Przyjaciółki - odc.6


Julia
Ponownie spotkała się z redaktorem naczelnym i zgodziła się na dalszą współpracę. Redaktor bardzo się ucieszył, ale ona dodała.
- Ale nic poza tym, rozumie pan? Moim głównym zajęciem jest pisanie książek.
- Oczywiście – zapewnił mężczyzna.
Julia wyszła ze spotkania i udała się na małe zakupy do najbliższego z centów handlowych.
Kiedy przechadzała się wśród sklepów nagle zobaczyła swoje dwie siostry cioteczne, które uwieszone na ramionach jakiś facetów w garniturach dały się holować do jakiejś kafejki. Trzeba było przyznać, że dziewczyny wyglądały bardzo ładnie, miały na sobie klasyczne kostiumy, które nadawały im wygląd młodych bizneswoman. Julia przycupnęła na jednej z ławeczek i zaczęła je obserwować. Panowie ewidentnie rozmawiali na sprawy biznesowe, a one mogły się tylko zająć sobą. W pewnym momencie obie wstały i udały się do toalety, a Julia za nimi.
- Dziewczyny – powiedziała, a one odwróciły się do niej. Na ich twarzach malowało się zaskoczenie.
- Julia? Co ty tu robisz? – odezwała się Małgonia.
- Głupie pytanie – odparła Julia – co mogę robić w centrum handlowym?
- No dobra, ale śledziłaś nas? – dopytywała Madzia.
- Owszem.
- Jakim prawem – wybuchła Madzia.
- Daj spokój – przerwała jej Julia – przyszłyście do mnie kilka tygodni temu z dziwną prośbą. Wtedy nie wiedziałam, o co wam chodzi, ale teraz już wiem. I zastanawiam się tylko czy dajecie ciała za pieniądze, czy tylko dla przyjemności.
- Jak śmiesz tak mówić! – krzyknęła Małgonia – przecież to nasi faceci.
- Taaaak. Jakoś nie wydają się podobni do tych z dyskoteki lub wyścigów.
- Sama nie jesteś lepsza – warknęła Madzia – spotykasz się z Bysiorem, a każdy wie, że ma dużo kasy. Lecisz na nią tak, jak i my!
- Czyżby? – Julia uniosła brew – wasza matka padnie trupem jak dowie się, jak się prowadzacie.
- A co? Może pójdziesz i jej naskarżysz? – piekliła się Madzia.
- Może? Zwłaszcza, że mamy już jej lekko dosyć, nachodzi nas i prawi kazania. A to raczej wy powinniście ich wysłuchiwać, nie my – Julia skinęła siostrą głową i odeszła.
- Sztywniara! – krzyknęła za nią Madzia.
- Bysior i tak cię rzuci – dodała Małgonia.

Julia, Lola, Dorota i Kaśka
Tomek łaskawie zgodził się żeby jego żona zaprosiła do domu koleżanki. Sam wziął  chłopców na wycieczkę do ZOO.
- Aż mi się nie chce wierzyć, że pozwolił nam się u ciebie spotkać? – mówiła Lola.
- Ja też się dziwię – śmiała się Kaśka – ale może wolał żebyśmy rozrabiały w domu, a nie gdzieś w knajpach.
- Ale widzę, że nie pijesz z nami – mruknęła Lola.
- Obiecałam mu, że jeżeli dotknę alkoholu, to tylko przy nim. Bardzo się na mnie wkurzył, kiedy mnie odstawiłyście pijaną do domu.
Zadzwonił dzwonek do drzwi. Przyszły jeszcze Julia z Dorotą. Kiedy się rozsiadły w salonie, Lola popatrzyła na Dorotę.
- Jakaś jesteś rozmarzona?
- No – westchnęła Dorota.
- Taką ją zastałam – śmiała się Julia – ledwo rozstała się z Robertem, już jej serce pika do innego.
- Nie pika – oburzyła się Dorota – ty tego nie zrozumiesz.
- Czego? – spytała Kaśka.
- Jaszczur, on jest…
- Jaszczur? – zdziwiły się Kaśka i Lola równocześnie.
Dorota spojrzała na Julię, ich nowe koleżanki nic nie wiedziały o wyścigach. Po prostu myślały, że obie przyjaciółki mają towarzystwo, które lubi sportowe samochody.
- No, to taka ksywa, jednego takiego znajomego. Ma kilka tatuaży w kształcie smoków.
- Acha – Kaśka i Lola pokiwały ze zrozumieniem głową – co dalej?
- No Jaszczur, to taki koleś, który ma autorytet i bardzo trudno się z nim zapoznać. Nigdy nie ma wokół niego stada panienek, warczy na nie.
- Może gej?
- Nie – powiedziała zdecydowanie Dorota – no i on do mnie zadzwonił.
- No to świetnie – ucieszyły się Lola i Kaśka.
- Niezbyt, bo tylko przekazał mi jakieś informacje – kończyła kwaśno Dorota – ale sam fakt, że się odezwał spowodował, że o mały włos, a bym padła z wrażenia na ziemię.
- No i jest w takim stanie od dwóch dni – powiedziała ze śmiechem Julia.
- Szkoda, że ja nie mam takich przygód – powiedziała smutno Lola.
- Coś się stało?- spytała Kaśka. Lola opowiedziała dziewczynom o niemiłej scysji z baru.
- No i ciągle mnie coś takiego spotyka – jęknęła zrezygnowana Lola – już nie pamiętam żeby jakiś mężczyzna odezwał się do mnie normalnie. Albo chcą mnie wyrwać na marną gadkę albo mnie wyzywają, jak im się nie uda.
- Może zmień otoczenie? – poradziła Julia.
- Od zawsze otaczają mnie ludzie świata biznesu, nie umiałabym się znaleźć gdzie indziej – przyznała Lola – z resztą, czy widzicie mnie wśród  urzędniczek z wydziału miasta lub jako barmankę?
Dziewczyny przyjrzały się koleżance.
- Nie – zawyrokowały. Lola była urodzona do świata biznesu. Nawet na zwykłą wizytę ubrała się elegancko i miała ułożone włosy, jakby dopiero wyszła od fryzjera, gdy cała reszta ograniczyła się do wygodnych ciuchów, w których lata się na zakupy do spożywczego.
- Widzicie?
- Może znajdzie się wśród tego całego stada ktoś dla ciebie – pocieszyła Kaśka.
- Oby – westchnęła Lola.

