Strefa zero - opowiadanie z 2013 roku - odc.3
Kolejnego dnia dostała bukiet kwiatów, z którym od razu poszła do Michała aby podziękować. Ale on spojrzał na nią i powiedział.
- Nie wysyłałem ci kwiatów.
- To kto? – spojrzała na niego.
- A jak myślisz?
- Robert?
Potaknął głową i zacisnął szczęki.
- Skąd ta pewność – mruknęła – nie ma żadnego bileciku.
Julia wyrzuciła bukiet do kosza, to wywołało szeroki uśmiech na ustach Michała.
Ale potem już się nie uśmiechał. W ciągu dwóch tygodni wciąż natykał się na Roberta rozmawiającego z Julią. Dostawała od niego kwiaty, bombonierki i drobne prezenty. Prawda, że informowała go o tym, ale sam już nie wiedział, czy chciała żeby i on zaczął ją obsypywać prezentami, czy chciała żeby o wszystkim wiedział. A może prowadziła grę, który z mężczyzn jest lepszy? I w końcu zwiąże się z Robertem? Odganiał go jak mógł, ale on wracał jak natrętna mucha. I niby nic nie robił, a pomału podkopywał dołek pod Michałem.
Przez tę sytuację raz na nią warknął.
- Dlaczego na mnie warczysz? – spytała zaskoczona.
- Mówiłem ci, omijaj Roberta, ale ty gadasz z nim w najlepsze.
- Nie gadam, za każdym razem próbuję mu wybić z głowy podrywanie mnie i wysyłanie mi prezentów – powiedziała szczerze.
- A może to ze mnie robisz głupca? – zacisnął szczęki.
- Michał – powiedziała z wyrzutem – jak w ogóle możesz tak myśleć?
- Bo nie jestem ślepy! – krzyknął – w końcu to jemu się oddasz, a ze mnie zrobisz durnia!
- Nawet mi to do głowy by nie przyszło – usiłowała mówić spokojnie, to była ich pierwsza w życiu kłótnia i chciała z niej wyjść cało.
- Tak? W takim razie nie chcę cię już więcej widzieć w jego towarzystwie!
- Dobrze.
Łatwo było powiedzieć, trudniej zrobić, bo mężczyzna dążył do konfrontacji. W końcu Julia umówiła się z nim na ostateczną rozmowę.
Spotkali się przed biurem, w budce z hot dogami.
- Posłuchaj Robert – powiedziała bez wstępów – zostaw nas w spokoju, nie zdradzę Michała, nie porzucę go, nie zostawię go dla ciebie, rozumiesz?! Coś się tak na mnie uparł?
- Podobasz mi się – powiedział cicho, niby ze skruchą.
- A jak dla mnie, to zazdrościsz Michałowi. Chcesz mu zrobić świństwo? Czemu chcesz mnie odbić? Nie jestem kobietą marzeń?
- Bo on ma wszystko co chce, władzę, pieniądze, kobiety, wpływy, wszystko. A ja jestem ledwo tolerowany, tylko dlatego, że jestem z rodziny. Ale dostaję tylko ochłapy z pańskiego stołu. Jestem chłopcem na posyłki. Nigdy nie zabrali mnie do Enklawy. Nie ufają mi, a muszą trzymać w firmie, bo jestem rodziną. Ale w rzeczywistości Michał i reszta mną gardzi – mówił pełen pasji w głosie – a co do ciebie, widzę, że na tobie mu bardzo zależy, dlatego chcę żeby cię stracił.
Żeby poczuł się tak jak ja, odtrącony…
Robert złapał Julię za rękę i próbował przyciągnąć do siebie, a ona usiłowała się wyrwać.
Wtem między nich wpadł Michał i oderwał Roberta od niej, po czym zaczął go tłuc.
- Michał, nie! – krzyknęła - nie rób tego!
Złapała go za bluzkę. Odwrócił się do niej i zamachnął. Zamknęła oczy czekając na cios, ale zamiast tego poczuła, że żelazne obręcze zaciskają się na jej ramionach. Otworzyła oczy i wpatrzyła we wściekłą twarz Michała.
- Boisz się o swojego kochanka?
- Nie jest moim kochankiem – pisnęła.
- Tak? Trzymaliście się za ręce!
- To nie tak – krzyknęła z bólu – Michał opanuj się, to boli.
Puścił ją, ale tylko po to żeby pchnąć w stronę samochodu.
- Jedziemy!
- Gdzie?
- Do mnie. I nie będę miły i grzeczny i nie będę trzymał rąk przy sobie!
Ruszyli.
- Najwidoczniej bawiło cię to, że trzymałaś mnie na krótkiej smyczy, a za moimi plecami zabawiałaś się z Robertem.
- Nieprawda – powiedziała zdrętwiałymi wargami.
- Kto wie? Może nawet nie jesteś dziewicą.
- Jestem! – krzyknęła – a z Robertem chciałam się rozmówić raz, a porządnie!
Spojrzał na nią tak, że zamilkła przestraszona.
- Nie wierzę ci, wiem co widziałem! – krzyczał.
- Michał, ja cię proszę, opanuj się, porozmawiajmy…
- Mam dosyć gadania – warknął – mam dosyć wodzenia za nos! A jak nie będziesz dziewicą, to marny twój los!
- Jak mam cię przekonać? – załkała.
- Najlepiej, rozkładając nogi bez żadnego sprzeciwu.
- Jesteś wulgarny.
Zatrzymał się przy kamienicy, a ona wystrzeliła jak z procy do ucieczki. On zamiast gonić jej pieszo, pojechał za nią samochodem. Ale Julia znała wszelkie zakamarki miasta, więc szybko go zgubiła klucząc między blokowiskami i podwórkami. Ale radość jej była przedwczesna. Stał obok jej klatki schodowej i zapraszająco otworzył drzwi samochodu.
- O nie – jęknęła i szybko skręciła za blok. Zwinna jak kotka zaczęła się wspinać na balkon swojego mieszkania. Złapał ją za kostkę i zaczął ciągnąć w dół.
- Puść mnie! – krzyknęła i kopnęła go drugą nogą w rękę. To pozwoliło jej się uwolnić i upaść po drugiej stronie balkonu.
- Jestem u siebie! – krzyknęła.
Wstała, on stał pod balkonem i zaciskał pięści.
- Kiedyś wyjdziesz! – warknął.
- Może wtedy będziesz spokojniejszy – usiadła na stołku i się popłakała.
- Nie łudź się – zaczął odchodzić.
Krzyknęła za nim.
- Robert celowo chciał nas skłócić, bo chce cię upokorzyć, chcę żebyś z nim przegrał!
- A ty jesteś jego wspólniczką – odkrzyknął.
- Nigdy bym ci nie zrobiła żadnego świństwa – ale on odszedł – nie mogłabym – mruknęła do siebie.
Drzwi balkonowe były uchylone, więc bez problemów dostała się do środka.
- Narowisty ten twój samiec – powiedziała Kaśka.
- Daj mi spokój, ty przynajmniej możesz sobie ich zmieniać.
- A ty nie?
- Nie i nie chcę – wyszła do siebie do pokoju i rzuciła się na łóżko. Nie wiedziała, co będzie dalej. Chciała tylko, żeby jej uwierzył.
- Nie wysyłałem ci kwiatów.
- To kto? – spojrzała na niego.
- A jak myślisz?
- Robert?
Potaknął głową i zacisnął szczęki.
- Skąd ta pewność – mruknęła – nie ma żadnego bileciku.
Julia wyrzuciła bukiet do kosza, to wywołało szeroki uśmiech na ustach Michała.
