Przyjaciółki - odc.2
Wpadła
do domu, jak na skrzydłach i wykrzyknęła:
-
Mam tę pracę!
Z
pokojów wyjrzały siostry.
-
Jaką? – dopytywała się Helena.
-
W gazecie – Julia podskoczyła radośnie. Hanna podeszła do niej i ucałowała w
policzki.
-
Mówiłam, że się mu spodobasz.
-
Komu? – Helena nadal nic nie rozumiała.
-
Julia była dzisiaj na raucie i poznała redaktora gazety „Na pulsie.”
-
I on mnie przyjął.
-
A co będziesz robić? – pytały siostry.
-
Będę dostawać tematy, badać je i opisywać okiem dziennikarza laika – zaśmiała
się Julia.
-
I to tak na stałe? – spytała Helena.
-
Nie, tylko na pięć artykułów – powiedziała Julia – ale dzięki dodatkowemu
honorarium będziemy mogły w końcu kupić tę kanapę, co nam się tak podoba.
Dziewczyny
odtańczyły taniec radości.
-
Trzeba się pochwalić Krzyśkowi – przypomniała sobie Hanna o bracie.
Kaśka
Położyła
się obok męża na ciasnej kanapie i usiłowała się jakoś umościć. Tomek leżał
odwrócony do niej plecami.
Westchnęła.
W wieku 24 lat czuła się staro. Ledwo zaczęła dorosłe życie, a już wpadła w gary,
pieluchy, prasowanie i zero zabawy.
Nie
pamiętała kiedy ostatnio wyszła z domu w celach towarzyskich, bo o wyjściu z
mężem nawet nie było co marzyć. Na ostatniej randce byli, gdy była w 6 miesiącu
ciąży, co i tak skończyło się fatalnie, bo cała spuchła i potem leżała przez
dwa dni w łóżku. Odkryła, że nie ma już żadnych koleżanek. Te co kiedyś były, nie akceptowały Tomka, bo był starszy
lub dalej bawiły się i nie miały żadnych zobowiązań.
Oczywiście,
chłopcy byli jej całym światem, ale chciała w końcu wyjść i się porządnie
napić. Rodzina też nie była zadowolona z jej decyzji wczesnego zamążpójścia.
Według nich miała skończyć architekturę i tak jak rodzice robić pieniądze i dopiero wtedy wyjść
za mąż, za człowieka z pozycją i klasą. A raczek kasą. Chociaż tego Tomkowi
akurat nie brakowało. Był niezłym handlowcem i jego firma z roku na rok
przynosiła coraz większe dochody.
-
Czego ty tak wzdychasz? – syknął Tomek – normalnie, jak stara baba.
-
Bo czuję się jak stara baba – teraz i ona odwróciła się do niego plecami.
-
Nie rób z siebie cierpiętnicy, przyjechali tylko na weekend, jak twoi rodzice…
-
Nie to miałam na myśli – zirytowała się.
-
A co? – burknął.
-
Nieważne i tak by cię to nie obeszło – nakryła się szczelnie kołdrą i zamknęła
oczy. A Tomek jak to facet, nie drążył. Kaśce z oka wypłynęła zdradziecka łza,
ponieważ po raz pierwszy pomyślała o rozwodzie.
Lola
Po
pracy pojechała do firmy ojca żeby się pochwalić nową umową. Tam wpadła na
Pawła.
-
Witam – powiedział do niej i podał rękę.
-
Również witam – po czym spytała szybko – nie widziałeś mojego taty?
-
Jest u siebie, właśnie od niego wracam.
-
Dzięki, do widzenia – i chciała go wyminąć. Złapał ją za rękę, ta zbaraniała –
co jest?
-
Czy nie uważasz, że nasze spotkanie, to nie przypadek?
-
Eeee, nie? – wyrwała dłoń. On się jednak nie zrażał.
-
Lubię wyzwania – i zajrzał jej w oczy.
-
To źle trafiłeś, bo ja nie – i zaczęła odchodzić.
-
Ale przecież na imprezie u twojego ojca dobrze nam się rozmawiało? – był
zaskoczony.
-
Właśnie, rozmawiało – potwierdziła – i nic więcej. Wybacz, ale jesteś dla mnie
za stary.
Mężczyzna
zrobił wielkie oczy.
-
Mówiłaś, że ojciec nie ma w zwyczaju współpracować z młodymi ludźmi.
-
Młodymi dla niego, dla mnie jesteś stary. Ile masz lat?
-
32.
-
No właśnie, a ja 24, widzisz różnicę?
I
z tym go zostawiła. Po chwili usłyszała jeszcze.
-
I tak nie dam za wygraną.
Dorota
Siedziała
u siebie w pokoju i rozmawiała przez telefon z Robertem.
-
Tęsknię – powiedziała.
-
Nie przesadzaj – śmiał się chłopak.
-
Ale jak pomyślę, że nie będzie cię jeszcze przez dwa tygodnie, to aż mnie
ściska dołku.