Dorota
Bez wyścigów wiało nudą. Bez chłopaka wiało nudą, bez Julii, która skupiła się na pisaniu książki, wiało nudą. Z desperacji dała się namówić siostrze na zakupy.
- Dorota! – piszczała Karina – to jest świetne, świetnie leży i w ogóle.
- Ale nie nadaje się do samochodu.
- Ale na wyjście do dyskoteki w sam raz, kup, będziesz mi pożyczać.
Dorota wzniosła oczy do nieba.
- Może ty ją sobie kup.
- Nie, tobie jest ładniej w srebrze, a mi w złocie.
Rzeczywiście sukienka była śliczna, lśniąca od srebrnych cekinów, krótka z odkrytymi plecami, ale nie prostacka. Tylko dla kogo miała by się tak ubierać?
- Co to za marsowa mina – huknęła Karina – dla siebie ją kupujesz, a nie dla kolejnego męskiego gnoma.
- Karina, nie każdy facet to gnom.
- Każdy, tylko się maskują – powiedziała wszechwiedzącym tonem siostra.
Dorota chciała coś powiedzieć, ale zauważyła, że do sklepu wchodzi Jaszczur z jakąś dziewczyną. Szybko uciekła do przebieralni.
Siostra stanęła przy drzwiczkach i spytała.
- Czemu klniesz?
- Wyzywam swoją głupotę.
- A dlaczego?
- Bo odważyłam się zamarzyć o facecie, który ma dziewczynę.
- Akurat teraz? – dziwiła się Karina.
- Wszedł z nią do sklepu.
- Który?
- Ten łysy z bródką i w skórze.
Karina wyjrzała i popatrzyła na obiekt zainteresowań siostry.
- Ty to masz gust – parsknęła.
- Nic ci do tego, a poza tym skoro ma dziewczynę…
- Opanuj się – śmiała się siostra – to nie jego dziewczyna.
- Nie? – Dorota wyjrzała z przebieralni – to kto?
- Siostra, są do siebie bardzo podobni to raz, a dwa sama słyszałam, jak do niej mówił – siostra, słuchaj, nie mam czasu na latanie po sklepach.
Dorota wyskoczyła na zewnątrz i odtańczyła taniec radości. Akurat na moment wejścia Jaszczura w korytarz z przebieralniami. Dorota zamarła z rękoma w górze i obłąkanym uśmiechem. Do tego miała zdjętą do pasa sukienkę, a była bez stanika.
Jaszczur odchrząknął i powiedział.
- Ładne nogi – i się wycofał.
Dorota uciekła z powrotem do przebieralni i zaczęła się histerycznie śmiać.

Kaśka
- No i po szczęściu – pomyślała Kaśka. Przyjeżdżali teściowie i znowu się pokłócili. Nawet na początku się pilnowała, mówiła spokojnie, ale on zaczął krzyczeć. A tylko się spytała, czy znowu muszą wystawiać te koszmarne figurki, które do niczego nie pasują.
- Zawsze się czepiasz – grzmiał nad nią – jak twoja matka przynosi nam jakieś prezenty, to ja nic nie mówię.
- Ale moja mama wie, że nie znosimy bibelotów – wtrąciła.
- A moja je lubi i ja od dzisiaj też. I od tej pory będą stały tu cały czas.
- O nie! – krzyknęła – nie pozwolę na to. A poza tym, tak naprawdę, to ich nie znosisz.
Nie odezwał się, tylko postawił pierwszy koszmarek na komodzie. Kaśka wzięła go i roztrzaskała o podłogę.
Tomek zamarł, a potem zrobił się czerwony z wściekłości.
- Coś ty zrobiła! Przecież moja matka dostanie szału, zawsze się cieszyła, jak widziała te pieski.
- To się więcej nie ucieszy – warknęła Kaśka i wybuchła – z kim ty właściwie mieszkasz? Z kim się ożeniłeś, dla kogo urządzałeś dom?! Pytam się?!
Tomek stał i patrzył na nią przez chwilę bez słowa, a potem powiedział.
- To było od mojej matki, nie odzywaj się do mnie.
Kaśka ubrała buty i wyszła z domu. Gdyby nie chłopcy, nie wróciła by już nigdy.