Ale potem już się nie uśmiechał. W ciągu dwóch tygodni wciąż natykał się na Roberta rozmawiającego z Julią. Dostawała od niego kwiaty, bombonierki i drobne prezenty. Prawda, że informowała go o tym, ale sam już nie wiedział, czy chciała żeby i on zaczął ją obsypywać prezentami, czy chciała żeby o wszystkim wiedział. A może prowadziła grę, który z mężczyzn jest lepszy? I w końcu zwiąże się z Robertem? Odganiał go jak mógł, ale on wracał jak natrętna mucha. I niby nic nie robił, a pomału podkopywał dołek pod Michałem.
Przez tę sytuację raz na nią warknął.
- Dlaczego na mnie warczysz? – spytała zaskoczona.
- Mówiłem ci, omijaj Roberta, ale ty gadasz z nim w najlepsze.
- Nie gadam, za każdym razem próbuję mu wybić z głowy podrywanie mnie i wysyłanie mi prezentów – powiedziała szczerze.
- A może to ze mnie robisz głupca? – zacisnął szczęki.
- Michał – powiedziała z wyrzutem – jak w ogóle możesz tak myśleć?
- Bo nie jestem ślepy! – krzyknął – w końcu to jemu się oddasz, a ze mnie zrobisz durnia!
- Nawet mi to do głowy by nie przyszło – usiłowała mówić spokojnie, to była ich pierwsza w życiu kłótnia i chciała z niej wyjść cało.
- Tak? W takim razie nie chcę cię już więcej widzieć w jego towarzystwie!
- Dobrze.
Łatwo było powiedzieć, trudniej zrobić, bo mężczyzna dążył do konfrontacji. W końcu Julia umówiła się z nim na ostateczną rozmowę.
Spotkali się przed biurem, w budce z hot dogami.
- Posłuchaj Robert – powiedziała bez wstępów – zostaw nas w spokoju, nie zdradzę Michała, nie porzucę go, nie zostawię go dla ciebie, rozumiesz?! Coś się tak na mnie uparł?
- Podobasz mi się – powiedział cicho, niby ze skruchą.
- A jak dla mnie, to zazdrościsz Michałowi. Chcesz mu zrobić świństwo? Czemu chcesz mnie odbić? Nie jestem kobietą marzeń?
- Bo on ma wszystko co chce, władzę, pieniądze, kobiety, wpływy, wszystko. A ja jestem ledwo tolerowany, tylko dlatego, że jestem z rodziny. Ale dostaję tylko ochłapy z pańskiego stołu. Jestem chłopcem na posyłki. Nigdy nie zabrali mnie do Enklawy. Nie ufają mi, a muszą trzymać w firmie, bo jestem rodziną. Ale w rzeczywistości Michał i reszta mną gardzi – mówił pełen pasji w głosie – a co do ciebie, widzę, że na tobie mu bardzo zależy, dlatego chcę żeby cię stracił.
Żeby poczuł się tak jak ja, odtrącony…
Robert złapał Julię za rękę i próbował przyciągnąć do siebie, a ona usiłowała się wyrwać.
Wtem między nich wpadł Michał i oderwał Roberta od niej, po czym zaczął go tłuc.
- Michał, nie! – krzyknęła - nie rób tego!
Złapała go za bluzkę. Odwrócił się do niej i zamachnął. Zamknęła oczy czekając na cios, ale zamiast tego poczuła, że żelazne obręcze zaciskają się na jej ramionach. Otworzyła oczy i wpatrzyła we wściekłą twarz Michała.
- Boisz się o swojego kochanka?
- Nie jest moim kochankiem – pisnęła.
- Tak? Trzymaliście się za ręce!
- To nie tak – krzyknęła z bólu – Michał opanuj się, to boli.
Puścił ją, ale tylko po to żeby pchnąć w stronę samochodu.
- Jedziemy!
- Gdzie?
- Do mnie. I nie będę miły i grzeczny i nie będę trzymał rąk przy sobie!
Ruszyli.
- Najwidoczniej bawiło cię to, że trzymałaś mnie na krótkiej smyczy, a za moimi plecami zabawiałaś się z Robertem.
- Nieprawda – powiedziała zdrętwiałymi wargami.
- Kto wie? Może nawet nie jesteś dziewicą.
- Jestem! – krzyknęła – a z Robertem chciałam się rozmówić raz, a porządnie!
Spojrzał na nią tak, że zamilkła przestraszona.
- Nie wierzę ci, wiem co widziałem! – krzyczał.
- Michał, ja cię proszę, opanuj się, porozmawiajmy…
- Mam dosyć gadania – warknął – mam dosyć wodzenia za nos! A jak nie będziesz dziewicą, to marny twój los!
- Jak mam cię przekonać? – załkała.
- Najlepiej, rozkładając nogi bez żadnego sprzeciwu.
- Jesteś wulgarny.
Zatrzymał się przy kamienicy, a ona wystrzeliła jak z procy do ucieczki. On zamiast gonić jej pieszo, pojechał za nią samochodem. Ale Julia znała wszelkie zakamarki miasta, więc szybko go zgubiła klucząc między blokowiskami i podwórkami. Ale radość jej była przedwczesna. Stał obok jej klatki schodowej i zapraszająco otworzył drzwi samochodu.
- O nie – jęknęła i szybko skręciła za blok. Zwinna jak kotka zaczęła się wspinać na balkon swojego mieszkania. Złapał ją za kostkę i zaczął ciągnąć w dół.
- Puść mnie! – krzyknęła i kopnęła go drugą nogą w rękę. To pozwoliło jej się uwolnić i upaść po drugiej stronie balkonu.
- Jestem u siebie! – krzyknęła.
Wstała, on stał pod balkonem i zaciskał pięści.
- Kiedyś wyjdziesz! – warknął.
- Może wtedy będziesz spokojniejszy – usiadła na stołku i się popłakała.
- Nie łudź się – zaczął odchodzić.
Krzyknęła za nim.
- Robert celowo chciał nas skłócić, bo chce cię upokorzyć, chcę żebyś z nim przegrał!
- A ty jesteś jego wspólniczką – odkrzyknął.
- Nigdy bym ci nie zrobiła żadnego świństwa – ale on odszedł – nie mogłabym – mruknęła do siebie.
Drzwi balkonowe były uchylone, więc bez problemów dostała się do środka.
- Narowisty ten twój samiec – powiedziała Kaśka.
- Daj mi spokój, ty przynajmniej możesz sobie ich zmieniać.
- A ty nie?
- Nie i nie chcę – wyszła do siebie do pokoju i rzuciła się na łóżko. Nie wiedziała, co będzie dalej. Chciała tylko, żeby jej uwierzył.
Późnym popołudniem zadzwonił do jej drzwi. Otworzyła jej siostra.
- Zawołaj Julię – powiedział do niej bez wstępów.
- Nie ma jej w mieszkaniu.
- Jak to nie ma? Przecież kazałem pilnować wyjścia…
- Bo z bloku nie wychodziła – powiedziała Kaśka.
- To gdzie jest?
- Nie powinnam zdradzać jej kryjówki.
- Zaraz możesz spaść z roli ekskluzywnej dziwki, na uliczną dziwkę – zagroził.
- Wszyscy jesteście tacy sami – burknęła jej siostra – jak nie widzicie wyjścia sięgacie po przemoc i szantaż.
- Zadziorna jesteś.
- Raczej zrezygnowana – przyznała Kaśka – tak jak nasza najstarsza siostra, nie widzę w was niczego dobrego.
- Gdzie jest Julia.
- I ona też się zaraz przekona, że jednego czego się można po was spodziewać, to przemocy i żądań ślepego posłuszeństwa- jej oczy nabrały wyrazu głębokiego smutku – a szkoda. Bo miałyśmy nadzieję, że chociaż ona trafiła na wyjątek i będzie szczęśliwa.
- Skończyłaś wykład?
- Tak – głos Kaśki znowu stał się bezbarwny.
- To gdzie jest twoja siostra?
- Jeżeli ci nie powiem, to na serio mnie zdegradujesz?
- Tak – warknął.
- Okrutnik – po czym spojrzała mu w oczy- nie rań jej, bo ona cię kocha. Jest na dachu, zawsze tam chodzi, jak ma coś do przemyślenia.
