Kłótnia - opowiadanie z 2013 roku odc.1
Jak on mógł mi to zrobić? – pomyślała wpatrując się tępo w ścianę.
– Jak mógł…? Od kilku dni powtarzała te
słowa w głowie, wałkując i wałkując wciąż od nowa. Po prostu przyszedł
powiedzieć jej, że już jej nie kocha i ma inną. I jeszcze miał czelność
przyznać się, że miał ją już od jakiegoś czasu. Drań. Wszystkie plany, które
snuli razem, rozwiały się jak poranna mgła. – Jak on mógł…
Usłyszała trzask drzwi wejściowych, jej współlokatorki wróciły z
wykładów.
- Przestań rozpaczać – powiedziała Ala zaglądając do jej pokoju –
idziemy na imprezę.
- To idźcie – westchnęła Łucja.
- Nie zrozumiałaś – zaśmiała się przyjaciółka – My idziemy, razem.
- Ja nigdzie nie idę. Znając życie on tam będzie z tą lafiryndą.
- Właśnie o to chodzi – wtrąciła Ola wychylając się zza Ali –
Niech zobaczy, że ci nie zależy i bawisz się świetnie bez niego. Wiesz, faceci
są próżni, zaboli go, że nawet po nim nie rozpaczasz.
- Nie chcę – jęknęła i
smarknęła w chusteczkę.
- Przestań płakać, nie jest wart nawet jednej łzy. – Ala poklepała
ją po plecach – Idziemy się zabawić. Koniec, kropka.
Oczywiście, że tam był, ale nawet nie zwrócił na nią uwagi bez
reszty wpatrzony w blond piękność.
- No tak – westchnęła – nie dziwne, że ze mną zerwał.
- Bzdury – parsknęła Ola – nie bądź taka skromna, przecież wiesz,
że jesteś bardzo ładna.
- Widocznie niewystarczająco.
- Przestań jęczeć i chodź do baru – Ala pociągnęła ją za rękaw.
Łucja nie miała w zwyczaju pić alkoholu, ale tego wieczoru
postanowiła nagiąć trochę swoje zasady. Po kilku drinkach szumiało jej w
głowie, a humor powrócił jak za sprawą czarodziejskiej różdżki. W tym wypadku –
poprawiła się w myślach – za pomocą czarodziejskich procentów.
Czknęła i sięgnęła po szklankę.
- Chyba lekko przesadziłaś, nie pij więcej, bo to się źle skończy
– upomniała ją Ala.
- Nie obchodzi mnie to – zaśmiała się i duszkiem wypiła zawartość
szklanki.
- Nie panujesz nad sobą – kręciła głową przyjaciółka.
- No i co z tego – machnęła ręką i uderzyła przechodzącego koło niej chłopaka.
- Ej, może byś tak uważała – warknął.
- Nie – odparła i nawet na niego nie spojrzała tylko odwróciła się
do baru i zamówiła kolejny alkohol.
- Łucja będziesz wymiotować – do upomnień przyłączyła się Ola.
- Nie będę – i wypiła drinka.
Chciała odstawić szkło na kontuar, ale ponownie kogoś uderzyła.
- Słuchaj paniusiu – to był wcześniej uderzony chłopak, tylko
bardziej wkurzony – Może byś tak zapanowała nad swoimi odruchami?
- Nie chce mi się, spadaj – spojrzała na niego – O? A ja cię znam?
To ty jesteś tym gburem, który zrobił nam kiedyś awanturę w bibliotece. Ala
pamiętasz?
- Kiedy to było? Nie przypominam sobie?
- No – Łucja wbiła mu palec w klatkę piersiową, po czym
uśmiechnęła się i poklepała całą dłonią jego napięty mięsień – Eeee, nieźle
wysportowany…, ale o czym to ja?- oderwała od niego dłoń nie zwracając
najmniejszej uwagi, że chłopak był cały
czerwony ze złości – a już wiem. Pamiętasz? Na drugim roku, co się tak
śmiałyśmy. On podszedł do nas i powiedział -„Nie jesteście w kawiarni, to jest
biblioteka.” – Łucja parodiowała jego głos.
- No fakt, było coś takiego – przypomniała sobie Ala.
- To jak – zwróciła się Łucja do chłopaka – pamiętasz nas?