Lola
Nie wytrzymała i poszła do pana Piotra.
- Co się stało? – spytał widząc jej kwaśną minę.
- Wie pan co, coś tu śmierdzi – powiedziała i rzuciła mu wyliczenia na biurko.
- W tej teczce? – pytał.
- W tej i w innych. Już dawno miałam o tym panu powiedzieć, ale jakoś nie było okazji albo zapominałam.
- Możesz mówić jaśniej?
- Mogę – usiadła naprzeciw niego i otworzyła pierwsze lepsze wyliczenie.
- Widzi pan te liczby, one się nie zgadzają. I tak jest za każdym razem. Przez moje ręce przeszło już przynajmniej 7 teczek z błędnymi zapisami liczbowymi, poprawiłam je.
- Ty?
Spojrzała na szefa i się zagotowała, miał takie samo niedowierzanie w spojrzeniu, jakim obdarzali ją zazwyczaj faceci, kiedy mówiła, że ma mózg.
Lola wstała i parsknęła.
- Nawet pan uważa, że jestem idiotką, a miałam nadzieję, że nie – chciała wyjść, ale on powiedział.
- Zaczekaj. Lola, Leokadia – cofnęła się i spojrzała na niego smutno.
- Ja nie dlatego? – zaczął mówić – Wiem przecież, że masz mózg, z tym że nie powinnaś zaglądać do tych teczek.
- Ale zajrzałam i poprawiłam błędy.
- Powinienem cię wylać.
- Proszę więc to zrobić – Lola była zdruzgotana, jedyny facet prócz ojca, którego nie miała za skończonego dupka niestety takim się okazał.
Pan Piotr się zirytował.
- Siadaj dziewczyno i przestań się oburzać – posłusznie klapnęła na stołek. W tym czasie pan Piotr przejrzał dokumenty, potem wziął z półki segregator i przejrzał wcześniejsze. Kiedy skończył spojrzał na Lolę.
- Uratowałaś mi tyłek – powiedział.
Lola, która nadal była oburzona, tylko uniosła brew.
-  Błędy są wstawiane celowo, zawsze w tych samych wyliczeniach. Gdybyś ich nie poprawiła, nie zauważyłbym ich, ponieważ zbyt ufam ludziom i nie sprawdzam tego aż tak skrupulatnie, chyba, że jest mi potrzebny konkret.
- No i co z tego – burknęła – jak i tak chce mnie pan wylać, bo zajrzałam tam gdzie nie powinnam.
- Lola! – huknął tak głośno, że aż podskoczyła – teraz zacząłem się zastanawiać, czy jednak masz ten mózg pod tą piękną główką. Ja ci mówię, że uratowałaś mi posadę, odkrywasz celowe wprowadzanie błędów, a ty się dąsasz, jak jakaś pięciolatka.
Chciała się oburzyć, ale on miał rację. Zachowała się jak rozpieszczona dziewczynka.
- Przepraszam szefie – mruknęła.
- Nie przepraszaj – powiedział z uśmiechem, a potem spoważniał– musimy pomyśleć.
- My?
- Tak my. Ja i ty. Kto to może być?
- Papiery przynoszą różni ludzie, ale wszyscy są od Jędrzejczaka, wyliczenia robi Karolak, a wszystko zbiera Lesicki.
- Skąd wiesz? – szef był zaskoczony.
- Bo jestem sekretarką? – uśmiechnęła się złośliwie – a sekretarki muszą się orientować, kto z kim i jak.
- Ozłocę cię – powiedział pan Piotr.
- Lepiej niech mnie pan opodwyżkuje – zaśmiała się.
- Żebyś wiedziała, że coś w tej sprawie zrobię.
Lola nie wiedziała, czy w sprawie fałszywych wyników, czy jej podwyżki i  nie dowiedziała się, gdyż szef bezczelnie kazał jej iść i zacząć bawić się w szpiega.

Julia i Dorota
Dorota nie zważając na to, że Julia ostrzegała ją, że jak pisze, to nawet najbliższa rodzina chodzi na palcach, zadzwoniła do niej, ponieważ nie mogła dłużej gnieść w sobie tylu emocji.
Julia okazała się być w dobrym humorze i nie w głowie było jej besztanie koleżanki, zwłaszcza, że owa koleżanka miała sensacyjne wiadomości.
- I co powiedział? – Julia chciała to usłyszeć jeszcze raz.
- Że mam ładne nogi.
- Czy on oszalał? Miał widok na twoje piersi, a gadał o nogach?
- Może nie śmiał spojrzeć wyżej – śmiała się Dorota.
- No to pokazałaś mu się z najlepszej strony.
- Rozumiem, że według ciebie moja najlepsza strona to nagość? – spytała cierpko Dorota, ale słychać było w jej głosie śmiech.
- A nie?
Nagle Dorota zamilkła.
- Halo? Jesteś tam? – spytała Julia.
- Jestem, jestem – powiedziała koleżanka – Julia?
- Tak.
- A co ty jesteś taka otwarta w rozmowie o cyckach?
- Nie wiem, o co ci chodzi?
- Zazwyczaj peszysz się na samo słowo – dupa, dzisiaj dowcipkujesz sobie ze mnie.
- Bo już cię dobrze znam – przyznała Julia – i wtedy nie jest mi głupio rozmawiać na takie tematy.
- Dzikus z ciebie – zaśmiała się Dorota – a skoro jesteśmy w temacie dupno – cyckowym, widziałaś się z Bysiorem?
- Nie, bo nie wychodzę z domu i piszę.
- A on nie próbował się z tobą skontaktować.
Julia zamilkła.
- Próbował – zgadła Dorota – a ty oczywiście powiedziałaś mu jakąś głupotę.
- Tak jakby – przyznała się Julia.
- Co, jeśli można wiedzieć?
- Żeby dał sobie spokój, bo i tak mu się znudzę i znajdzie sobie inny obiekt zainteresowań.
- Rozumiem, że to wszystko przez to, co powiedziały twoje siostry bliźniaczki.
- Tak.
- A on co?
- Powiedział, że chwilowo idzie się obrazić, ale wróci i mi pokaże.
- Co ci pokaże?
- Nie wiem, ale od trzech dni milczy.
- Niestety nic ci nie pomogę, odkąd lipa z wyścigami, nikogo nie widuję.

