Przyjaciółki - odc.4
Dorota
zadzwoniła do Julii.
-
Jedziesz ze mną na wyścigi?
-
Ale ja już zrobiłam ten artykuł.
-
No i?
-
No i po co miałabym z tobą jechać?
-
Żeby się rozerwać?
-
Nie wiedziałam, że mnie tak polubisz, że zechcesz ze mną spędzać czas.
Dorota
roześmiała się na całe gardło.
-
A dlaczego nie, fajna jesteś. To jak? Przyjechać po ciebie?
-
Dobrze – zgodziła się Julia.
Wieczorem
wsiadła do auta Doroty.
-
Dziękuję, że obdarzyłaś mnie takim zaufaniem.
-
Nie bądź taka skromna i nieśmiała – zaśmiała się Dorota – dzisiaj startują sami
faworyci, pojedziemy popatrzeć.
Dorota
cieszyła się jak dziecko.
-
Robert będzie się ścigał? – spytała Julia. Dorocie mina zrzedła.
-
Nie, dzisiaj go nie będzie, pojechał gdzieś z kolegami.
-
Acha, przepraszam, że zapytałam.
-
Zgłupiałaś? Przecież to nie zbrodnia – uśmiech znowu zagościł na ustach Doroty
– będą tam inne gwiazdy.
-
Na przykład?
-
Jaszczur – rozpłynęła się w zachwytach – to jest kierowca, niewielu mu
dorównuje.
-
Znasz go?
-
Z widzenia, ale to nie o to chodzi. Jestem jego zagorzała fanką. Jest
najlepszy.
-
Zawsze?
-
Nie, ale rzadko przegrywa, co najwyżej z Grzechotą lub Bysiorem – spojrzała na
Julię – ty powinnaś Bysiora kojarzyć.
-
Ja?
-
Tak, mieszka niedaleko ciebie.
-
Tak?
-
Taki duży w każdą stronę, takie karczycho, tylko z mózgiem.
Julię
olśniło, chodziło jej o faceta ze sklepu. Fakt raz czy dwa go widziała na tych
wyścigach.
-
Już kojarzę, raz za mnie zapłacił rachunek w sklepie, bo oczywiście, jak ta
pierdoła zapomniałam portfela.
-
Bardzo fajny facet. Ostatnio z nim przegrałam, a on mi nawet pogratulował
postępów. Kto wie, może niedługo nie będę tylko dziewczyną Roberta, która się
ściga, tylko Dorą która się ściga i Robert ma szczęście.
-
Widzę, że ci na tym zależy.
Dorota
spojrzała na Julię.
-
Bardzo.
Lola
Chłopak,
który został zatrudniony w jej firmie miał na imię Kacper i okazało się, że są
w tym samym wieku. Przyjechał do Warszawy za pracą, pochodził z Lubelszczyzny.
To była jego pierwsza praca, a szukał jakiejkolwiek od ponad roku. Dlatego
wszystkie polecenia i obowiązki wykonywał skrupulatnie i sumiennie. Dla Loli,
która całe życie miała pieniądze, pracowała bo chciała, a nie musiała, był to
całkiem inny świat. Owszem też była sumienna i obowiązkowa, ale bez przesady.
Tymczasem Kacper wczuł się w rolę sługi uniżonego.
-
Przestań się tak zachowywać – parsknęła Lola.
-
Dlaczego pani tak do mnie mówi – nie rozumiał.
-
Słuchaj, nie jestem żadną panią, mam na imię Lola, Leokadia, jestem sekretarką,
a nie dyrektorem, nie traktuj mnie jakbym stała na szczycie drabiny społecznej.
-
Bo jest pani, to znaczy jesteś – jąkał się – taka pewna siebie i w ogóle.
Litości.
Pomyślała, kto to w ogóle jest. Czy on nie słyszy, jak się do niej zwracają
ludzie z innych działów? Jak stare pryki przemawiają do niej, jak do idiotki?
-
Nie jestem pewna siebie – powiedziała Lola – tylko udaję.
Patrzył
na nią wytrzeszczonymi oczami.
-
Ale jak to?
-
Kacper, tu jest wyścig szczurów, tu silniejszy zjada słabszego, jak się szybko
nie nauczysz asertywności, kłamstw i grania, to szybko wylecisz.
-
Nie wiedziałem – przyznał, po czym dodał – ale czemu mi to mówisz, skoro mogę
być dla ciebie zagrożeniem?
-
Bo mnie jest wszystko jedno. Ja docelowo będę miała swoją firmę, siedzę tutaj
żeby obserwować jak to działa, ale za rok, dwa, już mnie tu nie będzie.
-
Absolutnie zabraniam! – usłyszała za plecami. Pan Piotr miał niezadowoloną minę
– gdzie ja znajdę taką sekretarkę, jak ty. A miałem ich 5 zanim trafiłaś mi się
ty.
-
Panie Piotrze, nie ładnie jest podsłuchiwać.
Szef
się roześmiał i powiedział.
-
To nie podsłuchiwanie, to mój obowiązek. A teraz chodź ze mną na kolejne
spotkanie z cyklu, skąd się wzięły takie różnice w wyliczeniach.
Kaśka
-
Wyjeżdżam na trzy dni – powiedział Tomek.
-
Dobrze – odparła i wróciła do rozwiązywania krzyżówki.
-
Nie spytasz gdzie?
Wzruszyła
ramionami.
-
Nie interesuje mnie to i tak mi nie powiesz prawdy.
-
To raczej ty mi jej nie mówisz.
-
Ja? – zdziwiła się – a kto pierwszy zaczął wybywać z domu? Ja dopiero od
miesiąca usiłuję się jakoś rozrywać, a ty? Od ilu lat masz te wyjazdy?
