Z pamiętnika singielki - opowiadanie - odc.6


19 marca 2015 - czwartek
Plany – wyjazd integracyjny
Mój entuzjazm – średni
Entuzjazm Anki – wyżej się nie da
Entuzjazm Norberta – wyżej się nie da
Entuzjazm reszty – nie wiem
Plan co zabrać? – piwo, wódka i zagrycha.

Dzisiaj Cudowny Dariusz zaprosił wszystkich pracowników do sali konferencyjnej na spotkanie, jak sam określił towarzyskie.
Zdziwieni i zaciekawieni stawiliśmy się punktualnie o 13 00. Było nas 12 osób. Ja, Anka, Norbert i Beatka z jednego pokoju. Jacek na szczęście wyniósł się na początku marca do Radka i Karola i teraz siedzieli jak trzej muszkieterowie razem, zwarci i gotowi do działania. Zjawili się też chłopaki  administracji czyli Stefan i ekonomista Olek, jak zwykle sztywni i oficjalni oraz sekretarka Ala i recepcjonistka Marzenia, oczywiście wpadły spóźnione o dwie minuty.
Ale nie straciły niczego, ponieważ Dariusz na razie rozgrzewał nas wstępną przemową o doskonałym stanie firmy i świetlanej przyszłości w przyszłości.
Aż w końcu przeszedł do rzeczy.
- Ja wiem, że jesteśmy małą firmą, ale pomyślałem sobie, że zorganizuje nam wyjazd integracyjno – szkoleniowy. Bardzo proszę żebyście do poniedziałku przysłali mi propozycje, czego chcielibyście się nauczyć albo co was interesuje.
Terminu jeszcze nie mam – uśmiechnął się gwiazdorsko – w zasadzie nic nie mam, ale myślę, że wybierzemy się pod koniec kwietnia. Co wy na to?
- To może w czerwcu? – odezwała się Anka – będzie cieplej.
- Może być i czerwiec – zgodził się Dariusz – jak już będę wiedział czego chcecie, wtedy powiem wam więcej.
Sekretarka Ala podniosła rękę.
- A na ile dni byśmy wyjechali?
- Pomyślałem od trzech i obiecuję, że nie będzie to weekend.
To wyraźnie poprawiło nastroje. Każdy kto tu pracował, lubił to i cenił sobie rodzinną atmosferę, ale chyba, jak każdy nie chciał marnować weekendu na szkolenia i spotkania z szefem.
Mimo, że rozeszliśmy się do swoich stanowisk pracy, do końca dnia trwały dyskusje na temat bynajmniej nie podnoszenia kwalifikacji zawodowych, a tego, co ze sobą zabrać.
- Tak się cieszę! – piszczała Anka – namówię go, żeby to było nad morzem albo nad jeziorem. Weźmiemy kostiumy i pięknie się opalimy zanim nastanie pełnia lata.
- Chyba, że będzie lało – powiedziałam przytomnie.
- A ty coś taka niezadowolona? – zdziwiła się przyjaciółka – nie cieszysz się z wyjazdu?
- Nie za bardzo.
- No wiesz co? Beata, Norbert słyszycie ją, ona się nie cieszy.
Beata też się za bardzo nie paliła do integracji, ponieważ była w ciąży i starała się, jak najbardziej na siebie uważać.
- Ciąża nie choroba – orzekła nakręcona Anka.
- Ale też nie powód do całonocnych eskapad – odpowiedziałam.
- Przecież nie musi w nich brać udziału. Prawda? – jeszcze raz zwróciła się do Beaty.
- No, ja raczej się nie powstrzymam – uśmiechnęła się szeroko koleżanka – ale tak naprawdę, to mąż mnie nie będzie chciał puścić. Wiecie pierwsza ciąża, więc się przejmuje. Pewnie, jak będę w piątej, to mnie wyśle nawet w Himalaje.
Zatkało nas.
- Masz zamiar mieć tyle dzieci? – spytałyśmy obie zdziwione.
Beata wzruszyła ramionami.
- Powiem wam, jak urodzę pierwsze, a potem się zobaczy.
- Nieważne – machnęła Anka ręką – na razie liczy się wyjazd. Co bierzemy?
- Ja bym wziął wódkę i zagrychę – powiedział Norbert.
- Ja wolę piwo – powiedziałam.
- Pomyśl ile musiałabyś dźwigać. A wódka?  Kilka butelek i jeden napój i zabawa na całą noc – bronił swego Norbert.
- A co? Myślisz, że nie będzie tam sklepów? – spytałam.
- Będą, będą – zapewniła Anka – już ja się o to postaram.
- Może będzie też jakaś dyskoteka w pobliżu – ucieszył się Norbert – Magda, jakby co, to będziemy razem tańczyć, dobrze?
- Noooo – odparłam niezbyt szczęśliwa – chyba, że się rozchoruję i nie pojadę.
- Nie kracz – fuknęła Anka – co ty taka nastawiona na anty?
- Bo ja jeszcze kocham swoje nowe mieszkanie i na razie nie chcę się nigdzie z niego ruszać.
- Puknij się – orzekła Anka. Ale za chwilę piknął mi dźwięk komunikatora.
„Chodzi o Norberta?”. „Tak” – odpisałam, a głośno powiedziałam.
- Sama się puknij. A poza tym z kim będę w pokoju?
- Ze mną – zdziwiła się, że zadaje takie pytania.
- Acha, akurat ja wiem, gdzie ty będziesz – uniosłam brew z ironicznym uśmieszkiem na ustach.
- Będę z tobą, obiecuję  - zapewniła i napisała w komunikatorze.
„Albo będziesz miała dla siebie i Norberta ciepłe gniazdko.”
„Kopnę cię,”
„Nie sięgniesz, bo stoły są za szerokie.”
„Poczekam aż wstaniesz i podejdziesz.”