-
Nie wierzę, przecież ty pałasz uczuciem tylko do swojego samochodu – żartował.
-
Jeżeli myślisz, że ci wyznam miłość przez telefon, to się przeliczyłeś –
powiedziała zadziornie.
-
A mogłabyś.
-
Daj mi chociaż jeden powód – drażniła się.
-
Kto wie, może bym przyjechał w odwiedziny?
-
I opuścił swoich zwariowanych kompanów? Aż tak bardzo naiwna nie jestem –
śmiała się.
-
Wypróbuj mnie – kusił.
-
Dobrze. Kocham cię i tęsknię i jestem wściekła, że pozwoliłam ci opuścić mnie
aż na miesiąc.
Robert
odłożył słuchawkę.
-
Zemdlał? – zdziwiła się i wystukała jeszcze raz numer. Ale nie odbierał.
W
środku nocy, ktoś zapukał do jej drzwi balkonowych. Obudziła się i spojrzała
zaspanym wzrokiem. Podeszła do szyby i otworzyła.
-
Zwariowałeś? – syknęła cicho.
On
w odpowiedzi tylko się uśmiechnął.
Julia
Udało
jej się skończyć powieść i oddać na czas. Teraz mogła spokojnie zająć się pracą
dla pana redaktora Kowalskiego. Pierwsze zadanie było łatwe miała zbadać nocne
życie letniej Warszawy i opisać swoje spostrzeżenia z różnych miejsc. Do pomocy
wzięła siostry i już tego samego dnia zaczęły wędrówkę po knajpach. Julia nie
przepadała za takimi miejscami, ale kiedy podeszła do tego, jak do pracy, nie
wahała się nawet chwilę. Jej siostry też się cieszyły, bo dawno nigdzie nie
wychodziły. Odkąd Hanna straciła pracę ich domowy budżet nie pozwalał na
hulaszczy tryb życia. Dzięki dodatkowym pieniądzom Julii, mogły chociaż trochę
się rozerwać.
-
Tylko nie za długo – powiedziała Helena – ja jednak muszę jutro być w pracy.
-
Wiesz dobrze, że w tej twojej opiece społecznej nic ci nie powiedzą –
powiedziała Hanna.
-
Obiecałyście mi pomóc – poskarżyła się Julia.
-
Przecież pomagamy – zdziwiły się.
-
Nie. Bo cały czas gadacie, a ja mam obserwować.
-
Nie przesadzaj, z łatwością możesz robić obie rzeczy.
-
No nie za bardzo, nie jestem na co dzień bywalczynią knajp.
-
My ostatnio też nie – zgodziły się siostry – super, że nas wyciągnęłaś, bo już
czułam, że zamieniamy się w trzy zasuszone stare panny.
Potem
zaczęły obserwować ludzi, a Julia
notowała co ciekawsze spostrzeżenia. Po jakimś czasie odezwała się Hanna.
-
A tak w ogóle, to byłam dzisiaj na rozmowie o pracę.
-
Oooo! I dopiero teraz mówisz? – oburzyły się.
-
Miałam wam w ogóle nie mówić, bo jak znowu nic nie wyjdzie, to będzie szkoda.
-
Więc czemu się wydałaś? – dopytywała Helena.
-
Bo przeszłam do drugiego etapu, a to już coś – uśmiechnęła się niepewnie.
-
Startujesz w konkursie piękności? – spytała Julia.
-
Idiotka – fuknęła Hanka – normalna praca biurowa, szczur korporacyjny i te
sprawy.
-
Ubezpieczenia?
-
Nie, bank.
-
No to połkniesz kij od szczotki – zawyrokowała Julia.
-
Zdradzasz naszą humanistyczną rodzinę.
-
Przestańcie, bo się rozpłaczę – zirytowała się siostra – przynajmniej będę
znowu zarabiać.
-
Niech ci będzie – powiedziała Helena – wypijmy za to.
Kaśka
Teściowie
wyjechali, życie znowu wróciło do normy, a nawet lepiej, Kaśka chodziła
uśmiechnięta od ucha do ucha.
Co
przypomniała sobie sytuację z obrazem, od razu parskała śmiechem, a minę
teściowej zapamięta na długo. Otóż, jej kochani synkowie dorwali się do
landszaftu i dorobili artystyczne bohomazy flamastrami. Przed wielkim gniewem
babci uratowało ich to, że teściowa, chciała uchodzić za wzór dobroci i miłości
do wnucząt. Ale zgroza w jej oczach, gdy zobaczyła pomazany obraz była tak
autentyczna, że Kaśka z ledwością powstrzymywała uśmiech. Oczywiście matka
Tomka od razu na nią naskoczyła:
-
Specjalnie go położyłaś na wierzchu, a mówiłam żeby od razu powiesić.
-
Ja? – zdziwiła się Kaśka.
-
Tak, ty. Zawsze kręcisz nosem na moje prezenty.
Dziewczyna
ledwie wyszła z pierwszego zaskoczenia, gdy wpadła w drugie, bo odezwał się
Tomek i powiedział.