Zamknęła mu przed nosem drzwi.
Popędził na samą górę i rzeczywiście tam ją znalazł. Siedziała na murku i patrzyła na miasto. Nagle poderwała się i odwróciła do niego. Widział przerażenie w jej oczach.
- Przyszedłeś porozmawiać? – wyjąkała.
- Nie, przyszedłem po ciebie, idziemy.
- Nadal jesteś zły?
- Jestem wściekły, idziemy.
Nie walczyła więcej, spuściła głowę i poszła za nim. Wsiadła do samochodu i dała się wieźć do niego do domu. Nie próbowała go w jakikolwiek sposób odwieść od decyzji, nie było sensu i tak nie zmieni zdania. Zatrzymał się przy kamienicy, ale nie kazał jej wysiadać, sam też siedział nieruchomo. Nagle wrzucił bieg i ruszył ulicą jak wariat. Julię wbiło w fotel. Michał nie zwracał uwagi na światła, ani pasy. Pruł prosto na łąki. Tam wjechał na trawnik i zaczął robić kółka. Julia zamarła z czystej zgrozy i łapała się czego mogła żeby tylko nie rozkwasić sobie nosa na przedniej szybie. W końcu, po wielu ryzykownych manewrach zatrzymał się na samym środku trawnika. Zgasił silnik, otworzył drzwi i wyskoczył na zewnątrz. Julia widziała, jak ze złości kopie trawę. W końcu stanął zmęczony. Wysiadła z samochodu, nogi miała jak z waty, a zęby szczękały o sobie, jak kastaniety. Podeszła do niego i szepnęła.
- Michał, już dobrze, uspokój się, nigdzie nie uciekam.
Tylko się żachnął.
- Porozmawiajmy – tym razem coś warknął pod nosem, ale nie wiedziała co.
Złapała go za rękę, ale wyrwał ją z pomiędzy jej dłoni.
- I właśnie tak to było – powiedziała zezłoszczona. Miała dosyć bycia ofiarą.
- Co?
- Tak właśnie. On mnie złapał za rękę, a ja się wyrywałam, tak jak ty teraz, z tym, że nie mam twojej siły. Mnie się nie udało.
- Zataiłaś przede mną spotkanie.
- Bo byś nie pozwolił mi na nie iść. A tak to dowiedziałam się, że twój brat cioteczny chce cię ośmieszyć, skompromitować i sprawić, że zostaniesz odsunięty. A to wszystko przeze mnie, bo ponoć ci na mnie zależy.
Nie odpowiedział, ale tym razem jak złapała go za rękę, nie wyrwał jej. Przytuliła się do jego ramienia.
- Michał – szepnęła – nigdy nawet nie pomyślałam o innym, a co dopiero mówić o zdradzie.
Wypuścił głośno powietrze, ale nic nie powiedział. Dlatego wspięła się na palce i pocałowała go mocno. Objął ją i wpił w jej usta i długo, długo nie puszczał.
- Pierwszy raz, pierwsza mnie pocałowałaś – szepnął jej do ucha.
- Kiedyś musiałam się odważyć – wtuliła się w jego szeroką pierś.
- Twoja siostra powiedziała – urwał, po czym zaczął znowu – czy to prawda, że mnie kochasz?
- Oczywiście – spojrzała mu w oczy.
- To czemu nigdy mi tego nie powiedziałaś?
- A ty mi powiedziałeś?
Uśmiechnął się do niej.
- No nie.
Po czym pogrzebał w kieszeniach.
- Bo ja właśnie wracałem z salonu i chciałem ci się oświadczyć, ale zobaczyłem was – ostatnie zdanie wysyczał ze złością – stłukę go jeszcze raz!
- Michał, daj spokój, nigdy bym nawet na niego nie spojrzała, rozumiesz, nigdy. Chwilę trwało zanim się uspokoił.
- Mam dla ciebie coś na zaręczyny, a ślub będzie we wrześniu – oznajmił.
- Bardzo oryginalne oświadczyny – parsknęła śmiechem.
- Miały być inne, ale sama widzisz, jak wyszło – dał jej małe pudełeczko. A z niego wyjęła, nie pierścionek, a kluczyki do samochodu.
Patrzył na nią uważnie, jak zareaguje. A ona skoczyła mu na szyję i krzyknęła.
- Tak!
- Może chcesz obejrzeć swoje pierwsze auto? –spytał po kilkunastu minutach przerwy na czułości.
- Bardzo – wsiedli do samochodu. Myślała, że to koniec niespodzianek na dziś, ale się pomyliła. Podjechali do bramy jednego z podwórek w dzielnicy willowej. Na samym środku stał, żółty dom z dużymi oknami i tarasem. Przed nim stał mały, zgrabny garbus najnowszej generacji.
- Michał, co to ma być? – pytała.
- O co ci chodzi – śmiał się – nie podoba ci się samochód. Uważam, że pasuje do ciebie.
- Samochód jest piękny, ale dlaczego postawiłeś go tutaj?
- Zajrzyj do środka – powiedział zamiast udzielić odpowiedzi na pytanie.
Otworzyła drzwi, a na siedzeniu kierowcy znajdowało się kolejne małe pudełeczko.
- Co tym razem?
- Otwórz – zachęcił. W tym pudełku znalazła klucz.
- Niech zgadnę, jest od tego domu.
Potaknął głową, a w jego oczach widziała, że rozpiera go duma i radość.
Weszli do środka, wszędzie było czuć zapach dopiero co skończonego remontu. Nie było jeszcze mebli i bibelotów, ale już niedługo miało się to zmienić.
- Jak tu pięknie – promienie słońca wpadały przez duże okna do przyszłego salonu. A pośrodku leżało kolejne pudełko.
- Aż boję się otworzyć – zaśmiała się – co tym razem, klucz do kłódki?
Zgadła. Trzymała w ręku maleńki kluczyk.
- Od czego?
Michał zdjął koszulkę, na lewej piesi miał wytatuowaną otwartą kłódkę z jej inicjałami. W jego ręku pojawiło się maleńkie pudełeczko. Trzymał je na wysokości serca. Julii zmiękły kolana, a łzy poleciały po policzkach. Podeszła do niego i wsadziła kluczyk w dziurkę, wieczko odskoczyło, a jej oczom ukazał się piękny, delikatny pierścionek.
- Już nie muszę nic mówić – szepnął – prawda?
Pokręciła głową i rzuciła mu się w ramiona.
- To jest najpiękniejsza chwila w moim życiu – powiedziała i pogłaskała go po wytatuowanej kłódce. Zadrżał pod tym dotykiem i szybko się odsunął. Z powrotem nałożył koszulkę.
- Wybacz piękna Julio, ale musisz wytrzymać do ślubu – powiedział i spojrzał na nią z błyskiem w oku.
- No wiesz? Mówisz to w takiej chwili? – była oburzona.
- Będę nieugięty – powiedział z udawaną powagą – zobaczysz, co to znaczy cierpieć z niespełnienia.
Roześmiała się, a potem rozpłakała na dobre.
- Znowu płacz – mruknął – z jakiego powodu tym razem?
- Bo jak sobie pomyślę, że ten padalec chciał nam wszystko zepsuć, to sama mam ochotę go skopać.
- Julio, skąd w tobie tyle agresji – śmiał się z niej.
- Bo ja cię nie chcę stracić.
- Julio, moja Julio, przecież to dopiero początek naszej drogi, nie koniec – żeby rozładować napięcie powiedział – chodź się przejechać. Bo chyba chcesz wypróbować nowy wóz.
- Sama nie wiem czego chcę, tyle niespodzianek dzisiaj mi zafundowałeś, że chyba zaraz pęknę z nadmiaru emocji.
Wziął ją za rękę i pociągnął na dwór.
- W schowku masz prawo jazdy.