-
Nie mam ci nic więcej do powiedzenia – parsknął i wyszedł.
Co
się z nimi stało? Pomyślała po raz setny.
Julia
Dorota
zostawiła ją z tłumem gapiów, a sama pojechała się ścigać. Wokół niej krążyły
półnagie laski i napaleni faceci. W ogóle do nich nie pasowała. Miała na sobie
zwykłe dżinsy i bluzkę na krótki rękaw. Włosy spięte w kucyk i brak makijażu.
Ale to miało swoje dobre strony, nikt na nią nie zwracał uwagi.
Nagle
usłyszała syreny policyjne. Tłum zafalował i ruszył do ucieczki. Julia stała
sparaliżowana strachem. Dorota była w trakcie wyścigu, nikogo tu nie znała, nie
było nawet jej kolegów od Roberta.
Tuż
przed nią zatrzymał się duży jeep, drzwiczki od pasażera otworzyły się i duży
facet huknął.
-
Wsiadaj!
Ocknęła
się i bez zastanowienia wskoczyła do wozu.
Ruszyli.
-
Zapnij pasy, bo będzie ostra jazda.
Julia
nie dość, że zapięła pasy, to jeszcze kurczowo uczepiła się rączki przy
drzwiach samochodu. Przy każdym zakręcie, piszczała jak mała dziewczynka.
Mężczyzna nie zwracał na to uwagi, cały skupiony na szybkiej jeździe.
W
końcu ukryli się na jakimś osiedlowym parkingu, gdzie w rządku stało kilka
podobnych gabarytowo samochodów do jego. Wyłączył silnik oraz światła i
powiedział do niej.
-
Połóż się na siedzeniu.
Julia
odkryła, że tak kurczowo trzymała się rączki, że aż zbielały jej palce.
-
Nie mogę rozprostować palców – szepnęła przerażona.
On
przechylił się nad nią i szybko odgiął jej palce.
-
Ała – syknęła, ale wtedy on zrzucił ją z fotela na podłogę, a sam położył się
wzdłuż wozu. Palcem pokazał jej, że ma być cicho.
„To
nie na moje nerwy.” – pomyślała i skuliła się jak mogła najbardziej. On leżał
na brzuchu, ale głowę skierował w jej stronę i bezczelnie się na nią gapił.
Przez
parking przetoczył się wóz policyjny i znikł za rogiem. Mężczyzna odetchnął i
usiadł.
-
Możesz już usiąść – powiedział i pomógł jej się wygramolić z pod schowka.
-
Ale mi serce wali – powiedziała.
-
Pokaż? – szybko się nachylił i przycisnął swoją głowę do jej klatki piersiowej.
On
przestała oddychać.
-
Masz rację, wali jak szalone – powiedział i usiadł porządnie za kierownicą.
Ona
pozostawała jeszcze przez chwilę w stanie totalnego paraliżu.
-
Znamy się ze sklepu – mówił mężczyzna nie zwracając uwagi na to, że ona czuje
się totalnie skrępowana – ale nie z imienia. Bysior jestem.
-
Julia – wydukała. Normalna dziewczyna powiedziała by, że Bysior to nie imię,
ale ona była zbyt rozbita, żeby zwracać uwagę na takie nieścisłości.
-
Zadzwoń do Dory i powiedz, że jesteś ze mną – poradził – nie będzie się
martwiła.
Odruchowo
spełniała jego polecenia. Dorota wracała już bezpiecznie do domu i ucieszyła
się, że Julia też ocalała z małej obławy.
A
potem wróciła do równowagi i zapytała cicho.
-
Skąd wiedziałeś, że jestem na wyścigach i skąd wiedziałeś, że z Dorotą?
Mężczyzna
uśmiechnął się do niej szeroko.
-
Trudno cię nie zauważyć Julio – powiedział i włączył silnik, potem pomału
wycofał i po chwili jechali do domu zgodnie z przepisami drogowymi.
-
Jak to trudno mnie nie zauważyć? – spytała.
-
Zobacz jak jesteś ubrana. Nawet Dora ma kozaki po uda i krótkie spodenki, mimo,
że nie jest panienką do wzięcia. A ty? Jakbyś wyszła z wieczorku literackiego.
Nie
widziała czy się oburzyć czy nie. W końcu się odezwała.
-
Masz rację.
-
Ciekawi mnie co innego. Co ty robisz na wyścigach? Bo na fankę szybkiej jazdy,
to raczej mi nie wyglądasz. Słychać to
było w czasie ucieczki – zaśmiał się – na bank naruszyłaś mi kilka bębenków w
uszach.
Julia
spłonęła rumieńcem, co zupełnie go zamurowało. W tych czasach?
-
Bo ja pisałam artykuł do gazety – przyznała.
-
Jesteś dziennikarką?
-
Nie, pisarką, to było małe zlecenie.
-
Pisarką? A co napisałaś?
Julia
wymieniła tytuły.
-
Nie słyszałem – przyznał.
-
Bo to literatura kobieca.
-
Acha – mruknął, po czym dodał – a napisałaś już ten artykuł?
-
Tak.
-
To co dzisiaj robiłaś na wyścigach?
-
Rozumiem, że skoro już napisałam, to nie powinno mnie tam być?
-
Nie – zdziwił się – pytam, ponieważ nie jesteś fanką wyścigów, a jednak dzisiaj
przyjechałaś.
-
Dorota mnie namówiła – Julia wzdrygnęła się – ale to był już ostatni raz.
-
Dlaczego?
-
To nie na moje nerwy.
Bysior
zaczął się śmiać.
-
Powinnaś poznać kogoś więcej niż Dorę, wtedy miałabyś z kim uciec.
-
Poznałam dwóch kolegów jej chłopaka.