-
To ja położyłem obraz na komodzie, nie Kaśka.
I
to wystarczyło, żeby udobruchać teściową i z powrotem usadzić ją za stołem.
Kaśka została jeszcze w przedpokoju, bo nie wierzyła własnym uszom. Jej mąż po
raz pierwszy stanął w jej obronie.
Dlatego
po wyjeździe teściów Kaśka nie dość, że zrobiła jemu, jego ulubione gołąbki, to
jeszcze zabrała rodzinę na duże lody.
-
Mamo, cemu jesteśmy na lodach? – pytali jeden przez drugiego.
-
Bo was kocham – odpowiadała i uśmiechała się szeroko.
-
Wyjechali, to się uśmiechasz – Tomek sprowadził ją na ziemię. On też dał się
zaprosić na lody. Co prawda był zaskoczony nagłą propozycją żony, ale zgodził się pójść.
-
Nie – powiedziała – chociaż nie ukrywam, że z radością wrócę do naszego łóżka i
schowam bibeloty do szuflad.
-
Jeżeli nie moi rodzice, to skąd ten uśmiech?
Spoważniała.
-
Zrobisz wszystko żeby mi popsuć humor, prawda? – wstała i wyszła.
Do
domu doszła pierwsza i od razu zamknęła się w sypialni. Po chwili usłyszała
trzask drzwi i tupot małych stópek. Tomek nawet do niej nie zajrzał.
Dorota
Środek
nocy i puste ulice, zachęcały do wyścigów. Tym razem ustawili się na Ursynowie
i jak przyjechała byli już chyba wszyscy. Zaparkowała i wysiadła z samochodu.
Zaraz podszedł do niej „skarbnik.”
-
Cześć Żmija, jak tam dzisiejsze zakłady? – spytała na wstępie.
-
Wysokie, teren nieciekawy, wokół bloki, duże ryzyko.
„Skarbnik”
odszedł żeby zapowiedzieć pierwszy wyścig
-
Jako pierwsi wystąpiąąąąą! Grzechota i
Jaszczur!
Powietrze
przeszył okrzyk radości. To byli
najlepsi kierowcy. Marzyła żeby się kiedyś, z którymś zmierzyć. Na razie była
średniakiem, ale może któregoś dnia, kto wie…
Forsa
poszła w ruch, ona obstawiała jak zwykle Jaszczura.
Do
linii startu podjechały dwie wypasione bryki. W jednym siedział Grzechota,
facet dostał taką ksywę, bo miał ręce jak bochny i jak komuś przywalił w zęby,
to one na serio grzechotały. Miał przydługie włosy i skudloną brodę, świat
świdrował świńskimi oczkami. Ubierał się jak stary metalowiec, rodem z lat
osiemdziesiątych. I bez przerwy żuł gumę. Ale mimo tej odpychającej
powierzchowności był podziwiany i szanowany i przede wszystkim był mistrzem
kierownicy.
Natomiast
Jaszczur był wysokim i przystojnym mężczyzną, który miał kilka tatuaży w
kształcie smoków. Właśnie od nich uzyskał taką ksywę. W życiu towarzyskim uznawał tylko rozmowy z
facetami, dziewczyny z wyścigów ignorował, no chyba że miał na jakąś ochotę.
Ale siadając za kierownicą skupiał się w 100% na drodze i nic więcej go nie
obchodziło. Tych dwóch już nie raz stawało do walki. I nigdy nie było wiadomo,
który wygra, byli sobie równi.
Dorota
patrzyła na nich i czuła coś na kształt fascynacji pomieszanej z podnieceniem.
Wystartowali jednocześnie i popruli przed siebie. Powietrze przeszywał ryk
silników i krzyki panienek. Dorota miała nadzieję, że skończą wyścig zanim
przyjedzie policja. Udało się, Jaszczur wygrał. Nie wytrzymała i też krzyknęła
z radości. I bynajmniej nie chodziło o wygraną w zakładzie, ale po prostu na
serio mu kibicowała.
Nie
starczyło jednak czasu na świętowanie i pogaduchy, gdyż usłyszeli zbliżające
się radiowozy. Wskoczyła do samochodu i popruła szukając miejsca do
ukrycia.
Julia
Drugi
artykuł był jeszcze prostszy od pierwszego. Musiała zbadać ilu ludzi odwiedza
muzea i podzielić je na kategorie. Lubiła chodzić do muzeów, bywała w nich
często i miała swoje ulubione, więc żeby napisać artykuł musiała odwiedzić
tylko te, w których nie była.
Pod
wieczór zmęczona wróciła do domu i od razu padła na kanapę. Dopiero potem
dotarło do niej, że nikogo nie ma w domu. Spojrzała na zegarek, 17 30 to było
dziwne. Już chciała łapać za komórkę i dowiadywać się, czy nie stało się nic
złego, ale przypomniała sobie, że Hanka zaczęła pracę w banku, a Helena
wyjechała na dwudniowe szkolenie. I dzięki temu ona mogła rozkoszować się
chwilą samotności i lenistwa. Włączyła wieżę, wyskoczyła z sukienki i w samej
tylko bieliźnie zaczęła tańczyć po salonie. Po chwili do dzikich pląsów dodała
śpiew. Nikt prócz sióstr w życiu by nie uwierzył, że Julia jest zdolna do
takiej spontaniczności. No i mężczyzna z naprzeciwka obserwujący ją zza firanki.
