Jak to w dawnej Polsce było cz. 1 – Podłoże historyczne
Tematem przewodnim tego cyklu referatów będą mężczyźni i kobiety, oraz ich wzajemne relacje na przestrzeni XVI i XVII wieku.
Ale zanim przejdę do miłości, małżeństwa, praw, kultury i codzienności Polaków tamtej epoki, najpierw przedstawię wam rys historyczny, który jest niezbędny dla zrozumienia zachowań naszych przodków.
Od razu zaznaczam, że na razie będę pisać tylko i wyłącznie o szlachcie, mieszczan, a przede wszystkim chłopów zostawię sobie na inny czas.
Szlachta, najwyższy stan w Polsce, grupa posiadająca przywileje i władzę, jakiej żaden arystokrata w innych państwach nie mógł osiągnąć. Kiedy Europa szła w stronę absolutyzmu u nas rozwijała się demokracja, powstawały pierwsze konstytucje, a nasi wielcy panowie dbali o to, żeby równość stanu była przestrzegana. Jednak nie była to jednolita warstwa. Szlachtę dzielimy na cztery części.
1. ARYSTOKRACJA
Najbogatsi ludzie w Polsce, niektórzy bogatsi od króla. Posiadali wielkie majątki ziemskie, w których zakładali prywatne miasta np. Nasielsk, a pod swoim panowaniem mieli nawet kilkadziesiąt wsi. Arystokraci zasiadali w Senacie, obejmowali najwyższe stanowiska państwowe i terytorialne i byli doradcami królów. W XVII wieku przejęli władze w Polsce i podporządkowali sobie w znacznym stopniu pozostałą szlachtę, np. nakazując przysięgę wierności nie królowi, a właśnie sobie.
2. SZLACHTA ŚREDNIA
Bardzo bogata szlachta posiadająca rozległe majątki i mająca władzę nad kilkoma do kilkunastoma wsiami. Zasiadali w Izbie Poselskiej i to oni uchwalali nowe prawa, podatki czy przywileje, ale żeby ustawa weszła w życie musiał ją zatwierdzić Senat. Bardzo wpływowi ludzie, pilnowali żeby magnateria (arystokracja) przestrzegała prawa szlacheckiego i go nie łamała.
3. SZLACHTA ZAGRODOWA ZWANA TEŻ ZAŚCIANKOWĄ
Jest to grupa osób posiadająca herb i niewielką ilość ziemi, którą niejednokrotnie sami musieli uprawiać. Nie mieli wpływu na politykę, ale posiadali pełnię praw szlacheckich. W porównaniu z dwiema wyższymi grupami byli biedni.
4. SZLACHTA GOŁOTA
Szlachta posiadająca herb, ale nie mająca ziemi, co dla tej grupy było hańbą. Zazwyczaj pracowali u bogatszej szlachty w nadziei na odzyskanie lub zakupienie ziemi.
Ale zanim przejdę do miłości, małżeństwa, praw, kultury i codzienności Polaków tamtej epoki, najpierw przedstawię wam rys historyczny, który jest niezbędny dla zrozumienia zachowań naszych przodków.
Od razu zaznaczam, że na razie będę pisać tylko i wyłącznie o szlachcie, mieszczan, a przede wszystkim chłopów zostawię sobie na inny czas.
Szlachta, najwyższy stan w Polsce, grupa posiadająca przywileje i władzę, jakiej żaden arystokrata w innych państwach nie mógł osiągnąć. Kiedy Europa szła w stronę absolutyzmu u nas rozwijała się demokracja, powstawały pierwsze konstytucje, a nasi wielcy panowie dbali o to, żeby równość stanu była przestrzegana. Jednak nie była to jednolita warstwa. Szlachtę dzielimy na cztery części.
