Ciemne wieki - odc.7
Zostawiliśmy
samochody i udaliśmy się na pieszą wycieczkę. Żałowałam, że nie mogłam wziąć
kamery ani aparatu, bo miałabym co nagrywać. Było jasno, promienie
popołudniowego słońca odbijały się od szyb, więc niekiedy musiałam mrużyć oczy.
Nie byłam przyzwyczajona do takiej jasności.
W
końcu Tymon zgłodniał, więc usiedliśmy w ogródku jednej z licznych restauracji.
-
Nie zamawiasz? – dziwił się.
-
Nie jestem głodna – odparłam.
-
Ile możesz wytrzymać bez jedzenia? – pytał jakby od niechcenia, studiując menu.
-
Do czego pijesz? – nastroszyłam się.
-
Do niczego. Tylko wydaje mi się, że ostatni raz widziałem cię jedzącą jeszcze w
Gdańsku.
-
Skąd wiesz, że nie jadłam w samochodzie?
-
Stąd, że właśnie o to pytasz.
-
Ja ciebie nie wypytuje o twoje mutacje – powiedziałam powoli i wyraźnie.
Mężczyzna zrozumiał, że jest wścibski. Nie miałam zamiaru mu niczego zdradzać,
ponieważ teraz może i byliśmy partnerami, ale przy następnym zleceniu możemy
stać po dwóch innych stronach barykady. Wykorzystałby moje słabości, tak jak i
ja jego, gdybym tylko wiedziała, co on potrafi, a co go osłabia.
-
Masz rację – przyznał – ale tutaj jest tak spokojnie i sielsko, że na chwilę
zapomniałem, w jakim świecie przyszło nam żyć.
-
To prawda – mruknęłam udobruchana.
-
Ja zamówię sobie kopytka i zrazy wołowe.
Spojrzałam
w menu.
-
A ja wezmę herbatę i lody. Może raz w życiu je jadłam. Ciekawe czy będą mi
smakować.
Smakowały,
tak jak i wino, które Tymon domówił do swoich zrazów.
-
Zauważyłeś, że mają tu komputery? I że czytają książki? I że noszą przy sobie
telefony? – pytałam go zdziwiona.
-
Owszem.
-
Nie ma tu Inkwizycji?
-
Nie mają tu wstępu. Poza tym wcale nie chcą zniszczyć tego miejsca.
-
Dlaczego? Przecież książki są złe, komputery też…
-
A kto by zabijał kurę znoszącą złote jajka. Dzięki temu, że sprzęt z Księstwa
Polan trafia do nas, Bezpieka ma co rekwirować i niszczyć. Dzięki czemu ich
istnienie ma rację bytu. Rozumiesz?
-
Tak – odparłam.
A
potem zamilkliśmy obserwując ludzi kręcących się wokół nas, na światła pięknie
oświetlające wieczorne ulice i wsłuchiwaliśmy się w spokój, którego nie
znaliśmy.
Z
lekką wewnętrzną zadumą wróciłam do hotelu. On też miał swoje przemyślenia, bo
przez całą drogę wypowiedział do mnie może dwa zdania.
Kiedy
weszliśmy na piętro i już mieliśmy się rozstać, narosło we mnie pewne napięcie,
którego nie chciałam czuć.
-
Posłuchaj – odezwał się o wiele niższym głosem niż zazwyczaj.
-
Nie – powiedziałam szybko i otworzyłam drzwi.
-
Czemu? – zdziwił się i wyciągnął w moją stronę rękę.
-
Bo ja jestem porządna – i zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem.
-
Jesteś łowcą przygód – usłyszałam jego przytłumiony głos.
-
Łowcą przygód a nie facetów – odkrzyknęłam.
-
No wiesz co? – był zdumiony, ale już nic więcej nie powiedział.
Odszedł
do siebie.
Ja
przez chwilę analizowałam sytuację.
Usiadłam
na podłodze.