- Nie zdawałam żadnego egzaminu.
- A kto by się przejmował jakimś egzaminem – powiedział – umiesz już jeździć, zatem wsiadaj i zabierz mnie na wycieczkę.
- Zawołaj Julię – powiedział do niej bez wstępów.
- Nie ma jej w mieszkaniu.
- Jak to nie ma? Przecież kazałem pilnować wyjścia…
- Bo z bloku nie wychodziła – powiedziała Kaśka.
- To gdzie jest?
- Nie powinnam zdradzać jej kryjówki.
- Zaraz możesz spaść z roli ekskluzywnej dziwki, na uliczną dziwkę – zagroził.
- Wszyscy jesteście tacy sami – burknęła jej siostra – jak nie widzicie wyjścia sięgacie po przemoc i szantaż.
- Zadziorna jesteś.
- Raczej zrezygnowana – przyznała Kaśka – tak jak nasza najstarsza siostra, nie widzę w was niczego dobrego.
- Gdzie jest Julia.
- I ona też się zaraz przekona, że jednego czego się można po was spodziewać, to przemocy i żądań ślepego posłuszeństwa- jej oczy nabrały wyrazu głębokiego smutku – a szkoda. Bo miałyśmy nadzieję, że chociaż ona trafiła na wyjątek i będzie szczęśliwa.
- Skończyłaś wykład?
- Tak – głos Kaśki znowu stał się bezbarwny.
- To gdzie jest twoja siostra?
- Jeżeli ci nie powiem, to na serio mnie zdegradujesz?
- Tak – warknął.
- Okrutnik – po czym spojrzała mu w oczy- nie rań jej, bo ona cię kocha. Jest na dachu, zawsze tam chodzi, jak ma coś do przemyślenia.
Zamknęła mu przed nosem drzwi.
Popędził na samą górę i rzeczywiście tam ją znalazł. Siedziała na murku i patrzyła na miasto. Nagle poderwała się i odwróciła do niego. Widział przerażenie w jej oczach.
- Przyszedłeś porozmawiać? – wyjąkała.
- Nie, przyszedłem po ciebie, idziemy.
- Nadal jesteś zły?
- Jestem wściekły, idziemy.
Nie walczyła więcej, spuściła głowę i poszła za nim. Wsiadła do samochodu i dała się wieźć do niego do domu. Nie próbowała go w jakikolwiek sposób odwieść od decyzji, nie było sensu i tak nie zmieni zdania. Zatrzymał się przy kamienicy, ale nie kazał jej wysiadać, sam też siedział nieruchomo. Nagle wrzucił bieg i ruszył ulicą jak wariat. Julię wbiło w fotel. Michał nie zwracał uwagi na światła, ani pasy. Pruł prosto na łąki. Tam wjechał na trawnik i zaczął robić kółka. Julia zamarła z czystej zgrozy i łapała się czego mogła żeby tylko nie rozkwasić sobie nosa na przedniej szybie. W końcu, po wielu ryzykownych manewrach zatrzymał się na samym środku trawnika. Zgasił silnik, otworzył drzwi i wyskoczył na zewnątrz. Julia widziała, jak ze złości kopie trawę. W końcu stanął zmęczony. Wysiadła z samochodu, nogi miała jak z waty, a zęby szczękały o sobie, jak kastaniety. Podeszła do niego i szepnęła.
- Michał, już dobrze, uspokój się, nigdzie nie uciekam.
Tylko się żachnął.
- Porozmawiajmy – tym razem coś warknął pod nosem, ale nie wiedziała co.
Złapała go za rękę, ale wyrwał ją z pomiędzy jej dłoni.
- I właśnie tak to było – powiedziała zezłoszczona. Miała dosyć bycia ofiarą.
- Co?
- Tak właśnie. On mnie złapał za rękę, a ja się wyrywałam, tak jak ty teraz, z tym, że nie mam twojej siły. Mnie się nie udało.
- Zataiłaś przede mną spotkanie.
- Bo byś nie pozwolił mi na nie iść. A tak to dowiedziałam się, że twój brat cioteczny chce cię ośmieszyć, skompromitować i sprawić, że zostaniesz odsunięty. A to wszystko przeze mnie, bo ponoć ci na mnie zależy.
Nie odpowiedział, ale tym razem jak złapała go za rękę, nie wyrwał jej. Przytuliła się do jego ramienia.
- Michał – szepnęła – nigdy nawet nie pomyślałam o innym, a co dopiero mówić o zdradzie.
Wypuścił głośno powietrze, ale nic nie powiedział. Dlatego wspięła się na palce i pocałowała go mocno. Objął ją i wpił w jej usta i długo, długo nie puszczał.
- Pierwszy raz, pierwsza mnie pocałowałaś – szepnął jej do ucha.
- Kiedyś musiałam się odważyć – wtuliła się w jego szeroką pierś.
- Twoja siostra powiedziała – urwał, po czym zaczął znowu – czy to prawda, że mnie kochasz?
- Oczywiście – spojrzała mu w oczy.
- To czemu nigdy mi tego nie powiedziałaś?
- A ty mi powiedziałeś?
Uśmiechnął się do niej.
- No nie.
Po czym pogrzebał w kieszeniach.
- Bo ja właśnie wracałem z salonu i chciałem ci się oświadczyć, ale zobaczyłem was – ostatnie zdanie wysyczał ze złością – stłukę go jeszcze raz!
- Michał, daj spokój, nigdy bym nawet na niego nie spojrzała, rozumiesz, nigdy. Chwilę trwało zanim się uspokoił.
- Mam dla ciebie coś na zaręczyny, a ślub będzie we wrześniu – oznajmił.
- Bardzo oryginalne oświadczyny – parsknęła śmiechem.
- Miały być inne, ale sama widzisz, jak wyszło – dał jej małe pudełeczko. A z niego wyjęła, nie pierścionek, a kluczyki do samochodu.
Patrzył na nią uważnie, jak zareaguje. A ona skoczyła mu na szyję i krzyknęła.
- Tak!
- Może chcesz obejrzeć swoje pierwsze auto? –spytał po kilkunastu minutach przerwy na czułości.
- Bardzo – wsiedli do samochodu. Myślała, że to koniec niespodzianek na dziś, ale się pomyliła. Podjechali do bramy jednego z podwórek w dzielnicy willowej. Na samym środku stał, żółty dom z dużymi oknami i tarasem. Przed nim stał mały, zgrabny garbus najnowszej generacji.
- Michał, co to ma być? – pytała.
- O co ci chodzi – śmiał się – nie podoba ci się samochód. Uważam, że pasuje do ciebie.
- Samochód jest piękny, ale dlaczego postawiłeś go tutaj?
- Zajrzyj do środka – powiedział zamiast udzielić odpowiedzi na pytanie.
Otworzyła drzwi, a na siedzeniu kierowcy znajdowało się kolejne małe pudełeczko.
- Co tym razem?
- Otwórz – zachęcił. W tym pudełku znalazła klucz.
- Niech zgadnę, jest od tego domu.
Potaknął głową, a w jego oczach widziała, że rozpiera go duma i radość.
Weszli do środka, wszędzie było czuć zapach dopiero co skończonego remontu. Nie było jeszcze mebli i bibelotów, ale już niedługo miało się to zmienić.
- Jak tu pięknie – promienie słońca wpadały przez duże okna do przyszłego salonu. A pośrodku leżało kolejne pudełko.
- Aż boję się otworzyć – zaśmiała się – co tym razem, klucz do kłódki?
Zgadła. Trzymała w ręku maleńki kluczyk.
- Od czego?
Michał zdjął koszulkę, na lewej piesi miał wytatuowaną otwartą kłódkę z jej inicjałami. W jego ręku pojawiło się maleńkie pudełeczko. Trzymał je na wysokości serca. Julii zmiękły kolana, a łzy poleciały po policzkach. Podeszła do niego i wsadziła kluczyk w dziurkę, wieczko odskoczyło, a jej oczom ukazał się piękny, delikatny pierścionek.