-
Roberta – Bysior niemalże wypluł to imię.
-
Coś z nim nie tak?
-
Ale nie powiesz Dorze?
-
A co?
-
To palant, dobrze się ściga na motorze, dlatego go tolerujemy, ale kiedyś nas
wydał glinom. Myśli, że tego nie wiemy. Nie rozumiem, co ona w nim widzi.
-
Podoba ci się? – zgadywała Julia.
-
Nie – zaśmiał się – nawet jej dobrze nie znam.
Spojrzał
na Julię.
-
Ty mi się podobasz.
Doczekał
się kolejnego rumieńca, ale odpowiedź cięła jak brzytwa.
-
Widziałam cały wianuszek twoich wielbicielek, więc nie wiem czy ci wierzyć,
możesz każdej tak mówić.
Bysior
się roześmiał.
-
Możesz mi wierzyć, żadnej nie wożę tym samochodem, można powiedzieć, że cię
zaszczyt kopnął.
Trzeci
rumieniec, podobała mu się jeszcze bardziej.
Podjechał
pod jej blok.
-
To do zobaczenia na następnych wyścigach – powiedział.
-
Wątpię – przyznała.
-
A ja nie.
Julia
wysiadła i patrzyła jak parkuje po przeciwnej stronie podwórka. Pomachał jej z
daleka, odmachała i poszła do domu.
Od
nadmiaru wrażeń kręciło jej się w głowie. Od razu usiadła do pisania, tylko w
ten sposób mogła jakoś ten chaos uspokoić.
Dorota
Robert
w ramach rekompensaty zabrał ją, jak zwykle na przejażdżkę motorem po Polsce.
Miastem docelowym miał być Wrocław. Dorota z jednej strony cieszyła się na myśl
spędzenia z nim całych dwóch dni, ale z drugiej strony miała dosyć przejażdżek
na przeprosiny. Bo w końcu dla kogo to było? Dla niej? Czy dla niego? No tak,
dla niej były widoki i hotel, a dla niego wiatr w uszach i dziki pęd po szosie.
Naprawdę wolałaby żeby zaprosił ją do kina lub restauracji. Poza tym jadąc
motorem nie mogli ze sobą rozmawiać, a tego brakowało jej najbardziej. Tuż
przed wyprawą spytała się go, czy nie mogliby pojechać samochodem. Na co on
odparł, że nie będzie stał w żadnych korkach, a motorem zawsze się
prześlizgnie.
Także
siedziała z tyłu za nim i jechała do Wrocławia, jedyna pociecha, że jeszcze w
tym mieście nie byli i z miłą chęcią go zwiedzi.
Kaśka
Była
zaskoczona, miała dwa nieodebrane połączenia od męża. Szybko wystukała jego
numer.
-
Co się stało? – spytała.
-
Nic, chciałem się spytać, czy w domu wszystko w porządku.
To
ją zdziwiło jeszcze bardziej, od kiedy się o to martwił.
-
Wszystko w porządku, chłopcy grzeczni.
-
A ty?
-
Co to za pytanie? – obruszyła się.
-
Nie wybyłaś nigdzie z tą swoją Lolą?
-
Oszalałeś? A z kim ja bym zostawiła chłopców?
-
No to dobrze – i się rozłączył.
-
Normalnie sprawdza mnie – parsknęła.
Lola
Z
okazji rocznicy ślubu rodziców pojechała na zakupy żeby kupić im coś odjazdowego.
W końcu trzydziestolecie małżeństwa ma się raz w życiu.
Kiedy
chodziła po centrum handlowym spotkała Pawła.
-
Witaj – powiedział i uśmiechnął się czarująco.
-
Witaj – odparła bez uśmiechu.
-
Co tu robisz?
-
To co blondynki lubią najbardziej, bezsensowne zakupy.
On
pokręcił głową i powiedział.
-
Czemu zawsze tak ze mną rozmawiasz?
-
Żebyś nie zapomniał, że mam mózg.
-
Przecież uznaję, że masz mózg.
-
Udowodnij?
-
Zapraszam cię na kawę?
-
Błąd – parsknęła – powinieneś zapytać o najświeższe informacje ze świata
polityki i biznesu.
-
Jesteś potworna – powiedział.
-
Dziękuję za komplement, do widzenia – odeszła. Nie wiedziała czemu, ale ten
facet działał jej na nerwy.
Julia
Ostatnimi
czasy wciąż się rozmijała z siostrami. One szły do pracy, ona spała, one
wracały, jej już nie było. Pędziła za kolejnym tematem, tym razem rozbiła sondę
uliczną na temat młodzieży i starszych ludzi. Potem miała zrobić porównanie, co
młodzi ludzie sądzą o starcach i odwrotnie.
Dlatego
kiedy jakimś trafem wszystkie trzy były po południu w domu, od razu postanowiły
usiąść przy winie i pogadać.
Julia
jako najmłodsza została wysłana do sklepu.
-
Weź to węgierskie, jest najlepsze – Bysior stanął za nią i wskazał butelkę na
najwyższej półce.
Uśmiechnęła
się do niego i spytała.
-
Jak ty to robisz?
-
Co robię? – zdziwił się.
-
Jesteś taki duży, a ja ciebie nie zauważyłam.
-
Kamuflaż – zaśmiał się.
-
Polecasz to wino?
-
Jasne.
-
To mi je podaj, bo jak widzisz nie sięgam.
Wyszli
razem ze sklepu i Bysior odprowadził ją pod samą klatkę schodową. Tam się
pożegnali i Julia wróciła do domu. Tam zastała siostry z wypiekami na twarzach.
-
Czy coś się pod moją nieobecność stało? – spytała.
-
To ty nam powiedz co się dzieje – odezwała się Hanka.
Julia
uniosła brew.