Kaśka
i Lola
Kaśka
zostawiła chłopców mężowi i pojechała do centrum handlowego na zakupy. Na
pytanie Tomka:
-
Gdzie cię niesie?
Odparła:
-
Wróciłam do pracy i muszę jakoś wyglądać, więc jadę po kostium.
-
Jakoś? – zdziwił się Tomasz, a ją zakuło w sercu. Pewnie od dawna uważał, że
ona nie może w niczym wyglądać dobrze.
-
Jakoś – syknęła i wyszła.
W
ciągu trzech lat spędzonych w domu ubierała się raczej w luźne i funkcjonalne
rzeczy, ale teraz musiała znaleźć coś porządnego i dopasowanego. Niestety po
porodzie nie zrzuciła zbędnych kilogramów i z przykrością musiała stwierdzić,
że mieści się tylko w rozmiar 44. To był dla niej szok. Przed urodzeniem
chłopców nosiła 38 i wyglądała po prostu świetnie. A potem nie kupowała rzeczy
na miarę, tylko brała spodnie czy spódnice, które miały gumkę.
Nie
dziwne, że już nie podobała się Tomkowi – to wprawiło ją w grobowy nastrój i
zaczęła szukać ubrań tylko i wyłącznie w czarnym kolorze.
-
Kaśka?! – usłyszała i odwróciła się.
Spojrzała na blond zjawisko i zaniemówiła.
-
Lola? – była chyba w nie mniejszym szoku, co kobieta taksująca ją wzrokiem.
Kaśka od razu poczuła się nieswojo. W szkole średniej ona i Lola były
najładniejszymi i najlepszymi laskami. A teraz? Dziewczyna z trudem stłumiła
chęć ucieczki.
-
Kaśka! – Lola śmiała się na całe gardło – kto by pomyślał, że cię tu spotkam.
Po liceum zapadłaś się pod ziemię, czemu znikłaś? Co robiłaś? Co teraz robisz?
Co u ciebie?
Dziewczyna
została zasypana gradem pytań, ale i jej udało się wcisnąć swoje.
-
Lepiej powiedz co u ciebie? Co porabiasz? Jak życie?
Lola
spojrzała na ciuch, który Kaśka trzymała w ręku.
-
Chyba nie zamierzasz tego kupić – szepnęła przerażona.
-
No ja właśnie…
-
Oszalałaś? Czarny kolor w naszym wieku? – popatrzyła na nią uważnie – niech
zgadnę, facet cię rzucił.
Cała
Lola, za grosz taktu w stosunku do koleżanek. W stosunku do niej.
-
Nie, to nie tak…
Ale
Lola nie słuchała, tylko pociągnęła ją za rękę.
-
Zostaw to paskudztwo, znam świetny sklep, gdzie znajdziesz mnóstwo pięknych
rzeczy.
-
Ale nie będzie mojego rozmiaru – odważyła się głośno przyznać do swojej sporej
nadwagi.
-
Głupstwa opowiadasz – ucięła koleżanka.
Poszły.
Kiedyś i ona była taka jak Lola, bezpośrednia, wesoła, lubiąca zakupy i zabawy.
-
Opowiadaj, co u ciebie? – zagaiła Lola.
-
Wyszłam za mąż i mam dwóch chłopców, bliźniaków – powiedziała.
Lola
aż przystanęła i uśmiechnęła się szeroko.
-
No to masz wesoło, a ten twój mąż, to Tomek? Ten stary dziad, który się koło
ciebie kręcił?
-
Dokładnie – powiedziała Kaśka.
-
Przepraszam – powiedziała nagle Lola – nie powinnam tak o nim mówić.
Kaśka
uśmiechnęła się.
-
Nie szkodzi. A co u ciebie?
-
To co zwykle, wszyscy faceci świata biorą mnie za głupią idiotkę, więc głównie
jestem sama, bo jak się okazuje, że mam mózg, to oni biorą nogi za pas. Mój
ostatni chłopak wytrzymał ze mną trzy miesiące. Trochę mnie serce bolało, ale
chyba już się do tego przyzwyczaiłam.
-
Trudno mi uwierzyć, że jest u ciebie aż tak źle – kręciła głową Kaśka.
-
Źle? Nie jest tak okropnie, jak myślisz. Ale u ciebie chyba nie jest najlepiej,
skoro chcesz się wbić w czarną ohydę.
Kaśka
aż przystanęła ze zdziwienia. Czy Lola jest ślepa?
-
Lola – wyjąkała – czy ty widzisz, jaka jestem gruba? Po urodzeniu chłopaków
przytyłam, w nic się nie mieszczę i w ogóle nie wiem, czemu jeszcze nic nie
powiedziałaś na temat mojego koszmarnego wyglądu.