- Już nie muszę nic mówić – szepnął – prawda?
Pokręciła głową i rzuciła mu się w ramiona.
- To jest najpiękniejsza chwila w moim życiu – powiedziała i pogłaskała go po wytatuowanej kłódce. Zadrżał pod tym dotykiem i szybko się odsunął. Z powrotem nałożył koszulkę.
- Wybacz piękna Julio, ale musisz wytrzymać do ślubu – powiedział i spojrzał na nią z błyskiem w oku.
- No wiesz? Mówisz to w takiej chwili? – była oburzona.
- Będę nieugięty – powiedział z udawaną powagą – zobaczysz, co to znaczy cierpieć z niespełnienia.
Roześmiała się, a potem rozpłakała na dobre.
- Znowu płacz – mruknął – z jakiego powodu tym razem?
- Bo jak sobie pomyślę, że ten padalec chciał nam wszystko zepsuć, to sama mam ochotę go skopać.
- Julio, skąd w tobie tyle agresji – śmiał się z niej.
- Bo ja cię nie chcę stracić.
- Julio, moja Julio, przecież to dopiero początek naszej drogi, nie koniec – żeby rozładować napięcie powiedział – chodź się przejechać. Bo chyba chcesz wypróbować nowy wóz.
- Sama nie wiem czego chcę, tyle niespodzianek dzisiaj mi zafundowałeś, że chyba zaraz pęknę z nadmiaru emocji.
Wziął ją za rękę i pociągnął na dwór.
- W schowku masz prawo jazdy.
- Nie zdawałam żadnego egzaminu.
- A kto by się przejmował jakimś egzaminem – powiedział – umiesz już jeździć, zatem wsiadaj i zabierz mnie na wycieczkę.
Wciąż nie mogła uwierzyć. Matka i jej siostry wzdychały ze wzruszenia nad pierścionkiem.
- Opowiedz wszystko jeszcze raz – prosiła Kaśka.
- Ile można – jęknęła Julia – czy ty jesteś romantyczką?
- A żebyś wiedziała – burknęła siostra i na chwilę się obraziła. Nie wytrzymała jednak długo, bo po chwili powiedziała – kurcze, kto by się spodziewał, że taki macho kaczo ma tyle uczuć w sobie. Bo jak sobie przypomnę, jak obracał panienki…
- Kaśka – fuknęła matka - nie psuj chwili.
- Ale to prawda, w życiu bym nie powiedziała, że on może kogokolwiek pokochać. A tu nasz Romeo znalazł Julię.
- Oni na końcu umierają – mruknęła Julia.
- Chodzi mi o miłość – cieszyła się Kaśka – też bym tak chciała.
- Ja też – odezwała się Beata – ale jak na razie mam tylko brudne gacie do prania. Jak ty go okiełznałaś, siostro?
Julia wzruszyła ramionami.
- Nie wiem, samo wyszło.
- Opowiedz wszystko jeszcze raz – prosiła Kaśka.
- Ile można – jęknęła Julia – czy ty jesteś romantyczką?
- A żebyś wiedziała – burknęła siostra i na chwilę się obraziła. Nie wytrzymała jednak długo, bo po chwili powiedziała – kurcze, kto by się spodziewał, że taki macho kaczo ma tyle uczuć w sobie. Bo jak sobie przypomnę, jak obracał panienki…
- Kaśka – fuknęła matka - nie psuj chwili.
- Ale to prawda, w życiu bym nie powiedziała, że on może kogokolwiek pokochać. A tu nasz Romeo znalazł Julię.
- Oni na końcu umierają – mruknęła Julia.
- Chodzi mi o miłość – cieszyła się Kaśka – też bym tak chciała.
- Ja też – odezwała się Beata – ale jak na razie mam tylko brudne gacie do prania. Jak ty go okiełznałaś, siostro?
Julia wzruszyła ramionami.
- Nie wiem, samo wyszło.
Kilka dni później pan Bernard wezwał ją do siebie.
- W środę jedziemy do Enklawy – oznajmił.
- Ja też?
- Też – Julia podskoczyła z radości.
- Ale musisz najpierw przeczytać to – i położył przed nią grubą książkę.
- Co to jest?
- Zasady i zachowanie w Enklawie. To inny świat, jeżeli zrobisz coś nie tak, od razu ci wyłapią.
- Przeczytam, jak najszybciej.
- I zapamiętaj, jak najwięcej.
- A po co tam jedziemy?
- W interesach, to będzie tajne spotkanie, ale zawsze ktoś może nam przeszkodzić.
- Co to za dziwne zasady – powiedziała do Michała, gdy siedzieli wieczorem restauracji – ciało ma być zakryte od stóp do głów. Nie można patrzeć w oczy mężczyznom. Nie odzywać się pierwszej, co to jest????
- To co chciałaś poznać - życie poza Zerówką – powiedział – policja na każdym kroku, władza pilnująca obywateli, słuchanie tylko określonej muzyki, bo jak nie, to strefo ZERO witaj. A potem my musimy ustawiać nowych do pionu, żeby żadne obce siły nie zabrały nam naszej wolności.
- To co mówisz jest dziwne.
- Bo to jest tak. Ojciec spotyka się raz na rok z władzami Enklawy i informuje, że nadal nie nadajemy się do powrotu na łono zdrowej tkanki społeczeństwa i nie ma sensu otwierać bram. Kiedy oni nam nie wierzą, zapraszamy przedstawicieli do nas. Wtedy robimy pokazówki, że u nas degrengolada, a oni wyjeżdżają przerażeni, ustawiając więcej policjantów na murach. Wtedy ojciec obiecuje im, że nie dopuści żebyśmy się zbuntowali i zaatakowali prawych obywateli, a oni mu wierzą. Ale czasami musimy coś załatwić na zewnątrz, więc zbudowaliśmy sobie tajne przejście. Czy ty myślisz, dlaczego nadal jest jedzenie na półkach w sklepach? Enklawa daje nam tyle co nic, gdybyśmy tylko na tym mieli wyżyć, raz dwa doszło by do buntu.
- Jedzenie jest drogie – przypomniała.
- Ale jest, tak samo inne rzeczy. Sprowadzamy je z Enklawy żeby jakoś funkcjonować. Tamci nic nie wiedzą, a my sobie możemy żyć w spokoju.
- Kto może ten może – burknęła Julia.
- Bez przesady, jak zobaczysz co się tam dzieje, to od razu pokochasz nasze kontrolowane bezprawie.
- A tak właściwie, to co ty tam robiłeś przez trzy lata? – spytała.
Wyraźnie się speszył.
- Nie mogę ci jeszcze powiedzieć, ale obiecuję, że kiedyś ci powiem.
- A dlaczego?
- Bo to część większej akcji.
- Rozumiem.
Późnym wieczorem spotkali się na podwórku rezydencji pana Bernarda.
Ubrała się tak, jak jej kazali, w długą burą sukienkę, głowę zakryła chustką. Michał śmiał się z niej, że wygląda jak babuleńka.
W końcu wsiedli do trzech jeepów i pojechali w stronę muru. Zanim tam dotarli, skręcili do garażu jednego z bloków i potem już jechali tunelem wydrążonym w ziemi. Podróż trwała około 15 minut. W końcu wyjechali na powierzchnie przy jednym z dużych biurowych budynków. Julia nie mogła oczu oderwać od widoków. Kolorowe ulice, pełne lamp, neonów i świateł. Mnóstwo ludzi na ulicach. Kobiety co prawda zakryte od stóp do głów, ale w kolorowych strojach. Po ulicach pędziło całe mnóstwo samochodów i trwał nieprzerwany hałas. Wyjechali z centrum miasta i znaleźli się wśród budynków fabrycznych, które świeciły nowością i czystością. Tam też się zatrzymali i z jednego z magazynów wyszedł do nich komitet powitalny. Było to pięciu mężczyzn uzbrojonych po zęby.