Kaśka
Teściowie przyjechali i jak zwykle ulokowali się w ich sypialni. Kaśka i jej mąż udawali, że są w zgodzie, ale od tamtej kłótni, prawie wcale nie rozmawiali. Niestety musieli zacząć.
Matka od razu spytała o koszmarne pieski.
- Spadły przy czyszczeniu – powiedziała Kaśka.
- Oczywiście ty je zbiłaś – stwierdziła cierpko teściowa.
- Tak, ja – Kaśka nie miała zamiaru być ofiarą.
- Strasznie jesteś niezdarna – orzekła teściowa.
Chciała coś powiedzieć, ale Tomek zgromił ją wzrokiem, zamilkła więc i w duchu postanowiła sobie, że wyprowadzi się z domu razem z chłopcami zaraz po odjeździe jego rodziców.
- Z resztą zawsze byłaś – ciągnęła temat starsza kobieta – nie wiem, co ten mój syn w tobie widział. Na szczęście chłopcy wdali się w niego. Strach pomyśleć, co by było, gdyby mieli wyrosnąć na męskie niezguły.
- Mamo – powiedział Tomek – Kasia nie jest niezdarna i tak naprawdę, to razem zbiliśmy te pieski.
Matka jednak udała, że nie słyszy tego co on mówi.
Za to Kaśka myślała, że się przesłyszała, Tomek wziął część winy na siebie, a to nowość.
- Na szczęście przywiozłam wam coś w sam raz w ich miejsce – ucieszyła się nagle teściowa i ze swej przepastnej torby wyjęła tym razem koszmarne kotki.
Kaśka z trudem powstrzymywała łzy, wstała i powiedziała.
- Pójdę sprawdzić czy ziemniaki doszły.
Kiedy długo nie wracała, Tomek zajrzał do niej.
- Mama właśnie zaczęła opowiadać… - zamilkł, Kaśka siedziała i patrzyła się w jeden punkt. W ręku trzymała duży nóż.
- Kasia? – spytał i podszedł do niej bardzo powoli.
- Jesteś do niej podobny – wystawiła oskarżycielsko nóż w jego stronę – ją bawi ranienie mnie, tak jak i ciebie. Jestem według ciebie grubą, nic nie wartą i niewdzięczną dziewuchą. Ona mówi mi to samo – machnęła nożem w stronę pokoju i wstała – a ty…
- Odłóż ten nóż – poprosił cicho.
- Jaki nóż? – spytała i spojrzała co trzyma w dłoni – no tak, dodatkowo jestem wariatką i wszystkich zaraz powyrzynam.
Rzuciła nóż na blat.
- Chciałabym cię nigdy nie poznać – powiedziała i odwróciła się do niego plecami. Nie widziała twarzy Tomka kiedy wypowiedziała to zdanie. On zawahał się, ale w końcu wyszedł.

Lola
Nadeszła sobota i musiała iść na kolejną imprezę z cyklu „musisz tam bywać.” Tym razem znajomi z pracy wybrali najbardziej pożądany klub w mieście, w którym dokonywali bardzo rygorystycznej selekcji. O to jednak Lola się nie martwiła, jeszcze się nie zdarzyło, żeby jej gdzieś nie wpuścili. Martwiła się bardziej tym, że mogą nie wpuścić reszty. Młodzi ludzie, którzy chcą się wybić, muszą bywać, muszą się dostawać, muszą się chwalić sukcesami, zarówno w pracy, jak i w życiu prywatnym. Ona nie musiała, ale pan Piotr wysłał ją z misją, kiedy odmawiała i była głucha na jego prośby i groźby powiedział nawet, że jej zapłaci za tę noc. Ona odparła.
- Z panem zrobię to za darmo – powiedziała. On spojrzał na nią nic nie rozumiejąc, po czy uśmiechnął się tym swoim gwiazdorskim uśmiechem.
- Będę o tym pamiętał, ale na razie wolałbym nie spędzać z tobą nocy tylko chcę, żebyś spędziła noc w klubie ze znajomymi z pracy.
Lola zaśmiała się i powiedziała.
- Jeżeli postawi mi pan w poniedziałek lunch w innym miejscu niż nasz miejscowy bar, to pójdę.
- Mogę ci go stawiać nawet przez cały tydzień, tylko pójdź z nimi.
- No dobra – w końcu się zgodziła.
A teraz ona weszła do środka, jako jedyna z grupy, reszta została odrzucona. Nie rokowało to najlepiej jej pozycji w całkiem nowym towarzystwie. Nikt nie chciał czuć się gorszy. Wiedziała, że jeżeli czegoś nie zrobi, to będzie spalona.
Wróciła do ochroniarzy i spytała.
- Czy to nie jest tak, że jak przychodzi grupa, to powinna wejść grupa.
- Nie – powiedział do niej ochroniarz – ale przecież ty kocico weszłaś, więc czemu się martwisz?
- Martwię się? – zrobiła smutną minkę – bo ja mam dzisiaj urodziny i zaprosiłam znajomych na oblewanie.
- Tak? – ochroniarz jednak nie był głupi i nie uwierzył jej.
- No dobra – powiedziała zwykłym głosem – jestem nowa w pracy, baby mnie nie znoszą, bo jestem nieziemsko urodziwa, a faceci mnie nienawidzą, bo nie chcę się z nimi umawiać, myślą, że ja na byle co nie polecę, to znaczy, uważają, że są dla mnie jeszcze za biedni. Ale to nieprawda. I ja chciałam im dzisiaj właśnie udowodnić, że jestem normalnym człowiekiem, że baby nie mają się przy mnie czego obawiać, a faceci mogą mnie podrywać. A jeżeli pan mi ich nie wpuści, to mam przekichane już na zawsze. Przecież w poniedziałek nikt się do mnie w pracy nie odezwie. Panie bądź człowiekiem, to tylko cztery osoby.
Ochroniarz przyjrzał się jej.
- No teraz lepiej – uśmiechnął się szeroko – mogą wejść, ale ty ze mną później wypijesz drinka.
Zgromiła go wzrokiem, on się zaśmiał.
- Czego marszczysz czółko, powiedziałem drinka, a nie seks.
Uśmiechnęła się szeroko.
- Zgoda.
I tym sposobem wszyscy weszli, zapunktowała.
Jeżeli chodzi i klub, stwierdziła, żadna rewelacja. Ale po kilku chwilach rozumiała już na czym polegała selekcja. Klub chciał mieć normalnych ludzi, którzy przyjdą się pobawić, potańczyć, a nie rozbić rywalizację na to, kto się pierwszy zwali pod stół lub która ma krótszą kieckę i się lepiej ociera o rozporki. Na szczęście jej znajomi z pracy od razu wyczuli klimat i wszyscy bawili się przyzwoicie.