21 marca 2015 - sobota
Marzenie – samochód
Realia – kredyt
Od rana usiłowałam się dodzwonić do kogokolwiek z rodziny i pożyczyć samochód, ale oni, jak na złość nie odbierali telefonów. Pojazd był mi niezbędny, gdyż musiałam pojechać po komputer i monitor. Mój stary sprzęt zostawiłam Marcie i razie korzystałam z pożyczonego od mamy laptopa. Natomiast mój nowy sprzęt dopiero się organizował u znajomego informatyka. Kumpel zadzwonił rano i powiedział, że jeżeli mam czas, to mogę wszystko odebrać. Ucieszyłam się bardzo, ponieważ miałam już dosyć ślęczenia przed małym ekranikiem. Ale, jak na złość nikt nie odbierał. Ze złością pomyślałam, że zamiast komputera powinnam sobie kupić samochód i nie musiałabym się nikogo prosić, ale potem o tym zapomniałam.
W desperacji zadzwoniłam do Rafała brata Anki.
- Cześć Magda, czemu dzwonisz do mnie w sobotę o świcie?
- Jest 12 00. Powiedz lepiej, jak bardzo mnie lubisz.
- Szaleńczo – zapewnił.
- A masz samochód?
- Mam.
- A pojedziesz ze mną po sprzęt do informatyka.
- Dobrze, o której mam być?
- Jak najszybciej?
Rafał zaśmiał się krótko.
- Pół godziny i zrób mi śniadanie, bo dopiero wstaje z łóżka.
Był punktualny, a ja czekałam na niego z całym talerzem kanapek.
- Jesteś boska – cmoknął mnie w policzek i zaczął szybko konsumować śniadanie.
Bracia Anki, czyli Rafał i Paweł byli mi znani od dzieciństwa i traktowałam ich, jak przyjaciół. Może nie chodziłam z nimi regularnie na piwo i imprezy, ale byli zawsze, jak czegoś potrzebowałam. Obydwaj nadawali się do wszelakiej pracy, a smykałkę do domowych robótek przejęli po ojcu, więc często korzystałam z ich pomocy. Obydwaj pracowali w rodzinnym warsztacie samochodowym i nawet planowali jego rozbudowę pod nowe usługi. Jak na razie żaden z nich nie miał dziewczyny, ale te które dostaną się do finału, będą miały, jak w puchu.
- Czemu tak na mnie patrzysz? – spytał Rafał.
- Zachwycam się tobą, a co myślałeś?
- To dobrze, bo jest czym – śmiał się – jaki chłop w sobotę chce jeździć po mieście dla kaprysu pięknej kobiety.
- Ty.
- No właśnie – popił wszystko kubkiem herbaty i wstał – jedziemy?
Przyjechał swoim ulubionym złotawo-rdzawym pikapem, brudnym jak siedem nieszczęść. Widząc moją minę oznajmił.
- Wyciągałem wczoraj gościa z błota. Nie zdążyłem skoczyć do myjni. Jaśnie pani wsiada, czy wybrzydza?
- Wsiada.
Kiedy jechaliśmy na Bemowo ponownie przypomniałam sobie pomysł z kupnem samochodu.
- Chciałabym sobie kupić samochód. Mały, zwrotny i tani. Załatwisz mi?
- Bank rozbiłaś?
- Nie, dlaczego?
- Nowe mieszkanie, meble, komputer, telewizor, to kupa kasy, a ty jeszcze mówisz o samochodzie, skąd na to bierzesz kasę?
- Jeszcze niczego nie biorę – uspokoiłam go – na razie się zastanawiam. A kupowałabym dopiero na jesieni, kiedy zostanie mi tylko kredyt na mieszkanie. A poza tym, jeżeli Anka ci się nie chwaliła, to ja się pochwalę. Dostałyśmy spore podwyżki. Może nawet uda mi się coś odłożyć.
- Chyba, że tak. A ile zamierzasz na niego przeznaczyć?
- Do 15 tysięcy.
- Da się zrobić, będę szukać.
Akurat dojechaliśmy na miejsce i po zaparkowaniu wyszliśmy na chodnik. Wspięłam się na palce i cmoknęłam Rafała w policzek.
- Dzięki, kochany jesteś – i poprowadziłam go do sklepu komputerowego mojego znajomego.


