Średniowiecze – życie codzienne – duchowieństwo

Zacznę od tego, że przez większość średniowiecza mamy do czynienia z trzema warstwami społecznymi: duchowieństwem, rycerstwem i chłopstwem. Mieszczanie znikli z powodu upadku miast i pojawią się ponownie kiedy powstaną uniwersytety, a w władcy dojdą do wniosku, że podatki z handlu i kupiectwa mogą potężnie wzbogacić skarbiec państwa.
A nad tymi wszystkimi warstwami będzie toczyło się życie dworskie i wielka polityka. Ale ja dzisiaj nie o tym.
Biorąc pod uwagę, że temat jest bardzo obszerny i nie da się go ująć w jednym odcinku, postanowiłam pisać po kolei o każdym stanie z osobna.
Duchowieństwo
Stan mieszczący w sobie zarówno najbogatszych magnatów, jak i prostych ludzi, którzy posługiwali w małych parafiach.
Duchowni należeli do kultury uczonej i byli najlepiej wykształconą grupą społeczną w średniowieczu. Umieli pisać i czytać, byli artystami, malarzami, wynalazcami, filozofami i ludźmi, z których zdaniem liczyli się władcy tego świata. Pełnili rolę doradców, władców i emisariuszów. Tworzyli szkoły i uniwersytety.
Niestety w tym ściśle zhierarchizowanym świecie księża wywodzący się z gminu nie mieli do tego wszystkiego dostępu i często pozostawali niedouczeni, co powodowało wiele błędów w przekazie Pisma Świętego do wiernych. Ale najciekawszą częścią tego stanu z pewnością są zakonnicy.
Już w III wieku naszej ery znani byli pustelnicy z Egiptu czy Palestyny, którzy w imię wiary oddalali się od świata żeby żyć w ascecie i w jedności z Bogiem.
Ale to w średniowieczu pustelnicy zebrali się we wspólnotę i utworzyli pierwsze zakony monastyczne (Czyli prowadzili życie pustelników, ale w grupie:)), które miały bardzo duży wpływ na rozwój intelektualny ludzi tamtych czasów.
Wyróżniamy dwa typy - kontemplacyjne i żebracze(żebrzące).
Pierwszymi były kontemplacyjne, które swoją regułę opierały na ruchu monastycznym. Byli to benedyktyni i cystersi.
Benedyktyni są najstarszym zakonem katolickim, założonym w VI wieku przez św. Benedykta z Nursji.
Cystersi powstali dużo później, bo pod sam koniec XI wieku, założeni przez byłego benedyktyna św. Roberta z Molesme.
Oba funkcjonują do dzisiaj zarówno dla mężczyzn, jak i kobiet.
Ale wróćmy do średniowiecza.
Zakony kontemplacyjne oparły się na starożytnej ascezie, czyli, dobrowolnym wyrzeczeniu się świata i dóbr doczesnych.
Zakładali klasztory w oddaleniu od miast i dużych skupisk ludzkich, żeby jak najbardziej odciąć się od doczesności.
Ale to właśnie za murami tych zakonów kwitło życie naukowe, powstawały szkoły, wynalazki i rozwijała się myśl techniczna.
Życie codzienne mnichów oparte było na powiedzeniu: "ora et labora", czyli "módl się i pracuj" i tak też robili.
Pracowali na polach, pędzili wino, wyrabiali świece, zajmowali się ziołolecznictwem, pisali lub przepisywali księgi. Tym ostatnim zajmowali się skrybowie, którzy pracowali w skryptoriach nie tylko pisząc, ale i zdobiąc miniaturami całe księgi. Czas powstania dzieła trwał niekiedy wiele lat, a nawet całe życie zakonnika. Praca wymagała skupienia i wielkiej cierpliwości, ale z tym nie było problemu, bo w końcu były to zakony zamknięte i raczej nie przewijały się przez nie tłumy interesantów.
Zakonnicy spędzali dużo czasu na modlitwie i medytacjach, zarówno grupowych, jak i indywidualnych.
I zarówno praca, jak i modlitwa miały swoje miejsce i czas w planie dnia, który oprócz dni świątecznych wyglądał tak samo każdego dnia.
Jedynie, ci którzy byli wysyłani z misją poza mury klasztoru musieli stosować się do innych wytycznych, ale takich, które nie naruszały podstawowej zasady zakonów kontemplacyjnych.
Benedyktyni i cystersi żyli w ascezie i dobrowolnym ubóstwie.
I tutaj zatrzymam się na chwilę żeby wytłumaczyć pojęcie dobrowolnego ubóstwa.
