Jak to w dawnej Polsce było cz. 4 – Wiek i majątek w tworzeniu związków

Temat dość ciekawy, ponieważ często naszą wiedzę o dawnych czasach opieramy na historii państw zachodnich, co spowodowane jest licznymi angielskimi romansami, amerykańskimi filmami o przeszłości, no i książkami, w których nie wiedzieć czemu, chętniej czytamy o zagranicy niż o naszym kraju. A ja zawsze będę informować. Nie można Polski przyrównywać do Zachodu, ani do Orientu, ani też do Rosji. Bo u nas często wszystko inaczej bywało.
Najpierw o tym, kto z kim mógł, co było mile widziane, a co nie dawało żadnych szans na ożenek z wybrankiem lub wybranką.
Mitem jest, że dawne małżeństwa były nieszczęśliwe, a rodzice robili wszystko żeby swoje dzieci dobić, na przykład ślubem ze starcem. Mitem też jest, że tylko dziewczyny miały przekichane w swatach, rodzice wybierali też żonę chłopakowi. Prawdą natomiast jest, że większość ślubów zaczynało się od woli rodziców, a często kończyło się głęboką przyjaźnią i uczuciem.
Jaki był przeciętny wiek wstępowania w związki małżeńskie? Od 18 do 24 jeżeli chodzi o kobiety, 25-29 jeżeli chodzi o mężczyzn. Przypominam, że piszę o dwóch epokach, więc rozpiętość lat u kobiet jest większa. Dozwolonym progiem do wydania dziewczyny za mąż było 12 i pół roku. Ale zanim wszyscy panikarze zaczną doszukiwać się pedofilii pamiętajcie, że ludzie wtedy inaczej dojrzewali, a śluby z takimi małolatami w Polsce były rzadkością i najczęściej kierowane były nie zboczonym uczuciem starego świntucha, ale sprawami majątku. W naszym państwie nie zabraniano takich związków, ale i nie cieszyły się popularnością. Często stary mąż stawał się pośmiewiskiem towarzystwa, że sobie wziął córkę za żonę, a nie kobietę. Dla Polaków bardzo ważna była sprawność fizyczna i seksualna, więc tylko możecie sobie wyobrazić, jakie sprośne wierszyki powstawały o mężach, co już nie mogą.
„Zgrzybiali starcy, których wiek już cienki,
Na większe poły trupi, pojmują panienki.”
A jak to wyglądało od strony dojrzałych kobiet? I tu się zdziwicie. Dzisiaj wielki rwetes robi się, że jedna pani ma męża młodszego o 15 lat, a druga o 10. W miłości staropolskiej nie było to niczym dziwnym, ba nie raz wdowy same sobie brały za mężów o wiele lat młodszych chłopaków. Inną przyczyną prócz miłości do młodszego był oczywiście majątek.
Pierwsze małżeństwo zazwyczaj kojarzyli rodzice, kiedy ktoś zostawał wdowcem lub wdową, dopiero wtedy mógł wybierać sobie kogo chciał.
Rodziny preferowały związki u swoich dzieci, które były mniej więcej równe wiekowo, ale i finansowo. I tu niestety przechodzimy do sedna. Majątek był najważniejszy. Osoby, które się znały i miały podobne pieniądze, mogły mówić o szczęściu, bo jeżeli i rodzic był przychylny, to już była miłość na całego. Niestety zdarzało się tak, że para młoda nie znała się i pierwszy raz widziała się na obrzędach ślubnych. Dalsze pożycie zależało już od ich woli i chęci poznania.
Majątek rządził wszystkim. Wielkie rody bardzo pilnowały żeby mieć w koligacjach tylko to co najlepsze, dlatego śluby magnatów ze szlachciankami, choćby i bogatymi nie były zbyt mile widziane. W kojarzeniu małżeństw dbano o to, żeby obie strony wyciągnęły jak największe korzyści. A co na to młodzi? Musieli się podporządkować woli rodziców. Mężczyznom było łatwiej, bo szybciej wychodzili spod kurateli starszych i szybciej rozporządzali swoimi decyzjami. U nich wiek nie był kluczowy do ożenku. Młode dziewczyny niestety tutaj były na straconej pozycji, ponieważ zawsze miały nad sobą jakiegoś mężczyznę, który miał dbać o jej przyszłość. Jak nie ojciec, to brat lub stryj. Tylko wdowieństwo dawało im szansę na całkowitą swobodę wyboru.
Kiedy jednak wchodziły w grę duże różnice majątkowe, to i młody, choć dorosły magnat musiał liczyć się ze zdaniem rodziny. Jeżeli tego nie zrobił i poślubił uboższą od siebie dziewczynę, narażał się na nieprzyjemności, a naprawdę potężne rody (Potoccy) potrafiły posunąć się nawet do morderstwa na nieszczęsnej.
A co robiono kiedy jedna rodzina chciała bardzo wejść w koligacje z drugą, a ta się wahała lub odmówiła? Nasi panowie, bo to głownie o nich mowa, porywali panny, brali śluby potajemnie a i to nie dawało gwarancji, że się tym mężem pozostanie. Bo co bardziej jurni zalotnicy potrafili takiego świeżego żonkosia ukatrupić, a dziewczynę ponownie porwać i wziąć z nią nowy ślub. Tak było w przypadku Elżbiety Ostrogskiej w XVI wieku.
Był jeszcze jeden ważny punkt przy zawieraniu związków, polityka, ale tutaj rozgrywało się to na najwyższych szczeblach magnackich, dlatego o tym tylko nadmieniam, bo przecież piszę o całej szlachcie.
Ale nie będę już bardziej demonizować sytuacji. Młodzi często spotykali się w znanym sobie gronie, zalotników nie brakowało, a i panny choć chowane pod kloszem umiały sprawić tak, że i młodzian się zakochał i rodzice zgodę dali.
Bibliografia:
Zbigniew Kuchowicz „Miłość staropolska”
Agnieszka Lisak „Miłość staropolska”
Romański Romuald „Książę Jeremi Wiśnowiecki”
Jerzy Besala „Trzy wesela i pogrzeb” – artykuł w Newsweek Historia

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Wypoczyn w Jastarni - lato 2024 cz.1