23 marca 2015 – poniedziałek
Norbert – obrażony
Znaki zapytania nad moją głową - ??????
Wyjaśnienia – kiedyś Ankę zamorduję

W poniedziałek kiedy tylko weszłam do pokoju, od razu poczułam, że coś wisi w powietrzu. Z Beatą było niby wszystko w porządku, powiedziała cześć i nawet się uśmiechnęła, Anka w skowronkach po weekendzie na Mazurach z Dariuszem, a Norbert? No właśnie, Norbert. Nie odpowiedział mi na powitanie, mało tego, ostentacyjnie odwrócił się do mnie plecami.
- Od razu przyszedł nabzdyczony – poinformowała mnie Anka.
- Coś się stało?
- Nie wiem, nic nie powiedział, ale sądząc po jego reakcji na twoje wejście, pewnie ty coś zmalowałaś.
- Tak, ale co?
Anka swoim zwyczajem wzruszyła ramionami.
Postanowiłam się nim nie przejmować i zajęłam się pracą.
Po jakimś czasie usłyszałam, że Anka parsknęła śmiechem.
- Co cię tak bawi? – spytałam cicho.
- Nie słyszysz, jak on wzdycha? Bardziej ostentacyjnie się nie da.
- Że niby chce żebym się spytała go, o co chodzi?
- Pewnie tak.
Wyprostowałam się na krześle i zwróciłam do kolegi.
- Norbert, co się dzieje? Wzdychasz i wzdychasz?
- Eeee, nic – tym razem i ja usłyszałam przeciągłe i głośnie westchnienie.
- Ok. Jak będziesz chciał się wygadać, to wal jak w dym – z powrotem wróciłam do pracy ignorując potępiający wzrok przyjaciółki.
- Bo ty świnia jesteś, wiesz? – usłyszałam nagle jego głos.
Popatrzyłam na niego wstrząśnięta.
- Ja? Niby czemu?
- Dlaczego mnie okłamałaś?
- Ja? – zupełnie nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Tak, ty.
- Możesz jaśniej? – poprosiła Anka – ja też jestem ciekawa, czemu jest świnią.
Zgromiłam ją wzrokiem, ale ona w ogóle się tym nie przejęła.
- Mówiła, że nie ma faceta, że na potrzeby natarczywego klienta go sobie wymyśliła. Ale to nieprawda. Ma faceta, widziałem ją z nim.
Zdziwiona kręciłam głową i absolutnie nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć.
- To nie mogłam być ja – powiedziałam spokojnie.
Norbert wstał i machnął rękoma, po czym wyszedł z pokoju.
- Naprawdę, nie wiem o co mu chodzi – patrzyłam na Ankę.
Beata oderwała się od swojego komputera i powiedziała.
- Widział cię w sobotę z jakimś gachem na Bemowie. Całowałaś go przed jakimś amerykańskim samochodem o wściekłych kolorach.
Norbert wrócił i dodał.
- Właśnie. A ja już miałem…. – znowu machnął ręką – chciałem…
- To był mój brat – odezwała się Anka – Magda poprosiła go o pomoc, znają się od lat. To nie jej facet, a kumpel.
Myślałam, że ją zaduszę. Nadarzyła się okazja żeby pozbyć się jego podrywu raz na zawsze, a ona mi go psuła.
- Całowała się z nim – upierał się Norbert.
- Ja tu jestem – przypomniałam zgrzytając zębami – i nie całowałam go, tylko cmoknęłam w policzek. Dziękowałam mu, bo mi pomógł.
- Widzisz? – Anka zwróciła się do Norberta – mówiłam, to mój brat Rafał. Znają się od dziecka i raczej są dla siebie jak brat i siostra.
Dopiero wtedy spojrzała na mnie i zauważyła, że jestem na nią wściekła.
- Dajcie mi spokój – warknęłam i zwróciłam się do Norberta – niczego ci nie obiecywałam, więc się nie obrażaj jak rozpuszczona panienka.  A ty – spojrzałam na Ankę – ty to dopiero jesteś świnia.
Wstałam, wzięłam z wieszaka kurtkę i wyszłam.
Dopiero po długim spacerze wokół biurowca ochłonęłam i mogłam wrócić so pracy. Usiadłam przy swoim biurku i do nikogo się nie odzywając pracowałam. Anka próbowała coś zagadać, ale tylko potrząsnęłam głową. Za bardzo byłam wściekła, mogłam powiedzieć coś, czego potem bym żałowała.
Norbert był smutny, ale nie obchodziło mnie to. Chciałam sprawę zakończyć w jakiś łagodniejszy sposób, ale jak widać, nie wyszło. Kogoś musiało zaboleć, nie musiałam to być tym razem ja. Poza tym nie wierzyłam w jego głębokie uczucie, raczej zauroczenie. A najprawdopodobniej ucierpiała tylko jego męska duma, a nie serce.