-
O co wam chodzi?
-
Facet, który odprowadził cię pod klatkę, kilka dni temu podwiózł cię samochodem
– powiedziała Helena.
Julia
zaczęła się śmiać.
-
Czy wymyślicie, że ja i on?
-
Nooo – powiedziały zgodnie obie siostry.
-
To jest facet, którego poznałam w sklepie, potem okazało się, że się ściga, a
że mieszka w bloku naprzeciwko, to mnie podwiózł do domu.
Helena
i Hanna siedziały jak zaczarowane.
-
I co? I co? – dopytywały.
-
I nic – Julia wzruszyła ramionami – nie twórzcie sobie historii. Tacy jak on
lubią wyzywające panny w krótkich kieckach.
-
Oczywiście – mruknęła Helena.
-
Jesteście głupie – fuknęła Julia – on mi się nawet nie podoba. Nie lubię takich
pakerów.
-
Oczywiście.
-
Podwójnie głupie – i poszła po korkociąg do kuchni.
Kaśka,
Lola, Dorota i Julia
Kiedy
Tomek wrócił do domu, Kaśka oznajmiła mu, że idzie na zakupy z Lolą.
-
Po co? – spytał.
-
Jak to po co? – zdziwiła się – chyba mogę sobie coś kupić? Nie tylko ty
zarabiasz.
-
Po co pytałem – mruknął Tomek – a o której wrócisz?
-
Przed 19 00.
-
Jest 10 00 rano – zdziwił się.
-
No i? – uniosła brew – nie było cię trzy dni, to teraz ty możesz posiedzieć z
chłopcami.
Pojechały
do jednego z centrów handlowych i zaczęły buszować po sklepach.
-
Schudłaś – powiedziała Lola do Kaśki.
-
Wiem, ograniczyłam słodycze i trzy kilo znikło – uśmiechnęła się koleżanka.
-
I ile chcesz zrzucić?
-
Ile się da, ale powinnam jeszcze zacząć uprawiać jakiś sport.
-
Teraz modny jest fitness.
-
Nie dziękuję, nie lubię skakać. Może będę robić sobie dłuższe spacery z
chłopcami.
-
Zawsze to coś – uśmiechnęła się Lola. Chciała jeszcze dodać, że mogłaby ćwiczyć
z mężem, ale wiedziała, że dla Kaśki, to był drażliwy temat.
Z
zakupów wyszły około godziny 14 00 i postanowiły pojechać gdzieś na obiad.
Podczas
jazdy nagle z podporządkowanej ulicy wyjechał im samochód. Lola zahamowała co
spowodowało, że zrobiła oberka i wjechała na dosyć wysokie pobocze i po kilku
podskokach zatrzymała się na trawniku.
Facet,
który jej wyjechał, po prostu uciekł.
-
Idiota, kretyn – warczała Lola, ale ręce trzęsły jej się jak w febrze.
Zatrzymał
się obok nich samochód, z którego wysiadło dwóch facetów.
-
Nic się paniom nie stało? – spytał jeden.
-
Nie – powiedziała Kaśka i odpięła pasy – co za idiota.
-
A pani? – jeden z mężczyzn zwrócił się do Loli.
-
Nie, nie – powiedziała – tylko się zdenerwowałam.
Obie
wysiadły z wozu i obejrzały straty.
Tymczasem
Dorota i Julia siedziały w warsztacie, gdzie pierwsza grzebała w wozie, a druga
delektując się piwem słuchała wykładu na temat podstaw mechaniki.
I
właśnie to miłe popołudnie zakłócił im wjazd dwóch samochodów na podwórko. To
znaczy jeden holował drugi. Z pierwszego wyskoczył nie kto inny, jak Bysior z
jakimś kolegą, którego Julia nie znała.
-
Dzisiaj zamknięte – powiedziała Dorota.
-
Nagły wypadek – powiedział Bysior – te dwie panie wpadły przez jednego takiego
patafiana w poślizg, Dora bądź człowiek i pomóż.
Dorota
wytarła ręce w ręcznik i podeszła do stłuczonego samochodu.
-
Dzień dobry – powiedziała Lola – ci panowie powiedzieli, że jest pani
najlepszym mechanikiem w okolicy.
Dorota
zaśmiała się.
-
Może nie najlepszym, ale dobrym, z tym że nie załatwię tego pani od ręki.
-
A na kiedy?
-
Trzy dni. Dzisiaj mam już nieczynne, zabiorę się za niego dopiero w
poniedziałek.
Lola
trochę się zmartwiła, ponieważ bez samochodu czuła się niemal, jak bez ręki.
-Ile
mam zapłacić, żeby było na dziś?
Dorota
zaczęła się śmiać.
-
Nawet nie wiem, jakie są szkody.
-
Bardzo panią proszę, ja nie umiem funkcjonować bez samochodu.
-
Lola, daj spokój – odezwała się Kaśka – przecież ta pani ma wolne.
-
Ale jest w utytłanym kombinezonie – upierała się Lola.
-
Bo robi swój samochód – wtrąciła się Julia.
Lola
zmrużyła oczy i przyjrzała się małej osóbce.
-
A ja panią skądś znam – powiedziała.
-
Mnie? – Julia się zdziwiła.
-
To pisarka – powiedział Bysior – może czytała pani jej książki?
-
Raczej nie – powiedziała Lola – ale gdzieś panią widziałam.
-
Możliwe – Julia uśmiechnęła się – ostatnio pojawiam się w różnych miejscach.
-
Kasia – Lola zwróciła się do koleżanki – a ty nie kojarzysz tej pani?
-
Ja? – zaśmiała się Kaśka – ja dopiero zaczęłam wychodzić z domu.
-
Jak to? – spytała jednocześnie Julia i Dorota.