- Witaj Adamie – powiedział Bernard.
- Witaj, wejdźcie do środka – mężczyzna machnął ręką żeby jego ludzie opuścili broń. Okazało się, że wewnątrz znajduje się nielegalny klub nocny. Wszędzie było pełno pijanych ludzi, roznegliżowanych panienek i ludzi tańczących na dwóch metalowych konstrukcjach, podwieszonych na metalowych prętach.
Julia wszystko to chłonęła.
- Możesz zdjąć chustkę – mruknął jej do ucha Michał.
Z ulgą pozbyła się ciasnego okrycia głowy.
Ona, Michał, pan Bernard i Władysław poszli do części biurowej, reszta została z ludźmi pana Adama w głównej sali.
- A to kto? – spytał się pan Adam wskazując Julię.
- Moja prawniczka – odparł Bernard.
- Kobieta? – zdziwił się mężczyzna.
- Nie było w czym wybierać – mruknął w podobnym tonie jej szef. Oburzyła się, ale Michał lekko ścisnął jej rękę – poza tym, to moja przyszła synowa.
- Michale, ty się żenisz, czy twój młodszy brat?
- Ja – powiedział Michał.
- Ciekawa informacja, Suzi nie będzie zadowolona.
Julia uniosła pytająco brew, ale Michał tylko szepnął –„później.”
Rozmowy zeszły na temat interesów, Julia słuchała uważnie negocjacji popieranych przez prawników obu stron. Bardzo chciała całkowicie skupić się na pracy, ale po głowie chodziła jej nieznajoma Suzi.
Po kilku godzinach rozmów, w końcu doszło do porozumienia. Pozostało im tylko pójść na drinka.
I tam poznała Suzi. Wysoką, szczupłą brunetkę, która od razu uwiesiła się na Michale.
- Jesteś wreszcie, ile można było na ciebie czekać. Nie masz serca? – mówiła niskim, uwodzicielskim głosem.
- Jesteś dziwką, czy tylko latawicą? – spytała Julia kobiety. Michał był zaskoczony zimnym tonem swojej narzeczonej. Suzi otaksowała dziewczynę wzorkiem i mruknęła.
- Julia? Tak masz na imię – zrobiła pauzę, po czym dodała – Michał wiele o tobie opowiadał. Ale nie sądziłam, że taka niewinna istotka, jak ty, ma taki niewyparzony języczek.
- Słuchaj – przez chwilę szukała najbardziej obraźliwego słowa, jakiego można było użyć – paniusiu - Michał parsknął śmiechem, ale zignorowała to – rozmawiasz z kobietą z Zerówki, więc jeżeli nie chcesz dostać w zęby, to zmień ton, to raz, a dwa, mówisz do narzeczonej swojego byłego kochanka. Byłego! Zrozumiałaś?
Suzi nie dała się zbić z tropu.
- Słuchaj maleńka, nie boję się ciebie – mruknęła.
- To błąd – syknęła Julia i z całej siły kopnęła kobietę w piszczel. Tamta zwaliła się z nóg i leżąc jęczała trzymając się za łydkę. Mężczyźni, którzy przypatrywali się scenie nie powiedzieli ani słowa. Julia spojrzał na Michała z wściekłością, ale powstrzymała się z awanturą, w końcu nie mogła zaszkodzić jego reputacji.
Za to nachyliła się nad poszkodowaną i warknęła.
- Żebyś mi więcej się nie wieszała na Michale, bo przyjadę tu i ci wpieprzę.
Michał położył Julii rękę na ramieniu.
- Moja piękna Julio, dosyć! – rozkazał – Suzi, to bardzo ważny członek naszej organizacji działającej tutaj na zewnątrz.
Sto słów cisnęło jej się na usta, ale powstrzymała się.
Na to przyszedł pan Bernard z panem Adamem.
- Nie ma co – mruknął Bernard do syna – temperamenty to macie podobne- a głośno dodał – Julia, nie zawstydzaj Suzi. Co było minęło, to ty dostałaś się do finału. Mężczyźni zarechotali.
Do powrotu do Zerówki Julia nie powiedziała ani słowa. Dopiero jak ją odwoził wybuchła.
- Dlaczego mi o niej nie powiedziałeś?
- Bo to nikt ważny.
- Ale byłeś z nią, wtedy, gdy zniknąłeś. I jeszcze o mnie opowiadałeś. Przed, czy po seksie?
- Przespałem się z nią tylko raz, tuż przed wyjazdem. Bo mnie o to błagała – powiedział.
- Akurat ci wierzę – Julia była wściekła.
- To uwierz. Po co mam kłamać. Przyznaje się, że sypiałem w Enklawie z kobietami, ale nic dla mnie nie znaczyły.
- A Suzi?
- To nasz kontakt, nie dziwka. Taką tylko udaje. Pracowałem z nią, a ona chciała ze mną być. To jej opowiedziałem o tobie i o tym, że masz rezerwację w moim sercu…- spojrzał na nią czule – i tylko ty.
- Nie mogłeś mi o tym powiedzieć?
- Po co? – wzruszył ramionami.
- Faceci – mruknęła.
- Julio, czyżbyś była zazdrosna?
- Tak samo, jak i ty. Nie jestem taka nieskazitelna, jak ci się wydaje.
- Wcale nie chcę żebyś była nieskazitelna….
- Tylko czuję się upokorzona, przez jakąś Suzi -sruzi.
Michał roześmiał się na całego.
Gdy się żegnali poprosiła go.
- Jeżeli masz jeszcze jakieś tajemnice przede mną, to mi opowiedz o nich przed ślubem.
- Dlaczego przed?
- Żebym mogła w ciebie rzuci pierścionkiem zaręczynowym.
- Nie zrobiłabyś tego – powiedział przytulając ją mocno.
- Zdziwiłbyś się – mruknęła mu w bluzkę – i miałeś rację, nie podoba mi się ta cała Enklawa.
- Niemożliwe – uniósł z rozbawienia brew.
- Może i jest kolorowo, ale w rzeczywistości jest tam większy bajzel niż u nas. My przynajmniej się z niczym nie kryjemy.
- My? – śmiał się – cóż za lokalny patriotyzm.
- Bardzo śmieszne, ha ha ha – burknęła, za co zarobiła klapsa w tyłek.
- W środę jedziemy do Enklawy – oznajmił.
- Ja też?
- Też – Julia podskoczyła z radości.
- Ale musisz najpierw przeczytać to – i położył przed nią grubą książkę.
- Co to jest?
- Zasady i zachowanie w Enklawie. To inny świat, jeżeli zrobisz coś nie tak, od razu ci wyłapią.
- Przeczytam, jak najszybciej.
- I zapamiętaj, jak najwięcej.
- A po co tam jedziemy?
- W interesach, to będzie tajne spotkanie, ale zawsze ktoś może nam przeszkodzić.
- Co to za dziwne zasady – powiedziała do Michała, gdy siedzieli wieczorem restauracji – ciało ma być zakryte od stóp do głów. Nie można patrzeć w oczy mężczyznom. Nie odzywać się pierwszej, co to jest????
- To co chciałaś poznać - życie poza Zerówką – powiedział – policja na każdym kroku, władza pilnująca obywateli, słuchanie tylko określonej muzyki, bo jak nie, to strefo ZERO witaj. A potem my musimy ustawiać nowych do pionu, żeby żadne obce siły nie zabrały nam naszej wolności.
- To co mówisz jest dziwne.