24 marca 2015 – wtorek
Kłótnia – z Anką
Samobój – tak, ja
Rozmowa z Markiem Jagodą - oszaleję

Nie odzywałam się do Anki, mimo, że mnie przepraszała. Wiedziała, czemu jestem zła, bo nie omieszkałam jej tego wypomnieć wieczorem wczorajszego dnia przez telefon. Norbert nawet się od mnie nie zbliżał widząc, że nie jestem w nastroju do jakichkolwiek rozmów, ale chyba już się nie gniewał, bo napisał do mnie. „Jestem głupi, masz rację nic mi nie obiecywałaś. Mam nadzieję, że się w końcu do mnie odezwiesz.”
Nie odpisałam mu, nadal nie czułam się na siłach do racjonalnego myślenia. Musiał poczekać, aż ochłonę. Za to na Ankę nawet nie spojrzałam. Została mi tylko Beatka, która jak na złość dzisiaj nie przyszła. Dzwonił jej mąż i powiedział, że na razie będzie na zwolnieniu. Pewnie już nie wróci do końca ciąży i wychowawczego. Problem wyjazdu integracyjnego miała przynajmniej z głowy. Za to ja nie miałam się do kogo odezwać, a to frustrowało mnie podwójnie. Zła jak osa wyszłam z pracy, a za mną pędziła Anka.
- Magda, poczekaj. Porozmawiajmy.
Nie odpowiedziałam, ale ona nie dała za wygraną. Wskoczyła za mną do autobusu i milcząc jechała ze mną całą drogę, mimo, że powinna wysiąść dwa przystanki wcześniej. Wysiadła za mną i szła krok w krok do mojego bloku.
- A jak ci zatrzasnę drzwi na nosie?! – wybuchłam.
- Nie zrobisz tego – stwierdziła fakt.
- To co? Będziesz ze mną siedziała w milczeniu?!
- Tak, nawet do jutra – jęknęła sobie – Magda, nie wygłupiaj się. To nie jest warte obrażania się. Wyrwało mi się bezmyślnie.
- I po co? Chciałaś się pochwalić bratem, czy jak?
- No, może. Albo, tak jakby?
- Kretynka! A mogłam już mieć z nim spokój!
- Tak? A co byś mu powiedziała?
- Na przykład, że tak, że to był mój facet. Poznałam go w weekend i kocham go na zabój!
Przez myśl przeszło mi, że na bank cała okolica słyszy, jak się kłócimy, ale machnęłam na to ręką. Gorzej nie będzie.
- I dlaczego miałabyś tak kłamać? Co ci się w Norbercie nie podoba. Przecież jest fajny i całkiem przystojny.
- Nie pasuje mi, ok.?
- Ciekawe kto ci pasuje? – powiedziała z ironicznym uśmieszkiem na ustach.
- Na przykład posterunkowy Marek Jagoda. Jeżeli miałabym wybierać między nimi, to wybrałabym policjanta. Jest starszy, przystojniejszy i na pewno by się nie obrażał za byle co.
- O proszę, to jednak jest ktoś, kto ci się podoba? – zaśmiała się.
Warknęłam i tupnęłam nogą.
- To nie jest przedmiotem naszej dyskusji. Po prostu to zakochanie przyćmiło ci mózg i myślisz, że możesz mnie uszczęśliwić próbując mnie zeswatać.
- Magda, niczego nie próbuję. Palnęłam to bezmyślnie.
Ochłonęłam. Miała rację, na pewno nie zrobiła tego specjalnie.
- Dobra – mruknęłam – już się nie gniewam. Tylko następnym razem najlepiej nic nie mów.
- To może piwo na zgodę? – ucieszyła się.
- Ty stawiasz i idziesz do sklepu, ja przyszykuje coś do jedzenia – powiedziałam ugodowo.
Anka uściskała mnie serdecznie i pobiegła do najbliższego spożywczego. Ja odwróciłam się w stronę bloku akurat żeby zauważyć posterunkowego Marka Jagodę, jak stoi niedaleko w cywilu i patrzy na mnie zaciekawiony.
Przeszedł mnie zimny dreszcz. „A jak wszystko słyszał?”
Ruszył w moją stronę, a ja zastanawiałam się, gdzie uciec. Czy do domu, czy z powrotem na przystanek, do autobusu i pojechać, jak najdalej się da i nigdy tu nie wrócić.
- Czy mogę zobaczyć zdjęcie mojego rywala? – zaczął bez wstępów z dziwnym uśmiechem na ustach i błyskiem w oku.
Próbowałam zachować twarz.
- Nie wiem, o czym pan mówi – wydukałam i spiekłam raka.
- Dobrze słyszałem. Ponoć wygrywam w jakieś konkurencji.
- Nadal nie wiem o czym pan mówi – postanowiłam iść w zaparte.
- Czyli nie jestem starszy, przystojny i obrażam się z byle powodu, tak?
- Nie. To znaczy jest pan przystojny, a czy się pan obraża, to nie wiem. Ale chyba nie, bo jest pan raczej pogodny.
Uśmiechnął się do mnie czule i powiedział cicho.
- Pani Magdo, proszę się nie wstydzić, ja zawsze chętnie przyjmuję komplementy i może mnie pani nimi obdarzać od rana do wieczora.
Wiedziałam, że żartował sobie ze mnie, więc jeszcze bardziej się zaczerwieniłam.
- Przepraszam, ale muszę iść. Do widzenia – odwróciłam się szybko i uciekłam jak tchórz.
Anka zamiast obiadu dostała sensacyjną wiadomość, moje łzy, upokorzenie i żądania większej ilości piwa. Na trzeźwo było to wszystko nie do przejścia.