Dlatego
Kaśka w skrócie opowiedziała o mężu i dzieciach, potem Julia opowiedziała o
swoich siostrach i cioci Lusi, Lola zaczęła narzekać na pracę w korporacji, Bysior
wtrącił, że uciekł stamtąd i to jak najszybciej i zanim się obejrzeli, samochód
Loli stał na podnośniku, Dorota z Bysiorem i jego kolegą grzebali przy nim, a
pozostałe trzy dziewczyny siedziały na warsztatowym stole sącząc piwo i w
przypadku Loli kawę. Niestety okazało się, że samochodu nie dało się naprawić
od ręki i Lolę i Kaśkę trzeba było odwieźć do domu.
Ale,
że w warsztacie zawiązała się całkiem niespodziewana znajomość, Bysior zgodził
się pomóc i porozwozić koleżanki. Julia
korzystając z okazji zabrała się z nimi.
Lola i Kaśka dziękowały Dorocie, wszyscy powymieniali się telefonami i
zanim się obejrzeli przeszli na ty.
Na
koniec Lola powiedziała do Julii.
-
Wiem skąd cię znam, byłaś na raucie w jakimś wydawnictwie, byłam tam z moim
szefem, który zna właściciela. Prowadziłaś jakąś loterię?
-
Tak, charytatywną – potwierdziła Julia.
Kaśka
Kaśka
ledwo weszła w drzwi, a Tomek na nią naskoczył.
-
Wiedziałem! – krzyczał – wiedziałem, że kogoś masz.
-
Nikogo nie mam – burknęła.
-
Nie oszukuj, widziałem jakim samochodem podjechałaś!
Kaśka
zaśmiała się smutno.
-
I co widziałeś?
-
Dwóch facetów i Lolę, obie się tak zabawiacie?! – był wściekły i zaciskał
pięści. Nie miała czasu zastanawiać się czy jest zły bo jest zazdrosny, czy po
prostu męska duma mu nie pozwala być rogaczem, ponieważ tak wściekłego jeszcze
go nie widziała i zdawała sobie sprawę, że musi to rozegrać na spokojnie.
-
Tomek, uspokój się – poprosiła, ale ten już był przy niej i mocno ją ściskał.
Gdyby nie wejście bliźniaków do salonu, nie wiedziała co by było dalej.
-
Mamo, tato – odezwały się maluchy – pójdziemy na spacel?
Tomek
puścił ją, a ona rozmasowała bolące ramiona.
-
Tak, oczywiście – powiedziała spokojnie, Tomek wolał się nie odzywać – za kilka
minut.
-
Hura! – chłopcy pobiegli po buty.
-
Idziesz z nami? – spytała.
-
Tak – warknął.
Wyszli,
chłopcy pędzili przodem do parku, a oni zostali lekko w tyle. Kaśka odetchnęła.
-
Pozwolisz mi coś powiedzieć? – spytała.
-
Mów – burknął.
-
Miałyśmy z Lolą wypadek – i opowiedziała mu wszystko, a na koniec dodała – w
samochodzie była jeszcze jedna dziewczyna, nazywa się Julia i ona jest panną
jednego z tych facetów.
Tomek
uparcie milczał, nie wiedział czy ma jej wierzyć.
-
Tomek, uwierz mi, nie zdradzam cię. Umawiam się z Lolą żeby choć na trochę
wyjść z domu, nic więcej. Nie interesują mnie inni faceci.
Jej
mąż nie odpowiedział. Za to wieczorem gdy chłopcy już spali bardzo się domagał
wypełnienia obowiązku małżeńskiego. Przez cały czas był wściekły i narobił jej
trochę siniaków. O dziwo, Kaśka zamiast czuć się dotkniętą obcesowym
traktowaniem męża, czuła się nawet zadowolona, bo wolała taką reakcję niż
żadną. Ośmieliła się nawet przytulić do jego pleców, a on złapał ją za rękę i
przytrzymał na swojej piersi.
Lola
-
Jak to miałaś wypadek? – zaniepokoiła się jej mama, z którą rozmawiała przez
telefon.
-
Nic się nie stało, nie panikuj – uspokajała ją córka – tylko auto ucierpiało.
-
I gdzie samochód?
-
W warsztacie.
-
Na długo?
-
Na kilka dni.
-
A jakie szkody?
-
A co ty się mnie tak pytasz? – Lola zaśmiała się – przecież ty nie jesteś fanką
czterech kółek.
-
Tata stoi za moimi plecami i się dopytuje – zaśmiała się mama.
-
No i wszystko jasne – mruknęła – powiedz tacie, że jeszcze nie wiem.
-
A jak ty będziesz się poruszać po mieście? – zmartwiła się rodzicielka.
-
No cóż – powiedziała dzielnie Lola – w końcu poznam autobusy od środka.
W
słuchawce usłyszała przytłumioną dyskusję rodziców, w końcu jej mama znowu się
odezwała.
-
Tata mówi, że nie ma mowy i już jedzie z twoim bratem do ciebie, żeby ci zostawić
jeden z naszych samochodów.
-
Naprawdę, nie trzeba – oponowała Lola – niech on mi da dorosnąć!
-
Za późno, już wyszli.
-
Co za ojciec – parsknęła – czy on nie rozumie, że muszę sobie dać jakoś radę w
tym świecie?
-
On wie, że doskonale sobie radzisz, ale jest twoim ojcem i dobrze wiesz, że
zrobi dla ciebie wszystko.
-
Wiem – mruknęła – bardzo was kocham.
-
My ciebie też.
Julia
-
Będziesz dzisiaj na wyścigach? – spytał się Bysior, gdy podjechali pod jej
blok.
-
Nie – odparła – mam do napisania artykuł. Muszę go oddać w poniedziałek.