- Bo to jest tak. Ojciec spotyka się raz na rok z władzami Enklawy i informuje, że nadal nie nadajemy się do powrotu na łono zdrowej tkanki społeczeństwa i nie ma sensu otwierać bram. Kiedy oni nam nie wierzą, zapraszamy przedstawicieli do nas. Wtedy robimy pokazówki, że u nas degrengolada, a oni wyjeżdżają przerażeni, ustawiając więcej policjantów na murach. Wtedy ojciec obiecuje im, że nie dopuści żebyśmy się zbuntowali i zaatakowali prawych obywateli, a oni mu wierzą. Ale czasami musimy coś załatwić na zewnątrz, więc zbudowaliśmy sobie tajne przejście. Czy ty myślisz, dlaczego nadal jest jedzenie na półkach w sklepach? Enklawa daje nam tyle co nic, gdybyśmy tylko na tym mieli wyżyć, raz dwa doszło by do buntu.
- Jedzenie jest drogie – przypomniała.
- Ale jest, tak samo inne rzeczy. Sprowadzamy je z Enklawy żeby jakoś funkcjonować. Tamci nic nie wiedzą, a my sobie możemy żyć w spokoju.
- Kto może ten może – burknęła Julia.
- Bez przesady, jak zobaczysz co się tam dzieje, to od razu pokochasz nasze kontrolowane bezprawie.
- A tak właściwie, to co ty tam robiłeś przez trzy lata? – spytała.
Wyraźnie się speszył.
- Nie mogę ci jeszcze powiedzieć, ale obiecuję, że kiedyś ci powiem.
- A dlaczego?
- Bo to część większej akcji.
- Rozumiem.
Późnym wieczorem spotkali się na podwórku rezydencji pana Bernarda.
Ubrała się tak, jak jej kazali, w długą burą sukienkę, głowę zakryła chustką. Michał śmiał się z niej, że wygląda jak babuleńka.
W końcu wsiedli do trzech jeepów i pojechali w stronę muru. Zanim tam dotarli, skręcili do garażu jednego z bloków i potem już jechali tunelem wydrążonym w ziemi. Podróż trwała około 15 minut. W końcu wyjechali na powierzchnie przy jednym z dużych biurowych budynków. Julia nie mogła oczu oderwać od widoków. Kolorowe ulice, pełne lamp, neonów i świateł. Mnóstwo ludzi na ulicach. Kobiety co prawda zakryte od stóp do głów, ale w kolorowych strojach. Po ulicach pędziło całe mnóstwo samochodów i trwał nieprzerwany hałas. Wyjechali z centrum miasta i znaleźli się wśród budynków fabrycznych, które świeciły nowością i czystością. Tam też się zatrzymali i z jednego z magazynów wyszedł do nich komitet powitalny. Było to pięciu mężczyzn uzbrojonych po zęby.
- Witaj Adamie – powiedział Bernard.
- Witaj, wejdźcie do środka – mężczyzna machnął ręką żeby jego ludzie opuścili broń. Okazało się, że wewnątrz znajduje się nielegalny klub nocny. Wszędzie było pełno pijanych ludzi, roznegliżowanych panienek i ludzi tańczących na dwóch metalowych konstrukcjach, podwieszonych na metalowych prętach.
Julia wszystko to chłonęła.
- Możesz zdjąć chustkę – mruknął jej do ucha Michał.
Z ulgą pozbyła się ciasnego okrycia głowy.
Ona, Michał, pan Bernard i Władysław poszli do części biurowej, reszta została z ludźmi pana Adama w głównej sali.
- A to kto? – spytał się pan Adam wskazując Julię.
- Moja prawniczka – odparł Bernard.
- Kobieta? – zdziwił się mężczyzna.
- Nie było w czym wybierać – mruknął w podobnym tonie jej szef. Oburzyła się, ale Michał lekko ścisnął jej rękę – poza tym, to moja przyszła synowa.
- Michale, ty się żenisz, czy twój młodszy brat?
- Ja – powiedział Michał.
- Ciekawa informacja, Suzi nie będzie zadowolona.
Julia uniosła pytająco brew, ale Michał tylko szepnął –„później.”
Rozmowy zeszły na temat interesów, Julia słuchała uważnie negocjacji popieranych przez prawników obu stron. Bardzo chciała całkowicie skupić się na pracy, ale po głowie chodziła jej nieznajoma Suzi.
Po kilku godzinach rozmów, w końcu doszło do porozumienia. Pozostało im tylko pójść na drinka.
I tam poznała Suzi. Wysoką, szczupłą brunetkę, która od razu uwiesiła się na Michale.
- Jesteś wreszcie, ile można było na ciebie czekać. Nie masz serca? – mówiła niskim, uwodzicielskim głosem.
- Jesteś dziwką, czy tylko latawicą? – spytała Julia kobiety. Michał był zaskoczony zimnym tonem swojej narzeczonej. Suzi otaksowała dziewczynę wzorkiem i mruknęła.
- Julia? Tak masz na imię – zrobiła pauzę, po czym dodała – Michał wiele o tobie opowiadał. Ale nie sądziłam, że taka niewinna istotka, jak ty, ma taki niewyparzony języczek.
- Słuchaj – przez chwilę szukała najbardziej obraźliwego słowa, jakiego można było użyć – paniusiu - Michał parsknął śmiechem, ale zignorowała to – rozmawiasz z kobietą z Zerówki, więc jeżeli nie chcesz dostać w zęby, to zmień ton, to raz, a dwa, mówisz do narzeczonej swojego byłego kochanka. Byłego! Zrozumiałaś?
Suzi nie dała się zbić z tropu.
- Słuchaj maleńka, nie boję się ciebie – mruknęła.
- To błąd – syknęła Julia i z całej siły kopnęła kobietę w piszczel. Tamta zwaliła się z nóg i leżąc jęczała trzymając się za łydkę. Mężczyźni, którzy przypatrywali się scenie nie powiedzieli ani słowa. Julia spojrzał na Michała z wściekłością, ale powstrzymała się z awanturą, w końcu nie mogła zaszkodzić jego reputacji.
Za to nachyliła się nad poszkodowaną i warknęła.
- Żebyś mi więcej się nie wieszała na Michale, bo przyjadę tu i ci wpieprzę.
Michał położył Julii rękę na ramieniu.
- Moja piękna Julio, dosyć! – rozkazał – Suzi, to bardzo ważny członek naszej organizacji działającej tutaj na zewnątrz.
Sto słów cisnęło jej się na usta, ale powstrzymała się.
Na to przyszedł pan Bernard z panem Adamem.
- Nie ma co – mruknął Bernard do syna – temperamenty to macie podobne- a głośno dodał – Julia, nie zawstydzaj Suzi. Co było minęło, to ty dostałaś się do finału. Mężczyźni zarechotali.
Do powrotu do Zerówki Julia nie powiedziała ani słowa. Dopiero jak ją odwoził wybuchła.
- Dlaczego mi o niej nie powiedziałeś?
- Bo to nikt ważny.
- Ale byłeś z nią, wtedy, gdy zniknąłeś. I jeszcze o mnie opowiadałeś. Przed, czy po seksie?
- Przespałem się z nią tylko raz, tuż przed wyjazdem. Bo mnie o to błagała – powiedział.
- Akurat ci wierzę – Julia była wściekła.
- To uwierz. Po co mam kłamać. Przyznaje się, że sypiałem w Enklawie z kobietami, ale nic dla mnie nie znaczyły.
- A Suzi?
- To nasz kontakt, nie dziwka. Taką tylko udaje. Pracowałem z nią, a ona chciała ze mną być. To jej opowiedziałem o tobie i o tym, że masz rezerwację w moim sercu…- spojrzał na nią czule – i tylko ty.
- Nie mogłeś mi o tym powiedzieć?
- Po co? – wzruszył ramionami.
- Faceci – mruknęła.
- Julio, czyżbyś była zazdrosna?
- Tak samo, jak i ty. Nie jestem taka nieskazitelna, jak ci się wydaje.
- Wcale nie chcę żebyś była nieskazitelna….
- Tylko czuję się upokorzona, przez jakąś Suzi -sruzi.
Michał roześmiał się na całego.
Gdy się żegnali poprosiła go.