-
Tak, podoba mi się – mówiłam do siebie – tak, jest męski, tak, wino szumi mi w
głowie. Tak, bardzo dobrze zrobiłaś. Nie żałuj, bo to by była tylko ułuda
szczęścia. Do tego byś się do niego natychmiast przywiązała i skamlała o jego
uczucie. Dlatego lepiej od razu postawić sprawę jasno. Nie i koniec. Poza tym,
za dwa dni się rozstaniemy i może nigdy nie zobaczymy – wstałam i porzuciłam
ten temat. Dla mnie był zakończony. Teraz czekała kąpiel.
Natarłam
się chyba wszystkim, co miałam w łazience i tak pachnąca niczym drogeria poszłam
spać, w czystej, białej pościeli.
To
miejsce robiło swoje, zapadłam sen i nie obudziłam się aż do rana. A pewnie
spałabym do południa gdyby nie pewien facet.
-
Dorota, wstawaj – krzyczał przez drzwi – wiesz, która godzina?
-
Nie i nie chce wiedzieć! – odkrzyknęłam.
-
Jest 10 00, szkoda dnia na leżenie w łóżku.
-
A może mnie nie szkoda – zwlokłam się z pościeli i podeszłam do drzwi.
Otworzyłam je, a Tymon łypał na mnie ciekawie. Nie wiem czego się spodziewał,
ale na pewno nie białego szlafroka, rozczochranych włosów i hotelowych bamboszy
na moich stopach.
Szczerze
się roześmiałam.
-
Widzę, że nie żałujesz, że ci odmówiłam. Taki widok z rana, każdego by
przeraził.
-
Ha ha ha, bardzo śmieszne – burknął, a potem pociągnął nosem – ile ty na siebie
tego wlałaś?
-
Ładnie? – uśmiechnęłam się – mam zamiar dzisiaj pójść na zakupy i zaopatrzyć w
kilka rzeczy.
Wpuściłam
go do pokoju, z braku foteli usiadł na skraju łóżka. Ja wzięłam szczotkę i
zaczęłam doprowadzać moje włosy do jako takiego wyglądu.
-
Tylko proszę cię, żebyś się tak nie
fiokowała w Gdańsku.
-
A dlaczego? – zdziwiłam się.
-
Nie wszyscy są tacy odporni, jak ja.
-
O to już się nie martw, dam sobie radę.
I
znikłam w łazience. Po kilku minutach wyszłam do Tymona ubrana i wyszykowana do
wyjścia.
-
To co robimy? – zapytałam.
-
Chciałem oddać nasze samochody do warsztatu, niech je odpicują na naszą
eskapadę.
-
Ja mojego nigdzie nie daję. Jest odpicowany i w formie, jedyne czego
potrzebuje, to pełnego baku – powiedziałam.
-
Nie żartuj, twój Łazik…
-
Nie znasz go i nie wiesz, co ma. Nikt nie będzie go dotykał – nie lubiłam, jak
ktoś próbował narzucić mi swoje zdanie, zwłaszcza w sprawie sprzętu.
-Jak
chcesz, ja jadę, a ty rób sobie ci się podoba – wyszedł lekko na mnie obrażony.
-
I za co to wszystko? Bo wczoraj powiedziałam mu, nie? – burczałam i pakowałam
mały plecak – I teraz będzie się obrażał na mnie za każdą pierdołę.
- Nie
jestem twoją własnością! – powiedziałam na koniec w powietrze.
-
Słyszałem każde słowo – usłyszałam jego głos. Stał w drzwiach.
-
No i dobrze – powiedziałam.
On
na powrót wparował mi do pokoju.
-
Czemu mnie nie chcesz?! – wykrzyknął.
-
Jeżeli ma to cię pocieszyć, to nikogo nie chcę.
-
Kłamiesz. Podobam ci się.
-
To jeszcze nie powód żeby tracić głowę.
-
Rozmawiaj ze mną, jak z człowiekiem! – krzyknął.