1. ARYSTOKRACJA
Najbogatsi ludzie w Polsce, niektórzy bogatsi od króla. Posiadali wielkie majątki ziemskie, w których zakładali prywatne miasta np. Nasielsk, a pod swoim panowaniem mieli nawet kilkadziesiąt wsi. Arystokraci zasiadali w Senacie, obejmowali najwyższe stanowiska państwowe i terytorialne i byli doradcami królów. W XVII wieku przejęli władze w Polsce i podporządkowali sobie w znacznym stopniu pozostałą szlachtę, np. nakazując przysięgę wierności nie królowi, a właśnie sobie.
2. SZLACHTA ŚREDNIA
Bardzo bogata szlachta posiadająca rozległe majątki i mająca władzę nad kilkoma do kilkunastoma wsiami. Zasiadali w Izbie Poselskiej i to oni uchwalali nowe prawa, podatki czy przywileje, ale żeby ustawa weszła w życie musiał ją zatwierdzić Senat. Bardzo wpływowi ludzie, pilnowali żeby magnateria (arystokracja) przestrzegała prawa szlacheckiego i go nie łamała.
3. SZLACHTA ZAGRODOWA ZWANA TEŻ ZAŚCIANKOWĄ
Jest to grupa osób posiadająca herb i niewielką ilość ziemi, którą niejednokrotnie sami musieli uprawiać. Nie mieli wpływu na politykę, ale posiadali pełnię praw szlacheckich. W porównaniu z dwiema wyższymi grupami byli biedni.
4. SZLACHTA GOŁOTA
Szlachta posiadająca herb, ale nie mająca ziemi, co dla tej grupy było hańbą. Zazwyczaj pracowali u bogatszej szlachty w nadziei na odzyskanie lub zakupienie ziemi.
Mimo znacznych różnic majątkowych, każdy szlachcic mógł wybierać króla podczas wolnej elekcji (wybór monarchy od końca XVI wieku do rozbiorów). Najbiedniejsi nie zawsze mogli wziąć w tym udział, ponieważ nie było ich stać na przyjazd pod Warszawę. W życiu politycznym, wojennym, i kulturalnym liczyły się tak naprawdę tylko dwie pierwsze grupy.
W sprawach damsko – męskich też występowały różnice, np.: nie jeden magnat oprócz żony posiadał kilka kochanek, a już biedniejszy szlachcic stawiał na wierność. Ale o tem potem.:)
Szlachta decydowała w Polsce o wszystkim i to ona miała rzeczywistą władzę. Król owszem, zasiadał na tronie, ale to, czy będzie miał szacunek i posłuch zależało od jego umiejętności dyplomatycznych, charyzmy i tego kim się otaczał. Dzieci króla nie nazywano książętami tylko królewiętami, ponieważ książęta na całym świecie byli dziedzicami tronów, a u nas tego nie było. Ale żeby w jakiś sposób ich utytułować, zostawali właśnie królewiętami.
W ogóle Polacy ( tutaj mowa tylko o szlachcie) nie znosili żadnych tytułów. W naszym kraju tytuł książęcy mogły posiadać tylko „starożytne” rody litewskie (czyli wywodzący się od Jagiellonów) i ruskie np. Wiśniowieccy (z drzewem genealogicznym sięgającym Wielkiego Księstwa Kijowskiego). Cała reszta musiała zadowalać się tytułami urzędniczymi t.j. kasztelan, kanclerz, wojewoda.
Była nawet afera kiedy Jerzy Ossoliński (m.in. doradca Władysława IV) podczas podróży dyplomatycznych po Europie dostał tytuł księcia papieskiego, a w Wiedniu od cesarza tytuł księcia Rzeszy Niemieckiej. Szlachta była oburzona i uważała, że jest to zamach na równość szlachecką. Doszło do tego, że Jerzy Ossoliński musiał zrezygnować z ich używania. Do tego książęta „starożytni” uważali, że księciem trzeba się urodzić i nie można sobie tego kupić czy dostać.
Oprócz polityki i wojny Polscy szlachcice walczyli między sobą na salonach, w polu i w sądzie. O co się kłócili? Od przysłowiowego sporu o miedzę po kobiety, spadki i opiekę nad dziećmi. Kancelaria królewska była zawalona skargami, procesami sądowymi i panował tam taki bałagan, że chociaż niektórzy posiadali wyroki śmierci lub banicji, nie przeszkadzało im to piastować ważnych urzędów, procesować się w swoich sprawach lub wypowiadać posłuszeństwo królowi (szlachta posiadała taki przywilej).
