Z pamiętnika singielki - opowiadanie - odc.6
Plany – wyjazd integracyjny
Mój entuzjazm – średni
Entuzjazm Anki – wyżej się nie da
Entuzjazm Norberta – wyżej się nie da
Entuzjazm reszty – nie wiem
Plan co zabrać? – piwo, wódka i zagrycha.
Dzisiaj Cudowny Dariusz zaprosił wszystkich pracowników do sali
konferencyjnej na spotkanie, jak sam określił towarzyskie.
Zdziwieni i zaciekawieni stawiliśmy się punktualnie o 13 00. Było
nas 12 osób. Ja, Anka, Norbert i Beatka z jednego pokoju. Jacek na szczęście
wyniósł się na początku marca do Radka i Karola i teraz siedzieli jak trzej
muszkieterowie razem, zwarci i gotowi do działania. Zjawili się też
chłopaki administracji czyli Stefan i
ekonomista Olek, jak zwykle sztywni i oficjalni oraz sekretarka Ala i
recepcjonistka Marzenia, oczywiście wpadły spóźnione o dwie minuty.
Ale nie straciły niczego, ponieważ Dariusz na razie rozgrzewał nas
wstępną przemową o doskonałym stanie firmy i świetlanej przyszłości w
przyszłości.
Aż w końcu przeszedł do rzeczy.
- Ja wiem, że jesteśmy małą firmą, ale pomyślałem sobie, że
zorganizuje nam wyjazd integracyjno – szkoleniowy. Bardzo proszę żebyście do
poniedziałku przysłali mi propozycje, czego chcielibyście się nauczyć albo co
was interesuje.
Terminu jeszcze nie mam – uśmiechnął się gwiazdorsko – w zasadzie
nic nie mam, ale myślę, że wybierzemy się pod koniec kwietnia. Co wy na to?
- To może w czerwcu? – odezwała się Anka – będzie cieplej.
- Może być i czerwiec – zgodził się Dariusz – jak już będę wiedział
czego chcecie, wtedy powiem wam więcej.
Sekretarka Ala podniosła rękę.
- A na ile dni byśmy wyjechali?
- Pomyślałem od trzech i obiecuję, że nie będzie to weekend.
To wyraźnie poprawiło nastroje. Każdy kto tu pracował, lubił to i
cenił sobie rodzinną atmosferę, ale chyba, jak każdy nie chciał marnować
weekendu na szkolenia i spotkania z szefem.
Mimo, że rozeszliśmy się do swoich stanowisk pracy, do końca dnia
trwały dyskusje na temat bynajmniej nie podnoszenia kwalifikacji zawodowych, a
tego, co ze sobą zabrać.
- Tak się cieszę! – piszczała Anka – namówię go, żeby to było nad
morzem albo nad jeziorem. Weźmiemy kostiumy i pięknie się opalimy zanim
nastanie pełnia lata.
- Chyba, że będzie lało – powiedziałam przytomnie.
- A ty coś taka niezadowolona? – zdziwiła się przyjaciółka – nie
cieszysz się z wyjazdu?
- Nie za bardzo.
- No wiesz co? Beata, Norbert słyszycie ją, ona się nie cieszy.
Beata też się za bardzo nie paliła do integracji, ponieważ była w
ciąży i starała się, jak najbardziej na siebie uważać.
- Ciąża nie choroba – orzekła nakręcona Anka.
- Ale też nie powód do całonocnych eskapad – odpowiedziałam.
- Przecież nie musi w nich brać udziału. Prawda? – jeszcze raz
zwróciła się do Beaty.
- No, ja raczej się nie powstrzymam – uśmiechnęła się szeroko koleżanka
– ale tak naprawdę, to mąż mnie nie będzie chciał puścić. Wiecie pierwsza
ciąża, więc się przejmuje. Pewnie, jak będę w piątej, to mnie wyśle nawet w
Himalaje.
Zatkało nas.
- Masz zamiar mieć tyle dzieci? – spytałyśmy obie zdziwione.
Beata wzruszyła ramionami.
- Powiem wam, jak urodzę pierwsze, a potem się zobaczy.
- Nieważne – machnęła Anka ręką – na razie liczy się wyjazd. Co
bierzemy?
- Ja bym wziął wódkę i zagrychę – powiedział Norbert.
- Ja wolę piwo – powiedziałam.
- Pomyśl ile musiałabyś dźwigać. A wódka? Kilka butelek i jeden napój i zabawa na całą
noc – bronił swego Norbert.
- A co? Myślisz, że nie będzie tam sklepów? – spytałam.
- Będą, będą – zapewniła Anka – już ja się o to postaram.
- Może będzie też jakaś dyskoteka w pobliżu – ucieszył się Norbert
– Magda, jakby co, to będziemy razem tańczyć, dobrze?
- Noooo – odparłam niezbyt szczęśliwa – chyba, że się rozchoruję i
nie pojadę.
- Nie kracz – fuknęła Anka – co ty taka nastawiona na anty?
- Bo ja jeszcze kocham swoje nowe mieszkanie i na razie nie chcę
się nigdzie z niego ruszać.
- Puknij się – orzekła Anka. Ale za chwilę piknął mi dźwięk
komunikatora.