Odetchnęłam
kilka razy i powiedziałam spokojnie.
-
Dobrze, ale potem już do tego więcej nie wracajmy, dobrze?
Nic
nie odpowiedział.
-
Zatem już tłumaczę. Nie jestem taka, jak wszystkie kobiety, które spotkałeś. W
szkole odebrałam gruntowne wychowanie i nie wolno mi było się zadawać się z
nieodpowiednimi chłopakami. Z dziewczynami przysięgłyśmy sobie, że wybierzemy
sobie najlepszego z najlepszych i za niego wyjdziemy za mąż. Będzie to ten
jeden jedyny.
Tymon
parsknął.
-
Nie mów mi, że wierzysz w te brednie o miłości, uczuciach i dozgonnej
wierności.
-
Tak, właśnie w to wierzę – powiedziałam tak poważnie, że zmyłam mu ironiczny
uśmieszek z twarzy.
-
Żartujesz?! – wykrzyknął - Bawisz się ze mną?! To taka gra? Lubisz się droczyć?
– mówił.
-
I właśnie z wami facetami taki jest problem, kiedy mówimy prawdę wy myślicie,
że to kłamstwo. Zatem może dam ci inną odpowiedź – teraz ja się wkurzyłam
- Mam syfilis i nie chcę cię zarazić,
lepiej?!
Nie
odpowiedział.
-
Wyjdź i jedź sobie do tych warsztatów i zostaw mnie w spokoju.
Zacisnął
usta, odwrócił się na pięcie i wyszedł.
Ja
pokręciłam się jeszcze chwilę i wyszłam na babskie zakupy.
Ścięcie
z Tymonem uznałam za zakończone. Nie miałam zamiaru psuć sobie przez niego
humoru.
Weszłam
do dużej drogerii i zaczęłam przeglądać asortyment. I trwało to wieki, bo byłam
zachwycona wszystkim na co spojrzałam. Mydełka, kremy, pudry, lakiery do
paznokci, chciałam to mieć. A wszystko tak jak przewidywałam, kosztowało
niewiele. Na naszym rynku ceny były by co najmniej trzy razy wyższe.
-
Może mogę w czymś pomóc? – zapytała mnie ekspedientka. Młoda, niska dziewczyna.
Pewnie była w moim wieku, ale nie miała tych doświadczeń, co ja.
Znowu
poczułam się brudna i nieatrakcyjna. Ale uśmiechnęłam się do niej, mając
nadzieję, że był to miły uśmiech i powiedziałam.
-
Chciałam kupić sobie trochę mydełek i cieni do powiek i balsamów i… -
uświadomiłam sobie, że nie muszę się ograniczać, ponieważ dostałam wymarzone
zielone kryształy i mogłam zaszaleć – ile tego mogę wywieźć poza Księstwo
Polan?
Dziewczyna
roześmiała się perliście.
-
Ile pani chce, nie ma limitów. To nie diamenty.
-
Dla mnie wszystko, co tutaj jest, to diamenty – powiedziałam.
Dołączyła
do nas kolejna ekspedientka, młodsza, pyzata i uśmiechnięta od ucha do ucha.
-
Może nam pani trochę opowie o życiu poza naszym Księstwem – poprosiła.
-
Jakby pani była tak dobra? – widziałam wzrok pełen nadziei u tej, która
pierwsza do mnie podeszła – wiemy tylko tyle, co z gazet i może czasami w radio
coś powiedzą.
-
Czy naprawdę jest tam tak strasznie? – dopytywała pyzata.
Wyglądały,
jak małe dziewczynki, które chcą posłuchać bajeczki o puchatym koniku, z tym że
konik, nie był puchaty, tyko wredny, kopiący i gryzący, każdego, kto mu się
nawinął pod pysk.
-
Zgoda, ale pomóżcie mi wybrać jakieś ciekawe rzeczy.