Ale to jest tylko zarys naszej męskiej mentalności czasów nowożytnych, szerzej będzie w innej części.
A to wszystko działo się podczas niemal niekończących się sporów wewnętrznych (to u nas normalne), a przede wszystkich wojen z Rosją, Szwecją i Turcją. Z Rosją walczymy o tereny ruskie oraz Inflanty - nie chcemy ich dopuścić do Bałtyku. Poza tym o mały włos, a nasz król byłyby carem. A potem, no cóż, powstanie kozaków i nasze błędne decyzje, które doprowadziły do okrojenia naszych ziem na rzecz Rosji. Ze Szwecją walczył najpierw Zygmunt III Waza, który był królem tego państwa, ale rodacy go zdetronizowali. Potem mamy ich ataki na spółę z Rosją. No i był potop szwedzki, który nazywany jest nawet I rozbiorem Polski. W 1655 nasz kraj przestał na chwilę istnieć. Rosja i Szwecja zajęły nasze terytorium. Ale udało się przetrwać. No i Turcja. Z jednej strony sułtan nas lubił i vive versa, ale z drugiej nie przeszkadzało mu to z nami walczyć. My też nie jesteśmy w tym bez winy. Ale pod Wiedniem im pokazaliśmy. :)
To taki duży skrót tego czym zajmowaliśmy się przez 200 lat.
XVI i XVII wiek, to dla Polski z jednej strony złote lata, bogactwo i potęga, z drugiej, niekończące się wojny z sąsiadami, którzy pragnęli powiększania swoich terytoriów i wpływów. Bynajmniej nie występujemy tutaj w roli ofiary. Kiedy podliczycie bitwy, to większość mamy wygranych, a te przegrane nie są spowodowane naszą nieumiejętnością walki, ale przez polityków, którzy nie chcieli uchwalać nowych podatków. Po takiej przegranej zazwyczaj szli po rozum do głowy i kolejna bitwa była nie dość że zwycięska, to jeszcze spektakularna.
Szlachta była bardzo dobrze wyćwiczona w boju i nie potrzebowaliśmy wielkiej liczby wojska, żeby wygrywać batalie. Na przykład, nasza husaria traciła podczas bitwy kilku żołnierzy, kiedy przeciwników możemy liczyć w setkach. Mamy w naszych dziejach takie perełki jak Kircholm 1605, gdzie pobiliśmy wroga, który miał znaczną przewagę liczebną. Polaków 4 tys. Szwedów 11 tys. Polacy wygrali, poległo 100 osób, a po stronie Szwedzkiej 6000 -8000 (dane podaję w przybliżeniu, bo źródła mają różne informacje.) Robi wrażenie, prawda?
W każdym razie mamy bardzo dużo wojen, które rzutują na naszą mentalność, sposób bycia, sprawy damsko – męskie, przyjemności czy kulturę. Świadomość bliskiej śmierci utwardziło Polaków do tego stopnia, że nam współczesnym, nasi przodkowie wydają się nieokrzesanymi prostakami i to zarówno mężczyźni, jak i kobiety (chociaż w mniejszym stopniu). Nie było czasu na rozwinięcie w sobie delikatności, bo wróg niejednokrotnie czyhał u bram. Do tego doszły długie rozłąki, śmierć na polu bitwy lub podczas porodów. W XVI i XVII wieku małżeństwa trwały od 10 – 15 lat i kończyły się nie rozwodem, a śmiercią któregoś ze współmałżonków. Także człowiek tamtych czasów mógł podczas swojego życia stawać na ślubnym kobiercu kilkakrotnie. Mimo dobrobytu, życie polskiej szlachty było twarde. Mężczyźni doskonale walczyli, ale i kobiety nie ustępowały im pola. Mimo, że tamte czasy należą do mężczyzn, a o Polkach mówi się, że były skromne i ciche, to w rzeczywistości pod tą powłoką kryły się kobiety, które wiedziały czego chcą i otrzymywały to, jak nie prośbą, to szablą.