„Chodzi o Norberta?”. „Tak” – odpisałam, a głośno powiedziałam.
- Sama się puknij. A poza tym z kim będę w pokoju?
- Ze mną – zdziwiła się, że zadaje takie pytania.
- Acha, akurat ja wiem, gdzie ty będziesz – uniosłam brew z
ironicznym uśmieszkiem na ustach.
- Będę z tobą, obiecuję -
zapewniła i napisała w komunikatorze.
„Albo będziesz miała dla siebie i Norberta ciepłe gniazdko.”
„Kopnę cię,”
„Nie sięgniesz, bo stoły są za szerokie.”
„Poczekam aż wstaniesz i podejdziesz.”
21 marca 2015 -
sobota
Marzenie – samochód
Realia – kredyt
Od rana usiłowałam się dodzwonić do kogokolwiek z rodziny i
pożyczyć samochód, ale oni, jak na złość nie odbierali telefonów. Pojazd był mi
niezbędny, gdyż musiałam pojechać po komputer i monitor. Mój stary sprzęt
zostawiłam Marcie i razie korzystałam z pożyczonego od mamy laptopa. Natomiast
mój nowy sprzęt dopiero się organizował u znajomego informatyka. Kumpel
zadzwonił rano i powiedział, że jeżeli mam czas, to mogę wszystko odebrać.
Ucieszyłam się bardzo, ponieważ miałam już dosyć ślęczenia przed małym
ekranikiem. Ale, jak na złość nikt nie odbierał. Ze złością pomyślałam, że
zamiast komputera powinnam sobie kupić samochód i nie musiałabym się nikogo
prosić, ale potem o tym zapomniałam.
W desperacji zadzwoniłam do Rafała brata Anki.
- Cześć Magda, czemu dzwonisz do mnie w sobotę o świcie?
- Jest 12 00. Powiedz lepiej, jak bardzo mnie lubisz.
- Szaleńczo – zapewnił.
- A masz samochód?
- Mam.
- A pojedziesz ze mną po sprzęt do informatyka.
- Dobrze, o której mam być?
- Jak najszybciej?
Rafał zaśmiał się krótko.
- Pół godziny i zrób mi śniadanie, bo dopiero wstaje z łóżka.
Był punktualny, a ja czekałam na niego z całym talerzem kanapek.
- Jesteś boska – cmoknął mnie w policzek i zaczął szybko
konsumować śniadanie.
Bracia Anki, czyli Rafał i Paweł byli mi znani od dzieciństwa i
traktowałam ich, jak przyjaciół. Może nie chodziłam z nimi regularnie na piwo i
imprezy, ale byli zawsze, jak czegoś potrzebowałam. Obydwaj nadawali się do
wszelakiej pracy, a smykałkę do domowych robótek przejęli po ojcu, więc często
korzystałam z ich pomocy. Obydwaj pracowali w rodzinnym warsztacie samochodowym
i nawet planowali jego rozbudowę pod nowe usługi. Jak na razie żaden z nich nie
miał dziewczyny, ale te które dostaną się do finału, będą miały, jak w puchu.
- Czemu tak na mnie patrzysz? – spytał Rafał.
- Zachwycam się tobą, a co myślałeś?
- To dobrze, bo jest czym – śmiał się – jaki chłop w sobotę chce
jeździć po mieście dla kaprysu pięknej kobiety.
- Ty.
- No właśnie – popił wszystko kubkiem herbaty i wstał – jedziemy?
Przyjechał swoim ulubionym złotawo-rdzawym pikapem, brudnym jak
siedem nieszczęść. Widząc moją minę oznajmił.
- Wyciągałem wczoraj gościa z błota. Nie zdążyłem skoczyć do
myjni. Jaśnie pani wsiada, czy wybrzydza?
- Wsiada.
Kiedy jechaliśmy na Bemowo ponownie przypomniałam sobie pomysł z
kupnem samochodu.
- Chciałabym sobie kupić samochód. Mały, zwrotny i tani. Załatwisz
mi?
- Bank rozbiłaś?
- Nie, dlaczego?
- Nowe mieszkanie, meble, komputer, telewizor, to kupa kasy, a ty
jeszcze mówisz o samochodzie, skąd na to bierzesz kasę?
- Jeszcze niczego nie biorę – uspokoiłam go – na razie się
zastanawiam. A kupowałabym dopiero na jesieni, kiedy zostanie mi tylko kredyt
na mieszkanie. A poza tym, jeżeli Anka ci się nie chwaliła, to ja się pochwalę.
Dostałyśmy spore podwyżki. Może nawet uda mi się coś odłożyć.
- Chyba, że tak. A ile zamierzasz na niego przeznaczyć?
- Do 15 tysięcy.
- Da się zrobić, będę szukać.
Akurat dojechaliśmy na miejsce i po zaparkowaniu wyszliśmy na
chodnik. Wspięłam się na palce i cmoknęłam Rafała w policzek.
- Dzięki, kochany jesteś – i poprowadziłam go do sklepu
komputerowego mojego znajomego.
23 marca 2015 –
poniedziałek
Norbert – obrażony
Znaki zapytania nad moją głową - ??????
