówię – zaśmiał się i wstał od stołu. Pocałował mnie w czoło i powiedział.
- Idę do pracy, a ty odpoczywaj, nadal jesteś słaba.
- Dobrze – mruknęłam.
Niby wszystko było w porządku, on się do mnie uśmiechał, całował w czoło, ale moje ciało reagowało na to nerwowo.
Wytłumaczyłam to sobie tym, że może to przez to, że cały czas się niepokoję tym, że nic nie pamiętam.
Chociaż miałam wczoraj przebłysk, rozbity wazon z kwiatami na środku salonu.
- Możliwe, że była taka sytuacja – powiedział Bartek – ale ja tego nie pamiętam.
Do naszego domu przyjeżdżała tylko rodzina, nikt ze znajomych się nie pojawił.
- Czy ja nie mam przyjaciół – pytałam męża.
- Masz, ale na razie lekarz kazał ograniczyć tobie ilość bodźców zewnętrznych.
- No tak, mówił coś takiego.
Widząc moją zagubioną minę przytulił mnie mocno i powiedział.
- Nie martw się, wszystko będzie dobrze.
Jeżeli chodzi o seks, też było dziwnie.
- Jestem twoją żoną, tak?
- Oczywiście – powiedział, patrząc mi w oczy.
- To czemu się nie kochamy?
Pocałował mnie wtedy i powiedział.
- Bo dopóki nie pójdziesz na badanie kontrolne lepiej nie ryzykować.
- Czym nie ryzykować?
- W ogóle.
- Czy jest coś o czym mi nie mówisz?
- Zleciałaś ze schodów na łeb i szyję, amnezja to tylko jedna z rzeczy, nie wiem czy tam – pokazał na moje ciało, jako całość – czy tam jest wszystko w porządku. Jak lekarz potwierdzi, wtedy będziemy się kochać.
Kiedy wieczorem leżeliśmy w łóżku Bartek kręcił się strasznie, jakby nie mógł sobie znaleźć miejsca.
- O co chodzi? – spytałam.
- Bo ty nic nie pamiętasz.
- I?
- Ja nie wiem, czy ty będziesz chciała się ze mną kochać.
Patrzył mi w oczy, jak nastoletni chłopak, który zakochał się w swojej pierwszej dziewczynie i nie wiedział, czy jest akceptowany.
- Przecież robiliśmy to wcześniej, więc nie wiem czemu w ogóle pytasz.
Uśmiechnął się wtedy czule i objął mnie mocno. W ogóle lubił się przytulać, ale chyba ja też, bo było mi tak dobrze.
- Dlaczego północny pokój się nie otwiera? – spytałam.
- Który?
Zaprowadziłam go pod drzwi, nacisnął klamkę, były zamknięte.
- To nasz schowek, klucz powinien gdzieś się walać w kuchni, w którymś koszyku.
- Poszukam.
- Poszukaj – powiedział, ale usłyszałam ułamek drżenia w jego głosie.
Coś było nie tak, za cicho, za spokojnie, wszyscy chodzili wokół mnie na palcach, nawet miesiąc po powrocie do domu.
Po badaniach kontrolnych okazało się, że wszystko ze mną w porządku, chociaż dziwiłam się, że przebadali mnie dosłownie chyba wszyscy specjaliści.
- Po co tylu lekarzy?
- Chcę mieć pewność, że nic ci nie jest – powiedział mój mąż.
- Ale to kosztuje…
- Stać nas na to.
Kiedy wysiadaliśmy z samochodu, miałam kolejny przebłysk. Rozbita szyba sportowego wozu, ale Bartek oświadczył, że żadnego takiego nie mieliśmy.Moi rodzice zaprosili nas na kolacje, mieli też tam  być moi przyjaciele.
Zobaczyłam bandę nadętych bufonów, którzy nie grzeszyli inteligencją. Jedynymi ich tematami były motory i szybka jazda. Znałam wszystkie fachowe nazwy, marki motorów i przypomniałam sobie, jakąś trasę, głośne wrzaski i pęd powietrza. Czyżbym przed stratą pamięci, była taka jak oni?
- Ty też jeździsz na motorze? – spytałam później Bartka.
- Nie.
- To jak się poznaliśmy?
- Znamy się od dziecka, przywaliłem ci w piaskownicy łopatką w głowę i tak się zaczęło.
- I czy ja byłam taka, jak oni?
Wahał się, ale w końcu powiedział.
- Tak.
- I podobałam ci się?
- Teraz podobasz mi się bardziej.
- To nie jest odpowiedź – wytknęłam mu.