Jeżeli ktoś z was wyobraża sobie nasze pra pra babki jako zwiewne dziewoje, to niech szybko wyrzuci to ze swojej głowy. Nic z tych rzeczy. Kiedy Turcy podchodzili pod dom, należało z nimi walczyć, a nie mdleć z bezsiły.
I w takim oto czasie kwitła miłość, małżeństwa trwały, kochankowie organizowali sobie schadzki, wierność była priorytetem, a życie życiem. Ale o tym, już w następnej części.
W sprawach damsko – męskich też występowały różnice, np.: nie jeden magnat oprócz żony posiadał kilka kochanek, a już biedniejszy szlachcic stawiał na wierność. Ale o tem potem.:)
Szlachta decydowała w Polsce o wszystkim i to ona miała rzeczywistą władzę. Król owszem, zasiadał na tronie, ale to, czy będzie miał szacunek i posłuch zależało od jego umiejętności dyplomatycznych, charyzmy i tego kim się otaczał. Dzieci króla nie nazywano książętami tylko królewiętami, ponieważ książęta na całym świecie byli dziedzicami tronów, a u nas tego nie było. Ale żeby w jakiś sposób ich utytułować, zostawali właśnie królewiętami.
W ogóle Polacy ( tutaj mowa tylko o szlachcie) nie znosili żadnych tytułów. W naszym kraju tytuł książęcy mogły posiadać tylko „starożytne” rody litewskie (czyli wywodzący się od Jagiellonów) i ruskie np. Wiśniowieccy (z drzewem genealogicznym sięgającym Wielkiego Księstwa Kijowskiego). Cała reszta musiała zadowalać się tytułami urzędniczymi t.j. kasztelan, kanclerz, wojewoda.
Była nawet afera kiedy Jerzy Ossoliński (m.in. doradca Władysława IV) podczas podróży dyplomatycznych po Europie dostał tytuł księcia papieskiego, a w Wiedniu od cesarza tytuł księcia Rzeszy Niemieckiej. Szlachta była oburzona i uważała, że jest to zamach na równość szlachecką. Doszło do tego, że Jerzy Ossoliński musiał zrezygnować z ich używania. Do tego książęta „starożytni” uważali, że księciem trzeba się urodzić i nie można sobie tego kupić czy dostać.
Oprócz polityki i wojny Polscy szlachcice walczyli między sobą na salonach, w polu i w sądzie. O co się kłócili? Od przysłowiowego sporu o miedzę po kobiety, spadki i opiekę nad dziećmi. Kancelaria królewska była zawalona skargami, procesami sądowymi i panował tam taki bałagan, że chociaż niektórzy posiadali wyroki śmierci lub banicji, nie przeszkadzało im to piastować ważnych urzędów, procesować się w swoich sprawach lub wypowiadać posłuszeństwo królowi (szlachta posiadała taki przywilej).
Ale to jest tylko zarys naszej męskiej mentalności czasów nowożytnych, szerzej będzie w innej części.
A to wszystko działo się podczas niemal niekończących się sporów wewnętrznych (to u nas normalne), a przede wszystkich wojen z Rosją, Szwecją i Turcją. Z Rosją walczymy o tereny ruskie oraz Inflanty - nie chcemy ich dopuścić do Bałtyku. Poza tym o mały włos, a nasz król byłyby carem. A potem, no cóż, powstanie kozaków i nasze błędne decyzje, które doprowadziły do okrojenia naszych ziem na rzecz Rosji. Ze Szwecją walczył najpierw Zygmunt III Waza, który był królem tego państwa, ale rodacy go zdetronizowali. Potem mamy ich ataki na spółę z Rosją. No i był potop szwedzki, który nazywany jest nawet I rozbiorem Polski. W 1655 nasz kraj przestał na chwilę istnieć. Rosja i Szwecja zajęły nasze terytorium. Ale udało się przetrwać. No i Turcja. Z jednej strony sułtan nas lubił i vive versa, ale z drugiej nie przeszkadzało mu to z nami walczyć. My też nie jesteśmy w tym bez winy. Ale pod Wiedniem im pokazaliśmy. :)
To taki duży skrót tego czym zajmowaliśmy się przez 200 lat.