I
tak wędrowałam z nimi po sklepie opowiadając im o rzeczach, których na oczy nie
będą widziały. Trochę im nasz świat podkoloryzowałam, ale i tam wciąż kręciły z
niedowierzaniem głowami i miały od emocji wypieki na twarzy.
Ja
też miałam, bo wybrałam sobie tyle cudownych rzeczy, że nie wiedziałam, jak ja
je pomieszczę w Łaziku.
-
A możemy sobie zrobić z panią zdjęcie? – pytała pyzata.
-
Zdjęcie? A to nie jest zabronione?
-
Nie? – zdziwiły się – kto by bronił robić zdjęć, przecież to pamiątka.
-
Oczywiście, że sobie z wami zrobię zdjęcie, ale chciałabym też dostać odbitkę.
-
Wydrukujemy ci od ręki.
Nie
wiedziałam o czym mówią, ale zgadywałam, że chodziło o to, że to nie był
problem.
I
na naszą sesję zdjęciową trafił Tymon.
-
Wykupiłaś pół sklepu – powiedział.
-
Moje pieniądze, moja sprawa – odparłam.
-
Nie walczę z tobą – powiedział.
Ekspedientki
patrzyły na niego niepewne. W ich oczach czaił się lęk, przed tym dużym i
pobliźnionym facetem, ale oprócz tego ciekawość i ekscytacja i to ostatecznie
wygrało.
-
Możemy sobie z panem zrobić zdjęcie? – pytała pyzata.
Tymon
uniósł brwi, a potem spojrzał w ich naiwne i wesołe twarze.
-
Oczywiście – uśmiechnął się.
-
Będziemy miały się czym chwalić – usłyszałam ich konspiracyjny szept –
dziewczyny zzielenieją z zazdrości, jak zobaczą, kto u nas był.
-
A co jesteśmy tacy sławni? – zapytał Tymon.
-
Od wczoraj aż huczy w mieście, że przybyło dwoje łowców przygód. Nawet nie
wiecie, ile to dla nas znaczy. Jak powiesimy tutaj państwa zdjęcia, to będzie
do nas przychodziło dwa razy więcej ludzi.
-
Czy powinniśmy im na to pozwolić? – mruknęłam bezgłośnie do Tymona, z którym
ustawialiśmy się do fotki.
-
A co ci szkodzi – powiedział, uniósł moją dłoń i pocałował. Aparat zrobił
zdjęcie.
Dopiero
po jakiejś godzinie udało nam się wyjść ze sklepu. Tymon niósł dwie siaty moich
kosmetyków, a ja dzierżyłam zdjęcia. Było ich kilka, każdy dostał po jednym
zestawie.
Spojrzałam
na to, na którym Tymon całuje mnie w dłoń. Postanowiłam zakopać je głęboko i
nigdy nie wyjmować.
-------------------------------------------------------------------------------------------------
Adam
Reka oczyścił pierwsze pomieszczenie i zauważył, że na jednej ze ścian
znajdowały się drzwi.
-
Jak widać, to jeszcze nie koniec – ucieszył się jeden ze studentów i już chciał
je otworzyć.
-
Nie! – wykrzyknął profesor.
-
Ale? – dziwił się młody człowiek.
-
Mogą być zabezpieczone pułapką. Oni mieli takie pomysły – wezwał techników i
poprosił o pomoc.
Ci
ubrani w skafandry zaczęli je oglądać. Nie było klamki, ani zamka, ani żadnej
zasuwki. Otwierały się chowając w murze. Na zewnątrz wydobyła się jakaś zielona
substancja.
-
Widzisz? – wskazał ręką profesor- mogłeś się zatruć.
Trucizna
szybko się rozwiała i można było wejść do środka. Kolejne pomieszczenie było
dwa razy większe od poprzedniego, a w jednej ścianie znajdowały się kolejne dwie
pary drzwi.