-
Szkoda.
-
Jakoś trudno mi uwierzyć, że taka osoba jak ja, jest tam pożądana przez takiego
faceta, jak ty.
-
Czemu tak mówisz? – obruszył się.
-
Ponieważ nie jestem ani kierowcą, ani panienką do wzięcia, jestem tylko
obserwatorem.
-
I to bardzo pięknym obserwatorem – mruknął, a ona się speszyła.
-
Nie mów tak – bąknęła.
-
Przecież to prawda – uśmiechnął się.
-
Bysior, ja nie jestem…
-
Nic nie mów, nie chcę słyszeć żadnych wykładów na temat tego, co powinno mi się
podobać, a co nie. Ty mi się podobasz.
Nachylił
się w jej stronę, żeby spojrzeć jej w oczy, a ona uciekła z samochodu.
Bysior
rozbawiony mruknął sam do siebie.
-
Nie zdziwię się, jak się okażę dziewicą – i pojechał na swój parking.
Dorota
Adrenalina
buzowała w jej krwi, a nowo podrasowany silnik dawał z siebie wszystko.
Wyprzedziła swojego rywala, ale wiedziała, że to jeszcze nie koniec, on był
zbyt doświadczony żeby już myśleć o zwycięstwie. Musiała pokonać jeszcze dwa
zakręty i być może, być może…
Udało
się, wygrała o długość samochodu. Wysiadła i aż podskoczyła w górę z radości.
-
Tak! – krzyknęła – Tak!
Udało
jej się pokonać kogoś z wyższej półki. Może nie z czołówki, ale jakby nie było w głównym składzie. I na bank
niewielu ludzi na nią postawiło, a tu taka niespodzianka, będzie miała forsy
jak lodu.
Odszukała
wzrokiem Roberta, ale ten rozmawiał z kimś odwrócony do niej plecami. Poczuła
ukłucie w sercu, czy nie powinien jej teraz gratulować? Tak jak to zrobił jej
przeciwnik?
Jej
smutny wzrok spoczął na Jaszczurze, mężczyzna uśmiechnął się lekko i zaklaskał
dwa razy w dłonie. Był pełen uznania, dla niej, nic nie znaczącej w rankingu
dziewczynie.
To,
że Jaszczur zaczął ją rozpoznawać całkowicie zrekompensowało jej brak reakcji
Roberta.
Kiedy
w końcu dopchała się do niego, on spojrzał na nią i powiedział.
-
Jedziesz na Górkę?
-
Nie pogratulujesz mi? – zdziwiła się.
On
spojrzał się na nią, jakby w ogóle nie orientował się w temacie.
-
No wiesz, wygrałam, z Natanem.
-
To dobrze – powiedział – to jak, jedziesz na Górkę.
Dorota
stłumiła uczucie zawodu i powiedziała.
-
Oczywiście.
Lola,
Kaśka, Julia i Dorota
Lola
z Kaśką przyjechały po odbiór samochodu. W warsztacie zastały obie dziewczyny,
Julię i Dorotę.
-
I jak tam mój samochód? – spytała Lola.
-
Już wszystko w porządku, naprawiłam – uśmiechnęła się Dorota – mam nadzieję, że
jakoś sobie poradziłaś?
-
Tata pożyczył mi jeden ze swoich aut – zaśmiała się Lola – nigdy nie da mi
dorosnąć.
-
Masz wspaniałego tatę – powiedziała Julia.
-
Może i tak – parsknęła Lola – ale traktuje mnie jak dziecko, chce nadal
chronić mnie przed światem.
-
Ciesz się z tego i korzystaj – ciągnęła Julia – mój odszedł od nas, jak miałam
6 lat i już nigdy go nie widziałam.
-
To przykre – zasmuciła się Lola.
-
Tylko bez patosu – huknęła Dorota – bo się rozkleję.
I
napięta atmosfera znikła, dziewczyny zaczęły się śmiać.
-
Lola wracajmy – przypomniała Kaśka – muszę odebrać chłopców z przedszkola.
-
No racja, ile płacę?
Dorota
wymieniła cenę, ale tylko części, za robociznę nie wzięła nic. Jakoś jej ta
Lola przypadła do gustu.
-
Może byśmy się kiedyś spotkały poza warsztatem? – zaproponowała czym samą
siebie zaskoczyła.
-
O fajnie – powiedziała Kaśka – w sobotę idziemy do klubu, może dołączycie?
-
Co ty na to Julia? – Dorota spojrzała na koleżankę.
-
Ja mogę, tylko czy cię Robert puści.
-
Nie będzie go w Warszawie, wyjeżdża na kolejny zlot – Dorota starała się mówić
obojętnie, ale Julia słyszała napięcie w głosie koleżanki.
-
Zatem jesteśmy umówione – ucieszyła się Lola.
Julia
i Dorota
Pojechały
na wyścigi, gdzie Dorota szybko opuściła Julię i poszła zapisać się na zawody.
Julia stanęła pod jakimś drzewkiem i obserwowała otoczenie. Nie minęło pięć
minut, a Bysior już był koło niej.
-
Jak ty mnie znajdujesz w tym tłumie? – spytała.
-
Mam na ciebie radar – uśmiechnął się.
-
Nie ścigasz się?
-
Nikt mi jeszcze nie rzucił wyzwania.
-
A to nie o zapisy chodzi? – zdziwiła się.
-
Ja nie muszę się zapisywać, mnie się wyzywa na pojedynek.
-
Już rozumiem, jesteś gwiazdą.
-
Czy mi się wydaje? Czy słyszałem sarkazm w twym głosie?
-
Nie śmiałabym się z ciebie naigrywać – zaśmiała się.
Nie
dokończyli sprzeczki bo podeszła Dorota. Była blada jak ściana.