26 marca 2015 – czwartek
Zakochany Norbert – sztuk 1
Zakochana siostra – sztuk 1
Maciek w opałach – zgoda na pomoc

Kiedy przyszłam do pracy zauważyłam na moim biurku mały bukiecik stokrotek. Od razu wiedziałam, że dostałam je od Norberta, bo patrzyłam na mnie ze swego stanowiska rozmarzonym wzrokiem. Miałam nadzieję, że po tej kłótni zrezygnuje, bo przecież jasno mu powiedziałam, żeby sobie nie robił nadziei. Ale chyba akurat na ten moment przygłuchł.
Powinnam wziąć kwiatki i go nimi rzucić, żeby wiedział, co o nim sądzę.
- Norbercie – powiedziałam – dziękuję za kwiaty, ale nie musisz mnie nimi obdarowywać.
- A właśnie, że muszę, bo czuję się winny – odparł i wstał.
Przestraszyłam się, że chce podejść i mnie objąć i nie wiem co jeszcze, pocałować? Ale na szczęście nie ruszył się z miejsca.
- Wybaczyłam ci przecież – przypomniałam.
- Ale wiem, że poczułaś się osaczona, a ja byłem zbyt szybki.
O czym on mówi?!
- Rozumiem, że potrzebujesz czasu, że nie możesz tak od razu się zaangażować, dlatego obiecałem sobie, że nie będę cię popędzał i poczekam, aż dojrzejesz…
O czym on MÓWI?!!!!
- Norbert – wydukałam – proszę cię, już nic nie mów.
Posłusznie zamilkł.
- Dziękuję za stokrotki, ale nie staraj się tak bardzo.
- Jak sobie życzysz – zgodził się.
- W ogóle się nie staraj.
- Jak sobie życzysz.
- Czy ty mnie słuchasz?
- Oczywiście – uśmiechnął się szeroko.
Zaskoczył mnie. A ja myślałam, że on jest takim romantycznym niedorajdą, który przeprasza, że żyje. Tymczasem kiedy się do mnie uśmiechnął zauważyłam w jego wzroku coś jeszcze. Pewność siebie? Niezłomność? Waleczność?
Nie wiedziałam, ale zdałam sobie sprawę, że on nie odpuści tak łatwo. Dziwny dreszcz przeszedł mi po plecach. Uświadomiłam sobie, że on mimo, że jest młodszy, nie jest już chłopaczkiem, a mężczyzną. To jego strój wciąż mnie mylił. Nie wiem ile tak stałam wpatrując się w niego, ale jego uśmiech stał się szerszy i tak jakby triumfujący?
- Tak, no dobrze – powiedziałam – czas zacząć pracę.
Szybko usiadłam przy swoim stanowisku i włączyłam komputer. I dopiero wtedy zaczęłam normalnie oddychać.
Co się ze mną przed chwilą działo? Zerknęłam na niego. Siedział bokiem do mnie i wpatrywał się, jak gdyby nigdy nic w ekran komputera. I znowu wyglądał na niepoprawnego romantyka z wiecznie złamanym sercem. Po dziwnej scenie z przed 5 minut nie zostało ani śladu.
Nie zdążyłam się nad tym zastanowić, bo przyszła Anka i zagadała mnie swoimi planami na weekend z Dariuszem. Potem zadzwoniła do mnie Marta, która zażądała kolejnej pizzy i rozmowy. Zgodziłam się, ale tym razem poszłyśmy na Nowy Świat.
- On jest cudowny – zaczęła zanim zdążył do nas podejść kelner.
- I to właśnie chciałaś mi powiedzieć? – spytałam rozbawiona.
- Oczywiście. I wiesz co? Wcale mi nie przeszkadza, że jest tyle starszy.
- A on wie, że ty jesteś licealistką?
- Oczywiście, dla niego to nie problem. Mówi, że jestem mądra i wcale nie przypominam rozwrzeszczanej nastolatki.  
- Czy on jeszcze studiuje?
- Nie, czemu pytasz? – zdziwiła się.
Nie chciałam jej powiedzieć, że według mnie pracujący facet, który ma 25 lat raczej by się nie umawiał z małolatami.
- Bo musi być młody duchem. W twoim wieku 7 lat różnicy to dużo, jakbyś miała 20, to już mniej.
- Heeeej – oburzyła się – przecież jest muzykiem, oni zawsze są mentalnie młodsi niż wskazuje na to metryka.
- No może masz rację – zgodziłam się.
- Często się widujecie? – i tu jej mina zrzedła.
- Przez ostatni tydzień wcale, bo on ma koncerty, a wiesz, że one są wieczorami. „A potem są imprezy i inne panienki” – pomyślałam, ale nie powiedziałam tego głośno, bo mogłam się co do tego chłopaka pomylić.