Wyjaśnienia – kiedyś Ankę zamorduję
W poniedziałek kiedy tylko weszłam do pokoju, od razu poczułam, że
coś wisi w powietrzu. Z Beatą było niby wszystko w porządku, powiedziała cześć
i nawet się uśmiechnęła, Anka w skowronkach po weekendzie na Mazurach z
Dariuszem, a Norbert? No właśnie, Norbert. Nie odpowiedział mi na powitanie,
mało tego, ostentacyjnie odwrócił się do mnie plecami.
- Od razu przyszedł nabzdyczony – poinformowała mnie Anka.
- Coś się stało?
- Nie wiem, nic nie powiedział, ale sądząc po jego reakcji na
twoje wejście, pewnie ty coś zmalowałaś.
- Tak, ale co?
Anka swoim zwyczajem wzruszyła ramionami.
Postanowiłam się nim nie przejmować i zajęłam się pracą.
Po jakimś czasie usłyszałam, że Anka parsknęła śmiechem.
- Co cię tak bawi? – spytałam cicho.
- Nie słyszysz, jak on wzdycha? Bardziej ostentacyjnie się nie da.
- Że niby chce żebym się spytała go, o co chodzi?
- Pewnie tak.
Wyprostowałam się na krześle i zwróciłam do kolegi.
- Norbert, co się dzieje? Wzdychasz i wzdychasz?
- Eeee, nic – tym razem i ja usłyszałam przeciągłe i głośnie
westchnienie.
- Ok. Jak będziesz chciał się wygadać, to wal jak w dym – z
powrotem wróciłam do pracy ignorując potępiający wzrok przyjaciółki.
- Bo ty świnia jesteś, wiesz? – usłyszałam nagle jego głos.
Popatrzyłam na niego wstrząśnięta.
- Ja? Niby czemu?
- Dlaczego mnie okłamałaś?
- Ja? – zupełnie nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Tak, ty.
- Możesz jaśniej? – poprosiła Anka – ja też jestem ciekawa, czemu
jest świnią.
Zgromiłam ją wzrokiem, ale ona w ogóle się tym nie przejęła.
- Mówiła, że nie ma faceta, że na potrzeby natarczywego klienta go
sobie wymyśliła. Ale to nieprawda. Ma faceta, widziałem ją z nim.
Zdziwiona kręciłam głową i absolutnie nie wiedziałam, co mu
odpowiedzieć.
- To nie mogłam być ja – powiedziałam spokojnie.
Norbert wstał i machnął rękoma, po czym wyszedł z pokoju.
- Naprawdę, nie wiem o co mu chodzi – patrzyłam na Ankę.
Beata oderwała się od swojego komputera i powiedziała.
- Widział cię w sobotę z jakimś gachem na Bemowie. Całowałaś go
przed jakimś amerykańskim samochodem o wściekłych kolorach.
Norbert wrócił i dodał.
- Właśnie. A ja już miałem…. – znowu machnął ręką – chciałem…
- To był mój brat – odezwała się Anka – Magda poprosiła go o
pomoc, znają się od lat. To nie jej facet, a kumpel.
Myślałam, że ją zaduszę. Nadarzyła się okazja żeby pozbyć się jego
podrywu raz na zawsze, a ona mi go psuła.
- Całowała się z nim – upierał się Norbert.
- Ja tu jestem – przypomniałam zgrzytając zębami – i nie całowałam
go, tylko cmoknęłam w policzek. Dziękowałam mu, bo mi pomógł.
- Widzisz? – Anka zwróciła się do Norberta – mówiłam, to mój brat
Rafał. Znają się od dziecka i raczej są dla siebie jak brat i siostra.
Dopiero wtedy spojrzała na mnie i zauważyła, że jestem na nią
wściekła.
- Dajcie mi spokój – warknęłam i zwróciłam się do Norberta –
niczego ci nie obiecywałam, więc się nie obrażaj jak rozpuszczona
panienka. A ty – spojrzałam na Ankę – ty
to dopiero jesteś świnia.
Wstałam, wzięłam z wieszaka kurtkę i wyszłam.
Dopiero po długim spacerze wokół biurowca ochłonęłam i mogłam
wrócić so pracy. Usiadłam przy swoim biurku i do nikogo się nie odzywając
pracowałam. Anka próbowała coś zagadać, ale tylko potrząsnęłam głową. Za bardzo
byłam wściekła, mogłam powiedzieć coś, czego potem bym żałowała.
Norbert był smutny, ale nie obchodziło mnie to. Chciałam sprawę
zakończyć w jakiś łagodniejszy sposób, ale jak widać, nie wyszło. Kogoś musiało
zaboleć, nie musiałam to być tym razem ja. Poza tym nie wierzyłam w jego
głębokie uczucie, raczej zauroczenie. A najprawdopodobniej ucierpiała tylko
jego męska duma, a nie serce.
24 marca 2015 –
wtorek
Kłótnia – z Anką
Samobój – tak, ja
Rozmowa z Markiem Jagodą - oszaleję
Nie odzywałam się do Anki, mimo, że mnie przepraszała. Wiedziała,
czemu jestem zła, bo nie omieszkałam jej tego wypomnieć wieczorem wczorajszego
dnia przez telefon. Norbert nawet się od mnie nie zbliżał widząc, że nie jestem
w nastroju do jakichkolwiek rozmów, ale chyba już się nie gniewał, bo napisał
do mnie. „Jestem głupi, masz rację nic mi nie obiecywałaś. Mam nadzieję, że się
w końcu do mnie odezwiesz.”