Lola
wzruszyła ramionami.
-
Jak dla mnie wyglądasz bombowo, tylko mogłabyś założyć bardziej dopasowaną
bluzkę i w innym kolorze, ten cię postarza. Ale zaraz coś na to zaradzimy –
klasnęła w dłonie – pamiętasz, jak się dobrze bawiłyśmy na zakupach? Może
urządzimy sobie mały maraton?
Kaśka
nie była przekonana, ale koleżanka już ją ciągnęła do pierwszego sklepu.
Spędziła
niesamowite popołudnie i przez chwilę ponownie poczuła się młoda. Nawet nie wiedziała
ile może sobie kupić rzeczy i to w jakich szałowych kolorach. Tuż przed
rozstaniem z Lolą obie wymieniły się telefonami i obiecały sobie odnowić
znajomość.
-
Gdzieś ty tak długo była? – powitał ją mąż i cała radość gdzieś się ulotniła.
-
Na zakupach.
-
Tak długo?
-
Rozumiem, że jesteś niezadowolony, ponieważ pierwszy raz musiałeś dłużej zostać
z chłopcami? – wyminęła go i poszła do sypialni. Poszedł za nią.
-
Jest 22 30, chyba mam prawo się denerwować.
-
Kto by pomyślał, że aż tak się martwisz – mruknęła.
Nie
skomentował, tylko patrzył jak wyjmuje nowe ubrania i wiesza je w szafie.
-
Będziesz to nosić?
-
Tak – powiedziała z determinacją.
-
Takie kolorowe?
-
A co?! Wolałbyś żebym ubrała się na szaro-buro i byle jak, tak?
-
Tak zazwyczaj się ubierasz.
-
Może od razu powiedz mi, że jestem gruba i kolory mi nie przysługują.
-
Może powinnaś pomyśleć o schudnięciu, może wtedy…. – nie dała mu dokończyć,
rzuciła w niego nowymi butami.
-
Wariatka! – burknął i wyszedł.
Julia
Dwa
artykuły poszły jej, jak po maśle. Redaktor gazety był zadowolony i z szerokim
uśmiechem wręczył jej kolejne zadanie. Przeczytała czego od niej oczekiwał i
bardzo się zdziwiła:
-
Nie wiem, czy mi się uda – wątpiła.
-
Myślę, że dasz radę, to nie jest trudne.
-
A może zobaczę dwa kolejne tematy?
Mężczyzna
zaśmiał się.
-
Masz na to dwa tygodnie, na pewno coś wymyślisz.
-
A jak nie?
-
Dasz radę – zapewnił – poza tym, wydawca twoich książek powiedział mi, że jak
jesteś zdeterminowana, to potrafisz osiągnąć bardzo wiele.
-
Chyba mówił i innej osobie – uśmiechnęła się kwaśno – nie mogę najpierw
załatwić dwóch kolejnych artykułów.
Redaktor
pokręcił głową i powiedział.
-
Niestety cały spis tematów poszedł już we wcześniejszych numerach, musi być po
kolei.
-
Dobrze, spróbuję – wyszła zrezygnowana i mruknęła do siebie „Ja i wyścigi,
żart!”
Lola
Do
pracy przyszła w nowym kostiumie i od razu stała się ofiarą kilku męskich
zaczepek. Nie zniżyła się do ich poziomu
i nawet nie zaszczyciła ich spojrzeniem. Usiadła zrezygnowana przy
biurku i bezmyślnie zaczęła przeglądać pocztę i dokumenty. Z jednego ze
skoroszytów wypadła kartka z jakimiś obliczeniami. Odruchowo przeleciała
wzrokiem po cyfrach i wzięła do ręki długopis. Poprawiła kilka liczb i z
powrotem schowała kartkę do skoroszytu.
-
Dzień dobry – powiedział pan Piotr wchodząc do biura.
-
Dzień dobry – odparła.
-
Widzę, że kupiłaś sobie coś nowego.
-
Niemożliwe, że zapamiętuje pan takie drobiazgi.
-
Jakoś mam do tego pamięć – machnął ręką – masz coś dla mnie?
-
Mam, kilka listów i papiery, papiery, papiery.
Szef
wziął wszystko pod pachę i zamknął się w swoim gabinecie.
Dorota
Cieszyła
się bo dzisiaj wracał Robert, z którym oprócz jednorazowego szaleństwa nie
widzieli się przez miesiąc. Postanowiła przywitać go, jak na dziewczynę
przystało, czyli założyła sukienkę. Jej chłopak nie był rygorystyczny, jeżeli
chodzi o strój, kochał ją niezależnie, czy była w roboczym kombinezonie, czy w
imprezowej kiecce. Ale nawet ona wiedziała, że są okazje, gdzie nie wypada
założyć spodni. Stała przed lustrem i rozczesywała swoje długie, proste włosy.