Julia
Porwał ją z podwórka i wywiózł za miasto. Szła do sklepu, a on podjechał tym swoim dużym wozem i powiedział.
- Wsiadaj.
- Idę tylko do sklepu – powiedziała.
- No wsiadaj, chwilę pogadamy.
No i wsiadła, a on ruszył z piskiem opon i nie było już odwrotu.
- Zachowujesz się jak nastolatek – powiedziała Julia i zrobiła najgroźniejszą minę, jaką tylko potrafiła.
Bysior roześmiał się w głos i powiedział.
- Zabieram cię na piknik.
- Oszalałeś? Wyszłam z domu bez telefonu, przecież moje siostry będą mnie szukać.
Podał jej swoją komórkę i powiedział.
- Dzwoń.
Zrobiła zrezygnowaną minę, wydęła usta, przewróciła oczami, ale zadzwoniła. Bysior słyszał piski radości sióstr, aż sam się uśmiechnął.
- One cię uwielbiają – powiedziała Julia i usiadła wygodniej. Pojechali nad Wisłę, ale poza Warszawą. Bysior zaprowadził ją na małą, ukrytą za wysoką trawą plażę.
- Gdybym wiedziała, to bym wzięła kostium – powiedziała Julia.
- Gdybyś wiedziała, to byś nie pojechała – odparł Bysior i zaczął rozkładać rzeczy na piknik, po chwili dodał z uśmiechem – jak dla mnie możesz opalać się nago, nikt nas tu nie znajdzie.
Julia parsknęła i usiadła na kocu.
- Skąd znasz to miejsce?
- Nie znam, po prostu się trafiło.
- Akurat.
- Mówię szczerze – położył rękę na sercu.
Julia zaśmiała się, co bardzo go ucieszyło. Martwił się, że będzie obrażona i będzie stroić fochy.
Usiadł koło niej i podał jej kanapkę.
- Szampana też masz? – chciała wiedzieć.
- Nie, ale mam oranżadę, chcesz?
- Chcę.
Długo siedzieli w ciszy i podziwiali widoki. Juli bardzo się to podobało, że nie musieli nic mówić i że było im z tym dobrze. Położyła się na kocu i po chwili zrozumiała, że to był błąd, bo Bysior położył się obok i zaczął bawić się jej włosami. Ale jakoś nie potrafiła zmusić się do wstania, zamiast tego zapytała.
- Jak ty właściwie masz na imię?
- Karol.
- A czemu Bysior?
- Bo zawsze byłem duży i silny.
- A czym się zajmujesz?
- Czy to wywiad? – śmiał się.
- Myślę, że to najwyższy czas żeby się czegoś o tobie dowiedzieć.
Położył się na wznak i zapatrzył w chmury.
- Robię zdalnie sterowane modele samochodów, ale i małych samolocików i łódek. Mam kilka sklepów gdzie je sprzedaje. Moje własne i innych konstruktorów też – oczekiwał że zacznie się śmiać, że zajmuje się rzeczami dla małych chłopców, ale ona powiedziała.
- Jakoś trudno mi sobie wyobrazić, że sklecasz coś tymi wielkimi rękoma.
- Jakoś daję radę – mruknął zadowolony – jak chcesz mogę ci pokazać, jak są zręczne.
Julia poderwała się na równe nogi.
- Zawieź mnie do domu.
- Dlaczego? – spytał i także wstał.
- Zręczne ręce, zręczne palce i zaraz zaczniesz mnie rozbierać, a ja nie chcę.
Zaśmiał się i pogłaskał ją po policzku.
- Julio, masz kosmate myśli – śmiał się – chciałem ci pokazać, jak składam model. Bo cieszę się, że nie powiedziałaś, że jestem niedojrzałym chłopaczkiem, który robi zabawki.
Julia zaczerwieniła się, a jeszcze bardziej gdy dodał.
- Kiedy będę chciał cię rozebrać, po prostu to zrobię, nie będę się uciekał do głupawych gadek, typu – jestem mistrzem rozpinania guzików, a ty masz bluzkę w sam raz na pokaz.
Była zakłopotana.
- Julio, jesteś taka niewinna – powiedział cicho. Myślała, że się z niej śmieje, ale nie, mówił poważnie.
Po czym usiadł na kocu, po chwili wahania usiadła koło niego, a on objął ją ramieniem, a ona nie uciekła. Przytuliła się do jego boku i przez jakiś czas się nie odzywała, ale tylko dlatego, że bała się, że nie będzie w stanie wypowiedzieć żadnego sensownego zdania.