Nie odpisałam mu, nadal nie czułam się na siłach do racjonalnego
myślenia. Musiał poczekać, aż ochłonę. Za to na Ankę nawet nie spojrzałam.
Została mi tylko Beatka, która jak na złość dzisiaj nie przyszła. Dzwonił jej
mąż i powiedział, że na razie będzie na zwolnieniu. Pewnie już nie wróci do
końca ciąży i wychowawczego. Problem wyjazdu integracyjnego miała przynajmniej
z głowy. Za to ja nie miałam się do kogo odezwać, a to frustrowało mnie
podwójnie. Zła jak osa wyszłam z pracy, a za mną pędziła Anka.
- Magda, poczekaj. Porozmawiajmy.
Nie odpowiedziałam, ale ona nie dała za wygraną. Wskoczyła za mną
do autobusu i milcząc jechała ze mną całą drogę, mimo, że powinna wysiąść dwa
przystanki wcześniej. Wysiadła za mną i szła krok w krok do mojego bloku.
- A jak ci zatrzasnę drzwi na nosie?! – wybuchłam.
- Nie zrobisz tego – stwierdziła fakt.
- To co? Będziesz ze mną siedziała w milczeniu?!
- Tak, nawet do jutra – jęknęła sobie – Magda, nie wygłupiaj się.
To nie jest warte obrażania się. Wyrwało mi się bezmyślnie.
- I po co? Chciałaś się pochwalić bratem, czy jak?
- No, może. Albo, tak jakby?
- Kretynka! A mogłam już mieć z nim spokój!
- Tak? A co byś mu powiedziała?
- Na przykład, że tak, że to był mój facet. Poznałam go w weekend
i kocham go na zabój!
Przez myśl przeszło mi, że na bank cała okolica słyszy, jak się
kłócimy, ale machnęłam na to ręką. Gorzej nie będzie.
- I dlaczego miałabyś tak kłamać? Co ci się w Norbercie nie
podoba. Przecież jest fajny i całkiem przystojny.
- Nie pasuje mi, ok.?
- Ciekawe kto ci pasuje? – powiedziała z ironicznym uśmieszkiem na
ustach.
- Na przykład posterunkowy Marek Jagoda. Jeżeli miałabym wybierać
między nimi, to wybrałabym policjanta. Jest starszy, przystojniejszy i na pewno
by się nie obrażał za byle co.
- O proszę, to jednak jest ktoś, kto ci się podoba? – zaśmiała
się.
Warknęłam i tupnęłam nogą.
- To nie jest przedmiotem naszej dyskusji. Po prostu to zakochanie
przyćmiło ci mózg i myślisz, że możesz mnie uszczęśliwić próbując mnie
zeswatać.
- Magda, niczego nie próbuję. Palnęłam to bezmyślnie.
Ochłonęłam. Miała rację, na pewno nie zrobiła tego specjalnie.
- Dobra – mruknęłam – już się nie gniewam. Tylko następnym razem
najlepiej nic nie mów.
- To może piwo na zgodę? – ucieszyła się.
- Ty stawiasz i idziesz do sklepu, ja przyszykuje coś do jedzenia
– powiedziałam ugodowo.
Anka uściskała mnie serdecznie i pobiegła do najbliższego
spożywczego. Ja odwróciłam się w stronę bloku akurat żeby zauważyć
posterunkowego Marka Jagodę, jak stoi niedaleko w cywilu i patrzy na mnie
zaciekawiony.
Przeszedł mnie zimny dreszcz. „A jak wszystko słyszał?”
Ruszył w moją stronę, a ja zastanawiałam się, gdzie uciec. Czy do
domu, czy z powrotem na przystanek, do autobusu i pojechać, jak najdalej się da
i nigdy tu nie wrócić.
- Czy mogę zobaczyć zdjęcie mojego rywala? – zaczął bez wstępów z
dziwnym uśmiechem na ustach i błyskiem w oku.
Próbowałam zachować twarz.
- Nie wiem, o czym pan mówi – wydukałam i spiekłam raka.
- Dobrze słyszałem. Ponoć wygrywam w jakieś konkurencji.
- Nadal nie wiem o czym pan mówi – postanowiłam iść w zaparte.
- Czyli nie jestem starszy, przystojny i obrażam się z byle
powodu, tak?
- Nie. To znaczy jest pan przystojny, a czy się pan obraża, to nie
wiem. Ale chyba nie, bo jest pan raczej pogodny.
Uśmiechnął się do mnie czule i powiedział cicho.
- Pani Magdo, proszę się nie wstydzić, ja zawsze chętnie przyjmuję
komplementy i może mnie pani nimi obdarzać od rana do wieczora.
Wiedziałam, że żartował sobie ze mnie, więc jeszcze bardziej się
zaczerwieniłam.
- Przepraszam, ale muszę iść. Do widzenia – odwróciłam się szybko
i uciekłam jak tchórz.
Anka zamiast obiadu dostała sensacyjną wiadomość, moje łzy,
upokorzenie i żądania większej ilości piwa. Na trzeźwo było to wszystko nie do
przejścia.