Po pierwsze, kilkoro moich uczniów myślało, że żyć w ubóstwie, to znaczy, że byli ubóstwiani..., ale to nie to.
Po drugie i właściwe, dobrowolne ubóstwo w tych zakonach nie oznacza biedy i tego, że głodowali (no chyba że głodowali bo dotknął ich jakiś kataklizm lub sami chcieli żyć w skrajnej ascezie np. Szymon Słupnik ). Oznacza, że nie mieli nic swojego, nic na własność. Dostawali habit, sandały, Pismo Święte i cele do spania, często wraz towarzyszami i tyle. Żeby móc mieć przy sobie coś swojego musieli dostać zgodę opata.
W klasztorze wszystko było wspólne.
Drugim typem średniowiecznych zakonów, były zakony żebracze i też powstały dwa: franciszkanie i dominikanie.
Franciszkanów znamy najlepiej, ponieważ założył go św. Franciszek z Asyżu na początku XIII wieku i jest najczęściej ekranizowanym świętym z tamtych czasów. No i był ekologiem, kochał przyrodę i pisał piękne pieśni chwalące Pana Boga właśnie przez naturę.
Dominikanie zostali założeni przez Dominika Guzmana również w XIII wieku. Dzisiaj rozsławia ten zakon o. Adam Szustak, charyzmatyczny kaznodzieja, którego miałam okazję widzieć na żywo i potwierdzam, ma chłop gadane.:)
Zakony żebrzące swoją regułę oparły również na ascezie i ubóstwie, ale ich członkowie nie siedzieli za murami, a chodzili po miastach i głosili Dobrą Nowinę. Nazwa żebrzące nie jest przypadkowa, zakonnicy utrzymywali się z datków, które otrzymywali, jako kaznodzieje. Jeżeli byli dobrymi mówcami, to i datki były większe, jeśli nie... hmmm, no cóż... mieli problem związany z brakiem jedzenia. I tak jest do dzisiaj.
Ci którzy zerknęli na o. Szustaka, pewnie pomyśleli sobie, że jak na zakon żebraczy głoszący hasła dobrowolnego ubóstwa, zakonnik wygląda trochę za dobrze, ale przypominam, że dobrowolne ubóstwo nie oznacza biedy. Oznacza wyrzeczenie się własności i przywiązania do dóbr doczesnych.
Zakonnicy składali śluby posłuszeństwa i czystości. Nie mogli się żenić i żyli we wspólnotach.
W średniowieczu powiedziałabym nawet, że były oblegane i nie są odosobnione przypadki, że grupa kumpli szła do klasztoru i tam już zostawała.
Co do księży, ci do 1075 roku, do "Dictatus Papae" Grzegorza VII mogli się żenić, a związki te nazywano nikolaizmem.
Po 1075 wprowadzono obowiązkowy celibat.
Jeżeli chodzi o życie codzienne księży, to wszystko zależało od tego gdzie wylądowali i kim byli z urodzenia.
O tych wywodzących się z nizin społecznych nie można było powiedzieć, że był to kwiat intelektu. Często byli niedokształceni np. umieli czytać, ale nie znali łaciny. Do tego wplatali wątki pogańskie do obrządku, ponieważ sami pochodzili z rodzin o silnych tradycjach przedchrześcijańskich. Nie mając finansów na porządne wykształcenie mylili fakty, przekręcali słowa w modlitwach. Doszło do tego, że w dokumentach kościelnych mamy rozważania, czy modlitwa, w której słowa są przekręcone jest jeszcze modlitwą.
Ci, którym poszczęściło się w życiu mogli zostać biskupami, a nawet papieżem. Życie codzienne najwyżej postawionych dostojników zależało od nich samych. Mamy na przykład naszego św. Wojciecha, który pochodził z rodziny czeskich arystokratów Sławnikowiców, przez wiele lat był biskupem Pragi, opływał w dostatki z racji urodzenia, ale i funkcji, którą sprawował, ale ostatecznie zrzucił biskupie szaty żeby zostać misjonarzem i jak wiecie, zginął w Prusach.
Proszę się nie oburzać kiedy piszę, że opływali w dostatki. Po pierwsze, księża nie składają ślubów ubóstwa, chyba, że chcą, a po drugie, większość dostojników kościelnych było szlachetnie urodzonych i już sama pozycja społeczna decydowała o ich majętności.