Dorota
Zadzwonił do niej Bysior i powiedział.
- Teren czysty, zaczynamy jutro tam gdzie zwykle.
- Super! – ucieszyła się dziewczyna. Ale gdy odłożyła słuchawkę mruknęła zrezygnowana – mniejsze super jeżeli będzie tam Jaszczur. Przecież spalę się ze wstydu.
- Nie spalisz się – jej młodsza siostra była wszędzie.
- Idź sobie – powiedziała Dorota i nakryła głowę poduszką.
- Masz takie cycki, że to raczej on się spali.
- Idź mi stąd.
- A możesz mnie z kimś zapoznać?
- Nie.
- Dlaczego?
- Bo na kierowcę się nie nadajesz, a ja nie pozwolę ci być latawicą.
- Ale Julia…
- Julia to wyjątek, który zdarza się raz na milion.
- Dorota, ja nie jestem dzieckiem, nikomu nie wygadam, słowo.
Dorota zdjęła poduszkę z twarzy i popatrzyła poważnie na Karinę.
- Siostra, uwierz mi, to nie jest świat dla ciebie, nie chcesz w nim być. Jesteś taka delikatna…
- Nieprawda.
- Prawda.
- A Julia?
- Julia jest twardsza niż myślisz, Bysior skacze koło niej, a ona go trzyma na dystans.
- Ale, ja...
- Karina! – fuknęła siostra – gdybym była pewna, że nic ci tam nie grozi wzięłabym cię, a tak nie chcę cię narażać. Tam naprawdę nie ma grzecznych chłopców, nie ma takich jakich ty znasz. Rozpieszczonych lalusiów, którzy rozmawiają z wami o ciuchach. Przecież sama wiesz, jak reagujesz, jak tata sobie przeklnie.
Karinie opadły ramiona.
- Może masz rację – i wyszła. Dorocie trochę szkoda było siostry, ale miała pewność, że dobrze robi. Może i faceci nie byli tak straszni, jak ich opisywała, ale przy jakiejkolwiek wpadce, ucieczce, nieprzewidzianej sytuacji ona będzie panikować. A ten kto panikuje zawsze za dużo gada, a w razie wpadki broni się i wydaje resztę. Nie dlatego, że tego chce, tylko dlatego, że nie panuje nad sobą.

Kaśka
Ryczała pod prysznicem jak bóbr. Rodzice Tomka poszli spać, on sam już dawno się umył i położył, chłopcy spali od dobrych kilku godzin. A ona ryczała i była tak rozbita, jak nigdy. Tak jakby puściły jej wszystkie blokady. Nie mogła i nie chciała tak żyć.
Straciła rachubę czasu, nie wiedziała ile siedzi pod wodą, ale musiało to być bardzo długo, gdyż Tomek do niej zajrzał.
Spojrzał na nią. Była spuchnięta, zasmarkana, zapłakana i nieszczęśliwa. On jej takiej jeszcze nie widział.
Zakręcił z wściekłości wodę i podał jej ręcznik.
- Wyłaź z pod tego prysznica – rozkazał.
Wyszła, podał jej koszulę nocną, a potem niemal siłą zaciągnął do łóżka.
Położyła się plecami do niego i nadal pociągała nosem.
Odwrócił ją do siebie, co ją zaskoczyło, bo użył do tego dużo siły, więc nieomal nie rozkwasiła sobie nosa na jego klatce piersiowej. Przykrył ich porządnie kołdrą, a potem mocno ją objął. Nie chciała żeby jej dotykał, ale nie miała też siły się z nim szarpać. Zwłaszcza, że był w tym nastroju, który zawsze ją przerażał. Nigdy jej nic nie zrobił, ale wolała nie sprawdzać granic jego cierpliwości.
Zmusił ją żeby patrzyła mu w oczy. Nic nie mówił, miał zacięty wyraz twarzy, a ręką odruchowo głaskał ją po włosach. To ją zdezorientowało całkowicie.
- Tomek – pisnęła cicho – powiedz coś.
Potrzasnął przecząco głową, ale patrzył jej głęboko w oczy, a jego dłoń pomału zaczęła badać jej twarz, potem znowu wrócił do głaskania jej po włosach. Był wściekły. Nigdy w życiu nie widziała go w takim stanie. Przeszedł tę granicę, którą znała, teraz znajdowała się na obcym sobie terenie. Zadrżała. A z drugiej strony, co niby miałby jej zrobić? Zbić ją? Za co? Zgwałcić? Po co? Wyrzucić za drzwi?
- Nie będziesz więcej płakać – wycedził przez zęby. Na co ona od razu to zrobiła.
- Tomek? Co się dzieje? – chciała się wyplątać z jego rąk, ale trzymał ją mocno – przerażasz mnie – pisnęła.
- Nic ci nie zrobię, przestań się wyrywać – syknął – i przestań płakać.
Kiedy Tomek zamknął oczy i zasnął, ona uniosła się trochę i spojrzała na zegarek  - 4 nad ranem.  Przez praktycznie cztery godziny wpatrywał się w nią z zaciśniętymi ustami i co i raz gładząc ją po ciele. I nic więcej, ani słowa. Tylko kilka zdań na początku. Nie wiedziała, czy ma teraz uciekać, czy po prostu zasnąć. Nie wiedziała też, o co mu chodziło. On przebudził się i znowu na nią spojrzał, ale już normalnie. Zwolnił uścisk i powiedział cicho.
- Śpij już, przed nami ciężki dzień – i znowu zasnął.