-
A co ty tak się pindrzysz? – spytała Karina wchodząc bez pukania do łazienki.
-
Nic ci do tego – burknęła.
-
Już wiem, twój szalony motocyklista wraca.
-
Mniej więcej – mruknęła Dorota i zajęła się robieniem makijażu.
-
Tylko nie ruszaj moich kosmetyków – zagroziła młodsza siostra.
-
Ani myślę ich używać, mam swoje.
-
Ciekawe gdzie? – Karina patrzyła na nią z powątpiewaniem.
Dorota
wyjęła z torby małą saszetkę.
-
Tu – Karina, aż się zaczęła śmiać.
-
A co ty tam zmieścisz?
-
To co trzeba, ja nie potrzebuję tak jak ty, tapety grubej na centymetr.
-
Ej, ja się nie tapetuję!
-
Myślałby kto – odwróciła się do siostry i spytała – no i jak?
Karina
przyjrzała się i uśmiechnęła szeroko.
-
Szczęka mu opadnie, ale gdzie indziej….
-
Jesteś za młoda na takie teksty – syknęła Dorota i szturchnęła siostrę w bok.
Obie
się roześmiały.
Do
łazienki zajrzała mama.
-
Ojciec – krzyknęła – to jakiś cud, nasze córki razem się śmieją.
Kaśka
Spojrzała
na siebie w lustrze i musiała przyznać, że w zielonym było jej do twarzy.
Podkreślał jej naturalnie kasztanowe
włosy i orzechowe oczy.
-
Mamo – zachwycił się Bartosz – jaka ty jesteś slicna.
-
Nooo – zawtórował Karol.
Uśmiechnęła
się do nich szeroko.
-
Zawse juz będzies tak ubrana? – dopytywał Karol.
-
Postaram się – pocałowała chłopców w czubek głowy – zbieramy się do
przedszkola.
Kiedy
już miała wychodzić z sypialni wyszedł Tomek. Spojrzał na żonę i nic nie
powiedział, ani jednego słowa. Po chwili wszedł do łazienki.
Kaśka
wyszła z domu w podłym humorze. Dla męża, jak zwykle wyglądała koszmarnie.
Julia
Informacji o wyścigach zarówno tych legalnych, jak i
nielegalnych szukała w Internecie. Od razu wiedziała, że to nie jej klimaty.
Nie ubierała się wyzywająco, nie interesowała się samochodami, nie lubiła
podniesionej adrenaliny. I nie wiedziała, jak się na nie dostanie, bo jak na
złość nie było w stolicy przewidzianego
żadnego legalnego wyścigu. Musiała kogoś poznać, ten ktoś musiałby ją
wprowadzić. Tylko kto?
Wyszła
na balkon i rozejrzała się po ulicy, na parkingach stały zwykłe, rodzinne
samochody, żadne wyścigówki. Przeciągnęła się i zamarła. Na balkonie w bloku
naprzeciw stał jakiś mężczyzna, który bezczelnie się jej przyglądał. Czym
prędzej schowała się do mieszkania i opuściła rolety.
-
Jeszcze mi tutaj zboczeńca brakowało.
Lola
Ojciec
prosił ją o pomoc przy jakiś wyliczeniach, więc po pracy pojechała do niego do
firmy. Tam oczywiście natknęła się na Pawła. Dziewczyna spodziewała się, że
facet będzie lekko obrażony po tym, jak go ostatnio potraktowała, ale o dziwo
ucieszył się, że ją widzi.
-
Miło cię znowu spotkać – powiedział.
-
Mnie również. Ojciec u siebie?
-
Tak. Mnie też wezwał, więc możemy pójść razem.
-
Skoro musimy – odparła, ale on zamiast się oburzyć, tylko cicho się roześmiał.
-
Za co ty mnie tak nie lubisz? – spytał.
-
Nie to, że cię nie lubię. Nie znam cię, więc nie mam jeszcze zdania na twój
temat. Wiem tylko, że wkurzasz mnie tym swoim podrywem, który ma mi dać do
zrozumienia, że żadna ci nie odmawia.
-
Nieprawda, po prostu chcę być miły.
-
Acha, bo ci wierzę. Myślisz, że nie spotkałam takich typów jak ty? Wszyscy jak
jeden mąż myślicie sobie, że wyrwiecie naiwną małolatę i jeszcze będzie wam
jadła z ręki. Do tego śliczna blondynka, można się z nią gdzieś pokazać, tylko
najpierw trzeba ją uprzedzić, że ma tylko stać i się uśmiechać, nic więcej.
Znam
to, wciąż na takich wpadam, nie jesteś wyjątkiem.
-
Ale ja taki nie jestem, słowo – obrazowo uderzył się w pierś – przecież wiem,
że jesteś mądrą dziewczyną i wcale nie chciałbym żebyś była tylko ozdobą do
mojego towarzystwa.
-
Mowa trawa – parsknęła – idź i znajdź sobie bardziej naiwną.
-
Jesteś strasznie nieufna – burknął już lekko oburzony.