26 marca 2015 –
czwartek
Zakochany Norbert – sztuk 1
Zakochana siostra – sztuk 1
Maciek w opałach – zgoda na pomoc
Kiedy przyszłam do pracy zauważyłam na moim biurku mały bukiecik
stokrotek. Od razu wiedziałam, że dostałam je od Norberta, bo patrzyłam na mnie
ze swego stanowiska rozmarzonym wzrokiem. Miałam nadzieję, że po tej kłótni
zrezygnuje, bo przecież jasno mu powiedziałam, żeby sobie nie robił nadziei.
Ale chyba akurat na ten moment przygłuchł.
Powinnam wziąć kwiatki i go nimi rzucić, żeby wiedział, co o nim
sądzę.
- Norbercie – powiedziałam – dziękuję za kwiaty, ale nie musisz
mnie nimi obdarowywać.
- A właśnie, że muszę, bo czuję się winny – odparł i wstał.
Przestraszyłam się, że chce podejść i mnie objąć i nie wiem co
jeszcze, pocałować? Ale na szczęście nie ruszył się z miejsca.
- Wybaczyłam ci przecież – przypomniałam.
- Ale wiem, że poczułaś się osaczona, a ja byłem zbyt szybki.
O czym on mówi?!
- Rozumiem, że potrzebujesz czasu, że nie możesz tak od razu się
zaangażować, dlatego obiecałem sobie, że nie będę cię popędzał i poczekam, aż
dojrzejesz…
O czym on MÓWI?!!!!
- Norbert – wydukałam – proszę cię, już nic nie mów.
Posłusznie zamilkł.
- Dziękuję za stokrotki, ale nie staraj się tak bardzo.
- Jak sobie życzysz – zgodził się.
- W ogóle się nie staraj.
- Jak sobie życzysz.
- Czy ty mnie słuchasz?
- Oczywiście – uśmiechnął się szeroko.
Zaskoczył mnie. A ja myślałam, że on jest takim romantycznym
niedorajdą, który przeprasza, że żyje. Tymczasem kiedy się do mnie uśmiechnął
zauważyłam w jego wzroku coś jeszcze. Pewność siebie? Niezłomność? Waleczność?
Nie wiedziałam, ale zdałam sobie sprawę, że on nie odpuści tak
łatwo. Dziwny dreszcz przeszedł mi po plecach. Uświadomiłam sobie, że on mimo,
że jest młodszy, nie jest już chłopaczkiem, a mężczyzną. To jego strój wciąż
mnie mylił. Nie wiem ile tak stałam wpatrując się w niego, ale jego uśmiech
stał się szerszy i tak jakby triumfujący?
- Tak, no dobrze – powiedziałam – czas zacząć pracę.
Szybko usiadłam przy swoim stanowisku i włączyłam komputer. I
dopiero wtedy zaczęłam normalnie oddychać.
Co się ze mną przed chwilą działo? Zerknęłam na niego. Siedział
bokiem do mnie i wpatrywał się, jak gdyby nigdy nic w ekran komputera. I znowu
wyglądał na niepoprawnego romantyka z wiecznie złamanym sercem. Po dziwnej
scenie z przed 5 minut nie zostało ani śladu.
Nie zdążyłam się nad tym zastanowić, bo przyszła Anka i zagadała
mnie swoimi planami na weekend z Dariuszem. Potem zadzwoniła do mnie Marta,
która zażądała kolejnej pizzy i rozmowy. Zgodziłam się, ale tym razem poszłyśmy
na Nowy Świat.
- On jest cudowny – zaczęła zanim zdążył do nas podejść kelner.
- I to właśnie chciałaś mi powiedzieć? – spytałam rozbawiona.
- Oczywiście. I wiesz co? Wcale mi nie przeszkadza, że jest tyle
starszy.
- A on wie, że ty jesteś licealistką?
- Oczywiście, dla niego to nie problem. Mówi, że jestem mądra i
wcale nie przypominam rozwrzeszczanej nastolatki.
- Czy on jeszcze studiuje?
- Nie, czemu pytasz? – zdziwiła się.
Nie chciałam jej powiedzieć, że według mnie pracujący facet, który
ma 25 lat raczej by się nie umawiał z małolatami.
- Bo musi być młody duchem. W twoim wieku 7 lat różnicy to dużo,
jakbyś miała 20, to już mniej.
- Heeeej – oburzyła się – przecież jest muzykiem, oni zawsze są
mentalnie młodsi niż wskazuje na to metryka.
- No może masz rację – zgodziłam się.
- Często się widujecie? – i tu jej mina zrzedła.
- Przez ostatni tydzień wcale, bo on ma koncerty, a wiesz, że one
są wieczorami. „A potem są imprezy i inne panienki” – pomyślałam, ale nie
powiedziałam tego głośno, bo mogłam się co do tego chłopaka pomylić.
- Może chce cię tak spławić?
- Nieeee – znowu się oburzyła – naprawdę ma koncerty, widziałam
grafik. A poza tym wiem, że muzycy nie mają za dużo czasu na prywatne życie.
Jako jego dziewczyna rozumiem to i akceptuje.
Ostatnie zdanie wypowiedziała z taką pewnością, że aż się
roześmiałam.