-
Co się stało? – spytała Julia.
-
Idziemy stąd – powiedziała Dorota zdrętwiałymi wargami.
-
Co się stało? – pytał Bysior. Dorota spojrzała na niego wzrokiem pełnym
nienawiści.
-
Odwal się – warknęła, wzięła Julię za rękę i pociągnęła za sobą.
Dziewczyna
pomachała Bysiorowi na pożegnanie i posłusznie poszła za koleżanką.
-
Co się stało? – dopytywała.
-
Widziałam Roberta – Dorota przełknęła ślinę – jak się całuje z jakąś młodą
siksą.
Julia
nie wiedziała co powiedzieć, nigdy nie była w takiej sytuacji.
-
A ja głupia wierzyłam, że on nie ma dla mnie czasu, bo jest zapracowany –
ciągnęła Dorota słabym głosem – a on po prostu spotykał się z inną.
Nagle
Dorota przyspieszyła i zaczęła pędzić po ulicy jak wariatka. Julia złapała się
rączki nad drzwiami i usiłowała nie wrzeszczeć. Załamana koleżanka złamała
chyba wszystkie przepisy, jakie tylko były dostępne w kodeksie drogowym. W
końcu zatrzymała się gdzieś na peryferiach miasta.
-
Gdyby nie to, że ci współczuję – powiedziała Julia cicho – to bym ci
przywaliła! – dokończyła krzycząc – jak chcesz się zabić, to rób to sama! Mnie
w to nie mieszaj!
Wysiadła
z samochodu i próbowała uspokoić rozdygotane ciało. Dołączyła do niej Dorota,
też się trzęsła, ale z innego powodu. Objęły się i stały tak przez chwilę.
-
Przepraszam – bąknęła Dorota.
-
To ja przepraszam – bąknęła Julia.
Kaśka
Sprzątała
mieszkanie i natknęła się na telefon Tomka. Wzięła go w rękę, usiadła na
kanapie i zastanawiała się, czy zajrzeć do jego spisu kontaktów.
Była
to kusząca myśl, ale z drugiej strony, jak rozróżni klientki od hipotetycznej
kochanki. Koniec końców odłożyła telefon na komodę.
-
Im mniej wiem, tym lepiej śpię – mruknęła do siebie.
Odłożyła
go w samą porę, Tomek wszedł do sypialni.
-
Nie widziałaś mojego telefonu? – spytał.
-
Leży na komodzie – powiedziała – a znalazłam go w rzeczach do prania.
-
Najwidoczniej wypadł mi z marynarki – powiedział i wziął komórkę do ręki.
Potem
wyszedł z mieszkania.
Lola
„Kolejne
papiery z błędami” – Lola pomstowała nad kolumną cyfr. Znowu musiała poprawić
to i owo.
Kacper
co i raz zerkał na nią ciekawie.
-
Co tak mruczysz pod nosem? – spytał.
-
A nic, wkurzam się na ogólną niesprawiedliwość świata.
-
Acha.
-
To znaczy, nie wiem dlaczego przy znajomości dwóch języków, skończenia SGH- u i
praktyki w firmie ojca, zamiast siedzieć na przykład w dziale finansowym, ja
jestem sekretarką, a ktoś bez kompetencji zajmuje moje miejsce.
-
Chyba większość z nas tak ma – powiedział Kacper, całkowicie pogodzony z losem.
-
Ja nie jestem większość, a ta firma coraz mniej mi się podoba.
Kacper
jakby się czymś zadławił, okazało się, że za plecami Loli stał pan Piotr.
-
Puknąć cię w plecy? – spytała.
-
Nie – krztusił się.
-
Za takie wywrotowe teksty powinienem cię zdegradować – ujawnił się szef.
Lola
uśmiechnęła się promiennie i powiedziała.
- Ale ja nie mówiłam o panu, pan podoba mi się
od świtu do nocy.
-
I to jest dobra odpowiedź – uśmiechnął się do niej gwiazdorskim uśmiechem, a
potem zwrócił się do Kacpra – ucz się od niej, a może dostaniesz podwyżkę.
Wziął
papiery i znikł w gabinecie.
-
Mówiłaś, że lizusostwo, to coś czego się brzydzisz, a sama co przed chwilą
zrobiłaś? – spytał z wyrzutem chłopak.
-
I on i ja dobrze wiemy, że ja tak nie myślę. Przekomarzam się z nim, a on ze
mną. I nie ma tu ani grama lizusostwa – po czym uśmiechnęła się do niego –
patrz i się ucz.
Kaśka,
Lola, Dorota i Julia
Lola
zabrała je do jednego z bardziej popularnych klubów. Wszystkie trzy dziewczyny,
które zazwyczaj nie odwiedzały takich przybytków, aż jęknęły z zachwytu.
-
Ale tu jest świetnie – mruknęła Dorota.
Usiadły
przy zarezerwowanym stoliku.
-
Co Dorota taka markotna? – Kaśka szturchnęła Julię.
-
Sprawy sercowe, jest gorzej niż źle.
-
O, to tak, jak i u mnie .
-
Mąż cię zdradza?
-
O kurcze – syknęła Kaśka – to aż tak źle?
-
Właśnie.
-
Zatem wypijmy za to! – krzyknęła Kaśka i jednym haustem opróżniła szklankę.
-
Nie upij nam się – powiedziała Lola z troską w głosie.
-
A dlaczego nie? – mówiła zbuntowana Kaśka.
-
Bo cię Tomek więcej z nami nie puści.
-
A co on ma do tego?
-
Jest twoim mężem? – przypomniała Lola.
-
Nic mi nie będzie, od lat się nie upiłam, a Tomek i tak ma mnie gdzieś.