XVI i XVII wiek, to dla Polski z jednej strony złote lata, bogactwo i potęga, z drugiej, niekończące się wojny z sąsiadami, którzy pragnęli powiększania swoich terytoriów i wpływów. Bynajmniej nie występujemy tutaj w roli ofiary. Kiedy podliczycie bitwy, to większość mamy wygranych, a te przegrane nie są spowodowane naszą nieumiejętnością walki, ale przez polityków, którzy nie chcieli uchwalać nowych podatków. Po takiej przegranej zazwyczaj szli po rozum do głowy i kolejna bitwa była nie dość że zwycięska, to jeszcze spektakularna.
Szlachta była bardzo dobrze wyćwiczona w boju i nie potrzebowaliśmy wielkiej liczby wojska, żeby wygrywać batalie. Na przykład, nasza husaria traciła podczas bitwy kilku żołnierzy, kiedy przeciwników możemy liczyć w setkach. Mamy w naszych dziejach takie perełki jak Kircholm 1605, gdzie pobiliśmy wroga, który miał znaczną przewagę liczebną. Polaków 4 tys. Szwedów 11 tys. Polacy wygrali, poległo 100 osób, a po stronie Szwedzkiej 6000 -8000 (dane podaję w przybliżeniu, bo źródła mają różne informacje.) Robi wrażenie, prawda?
W każdym razie mamy bardzo dużo wojen, które rzutują na naszą mentalność, sposób bycia, sprawy damsko – męskie, przyjemności czy kulturę. Świadomość bliskiej śmierci utwardziło Polaków do tego stopnia, że nam współczesnym, nasi przodkowie wydają się nieokrzesanymi prostakami i to zarówno mężczyźni, jak i kobiety (chociaż w mniejszym stopniu). Nie było czasu na rozwinięcie w sobie delikatności, bo wróg niejednokrotnie czyhał u bram. Do tego doszły długie rozłąki, śmierć na polu bitwy lub podczas porodów. W XVI i XVII wieku małżeństwa trwały od 10 – 15 lat i kończyły się nie rozwodem, a śmiercią któregoś ze współmałżonków. Także człowiek tamtych czasów mógł podczas swojego życia stawać na ślubnym kobiercu kilkakrotnie. Mimo dobrobytu, życie polskiej szlachty było twarde. Mężczyźni doskonale walczyli, ale i kobiety nie ustępowały im pola. Mimo, że tamte czasy należą do mężczyzn, a o Polkach mówi się, że były skromne i ciche, to w rzeczywistości pod tą powłoką kryły się kobiety, które wiedziały czego chcą i otrzymywały to, jak nie prośbą, to szablą.
Jeżeli ktoś z was wyobraża sobie nasze pra pra babki jako zwiewne dziewoje, to niech szybko wyrzuci to ze swojej głowy. Nic z tych rzeczy. Kiedy Turcy podchodzili pod dom, należało z nimi walczyć, a nie mdleć z bezsiły.
I w takim oto czasie kwitła miłość, małżeństwa trwały, kochankowie organizowali sobie schadzki, wierność była priorytetem, a życie życiem. Ale o tym, już w następnej części.
Bibliografia:
Zbigniew Kuchowicz „Miłość staropolska”
Agnieszka Lisak „Miłość staropolska”
Jarosław Czubaty Historia dla maturzysty „Nowożytność”
Romański Romuald „Książę Jeremi Wiśniowiecki”
Zbigniew Kuchowicz „Miłość staropolska”
Agnieszka Lisak „Miłość staropolska”
Jarosław Czubaty Historia dla maturzysty „Nowożytność”
Romański Romuald „Książę Jeremi Wiśniowiecki”
Komentarze
Prześlij komentarz