- Może chce cię tak spławić?
- Nieeee – znowu się oburzyła – naprawdę ma koncerty, widziałam grafik. A poza tym wiem, że muzycy nie mają za dużo czasu na prywatne życie. Jako jego dziewczyna rozumiem to i akceptuje.
Ostatnie zdanie wypowiedziała z taką pewnością, że aż się roześmiałam.
- Co cię tak bawi?
- Nic.  Po prostu ona ma rację, jesteś bardzo dojrzałą dziewczyną.
Ucieszył ją ten komplement, bo ponownie się rozpogodziła.
- Codziennie do mnie dzwoni i pisze sms-y, chcesz posłuchać?
- Czytaj – i odkryłam, że rzeczywiście mnie to interesuje. Coś takiego, kiedy to tak się zbliżyłyśmy do siebie?
Sms-y były typowe dla zakochanych i niczym mnie nie zaskakiwały, ale widząc radość Marty, cieszyłam się razem z nią. Poza tym jako starsza siostra, mogłam w ten sposób sprawdzić, czy facet nie jest jakimś palantem, który namówi ją do czegoś złego, a potem rzuci. Tymczasem, wymiana zdań między nimi była obrzydliwie słodka i cukierkowa. Czyli pierwsza faza zakochania. Wiem, przechodziłam to w jej wieku, z niejakim Pawłem, ale było minęło, po trzech miesiącach wszystko się skończyło. Ale u Marty oczywiście mogło być inaczej.
Poza tym, to ja rzuciłam Pawła dla Kuby, a potem po kolejnych 3 miesiącach on mnie zostawił dla Zuzy z IIIb. Ja natomiast poznałam Mikołaja i chodziłam z nim przez całą maturalną klasę. Rozeszliśmy się w pokoju zaraz po wynikach z matury. On wyjechał na studia do Stanów, a ja zostałam w Warszawie. Cały czas mam z nim kontakt. Ożenił się z Roksaną z Bostonu miał już dwójkę dzieci i był szczęśliwy. Po Mikołaju byłam sama do 21 roku życia gdy poznałam…. palanta, który mnie rzucił na kilka miesięcy przed ślubem trzy lata temu.
- Czy ja cię nudzę? – w głosie siostry usłyszałam pretensję. Otrząsnęłam się z zamyślenia i uśmiechnęłam szeroko.
- Nie, tylko obudziłaś moje wspomnienia, kiedy byłam  twoim wieku.
- Opowiedz – zainteresowała się nagle. To też była nowość. Dopóki mieszkałyśmy razem w jednym pokoju, tylko się kłóciłyśmy albo rozmawiałyśmy na neutralne tematy. Teraz zaczęła się między nami rodzić prawdziwa siostrzana miłość i przyjaźń. To było fajne uczucie. Tylko musiałam pamiętać żeby za często nie występować w roli moralistki, która wiele lepiej, bo jest starsza. W doskonałych nastrojach wróciłyśmy do domów.
Ale dla mnie nie był to koniec niespodzianek na ten dzień.
Zadzwonił Maciek.
- Cześć siostra, musisz mnie uratować – zaczął z rozpaczą w głosie.
Zbuntowałam się wewnętrznie, bo nie chciałam, żeby tak wspaniały dzień skończył jakimś kataklizmem.
- A co się stało? – spytałam słabo.
- Do mojej dziewczyny przyjechał kuzyn z Polkowic, a zaplanowaliśmy sobie w sobotę wypad do kina, no i nie chcemy żeby czuł się, jak piąte koło u wozu. Poszłabyś z nami?
Odetchnęłam z ulgą.
- Oczywiście – powiedziałam – o ile nie będzie to horror lub romantyczna komedia.
- Co za kontrast – roześmiał się Maciek – trzeba było raczej powiedzieć, na wszystko prócz horrorów romantycznych i wtedy wszystko było by jasne.
- Ha, ha, ha, bardzo śmieszne – odparłam.
- Nie martw się siostra, idziemy na sensacje. Może być?
- Jak najbardziej. Tylko mam nadzieję, że tym razem Norbert mnie nie zobaczy i nie będzie robił mi w poniedziałek awantur.
- Kim jest Norbert? – zainteresował się brat.
- Nikim. Kolega, który się we mnie zakochał bez wzajemności, ale za to jest bardzo zazdrosny i muszę się wtedy od niego oganiać, jak od muchy.
- Może i dobrze, że cię z kimś zobaczy. Da sobie spokój.
- No właśnie u niego to działa w odwrotny sposób.
- Biedaczka – mruknął smutno Maciek, chociaż słyszałam w jego głosie, że się dobrze bawi – to do soboty.
- Do soboty.