Ten złapał ją za rękę, gdyż nie przestawała machać mu nią przed
nosem i uścisnął.
- Jesteś świrnięta. – i
odszedł.
- Sam jesteś świrem - Łucja
ponownie machnęła ręką w jego stronę – a z resztą, chodźmy tańczyć.
Na parkiecie rozszalała się na dobre, wypity alkohol dodał jej
odwagi i wyłączył jakiekolwiek hamulce. Bez kontroli nad sobą wymachiwała
rękoma na boki, co i rusz uderzając innych tańczących. W końcu ktoś ją złapał
za ręce, otworzyła oczy i spojrzała prosto w zachmurzone oblicze znajomego
mężczyzny.
- Słuchaj ty! – krzyknął i zamilkł widząc, że to i tak nic nie da
– Wariatka!
I odszedł. One zaczęły się śmiać.
Nad ranem wracały piechotą do mieszkania. Szły całą szerokością
ulicy, gdy usłyszały trąbienie. Ala i Ola zeszły na pobocze, ale nadal pijana
Łucja stanęła na środku drogi i zaczęła udawać torreadora.
- Złaź! – krzyknęła Ala.
- Zgadnijcie kto siedzi w środku – ucieszyła się Łucja – Gbur -
gburowy.
I zaczęła szaleńczy taniec tuż przed jego maską. Przyjaciółki
złapały ją za ręce i siłą ściągnęły na pobocze. Samochód ruszył z piskiem i po
chwili znikł za zakrętem.
- O nie, o nie, o nie, ojoj – dziewczyny usłyszały jęki Łucji –
Nie wstanę, głowa mi pęka – śpiewała fałszywie.
- I bardzo dobrze – krzyknęła Ala z kuchni- nie chciałaś słuchać
dobrych rad, to teraz masz za swoje.
- Ojej zaraz zwymiotuję.
- A chociaż pamiętasz co wczoraj robiłaś?
- Oczywiście, że tak. Piłam.
- A pamiętasz jak denerwowałaś jednego kolesia? – Ala usiadła na
łóżku przyjaciółki, po chwili dołączyła Ola z miską pełną płatków
śniadaniowych.
- Jakiego kolesia?
Dziewczyny opowiedziały jej całe zajście.
- Niestety tego nie pamiętam – po czym spytała – Ale nie puściłam
się z nim?
- Myślę, że tak go wkurzyłaś, że wszystkie byłyby dla niego
lepsze, byle nie ty.
Zaśmiały się, chociaż Łucja zaraz jęknęła.
- Jeden jest plus tego wszystkiego. Zapomniałam o Jarku, a dzisiaj
mam takiego kaca, że nie mam siły rozpaczać.
Kilka dni później stała przed tablicą ogłoszeń i czytała.
- Co ciekawego? – spytała Ala.
- Jest informacja, że Jarek z zespołem koncertuje dzisiaj w
„Papui.”
- I co w związku z tym?
- Na pewno się tam nie wybieram. Szarpidrut, aż dziwne, że jeszcze
tydzień temu byłam zachwycona jego muzyką i tekstami. „Kocham cię, brzoskwinko,
jesteś smaczna jak jej miąższ i pragnę cię wciąż” Istne disco polo.
- Czyżbyś się już otrząsnęła?
- Tak jakby, chociaż czasami jeszcze jest mi smutno.
Po chwili powiedziała:
-Dobra muszę lecieć, mam pierwsze zebranie samorządu w tym roku
akademickim. Obecność obowiązkowa. Podobno mamy organizować imprezę
charytatywną.
Usiadła przy stoliku, wyjęła notatnik i nie zdążyła nawet spytać
się znajomego, co słychać bo poczuła na
sobie czyjś wzrok. Podniosła głowę i zobaczyła, że wpatruje się w nią jakiś
chłopak. Uśmiechnęła się do niego, ale ten skrzywił się i odwrócił do kogo
innego.
Co za typ – pomyślała. Nadszedł czas rozpoczęcia spotkania, na
środek ku zdziwieniu Łucji wyszedł ponurak.