-
Bo mam powody. A dam się poderwać tylko temu, kto zna mój szyfr. Przykro mi,
ale to nie ty.
-
Dziwna jesteś – burknął i zapukał do drzwi gabinetu jej ojca.
Julia
i Dorota
Przez
dwa dni nie znalazła niczego ciekawego i była już lekko zrezygnowana. Jej
siostra Hanka widząc to, powiedziała do niej.
-
Może być pojechała ze mną do warsztatu samochodowego?
Julia
podniosła głowę z nad komputera.
-
Po co?
-
Będzie mi weselej wracać stamtąd autobusem.
Julia
stwierdziła, że i tak niczego więcej nie wymyśli, więc zgodziła się towarzyszyć
siostrze.
Pojechały
do warsztatu ojca Doroty i właśnie przez nią były przyjęte.
Kiedy
Hanka omawiała problemy z samochodem, ona pokręciła się po warsztacie. I
zauważyła z tyłu za budynkiem otwarty garaż, a w nim rozbebeszony sportowy
samochód.
-
Muszę go złożyć – usłyszała i odwróciła się do Doroty. Spojrzała na kobietę w
kombinezonie i zadała durne pytanie.
-
Pani to składa?
Dorota
zaśmiała się i odparła.
-
A jakże, jeżeli chcę brać udział w różnego rodzaju zawodach, to muszę sama o to
zadbać.
-
Ściga się pani? – Julia nie wierzyła własnemu szczęściu.
-
Tak trochę – Dorota machnęła ręka – ale to męski sport, trudno się przebić.
-
Wiem, że to co teraz powiem, może panią wystraszyć – nakręciła się Julia – ale
mam zlecenie na artykuł o wyścigach, najlepiej nielegalnych. Ma pani jakieś
znajomości żebym mogła się tam znaleźć i potem opisać?
-
Niestety nie mam – skłamała Dorota – ja biorę udział w tych legalnych, a i też
nie wszystkich.
-
A na te legalne, zabrałaby mnie pani?
Dorota
patrzyła na małą kobietkę, delikatną, miłą i pewnie lekko naiwną. Z jej twarzy
biła czysta ciekawość i chęć poznania. Gdyby kiedyś, ktoś zapytał ją czemu
zaryzykowała pomagając Julii, w życiu by nie była w stanie odpowiedzieć. Po
prostu czuła, że może jej zaufać.
-
Czemu nie – powiedziała.
-
Z nieba mi pani spadła – odetchnęła Julia i opowiedziała o dziwnym zleceniu, o
tym, że nie nadaje się do pisania artykułów o takiej tematyce, o swoich obawach
i o nieśmiałości, z którą musiała się borykać przy wykonywaniu zadań zleconych
przez pismo.
Dorota
wysłuchała całej historii i zamiast czuć zwyczajowej irytacji przy zwierzeniach
klientek, poczuła nić sympatii do tej młodej dziewczyny.
-
Zagadała panią – śmiałą się Hanka – moja siostra jak się rozkręci, to potrafi.
A mówiła, że jest pisarką? Julia Borecka i jej fantastyczne opowieści.
Dorota
już wiedziała dlaczego Julia jej się spodobała.
-
To pani?! – klasnęła w ręce - oczywiście, że czytam pani powieści, są świetne.
Teraz tym bardziej pani pomogę. Proszę dać mi numer telefonu, dam znać kiedy
będzie wyścig.
Lola
i Kaśka
Kaśka
ze zdziwieniem patrzyła na wyświetlacz telefonu, nie sądziła, że Lola na serio
zechce odnawiać znajomość. Myślała, że to było tylko tak pro forma.
Wcisnęła
guzik i powiedziała wesoło:
-
Cześć Lola.
-
Cześć Kaśka – szczebiotała koleżanka – tak sobie pomyślałam, że może byśmy się
spotkały. Wiesz, żeby usiąść i pogadać o starych dobrych czasach.
-
Świetnie, czemu nie – przez pokój przebiegły dwie rozwrzeszczane kulki, Kaśka
oklapła – tylko nie za bardzo mogę się ruszyć. Po pracy zajmuję się chłopakami,
a Tomek w tygodniu późno wraca…
-
Nie martw się, chętnie do ciebie wpadnę i poznam twoje dzieci.
-
Nie wierzę, że naprawdę tego chcesz – powątpiewała koleżanka.
-
Chcę, nie wiem, co cię tak dziwi?
-
Bo kiedyś…
-
Kiedyś, kiedyś – przedrzeźniała Lola – mam 24 lata i nie uważam już, że
największą zmorą kobiet są dzieci. Kaśka, ja naprawdę się cieszę, że cię
spotkałam. Wiesz, jak mi brakowało naszych rozmów i śmiechów. Ja nigdy nie
miałam bliższej koleżanki od ciebie. A wtedy w średniej szkole byłam głupia i
zazdrosna o to, że ty masz Tomka i jesteś szczęśliwie zakochana, a ja nie.
Jeżeli chcesz, to cię mogę przeprosić za to, że byłam wredną małpą.