Oczywiście, że było sporo nadużyć, chociażby odpusty, za które ludzie musieli płacić, co spowodowało, że wielu z nich przestało się spowiadać. I to, że nie zawsze pieniądze z odpustów zasilały Kościół tylko kieszenie dostojników. Ale to trzeba by już rozpatrywać indywidualnie, bo nieprawdą jest, że tak robili wszyscy i każdy. Ale temat odpustów w zasadzie nie dotyka dnia codziennego, więc go zostawiam.
Księża, jak osoby wszechstronnie wykształcone często pełnili funkcje nie tylko kościelne, ale i państwowe. Dzisiaj mamy rozdzielność kościoła katolickiego od państwa, ale wtedy nie było niczym dziwnym, że biskup ma diecezje i zarządza majątkiem rodzinnym. Byli doradcami, zasiadali w radach królewskich, prowadzili księgi, byli nadwornymi kronikarzami i tak dalej i tak dalej.
Nie brali udziału w wojnach, ale mieli obowiązek zapłacić władcy kasę, za rycerzy. Czy byli nietykalni?
Nie. Wielu zginęło na misjach, wielu zostało zabitych przez ludy barbarzyńskie, ale byli też zabijani przez swoich władców, np. nasz Bolesław Śmiały zabił biskupa św. Stanisława. To dlaczego to zrobił, jest niejasne do dzisiaj, ale faktem jest, że tak się zdarzało, więc nie byli nietykalni, jak się niektórym wydaje.
Papież - tutaj mamy do czynienia i z księdzem i z politykiem. Kto mógł zostać papieżem? Każdy ksiądz i zakonnik wybrany przez konklawe lub wskazany przez świeckiego władcę, który w danym momencie miał wpływ na losy Państwa Kościelnego. Byli to na przykład cesarze rzymscy (niemieccy) lub królowie Francji. Niekiedy zdarzało się, że kościół katolicki miał dwóch papież, którzy wzajemnie nazywali się antypapieżami.(możecie sobie zobaczyć w spisie http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TH/papieze.html) Dzisiaj może nas to oburzać, ale w średniowieczu papieże nie rządzili światem, a władcy świeccy i wielokrotnie wybór papieża i antypapieża zderzał się z pragnieniami władców, np. spór Filipa Pięknego z Bonifacym VIII, gdzie król Francji nie cofnął się nawet przed porwaniem głowy Kościoła. I to Filip Piękny przeniósł Stolicę Apostolską do Awinionu, gdzie Klemens V dostosowywał się do życzeń władcy. Tak na marginesie dodam, że Filip Piękny to ten król Francji, który zlikwidował zakon templariuszy, a wielkiego mistrza Jakuba de Molay skazał spalić na stosie w 1314r.
Co na to ówcześni wierni? Mieli lekki rozjazd, kogo słuchać, czy następcy św. Piotra w Rzymie, czy też w Awinionie i tu przykład rzymskiego Urbana VI i Klemensa VII obaj nałożyli na siebie ekskomuniki i obaj nazywali się nawzajem antypapieżami, a że mieli w tym sporze poparcie możnych tego świata, spór trwał długo. Sądzę, że zwykłych ludzi niewiele to obchodziło, bo jedyny ksiądz którego życiem się interesowali to proboszcz i ewentualnie klerycy. Wielcy tego świata rozgrywali polityczną grę, o koronę, wpływy, pozwolenia na wojnę i podatki. Taki papież nie miał łatwo, musiał prężnie lawirować w świecie politycznych intryg. Ale są wśród nich wielcy myśliciele, reformatorzy, fundatorzy, mecenasi i filozofowie. Ale żeby opisać ich życie codzienne, trzeba by przeczytać życiorysy każdego z nich. Na pewno do jednych z największych należał Grzegorz Wielki (VI/VIIw,). Był benedyktynem, uznawany za świętego również w kościele prawosławnym, reformator i doktor kościoła. Uważał, że Kościół powinien być misyjny, hierarchiczny, niezależny, a księża powinni być posłuszni i karni, jak benedyktyni. Równie ciekawym człowiekiem był Grzegorz VII, ten który udowadniał w dziele "Dictatus papae" prymat papieża nad świeckimi i prowadził spór o inwestyturę, który ostatecznie przegrał, pokonany przez cesarza Henryka IV. Ale tak, jak jego poprzednik potępiał nepotyzm, symonię i potwierdził celibat, jako obowiązkowy.
To jest temat rzeka, więc na tym zakończę. Nie ukrywam, że bliższy mi będzie temat rycerstwa i chłopów oraz mieszczan w średniowieczu.:)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Wypoczyn w Jastarni - lato 2024 cz.1