- Poznasz wszystko w swoim czasie.
Z mojego nowego życia najbardziej lubiłam, kiedy kładliśmy się z mężem do łóżka i leżeliśmy patrząc sobie w oczy i drocząc się ze sobą. Czasami kończyło się to seksem, a czasami po prostu zasypialiśmy, wtedy było mi dobrze, wtedy czułam się bezpieczna.
Aż pewnego dnia poznałam całą prawdę o sobie i o nim.
Bartek brał prysznic, a ja szykowałam nam kolację, kiedy do drzwi zadzwonił dzwonek.
Otworzyłam i na progu zastałam taką laskę, że na bank żaden facet nie przeszedł koło niej obojętnie.
- Tak? – spytałam.
- Ty małpo! – krzyknęła – Myślisz, że mi go odbierzesz, przez jakąś głupią amnezję i bachora?!!
- Chyba pomyliła pani adresy – wydukałam zaskoczona.
- Nie pomyliłam, Bartek jest mój, ja go kocham, a on mnie. Czemu chcesz nas rozdzielić! Myślisz, że jak miałaś w brzuchu bachora, to wszystko ci wolno?!!
- Luna! – krzyknął Bartek, kobieta się opamiętała – miałaś zniknąć raz na zawsze, co ty tu robisz?!
- Zmieniłam zdanie! Chcę ciebie i już! – weszła do mieszkania, ale Bartek mocno chwycił ją za rękę i wyprowadził na zewnątrz.
Nie wiem przez ile czasu go nie było, bo byłam wstrząśnięta tym co usłyszałam. Odruchowo pogłaskałam brzuch. Byłam w ciąży, to wszyscy przede mną ukrywali. Straciłam dziecko. Może dzięki amnezji nie dochodziło, to do mnie aż tak mocno, ale uczucia które mną targały nie były przyjemne. I Bartek miał kochankę, kolejna rzecz, która mną wstrząsnęła.
Wrócił i popatrzył na mnie, miał w oczach rozpacz.
- To nie tak miało być – powiedział.
- To była twoja kochanka.
- Tak, ale już jej nie ma.
- Byłam w ciąży?
- Tak.
- Z tobą?
- Tak.
- Ile miało dziecko?
- 4 miesiące – twarz się mu ściągnęła – siadaj, wszystko ci powiem.
Nie chciałam z nim rozmawiać, ruszyłam do sypialni, ale zatrzymał mnie i lekko pchnął na fotel.
- Najpierw powiem ci wszystko, a potem sama zdecydujesz.
- Dobrze – powiedziałam zimno.
- To prawda, że znamy się od dziecka, ale nigdy się nie lubiliśmy. Nasze rodziny były skłócone w walce o wpływy, w końcu wpadli na pomysł żeby się połączyć, a gwarancją pokoju był nasz ślub.
- Mówisz, jakbyśmy byli w średniowieczu.
- W naszych rodzinach tak się dzieje od pokoleń. Ślub dla interesów i potomek. Reszta nikogo nie obchodzi, czy małżeństwo jest szczęśliwe, czy ma kochanków, czy jest sobie wierne, to jest nieważne. Najważniejsze są interesy. Ani ja, ani ty nie mieliśmy za dużo do powiedzenia.
Wzięliśmy ślub. Pytałaś, gdzie są zdjęcia. Nie ma ich, bo nikt nie robił zdjęć, to była formalność. Zanim mnie ocenisz za kochankę, wiedz, że sama nie byłaś święta. Piłaś na umór, jeździłaś w tym gangu motorowym, chyba też ćpałaś, ale trudno mi to określić. Nie wiem, czy miałaś kogoś, ale raczej nie, bo tobie zależało tylko na alkoholu. Czasami jak wracałem do domu, stało na stole mnóstwo butelek po wódce, piwie czy Martini. A ja miałem kochankę, Lunę, a raczej prostytutkę, która udawała moją dziewczynę. Układ był czysty, chodziła ze mną na spotkania biznesowe, pieprzyła się ze mną i wszystko. Płaciłem jej za to. Ciebie to nie interesowało, byłaś głośna, złośliwa.
- Ten wazon i szyba w samochodzie? – spytałam.
- Tak, nasze kłótnie były bardzo burzliwe, wybiłem ci szybę, bo ty porysowałaś mi nożem bok nowego samochodu. Raz tak się pobiliśmy, że musieliśmy wzywać karetkę - ściągnął bluzę, na ramieniu miał długą bliznę – przejechałaś mi po ramieniu nożem, ty masz swoją na pośladku, oddałem ci.
