Jak to w dawnej Polsce było cz. 3 – mentalność, uczucia, wyznania

Mężczyźni byli gwałtowni(temperamentni), czasami szorstcy w obejściu, ale jak kochali, to całym sercem. Do tego kobiety ceniły w nich szarość, pogodę ducha i wesołość. Trudno było w tamtych czasach być delikatnym, przecież wciąż walczono na różnych polach bitew. Mimo tego, nasi panowie w okazywaniu uczuć, byli bardzo otwarci i nie wstydzili się o tym mówić czy pisać, chociażby w listach z pól bitew do żon. Przypominam, że XVI i XVII wiek, to w ogóle jest świat mężczyzn, to oni są na pierwszym planie, więc to oni nadawali ton życiu rodzinnemu. Co nie znaczy, że używali przemocy wobec kobiet, tak jak twierdzą i usilnie starają się mnie przekonać niektóre feministki. Przemoc była czymś złym, a kobiet nie wolno było bić. Ale kiedy mężczyzna chciał zdobyć kobietę, był w stanie zrobić wszystko, łącznie z porwaniem jej z domu. Najczęściej oszołomioną stawiał przed równie oszołomionym księdzem i brali szybki ślub. Czyli panna zaklepana i nie ma odwrotu. Zanim jednak zaczniecie ubolewać nad losem nieszczęsnej dodam, że nieraz same panny, a nawet ich matki ustawiały takie porwania. Możecie również przeczytać w różnych książkach, że mężczyzna gwałtem wziął pannę... Nie ma to nic wspólnego z gwałceniem, chodzi o zrobienie czegoś bez jej zgody lub jej rodziców. Gwałt jako czyn seksualny był karany śmiercią.
Szlachcianki miały być skromne i ciche, dbać o dom i rodzinę. Miały być poddane swoim mężom i ich kochać. Co nie znaczy, że miały być bezbronnymi mimozami i tylko tęsknie czekać na powrót pana i władcy. Jak pisałam wcześniej, szlachcianki były obrotne, umiały zadbać o dom, gospodarstwo i majątek mężów. Za co oni byli im bardzo wdzięczni. Kobiety doskonale wiedziały czego chcą i co im się nie podoba w zachowaniu mężów i czemu dawały wyraz otwarcie lub w listach. Kobiety zamężne miały bardzo wysoki status, a te które urodziły dużo dzieci (które przeżyły) cieszyły się ogromnym szacunkiem otoczenia z mężczyznami włącznie. Oni może i byli hałaśliwi i wojowali, ale w obecności kobiet musieli zachowywać się przyzwoicie. A żeby przekonać pannę lub żonę ( ślub z powodu majątków lub z dużą różnicą wieku) mężczyźni nieraz niemalże stawali na głowie. Ale i kobiety też, no bo przecież chciały by kochane. Oczywiście, nie zawsze. Czasami takie kojarzone małżeństwa kończyły się katastrofą ponieważ żadna ze stron, nie chciała mieć ze sobą do czynienia. Ale o tym w innym rozdziale, na razie tylko o udanych uczuciach piszę.
Możemy mieć wrażenie, że w tamtych czasach nie było miejsca na miłość i czułość. Nic podobnego. Nasi przodkowie byli bardziej otwarci i szczerzy w okazywaniu sobie uczuć niż my. Ludzie żyli krócej i w ciągłym niebezpieczeństwie, z wysoką śmiertelnością, więc nie mogli sobie pozwolić na długie podchody i zastanawianie się – Czy ja na pewno go kocham??? Czy mu o tym powiedzieć???
Wyznawano sobie uczucia wprost lub w listach czy wierszach kleconych specjalnie dla osoby ukochanej. I nie zawsze były one skromne, często zapowiadały co by dany amant chętnie swej wybrance wycałował albo jak bardzo cierpi z powodu braku seksu z ukochaną.
I tu przykład Jana III Sobieskiego w listach do Marysieńki – „Myśląc o Tobie, zdarza się często, że szylwacht (penis) czyni tę rzecz, która nie jest dobra dla jego zdrowia (…) a co gorsze grzeszna.”
O tym, jak Polacy gorąco kochali możemy czytać w korespondencji tamtych lat. Wielcy hetmani słali listy do swych żon, z których przebijały gorące uczucia, tęsknota i przywiązanie. Przykłady:
Jan Zamoyski podczas wojny moskiewskiej w 1579 roku pisze do żony – „Moje najmilsze serce.” Albo Jan Karol Chodkiewicz w 1607 roku – „Teraz gdzie się obrócim, jeszcze nie wiem; ale byłem Króla zaprowadził, a o Zagorsk co postanowił, zaraz do ciebie, Moja Duszo, dniem i nocą pobiegnę, niegodny Pana Boga prosząc, aby Cię zdrową i z Hieronimkiem moim oglądał. Oddawam się zatem uprzejmej miłości Waszej, Moja Duszo.” I jeszcze raz nasz król Jan III Sobieski w 1667 - „Najśliczniejsza, najwdzięczniejsza, najukochańsza Marysieńku, duszy i myśli moich wszystkie pociechy i jedyny serca mego panie!” i JIIIS „Całuję utrapiony Celadon milion razy od oczka ślicznego aż do samych nóżek. Cyceczki i brzuszek jak się mają, oznajmij moja panno Sylwandrowi.”
Szlachta tamtych czasów oprócz miłości stawiała jeszcze na przyjaźń, wzajemne zrozumienie i lojalność, ale nie zawsze wierność. Chociaż była wysoko ceniona, mężczyznom przebywającym wciąż na polach bitwy trudno było jej dochować, zwłaszcza, że wokół wojska zawsze kręciły się przenośne domy publiczne.
Mimo tego kochali swoje żony, a skoki w bok z gamratkami traktowali, jako coś nieważnego.
Żony również słały listy do swych mężów i oprócz wyznań miłości, troski o zdrowie i życie, wypominały im te zdrady i choroby weneryczne, które przy okazji panowie łapali.
Kobiety też nie zawsze były wierne, ale o ile u panów był to wynik zbyt długiego postu, to u nich wygrywało uczucie, co powodowało opuszczenie męża dla innego. Ale zdrady szlachcianek były bardzo rzadkie, mężowie mogli im ufać. Ale żeby nikt mnie nie posądził o stronniczość, to informuję, że też nie wszyscy mężczyźni zdradzali, nasi królowie kiedy się zakochali, ani im w głowie były zdrady i tu np. Zygmunt August i Barbara Radziwiłłówna i Jan III Sobieski i Marysieńka.
Podsumowując. Polacy kochali gorąco i otwarcie, nie ukrywali swych afektów do strony przeciwnej. Do tego potrafili opisywać to w listach w sposób romantyczny, sprośny i przyjazny, w zależności od nastroju. Nie ukrywali swoich potrzeb i marzeń i pragnęli wzajemności. Cierpieli z powodu rozłąki, cieszyli się ze spotkania i w większości przypadków dążyli do ułożenia sobie życia jeżeli nie w miłości, to w przyjaźni i lojalności wobec współmałżonka.
Bibliografia:
Zbigniew Kuchowicz „Miłość staropolska”
Ludwik Stomma „Życie seksualne królów Polski”
Agnieszka Lisak „Miłość staropolska”

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Wypoczyn w Jastarni - lato 2024 cz.1