Julia
wyłączyła się z rozmowy, obserwowała parkiet, nagle z tłumu wyłoniły się dwie
znane jej osoby, Madzia i Małgonia. Julia aż otworzyła usta ze zdziwienia.
-
Co tam widzisz? – spytała Dorota.
-
Widzisz te dwie dziewczyny?
-
Ten łatwy towar?
-
Tak.
-
Widzę.
-
To moje siostry.
-
Bujasz – powiedziała Dorota, a Julia pokręciła głową.
Dwie
święte córki cioci Lusi okazały się niezłymi hipokrytkami. W domu siedziały
niemal, jak dziewice w kokardach, falbanach i pąsach, z rączkami grzecznie
ułożonymi na kolanach, a tu? Kiecki ledwo co zakrywały tyłek, ale za to cycków
wcale. Były jaskrawo różowe, makijaż tak mocny, że aż zniekształcający ich rysy
twarzy. Na ustach błąkał się lubieżny uśmieszek. Jedna i druga wisiała na ramieniu jakiemuś
facetowi, z których każdy miał bliżej czterdziestki niż trzydziestki. Jeden
bezczelnie obmacywał Madzię po tyłku, na co ona tylko prężyła się zadowolona, a
drugi miała wypisane na twarzy czego chcę od Małgoni, a ona odpowiadała mu tym
samym.
-
Nie mogę na to patrzeć – powiedziała Julia i usiadła do nich plecami.
-
To są te bliźniaczki od twojej cioci Lusi? – dopytywała Dorota.
-
Owszem.
-
No cóż – zaśmiała się koleżanka – rodziny się nie wybiera.
-
Właśnie - potwierdziła Lola – ale
facetów można.
I
jak na zawołanie podeszło do nich jakiś dwóch studentów.
Żadna
nie miała ochoty na bliższą znajomość.
Kaśka
Obudziła
się z ogromnym bólem głowy. Nie pamiętała, jak się znalazła w domu. Lola miała
rację, nie powinna mieszać drinków. Od razu dopadły ją wyrzuty sumienia. Jak
ona, matka i żona mogła coś takiego zrobić. Upiła się jak głupia małolata.
Usłyszała za drzwiami stłumione głosy.
-
Mama się źle czuje, nie wchodźcie tam – mówił Tomek do chłopców.
„Pewnie
zaraz sam wejdzie i zrobi mi awanturę” – pomyślała.
Usiadła
i natychmiast się położyła, w głowie i żołądku miała dyskotekę.
Tomek
cicho wszedł do sypialni. Na szafce nocnej położył butelkę wody mineralnej i
polopirynę. Potem spojrzał na nią z wyrzutem.
-
Schlałaś się jak ostatnia pijaczka.
Nic
nie powiedziała.
-
Odebrałem cię z rąk twoich koleżanek w stanie totalnego upojenia. Byłaś w
stanie tylko bełkotać, a nogi plątały ci się jak nie wiem co.
Nadal
nic nie powiedziała.
-
Odkąd Lola znowu pojawiła się w twoim życiu, zaczęłaś zachowywać się…
-
To nie jej wina – wychrypiała Kaśka – ona mnie ostrzegała.
-
Nie broń jej!
-
Nie bronię, mówię prawdę. Ona mnie przestrzegała, mało tego… Ze dwa drinki, to
wypiła za mnie. Ale ja tak dawno nie piłam alkoholu, że padłam.
-
I pewnie jesteś z siebie dumna – warczał.
-
Nie – bąknęła – przepraszam, to się więcej nie powtórzy.
-
Pewnie, że nie, bo cię więcej z nimi nigdzie nie puszczę.
Kaśka
nawet się nie kłóciła, nie miała siły.
-
Pamiętam gdy cię poznałem – powiedział niespodziewanie Tomek - byłaś piękna i
niestety pijana. Powiedziałem ci wtedy, że jak wytrzeźwiejesz, to możesz się ze
mną umówić, bo ja nie znoszę pijanych kobiet. Odparłaś wtedy, że pijesz żeby
zapomnieć złe rzeczy. I opowiedziałaś mi o nich. Powiedziałem ci, że jak
obiecasz, że nie będziesz więcej pijana, to ci pomogę z tego wyjść.
Kaśce
łzy popłynęły po policzku, miał rację, obiecała mu na pierwszej randce, że się
już nigdy nie upije.
-
Przepraszam – bąknęła.
-
Co mi po twoich przeprosinach – rzucił poduszką o ziemię – rozumiem, że teraz
się upiłaś, bo ja cię krzywdzę! Tak!
-
Nie – szepnęła.
-
To jaki był powód?!
-
Po prostu, wyszłam po wielu latach z domu i….
-
Acha, rozumiem, czujesz się więźniarką! Jestem potworem, który cię przykuł
łańcuchem do kaloryfera!
-
Tomek… – zaczęła błagalnie.
-
Mam tego dosyć! – warknął – jeżeli chcesz rozwodu, to po prostu powiedz. A nie
robisz wszystko, żeby to wyszło ode mnie.
Kaśka
aż usiadła i popatrzyła na niego z przerażeniem w oczach.
-
Ty mówisz poważnie? – drżała jej dolna warga.
-
Ja? To ty cały czas się czepiasz, oskarżasz mnie o różne rzeczy, uciekasz z
domu i wracasz pijana!
-
Ja nie chcę rozwodu – chlipała.
-
Trudno mi w to uwierzyć – burknął i wyszedł.
Kaśka
przepłakała całą sobotę, ale on nie przyszedł więcej do niej. Wyszedł gdzieś z
chłopcami i miał rację, nie ma nic bardziej żałosnego, jak patrzenie na
skacowaną i zapłakaną kobietę.
Komentarze
Prześlij komentarz