 Julia
Po raz kolejny Julia użyła niecenzuralnego słowa. W końcu Hanna zajrzała do jej pokoju i spytała się, w czym ma problem.
- Przez tego Bysiora nie mogę się skupić – poskarżyła się – mówiłam mu, że jak piszę ma się trzymać z daleka. A teraz przez ten piknik – niespodziankę, nie mogę nic napisać.
- A w czym on ci przeszkadza? – zapytała Hanna.
- Jak to w czym? – Julia wstała od komputera i nerwowo przeszła pokój – wciąż mam go przed oczami.
- No to wpadłaś, jak śliwka w kompot. Jeszcze mnie by się to przydało.
Julia spojrzała na siostrę.
- Znajdziesz, zobaczysz – zaśmiała się – jak chcesz mogę ci oddać Bysiora.
- Nie dziękuję – roześmiała się Hanna – a poza tym, on raczej nie byłby zadowolony z zamiany.
- Nie bądź świnia, weź go sobie na czas, aż ja skończę pisać. Inaczej się nie wyrobię – powiedziała Julia.
- Dobra, poświęcę się – po czym dodała poważniej – jak chcesz to powiem mu, że ty na serio masz terminy.
- Byłabym ci wdzięczna, bo on chyba myśli, że ja mówię to celowo, żeby się z nim czasem nie spotkać.

Lola
Ochroniarz, który pozwolił wejść im wszystkim do klubu nie zapomniał o swojej prośbie i około pierwszej w nocy zaprosił ją na drinka.
Usiedli przy barze. Lola poprosiła o wódkę z colą.
- Takie nieskomplikowane zamówienie? – zdziwił się.
- Nie lubię tych udziwnionych drinków, gdzie można znaleźć wszystko tylko nie alkohol.
Mężczyzna zaśmiał się serdecznie.
- Mam na imię Mariusz – podał jej rękę.
- Leokadia – powiedziała.
- Niespotykane imię – skomentował.
- Szaleństwo rodziców, ale nie narzekam.
- Czemu wybrałaś ten lokal?
- Nie ja, oni – przyznała się – ja chodzę do takich bez selekcji.
- Raczej nie musisz się obawiać o to, że cię nikt nie wpuści.
- Ja nie, ale ludzie, którzy ze mną idą, owszem.
- Coś w tym jest – zaśmiał się mężczyzna – a co robisz na co dzień.
- Usiłuję nie zwariować.
- Podoba mi się twoje podejście do życia, zawsze jesteś ironiczna?
- Nie – uśmiechnęła się szeroko – tak sprawdzam z jakim mężczyzną mam do czynienia.
- I jak wypadłem?
- O wiele lepiej niż przypuszczasz. Traktujesz mnie normalnie.
- Teraz, to mnie zaciekawiłaś – usadowił się wygodnie, gotowy na dalszą opowieść.
- Faceci traktują mnie jak puste pudło – wzruszyła ramionami – ty już w drzwiach wiedziałeś, że nie jestem kretynką.
- Taka moja rola, nie wolno mi wpuszczać bezrozumnych ludzi.
- Po alkoholu większość z nas jest.
- Zależy od ilości.
- Wiesz, na początku zastanawiałam się, czy nie udać, że żadnego drinka ci nie obiecywałam, ale teraz nie żałuję, że z tobą rozmawiam. Mam wrażenie, że mogłabym tak do rana.
- Ja też, wiec może spróbujmy?
- A praca?
- Spokojnie – uśmiechnął się szeroko – jestem właścicielem.

Dorota
Niestety do żadnych wyścigów nie doszło. W ostatniej chwili zmieniono miejsce, a gdy już tam przyjechała zastała tylko Bysiora i Grzechotę.
- Co jest grane? – spytała.
- Sami nie wiemy. Kiedy jechaliśmy na miejsce teren już obstawili tajniacy, kilku młodych łepków wpadło – powiedział Bysior.
- To co tu robimy?
- Poumawialiśmy się indywidualnie w różnych miejscach żeby przekazać sobie nowe miejsca wyścigów. Na starych śmieciach jesteśmy już całkiem spaleni – odezwał się Grzechota.
- Robert? – pytała, ale i tak znała odpowiedź, Bysior przytaknął – szuja.
Postali chwilę, aż Grzechota powiedział.
- Dobra, spadamy. Wyścigi zaczynają się 8 września, pamiętaj, nie pierwsze miejsce z listy, a piąte. To na wypadek gdyby jeszcze ktoś zdradzał.
- Ok. będę pamiętać – pożegnali się i rozjechali do domów.