- Jeżeli masz jeszcze jakieś tajemnice przede mną, to mi opowiedz o nich przed ślubem.
- Dlaczego przed?
- Żebym mogła w ciebie rzuci pierścionkiem zaręczynowym.
- Nie zrobiłabyś tego – powiedział przytulając ją mocno.
- Zdziwiłbyś się – mruknęła mu w bluzkę – i miałeś rację, nie podoba mi się ta cała Enklawa.
- Niemożliwe – uniósł z rozbawienia brew.
- Może i jest kolorowo, ale w rzeczywistości jest tam większy bajzel niż u nas. My przynajmniej się z niczym nie kryjemy.
- My? – śmiał się – cóż za lokalny patriotyzm.
- Bardzo śmieszne, ha ha ha – burknęła, za co zarobiła klapsa w tyłek.
Jeszcze wielokrotnie jeździła do Enklawy w sprawie interesów pana Bernarda i coraz więcej rozumiała. Ale zanim porozmawiała o tym z Michałem, musiała przeżyć ślub i noc poślubną.
- Czym się bardziej denerwujesz? – spytał stojąc przed kościołem.
- W ogóle się nie denerwuję – zapewniła go i cmoknęła przyszłego męża w policzek.
Ale po uroczystościach weselnych nie była już tego taka pewna.
Stała w ich nowej sypialni, w żółtym domu, w dzielnicy willowej i drżała z oczekiwania. Michał nalewał im szampana do kieliszków i mówił.
- A gdzie chcesz spędzić miesiąc miodowy?
- Dlaczego teraz o to pytasz? – odkryła, że drży jej głos.
- Żebyś przestała się denerwować – oznajmił i podał jej kieliszek. Wypiła całość jednym haustem. Zakrztusiła się i wydukała.
- W naszym nowym domku?
- Nie chcesz wyjechać poza strefę? – zdziwiony uniósł brew.
- A co proponujesz?
Dolał jej szampana, ale nie pozwolił jej znowu wypić całego kieliszka za jednym zamachem.
- Nie chcę żebyś była pijana – powiedział.
- A ja chyba chcę – bąknęła.
Objął ją i delikatnie pocałował.
- Możemy pojechać nad morze.
- Dlaczego tam? – chciała udawać obojętną, ale oczy skrzyły jej się z radości.
- Bo powiedziałaś kiedyś, że nigdy go nie widziałaś.
- Ale biorąc pod uwagę zasady Enklawy, to się nim nie nacieszę. Czytałeś prawo bytności nad morzem?
- Na szczęście Enklawa nie jest pępkiem świata i możemy polecieć tam, gdzie będziesz mogła chodzić po piasku nawet goła.
- Samolotem?
- Chcesz?
- Chcę – uśmiechnęła się od ucha do ucha.
- No cóż Julio, czas brać się do pracy – zaśmiał się jej w ucho, a ona rozedrgała się na całym ciele.
- Czym się bardziej denerwujesz? – spytał stojąc przed kościołem.
- W ogóle się nie denerwuję – zapewniła go i cmoknęła przyszłego męża w policzek.
Ale po uroczystościach weselnych nie była już tego taka pewna.
Stała w ich nowej sypialni, w żółtym domu, w dzielnicy willowej i drżała z oczekiwania. Michał nalewał im szampana do kieliszków i mówił.
- A gdzie chcesz spędzić miesiąc miodowy?
- Dlaczego teraz o to pytasz? – odkryła, że drży jej głos.
- Żebyś przestała się denerwować – oznajmił i podał jej kieliszek. Wypiła całość jednym haustem. Zakrztusiła się i wydukała.
- W naszym nowym domku?
- Nie chcesz wyjechać poza strefę? – zdziwiony uniósł brew.
- A co proponujesz?
Dolał jej szampana, ale nie pozwolił jej znowu wypić całego kieliszka za jednym zamachem.
- Nie chcę żebyś była pijana – powiedział.
- A ja chyba chcę – bąknęła.
Objął ją i delikatnie pocałował.
- Możemy pojechać nad morze.
- Dlaczego tam? – chciała udawać obojętną, ale oczy skrzyły jej się z radości.
- Bo powiedziałaś kiedyś, że nigdy go nie widziałaś.
- Ale biorąc pod uwagę zasady Enklawy, to się nim nie nacieszę. Czytałeś prawo bytności nad morzem?
- Na szczęście Enklawa nie jest pępkiem świata i możemy polecieć tam, gdzie będziesz mogła chodzić po piasku nawet goła.
- Samolotem?
- Chcesz?
- Chcę – uśmiechnęła się od ucha do ucha.
- No cóż Julio, czas brać się do pracy – zaśmiał się jej w ucho, a ona rozedrgała się na całym ciele.
Okazało się, że miesiąc miodowy musi poczekać, ponieważ nadeszły nieciekawe czasy. Wtedy powiedziała do niego.
- Szykujecie rebelię.
- Oczywiście – nie zaprzeczył.
- Pytanie, po co?
- Żeby ludzie w Enklawie zrozumieli, że to oni są więźniami.
- A kto przejmie władzę nad miastem?
- My? – powiedział.
- Nie podoba mi się to – odparła.
- Julio, moja droga żono, czy kiedykolwiek działałem na twoją szkodę?
- Nie.
- Więc zaufaj też mojemu ojcu.
- Tylko wtedy, gdy mi wszystko opowiesz.
- A co wiesz?
- Dużo, ale nie wszystko.
- Na przykład?
- Twój dziadek był jednym z radnych Enklawy, potem na coś się nie zgodził i wylądował w Zerówce.
- No mniej więcej. Mój dziadek był księciem Enklawy, a radni uknuli spisek i wybudowali Zerówkę specjalnie dla niego i jego popleczników, a potem zaczęto tutaj wrzucać przestępców. My chcemy odzyskać władzę i ponownie zasiąść na tronie naszego państwa – miasta. Brzmi jak bajka, ale taka jest prawda.
Uwierzyła mu i wzięła udział w rebelii, a gdy było po wszystkim, pojechali nad morze, a potem z powrotem zamieszkali w swoim żółtym domku, z tym że nie istniała już strefa ZERO, a dzielnica Zerówka, otwarta dla wszystkich.
- Wiedziałam, że dobry z ciebie człowiek – powiedziała Julia do męża.
- Akurat ci uwierzę – mruknął i mocno pocałował.
- Szykujecie rebelię.
- Oczywiście – nie zaprzeczył.
- Pytanie, po co?
- Żeby ludzie w Enklawie zrozumieli, że to oni są więźniami.
- A kto przejmie władzę nad miastem?
- My? – powiedział.
- Nie podoba mi się to – odparła.
- Julio, moja droga żono, czy kiedykolwiek działałem na twoją szkodę?
- Nie.
- Więc zaufaj też mojemu ojcu.
- Tylko wtedy, gdy mi wszystko opowiesz.
- A co wiesz?
- Dużo, ale nie wszystko.
- Na przykład?
- Twój dziadek był jednym z radnych Enklawy, potem na coś się nie zgodził i wylądował w Zerówce.
- No mniej więcej. Mój dziadek był księciem Enklawy, a radni uknuli spisek i wybudowali Zerówkę specjalnie dla niego i jego popleczników, a potem zaczęto tutaj wrzucać przestępców. My chcemy odzyskać władzę i ponownie zasiąść na tronie naszego państwa – miasta. Brzmi jak bajka, ale taka jest prawda.
Uwierzyła mu i wzięła udział w rebelii, a gdy było po wszystkim, pojechali nad morze, a potem z powrotem zamieszkali w swoim żółtym domku, z tym że nie istniała już strefa ZERO, a dzielnica Zerówka, otwarta dla wszystkich.
- Wiedziałam, że dobry z ciebie człowiek – powiedziała Julia do męża.
- Akurat ci uwierzę – mruknął i mocno pocałował.
FINI:)
Komentarze
Prześlij komentarz