Czułam się jakby ktoś mi opowiadał rzeczy nie z tej ziemi, jakoś nie widziałam się w roli upitej wariatki.
- A co z dzieckiem? Skoro miałeś kochankę, skąd ja w ciąży? I skąd wiesz, że było twoje?
- Bo kiedyś wykrzyczałaś mi w twarz, że może i pijesz dużo, ale przynajmniej jesteś mi wierna.
- Czyli uprawialiśmy seks?
- Trudno to nazwa seksem – powiedział – byłaś w stanie znieść mnie tylko wtedy, jak byłaś pijana jak bela. Często zasypiałaś w trakcie.
- I co dalej?
- No i zaszłaś w ciąże, chociaż nic mi nie mówiłaś, a ja byłem tak mało tobą zainteresowany, że nie zważyłem zmian.
- Jakich zmian?
- Z domu znikł alkohol, zrobiło się czysto, zaczęłaś gotować. Przestałaś wychodzić z tymi idiotami i jeździć po mieście jak szalona. Ale ja tego nie widziałem, bo starałem się bywać w domu jak najrzadziej. I w końcu kiedy nie było mnie przez tydzień, znalazłaś mnie u Luny. Powiedziałaś, że jesteś w ciąży, a ja odpowiedziałem, że mam to w dupie i żebyś zeszła mi z oczu. Do tego Luna się darła, bo nazwałaś ją złodziejką mężów i dziwką. I w dwóch tych słowach miałaś rację. Kiedy powiedziałem, że dla mnie mogłabyś nie istnieć, odparłaś, że odchodzisz. No i potknęłaś się o ten nieszczęsny szalik i zleciałaś ze schodów. Byłem w szoku, nie życzyłem ci śmierci.
- A potem… - przerwał i odetchnął, w jego oczach pojawiły się łzy – widziałem nasze martwe dziecko. I to mną wstrząsnęło, a potem drugi raz, jak w domu zobaczyłem, że robiłaś mu śpioszki na drutach. Pochowałem je w nich.
- Był pogrzeb?
- Tak – łzy ciekły Bartkowi po policzkach – w grobowcu rodzinnym.
Przerwał i wysmarkał nos.
- Byłem u ciebie codziennie i siedziałem trzymając cię za rękę. I pomyślałem wtedy, że to musiało się stać żebyśmy oboje się opamiętali. Kiedy się obudziłaś okazało się, że masz amnezję i to wybacz, ale bardzo mnie ucieszyło. Mogliśmy zacząć od nowa. A ty jesteś taka inna, spokojna, ufna, czuła. Ja przez te kilka miesięcy się w tobie zakochałem. Luna to przeszłość, kiedy zobaczyłem nasze dziecko, pojechałem do niej i powiedziałem jej, spadaj. Nawet dałem jej pieniądze, ale ona chciała więcej, dlatego przyszła. A ja chcę teraz tylko ciebie, takiej jakiej jesteś. I chciałbym żebyś nigdy nie odzyskała pamięci, żebyś mogła być taka jak teraz. Bo najbardziej lubię wieczory kiedy siedzimy i patrzymy sobie w oczy, nie mówiąc nic, wtedy jest mi dobrze. Nie chcę z tobą walczyć, chcę z tobą żyć – zakończył.
Miałam mętlik w głowie. Podniosłam się z fotela i powiedziałam.
- Muszę to przemyśleć – i poszłam do sypialni. Położyłam się na łóżku i zapłakałam. Niby tego nie pamiętałam, ale nawet samo opowiadanie spowodowało, że czułam się okropnie. Zasnęłam. Obudziłam się późno w nocy, Bartka przy mnie nie było. Zadzwoniłam do niego.
- Tak? – odebrał zaspany.
- Gdzie jesteś?
- W pokoju, który był zamknięty, to była moja sypialnia, kiedy było między nami źle.
- A dlaczego nie jesteś ze mną? – głos mi drżał.
- Chciałaś sobie wszystko przemyśleć.
- Wolałabym to robić z tobą – powiedziałam, a on się rozłączył.
Po chwili był przy mnie.
Kiedy już świtało, leżeliśmy przytuleni do siebie i patrzyliśmy sobie w oczy.
- Chcę odnowić przysięgę małżeńską – powiedział.
- A ja chcę nasze zdjęcia w ramce – powiedziałam – z tej przysięgi, oczywiście.
- Chcę być tylko z tobą.
- A ja z tobą.
- Na zawsze i mimo wszystko?
- Dokładne – uśmiechnęłam się – nie tylko ty się zakochałeś.
koniec

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Wypoczyn w Jastarni - lato 2024 cz.1