Kaśka
Chłopaki, jak na złość zaczęli buszować od 7 00 rano, więc chciała się zwlec z łóżka i iść ich trochę uspokoić. Teściowie lubili sobie pospać do 9 00, a jeżeli będą zmuszeni wstać wcześniej, teściowa powie, że ona nie umie wychowywać chłopców, a Tomek pewnie jest tłamszony i nie ma wpływu na jej decyzje. Ale zanim wstała zaległa cisza. Dopiero wtedy uświadomiła sobie, że Tomka nie było w łóżku. Wyszedł od chłopców i z powrotem położył się obok niej. Ona nawet nie otwierała oczu, nie chciała widzieć jego wyrazu twarzy, w nocy napatrzyła się za wszystkie czasy. Położył się i od razu ją objął. Nie ściskał jej, jak w nocy, ale lekko przytulał się do jej pleców.
- Wiem, że nie śpisz – powiedział tuż przy jej uchu.
- Skąd wiesz? – wychrypiała zmęczonym od płaczu i stresu głosem.
- Wstrzymałaś oddech kiedy cię objąłem.
- Jestem zdezorientowana – powiedziała i wstrząsnął nią szloch.
- Powiedziałem ci, że nie będziesz już płakać, więc przestań natychmiast – powiedział cicho.
- Bo nie wiem, o co ci chodzi.
- Dowiesz się jeszcze dzisiaj, ale teraz lepiej się jeszcze prześpijmy, bo nie będzie łatwo.
Odwróciła się do niego, ale on już zamknął oczy.
Wstali przed 9 00. Kaśka zrobiła śniadanie, wszyscy je zjedli. Ale w milczeniu. Dziewczyna dodatkowo zastanawiała się dlaczego Tomek zaprowadził chłopaków do sąsiadów, którzy mieli córkę w ich wieku i czasami się razem bawili. Nastrój Tomka udzielił się wszystkim, w końcu jego matka nie wytrzymała.
- Gdzie są wszystkie bibeloty?
Tomek się uśmiechnął.
- Nie ma i nie będzie. Wszystkie spakowałem i wsadziłem wam do bagażnika.
Kaśka zbladła, za to teściowa zrobiła się czerwona. Wskazała synową palcem.
- To, to, to ona ci kazała! Nigdy mnie nie lubiła, ta niedojda…
- Nie mamo – przerwał jej Tomek– to nie Kasia, a ja to zrobiłem. Najpierw chciałem je potłuc, ale stwierdziłem, że posunąłbym się za daleko.
- Co ty mówisz, synku, przecież te bibeloty kosztowały majątek.
- Dlatego ich nie potłukłem. A teraz posłuchajcie oboje – spojrzał na rodziców – mam 30 lat, żonę i dzieci, a wy, a zwłaszcza mama wciąż chcecie kierować moim życiem. Ale z tym koniec – matka chciała coś powiedzieć, ale ojciec jej przerwał mówiąc.
- Milcz! – bo wiedział o co synowi chodzi, a Tomek kontynuował.
- Możecie do nas przyjeżdżać kiedy chcecie, zawsze was ugościmy, ale pamiętajcie, że to jest nasz dom i nie ty mamo będziesz nam go urządzać. Ustawialiśmy te figurki, żebyś była zadowolona, ale ty i tak byłaś zła. Nie na mnie, na Kaśkę. Wciąż ją krytykujesz i mówisz o niej nieprawdę. Ale z tym też koniec. To jest moja żona i z nią chcę spędzić życie, nie z wami. Wychowaliście mnie, dziękuję wam za to z całego serca, ale w tej chwili Kasia jest dla mnie najważniejsza. Nie życzę sobie żadnych słów krytyki pod jej adresem, żadnych głupich pytań i przede wszystkim żadnych bibelotów kupowanych złośliwie przez ciebie mamo.
- Jak to złośliwie? Jak to złośliwie?! – matka oddychała nerwowo.
- Sam na to wpadłem około pół roku temu, jak byłem u was na kilka dni. Wy nie macie w domu takiego szmelcu. Tylko nie wiedziałem, co z tym faktem zrobić.
- Tadek – matka wstała gwałtownie – jedziemy do domu, moja noga już tu więcej nie postanie.
- Nie Jadziu – powiedział ojciec Tomka – najpierw wysłuchasz go do końca, a potem ich przeprosisz. Bo on mówi ci to samo, co i ja.
- Przeprosić?! Przeprosić?! Tę  małolatę, która wskoczyła Tomkowi do łóżka?!
- Mamo! – Tomek podniósł się, to samo zrobił jego ojciec.
- Może jednak  będzie  lepiej, jak pojedziemy. Jak matka ochłonie to pogadacie.
- Nigdy w życiu już tu nie przyjadę! – krzyczała teściowa.
Kaśka patrzyła na wszystko szeroko otwartymi oczami i nie wypowiedziała żadnego słowa, była w takim szoku, że szczypała się w rękę, żeby mieć pewność, że to nie sen. 15 minut później w domu zaległa cisza.
Tomek stanął przed nią, ona spytała tylko.
- Dlaczego?
Chwycił ją za rękę.
- Bo powiedziałaś, że chciałabyś mnie nigdy nie poznać, a ja wiem, że ja bym bardzo chciał cię poznać i nadal chcę – przyciągnął ją do siebie.
- Tomek, ale twoja matka...
- Nie interesuje mnie w tej chwili moja matka.
- Ale jest tyle milczenia między nami, tyle złości, tyle…, chciałeś się ze mną rozwieść! - łza potoczyła się jej po policzku. Starł ją palcem.
- Nigdy więcej nie będziesz przez mnie już płakać, obiecuje. I nie chcę się z tobą rozwieść.
Pocałował ją mocno, potem zaczął szybko rozbierać. W międzyczasie mówił.
- Gdzieś się zapętliliśmy, oddaliliśmy od siebie. I to nie jest moja, czy twoja wina, a nasza. Musimy to naprawić, ale najpierw muszę się z tobą kochać, bo bardzo za tobą tęsknie i chcę cię poczuć jak najbliżej siebie.
Kaśka wydukała.
- Ja też za tobą tęsknie.
Uśmiechnął się do niej, tak jak kiedyś, tak jak tylko on potrafił, tak że zmiękły jej kolana.
- Już teraz będzie wszystko dobrze – zapewnił ją, a ona mu uwierzyła.

Lola
Była szczęśliwa, Mariusz rozmawiał z nią do rana, a potem nawet zapłacił jej za taksówkę. Nigdy jeszcze tak dobrze się nie rozumiała z żadnym mężczyzną, jakby czytał w jej głowie, odgadywał jej myśli zanim je wypowiedziała. I do tego mieli wspólne zainteresowania, lubili te same filmy.
Lola położyła się spać z szerokim uśmiechem na ustach, sprawy firmy, pana Piotra i inne zeszły na dalszy plan, teraz liczyła się ona, ona i Mariusz.
Obiecał, że zadzwoni. Lola aż pisnęła z radości, będzie miała randkę. 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Wypoczyn w Jastarni - lato 2024 cz.1