 27 marca 2015 - piątek
Zaproszenie na koncert – jedno
Moja odmowa – drugie
Dąsy Norberta – trzecie
Moje wkurzenie – czwarte

Co za tydzień? Niemalże każdy dzień to niespodzianka, chociaż nie zawsze taka, jakiej bym oczekiwała.
Dzisiaj zamiast stokrotek znalazłam na biurku zaproszenie na sobotni koncert Norberta i jego ekipy.
Usiadłam z wrażenia, bo przecież miałam iść do kina. Po za tym nie chciałam iść na koncert żeby nie robić Norbertowi nadziei i jednocześnie chciałam tam być, bo fajnie śpiewał. No i miałam problem, jak mu o tym powiedzieć. Nie wiedziałam, jak zareaguje na moją odmowę. Z takimi myślami biłam się do około południa, kiedy to Anka powiedziała do mnie.
- Idź i mu normalnie powiedz, że dziękujesz, ale masz inne plany. I dodaj, żeby następnym razem wcześniej informował się o koncertach, bo nie siedzisz w domu i nie czekasz na nie z utęsknieniem.
- Tego ostatniego na pewno nie powiem – przeraziłam się nie na żarty. Kto wie, jakby to zrozumiał.
Z wielką niechęcią poderwałam się z krzesła i podeszłam do niego. Odwrócił się do mnie z szerokim zakochanym uśmiechem. Wyglądało to obrzydliwie i o mały włos się nie wzdrygnęłam.
- Norbercie, bardzo ci dziękuję za zaproszenie, ale nie będę mogła przyjść, bo mam już plany na sobotni wieczór.
Uśmiech znikł natychmiast i zastąpiła go podejrzliwość.
- Jakie?
„A to co? Przesłuchanie?” – pomyślałam.
- Inne – odparłam nie mając zamiaru się tłumaczyć.
Wstał i spojrzał zaniepokojony.
- Jakie? – spytał z naciskiem.
- Idę do kina.
- Kino można przełożyć.
- Nie tym razem. Nie idę sama.
- Co?! – aż się odsunęłam, a Anka podniosła głowę z nad komputera – a z kim idziesz?!
Wkurzyłam się.
- A co cię to obchodzi? – wypaliłam.
- Obchodzi! Bo jak z przyjaciółmi, to ok. ale jak z facetem, to…
- To co?! – założyłam wojowniczo ręce na piersiach.
Zachłysnął się.
- To się wkurzę.
- Już jesteś wkurzony – warknęłam – a do kina idę z bratem i jego znajomymi.
I odeszłam.
- Dlaczego mnie nie zaprosiłaś?! – usłyszałam za sobą pełne wyrzutu pytanie.
- Bo to nie ja organizuje wyjście, poza tym masz koncert.
- Ale mogłaś mnie chociaż zapytać.
Odwróciłam się do niego i podeszłam. Groźnie wystawiłam palec i warknęłam wściekła.
- Nie jestem twoją dziewczyną! Nie rób mi scen! Ja już ci powiedziałam w poniedziałek, że niczego ci nie obiecywałam. To tyś się uparł mnie podrywać! A sobotę spędzę, jak chce. I przestań się zachowywać, jak palant!
Odeszłam od niego i wróciłam na swój miejsce. Anka z trudem hamowała śmiech. Norbert stał przez chwilę osłupiały, aż w końcu powiedział już spokojniejszym tonem.
- Masz rację, możesz sobie robić co chcesz. Miłej soboty – powiedział i wyszedł z biura. Nie pokazał się w nim do końca dnia i musiałyśmy z Anką kryć go przed Dariuszem. Obie stwierdziłyśmy, że w poniedziałek nie omieszkamy mu tego wypomnieć. Ale to Anka będzie prosić o rekompensatę, nie ja.


28 marca 2015 - sobota
Śmieję się – i nie mogę przestać

Żeby Norbert wiedział o kogo był zazdrosny, to by sobie odpuścił te dąsy. Żebym ja wiedziała z kim idę, to bym w ogóle nie przejmowała się tym, co on sobie pomyśli.
Jak tylko zobaczyłam kuzyna dziewczyny Maćka, to śmiałam się wewnętrznie do rozpuku. Okazało się, chłopak ma 19 lat i przyjechał zorientować się w warszawskich uczelniach. W tym roku miał mieć maturę i szykował się na Politechnikę lub SGH. Kiedy zostaliśmy sobie przedstawieni i kuzynostwo poszło po popcorn, ja powiedziałam do Maćka.
- Mogłeś wziąć Martę, są niemalże równolatkami.
Brat spojrzał na mnie dziwnie i przyznał.
- Wiesz, że nawet o niej nie pomyślałem? Jest 12 lat młodsza i prawie z nią nie gadam, a ciebie mam zawsze pod ręką.
-Rozumiem i nie mam pretensji. Tylko tak na przyszłość cię informuję.
Chłopak był trochę speszony moją obecnością, chyba nie spodziewał się aż tak starej  kobiety. Ale przecież nie przyszłam tu na podryw, a po to żeby mu nie było głupio. Spojrzałam na zegarek, do seansu mieliśmy pół godziny, do tego trzeba było dodać 20 minut reklam. Jeżeli Marta by się sprężyła, zdążyła by przyjechać akurat na sam początek filmu. Zadzwoniłam do niej. Odebrała po bardzo długim czasie i od razu uderzył mnie w uszy hałas.
- Gdzie jesteś? – spytałam.
- Na koncercie – krzyknęła.
- A nie chcesz iść do kina? Ja stawiam – również krzyczałam.
- Nie, bo to koncert Nikiego – darła się uradowana w słuchawkę. Zrozumiałam, że Niki to jej chłopak – a potem jest impreza.
- Rodzice wiedzą?
- Tak. Kończę, bo właśnie zaczynają grać. Cześć – odłożyła słuchawkę.
Wzruszyłam ramionami. Zrobiłam co mogłam, żeby chłopak nie czuł się dziwnie w starszym towarzystwie. Na szczęście film był świetny i po seansie, kiedy siedzieliśmy w pubie przy piwie, buzie nam się nie zamykały od pochlebnych komentarzy.
Ale kiedy przekroczyłam prób własnego domu, roześmiałam się w głos.