- Co cię tak bawi?
- Nic. Po prostu ona ma
rację, jesteś bardzo dojrzałą dziewczyną.
Ucieszył ją ten komplement, bo ponownie się rozpogodziła.
- Codziennie do mnie dzwoni i pisze sms-y, chcesz posłuchać?
- Czytaj – i odkryłam, że rzeczywiście mnie to interesuje. Coś
takiego, kiedy to tak się zbliżyłyśmy do siebie?
Sms-y były typowe dla zakochanych i niczym mnie nie zaskakiwały,
ale widząc radość Marty, cieszyłam się razem z nią. Poza tym jako starsza
siostra, mogłam w ten sposób sprawdzić, czy facet nie jest jakimś palantem,
który namówi ją do czegoś złego, a potem rzuci. Tymczasem, wymiana zdań między
nimi była obrzydliwie słodka i cukierkowa. Czyli pierwsza faza zakochania.
Wiem, przechodziłam to w jej wieku, z niejakim Pawłem, ale było minęło, po
trzech miesiącach wszystko się skończyło. Ale u Marty oczywiście mogło być
inaczej.
Poza tym, to ja rzuciłam Pawła dla Kuby, a potem po kolejnych 3
miesiącach on mnie zostawił dla Zuzy z IIIb. Ja natomiast poznałam Mikołaja i
chodziłam z nim przez całą maturalną klasę. Rozeszliśmy się w pokoju zaraz po
wynikach z matury. On wyjechał na studia do Stanów, a ja zostałam w Warszawie.
Cały czas mam z nim kontakt. Ożenił się z Roksaną z Bostonu miał już dwójkę
dzieci i był szczęśliwy. Po Mikołaju byłam sama do 21 roku życia gdy poznałam….
palanta, który mnie rzucił na kilka miesięcy przed ślubem trzy lata temu.
- Czy ja cię nudzę? – w głosie siostry usłyszałam pretensję.
Otrząsnęłam się z zamyślenia i uśmiechnęłam szeroko.
- Nie, tylko obudziłaś moje wspomnienia, kiedy byłam twoim wieku.
- Opowiedz – zainteresowała się nagle. To też była nowość. Dopóki
mieszkałyśmy razem w jednym pokoju, tylko się kłóciłyśmy albo rozmawiałyśmy na
neutralne tematy. Teraz zaczęła się między nami rodzić prawdziwa siostrzana
miłość i przyjaźń. To było fajne uczucie. Tylko musiałam pamiętać żeby za
często nie występować w roli moralistki, która wiele lepiej, bo jest starsza. W
doskonałych nastrojach wróciłyśmy do domów.
Ale dla mnie nie był to koniec niespodzianek na ten dzień.
Zadzwonił Maciek.
- Cześć siostra, musisz mnie uratować – zaczął z rozpaczą w
głosie.
Zbuntowałam się wewnętrznie, bo nie chciałam, żeby tak wspaniały
dzień skończył jakimś kataklizmem.
- A co się stało? – spytałam słabo.
- Do mojej dziewczyny przyjechał kuzyn z Polkowic, a
zaplanowaliśmy sobie w sobotę wypad do kina, no i nie chcemy żeby czuł się, jak
piąte koło u wozu. Poszłabyś z nami?
Odetchnęłam z ulgą.
- Oczywiście – powiedziałam – o ile nie będzie to horror lub
romantyczna komedia.
- Co za kontrast – roześmiał się Maciek – trzeba było raczej
powiedzieć, na wszystko prócz horrorów romantycznych i wtedy wszystko było by
jasne.
- Ha, ha, ha, bardzo śmieszne – odparłam.
- Nie martw się siostra, idziemy na sensacje. Może być?
- Jak najbardziej. Tylko mam nadzieję, że tym razem Norbert mnie
nie zobaczy i nie będzie robił mi w poniedziałek awantur.
- Kim jest Norbert? – zainteresował się brat.
- Nikim. Kolega, który się we mnie zakochał bez wzajemności, ale
za to jest bardzo zazdrosny i muszę się wtedy od niego oganiać, jak od muchy.
- Może i dobrze, że cię z kimś zobaczy. Da sobie spokój.
- No właśnie u niego to działa w odwrotny sposób.
- Biedaczka – mruknął smutno Maciek, chociaż słyszałam w jego
głosie, że się dobrze bawi – to do soboty.
- Do soboty.
27 marca 2015 - piątek
Zaproszenie na koncert – jedno
Moja odmowa – drugie
Dąsy Norberta – trzecie
Moje wkurzenie – czwarte
Co za tydzień? Niemalże każdy dzień to niespodzianka, chociaż nie
zawsze taka, jakiej bym oczekiwała.
Dzisiaj zamiast stokrotek znalazłam na biurku zaproszenie na
sobotni koncert Norberta i jego ekipy.
Usiadłam z wrażenia, bo przecież miałam iść do kina. Po za tym nie
chciałam iść na koncert żeby nie robić Norbertowi nadziei i jednocześnie
chciałam tam być, bo fajnie śpiewał. No i miałam problem, jak mu o tym
powiedzieć. Nie wiedziałam, jak zareaguje na moją odmowę. Z takimi myślami
biłam się do około południa, kiedy to Anka powiedziała do mnie.