Pokój
nie był tak zagracony, jak poprzedni, bo wszystkie rzeczy były pochowane w
pudła, opisane i poustawiane w równych rzędach.
-
Będziemy mieć łatwiejszą pracę, bo jak widzę, są posegregowane tematycznie.
-
Skąd pan wie? – dziwił się student.
-
Bo pudła są podpisane.
-
Gdzie?
-
Tutaj – profesor wskazał jakiś bohomaz.
-
Nie znam tego pisma.
-
Ja też nie – uśmiechnął się do studenta – ale założę się, że jak zajrzymy do
środka, to ja będę miał rację.
-
Nie zakładam się, wierzę panu na słowo – powiedział zachowawczo student, który
stracił rano dychę, bo źle odgadł kolor oczu Tymona.
Zajrzeli
do pierwszego z pudeł. Wieko było niedomknięte. W środku znajdowały się mniejsze
pudełka i woreczki z czymś w środku.
-
Zawołaj techników, niech tam zajrzą – powiedział do studenta Adam Reka.
Po
kilkunastu minutach profesor przyniósł jedno z pudełek Krystynie i jej
zespołowi.
-
Tymon ma szare oczy – oznajmił – także ta osoba, która typowała niebieskie, tak
naprawdę nie ma racji.
-
Skąd pan wie? – zapytała Dagmara.
-
Zajrzyjcie sobie tutaj, to będziecie wiedzieć. Tylko ostrożnie, bo to papier,
może się w każdej chwili rozsypać.
Krystyna
z Dagmarą pochyliły się nad kartonem. Na samym wierzchu znajdowało się dosyć
wygniecione i poplamione zdjęcie Tymona i Doroty. Mężczyzna całował ją w dłoń.
Oboje patrzyli sobie w oczy i wyglądali, jakby świat dla nich nie istniał.
Fotograf, kimkolwiek był, uchwycił nawet błysk w ich oczach.
-
Ależ oni są w sobie zakochani – rozmarzyła się Dagmara.
-
I jak do siebie pasują – dodała Krystyna – czyli w tamtych czasach można było
spotkać miłość.
-
Kto by pomyślał, przecież to Ciemne Wieki, mężczyzna raczej powinien na zdjęciu
trzymać ją za ten warkocz i mieć minę jakby krzyczał… – głośno myślała jedna z
doktorantek.
-
Ja być chłop, ty moja baba! – dokończyła ze śmiechem Dagmara.
-
Raczej, ty być moja, ja zabierać cię do mojej jaskini – dodała druga.
Krystyna
słuchała ich jednym uchem i oglądała kolejne zdjęcia. Na każdym mężczyzna patrzył tylko na Dorotę, za to
dziewczyna na niego tylko czasami.
-
Moim zdaniem, oni nie są tutaj jeszcze parą – powiedziała głośno.
-
Jak to? – dziwiła się Dagmara.
-
Zobacz – pokazała jej kolejne zdjęcia – on ją pożera wzrokiem, a ona co?
Odwzajemnia to tylko na tych zdjęciach, gdzie patrzy mu w oczy. Na pozostałych
ignoruje go zupełnie.
-
Myśli pani, że on ją podrywa, a ona jest oporna?
-
Tak właśnie myślę – powiedziała Krystyna.
-
Łał, mamy romantyczną historię, ciekawe, jak się skończy – jedna ze studentek
miała wypieki na twarzy.
-
Pewnie szybko, bo któreś z nich zginie – sprowadził ją na ziemię Adam Reka –
pewnie on pierwszy, bo ją, jak już odkryłyście trudno jest zabić.
-
Nie masz w sobie za grosz romantyzmu – parsknęła Krystyna – ja tam wolę jak
dziewczyny, myśleć, że ta historia będzie miała szczęśliwe zakończenie.
-
Baby – parsknął profesor i wyszedł z sali badań.
-------------------------------------------------------------------------------------------------
kolejny odcinek 29 grudnia
Komentarze
Prześlij komentarz