30 marca 2015 - poniedziałek
Anka mnie ratuje bez mojej wiedzy – super
Norbert rozpromieniony – nie super

Wielki Tydzień, ja zamiast przygotowywać się do świąt borykam się z  morderczymi myślami wobec Norberta. Kiedy weszłam rano do pracy przygotowana na dąsy albo jakąś dziką awanturę, ten przywitał mnie cały w uśmiechach i z przeprosinami na ustach.
Zszokowana stanęłam, jak wryta i nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć.
- Wybacz, wybacz, wybacz – ściskał moją rękę i zaglądał w oczy.
- Oszalałeś? – wyrwałam dłoń i poszłam na swoje miejsce.
Lekko zawiedzony usiadł do pracy i co i raz zerkał to na mnie, to na Ankę.
To mnie zdziwiło jeszcze bardziej.
- Co jest? – spytałam przyjaciółki.
- A co ma być? – wzruszyła ramionami nie odrywając wzroku od monitora.
- Czemu on taki grzeczny?
- Tak się denerwował, że mu powiedziałam z kim byłaś w kinie. Od razu mu przeszło i dla odmiany zrobiło mu się głupio.
- Co za koleś – syknęłam – ma huśtawki nastrojów, jak baba.
- Pewnie dzielnicowy tak by nie miał, co?
Popatrzyłam na nią zdziwiona.
- A co on ma tu do rzeczy?
- Przecież ci się podoba. Widziałaś się może z nim w weekend?
Narysowałam kółko na czole i zaczęłam wykonywać obowiązkowe tego dnia telefony do klientów.
W porze lunchu Norbert stanął nade mną i patrzył błagalnie.
- Tak? – zapytałam.
- Idziesz ze mną na obiad? – zapytał wisielczym tonem.
„Ja zwariuję” – pomyślałam.
- Tak. I Anka też idzie, prawda?
Przyjaciółka widząc mój wzrok nie zaprotestowała. Ale ja nie miałam zamiaru męczyć się z nim sama. Poza tym postanowiłam na tym obiedzie wybić mu siebie z głowy.
Albo po obiedzie, bo po co było sobie psuć apetyt.
I kiedy zjedliśmy zupę i kotlety z frytkami, zamówiliśmy poobiednią kawę ja przeszłam do działania.
- Norbert – powiedziałam twardo.
- Tak? – rozmarzony spojrzał w moją stronę. Wzdrygnęło mnie.
- Lubię cię, ale odpuść sobie te podrywy – postanowiłam grać w otwarte karty.
Powinien się zdenerwować, ale nadal wlepiał we mnie maślany wzrok.
- Ja też cię lubię i nie zrezygnuję – Anka zakrztusiła się napojem i przez chwilę musiałam ją walić pięścią w plecy.
- Nie tak mocno – wydukała, kiedy zła na Norberta wyżywałam się na jej plecach.
- Norbert, jesteś fajnym kolegą...- zaczęłam, ale mi przerwał.
- Magda, powiedziałem i nie zrezygnuję. Dam ci czas, poczekam i będę się starał cię do siebie przekonać.
Zezłościłam się.
- I co? Jak będę gdzieś sobie wychodzić albo spotkam znajomego albo jakiegoś faceta, to za każdym razem będziesz mi robić awanturę?
Nieco się spłoszył, ale tylko na sekundy, po chwili odzyskał rezon.
- Nie, nie będę już tak robił. Ale będę walczył.
- Cholera Magda, prawdziwy rycerz, bierz go, na co czekasz – syknęła cicho Anka i zarobiła ode mnie łokciem w żebra.
- Norbercie – powiedziałam oficjalnym tonem – oświadczam ci, że nie interesują mnie żadni faceci...
- To dobrze – ucieszył się.
- … i ty też – dokończyłam, ale on nawet się nie speszył – chcę być singlem i tyle.
- I bardzo dobrze, wtedy ja będę mógł cię przekonać, że jednak chcesz być ze mną.
- Jesteś stuknięty – powiedziałam i wstałam od stołu.
- Magda, siadaj – powiedziała Anka i zwróciła się do Norberta – odpuść jej te deklaracje, bo już ją tak wystraszyłeś, że gotowa będzie zmienić pracę, a ja tego nie chcę. Nie atakuj jej, bo to dzik i ucieknie ci gdzie pieprz rośnie. Dawno się z nikim nie spotykała, więc może zapomniała co i jak.
- Ja tu jestem – wycedziłam przez zęby.
- Wiem- machnęła ręką Anka – ale nie mówisz po ludzku. A ty Norbert zrozumiałeś?
- Tak. Mam się nie narzucać i delikatnie podchodzić. Da się zrobić.
Pokręciłam zrezygnowana głową i powiedziałam tylko.

- Wracamy do pracy?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Wypoczyn w Jastarni - lato 2024 cz.1