- Idź i mu normalnie powiedz, że dziękujesz, ale masz inne plany.
I dodaj, żeby następnym razem wcześniej informował się o koncertach, bo nie
siedzisz w domu i nie czekasz na nie z utęsknieniem.
- Tego ostatniego na pewno nie powiem – przeraziłam się nie na
żarty. Kto wie, jakby to zrozumiał.
Z wielką niechęcią poderwałam się z krzesła i podeszłam do niego.
Odwrócił się do mnie z szerokim zakochanym uśmiechem. Wyglądało to obrzydliwie
i o mały włos się nie wzdrygnęłam.
- Norbercie, bardzo ci dziękuję za zaproszenie, ale nie będę mogła
przyjść, bo mam już plany na sobotni wieczór.
Uśmiech znikł natychmiast i zastąpiła go podejrzliwość.
- Jakie?
„A to co? Przesłuchanie?” – pomyślałam.
- Inne – odparłam nie mając zamiaru się tłumaczyć.
Wstał i spojrzał zaniepokojony.
- Jakie? – spytał z naciskiem.
- Idę do kina.
- Kino można przełożyć.
- Nie tym razem. Nie idę sama.
- Co?! – aż się odsunęłam, a Anka podniosła głowę z nad komputera
– a z kim idziesz?!
Wkurzyłam się.
- A co cię to obchodzi? – wypaliłam.
- Obchodzi! Bo jak z przyjaciółmi, to ok. ale jak z facetem, to…
- To co?! – założyłam wojowniczo ręce na piersiach.
Zachłysnął się.
- To się wkurzę.
- Już jesteś wkurzony – warknęłam – a do kina idę z bratem i jego
znajomymi.
I odeszłam.
- Dlaczego mnie nie zaprosiłaś?! – usłyszałam za sobą pełne
wyrzutu pytanie.
- Bo to nie ja organizuje wyjście, poza tym masz koncert.
- Ale mogłaś mnie chociaż zapytać.
Odwróciłam się do niego i podeszłam. Groźnie wystawiłam palec i
warknęłam wściekła.
- Nie jestem twoją dziewczyną! Nie rób mi scen! Ja już ci
powiedziałam w poniedziałek, że niczego ci nie obiecywałam. To tyś się uparł mnie
podrywać! A sobotę spędzę, jak chce. I przestań się zachowywać, jak palant!
Odeszłam od niego i wróciłam na swój miejsce. Anka z trudem
hamowała śmiech. Norbert stał przez chwilę osłupiały, aż w końcu powiedział już
spokojniejszym tonem.
- Masz rację, możesz sobie robić co chcesz. Miłej soboty –
powiedział i wyszedł z biura. Nie pokazał się w nim do końca dnia i musiałyśmy
z Anką kryć go przed Dariuszem. Obie stwierdziłyśmy, że w poniedziałek nie
omieszkamy mu tego wypomnieć. Ale to Anka będzie prosić o rekompensatę, nie ja.
28 marca 2015 -
sobota
Śmieję się – i nie mogę przestać
Żeby Norbert wiedział o kogo był zazdrosny, to by sobie odpuścił
te dąsy. Żebym ja wiedziała z kim idę, to bym w ogóle nie przejmowała się tym,
co on sobie pomyśli.
Jak tylko zobaczyłam kuzyna dziewczyny Maćka, to śmiałam się
wewnętrznie do rozpuku. Okazało się, chłopak ma 19 lat i przyjechał zorientować
się w warszawskich uczelniach. W tym roku miał mieć maturę i szykował się na
Politechnikę lub SGH. Kiedy zostaliśmy sobie przedstawieni i kuzynostwo poszło
po popcorn, ja powiedziałam do Maćka.
- Mogłeś wziąć Martę, są niemalże równolatkami.
Brat spojrzał na mnie dziwnie i przyznał.
- Wiesz, że nawet o niej nie pomyślałem? Jest 12 lat młodsza i
prawie z nią nie gadam, a ciebie mam zawsze pod ręką.
-Rozumiem i nie mam pretensji. Tylko tak na przyszłość cię
informuję.
Chłopak był trochę speszony moją obecnością, chyba nie spodziewał
się aż tak starej kobiety. Ale przecież
nie przyszłam tu na podryw, a po to żeby mu nie było głupio. Spojrzałam na
zegarek, do seansu mieliśmy pół godziny, do tego trzeba było dodać 20 minut
reklam. Jeżeli Marta by się sprężyła, zdążyła by przyjechać akurat na sam
początek filmu. Zadzwoniłam do niej. Odebrała po bardzo długim czasie i od razu
uderzył mnie w uszy hałas.
- Gdzie jesteś? – spytałam.
- Na koncercie – krzyknęła.
- A nie chcesz iść do kina? Ja stawiam – również krzyczałam.
- Nie, bo to koncert Nikiego – darła się uradowana w słuchawkę.
Zrozumiałam, że Niki to jej chłopak – a potem jest impreza.
- Rodzice wiedzą?
- Tak. Kończę, bo właśnie zaczynają grać. Cześć – odłożyła
słuchawkę.