Kaśka
parsknęła śmiechem.
-
Nie byłaś taka zła, a poza tym byłam tak zakochana, że mogłaś sobie gadać ile
wlezie i tak bym cię nie słuchała. A i ja nie jestem tutaj bez winy, przez
Tomka zignorowałam cię zupełnie, też mogę cię przeprosić.
-
No to przeprosiny mamy już za sobą i możemy zacząć od nowa – śmiała się Lola –
to kiedy mogę do ciebie wpaść?
-
W środę będzie najlepiej. Tomek wyjeżdża w interesach, więc nie będzie nam
przeszkadzał.
-
Niech zgadnę, nie chcesz żebyśmy na siebie wpadli?
-
Oczywiście, że tak. Po co mają być zgrzyty, myślisz, że nie pamiętam jak
skakaliście sobie do gardła?
-
Zatem zgoda, niech będzie środa – przez chwilę jeszcze porozmawiały i się
rozłączyły.
Kaśka
wstała z kanapy i dostrzegła, że Tomek stoi w drzwiach i ma wrogi wyraz twarzy.
-
Kogo sobie zaprosiłaś pod moją nieobecność – warknął.
-
Koleżankę – odparła Kaśka.
-
A jak ma na imię ta koleżanka? Michał, Robert, czy Ignacy? – zrobił krok w jej
stronę. Dziewczyna zdziwiła się jego zachowaniem, ale złość wzięła górę nad
pytaniami.
-
A co cię to interesuje? Przecież my nie żyjemy jak małżeństwo, przecież nie
interesuje cię moje życie, moje sprawy, moje uczucia. A ja cię nie wypytuję
kogo spotykasz na tych wyjazdach w interesach.
-
Nie zdradzam cię – warczał.
-
Trudno mi w to uwierzyć – burknęła – w końcu jesteś facetem, a ja nie jestem ci
już do niczego potrzebna. No chyba tylko raz na jakiś czas, bo jestem pod ręką
i nigdzie nie musisz chodzić.
-
Jesteś wredna – syknął.
-
Odczep się – burknęła – walczyłam o ciebie przez dwa lata po urodzeniu
chłopaków, teraz mi się już nic nie chce, między nami nic nie ma, tylko
obowiązki i dobro dzieci. Więc nie ściemniaj mi tu, że nagle zrobiłeś się
zazdrosny.
Nic
nie odpowiedział, ale zaczął zaciskać pięści. Nigdy jej nie uderzył, ale
pamiętała, że bywał gwałtowny i mógł nią zdrowo potrząsnąć. Ale to było jeszcze
wtedy, gdy między nimi było uczucie. A teraz przemawiał przez niego samiec,
który boi się, że mu przyprawią rogi. Żeby nie dopuścić do jakiejś tragedii
powiedziała ugodowo:
-
Pamiętasz Lolę? Leokadię? To ona ma do mnie przyjść, spotkałyśmy się przez
przypadek w sklepie i postanowiłyśmy się znowu zaprzyjaźnić.
-
Ta wredna blondynka?
-
Dokładnie, więc sam widzisz, że lepiej żebyście się nie spotkali.
-
Nie wiem, czy mi się to podoba, że ona znowu się pojawi.
-
To już nie twój interes, a ja mogę się kolegować z kim tylko chcę.
Do
pokoju wpadli chłopcy z jakimś problemem, więc nie dokończyli rozmowy.
Dorota
Robert
zabrał ją na przejażdżkę poza miasto. Siedziała za nim na motorze i obejmowała
go w pasie. Z przyjemnością wtulała się w niego. Pojechali nad Wkrę i tam na
łąkach zrobili sobie piknik.
Było
wszystko co trzeba, kocyk w kratę, kanapki i coś do picia. Oczywiście
bezalkoholowego, bo oni jako zagorzali użytkownicy dróg pili bardzo rzadko.
-
Tęskniłam za tobą – mruknęła Dorota przytulając się do chłopaka.
-
Od dwóch dni to powtarzasz – śmiał się – nie wierzę, że aż tam ci mnie
brakowało.
-
A jakże, przecież jesteś dla mnie najważniejszy. A ten miesiąc to była katorga.
-
Też tęskniłem, ale pewnie mniej, bo miałem więcej atrakcji.
-
Opowiedz?
-
Chcesz słuchać nudów?
-
Wszystko to, co jest związane z tobą jest pasjonujące.
-
No dobrze, najpierw wsiadłem na motor i go odpaliłem, potem wyjechałem na
osiedlową drogę, gdzie dzieciaki grały w piłkę i o mały włos, a bym się przez
nią wywrócił…
-
Możesz ominąć niektóre szczegóły – powiedziała cierpko, ale w oczach tliły jej
się wesołe ogniki.
-
Przecież powiedziałaś, że wszystko co mnie dotyczy jest pasjonujące.
-
Ale bez przesady – pocałowała go i po chwili zapomnieli o jakichkolwiek
opowieściach.
Komentarze
Prześlij komentarz