- Witam wszystkich serdecznie na pierwszym spotkaniu samorządu
studenckiego. Oprócz organizacji i przydzielenia zadań w sprawie festynu
charytatywnego pragnąłbym omówić jeszcze inne kwestie, którymi będziemy
zajmować się w tym roku. A zatem…
Łucja słuchała jednym uchem. Starościną została już na pierwszym
roku i nadal obejmowała tę funkcję, ale jak do tej pory z całym samorządem
spotykali się dwa razy w roku aby omówić początek roku akademickiego i dni
uczelni. Przez dwa lata przewodniczącą była Wioletta Sempińska, ale skończyła
studia. - Gdzie ja byłam gdy odbywały się wybory nowego przewodniczącego? –
zastanowiła się – a już wiem. Byłam wtedy na wakacjach na Majorce.
- A ty co o tym sądzisz? – została wyrwana z zamyślenia.
Rozejrzała się po otoczeniu, wszyscy patrzyli na nią.
- Nic nie sądzę bo nie słuchałam – odparła bez zażenowania.
- Tak myślałem – mruknął chłopak.
- Zamyśliłam się – dodała.
- Nieważne, przejdźmy do następnego punktu.
Czy ja coś zrobiłam?
Cholera przecież to zwykłe spotkanie a nie obrady na szczycie.
Zebranie skończyło się dwie godziny później. Łucja żałowała, że
jest starościną.
- Pewnie zrezygnujesz co? – usłyszała za sobą. Odwróciła się i
spojrzała w zimne szare oczy męczącego przewodnika stada, jak już go nazywała w
myślach.
- Z czego zrezygnuję?
- Z bycia gospodarzem grupy.
- A dlaczego miałabym rezygnować? – nie wiedziała o co mu chodzi.
- Byłaś wyraźnie znudzona spotkaniem. A przydział do organizacji
loterii fantowej przyjęłaś również bez większego entuzjazmu.
Łucja zaśmiała się i
odparła:
- To, że mnie nudzi gadanie po próżnicy nie oznacza, że nie chcę
brać udziału w charytatywnym przedsięwzięciu – prychnęła – nie wiedziałam, że
brak uwagi na spotkaniu to przestępstwo.
Odwróciła się na pięcie i odeszła, usłyszała jeszcze:
- Uważasz, że to co mówiłem było nudne?
- Tak – odkrzyknęła i znikła za rogiem.
- Mówię wam to jakaś makabra – powiedziała do dziewczyn przy
kolacji – On jest jakiś nawiedzony. Nie zna mnie a już stwierdził, że się nie
nadaje do samorządu, a to tylko dlatego, że się zamyśliłam i jeszcze
zasugerował, że powinnam zrezygnować ze swojej funkcji.
- A tak szczerze – zagaiła Ola – Masz ochotę wziąć udział w tym
festynie?
- Pewnie, że tak, za kogo wy mnie macie?
- Nigdy nie wykazywałaś chęci niesienia pomocy innym – zaśmiała
się Ala.
Łucja wzruszyła ramionami
- Bo nie było okazji, a poza tym to mi pozwoli czymś się zająć i
zapomnieć o Jarku.
- Co za cham – burknęła. Trzeci raz odrzucił jej projekt loterii.
– co ja mu zrobiłam? I nawet nie powiedział dlaczego. Zacisnęła usta i
postanowiła, że się nie podda.
- No i co powiedział – spytała później Jagody, koleżanki razem z
nią odpowiedzialnej za loterię. Wysłała ją ze swoim projektem do niego.
- Był bardzo zadowolony. Powiedział, że super i, że mamy się brać
do roboty. Ale nadal nie rozumiem czemu zabroniłaś mi mówić, że to twój pomysł.
- Kiedy indziej ci wytłumaczę – odparła i pomyślała – Czyli prowadzi ze mną jakąś
prywatną wojnę.
Skręciła za róg i wpadła wprost na niego. Odbiła się i już leciała
do tyłu, gdy złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie. Dopiero potem zauważył
komu pomógł. Odskoczył jak oparzony.
- No tak, bo ja zarażam – mruknęła, po czym dodała – gdybyś
wiedział, że to ja pewnie jeszcze byś mnie popchnął.
- Nieprawda – powiedział zimno – chociaż nie wątpię, że ty byś tak
zrobiła.
- O co ci chodzi? Co ja ci zrobiłam?
Zaśmiał się, ale bez cienia
wesołości
- I jeszcze tłumaczy się amnezją – odszedł.
- Jaką amnezją, przecież ja cię wcale nie znam?
Nie odpowiedział.
Komentarze
Prześlij komentarz