Wzruszyłam ramionami. Zrobiłam co mogłam, żeby chłopak nie czuł
się dziwnie w starszym towarzystwie. Na szczęście film był świetny i po
seansie, kiedy siedzieliśmy w pubie przy piwie, buzie nam się nie zamykały od
pochlebnych komentarzy.
Ale kiedy przekroczyłam prób własnego domu, roześmiałam się w
głos.
30 marca 2015 -
poniedziałek
Anka mnie ratuje bez mojej wiedzy – super
Norbert rozpromieniony – nie super
Wielki Tydzień, ja zamiast przygotowywać się do świąt borykam się
z morderczymi myślami wobec Norberta.
Kiedy weszłam rano do pracy przygotowana na dąsy albo jakąś dziką awanturę, ten
przywitał mnie cały w uśmiechach i z przeprosinami na ustach.
Zszokowana stanęłam, jak wryta i nie wiedziałam, co mu
odpowiedzieć.
- Wybacz, wybacz, wybacz – ściskał moją rękę i zaglądał w oczy.
- Oszalałeś? – wyrwałam dłoń i poszłam na swoje miejsce.
Lekko zawiedzony usiadł do pracy i co i raz zerkał to na mnie, to
na Ankę.
To mnie zdziwiło jeszcze bardziej.
- Co jest? – spytałam przyjaciółki.
- A co ma być? – wzruszyła ramionami nie odrywając wzroku od
monitora.
- Czemu on taki grzeczny?
- Tak się denerwował, że mu powiedziałam z kim byłaś w kinie. Od
razu mu przeszło i dla odmiany zrobiło mu się głupio.
- Co za koleś – syknęłam – ma huśtawki nastrojów, jak baba.
- Pewnie dzielnicowy tak by nie miał, co?
Popatrzyłam na nią zdziwiona.
- A co on ma tu do rzeczy?
- Przecież ci się podoba. Widziałaś się może z nim w weekend?
Narysowałam kółko na czole i zaczęłam wykonywać obowiązkowe tego
dnia telefony do klientów.
W porze lunchu Norbert stanął nade mną i patrzył błagalnie.
- Tak? – zapytałam.
- Idziesz ze mną na obiad? – zapytał wisielczym tonem.
„Ja zwariuję” – pomyślałam.
- Tak. I Anka też idzie, prawda?
Przyjaciółka widząc mój wzrok nie zaprotestowała. Ale ja nie
miałam zamiaru męczyć się z nim sama. Poza tym postanowiłam na tym obiedzie
wybić mu siebie z głowy.
Albo po obiedzie, bo po co było sobie psuć apetyt.
I kiedy zjedliśmy zupę i kotlety z frytkami, zamówiliśmy
poobiednią kawę ja przeszłam do działania.
- Norbert – powiedziałam twardo.
- Tak? – rozmarzony spojrzał w moją stronę. Wzdrygnęło mnie.
- Lubię cię, ale odpuść sobie te podrywy – postanowiłam grać w
otwarte karty.
Powinien się zdenerwować, ale nadal wlepiał we mnie maślany wzrok.
- Ja też cię lubię i nie zrezygnuję – Anka zakrztusiła się napojem
i przez chwilę musiałam ją walić pięścią w plecy.
- Nie tak mocno – wydukała, kiedy zła na Norberta wyżywałam się na
jej plecach.
- Norbert, jesteś fajnym kolegą...- zaczęłam, ale mi przerwał.
- Magda, powiedziałem i nie zrezygnuję. Dam ci czas, poczekam i
będę się starał cię do siebie przekonać.
Zezłościłam się.
- I co? Jak będę gdzieś sobie wychodzić albo spotkam znajomego
albo jakiegoś faceta, to za każdym razem będziesz mi robić awanturę?
Nieco się spłoszył, ale tylko na sekundy, po chwili odzyskał
rezon.
- Nie, nie będę już tak robił. Ale będę walczył.
- Cholera Magda, prawdziwy rycerz, bierz go, na co czekasz –
syknęła cicho Anka i zarobiła ode mnie łokciem w żebra.
- Norbercie – powiedziałam oficjalnym tonem – oświadczam ci, że
nie interesują mnie żadni faceci...
- To dobrze – ucieszył się.
- … i ty też – dokończyłam, ale on nawet się nie speszył – chcę
być singlem i tyle.
- I bardzo dobrze, wtedy ja będę mógł cię przekonać, że jednak
chcesz być ze mną.
- Jesteś stuknięty – powiedziałam i wstałam od stołu.
- Magda, siadaj – powiedziała Anka i zwróciła się do Norberta –
odpuść jej te deklaracje, bo już ją tak wystraszyłeś, że gotowa będzie zmienić
pracę, a ja tego nie chcę. Nie atakuj jej, bo to dzik i ucieknie ci gdzie
pieprz rośnie. Dawno się z nikim nie spotykała, więc może zapomniała co i jak.
- Ja tu jestem – wycedziłam przez zęby.
- Wiem- machnęła ręką Anka – ale nie mówisz po ludzku. A ty
Norbert zrozumiałeś?
- Tak. Mam się nie narzucać i delikatnie podchodzić. Da się
zrobić.
Pokręciłam zrezygnowana głową i powiedziałam tylko.
- Wracamy do pracy?
Komentarze
Prześlij komentarz